wtorek, 25 grudnia 2012

Zaginiony legion

O ile dobrze pamiętam, to równo rok temu znalazłem swój zaginiony legion. Na tarasie. No i jeszcze kurier i reklamacja. Hmm, po prawdzie, to powinienem tę historię zacząć jeszcze wcześniej. Czy dzisiaj akurat jest czas na dłuższą notkę? Spróbujmy.

Kto mnie zna, zna mój afekt do Starożytnego Rzymu. Nie przez przypadek zatem moja znajomość z DBA rozpoczęła się o stosownej, rzymskiej kolekcji z czasów kampanii Mars Ultor, którą to inicjatywę wspominam do dzisiaj z rozrzewnieniem. W każdym razie po debiucie w skali 1/72 nasza zgiełkowa ekipa poszła szturmem w 15mm skalę. Było tego trochę przez ostatnie sześć lat a ja, jak to się ostatnio mówi, miałem z tyłu głowy to, że muszę nadrobić rzymską zaległość. Rok temu wykonałem w końcu pierwszy krok – kupiłem figurki.


Co w tym znamiennego? Ano to, że zrobiłem to sam. Co za wyczyn… A jednak! Jakoś do tego czasu zawsze miałem ten komfort, że wyręczali mnie w tym moi znakomici Koledzy. Wracając do zakupów 15mm legionistów – zachciało mi się odmiany, gdyż wszystkie piętnastki, które do tamtego czasu pomalowałem, pochodziły z Essexa. Dlatego przejrzałem ofertę dostępną w Wargamerze i odpowiednio zapakowałem mój koszyk. Przelew i czekam sobie na przesyłkę. Jeden dzień, drugi, dziesiąty – nic. Piszę do sklepu – dawno wysłane. Jak to? No to razem składamy reklamację. Przychodzi skan listu przewozowego – odbiór potwierdzony przeze mnie… !? Podpis pięknie podrobiony przez kuriera… We mnie się już wszystko gotuje. Na szczęście sklep zachowuje się elegancko – przygotowują przesyłkę jeszcze raz. Jesteśmy umówieniu jakoś po świętach. W święta wyglądam przez okno – coś, co przypomina paczkę leży na tarasie? A może to śnieg? Jednak paczka – w środku legion. Ten wysłany dwa tygodnie wcześniej…

Po tych perypetiach odłożyłem figurki do szuflady. Wiosną zacząłem się koło nich kręcić, pomalowałem nawet pierwsze cztery sztuki do elementów Bd. Potem porwał mnie, jak wiadomo, XVII wiek i miniatury do OIM. Ostatnio jednak, po wpisie Kadzika na Strategiach i po obejrzeniu relacji z ostatniej edycji DBC wróciłem do tematu.


I stąd dzisiejszy wpis. Po powyższych wspominkach, odrobina z serii warsztatowo. W moim legionie jest najwięcej elementów Bd. Dlatego idą na pierwszy ogień. Miniatury to Corvus Belli – kilka wzorów, doklejane tarcze. I właśnie ten ostatni fakt spowodował, że zmieniłem koncepcję. Zamiast malować osobno legionistów, potem podstawki i tarcze a na końcu próbować to jakoś połączyć, stwierdziłem, że złożę wszystko przed malowaniem. Przy okazji pobiłem rekord w sklejaniu własnych palców.

W każdym razie scutum zasłania 80% legionisty, więc czy jest sens malować to w kawałkach? Bądź co bądź na podstawkach zrobiło się gęsto i dlatego spodziewam się, że kolorowanie będzie niezłą gimnastyką. Teraz pora to sprawdzić w praktyce. Grunt, że zaginiony legion się znalazł. Po raz kolejny, jeśli wiecie, co mam na myśli.

3 komentarzy:

robson pisze...

Hmmm, póki co niewiele na zdjeciach widać, więc malowania nie ma co komentować ;) ale...

... jesli jest to rzym II/33 (Polybian Roman) to chyba masz za dużo Bladych twarzy - wszak tam były dwa elementy włóczni wśród nich (triari)...

szeperd pisze...

Zdjęcie małe bo nie ma czego jeszcze pokazywać. Co do ilości Bd to jest tu pewien myk, który wyjaśnię w miarę, jak będę pokazywał postępy z malowania.

robson pisze...

mhm, no to czekam na ten myk ;)

Prześlij komentarz

RSS FeedRSS