Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Schmidt Piotr. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Schmidt Piotr. Pokaż wszystkie posty

piątek, 19 stycznia 2024

Włodzimierz Nahorny - „Freedom Book/Echoes of Heyday (Plaża Rozstań)”

Włodzimierz Nahorny

Włodzimierz Nahorny – fortepian
Mariusz Bogdanowicz – kontrabas
Piotr Biskupski – perkusja
Piotr Schmidt – trąbka

„Freedom Book/Echoes of Heyday (Plaża Rozstań)” (2022)

Wydawca: SJRecords 

Tekst: Paweł Ziemba

Włodzimierz Nahorny to muzyk pamietający czasy sekstetu Trzaskowskiego. Doskonale porusza się w obszarach muzyki freejazzowej, melodyjnych piosenek jak i nostalgicznych radiowych przebojów („Jej Portret „). Charyzmatyczny, pełen wigoru artysta, zaskakuje nas po raz kolejny płytą, która w mojej ocenie, jest pewnym przełomem w jego dotychczasowej twórczości.

Po serii koncertów z 2021 roku (zagranych wspólnie z: Schmidt, Nahorny, Bogdanowicz i Biskupski) Nahorny decyduje się na zaproszenie Schmidta do studia i zarejestrowanie w składzie poszerzonym do kwartetu sesji, której efektem jest płyta „Freedom Book/Echoes of Heyday”.

Album został wydany na kompakcie oraz w wersji winylowej - uboższej o trzy kompozycje i zmienionej kolejności utworów. Oba wydawnictwa zostały opublikowane przez SJ Records. Tym samym działające ponad 30 lat trio Nahornego z kontrabasistą Mariuszem Bogdanowiczem i perkusistą Piotrem Biskupskim urosło do formatu kwartetu. Mam nadzieję, że nie będzie to jedyna płyta nagrana w tym składzie.

Nie jest to takie oczywiste, aby starzy MISTRZOWIE nadal pozostawali aktywnymi muzykami, komponowali, jeździli w trasy koncertowe, zapraszali do współpracy muzyków o kilka dekad młodszych od siebie. Co prawda Włodzimierz Nahorny nie jest jedynym MISTRZEM, wyłamującym się wielu regułom. Mamy szczęście nadal móc słuchać i oglądać występy kwartetu Jana Ptaszyna Wróblewskiego, który w ubiegłym roku ukończył 87 lat.

Nie jest moja intencją porównywanie obu Panów ani pisania laurki dla Pana Włodzimierza. Natomiast myślę, że fakt posiadania tak ogromnego bagażu doświadczeń życiowych i artystycznych oraz wiek artysty uprawniają mnie do spojrzenia na tę płytę z innej perspektywy.

Kwartet Nahornego stworzył jedną z najbardziej melodyjnych płyt jakie ukazały się na naszym rynku. To przykład nagrań, które należy cenić za melodyjne szczegóły i strukturę; Za śmiałe otwarcie na nowe brzmienia i interpretacje; Połączenie młodości, żywiołowości i wyobraźni muzycznej Schmidta z lirycznym, refleksyjnym, grającym gdzieś nadal głęboko w duszy freejazzowym feelingiem Nahornego - muzyka pełnego energii i nowatorskich koncepcji.

„Freedom Book /Echoes of Heyday” to podróż przez świat melodii, struktur, fraz do której zaprasza nas Nahorny wraz z kolegami z zespołu. Jak w słowach znanego standardu jazzowego Stardust: „Miłość jest teraz gwiezdnym pyłem, muzyką lat, które minęły…” Nahorny rozsypuje na słuchaczy swój „pył” emocji, umiejscowionych na obu końcach, gdzieś między radością a smutkiem, które nigdy nie puszczają, nawet w ciszy.

To co czyni tę płytę inną od poprzednich nagrań tria to gra Piotra Schmidta, który (może z racji różnicy pokoleniowej, doświadczeń, potrzeby ducha) wyraźnie odmiennie interpretuje kompozycje Nahornego. Fakt ten tworzy interesujący kontrast między muzykami, a chropowate, czasami ostre brzmienie trąbki, ku mojemu zadowoleniu, dodaje albumowi drapieżności i pikanterii.

„Freedom Book / Echoes of Heyday” jest stylistycznie spójna. Muzyka zawarta na krążku oferuje dużo powietrza i pomimo czasem ostrej gry Schmidta na trąbce, jest kojąco spokojna, pełna refleksji i nostalgii. Nahorny nie rozczarowuje ani na moment. Jego kompozycje to istna poezja i słowiański romantyzm, pełne spontanicznych, zaskakujących zwrotu akcji.

Muzyka urzeka nastrojem, melodyjnymi, leniwie przeplatającymi się improwizacjami trąbki i fortepianu. Nahorny to pianista o niespotykanej wrażliwości. Przemawia do nas osobistym, sobie tylko właściwym głosem. Ciekawe frazowania, rozbudowane harmonie nie pozbawione jednak melodyjności robią wrażenie i utrzymują słuchacza w ogromnej bliskości muzycznego przekazu. Muzyka jest komunikatywna, co nie znaczy łatwa. Natomiast sposób w jaki jest nam słuchaczom podana sprawia, że trudno się od niej oderwać.

Album otwiera „Childhood Memories”. Kompozycje tę znamy z poprzedniej płyty Nahornego „Ballad Book”. Piękna kompozycja zagrana bardzo spokojnie. Przebija z niej nostalgia i pewien żal za minionymi czasami. Delikatnie grane dźwięki fortepianu uzupełnione kontemplacyjną grą trąbki Schmidta wprowadzają nas w klimat całego albumu.

Bardzo ciekawą kompozycją jest „No Bossa”, która ma w sobie coś magicznego. Utwór utrzymany w latynoamerykańskim klimacie, mnie osobiście kojarzy się z melancholijną muzyką Hawany. Myślę, że każdy z Państwa w tych brzmieniach odnajdzie swoje obrazy pasujące do nastroju i klimatu tego nagrania.

Zwracam uwagę na sposób frazowania Nahornego - piękny, spokojny, liryczny.

„Riders of Destiny” – to energiczna kompozycja, a to za sprawą samego Nahornego, który gra rytmicznie, tworząc przestrzeń do pełnego wybrzmienia trąbki Schmidta.

Można oczywiście zarzucić Nahornemu, że tym albumem nie wnosi zbyt wiele jako kompozytor, bo przecież osiem z jedenastu utworów to kompozycje znane niejednokrotnie z wcześniejszych jego nagrań. Jednak dodanie trąbki Piotra Schmidta wniosło wiele nowego do brzmienia i interpretacji tych utworów.

Dodatkowo, na krążku pojawiają się trzy kompozycje o otwartej formule grania i tym samym tytule „No Dance Game” (numery od 1 do 3). Są one dowodem nadal żywej, niczym nie ograniczonej freejazzowej natury Nahornego. Utwory przypominają ecm-owski styl lat 70-tych i demonstrują umiejętności i otwartość wszystkich członków kwartetu na prowadzenie zbiorowej improwizacji.

Pozycją całkowicie premierową na płycie jest kompozycja „Prime Time”, w której Piotr Schmidt w swojej nastrojowej grze na trąbce prowadzi dialog z fortepianem Nahornego. Znakomita gra sekcji rytmicznej spina całość, tworząc tło dla poszczególnych solistów. W utworze tym możemy posłuchać pięknego sola w wykonaniu Mariusza Bogdanowicza na kontrabasie.

Wielkość tej płyty to wielkość Nahornego – kompozytora, pianisty, saksofonisty, muzyka kompletnego; Dojrzałego i świadomego swoich możliwości; Przez wielu krytyków nazywanego Chopinem jazzu. „Freedom Book/Echoes of Heyday” pomimo faktu, że zawiera wcześniej znane kompozycje, jest albumem ciekawym, śmiałym, pełnym ciekawych, zadziornych momentów a jednocześnie charakterystycznej dla pianisty delikatności. To również doskonały przykład projektu łączącego muzyczne pokolenia. Piotr Schmidt z wyczuciem i szacunkiem podszedł do kompozycji Nahornego, wnosząc świeżość, kreatywność oraz nieoczywistość muzyki. Brakuje na naszym rynku takich projektów, a efekty mogą być znakomite. Wielkie brawa i gratulacje dla muzyków!

wtorek, 9 stycznia 2024

Big Band Wydziału Jazzu w Nysie - "Singing and Swinging"

Big Band Wydziału Jazzu w Nysie 

Wokaliści (Judyta Pisarczyk, Daniel Cebula-Orynicz, Kinga Hyra, Angelika Kaschuba i Kamil Klimek)
Trębacze (Paweł Siembida, Łukasz Folwarczny, Roman Bakovskyi, Piotr Schmidt, Michał Kurda) 
Saksofoniści (Angelika Kaschuba, Karol Czech, Jakub Krasoń, Marcin Trędowski, Franciszek Hajduk) 
Puzoniści (Olof Knockenhauer, Szymon Klekowicki, Florian Jendrosek, Filip Czank)
Pianiści (Przemysław Raminiak, Ireneusz Krosny, Paweł Ramilowski)
Gitarzyści (Jakub Mizeracki, Grzegorz Ciesielczyk)
Basiści (Roman Chraniuk, Arkady Ptak, Michał Woźniak) 
Perkusista Aleksander Burczyk
Dyrygent Piotr Schmidt

"Singing and Swinging" (2023)

Wydawca: SJ Records

Autor: Maciej Nowotny

Muzyka na tej płycie została nagrana przez Big Band Wydziału Jazzu istniejącego przy Państwowej Akademii Nauk Stosowanych. Tak. Serio. Taki wydział jazzu instnieje, co więcej w Nysie, miasteczku które znam (bo pochodzę z pobliskiego Wrocławia) i które liczy w porywach niewiele więcej niż 40,000 mieszkańców. Zajrzałem na odpowiednią stronę w internecie  i odkryłem ze zdumieniem, że życie na tym zagubionym w galaktyce wydziale jazzu nie tylko rzeczywiście istnieje, że nie jest to jakiś żart, ale że jest to życie bujne, ciekawe i na naprawdę wysokim poziomie. Wow. Po prostu wow. I uznanie oraz szacunek dla wszystkich stojących za tą inicjatywą ludzi, bo jest to jedna z piękniejszych jazzowych opowieści, jakie słyszałem w Polsce w ostatnich latach.

Ale to nie koniec sensacji, bo muzyka na tej płycie jest grana przez - uwaga - big band! Zebranie big bandu w tych czasach, gdy ciężko jest zebrać kwintet czy nawet kwartet, jest czymś obłędnym. Ktokolwiek zdecydował się to finansować jest dla mnie bohaterką lub bohaterem i powinien stać się nim nie tylko w maleńkiej Nysie, ale i w wielkiej Polszcze, bo jest to wyczyn nie tylko artystyczny, ale organizacyjny, logistyczny i finansowy najwyższych lotów.

A skoro o wymiarze artystycznym mówimy, to chociaż muzyka na tej płycie trwa niewiele więcej niż pół godzinki, to wcale nie jest to jakieś szkolne granie, zespołu zebranego z nie wiadomo jakich muzyków. Odwrotnie, jest to po prostu kawał dobrze brzmiącego jazzu, w którym znajdziemy smaczki nawet dla koneserów, pomimo tego, że nie jest to nagranie bez wad i na pewno w wielu elementach mogłoby brzmieć lepiej. 

To, co na pewno może się podobać wielu słuchaczom to repertuar składający się z dobrze znanych standardów, w których wykonaniu kluczem do uwagi słuchaczy jest autentyczność i entuzjazm wykonawców. Szczególnie wokaliści stanęli przed trudnym zadaniem mierząc swe siły z piosenkami, który pamięta niemal każdy z interpretacji Franka Sinatry, Anity O'Day, Elli Fitzgerald i innych gwiazd złotej ery jazzu. Generalnie wszystkie wykonania młodych artystów trzymają poziom i wychodzą oni obronną ręką z konfrontacji z legendami przeszłości, a piszący te słowa chętnie usłyszałby taką na przykład Judytę Pisarczyk czy Kingę Hyrę ponownie w jakimś bardziej współczesnym jazzowym repertuarze.

Także wśród instrumentalistów znajdziemy nie tylko młodych i utalentowanych muzyków, ale także już uznanych artystów, jak dawno nie słyszanego pianistę Przemysława Raminiaka, eks-gwiazdę legendarnego trio RGG czy młodego puzonistę Szymona Klekowickiego albo utalentowanego gitarzystę Jakuba Mizerackiego. Inni mają wszelkie szanse pójść ich śladem, i chociaż przed nimi jeszcze wiele lat nauki i ćwiczeń, podobnie jak przed wokalistami, to na tym nagraniu pokazali się z najlepszej strony. Niemała w tym zasługa - jak mniemam - trębacza jak i dyrygenta zespołu Piotra Schmidta, któremu należą się wyrazy uznania za zarażenie młodzieży miłością do jazzu z czego wielkie w przyszłości dla polskiej kultury niech wynikną pożytki. 
 

piątek, 10 listopada 2023

Piotr Schmidt International Sextet – "Hearsay"

Piotr Schmidt International Sextet 

Skład personalny wygląda następująco:

Piotr Schmidt – trąbka, kompozycje (1, 2, 4, 5, 6)
Kęstutis Vaiginis – saksofon tenorowy, saksofon sopranowy
David Dorůžka – gitara elektryczna
Paweł Tomaszewski – fortepian
Michał Barański – kontrabas (3, 4, 6)
Sebastian Kuchczyński – perkusja (3, 4, 6)

oraz:

Harish Raghavan – kontrabas (1, 2, 5)
Jonathan Barber – perkusja (1, 2, 5)
Bartosz Pieszka – kompozycja (3)

"Hearsay" (2023)

Wydawca: SJRecords

Autor tekstu: Mateusz Chorążewicz

Nie będę ukrywał, że z dotychczasową twórczością Piotra Schmidta mam pewien problem. Komeda Unknown, Tear The Roof Off czy Dark Morning to płyty niby świetnie zaaranżowane, poprawne brzmieniowo i… no właśnie… i właściwie nic więcej. Do odsłuchu Hearsay przystąpiłem zatem z pewną rezerwą. Niemniej jednak ciekaw byłem, czy tym razem muzyka Piotra Schmidta okaże się bardziej pochłaniająca moją uwagę.

Od razu rzuca się w oczy wykorzystanie dwóch sekcji rytmicznych (każda z nich zagrała po pół płyty). Rodzi to pewne ryzyko braku spójności, jednak w przypadku Hearsay udało się tego uniknąć. W trakcie pierwszego odsłuchu nie miałem jeszcze świadomości tego faktu i było to w ogóle niezauważalne. Przy kolejnych odsłuchach, nastawiając się szczególnie na ten aspekt, także większych różnic nie dało się stwierdzić.

Autorem wszystkich kompozycji (za wyjątkiem Slow Motion) jest Piotr Schmidt. Poza Good Old Roy, kompozycje Schmidta są do siebie dość zbliżone pod kątem charakteru. Mamy tu do czynienia z czymś co można określić jako contemporary mainstream jazz. Mimo tego kompozycje mają na tyle ciekawą strukturę i interesujące aranżacje, że brak uczucia znużenia tą muzyką. Trzeba przyznać, że aranżacyjnie Schmidt zawsze był rewelacyjny i tak też jest w przypadku Hearsay.

Niestety, całość dość wyraźnie psują trącające infantylizmem tematy, które na domiar złego często zalatują popem (jak np. w utworze Never Give Up Sometimes Let Go). Zdecydowanie nie jest to coś, w czym gustuje moje ucho i do czego przywyknąć po prostu nie jestem w stanie. Sama muzyka ma charakter nieco tajemniczy, a tematy często podążają w zupełnie innym kierunku, co rodzi swego rodzaju dysonans poznawczy.

Całość płyty jest dość spójna brzmieniowo, ma wyraźnie sentymentalny charakter. Choć trzeba zaznaczyć, że Slow Motion autorstwa Bartosza Pieszki oraz Good Old Roy wyróżniają się dość zauważalnie na tle pozostałych utworów. Jednak nie w negatywnym sensie, a w pozytywnym. Dają pewnego rodzaju oddech i w interesujący sposób urozmaicają album.

Należy zwrócić uwagę na kapitalne brzmienie tej muzyki. To niewątpliwa zasługa Schmidta jako producenta oraz Macieja Stacha jako inżyniera dźwięku odpowiadającego także za mix i mastering. Jest to jeden z lepiej brzmiących albumów, który w tym roku miałem okazję słuchać (i nie mówię tu tylko o polskim rynku).

Hearsay całościowo oceniam naprawdę dobrze. Pomimo, że nie jest to muzyka specjalnie odkrywcza, nie da się tu nudzić. Brzmienie jest kapitalne, aranże rewelacyjne, sola wybitne… tylko te nieszczęsne, męczące ucho tematy… Gdyby nie one, byłby w mojej opinii mocny kandydat na płytę roku.

P.S. W ostatnim czasie stałem się absolutnym fanem talentu Davida Dorůžki. Hearsay tylko pogłębiło u mnie ten stan. Soundu gitary tego artysty można słuchać bez końca.

środa, 30 sierpnia 2023

Piotr Schmidt Quartet feat. Wojciech Niedziela — "Tribute To Tomasz Stańko" (2018)

Piotr Schmidt Quartet feat. Wojciech Niedziela 

Piotr Schmidt – trąbka
Wojciech Niedziela – fortepian
Maciej Garbowski – kontrabas
Krzysztof Gradziuk – perkusja

"Tribute To Tomasz Stańko" (2018)

Wytwórnia: SJRecords

Autor tekstu: Marcin Kaleta

Piotra Schmidta kojarzyłem z okresu Electric. W porządku, materiał dobry, niemniej urzeczenia nie było. Zatem zdystansowałem się wobec kolejnych jego projektów. Przynajmniej do momentu odsłuchania „Tribute to Tomasz Stańko” (2018).

Kwartet, który zarejestrował materiał, współtworzą: lider na trąbce, Wojciech Niedziela na fortepianie oraz sekcja rytmiczna RGG, czyli Maciej Garbowski na kontrabasie i Krzysztof Gradziuk na perkusji. Nagrania poczynili w szczególnym okresie: w czerwcu i październiku 2018 roku. Komu je zadedykowali, wskazuje oczywiście tytuł. Przypomnijmy: adresat zmarł w międzyczasie, dokładnie 29 lipca. „Bardzo przeżyłem jego śmierć” – wyzna Schmidt.

Na płycie znajdziemy dwanaście kompozycji, w większości zespołowych, a także jedną Krzysztofa Komedy („Rosemary's Baby”). To nie są ballady, tylko epitafia. Hołd, wyraz wdzięczności, podziękowanie, pożegnanie, ale i gwarancja pozostawania w kontakcie, na wieczność. Uczestniczymy w cudzie, który umożliwia wyłącznie sztuka: dzięki kolejnej orfickiej opowieści obcujemy z kimś, kto był umarły, a znów ożył.

W najintensywniejszych, najbardziej dramatycznych momentach muzyka emanuje rzewnością, tęsknotą, melancholią, nawet i zrozpaczeniem. Wybrzmiewa z niej wówczas jakieś niby-pytanie: takie zapytanie bez pytania, jakby zawieszone. Pytanie przedostateczne. Niedopytanie. Wniebogłos.

Natomiast w tych spokojniejszych trąbka snuje się między fortepianem, kontrabasem a perkusją, od niechcenia muskając klawisze, potrącając struny, zahaczając o bębny czy talerze. Wykonawcy wydają się nieobecni: jakby wszystko tutaj odbywało się samoistnie lub pod wpływem nieśmiertelnego tchnienia Mistrza. Nie mamy jednak do czynienia z ubezwłasnowolnieniem bądź obezwładnieniem inwencji, lecz z inspiracją. Zachodzi spotęgowanie kreatywności za sprawą owego ducha opiekuńczego, który czuwa, by artyści, oprócz własnego, uwzględnili doświadczenie przodków. Twórczo potraktowali tradycję.

Nie bez powodu Piotr Iwicki informuje: „Lider o jazzowej trąbce wie wszystko (a może i więcej), staje się więc naturalnym kontynuatorem dobrej polskiej szkoły jazzowej tego instrumentu”. Z kolei Dionizy Piątkowski utrzymuje: „Jest w tej muzyce jakiś niewiarygodny powiew jazzu, blask muzyki Stańki, ale nie jest to li tylko owe »tribute«, lecz wyrafinowana estetyka piękna nowoczesnego jazzu”. Stąd i ogromny spokój, niesamowita pewność i moc w każdym dźwięku, również pojedynczym, najskromniejszym. Nierzadko one właśnie dominują.

Przyznam rację fizykowi, prof. Maciejowi Lewensteinowi, także wielkiemu pasjonatowi rodzimego jazzu (jest m.in. autorem kompendium „Polish Jazz Recordings and Beyond”), który stwierdził: „ta płyta […] jest [...] arcydziełem”. I w moim przekonaniu należy do tych pozycji, które powinno się mieć we własnej płytotece obowiązkowo.

Teraz przypominam ją zaś w związku z 5. rocznicą śmierci Tomasza Stańki. Być może nadarzy się okazja, by i jego twórczość tu omówić.


piątek, 23 czerwca 2023

Piotr Schmidt - Komeda Unknown (2022)

Piotr Schmidt

Piotr Schmidt - tp
Kęstutis Vaiginis - ts, ss
David Dorużka - g
Paweł Tomaszewski - p
Harish Raghavan / Michał Barański - b
Jonathan Barber / Sebastian Kuchczyński - dr

"Komeda Unknown" (2022)

Wydawca: SJ Records

Autor tekstu: Jedrek Janicki

Jak mawia gangsterska mądrość, tematy niedomknięte należy zamykać. Wątpię by takim właśnie postanowieniem kierował się trębacz Piotr Schmidt tworząc płytę Komeda Unknown 1967, jednak w koncepcji samego tego nagrania śmiało dopatrzeć się można pewnej symboliki domykania koła historii - jakkolwiek górnolotnie i pretensjonalnie fraza ta miałaby zabrzmieć w piśmie. Na szczęście jednak, w dźwięku wypada o wiele godniej!

Jak wszyscy nawet nie tak doskonale zaznajomieni z historią polskiego jazzu wiedzą, w 1967 roku Krzysztof Komeda zaproszony został przez Joachima-Ernsta Berendta do wzięcia udziału w projekcie Jazz und Lyrik. Komeda, ryzykując ze względów politycznych naprawdę całkiem sporo, ochoczo jednak na propozycję Berendta przystał i stworzył dzieło Meine süße europäische Heimat (Moja Słodka europejska ojczyzna), będące zdumiewającą mieszanką jazzu i poezji najwybitniejszych polskich poetów. Nagranie to znakomicie zreinterpretował w 2018 sekstet Ptaszyna Wróblewskiego (płyta wyszła pod tytułem Moja słodka europejska ojczyzna w ramach serii Polish Jazz) oraz nieco mniej udanie w 2021 Sławek Jaskułke na płycie Europa 67/21.

Schmidt ze swoim zespołem nie odwołują się jednak bezpośrednio do nagrań, które znalazły się na winylu Meine süße europäische Heimat, lecz do zaginionych kompozycji Komedy z tamtej sesji nagraniowej, które na płycie nigdy się nie znalazły. Szczęśliwe zrządzenie losu chciało, że podczas szczegółowej kwerendy w Bibliotece Narodowej w Warszawie udało się odnaleźć rękopisy tych sześciu zaginionych kompozycji, które posłużyły Schmidtowi za podstawę realizacji płyty Komeda Unknown 1967 („uzupełnieniem” całości nagrania okazał się znany już wcześniej utwór After Catastrophe napisany do wiersza Campo di Fiori Czesława Miłosza).

Komeda Unknown 1967 nie jest wyłącznie wynikiem iście heglowskiej rozumnej konieczności dziejowej, lecz jako płyta sama w sobie (Kant przewraca się w głowie, Ding an sich przecież musi pozostawać nieuchwytne!) również broni się bardzo dobrze. Międzynarodowemu sekstetowi Schmidta udało się wypracować bardzo spójne i pełne brzmienie. Nie zaskakuje ono swoją wybuchowością, jednak świetnie współgra z refleksyjnymi i nieco melancholijnymi kompozycjami Komedy. Moją szczególną uwagę zwracają te nieco dynamiczniejsze fragmenty płyty, które doskonale wręcz podkreślane są przez pracę sekcji rytmicznej – posłuchajcie chociażby saksofonowej solówki Kestutisa Vaiginisa, wspartej przez podkład stworzony przez perkusistę Jonathana Barbera oraz kontrabasistę Harisha Raghavana w kompozycji When the Light of Imagination Goes Out. Co jednak moim zdaniem najważniejsze, zespołowi udało uciec się od pułapki zastawionej przez dorobek i legendę kroczącą ramię w ramię z samą muzyką Komedy. Duch Komedy sekstetu zdaje się nie obezwładniać! Brak rozbuchanej eksperymentalności i pewna oszczędność w traktowaniu materii muzycznej jest w tym wypadku świadectwem muzycznej dojrzałości sekstetu, a nie obaw o zszarganie dobrego imienia legendy. To kawał bardzo porządnie zagranego jazzu, który niesie w sobie również bardzo ciekawy koncertowy potencjał.

Jazz, pomimo swojego buntowniczego i crossoverowego charakteru, bardzo mocno osadzony bywa w tradycji i dorobku wcześniejszych mistrzów. Powrót do ich twórczości to nie tylko zadanie dla dziennikarzy i historyków muzyki, lecz także (a moim zdaniem, przede wszystkim!) samych muzyków. Świetnie więc, że jazzman dość znany jak na polskie standardy do lochów archiwów zajrzał i wyciągnął z nich perełkę – gwoli ścisłości do tych lochów zajrzał Prezes Stowarzyszenia Opieki Nad Spuścizną Krzysztofa Komedy Krzysztof Balkiewicz oraz muzykolog Justyna Raczkowska, a Schmidt ich rewelacyjne odkrycie doprowadził do formy muzycznej. Co więcej, sekstet Schmidta tę muzykę zrozumiał i w naprawdę udany sposób przedstawił ten typowo Komedowski wymiar tworzonej przez niego muzyki.


środa, 15 grudnia 2021

Piotr Schmidt Quartet - Saxesful vol. II (2021)

Piotr Schmidt Quartet

Piotr Schmidt - trumpet
Wojciech Niedziela - grand piano
Maciej Garbowski - double bass
Krzysztof Gradziuk - drums

featuring:
Jan Ptaszyn Wróblewski
Zbigniew Namysłowski
Henryk Miśkiewicz
Maciej Sikała
Adam Wendt
Grzech Piotrowski

Saxesful vol. II (2021)

Tekst: Jacek Sołkiewicz

Wyobraźcie sobie gorące popołudnie. Jeden z tych dni, kiedy już nigdzie nie musicie się spieszyć. Zachodzące leniwie słońce faluje na horyzoncie, jest pomarańczowo. P-o-m-a-r-a-ń-c-z-o-w-o. Rynek a wokół niego kamienice ze spalonym upałem tynkiem. Pootwierane okna, delikatnie powiewające zasłony...budzi się ekscytacja nadchodzącym wieczorem. To może być Wasze miasto. To może być dowolne miasto. Przysiadacie na rynkowej ławce i nie spodziewając się niczego stajecie się mimowolnym uczestnikiem niewidzialnego koncertu. Taka okazja zdarza się bardzo rzadko zatem nie otwierajcie oczu i nasłuchujcie.

Pozwólcie by Piotr Schmidt i Jego Znakomici Goście przemówili w sposób w jaki tylko muzyka może przemówić. To ich język. Znany wszystkim od dekad, ale wciąż mówią nim nieliczni. Wyobraźcie sobie, że podczas gdy życie toczy się sielsko na rynku, w jednej z tych kamienic, w pięknej sali spotykają się cztery pokolenia muzyków jazzowych. Codzienność zderza się z niepowtarzalnością. Aż trudno słowami uchwycić romantyzm tego albumu i tej chwili. Jedna sesja a w niej legendy polskiej muzyki jazzowej i ci, którzy mają spore szanse dołączyć do tego znakomitego grona. Utwory znane, ograne, powszechnie uznawane za standardy.

Zatem, czy można było to zagrać tak by rynek stanął w miejscu? Jan ‘Ptaszyn’ Wróblewski, Henryk Miśkiewicz, Zbigniew Namysłowski, Wojciech Niedziela, Krzysztof Gradziuk, Maciej Garbowski i oczywiście spiritus movens projektu, Piotr Schmidt. Jazz All-Stars? Zapewne tak. Jednakże historia zna przypadki gdy takie galaktyczne składy niestety rozpływały się wraz z zadziwiająco rozrzedzonymi dźwiękami. To nie zawsze się udaje. Natomiast udaje się zawsze gdy jest wizja i przede wszystkim pomysł wszystkich muzyków na każdy takt ich obecności w muzyce.

‘Saxesful vol. II’ to modelowy przykład perfekcyjnego wykorzystania talentów wszystkich artystów biorących udział w projekcie. Wszystkie gwiazdy świecą, nie oślepiają i co najważniejsze, żadna z nich nie wchodzi na kurs kolizyjny. Cudowna symbioza rezultatem której są dźwięki docierające bez zbędnego lawirowania prosto do serca słuchacza. To album bezkompromisowy, ale nie w kwestii burzenia porządku jazzowego wszechświata tylko bycia sobą. Bycia tym, kim było się przez całą swoją karierę. To muzyka naznaczona osobowością każdego grającego, wręcz podpisana jego wrażliwością i stylem. Dlatego raz po raz uśmiechamy się do niej, ponieważ momentami z daleka słychać echa dokonań każdego artysty. Ta płyta emanuje niezwykłą emocjonalnością, płynącą do nas szerokim, ciepłym strumieniem z bardzo dalekiej przeszłości. Przeglądamy się w niej niczym w lustrze czasów minionych widząc świetność tych muzyków w całej swej okazałości. Nie dość, że podczas sesji zarejestrowano evergreeny to jeszcze zagrali je ci, którzy mają głośne przyzwolenie na ich dowolną interpretację. I z tego prawa wszyscy skwapliwie skorzystali. Tak oto powstała płyta, której słucha się z zapartym tchem, czekając na kolejny utwór i jego kolejne wcielenie. Jubilerski jazz. 24 karatowy. Muzyczny kruszec, którego wartość nie poddaje się inflacji czasu.

Album składa się z dwóch części - pierwszej, z wybranymi utworami z ‘Saxesful vol I’ i drugiej, ‘właściwej’, z zapisem sesji ‘Saxesful vol. II’. Niewątpliwie bonus w postaci selekcji części pierwszej jest miłym zaskoczeniem a dodatkowo pozwala odczuć różnicę między oboma wydawnictwami. I właśnie, ten ostatni fakt, jest dla mnie największym zaskoczeniem. Zdaję sobie sprawę, że utwory, które pojawiły się na ‘vol. II’ pochodzą z tej samej sesji co ‘vol. I’ a jednak… Możliwe, że to magia osobnych wydawnictw, możliwe, że czas zrobił swoje a możliwe, że…i tak, stawiam na to, dobrano zdecydowanie mocniej rezonujące utwory . Muzycznie, obie części są bardzo udane, ale to ta druga z nich ma w sobie pierwiastek magii.


Jak zwykle, trudno określić to słowami, jednakże aura najnowszej części niesie w sobie tę wspomnianą na początku ekscytację. Te dźwięki wirują wokół nas, zostawiając za sobą błyszczący pył swojego arcymistrzostwa. To ten rodzaj wirtuozerii, który przyciąga i przytrzymuje słuchaczy w bezruchu. 

Kokieteryjna nonszalancja Mistrzów, którzy zawsze grają na swoich zasadach.


Nie ma tu drogi na skróty, która przy tego typu standardach kusi wielu. Każda nuta zagrana jest z niezwykłą gracją i pietyzmem. Ta szczegółowość aranżacyjna zwraca uwagę już od pierwszej sekundy. 
Ornamentowość wykutej w złocie pięciolinii ‘Saxesful vol. II’ to wypadkowa miękkich zderzeń finezji, kunsztu i frywolności. Muzycy, których słyszymy na tym albumie, mogą sobie pozwolić na wiele i niewątpliwie robią to, ale z właściwym dla ikon wdziękiem i umiarem. 

Stąd taki ładunek emocjonalny tej płyty. Czy chcemy tego czy nie, wyobrażenie, że grają między innymi jazzmani tworzący fundamenty Polish Jazz, dominuje odsłuch. To taka piękna chwila, w której nagle wszystko staje się olśniewająco proste i bliskie. Nie ma zbędnych słów, labiryntów myśli…każda sekunda wybrzmiewa w naturalnym dla naszych serc rytmie. Jest galowo, jest wczesnowieczorno, jest cocktailowo, jest nobliwie, jest tak jak chcemy by było. Dzisiaj mało kto potrafi zagrać tak retroautentycznie. Ta sesja to cud pamięci przywołującej czasy, które mało kto wspomina.


Wystarczy posłuchać otwierającego ellingtonowskiego ‘Caravan’. Zwiewność, uniesienie i to wyczucie! 
Ta wersja wieje tak ognistym temperamentem, że trudno usiedzieć przy tym spokojnie w miejscu a jednocześnie zachowuje niesamowicie dystyngowany charakter. Wierzę, że taki perfekcyjny groove mogą osiągać jedynie wybitni muzycy.

Dalej jest niemniej wizytowo…’On the Sunny Side of the Street’ gra niczym soundtrack z naprawdę odległych, przedwojennych czasów i robi się naprawdę bardzo, ale to bardzo nostalgicznie. Bardzo podobnie jest także w ‘Cherokee’, który urzeka swoją niedzisiejszością, ale podaną w tak wyszukany sposób, że żadna z zagranych nut nie pokryła się patyną. To właśnie ogromny atut obu części ‘Saxesful’ - te skrawki historii jazzu zostały opowiedziane językiem teraźniejszości dzięki czemu dotrze ona do wielu.

Nawet wtedy, gdy zacznie grać nieśmiertelne ‘When I Fall in Love’ - cudowna puchowość tego utworu jest ponadczasowa a jednak, w tej wersji zyskuje ona kolejną klasę. Niespieszny, senny klimat azylu dla wszystkich, którzy zdecydowali się przestać biec. Płynne ciepło…stan umysłu zanurzonego w nieskazitelności.

Po czymś takim najlepiej obudzić się zjawiskową wersją ‘Footprints’ Wayne’a Shortera, w której znajdziecie wszystko to co najlepsze w tej genialnej kompozycji, ale, po raz kolejny, wyniesione na inny poziom. Lekkość, niemalże efemeryczność dźwięków zagranych niezwykle przestrzennie daje jakże bezcenne poczucie nieważkości. To moment prawdziwego oderwania na tej płycie. Trudno nie dać się ponieść tak zagranej muzyce.

Wieńczące ‘Ach śpij kochanie’, Henryka Warsa błogo wycisza i uświadamia nam niezliczoność sposobów zagrania tych samych dźwięków, emocji i słów…cóż za wersja! Śpiewali to Mieczysław Fogg, Eugeniusz Bodo, Adolf Dymsza a teraz ten utwór dociera do nas w takiej postaci. Aksamitny magnetyzm na koniec…byśmy nawet nie pomyśleli, że to pierwszy i jedyny raz.


‘Saxesful vol. II’ to spotkanie z muzyką, którego nie wolno przekładać. Nieważne czy to zaskoczy Was w Waszym mieście czy gdziekolwiek indziej…jeśli usłyszycie ją dobiegającą w rynku, z okna kamienicy a może innego miejsca, zatrzymajcie się, ponieważ nieczęsto te sytuacje kończą się tak wzruszająco. Trzeba powiedzieć sobie jasno: instynktownie szukamy takich dźwięków, ale rzadko kiedy znajdujemy coś tak wartościowego. Czar tej płyty pozostanie na zawsze, ale świadomość ulotności chwili, w której została nagrana wprawia w szczerą zadumę. Trudno bowiem momentami oddzielić radość obcowania od kruchości wybrzmiewającego echa. Tym bardziej, iż dobiega ono do nas sprzed prawie 100 lat. Czas płynie, zmieniają się tylko jazzowe sztafety, które przekazują nam tę porcję wyjątkowych wrażeń a skoro obecnie jedna z nich biegnie tuż obok nas, wsłuchajmy się w każdy ich krok.

poniedziałek, 6 grudnia 2021

Piotr Schmidt Quartet - Dark Forecast (2020)

Piotr Schmidt Quartet

Piotr Schmidt - trumpet
Walter Smith III - tenor saxophone (04, 05, 10)
Matthew Stevens - guitar (02, 06, 08)
Wojciech Niedziela - grand piano
Maciej Garbowski - double bass
Krzysztof Gradziuk - drums

Dark Forecast (2020)


Tekst: Jacek Sołkiewicz

Kiedy nagrywa się taki album jak 'Tribute to Stańko' to należy liczyć się z faktem, że wszyscy patrzą na...palce. Patrzą i słuchają co potrafią one zagrać po takiej odsłonie. To swoiste muzyczne 'sprawdzam' nadchodzi wraz z 'Dark Forecast' i jak dla mnie, Piotr Schmidt, razem z pozostałymi muzykami, pokazują, że presja, o ile takową odczuwali, może działać w niezwykle kreatywny sposób.

Podwójny album, pięknie wydany...lśniąca biel winyli wzmacnia doświadczenie całości. A dzieje się tu naprawdę sporo.

Słuchając tej muzyki ma się poczucie dryfowania na bliżej nieokreślonej częstotliwości. Są tu momenty kojące, są też takie, które wzmagają wiatr, ale sporo też w tym wszystkim odrealnienia, które powoduje, że czujemy się jak w obcej pamięci.

Dużo tu taśmy filmowej...i nie tylko z powodu dwóch utworów Krzysztofa Komedy. To jest po prostu tak zagrane, że kadry same pojawiają się przed oczami.Tym razem jednak, wyobraźnia jest ekranem, na którym Piotr Schmidt z Kwartetem wyświetla gotowy scenariusz...choć dla każdego inny, zaręczam.

Nastroje mieszają się tu bardzo delikatnie, ale to wystarczy by ta niezwykle podatna na impulsy dźwiękowe przestrzeń zmieniała co chwilę swoje oblicze. To ogromna zaleta tego albumu - cała opowieść ma doskonale skontrolowany rytm, dzięki któremu mamy czas na kontemplowanie piękna pojedynczych historii.

Nauka niespiesznego oddychania...po to by zanurzyć się bez oglądania za siebie.

Wyczuwam tu ogromny szacunek dla nut, dla każdego zagranego dźwięku. Niezwykła elegancja oplatająca słuchacza jest naturalnym zjawiskiem i należy się temu bezwarunkowo poddać. To cudowne uczucie gdy w powolny, bardzo metodyczny sposób, tracimy kontakt z rzeczywistością na rzecz obcowania z czymś tak dopełniającym naszą wrażliwość. Miękka, aksamitna czeluść. Nie odbija światła przez co przybiera dowolny kształt. Z takich głębin można wrócić tylko bogatszym w piękno, którego na próżno szukać na powierzchni.

Niesamowitość 'Dark Forecast' potęguje sposób w jaki muzycy funkcjonują we wszystkich kompozycjach. Muzycy absolutnie doskonali, dodam. Ani jednego dźwięku, który mógłby zakłócić narrację poszczególnych instrumentów. Taki sposób zgrania pozwala wybrzmieć każdemu dzięki czemu dociera do nas wszystko co ważne. To właśnie dlatego tak świetnie się tego słucha. 

Najnowszy album Piotra Schmidta to muzyka o tak dużej rozdzielczości, że trudno nazwać ją po prostu jazzem. Jazz to początek - im głębiej w dźwięk, tym zdecydowanie więcej płaszczyzn, na których słychać kunszt kompozytorski i horyzonty muzyczne. Niesamowita dojrzałość i zrozumienie sonicznego tętna. Dzięki temu, w trakcie odsłuchu, możemy dosłownie wybierać role w filmie, który nam się wyświetla.

Muzyka zagrana dla nas byśmy mogli grać siebie na wiele sposobów.

środa, 15 września 2021

Piotr Schmidt Quartet - Saxesful vol. II (2021)

Piotr Schmidt Quartet

Piotr Schmidt - trumpet
Wojciech Niedziela - grand piano
Maciej Garbowski - double bass
Krzysztof Gradziuk - drums

featuring:
Jan Ptaszyn Wróblewski
Zbigniew Namysłowski
Henryk Miśkiewicz
Maciej Sikała
Adam Wendt
Grzech Piotrowski

Saxesful vol. II (2021)


By Maciej Nowotny

Ta płyta, podobnie jak jej część pierwsza, okaże się niewątpliwie sukcesem. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości i to co najmniej z trzech powodów. Po pierwsze, obiektywnie rzecz biorąc jest to muzyka zagrana świetnie. Piotrowi Schmidtowi udało się namówić do współpracy jedną z najlepszych sekcji rytmicznych w tym kraju - Macieja Garbowskiego na kontrabasie i Krzysztofa Gradziuka na perkusji - których znamy z jednego z najlepszych i najdłużej grających polskich trio - RGG. Do tego dochodzi Wojtek Niedziela na fortepianie, zero komentarza, nazwisko mówi samo za siebie. To po prostu musiało dobrze zabrzmieć i brzmi, i to jak!

Po drugie, ten genialny w swojej prostocie marketingowy pomysł, aby zebrać saksofonistów o znanych nazwiskach, w wielu przypadkach muzyków otoczonych legendą, zresztą oczywiście świetnych, którzy wiele, niekiedy bardzo wiele zrobili dla polskiego jazzu, w takim czy innym momencie jego historii. Co ważne wszyscy oni aspirują w jakiejś mierze do własnego, indywidualnego dźwięku na saksofonie, a to jak wiadomo zawsze jest w jazzie najwyższą nobilitacją. 

Zatem takiej płyty nikt w Polsce, rozkochanej w benefisach, nie skrytykuje, wręcz przeciwnie. Ponieważ ta płyta jest po prostu świetna w warstwie wykonawczej, to ochom i achom nie będzie końca, i będziemy musieli uważać, żeby z nimi nie przesadzić i zachować miarę w pochwałach (niektórzy nie zachowają): tymczasem płyta ta jest bardzo dobra, ale nic ponadto.

Tylko, że jazzowy obywatel M., nie za bardzo jest zainteresowany czymś "ponadto". I tu dochodzimy do po trzecie: program płyty stanowi garść standardów, świetnie słuchaczom znanych, które słuchali setki razy, zagranych na olśniewającym poziomie, ale bez żadnych zaskoczeń. Płytę testowałem na znajomych. Podoba się po prostu wszystkim!!! Błagano mnie, aby zostawił egzemplarz do posłuchania. A kiedy wracałem to szła ona u niektórych "na okrągło". A zatem sukces!

Sukces? Mimo wszystko tak, ale przynajmniej dla mnie, nie z tych powodów, które wymieniłem powyżej. Niektóre z nich nawet mnie drażnią co jasno jak sądzę widać ze sposobu w jaki o nich opowiadam. Jest to zatem sukces z zupełnie innego powodu. Z powodu Piotra Schmidta. Śledzę jego karierę od samego poczatku. Pierwsze kroki dla mnie osobiście nie były porywające. Krytykowałem go za kurczowe trzymanie się standardów, jazzu traktowanego jak nowa muzyka klasyczna, zastygłego w przepięknej, ale skończonej formie. Nie robił sobie wiele z tej krytki, lecz szedł własną drogą. Dzisiaj jego trąbka brzmi piękniej niż kiedykolwiek. To de facto on trzyma tę płytę, on dominuje i tam, gdzie ma na to przestrzeń okazuje się najbardziej interesującym instrumentalistą ze wszystkich. Do tego objawił się jako lider potrafiący zmontować bardzo silny zespół i sformułować ideę, która przyciągnie publiczność. To olbrzymie osiągnięcie!

Zatem gratulucje. Ze szczerego serca. Ale... ale jak wyda trzecią część Saxesful, to zapowiadam, że nawet jaby się na tej płycie pojawił sam John Coltrane, nic nie powstrzyma mnie przed zaśnięciem.




poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Gniewomir Tomczyk/Project - Pieces Of My Journey (2020)

Gniewomir Tomczyk/Project

MIN t - vocals
Maciej Kądziela - saxophone
Zdzisław Kalinowski - keyboards
Gniewomir Tomczyk - drums
and others

Pieces Of My Journey

SOLITON 1038


By Adam Baruch

This is the third album by Polish Jazz drummer/composer Gniewomir Tomczyk, recorded with a core quartet including vocalist MIN t (a.k.a. Martyna Kubicz), saxophonist Maciej Kądziela and keyboardist Zdzisław Kalinowski. A long list of guests appears on selected tracks. The album presents nine original compositions, eight composed or co-composed by Tomczyk and one by Kądziela. There are also six bonus tracks which are either remixes or radio edits of the album’s tracks.

The music shows clearly the path Tomczyk has been following since the start of his career, moving gradually away from the traditional concept of Jazz into contemporary Pop. Although his music still carries some marginal Jazz accents, the emphasis is on production, contemporary sound and highly melodic contents.

Although not exactly my cup of poison, the music is professionally put together and Tomczyk knows exactly what he is doing. Make no mistake, he is quite an accomplished Jazz drummer is he wants to be, but obviously his current desire is to produce elegant and quite sophisticated Pop music, which is every iota as good as the best accomplishments in this area over the pond and anywhere else around the globe, without being disgusting and plainly primitive, as most Pop productions are these days. Large parts of this music are instrumental and there are some nice solo parts by Kądziela and the guest artists, with makes the music shift between Jazz-Pop Fusion and Smooth Jazz, with a bit of Avant-Garde touch for good measure, which awaits the listener just when he is blissfully floating towards the horizon.

As already said earlier, this is not "strictly" Jazz, but at least it does not pretend to be so. It operates within clearly defined cross-genre borders, offering its own rules and production values, which are highly effective. I really enjoy this music, here it is, I admit it! It has its time and its place and does not replace my love for Jazz or Classic Rock or anything else, but I do appreciate the effort and talent put into it and completely non-snobbishly enjoy it. And as usual I don’t give a damn what others think. Well done!

niedziela, 27 stycznia 2019

Gniewomir Tomczyk/Project Live – Quality Jazz Live (2018)

Gniewomir Tomczyk/Project Live

Gniewomir Tomczyk - drums, samples, fx
MIN t - vocal, rap, synth bass
Maciej Kądziela - saxophone
Zdzisław Kalinowski - keyboards, synth bass
Anna Furkałowska - cello
Robert Seniuta - violin, fx


Quality Jazz Live

SJ 034

By Adam Baruch

This is the second album by Polish drummer/composer Gniewomir Tomczyk, this time recorded live and presenting some of the compositions included on the debut album recorded with keyboardist Andrzej Mikulski and new original compositions by Tomczyk intended to appear on the next studio album. The album consists of seven tracks recorded live and five additional bonus tracks recorded in various locations either live or in studio. Tomczyk is accompanied by an impressive group of young Polish musicians, which includes keyboardist Zdzisław Kalinowski, cellist Anna Furkałowska, violinist Robert Seniuta, saxophonist Maciej Kądziela and others, with several people providing the rap and vocal parts.

The music is a sophisticated amalgam of Jazz roots with contemporary Pop/electronic/Avant Rock/Rap excursions, melody based but allowing plenty of space for improvisation and individual statements by the participating musicians, which works quite well and definitely explores new horizons as far as Jazz music is concerned, bringing it much closer to contemporary popular music trends, without loosing any of the intellectual and artistic quality.

The album is a very refreshing listening experience and although it is a compilation of available recordings rather than a coherent and well planed album, it still works out well and offers plenty of diverse and at times even fascinating music. For the young generation of Jazz musicians and listeners, such cross genre excursions sound completely natural. For the Jazz purist my advice is to take the stick out of their rectum and let go – this is fun music and is to be treated as such. Personally I am already waiting to hear the next album by Tomczyk, which promises to be an exciting journey.

piątek, 7 grudnia 2018

Piotr Schmidt Quartet feat. Wojciech Niedziela – Tribute To Tomasz Stańko (2018)

Piotr Schmidt Quartet feat. Wojciech Niedziela

Piotr Schmidt - trumpet
Wojciech Niedziela - piano
Maciej Garbowski - double bass
Krzysztog Gradziuk - drums

Tribute To Tomasz Stańko

SJ 038


By Adam Baruch

This is an album by Polish Jazz trumpeter / composer / bandleader / entrepreneur Piotr Schmidt, recorded in a quartet setting with pianist Wojciech Niedziela, bassist Maciej Garbowski and drummer Krzysztof Gradziuk. The album presents twelve compositions, eight of which are credited to all four members of the quartet, two were composed by Schmidt and one each were composed by Krzysztof Komeda and Bartek Pieszka.

The death of the Polish / European Jazz icon, trumpeter / composer / bandleader Tomasz Stańko, in June of 2018, marked an end of a chapter, or rather an end of an era in European Jazz. Although in recent years many of the most prominent representatives of post WWII European Jazz sadly departed, Stanko was in many respects more than most an epitome of modern European Jazz and his life and career exemplified the most important characteristics of the idiom. His relentless search of uncharted territory, complete disregard of fads and fashions, his open-mindedness and chameleonic, often extremely dramatic changes in his stylistic approach to Jazz and above all his aesthetics, with reminded uncompromising till the very end, were all also often characteristic of many other leading European Jazz Masters, who managed to create an entirely new form of the Jazz essence, completely free of the limitations and shackles enslaving the genre in the past.

Tributes are a tricky business, especially so in the case of iconic figures, which were active for decades and managed to produce not only a rich legacy of recorded music, but more importantly were constantly groundbreaking and innovative. How can a "tribute" album express a respectful and artistically coherent picture of an icon? It takes a lot of courage and determination to attempt a tribute recording, which will be meaningful and offer some intrinsic value beyond being just a reflection of the light of a Giant, with the possibility of failure always lurking in the background.

Considering the fact that Stanko's legacy was to a large extent involved with Avant-garde, Improvised Music and Free Jazz, whereas Schmidt consistently dedicates his career to more mainstream manifestations of the Jazz idiom, always emphasizing melody, harmony, ambience and lyricism, the first reaction to the idea of Schmidt recording a Stańko tribute might be that of disbelief and surprise. But Schmidt already proved to be a mastermind of invention in the past and this time he has surely outdone himself, by finding an ingredient of Stańko's legacy that fits like a glove to his own modus operandi. As a result Schmidt, rather than creating a "general" tribute to Stańko, decided to put the spotlight on the gentler side of the Stańko's heritage – Stańko the charmer, the balladeer, the weaver of heartbreakingly beautiful melodies, in short Stańko the Gentle Giant.

The resulting concept presents an album full of beautiful, melodic, lyrical Jazz, which strongly resembles that gentle side of Stanko that we all love, but at the same time is completely original as far as the music itself is concerned. The atmosphere and ambience of the album are wonderfully coherent and the music flows serenely penetrating directly the very soul of the listener. The decision of not using and specific tunes composed by Stańko, but creating instead music that "might have been composed" by him is of course brilliant in every respect.

The quartet performing the music is ideal for the task. Garbowski and Gradziuk played with Stańko in the recent years and know his music intimately, and their position as one of the leading Polish Jazz rhythm sections is fully justified. They add the ingredients of space and freedom to the quartet's playing, which is exactly what this music needs to make it completely unwavering and related to Stańko's musical spirit. Niedziela is beautifully romantic and expressive, with each and every note he plays being exactly what is needed to make the overall sound perfect. Schmidt plays delightfully as well, rather sparingly and delicately, again exactly right for what this music needs. At times, with the eyes closed, his trumpet sounds exactly like Stanko's, but obviously Schmidt is not trying to imitate Stańko's playing but, as the entire album does, reproduce the very Stańkoish ambience and spirituality.

Overall this is a wonderfully executed and cleverly planned piece of music, which achieves the ambitious goal assigned to it in full. It is also a textbook example of what "tribute" albums should sound like, as well as a wonderful example of a bridge over a chasm of the infamous generation gap, which enables a smooth transition of the heritage from one generation to another. Polish Jazz at its best!

niedziela, 2 września 2018

Piotr Schmidt Quartet - Saxesful (2018)

Piotr Schmidt Quartet

Piotr Schmidt - trumpet
Jan Ptaszyn Wróblewski - saxophone
Zbigniew Namysłowski - saxophone
Henryk Miśkiewicz - saxophone
Piotr Baron - saxophone
Maciej Sikała - saxophone
Adam Wendt - saxophone
Grzech Piotrowski - saxophone

Wojciech Niedziela - piano
Maciej Garbowski - double bass
Krzysztof Gradziuk - drums

Saxesful

SJ 032

By Jędrzej Janicki

Dziesiąta autorska płyta w dziesiątą rocznicę muzycznej aktywności to doskonały powód do świętowania. Z podobnego założenia wychodzi trębacz Piotr Schmidt, którego album "Saxesful" jest swego rodzaju ukoronowaniem dotychczasowej kariery. Schmidt znany jest głównie jako znakomity trębacz, natomiast jego niespełnioną miłością pozostaje saksofon. Nic więc dziwnego, ze do swojego ostatniego projektu zaprosił absolutną czołówkę polskich saksofonistów. Efektem pracy tak zacnego grona jest naprawdę udany album.

Owe sławy polskiego saksofonu jazzowego, które wzięły udział w nagraniu płyty, to Henryk Miśkiewicz, Jan Ptaszyn Wróblewski, Zbigniew Namysłowski, Maciej Sikała, Piotr Baron, Grzech Piotrowski i Adam Wendt. Trudno wyobrazić sobie jakikolwiek podręcznik do historii polskiego jazzu, w którym te nazwiska nie byłyby wymienione, co podkreśla tylko jak dużym szacunkiem i uznaniem darzony jest Schmidt w muzycznym środowisku. Sukcesu tak dużego przedsięwzięcia nie byłoby jednak bez trzech muzyków, którzy uzupełniają skład "podstawowego" kwartetu Schmidta. Trojkę tę stanowi pianista Wojciech Niedziela (wieloletni muzyczny kompan Schmidta – panowie stworzyli wspólnie chociażby kameralną płytę "Dark Morning") oraz kontrabasista Maciej Garbowski i perkusista Krzysztof Gradziuk, czyli fundamenty genialnego tria RGG.

Całe "Saxesful" zdominowane jest przez eleganckie interpretacje klasycznych utworów muzyki jazzowej, mieszczące się raczej w jej głównym, mainstreamowym nurcie. Rzecz jasna, nie jest to zarzut, wszak nie każda płyta musi być rewolucyjnym eksperymentem. To wyważone granie, w którym bardzo dużo przestrzeni otrzymują zaproszeni goście. Fantastycznie wypada nestor polskiej muzyki Jan Ptaszyn Wróblewski w utworze "You Don’t Know What Love Is", jazzowym standardzie, po którego bardzo chętnie sięgają muzycy różnych stylistyk (przypomina się od razu świetna wersja Lee Konitza z Joe Hendersonem). Ptaszyn w niczym jednak nie ustępuje swoim amerykańskim kolegom po fachu i z właściwym sobie urokiem tworzy przepiękną balladę o bardzo romantycznym i melancholijnym nastroju. Świetnie brzmi również bluesowa wręcz melodyjność utworu "Blue Monk" genialnego Theloniousa Monka. Odrobina chropowatości w partiach Piotra Schmidta, a zwłaszcza Adama Wendta, przenosi nas w zupełnie inną rzeczywistość, z której bardzo trudno się później wyrwać i wrócić do tak zwanej „normalności”.

"Saxesful" to płyta, którą traktować należy raczej jako hołd złożony wybitnym polskim saksofonistom i jazzowi samemu w sobie. Jako nagranie niosące radość z samego obcowania z muzyką sprawdza się naprawdę doskonale. Panteon gwiazd zgromadzony przez Schmidta zapewnia różnorodność stylistyczną i pokazuje przeróżne oblicza saksofonu. Właśnie dzięki tej różnorodności "Saxesful" (choć jest albumem długim) nie nuży nawet w najdrobniejszym fragmencie. Godnym najgłośniejszych oklasków jest, że pomimo tylu zaproszonych osobistości, kwartetowi Schmidta udaje się wypracować własne rozpoznawalne brzmienie. To nie jest płyta-ciekawostka, lecz kawałek historii jazzu i naprawdę świetnego grania. Doprawdy, przepiękne te urodziny, które urządził sobie Piotr Schmidt.

piątek, 17 sierpnia 2018

Piotr Schmidt Quartet - Saxesful - premiera nowej płyty 01.09.2018


1 września wielbiciele jazzu oraz muzyki improwizowanej staną się uczestnikami wyjątkowego wydarzenia. Tego dnia odbędzie się premiera płyty Piotr Schmidt Quartet"Saxesful", z plejadą najbardziej znanych saksofonistów polskiego jazzu, której towarzyszyć będzie seria koncertów w największych salach koncertowych w całej Polsce. Będzie to 10-ta autorska płyta trębacza przypadająca w 10-tą rocznicę jego działalności artystycznej. 

Jeden z najlepszych trębaczy polskiego jazzu, Piotr Schmidt, zaprosił do swojego kwartetu pianistę Wojciecha Niedzielę, znanego choćby z wieloletniej współpracy z Janem Ptaszynem Wróblewskim. Schmidt współpracuje z nim regularnie od 3 lat oraz nagrał i wydał dokładnie rok temu płytę "Dark Morning". Do sekcji rytmicznej trębacz tym razem zaprosił Macieja Garbowskiego oraz Krzysztofa Gradziuka, znanych z tria RGG.

Jako goście specjalni na płycie wystąpili jedni z najwybitniejszych i najbardziej znanych polskich saksofonistów jazzowych, a wśród nich: Jan Ptaszyn Wróblewski, Zbigniew Namysłowski, Henryk Miśkiewicz, Grzech Piotrowski, Maciej Sikała, Piotr Baron oraz Adam Wendt. Mistrzowie towarzyszyć będą zespołowi Piotr Schmidt Quartet także na trasie koncertowej, która zagości w wielu filharmoniach w Polsce! 

Po premierze 1 września szykuje się także trasa koncertowa. Będą to m.in. Filharmonia Śląska, Podkarpacka, Bałtycka, Częstochowska, Dolnośląska, a także duża sala wrocławskiego Impartu. Repertuar zespołu to hity muzyki jazzowej: znane standardy we własnych aranżacjach plus kilka niespodzianek. Jest to 32 płyta wydawnictwa SJ Records.


Piotr Schmidt, urodzony w 1985 roku trębacz jazzowy, producent muzyczny, wydawca, lider zespołów, wykładowca na AM w Katowicach oraz na Instytucie Jazzu w PWSZ w Nysie. Absolwent Akademii Muzycznej w Katowicach, na której w czerwcu 2016 roku uzyskał tytuł doktora w dziedzinie sztuk muzycznych. Piotr Schmidt jest stypendystą University of Louisville, Kentucky, USA 2006, ponadto w okresie debiutanckim w latach 2006 - 2010 zdobył wiele indywidualnych nagród i Grand Prix na najbardziej prestiżowych konkursach jazzowych organizowanych w Polsce i w Europie.

Piotr Schmidt ma na swoim koncie dziewięć wydanych, autorskich płyt w tym trzy z zespołem Piotr Schmidt Electric Group (Schmidt Electric). Od siedmiu lat w czołówce ankiety Jazz Top magazynu Jazz Forum jako jeden z najlepszych trębaczy polskiego jazzu. Współpracował m.in. z takimi muzykami jak: Walter Smith III, Alex Hutchings, Ernesto Simpson, Grzegorz Nagórski, Dante Luciani, Zbigniew Namysłowski, Jan Ptaszyn Wróblewski, Maciej Sikała, Piotr Baron, Wiesław Pieregorólka, Grzech Piotrowski, Adam Wendt, Wojciech Karolak, Wojciech Myrczek, Apostolis Anthimos, Marek Napiórkowski, Dominik Wania, Paweł Kaczmarczyk, Paweł Tomaszewski, Kazimierz Jonkisz, czy Michał Barański. Także z artystami popularnej estrady: Krystyna Prońko, Ewa Bem, Kuba Badach, Ten Typ Mes (Piotr Szmidt) i Miuosh. Piotr Schmidt jest również właścicielem wydawnictwa SJRecords, które w ciągu siedmiu lat istnienia wydało 31 płyt.

środa, 13 czerwca 2018

Piotr Schmidt w World Orchestra Studio !!!


15 czerwca o godzinie 19.00 odbędzie się wyjątkowy koncert w wyjątkowym miejscu. World Orchestra Studio i Grzech Piotrowski zapraszają na koncert solowy trębacza Piotra Schmidta. Dostępne jest tylko 15 miejsc. Bilety w cenie 100 zł wymagają wcześniejszej rezerwacji.

Wszyscy uczestnicy koncertu na miejscu dostaną specjalne słuchawki, poprzez które będą świadkami improwizowanej twórczości artysty. Niezwykły klimat koncert ten zawdzięczać będzie krystalicznemu brzmieniu wydobywającemu się ze słuchawek w World Orchestra Studio Grzecha Piotrowskiego, przerabianemu dzięki elektronice wykorzystywanej przez artystę na różne sposoby w trakcie aktu tworzenia.

Piotr Schmidt - urodzony w 1985 roku trębacz jazzowy, producent muzyczny, wydawca, lider zespołów, wykładowca w AM w Katowicach oraz w Instytucie Jazzu w PWSZ w Nysie. Absolwent Akademii Muzycznej w Katowicach, w której w czerwcu 2016 roku uzyskał tytuł doktora w dziedzinie sztuk muzycznych. Został wyróżniony Nagrodą Prezydenta Miasta Gliwice w dziedzinie Twórczości Artystycznej, upowszechniania i ochrony kultury (2012) oraz nagrodą Okolicznościową Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2013). Piotr Schmidt jest stypendystą University of Louisville, Kentucky, USA 2006, ponadto w okresie debiutanckim w latach 2006 – 2010 zdobył wiele indywidualnych nagród. 

Piotr Schmidt ma na swoim koncie dziewięć wydanych, autorskich płyt, w tym trzy z zespołem Piotr Schmidt Electric Group (Schmidt Electric). Od sześciu lat notowany jest w pierwszej czwórce jako "najlepszy trębacz jazzowy roku" w ankiecie Jazz Top magazynu Jazz Forum. W 2015 roku był trzeci w tej kategorii. Współpracował m.in. z takimi muzykami jak: Walter Smith III, Alex Hutchings, Ernesto Simpson, Grzegorz Nagórski, Dante Luciani, Maciej Sikała, Piotr Baron, Wiesław Pieregorólka, Grzech Piotrowski, Wojciech Karolak, Wojciech Myrczek, Apostolis Anthimos, Marek Napiórkowski, Dominik Wania, Paweł Kaczmarczyk, Paweł Tomaszewski, Kazimierz Jonkisz, czy Michał Barański. Także z artystami popularnej estrady: Krystyna Prońko, Ewa Bem, Kuba Badach, Ten Typ Mes (Piotr Szmidt) i Miuosh. Schmidt jest również właścicielem wydawnictwa SJ Records, które w ciągu sześciu lat istnienia wydało 29 płyt.

piątek, 18 maja 2018

Piotr Schmidt/Wojciech Niedziela – Dark Morning (2017)

Piotr Schmidt/Wojciech Niedziela

Piotr Schmidt - trumpet
Wojciech Niedziela - piano

Dark Morning

SJ 024




By Adam Baruch

This is the debut album by the Polish Jazz duo comprising of trumpeter/composer Piotr Schmidt and pianist/composer Wojciech Niedziela. The album presents twelve original compositions, nine by Niedziela, two by Schmidt and one co-composed by them both.

Separated by a generation gap (Schmidt born 1985 and Niedziela born 1961), they share not only their Silesian roots, but first and foremost their deep love of Jazz music. This quite unexpected duo brings Schmidt back to his Jazz roots, which he partially abandoned lately in favor of more electric endeavors, but proves that he is definitely able to play almost completely traditionally.

The music is deeply rooted in the Polish Jazz idiom, with melancholic and lyrical themes, delicately and subtly performed in perfect harmony and concord by these two superb musicians. They manage to create a full musical experience, which perfectly holds water, emphasizing the beauty and sincerity of the musical contents.

The age and stylistic differences out the window, they simply perform as one symbiotic entity, complementing each other wonderfully. Schmidt's acoustic trumpet sound is refreshing and he wisely does not avoid committing small "imperfections", which add a charm to the proceedings and testify as to its spontaneity and authenticity. Niedziela, in charge of the harmonic background and musical flow, is beautifully minimalistic and avoids being overbearing. The music is perfectly balanced between the two instruments and is a pure pleasure to listen to from start to finish.

Overall this is a quiet, contemplative album, which in spite of its apparent minimalism is full of wonderful music, which is performed with elegance and deeply aesthetic devotion. For lovers of melodic mainstream Jazz, which is able to make the listener think out of the box, this album is an absolute must. Lush, velvety and sensuous, this is a small gem of an album, which happens only once in a blue moon. Wholeheartedly recommended!

niedziela, 8 października 2017

Gniewomir Tomczyk – Event Horizon (2017)

Gniewomir Tomczyk

Andrzej Mikulski - keyboards, bass
Gniewomir Tomczyk - drums, samples
Piotr Schmidt - trumpet
Kuba Więcek - alto saxophone
Maciej Kociński - soprano saxophone
Marek Kądziela - guitar
Krzysia Górniak - guitar
Aga Derlak - flute
Zdzisław Kalinowski - keyboards
Mateusz Smoczyński - strings
and others

Event Horizon

SJ 017

By Adam Baruch

This is the debut album by Polish duo Event Horizon, which comprises of drummer Gniewomir Tomczyk and keyboardist/bassist Andrzej Mikulski. A plethora of guest musicians, some form the echelons of the young Polish Jazz circles and others from different areas, add their contributions, including Piotr Schmidt, Aga Derlak, Krzysia Górniak, Mateusz Smoczyński, Kuba Więcek, Marek Kądziela and many others. The album presents ten original compositions (one repeated twice), recorded over a period of several years, five of which were co-composed and arranged by Tomczyk and Mikulski, others composed either individually by one of the duo members or co-composed with others, improvised or being arrangements of Classical themes, in short a very diverse collection of ideas. Three of the pieces feature texts/lyrics in English.

The music is strongly melody based and rooted in Jazz, but emphasizes production and sound at least as much as improvisation, creating wonderful contemporary vistas, which feel completely cross-genre and can be liked by a very wide spectrum of listeners, predominantly belonging to the younger generation. The music is intelligent and wonderfully coherent, offering a superb selection of melodies and harmonies, which often are absent in the so called "serious Jazz" recordings. Although this music can be categorized as Smooth Jazz for lack of a better definition, based on the "cool" and seemingly "smooth" approach, it is full of excellent musicianship and masterly music production.

Overall this is a classic example of "don't judge a book by its cover" (here both metaphorically and directly, as the album's cover art is rather bleak, completely uncharacteristic of its contents). What might be considered as a youthful experiment turns out to be a solid piece of excellent music, which stands its own ground, regardless what the Jazz purists might say. In many respects this album represents what the new generation of Jazz players feels about Jazz, respecting the tradition but reaching out to electronics, new sounds and original approach, which attempts to discover new ground, which after all is the most important aspect of music making. This is definitely one of the most interesting releases so far in 2017, as far as I am concerned. Well done Wonder Kids!

wtorek, 26 września 2017

Schmidt Electric – Live (2017)

Schmidt Electric

Piotr Schmidt - trumpet, effects
Alex Hutchings - guitar, effects
Tomasz Bura - piano, synth
Mr Krime - scratching, electronics
Joanna Szymala - electronics
Bartek Pieszka - vibes
Michał Kapczuk - bass, moog
Sebastain Kuchczyński - drums


Live

SJ 020

By Adam Baruch

This is the third album by the Schmidt Electric ensemble, led by trumpeter Piotr Schmidt and also including keyboardist Tomasz Bura, bassist Michał Kapczuk, drummer Sebastian Kuchczyński and British guitarist Alex Hutchings. The core quintet was expanded for this live recording by DJ Wojciech Długosz (a.k.a. Mr. Krime), electronics wizard Joanna Szymala and vibraphonist Bartek Pieszka. The ensemble performs six original compositions, four composed by Schmidt and two by Bura, a short solo trumpet intro by Schmidt and another intro by Szymala, altogether eight tracks. Yours truly was present during the live recording in Katowice, one of the two venues where these live recordings were captured, and therefore a part of my soul is also captured on this album, like every other person who was ever present in the audience during a live recording.

The music is a natural extension to what the released earlier studio debut album offered, i.e. an excellent melodic version of modern Fusion, which flows smoothly from one tune to another, but preserves class and elegance and above all is great fun to listen to. The live ambience allows the musicians to take extended solo parts and show their chops, which they all do to the max. The music is diverse and offers many moods, which of course contributes significantly to the fact that the album keeps the listener on his toes for the entire duration.

It is great to see Schmidt to finally settling down within a domain, which suits him the best in my opinion. This music allows him to express his superb compositional talents and lead a highly professional ensemble, which can make him proud as a leader. His trumpet playing also reaches a refined stage of expressiveness and eloquence, especially effective on the slow tempo ballads, which are absolute goose bumps generators.

The use of turntablism and electronics adds an up to date flavor to the music, without overshadowing the main melodic, harmonic and rhythmic coherence and the strong Jazzy groove. Schmidt manages to create music which can be enjoyed by a wide age range of listeners, which of course is commendable. Overall a great contemporary Fusion album, full of great melodies, fine arrangements, excellent performances and above all great fun! Wholeheartedly recommended!

poniedziałek, 4 września 2017

Piotr Schmidt/Wojciech Niedziela - Dark Morning (2017)

Piotr Schmidt/Wojciech Niedziela

Piotr Schmidt - trumpet
Wojciech Niedziela - piano

Dark Morning

SJ RECORDS 024 2017




By Krzysztof Komorek

Zawsze z entuzjazmem sięgam po tego rodzaju nagrania: duetowe spotkania uznanych wykonawców. I chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się przy tych okazjach żadne rozczarowanie. Owszem, często narzekałem, że brakuje takich wydawnictw w naszym kraju, dlatego już sama zapowiedź pojawienia się "Dark Morning" była dla mnie ekscytującą wiadomością. Prawie godzinne spotkanie z Piotrem Schmidtem i Wojciechem Niedzielą także nie sprawiło mi zawodu. Co więcej: poziom zadowolenia z obcowania z muzyką obu Panów wzrastał z każdym kolejnym przesłuchaniem płyty. 

Tuzin nagrań to w większości kompozycje Wojciecha Niedzieli, uzupełnione dwoma napisanymi wspólnie i dwoma autorstwa Piotr Schmidta. Znajdziemy tu utwory znane z innych albumów obydwu artystów – wydanego w tym roku "Live" grupy Schmidt Electric czy wcześniejszych autorskich wydawnictw Wojciecha Niedzieli "To Kiss The Ivories" i "Domingo’s Tunes". 

Płyta utrzymana jest w klimacie raczej spokojnym, choć muzycy potrafią zaskoczyć nieco szybszymi czy nawet ostrzejszymi fragmentami. Takimi wyjątkami są kierujący myśli słuchacza ku nowoorleańskim korzeniom jazzu "Sanostol", kapitalnie korespondujący z nim, żartobliwy krótki ragtime "Fragtime" zagrany solo przez pianistę, czy znakomity "Przestwór", gdzie konwersacja Schmidta i Niedzieli obiera wielce ciekawy kurs w stronę muzyki improwizowanej. Poza tym zwracają uwagę melodyjne "To Kiss The Ivories" i "Paderewa Waltz" - oba w typie klasycznych jazzowych standardów - a ukontentowanie podkreśla delikatna końcówka w postaci nastrojowych "Long Days Lonely Nights" (dwa krótkie intra do tego utwory wplecione są pomiędzy wcześniejsze nagrania) i "Cassimir". 

Jakże przyjemnie słucha się "Dark Morning". Nie należy się sugerować mrocznym tytułem, bo – przynajmniej w moim odczuciu – album nie jest absolutnie ponury. Poranki, ale i inne chwile w ciągu dnia, spędzone z muzyką Piotr Schmidta i Wojciecha Niedzieli zaliczyć będzie można bez wątpienia do udanych. Co sprawdziłem osobiście i o czym z przyjemnością zaświadczam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...