O! Była u nas w domu taka i jak tu jej nie kupić? Zwłaszcza, że za niewielkie pieniążki. To tak jakby się kupowało wspomnienia.
Co prawda, mieliśmy Myszkę Miki, o taką.
Już nie pamiętam, ale kupioną chyba na odpuście, a może w pawilonach tzw. "prywaciarzy", przy targowisku. Była, była i nie ma. Teraz zastąpi ją Donald. A swoją drogą ciekawe, czy były jeszcze inne figurki.
Pisałam już o broszkach z odpustu, ale tych zabawek było sporo i dopiero jak trafię na zdjęcie w internecie to sobie przypominam, że miałam ja, albo moje dzieciaki.
Rok temu udało mi się zdobyć piłeczkę na gumce, bo znowu "idą" na odpustach i festynach.
No i tak rodzi się chęć posiadania kolejnych dawnych zabawek.
Oto kilka z nich. Jeszcze ich ie mam.
Dziobiące kurki
Kurka znosząca jaka
Żabka skacząca
Czy też kultowy blaszany zegarek z "Kolorowych jarmarków"
Zdjęć wielu zabawek nie udało mi się odnaleźć. Choćby dużego, czarnego psa, gipsowej skarbonki. Blaszanego kogucika - gwizdka. Taki był śliczny, złoty z różowymi piórkami w ogonie. Były celuloidowe wiatraczki, a dla chłopców korkowce i pistolety na kapiszony, gwiazdy szeryfa z blachy, czasem ze zdjęciem z Bonanzy lub innego westernu. Może to i było kiczowate, ale przypominają beztroskie lata dzieciństwa :)