Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Work in progress ;). Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Work in progress ;). Pokaż wszystkie posty

środa, 16 września 2020

Zmiany.

Podobno największe rewolucje zaczynają się od pierwszej decyzji, potem już jakoś leci.

Dorosłam do zmian.

Dojrzewam do rewolucji.

Moje dotychczasowe życie to pasmo jakichś tam sukcesów zakończonych najczęściej spektakularnym upadkiem. Dla jednych kobieta sukcesu, dla innych przykład jak się nie powinno. Z jednej strony przykład kobiety spełnionej,  z drugiej..."kobieto, a cóżeś ty najlepszego zrobiła". Zawieszona pomiędzy "pomagaj, bo tak trzeba", a zwykłym "znowu cie wy...li".

Problem leży zazwyczaj w tym, którzy ludzie stoją po której stronie. Jeżeli bliscy wspierają, a wrogowie krytykują- jesteś w raju. Nie zawsze tak jest. Można nawet powiedzieć, że zwykle jest inaczej.

Brak akceptacji można w bardzo łatwy sposób przykryć nowym zakupem. Ot, chandra, mała melancholia idziesz do sklepu, ciuch, pierdółka i humor lepszy. Jedna rzecz jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Druga, piąta, dziesiąta, pięćsetna...gdzieś mija się magiczną granicę dobrego smaku.

Ta narodowa kwarantanna to nie był do końca taki głupi pomysł i nie chodzi mi o wirusa, czy jest czy go nie ma. Historia to oceni. NAM został podarowany czas, żeby się zatrzymać i przyjrzeć się swojemu życiu nieco z boku, choć ze środka. Z epicentrum centrum. Ze środka strachu swojego serca. Skatalogować obawy. Zweryfikować marzenia. Chłodno ocenić fakty.

Daj Boże (dla wierzących) jeśli konstatacja wyszła in plus. NIEDEJBUK (dla pesymistów) jeśli inaczej.

Z obserwacji wynikło mi, że ludzie po kwarantannie zaczęli się zachowywać bardziej radykalnie. Nie chodzi o poglądy (choć w tym też). Nagle wszyscy zapragnęli wyjechać nad polskie morze! Potem w góry! Stwierdzając, że wszędzie jest ścisk, rzucili wszystko by pojechać w Bieszczady!W efekcie wszędzie dzikie tłumy.

Wiem jakie były motywacje takiego stanu rzeczy. Ludzie pochłonięci przez kierat dom-praca-dom, nagle stwierdzili, że kurcze! Przez tyle lat tylko się dorabialiśmy i dorabialiśmy, powiększając majątek, a kiedyśmy ostatnio gdzieś pojechali? W podstawówce! A może na studiach? A tu sześćdziesiątka na karku. Zanim umrę chciałbym/chciałabym jeszcze...

Jedni jak tylko pozwoliły władze państwowe pobiegli złożyć papiery rozwodowe. Inni, dawno samotni, zapragnęli zmienić ten smutny stan rzeczy. Nie nam oceniać- nie my ich życiem żyjemy.

Ja nie należałam do ww grup. Jako karna osoba najpierw grzecznie spędzałam czas w domu, nie wychodząc bez potrzeby. Potem wyjść musiałam. Potem przyszły wakacje i sama nie wiedziałam co z tym fantem zrobić. Jak to w takich sytuacjach bywa gros tytanicznej pracy odwaliła psychika. Blokowana za dnia wystrzeliła gejzerem w nocy. W snach...

Sny doprowadzą mnie kiedyś do rewolucji. Póki co pora skupić się na zmianach. 

Obrosłam rzeczami. Wiem czym to było podyktowane, podświadomość mi podpowiedziała. Jak zwykle miała rację więc bez dyskusji wzięłam się za wyrzucanie, darowanie, dzielenie się. Trzecia bogata zbiórka wielkich gabarytów przed nami. Kosze PCK, czy innych firm, w które nie wnikam, połykają zawartość szaf na wypadek, że może kiedyś schudnę. Sprzęty kuchenne schodzą na pniu. Dziś np pozbyłam się odkurzacza ;) Kiedyś ekspresu do kawy. Radio poszło w prezencie dla starszej cioci. Z ręczników ucieszyło się schronisko dla bezdomnych zwierząt. Książki ubogacają biblioteki i półki bookcrossingu.

Kiedyś, parę lat temu kupiłam sobie książkę "Magia sprzątania" Marie Kondo. O raaaany! To było odkrycie i mega power! Ale nie było czasu. Potem była kwarantanna, był czas ale był strach. A potem przyszła radykalizacja. Kurczę! Przez tyle lat dawałam sobie różne rzeczy wmawiać wierząc jak bardzo wielkim prochem marnym jestem. Zapychałam podświadomość radością z rzeczy materialnych aż w końcu zauważyłam, że one mnie duszą. Pora otworzyć okno i wpuścić świeże powietrze. 

Zapragnęłam minimalizmu.

Kapsułkowej szafy. Dobrej kawy. Remontu.

Nieco mnie pochłonęło to fakt. I jeszcze mi trochę zejdzie choć jestem prawie na finiszu.

Wyrzucam, daruję, dzielę się.

I remontuję Chatę w Kju.



Pierwszych rzeczy pozbywać się było trudno. Teraz z każdą następną czuję radość w sercu. Marie miała rację. Anna Mularczyk-Meyer też. Namiętnie słucham Jej vlogów

Tylko nic nie dziergam...

Dajcie mi trochę czasu...

piątek, 2 października 2015

Morski wianek cz. 2

I póki co pewnie ostatnia. Haft wędruje do szuflady... Okrutnie mnie męczy.



Mam ochotę na jakiś jesienny wzorek.

A na koniec zabawa ;) Wytęż wzrok i... znajdź kota :)


Taką mamy ostatnio zabawę :) Potem chodzi w tym chodniku po całym domu :) Mruczy i syczy jak prawdziwy tygrys...

Życie bez zwierząt jest nudne i puste!

niedziela, 23 sierpnia 2015

Morski wianek cz. 1

A jednak!


Świetnie zajmuje umysł, który nie powinien zbytnio rozwodzić się nad otaczająca rzeczywistością.


Remont jest radością, bo niesie zmiany, a ja uwielbiam zmiany :)


A na balkonie, niczego nie podejrzewając, kwitną sobie ocalone bugenvilki :)


Rosną oliwki i liście laurowe...




A to te z wyprzedaży za złotówkę. Nieco mniejsze i mniej kwitną, ale jakby ktoś nie wiedział to trudno zauważyć różnice w wielkości. Zasadniczo w obu doniczkach zanotowałam 100% przyrostu.


Uwielbiam te kwiatki w kwiatkach! Są przepiękne...


Dziś na Domo+ oglądałam program, w którym urządzano balkon taki "wielki" jak mój. Żywo byłam zainteresowana co tez takiego wymyślą, bo mnie nic do głowy nie przychodziło do tej pory. No... całkiem, całkiem im to wyszło. Mam inspirację, ale to już na przyszły rok :)

poniedziałek, 23 marca 2015

Zimy ostatnie podrygi

Troszkę mnie ostatnio goniło po kraju. Piękny on ci jest...
Można podróżować na krańce świata ale to tu, w naszej Polszcze jest najpiękniej :)


Czyż nie?


Nigdy jakoś nie pałałam miłością do gór. Gdybym miała wybierać wybrałabym morze.


Przed wyjazdem sprawdziłam prognozy... zmięłam parę przykrych słów na cześć śniegu...


Kościelisko przywitało mnie przepękna pogodą i takim oto widokiem z okna:


Nie jestem z kamienia. Padłam na twarz i oddałam cześć Stwórcy :)
Było pięknie!

Połaziliśmy nieco. Była Śmiechówka, Gubałówka, Dolina Strążyska, Muzeum Tatrzańskie, Muzeum Przyrodnicze, Dom do góry nogami (koszmar!)
i Muzeum Kornela Makuszyńskiego.
Zaćmienie Słońca oglądałam z Kuźnic i Kasprowego! Ja, cykor jakich mało, dałam radę ;) Tam naprawdę czuje się potęgę przyrody i własną małość...

Potem popaćkałam po szkle:


No i podziegałam ofkors nieco:


I jak tu nie kochać życia?

Niedasię, pszePaństwa. Niedasię...

piątek, 31 października 2014

Dyniowo

Świat oszalał i pędzi na oślep. Kolejny miesiąc minął jak z bicza trzasł.
Październik jest dla mnie zawsze miesiącem zbierania bibliotekarskich plonow ;) Tak górnolotnie oceniam fakt, że w październiku (zazwyczaj)
są w Krakowie Targi Książki- a to takie Boże Narodzenie każdego bibliotekarza ;) ;) ;) Ponieważ zdarzało mi się pracować w życiu w różnych miejscach a każda z nich była nierozerwalnie związana z książkami -
to w czasie Targów odbywam spotkania, spotkania i jeszcze raz spotkania. Targi to święty czas i cała moja rodzina wie, że próżno zlecać mi jakiekolwiek zadania ;) Po takich Targach bywa, że jeszcze przez jakiś czas chodzę na ksiązkowo-towarzyskim haju i kontakt również jest utrudniony ;)

Ale, ale! Dziergało się ;) I to w miejscach publicznych ;)
Niejednokrotnie wzbudzając zainteresowanie osób postronnych...


Nie obchodzę Halloween niemniej mam wielką słabość do dekoracji z dyni. Uwielbiam! Nie rąbię w niej jednak oczu, ani wykrzywionych ust. Najnormalniej na świecie cieszę sie pięknem dyni jako takiej.


Bardzo lubię dziergać dynie. Kiedyś brałam udział w SALu dyniowym,
a w tym roku powstały dyńki trzy ;) Mam jeszcze w planach wydzierganie pięciu dyniek, ale wzór mam niemożebnie niewyraźny, więc poczekać muszą na wakacje. Po prawdzie są to dynie Halloweenowe, ale tak urocze, że się złamię. Złamię się, żeby wydziergać ale nie złamię się, żeby świętować.


Dyńki czekają jeszcze na backstich'e, ale znając życie to se jeszcze poczekają ;) ;) ;) Miałam nadzieję, że zdążę oba moje dyniowe obrazki (salowy i ten) oprawić jeszcze w tym roku i postawić jako dekorację jesienną, ale... no cóż. Zatem kochani wybaczcie i pooglądajcie póki co niedokończone ;)

Następny post będzie o... Albo inaczej. W następnym poście zaproszę Was na benefis do Piwnicy Pod Baranami :) A czyj? No cóż... poczekajcie ;)

niedziela, 2 października 2011

Post od SAL-a do SAL-a

Niemoc twórcza trwa :( Aby temu zaradzić, tak jak dwa lata temu zapisałam się na świąteczny SAL organizowany przez naszą kochaną Anię Aploch. Pomogła już kiedyś, pomyślałam, że może pomoże i teraz...
Zapisywać się ciągle można a co będziemy dziergać okaże się soon. Głosowanie było do końca września a propozycje kuszące ojjj kuszące!!!
Głosowałam na takie:



Jak się tak zapisałam na ten świąteczny, to tak sobie chodziłam po Waszych blogach i natrafiłam na Jesienny SAL organizowany przez mamuskę73. Dynia, która spowodowała drżenie mojego dziergaczego serca spowodowała również to, że się zapisałam... Od przybytku ponoć głowa nie boli...


Następnie weszłam sobie sprawdzić pocztę emailową i co widzę? Zaproszenie na jesienny SAL organizowany przez zaprzyjaźnione forum a właściwie przez... mamuske73! O żesz kruca bomba! No stwierdziłam, Susan daj se na wstrzymanie na bobka świętego! Nie zapisuj się bo nie podołasz! Babo przypominam, niemoc twórczą przeżywasz, i jeden! Słyszysz! JEDEN SAL miał Cię z tego wyciągać a nie fafnaście!!! Niestety należę do osób, które działają szybciej niż pomyśli głowa... i kiedy już stwierdziłam, że może rzeczywiście nie zapiszę się, to moje palce już wciskały "publikuj" ze zgłoszeniem ofkors! Liść dziergamy, tylko wzór dla orłów czy innych sokołów okrutnie niewyrazisty jakiś ;) Spróbuję...


Kochane Organizatorki! Uczciwie powiem: NIE WIEM CZY PODOŁAM, ale dołożę wszelkich starań. Obiecuję... Niemoc to bardzo trudna sprawa jest...


I teraz muszę sobie uporządkować:

Świateczny: Publikujemy kiedy w duszy śpiewa,
Dynia: początek 1 październik 2011, postępy publikować co wtorek!
Liść: początek 1 październik 2011 publikować postępy co niedziela.

Dziś niedziela więc narazie informacyjnie: Rozrysowana kanwa (DMC 10 w kolorze surowego lnu), wydrukowany wzór, i wybrana mulina w kolorze białym. Zawsze chciałam mieć taki obraz więc się trafiła okazja. Mam dylemat bo wyszło mi to dość duże. Nie mam niestety mniejszej tej kanwy a i lnu takoż. Paprobujem uwidim. Możliwe, że jak zacznę i stwierdzę, że bez wódki nie razbieriosz zmienię na białą mniejszą.

***************

Jeszcze na koniec ( o ile ktokolwiek dotrwał do końca) mała moja refleksja... Jestem bardzo mile zaskoczona i chciałabym bardzo podziękować wszystkim zaglądającym! Ostatnie moje posty widocznie wskazują na postępującą niemoc twórczą i są mało dziergacze. Potem zapadło prawie 2 miesięczne milczenie bez słowa wyjaśnienia. Niezbyt eleganckie z mojej strony, szczerze powiem. A mimo to codziennie! każdego dnia przedłużającego się milczenia od 10 do 20 osób tu zaglądało!
Mało tego! PRZYBYWAŁO OBSERWATORÓW!!!
Naprawdę nie ma takich słów, które wystarczą, aby w pełni Wam za to podziękować!
Tylko Wy wiecie, że...


Dziękuję!

czwartek, 4 listopada 2010

Aktualności

1). Pewna Pani pisze wielce intrygującą pracę magisterską. Wypelnilam zatem ankietę, czego i Wam, drodzy Współdziergacze, życzę ;o)



2). Postępy w dzierganiu wianka można zobaczyć TU

niedziela, 22 sierpnia 2010

Dzierga się



RR u KasiS
Obrazek ma być wyslany 1.09. 2010.
Wystarczy "tylko" wyszyć domek...

niedziela, 21 lutego 2010

Wiosenna wstawka




Wiosny przybywa, ale Kota od kilku dni siedzi na kaloryferze. Nie wiem jak ona to robi, że nie jest jeszcze kocią skwarką ;)

A może sugeruje, ze powinnam chwycić raczej za druty....

Hmm...

Życie potrafi być jednak zaskakujące ;)

wtorek, 26 stycznia 2010

A ja zaklinalam wiosnę



Wczoraj mialam Dzień Dziergany. Caly! Takie dni to ja lubię ;)
Niedlugo się okaże czy jestem dobrą czarownicą i wiosna szybciej przyjdzie ;)

Czy wyjdzie...jak w życiu...


Zapomnialam pokazać efekt swojej pracy w oczekiwaniu na księdza po kolędzie. Jest to nowy projekt autorstwa kris_dz, ktorą poznalam na forum u Maranty:



Ktos wie co to będzie?
Wzor dostalam jakis rok temu, pol roku temu zakupilam częsć potrzebnych mulin a teraz nabralo mocy prawnej. Juz wiem, że praca nad tym projektem potrwa dlugo. Moj brak czasu bywa niezwykle upierdliwy...

środa, 20 stycznia 2010

Work in progress

Zaczete nie-wiadomo-kiedy, skonczone na-swiete-nigdy ;)

Biorac pod uwage moj chroniczny brak czasu bardzo prawdopodobna perspektywa ;)



Bardzo nieladne zdjecie "Czterech Por Roku" Alfonsa Muchy z Kramu z Robotkami. Lato i Zima skonczone, Jesień do polowy w backstichach, Wiosna, jak widac w rozkladzie ;)



Kibelek. Szalony pomysl znaleziony gdzies w sieci. Nie wiem czyjego autorstwa, wiec z dusza na ramieniu publikuje ;) Nie wiem czy sie przyznawac, ze rownie szalony mam jeszcze do lazienki ;)




Zakladki... mialy byc prezentem dla lipcowych solenizantek... Moze przed nastepnym lipcem zdaze...

środa, 13 stycznia 2010

Zimno wszedzie, ciemno wszędzie...

Co to będzie... co to będzie?



Ten obrazek popełniłam juz dawno, ale tak mi się przypomniał nie wiedzieć czemu ;) jak czekałam wczoraj na spóżniony mocno pociąg... i jak dzis jechałam nieogrzewanym. Przysnęłam sobie i... sen mi zamarzł ;) Ale tak porównując z IC to regionalne nawet jeżdżą dość dobrze. Nie mogę się skarżyć. Codziennie osobowe są u mnie o czasie, wczoraj był wyjątek. Natomiast IC wczoraj z Wwy bodaj, opóżniony 180 min. Tyle ile normalnie jedzie się na tej trasie. Koszmar.

Wzór pochodzi z czasopisma "Kram z robótkami". Zdjęcie niezbyt dobrej jakości, przepraszam.

Normalnie jeszcze sesja na studiach... Daje do wiwatu. Permanentnie przemęczona jestem. Pozwoliłam sobie jednak na dzierganie ostatnio. Tak dla zdrowia psychicznego ;) Tylko czekam na wolny dzień, żeby cyknąć fotki. Poprzednia "Zima" Alfonsa Muchy już dawno skończona, mało tego Jesień czeka na backstiche, a wiosny już pół ;)

A nowy projekt... zaczęty w oczekiwaniu na księdza po kolędzie. Czekałam 4 godziny! Nie powiem, trochę zrobiłam ;)

wtorek, 14 kwietnia 2009

Zima, czyli tchnienie przeszłości ;)

Postanowiłam, że zima musi się skończyć! ;) Wzięłam się zatem ostro do pracy

Kiedyś postanowiłam zrobić "Cztery pory roku" Alfonsa Muchy publikowane w "Kramach z Robótkami". Powstało już Lato,


teraz kończy się Zima. Posiadam też Jesień, natomiast Wiosny mi brak! Muszę zakupić brakującą gazetkę, bądź pouśmiechać się do koleżanek na zaprzyjaźnionych forach ;)
Oczywiście tradycyjnie już u mnie backstiche czekają na sam koniec... Robienie ich nie sprawia mi przyjemności zatem robię je jak mam specjalny Dzień. Niemniej obrazek bez backstichy jest wg mnie niepełny, one nadają obrazkowi takiej lekkości, zwiewności. Co tu dużo gadać: ładniejsze są! ;)