wtorek, 15 czerwca 2021

Zaległości...

 Jak chcecie w sobie zabić pasję do dziergania to zacznijcie dziergać za pieniądze... U mnie to działa na pasję jak brom na nie powiem co.

Remont w części najbardziej męczącej się już skończył. Teraz czekamy na izolację poddasza i zrobienie dwóch dodatkowych pokoi. Ceny materiałów budowlanych oszalały! Zresztą w tym roku mało co nie oszalało więc co się dziwić budowlance. W każdym razie w Kju można by było już zamieszkać na stałe gdyby się uprzeć. My jednak pozostaniemy na wyjazdach weekendowych, a w Kju mieszkają moi rodzice. Logistycznie odległość od pracy byłaby zbyt męcząca więc dozór w Kju jest, a i my na weekendy wbijamy, a to trawę pokosić, a to znów przynieść, wynieść, pozamiatać ;) No i zaopiekować się, było nie było, wiekowymi ludźmi. Choć tak naprawdę nauczyłam się zbyt wielu rzeczy nie planować i zbytnio nie zarzekać, bo demencja już niestety puka do drzwi bardzo ochoczo i różnie to może jeszcze być. Myślę o tym z prawdziwą obawą... Już zdarza się im czasem tworzyć takie opowieści, że skóra cierpnie... Cóż, jednak będę twierdzić, że starość Panu Bogu nie wyszła, choć zdeklarowani "coponiektórzy" będą pewnie polemizować, że z Bogiem się nie dyskutuje i decyzji Boga się nie podważa. Owszem ale swoje zdanie trzeba mieć- moje jest właśnie takie.

No ale nie samym remontem i lockdownem żyje człowiek ;) Choć do pracy pomykam już na cały zegar od środka trzeciej fali. Ogólnie czuję się jednak jakaś taka...zniechęcona. Do wszystkiego, nie tylko do dziergania. Gdzieś jakiś "niechcemiś" u mnie zamieszkał... Dziergać nie, czytać nie, gotować nie, sprzątać też najchętniej nie... 

Chodziłabym. Najchętniej na olbrzymie dystanse. Tak pójść w długą i nawet się nie obejrzeć. Przed siebie. W lockdownach przybrałam 7 kilo!!! Ważę tyle ile w dniu porodu... dramat!!! Ale to nie tylko nadwaga mną kieruje. Ot po prostu pojechać, ściskając w ręku kamyk zielony. Objechać świat dookoła i wrócić. Tylko poważnie się zastanawiam czy chciałabym wrócić do swojego życia... Tak...ona też puka do moich drzwi...pani na "D"... I dlatego chyba muszę ją wychodzić...

Póki co jadę z moim synem do Piwnicznej od 12 lipca na tydzień. Zabierają mnie koleżanki. Będziemy "wychadzać", a co z tych "wychodzeń" wyjdzie? Może wyjście z paru bardzo ciężkich sytuacji... Może wychodzę wreszcie pewną decyzję? Kto wie ile osób tak naprawdę zamieszka kiedyś w Kju...Osiągnęłam już w życiu taki etap zamętu, że uratować mnie może tylko śmierć własna ;) Ale nic z tych rzeczy. Jeszcze pożyję...

No ale wróćmy do "adremu", wszak to blog robótkowy, a nie miejsce na narzekania ;)

Wydziergałam na zamówienie pewnego pięciolatka :) Baktus, podobny jak kiedyś dla Syna:




Oraz drugi na zamówienie pani z przedszkola ;) Czyli pani przedszkolanki :)



I obie zusamen do kupy aby unaocznić skalę wielkości



Nie pomierzyłam ich, bo rozeszły się chwilę po tych fotografiach, wręcz fotografowane były przy odbierających.

Jeszcze tylko oddam książkę do druku i w drogę. Aby zapomnieć o wszystkim, a w szczególności o niej. Bo chyba ona ma wielki wpływ na moje samopoczucie... Spisywałam wspomnienia zesłańców z Kazachstanu i Kołymy. Dramat i ludzkie tragedie towarzyszyły mi przez ostatnie lata non stop.... Odchorować muszę...


5 komentarzy:

  1. Jaka to ulga, kiedy choćby fragment remontu się skończy, prawda? Wiem coś o tym, bo akurat jestem na finiszu szykowania aneksu kuchennego w moim "pensjonacie". Ceny materiałów budowlanych/meblowych- chyba są z kosmosu, doskonale Cię rozumiem. I ja marzę o Bardzo Długim Spacerze, paradoksalnie mieszkam blisko morza, a wyjść nie ma kiedy, albo sił brakuje. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj wielka!Zazdroszczę mieszkania nad morzem :) Ja co prawda mieszkam prawie w górach ale jakoś nigdy nie darzyłam ich szczególnym sentymentem. Wolę bez ;)
      Czy będziesz wynajmowała pokoje w tym swoim pensjonacie?

      Usuń
    2. Tak, ale "pensjonat" to tylko taka nazwa:). Mam uszykowane pokoje z łazienkami pod wynajem latem. Wiesz, dom musi na siebie zarobić. Podatki, remonty, media- ceny szybują, a emeryturzyna jakby w miejscu stała:). Jakbyś chciała spojrzeć, to "Willa Ela" w Ustroniu Morskim. 8 minut do plaży spacerkiem:), obrzeża wsi, powiedziałabym nawet : "zadupie"....

      Usuń
  2. Nie mam czasu na odpoczynek póki co i to się nie zmieni. Ale druty pod wieczór łapię i chociaż jeden rząd staram się zrobić. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak spacery są dobre na wszystko, a szczególnie na myślenie i podejmowanie decyzji. Powodzenia i spokojności ducha :)

    OdpowiedzUsuń

Miło jest czytać Wasze komentarze