Pokój dzienny, zwany też komputerowym, powstał na poddaszu. Tak
się złożyło, że trzeba przez niego przechodzić, żeby dostać się do garderoby.
Tu wykorzystaliśmy miejsce z dużym skosem, niezbyt poręczne do innych
celów. Do garderoby prowadziły brzydkie
drzwi, bez klamki. Szczerze mówiąc od lat szpecące pokój. Na fali morskich
przeróbek zyskały nowy wygląd. Stały się
drzwiami do kajuty.
Na początku wyglądały tak.
Podobały mi się drzwi z bulajem. Chciałam nawet w okienku
zamienić szybę na sklejkę i kupić taki bulaj, ale okazało się, że są one bardzo
drogie. Postanowiłam zrobić atrapę. Znalazłam w necie bulaj z kartonu i
zakrętek od butelek.
Trochę go zmodyfikowałam. Zamalowałam szybę na biało, zostawiając wolny
środek dopasowany do otworu bulaja. Wygląda to tak.
Zostały jeszcze brzydkie otwory po zamku i klamce. Na szyld
postanowiłam wykorzystać driftwood. Dokupiłam srebrzysty uchwyt meblowy w kształcie
kulki. Nawierciłam otworek i
przykręciłam gałkę do szyldu. Całość przykleiłam do drzwi.
A teraz porównanie kącika przed i po zmianie.