niedziela, 30 grudnia 2012

Wybrańcy Komety (6)

Ponieważ ostatnimi czasy trochę zabawa ustała, postanowiłem wyleźć przed szereg i zamieścić co nieco informacji dotyczących moich planów.

Od razu pierwsza niespodzianka: nie będzie Skavenów. Będą krasnoludy. Dwarf Treasure Hunters. Dostałem na zmianę bandy nawet błogosławieństwo opiekuna zabawy - MiSiA.

Druga niespodzianka: nie będzie krasnoludów. Tak, dobrze czytanie, krasnoludów w mojej bandzie niet. Będą za to krasnoludki... Fe, brzydkie słowo. Ale, kurcze, jak inaczej nazwać piękniejszą część krasnoludzkiej rasy? W tej chwili pewnie niektórzy się podśmiewają z przymiotnika 'piękny' w odniesieniu do krasnoludek. Mam nadzieję, że uda się zmienić to seksistowskie podejście, tak jak zmieniłem podejście niektórych osób do nowych Minotaurów produkcji GW w Starciu Tytanów ;) Jedyne pytanie pozostaje, czy tego typu krasnoludki są zgodne z fluffem Starego Świata (może powinny mieć brody? A może prawdą jest, że krasnoludy rodzą się na kamieniu? ;) )

Trzecia niespodzianka: nie mam jeszcze oficjalnej listy, na razie wylistowałem tylko ewentualne potrzebne modele, a do pierwszych 4-5 (bohaterowie) dobrałem wymagany ekwipunek, który ma się pojawić na figurkach. Jak doczytam zasady i będę miał chwilę czasu to jakoś te listę ułożę. Może MiSiO będzie miał tez trochę czasu dla kolegi, w końcu chyba kiedyś Dwarfami grywał.

Poniżej prezentuje pierwsze dwa modele - pani inżynier z kuszą (inżynierka - dla feministek ;) ) i dowódczyni z mieczem. MiSiOwi nie widział się miecz na krasnoludzie, ale ta poza, jaką przyjęła ta pani aż się prosiła o takie rozwiązanie - 'Na potęgę posępnego czerepu!'. Miecz jest smukły, elficki (a co tam!) - taki mi własnie chodził po głowie w mojej wizji i taki zostanie. Pani inżynier przełożyłem młot do lewej reki, a w miejsce młota, który miał leżeć na ramieniu dałem imperialna kuszę, nieco skróconą (i tak wydaje się strasznie wielka, mimo, że panie wcale nie są niższe od figurek krasnoludów produkcji GW). Modele wymagaja jeszcze paru poprawek greenstuffem, ale to załatwię już przy okazji następnych dwóch modeli.

Podstawki zamierzam zrobić z deseczek odlanych z gipsu. Pani prezes dostała skarb i złoto i będzie go bronic do upadłego (ktoś już wspominał o nie-mordheimowych podstawkach, ale co tam, efekt musi być!).




Myślę, że tym wpisem mogę zakończyć modelarski rok 2012. Do zobaczenia w styczniu - mam nadzieję, że będzie równie bogaty we wpisy, jak ten w mijającym roku. Szczęśliwego Nowego Roku!

piątek, 28 grudnia 2012

75%

Nie jest jeszcze kompletna, ale dwie podstawki można już doliczyć (jednak malowanie i robieni tych podstawek zabiera trochę czasu... ). Po przestudiowaniu materiałów tu i tu i w Biblii. Stwierdziłem, że zrobię parę konwersji broni. Jedna widać na poniższych zdjęciach, a mianowicie chodzi o pana z kamieniem w łapie. Skąd znalazł szary kamień na żółtych skałach?  Tego nie wiedzą najstarsi górale :) 




Na koniec dwa zdjęcia rodzinne klanu Beniamina, wszak na z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach :)



czwartek, 27 grudnia 2012

Hebrajski dowódca i wojownicy - revisited

Krótki wpisik z poprawionymi zdjęciami załogi królewskiej i 'Wojowników, których serca Pan poruszył'. Zerknąłem do źródła i rzeczywiście, 'Men of Valour' to po prostu wojownicy, których Hebrajczycy wielu nie mieli (Biblia wymienia, że przy Saulu znajdowało się podczas wojen z Filistynami około 600 ludzi, a Jozue po wejściu do Ziemi Obiecanej zazwyczaj zlecał najważniejsze zadania 'oddziałom specjalnym' w liczbie około 300 ludzi).

Same elementy doczekały się natomiast dokończenia podstawek. Próbowałem jako roślinek użyć krzaczków soczystej zieleni, ale nie wyglądały dobrze, tak więc zostało stare, ciemnozielone, wysuszone zielsko. Według zasad DBA element dowódczy to Auxila, pozostałe dwa to Warbandy. Ponieważ rozmiar podstawki jest ten sam, oraz wybór figur nie jest zbyt wyszukany, postanowiłem oprócz doboru tychże (z tarczami), wyróżnić nieco Warbandy podstawką. Jako że nie jest to element stricte walczący w trudnym terenie, dostali podstawki płytsze, z małą ilością niewielkich głazów i wiekszymi kupkami zieleniny. Mam nadzieję, ze to wystarczy w ferworze miniaturowej bitwy :)




środa, 26 grudnia 2012

Planszówka

Dzisiaj w programie: jak zamienić DBA w planszówkę.

Potrzebujemy:
  1. płytę pleksi, co najmniej 60x60 cm, w sklepie dla plastyków zazwyczaj sprzedają 70x100 cm.
  2. Mocną taśmę samoprzylepną, szerokości 5cm, czarną, wzmacnianą włóknami, ze sklepu z materiałami budowlanymi.
  3. Klej w dużych ilościach
  4. Dowolna matę modelarską (najpopularniejsza ze sklepów dla modelarzy kolejowych)
  5. Nożyk modelarski
  6. Opcjonalnie nieco piasku
  7. Długą metalową linijkę, lub coś podobnego (do równego cięcia)
Płytę pleksi przycinamy do wymiaru blatu do DBA, czyli 60x60cm. Płytę pleksi tnie się bardzo przyjemnie - wystarczy lekko naciąć nożykiem, a następnie złamać (ale zginamy ostrożnie i najlepiej na całej długości - inaczej może niekontrolowanie pęknąć - patrz niżej).

Po przycięciu wyznaczamy linie cięcia na 4 równe ćwiartki 30x30cm. Oznaczamy cyframi odpowiadające sobie boki - to ważne, aby plansza lepiej się składała.


Nacinamy płytę w wyznaczonych liniach. Przed lub po nacięciu możemy zakleić brzegi taśmą, ale tylko zewnętrzne, dla ogólnego wrażenia. Wewnętrzne lepiej zostawić w spokoju, dla lepszego dopasowania. Na zdjęciu widać, że w jednym miejscu nakleiłem pas taśmy - spowodowane to było moim błędem, który spowodował, że płyta pleksi pękła niezgodnie z linią cięcia (była zbyt płytka). Dlatego uwaga: lepiej użyć nowego, ostrego nożyka. Na moje szczęście, ten pas przyda się aby łatwiej było widać co gdzie jest przyklejane.


Przyklejamy główną oś składania planszy. W tym miejscu plansza będzie składać się do wewnątrz, dlatego wzmacniamy taśmę poziomymi paskami, aby zgięcie było bardziej odporne. 









Odwracamy planszę i doklejamy dwie połówki, tym razem każdą z osobna, do stworzonej w poprzednim kroku głównej osi. Łączenie wzmacniamy lekko poprzecznymi pasami i zaklejamy dodatkowo szerokimi pasami, aby było bardziej odporne na odklejenie (Główna oś zostanie zabezpieczona poprzez przyklejenie maty modelarskiej).

Gotowa plansza powinna się składać i rozkładać z łatwością. Na zdjęciu widać, że się pomyliłem i źle przyłożyłem numerki na jednej z ćwiartek... grrrr, za dużo na głowie podczas pracy i robienia zdjęć. Przez to plansza składa się trochę krzywo, ale mimo to po rozłożeniu wszystko jest ok - wszystko zależy od wstępnego przycięcia do ćwiartek, w idealnym przypadku cyferki nie powinny być potrzebne.

Na stronie, gdzie znajduje się główna oś 'fakturujemy' powierzchnię pleksi używając nożyka, pilnika, papieru ściernego - ważne żeby nie została gładka pleksi, bo klej będzie bardzo łatwo odpadał (Edited: mimo faktury często zdarza się, że mata odpada, szczególnie na krawędziach. Rozwiązaniem jest zostawienie większej ilości maty na zewnątrz, zagięcie jej i zaklejenie taśmą. Na krawędziach wewnętrznych możemy posiłkować się kropelką. Alternatywa jest tez inny klej, np. polimerowy, ja uzywałem standardu, czyli wikolu, który jest bardzo słaby do klejenia na pleksi czegoś większego niż posypka na podstawce pod element do DBA). 


Naklejamy kawałek maty pokrywający zgięcie na głównej osi. Ważne, aby był on w jednym kawałku i dość szeroki. Alternatywnie możemy przykleić matę na całej długości i zrobić blat jednolity (i miękki, dzięki czemu nie będzie rysował np. laptopa po złożeniu i włożeniu do plecaka. Drugi kawałek przecinamy na pół i przyklejamy na miejscu styków dwóch 'luźnych', pojedynczych ćwiartek, otwierających się na zewnątrz. Można tez przykleić ten drugi kawałek w całości, a potem przeciąć nożykiem - wybór należy do Was.



Przyklejamy pozostałe kawałki. Ja uznałem, że najlepiej będzie na brzegach zachować jak najwięcej maty, a jak najmniej żwirku, aby cała konstrukcja była bardziej wytrzymała na zużywanie. Zobaczymy jak sprawdzi się to w praktyce. Uwaga: przyklejając kawałki warto zostawić odrobinę wystającą poza planszę i przyciąć na wymiar potem (Edited: albo jeszcze lepiej, na zewnętrznych krawędziach zawinąć na zewnątrz (pod planszę) i złapać tą czarną taśmą klejącą, żeby się brzeg nie odklejał!). 




Zostawiamy całość do wyschnięcia. Po pół godziny lub godzinie warto jeszcze ponacinać przyklejone kawałki maty, tak aby kurczący się klej nie spowodował ugięcia pleksi. Nacinanie jest wręcz koniecznie w przypadku wyklejania blatu matą po całości!

Nacinać losowo, ale tak aby nie przyciąć maty i taśmy na łączeniu głównym i na brzegach. przykładowe nacięcia przedstawiono na rysunku poglądowym ;)




Po wyschnięciu kleju (2-3 godziny) poprawiamy luźne końce i brzegi, gdzie mata nie przykleiła się dobrze, możemy w tych miejscach mocniej 'pofakturyzować' pleksi. Zostawiamy całość na noc. Możemy blat złożyć i położyć na górze jakąś ciężką książkę, żeby się wszystko ładnie rozłożyło wysychając (krok praktycznie konieczny przy pełnej macie).

Następnego dnia, jeśli nie robiliśmy wersji z pełna matą doklejamy w wolnych miejscach piasek, i po jego wyschnięciu malujemy. Blat jest gotowy, warto go jeszcze spryskać lakierem, żeby mata się nie sypała (kolejowe tak mają...)






Poniżej galeria gotowych składanych blacików. Po złożeniu mieszczą się spokojnie w plecaku w miejscu na średniej wielkości laptopa. Czy już mówiłem, że lubię DBA przede wszystkim za miniaturyzację? ;)






wtorek, 25 grudnia 2012

Słowiańska siła!

Nie, nie musicie się martwić, nie zostałem wojującym nacjonalistą ani neopoganinem. Gdzieś w sieci podczas szukania informacji o Słowianach wpadł mi w oko taki tytuł i tak jakoś zostało. Po cóż jednak szukałem tych Słowian? Ano tak się złożyło, że na szybko, po turnieju DBC, korzystając z obecności Qr'a nabyłem w drodze kupna i barteru armię wczesnych Słowian. Jest to lista III/1(c) z podręcznika, która idealnie wpasuje się w czasoprzestrzeń zajmowaną przez większość moich pomalowanych armii, czyli Bałkany VII-XIw.

Poniżej prezentuję 2 godziny pracy, które spędziłem na piłowaniu, podkładowaniu i washowaniu/drybrushowaniu figurek. Potwierdzam ich fenomenalna jakość i głębokość rzeźby, wychwalaną to tu to tam na innych forach. Urzekły mnie też figurki jazdy, które są odlane w jednym kawałku - co bardzo lubię jako wieczny leniuch.



Co będzie z tymi panami dalej? Ano idą do malowania. Plan jest taki aby zrobić to szybko i podliczyć ile czasu zajmie ich pomalowanie. Dokładnie tę armię swego czasu w 5 godzin pomalował MiSiO. ja niestety na przygotowania poświęciłem już 2, więc pewnie wyczynu nie pobiję, ale mam nadzieję, że nie trzeba będzie na artykuł o armii czekać długo. Może przy okazji znajdzie się trochę czasu na umieszczenie info o opuszczonej armii Bizancjum i na przypomnienie historii Bułgarskiego władcy Kruma? Czas pokarze.

Teraz kolej na teorię. Godzinka buszowania w sieci i w końcu zlokalizowałem interesujące mnie teoretycznie plemię (jeśli ktoś chce poznać bogatą historię Słowian, dostając przy tym bólu głowy, to odsyłam na początek do wiki np. tu). Moi podwładni zostaną Draguwitami, którzy według źródeł mocno dali się we znaki Bizancjum (do spółki z Awarami), po czym zostali podbici przez Bułgarów (do spółki z Bizancjum) i to dokładnie w przedziale czasowym jaki mnie interesuje. Co do materiałów graficznych, znalazłem to. W tekście wymienionych jest wiele plemion, także wspomniane są plemiona współistniejące z Awarami i Bułgarami. Obrazki za to wydaja się głównie wschodniosłowiańskie. Nie ma co chyba wybrzydzać - figurki Qr'a pasują do nich, niektóre mogą być nawet uznane za stworzone na modę Awarską, a biorąc pod uwagę ich wpływy i sojusze będzie to wszystko jak znalazł.

Pewnie w tej chwili niektórzy zaczęli się martwić o niedokończonych Hebrajczyków - nie ma obawy, oni też już stoją w kolejce i maja priorytet ;)


Zaginiony legion

O ile dobrze pamiętam, to równo rok temu znalazłem swój zaginiony legion. Na tarasie. No i jeszcze kurier i reklamacja. Hmm, po prawdzie, to powinienem tę historię zacząć jeszcze wcześniej. Czy dzisiaj akurat jest czas na dłuższą notkę? Spróbujmy.

Kto mnie zna, zna mój afekt do Starożytnego Rzymu. Nie przez przypadek zatem moja znajomość z DBA rozpoczęła się o stosownej, rzymskiej kolekcji z czasów kampanii Mars Ultor, którą to inicjatywę wspominam do dzisiaj z rozrzewnieniem. W każdym razie po debiucie w skali 1/72 nasza zgiełkowa ekipa poszła szturmem w 15mm skalę. Było tego trochę przez ostatnie sześć lat a ja, jak to się ostatnio mówi, miałem z tyłu głowy to, że muszę nadrobić rzymską zaległość. Rok temu wykonałem w końcu pierwszy krok – kupiłem figurki.


Co w tym znamiennego? Ano to, że zrobiłem to sam. Co za wyczyn… A jednak! Jakoś do tego czasu zawsze miałem ten komfort, że wyręczali mnie w tym moi znakomici Koledzy. Wracając do zakupów 15mm legionistów – zachciało mi się odmiany, gdyż wszystkie piętnastki, które do tamtego czasu pomalowałem, pochodziły z Essexa. Dlatego przejrzałem ofertę dostępną w Wargamerze i odpowiednio zapakowałem mój koszyk. Przelew i czekam sobie na przesyłkę. Jeden dzień, drugi, dziesiąty – nic. Piszę do sklepu – dawno wysłane. Jak to? No to razem składamy reklamację. Przychodzi skan listu przewozowego – odbiór potwierdzony przeze mnie… !? Podpis pięknie podrobiony przez kuriera… We mnie się już wszystko gotuje. Na szczęście sklep zachowuje się elegancko – przygotowują przesyłkę jeszcze raz. Jesteśmy umówieniu jakoś po świętach. W święta wyglądam przez okno – coś, co przypomina paczkę leży na tarasie? A może to śnieg? Jednak paczka – w środku legion. Ten wysłany dwa tygodnie wcześniej…

Po tych perypetiach odłożyłem figurki do szuflady. Wiosną zacząłem się koło nich kręcić, pomalowałem nawet pierwsze cztery sztuki do elementów Bd. Potem porwał mnie, jak wiadomo, XVII wiek i miniatury do OIM. Ostatnio jednak, po wpisie Kadzika na Strategiach i po obejrzeniu relacji z ostatniej edycji DBC wróciłem do tematu.


I stąd dzisiejszy wpis. Po powyższych wspominkach, odrobina z serii warsztatowo. W moim legionie jest najwięcej elementów Bd. Dlatego idą na pierwszy ogień. Miniatury to Corvus Belli – kilka wzorów, doklejane tarcze. I właśnie ten ostatni fakt spowodował, że zmieniłem koncepcję. Zamiast malować osobno legionistów, potem podstawki i tarcze a na końcu próbować to jakoś połączyć, stwierdziłem, że złożę wszystko przed malowaniem. Przy okazji pobiłem rekord w sklejaniu własnych palców.

W każdym razie scutum zasłania 80% legionisty, więc czy jest sens malować to w kawałkach? Bądź co bądź na podstawkach zrobiło się gęsto i dlatego spodziewam się, że kolorowanie będzie niezłą gimnastyką. Teraz pora to sprawdzić w praktyce. Grunt, że zaginiony legion się znalazł. Po raz kolejny, jeśli wiecie, co mam na myśli.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Miarki i znaczniki DBA - simpler way

Organizacja dużych imprez pozwala czasem wpaść na całkiem niezły pomysł. Szczególnie jeśli chce się równać do najlepszych organizatorów, a w przypadku Ogólnopolskiej Ligi DBA jest nim niezastąpiony Greebo, z jego masą terenów, miarek, znaczników, pomalowanych armii, plansz, budzików kuchennych i długo by wymieniać jeszcze...

Organizując DBC 2012 stanąłem przed zadaniem zrobienia nowego zestawu znaczników i miarek. Niestety zeszłoroczne gdzieś wyparowały - najprawdopodobniej podczas mojej tegorocznej przeprowadzki. Zbierając doświadczenie z zeszłorocznego projektu, kiedy to okazało się że miarki nie były zbyt czytelne, ani zbyt wytrzymałe, a także miały czasem problemy z trzymaniem standardu, postanowiłem w tym roku zaprząc do tego zadania technikę. Efekty tych prac można zobaczyć poniżej, ja natomiast postanowiłem się podzielić z ogółem graczy moimi szablonami.


Szablony dostępne są tutaj:


Należy je wydrukować na papierze samoprzylepnym (ważne, aby miał mocny klej! pierwszy papier który kupiłem był samoprzylepny tylko z nazwy) tak aby zachować skalowanie dokumentu.  Korzystając z wersji PDF powinno się obejść bez większych problemow, nawet pod Windowsem, tylko w opcjach druku należy ustawić skalowanie na "None" lub "Żadne".

Jeśli z jakiś powodów wersja PDF nie działa dobrze, to możemy spróbować jeszcze druku z PNG, z tym, że potrzebować będziemy program typu IrfanView, inaczej Windows na pewno zepsuje nam skalowanie. Najlepiej przed drukiem na papierze samoprzylepnym sprawdzić jedną kopie na zwykłej kartce.

Wydrukowane szablony należy nakleić na jakiś materiał podkładowy. Ja do znaczników używałem pianki modelarskiej 3mm, a do miarek ruchu pleksi. jak wiadomo nerwy podczas rozgrywek często doprowadzały do uszkodzeń tych ostatnich, jeśli były wykonane z balsy lub czegoś podobnie mało wytrzymałego na zgięcia.



Jeśli wycinamy fragment z kartki ze wzorcami (np. aby umieścić część elementów na piance, a część na pleksi), najlepiej zostawić po każdej stronie czarnych linii 2-3mm białej kartki i przyciąć ją od linijki dopiero po naklejeniu, razem z materiałem podkładowym. Dzięki temu otrzymamy dużo lepsze brzegi i łatwiej będzie operować linijką i nożykiem.

Aby uzyskać równe krawędzie przycięte pod kątem 90 stopni (a nie w trapez) używamy jakiegoś kątownika i nożyka modelarskiego wysuniętego na całą długość. Ja użyłem poziomnicy z linijką zakupionej okazyjnie w Tesco ;)



To już wszystko. Mam nadzieję, że spodoba się wam taki prezent modelarsko-warsztatowy pod choinką ;) Postaram się jeszcze dorzucić w międzyczasie szablony i instrukcje robienia podstawek z maty magnetycznej i pianki modelarskiej (wraz z samoprzylepnymi szablonami).

Zabudowania gospodarcze

Przed październikowym turniejem OiM w Krakowie, pomalowałem 2 budynki z nowego zestawu zabudowań gospodarczych Wargamera. Chłopaki prosili, żeby przywieźć ze sobą każdy dostępny teren. Pomalowanie domków zajęło wyjątkowo mało czasu. Rzeźba jest głęboka, więc przecierka/suchy pędzel bardzo łatwo nadaje zamierzony efekt końcowy zarówno ścian jak i dachu.

Domki, tak jak chłopska chata, doskonale nadają się do Podjazdu. Większe zbyt łatwo mogłaby obsadzać piechota.

Zabudowania gotowe, teraz muszę kupić odpowiednią wycieraczkę i zrobić z niej pola zboża.

Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku!

Tak jak w tytule, z okazji Świąt, które własnie nadeszły, życzę Wam (a ze mną mam nadzieję pozostała część ekipy Bitewnego Zgiełku) wesołych Świąt Bożego Narodzenia i wszystkiego co najlepsze w nadchodzącym (szczęśliwym) nowym roku 2013. Jeszcze więcej skruszonych cynowych (ołowianych?) kopii, hektolitrów zużytej farby, zakończonych z sukcesem projektów hobbystycznych i pustych szuflad z figurkami czekającymi na malowanie, oraz wielu wygranych turniejów (w cokolwiek tam sobie pogrywacie).

Do posta dołączam mikołaja w stylu figurkowym, mam nadzieję, że nikt nie oślepnie ze względu na jego niezwykłe walory artystyczno-wizualne, ale po prostu musiałem go umieścić - siła wyższa :)

Od siebie, jako współautor Zgiełku, dodam, że zamierzam jeszcze was w tym roku zaskoczyć i obiecuję, że początek przyszłego nie przejdzie bez echa. Jeśli znajdziecie czas między jednym a drugim kęsem wigilijnego karpia, zaglądajcie na Zgiełk - na pewno pojawi się parę ciekawych rzeczy.

niedziela, 23 grudnia 2012

Nowe szwedzkie działa (12f)

Oto jest. Jedyne w swoim rodzaju, zarówno jako model (Skoczku, ukłon) jak podręcznikowa zasada. Jedyne szwedzkie ciężkie działo polowe. Gdy dowodzi nim major artylerii, nieprzeciętnie skuteczne. Baz majora i tak, moim zdaniem, najlepsze w grze.

O samym dziale już się rozpisywałem przy okazji chwalenia się "green'em".

Malowanie podobnie jak 6f, w kolorach regimentu artylerii. Choć jak Kadrinazisugerował, z wykazaniem pewnych braków w umundurowaniu.

Na podstawce sporo skrzynek u wiader. Dzięki temu działo nabiera dodatkowej masy. Z nowości warsztatowych mamy zółty z którym zawsze miałem problem. Teraz pierwszy raz pomalowałem ten kolor na szarym podkładzie i efekt jest kapitalny. Testowałem też cieniowanie zółtego szarym washem z równie dobrym skutkiem. Dzięki temu udało mi się zrobić obsługę w moim stylu ale w dość spokojnych, lekko "spłowiałych" odcieniach.

Tak myślę, że nie ma co więcej pisać. Lepiej oglądać!

sobota, 22 grudnia 2012

Nowe szwedzkie działa (6f)

Co jest takiego pociągającego w szwedzkiej dywizji garnizonowej? Odpowiedź wyłania się sama z kłębów dymu prochowego. Muszkiety i działa!

Poniżej prezentuję mniejsze, z tych większych, szwedzkich dział. Pamiętacie? Jakiś czas temu prezentowałem jedno 6f działo. To poniżej to ten sam wzór lufy (już niedostępny) ale na lżejszym, smuklejszym leżu z polskiego falkonetu z nowych zestawów artylerii lekkiej. Dlaczego tak? Otóż dlatego, że na masywnym leżu osadziłem 12f działo, którego autorem jest Skoczek (jeszcze raz wielkie dzięki).

Nowe zestawy lekkiej artylerii, poza załogą i samymi działami, oferuje zestaw narzędzi do obsługi dział. Są wyciory, skrzynie z kulami czy beczki z prochem. Nie żałowałem tych dodatków na podstawki szwedzkie. Użyłem też kilku starych wzorów artylerzystów i dzięki temu żaden się nie powtarza.

Kiedy zacząłem malować, Kadrinazi wrzucił na forum OiM, krótką informację o kolorach szwedzkich artylerzystów z regimentu artylerii. Dzięki niemu mam historycznie pomalowanych załogantów. Dzięki niemu też ominął mnie dylemat jaki schemat kolorystyczny powinienem wybrać. Dzięki za dzielenie się z Nami Twoją wiedzą.

czwartek, 20 grudnia 2012

Szczypta szczęścia

Dzisiaj chciałem podzielić się z Wami szczyptą z ogromnego modelarskiego szczęścia, jakie mnie spotkało w ciągu kilku ostatnich dni. Końcem listopada napisałem do Konrada, właściciela Wargamera i jednego z autorów systemu Ogniem i Mieczem, z pytaniem, co trzeba zrobić, żeby móc pomalować figurki, które potem zostaną umieszczone na obwolucie zestawu. Wymieniliśmy kilka maili i sprawa na krótki czas ucichła. Kiedy się przypomniałem ponad dwa tygodnie temu, trafiłem na moment, kiedy z odlewni zjechały nowe wzory Dzieci Bojarskich z rohatynami. I tak dostałem swoją szansę. Oczywiście zgodziłem się.


Termin, jak na moje skromne możliwości czasowe, był morderczo krótki. Wtorek wieczór start, następna środa wieczór pakowanie do wysyłki. Dlatego rozpisałem w szczegółach plan dla każdego dnia i trzymałem się go z niemal żelazną dyscypliną. Z biurka, na którym maluję, leciały drzazgi a bałagan w warsztacie bił wszelkie rekordy. Potem wysyłka a następnie kilka dni przebierania nogami z niecierpliwości – czy aby dojechały całe? czy się spodobają? Wreszcie informacja od Sosny, że wszystko gra! Muszę tutaj przyznać, że podszedłem do całej sprawy dość emocjonalnie i, koniec końców, cieszę się jak dziecko.



O samym wzorach warto powiedzieć, że maluje się je bardzo wygodnie, w zasadzie łatwej, niż podstawowe dzieci bojarskie. Figury mają może mniej misternych szczegółów, ale nic przez to nie tracą. W każdym razie praca nad nimi dała mi sporo frajdy. Zastosowaną kolorystykę znacie z moich poprzednich propozycji moskiewskich oddziałów. W trakcie prac nad nową jednostką dostałem też szereg wskazówek na temat malowania i wykończenia podstawek od Rafała Szwelickiego. Teraz pozostaje mi czekać na premierę nowego zestawu, który będę musiał pomalować po raz drugi - tym razem dla siebie.



Zaczynam też dojrzewać do kupna nowego aparatu. Ten jest nieco zmęczony, szczególnie po tym, jak moi Synowie zaczęli stawiać pierwsze kroki na niwie fotografii artystycznej. Choć nie wiem, czy większym szokiem dla tego sprzętu nie był transport w torebce mojej Żony…

środa, 19 grudnia 2012

Marszałek

Dziś wpis z dedykacją dla Szeperda, który ujrzawszy szwedzkiego marszałka, zażądał publikacji jego zdjęć.

Wszystko zaczęło się jednak dużo wcześniej. W połowie tegorocznych Pól Chwały zorientowałem się, że moja armia nie ma dowódcy! Dywizją powinien dowodzić marszałek (baza 4x4cm) a dowodził nią pomniejszy pułkownik! Zawstydzony, postanowiłem szybko promować najlepszego człowieka do godności Fältmarskalk.

Do złożenia dowódcy wyższego stopnia użyłem modeli z zestawu dowódców szwedzkich. W blisterze z pułkownikami nie ma wszystkich wzorów dowódców, dlatego polecam zakup pudełka. Najbardziej wyszukane i eleganckie modele pułkowników i marszałków znajdziecie właśnie tam. Po Polach Chwały, jak każdy uczestnik turnieju, wzbogaciłem się o promocyjny model Lubomirskiego, któremu w drodze powrotnej szwedzki podjazd podprowadził konia. Wierzchowiec okazał się tak wyborny, że ofiarowano go marszałkowi. Układ podstawki wynikł już tylko z pozy wierzchowca dowódcy. Szwedzkie konie zwykle dumnie i niespiesznie idą na wroga. Ten koń to ogień. Rwie się, kopytami ryje. Dlatego postawiłem go na niewielkim wzniesieniu. Dzięki temu marszałek może mieć baczenie na najdalsze krańce bitew. Oczywiście bez sztabu nie mogło się obejść. 3 modele uzupełniły dowódczy i podstawka była gotowa.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Sprawny aparat!

W końcu! Mój aparat jest już sprawny. Po długim oczekiwaniu na serwisanta, udało się uruchomić bestię, z którą współpracuję już długie lata. Dziś rano, korzystając ze znośnego nasłonecznienia, wykonałem kilka sesji prac, które nagromadziły się przez długie tygodnie.

Pomyślałem, że zacznę prezentację "nowości" od średniaka. Będą to 2 kompanie rajtarów, częściowo uzbrojonych w arkebuzy. Zabieg ten ma zwiększyć uniwersalność tych kompanii. Mogą występować jako oddziały z arkebuzami lub bez (nawet, gdy cała kompania arkebuzów nie miała, to pojedynczy rajtarzy ekwipowali się w tego typu broń na własną rękę).

Niestety, dla miłośników poprawności historycznej, rajtarzy są po raz kolejny malowani w jednej tonacji. Przyjąłem, że skwadrony/kompanie rajtarów będę rozróżniał po kolorach koletów. Tym razem pomalowałem je na piaskowo. Moim skromnym zdaniem świetnie pasuje on do niebieskiego koloru nogawek spodni. Malowanie koni tez uległo lekkiej zmianie. Teraz używam 3 wariantów kolorystycznych i tradycyjnie już, wszystkie ciemne. Jasne konie zarezerwowane są dla dowódców.

Z ciekawostek, wartych odnotowania, mamy rajtara, wzorowanego na obrazie Józefa Brandta. Jest to jedyny rajtar w morionie, jakiego mam w armii i jest to mój ulubiony rajtar. Oryginalną głowę stracił na rzecz głowy szwedzkiej od QR'a. Drugą nietypową rzeczą jest uzbrojenie. Każdy model trzyma w ręku pistolet lub arkebuz. Zrezygnowałem, poza chyba jednym modelem, który potwierdza regułę, z modeli uzbrojonych w białą broń.

Jak się Wam podobają?

P.S.
Liczę, że najbliższe dni będą bardziej słoneczne i jakość kolejnych zdjęć będzie lepsza.

RSS FeedRSS