Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Francja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Francja. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 sierpnia 2021

Françoise Bourdin "Serce Julii"


 
 
 
Tytuł oryginalny: Si loin, si proches
Tłumaczenie: Anna Tomoń
Wydawnictwo: Dragon
Data wydania: 28 lipca 2021
Liczba stron: 288
 
 
 
 
 
Po raz drugi zapraszam Was do egzotycznego świata. Choć położony w południowo-wschodniej Francji to pełen jest dzikich zwierząt w stworzonym przez Lorenza parku. W "Ogrodzie Lorenza" poznaliśmy jego trud w dążeniu do spełnienia swojego marzenia. Co zatem wydarzy się w kontynuacji - "Serce Julii"? Jak sam tytuł wskazuje - ważną rolę odegra kobieta i uczucia.

W parku dzikich zwierząt wciąż jest mnóstwo do zrobienia. Lorenzo odmawia przekształcenia do w park typowo rozrywkowy, ale walczy o fundusze i godny byt zwierzaków a także bezpieczeństwo oraz zadowolenie odwiedzających. Nieustannie pracuje - a to jako weterynarz, a to jako właściciel, a to jako "twarz medialna"... 

Rutynę dnia codziennego przerywa mail od Benoita, kolegi ze studiów, który zaprasza Lorenza do Kenii, by pokazać mu swoje miejsce pracy - rezerwat Samburu. I tutaj pojawia się problem, ponieważ Delmonte nie lubi wyjeżdżać. Opuszczając ukochany park czuje się niepotrzebny, nie chce też obarczać innych swoimi obowiązkami. Jednak pragnienie poznania zwierząt żyjących na wolności, tajemnic sawanny oraz działania rezerwatu zwyciężają! 
Co Lorenzo spotka na miejscu? Kto zapragnie czegoś więcej niż relacje przyjacielskie? 

 
Kontakt z Julią na odległość, dość oziębłe rozmowy i bezosobowe zwroty nie pomagają obojgu. Czytelnik odnosi wrażenie, że każde z nich nadal kocha to drugie, tylko z dziwnych powodów tworzą sztuczną obojętność. Czy zdołają dojść do porozumienia? Na ile przeszłość wpłynie na ich przyszłość?

Bardzo podobały mi się opisy życia zwierząt, ich zachowania w sytuacjach stresowych, reakcje na opiekunów. Chwile grozy podczas bójek, ucieczek i wzruszenia podczas narodzin. Autorka doskonale pokazała różnice w życiu gatunków zagrożonych wyginięciem, które mieszkają w parku Lorenza a tymi na wolności, w Afryce. 
 

Szczyptę smaku dodają powieści wydarzenia rodzinne głównego bohatera - tragedia, nienawiść, współczucie i znalezione na dnie szuflady pamiątki. 


Podsumowując - "Serce Julii" to piękna i poruszająca, ale jednocześnie niepozbawiona napięć historia, która potrafi skraść serce czytelnika nie tylko codziennością ludzi, ale i drapieżnych zwierząt. Wraz z bohaterami przeżywamy wzloty i upadki, miłość, źle ulokowane uczucia, żałobę, walkę o marzenia, ale również wściekłość czy nienawiść. W wielu sytuacjach czuć podenerwowanie, choć to tylko litery na kartach książki. Gorąco polecam!
 
 
 
 
 
"Serce Julii"
 
 
 

 
Książka przeczytana w ramach wyzwań:  52 książki
 
 
 
 
Za książkę dziękuję
 
 
 

niedziela, 28 lutego 2021

Emmanuelle Arsan "Emmanuelle" oraz "Emmanuelle 2. Antydziewica"

 
 
 
Tytuł oryginalny: Emmanuelle. Livre 1, La Leçon d'homme // Emmanuelle II. L'Antivierge
Tłumaczenie: Anita Uniechowska // Barbara Durbaiło
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal
Data wydania: 2013 // 2014
Liczba stron: 368 // 400







Klasyka erotyki - takim właśnie mianem określa się "Emmanuelle", książkę po raz pierwszy wydaną w Polsce, gdy byłam jeszcze w szkole podstawowej. Pamiętam, że jeden egzemplarz odkryłam w czeluściach domu i potajemnie czytałam - ależ to był smaczny zakazany owoc. 
 
Teraz powróciłam do lektury, ponieważ zupełnie nic nie pamiętałam z treści czytanej tak dawno temu, uzupełniając ją tomem drugim. 
 
 
Emmanuelle jest młodą Francuzką, początkowo onieśmieloną, z czasem coraz bardziej wyzwoloną, nowoczesną, pozbawioną zahamowań, nie akceptującą nudy, uwielbiającą seks w różnych pozycjach i konfiguracjach. Udając się do Tajlandii, gdzie przebywa Jean - jej mąż dyplomata, już w samolocie doświadcza niezwykłych wrażeń erotycznych. W Bangkoku odkrywa, że żyje tam wielu otwartych na erotykę osób, w tym młoda hrabina Ariane oraz markiz Mario, oboje pokazują młodej żonie jakich przyjemności może doświadczyć jej ciało. Emmanuelle chętnie przekuwa teorię w praktykę.

W drugim tomie kontynuujemy poznawanie wyuzdanego i rozwiązłego życia bohaterki. Tym razem płynie statkiem do Hong Kongu, gdzie w domu męża zastaje przystojnego Christophera. Jak łatwo się domyślić stanie się on jej partnerem do łóżkowych ekscesów, ale zanim do nich dojdzie, bohaterka doświadczy rozkoszy w azjatyckich domach uciechy. 
Do licznych rozkoszy bohaterki dołącza też Anna Maria - dziewica, kuzynka markiza Mario. Tworzą się pary, trójkąty, seks z nauczycielem tańca czy w klubie polo, udawanie prostytutki a nawet seks z grupą marynarzy. Nagość jest na porządku dziennym
 
 
 
Wprawdzie nie czytam zbyt często erotyków, zwłaszcza że trudno trafić na naprawdę dobre jakościowo, ale z perspektywy czasu i wieku stwierdzam, że obie książki nie są tak hitowe, jak wydawał się tom pierwszy dla nastolatki :) 
W pierwszym tomie moim skromnym zdaniem fabuła mocno kuleje, właściwie to najchętniej określiłabym ten fakt, że... jej nie ma. Wynudziłam się okropnie, jeszcze o ile na początku opisane sceny namiętności (chwilami mocne i odważne) można zaakceptować, to już druga część przepełniona filozoficznymi wywodami jest nie do zaakceptowania.
Drugi tom moim zdaniem ciekawszy, fabuła zdecydowanie konkretniejsza a dialogi bardziej wciągają. I choć nadal zdarzają się filozoficzne wywody czy dziwnie brzmiące listy to uważam, że to zdecydowanie lepsza część.
 

Szał jaki na rynku wydawniczym wywołała "Emmanuelle" w latach sześćdziesiątych, został zapewne spowodowany tym, że wtedy zupełnie inaczej sprawy cielesne, zbliżenia i relacje damsko-męskie. Małżeńskie i nie tylko. Teraz chyba lektura nie jest tak fascynująca, ma bowiem dużą konkurencję.
 
 
 
Podsumowując - "Emmanuelle" oraz "Emmanuelle 2. Antydziewica" to przedstawicielki literatury erotycznej, w której autorka rozwinęła skrzydła wyobraźni opisując chyba wszystkie możliwe pozycje, figury, relacje i okrasiła to rozkoszą. Jednak gdyby pozostawiła filozoficzną część książek dla innej lektury, byłabym znacznie bardziej zadowolona. Choć w moim wieku to żadnych cudów w nich nie odkryłam. Sami zdecydujcie czy pragniecie poznać życie wyuzdanej bohaterki czy wolicie coś bardziej europejskiego, amerykańskiego a przede wszystkim współczesnego i napisanego z lekkością.




Książki przeczytane w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło, 52 książki

wtorek, 29 września 2020

Katarzyna Janus "Wszystko jest możliwe"

 
 
 
Autor: Katarzyna Janus
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 17 czerwca 2020
Liczba stron: 448
 
 
 
 
 
 
Katarzyna Janus wydała już osiem książek, jednak ja dopiero teraz poznałam jej twórczość - dzięki powieści "Wszystko jest możliwe". Na półce czeka najnowszy tytuł autorki - "Błękitny dom nad jeziorem" i czy po niego sięgnę będziecie wiedzieli po przeczytaniu niniejszej recenzji.
 
 
Alicja Sadowska uciekła ze stolicy w Karkonosze. W małym, starym domku w okolicach Jeleniej Góry zamierza odzyskać równowagę życiową po tym, jak została pozbawiona praw do wykonywania zawodu. Straciła pracę, cały majątek, ale nie tylko... A wszystko dlatego, że zaufała niewłaściwemu mężczyźnie, on to wykorzystał, skłamał, inni również... i Alicja nie miała z nimi szans. 
 
Poturbowana fizycznie i psychicznie bohaterka rozpoczyna pracę na zmywaku w restauracji 'Strome Zbocze', której właścicielką jest sympatyczna sześćdziesięciolatka - Maria Baran. Kobieta dość szybko podejrzewa, że Alicja coś ukrywa. Jednak nie zmusza pracownicy do wyznań, tylko stara się znajdować jej ambitniejsze zajęcia niż mycie naczyń. W ten sposób Ala poznaje gburowatego i aroganckiego Teodora, wytwórcę serów oraz siostrzeńca Marii, wielbiciela górskiej wspinaczki - Konstantego. Nie jest zbyt zadowolona z nowych znajomości, bowiem uciekając zamierzała cieszyć się samotnością a nie nawiązywaniem relacji damsko-męskich. Ale los ma wobec niej inne plany...


Jak się przekonujemy z czasem, z samotności Alicji niewiele wyszło. W jej małym domku często otwierają się drzwi, nie tylko dla jej zwierzaków, ale przede wszystkim dla pana Józia, małej niepełnosprawnej Joanki, Teodora i Kostka. Z tymi ostatnimi zaczęło ją łączyć coś więcej niż przyjaźń, choć wcale nie będą to łatwe relacje czy decyzje. Pojawia się też nieproszony gość - demon z przeszłości...

Podczas lektury wciąż nasuwały mi się pytania - komu Alicja wyzna prawdę o sobie? Czy pozna tajemnicę Teodora? Czy zgodzi się na jego propozycję? Który z mężczyzn stanie się jej bliższy? Jaki los czeka Joankę? I wiele innych, wynikających z dalszej części fabuły.
 
"Wszystko jest możliwe" to wyborna powieść obyczajowa, opisująca zwyczajne życie, skomplikowane relacje oraz tajemnice, które mocno wpływają na losy bohaterów. Katarzyna Janus kupiła mnie tą historią, usytuowaną u podnóża gór, pośród ludzi o - z reguły - dobrych sercach. 
Jednak nie jest cukierkowa opowieść o miłości, szczęściu do bólu i piciu kawy w promieniach wschodzącego słońca. Nie zabrakło w niej bowiem problemów takich jak alkoholizm, posiadanie niepełnosprawnego dziecka, samotność starszych ludzi, test na ojcostwo, utrata bliskich czy poronienie. Nie każdy wątek kończy się po myśli czytelnika, ale czy to źle? Przekonajcie się sami, bowiem autorka potrafi zaskoczyć :)

Bohaterowie muszą przejść naprawdę wiele, by móc zawalczyć o przyszłość. Autorka miała kilka ciekawych i oryginalnych pomysłów na fabułę, do tego lekki styl, malownicze opisy, ciekawe porównania a plastyczny i łatwy w odbiorze język sprawia, że czytelnik wręcz płynie poprzez kolejne strony, śledząc z zainteresowaniem wydarzenia. Wielokrotnie śmiałam się, zaciskałam kciuki a nawet wstrzymywałam oddech. Nie brakuje ekscytujących momentów, zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Jeśli kolejna powieść Katarzyny Janus okaże się równie relaksująca i przyjemna w odbiorze to niewątpliwie autorka dołączy do moich ulubionych, bo tak sympatyczne obyczajówki to ja lubię.


Podsumowując - "Wszystko jest możliwe" to poruszająca historia o niesprawiedliwościach świata, kłamstwach, rozczarowaniach i niewłaściwie ulokowanych uczuciach, a także utracie ukochanych osób, mobbingu, fałszywych zeznaniach, zdradach i szantażu. Powieść pełna emocji, pożądania, uczuć, lęku, złych przeczuć, bezradności, bezwzględności, walki o dobre imię, niepokoju i lizaniu ran a także o nadziei i marzeniach, które ma każdy z nas. Gorąco polecam!

 
 
 
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło, 52 książki
 
 
 
 
 
Za książkę dziękuję   



środa, 18 marca 2020

Françoise Bourdin "Testament Ariany" - [patronat]





Tytuł oryginalny: Le testament  d'Ariane
Tłumaczenie: Lilla Teodorowska
Wydawnictwo: Dragon
Data wydania: 11 marca 2020
Liczba stron: 352




Spadek, wygrana, czyli jednorazowe wzbogacenie się to zwykle powód do zazdrości czy nawet zawiści innych. Niewielu jest wtedy takich ludzi, którzy cieszyliby się razem ze szczęśliwcem. Każdy myśli tylko o tym, ile mógłby pożyczyć czy dostać albo dlaczego to nie on jest na miejscu 'wybrańca'. Życie...

Anna bardzo lubiła swoją ciotkę Arianę, do której przyjeżdżała na popołudniowe pogawędki przy ciastkach. Podoba jej się posiadłość Nogaro oraz opowieści o przeszłości, które snuje ciotka. Rodzice Anny oraz jej rodzeństwo uważali Arianę za starą wariatkę. Chyba tylko dlatego, że przez wiele lat marzyła, by wrócić do dworu Nogaro. W latach pięćdziesiątych musiała się wyprowadzić, gdyż ojciec zbankrutował. Zrobiła wszystko, by marzenie się ziściło a ona osiągnęła szczęście. To nic, że po trzech burzliwych małżeństwach została na starość sama.

Życie Ariany staje się Annie coraz bliższe dzięki notesom oprawionym w czerwony moleskin, które znalazła po śmierci ciotki we dworze. To właśnie Anna została jedyną spadkobierczynią Ariany, co wywołało burzę w rodzinie. Trójka rodzeństwa oraz rodzice zarzucają jej interesowność, czują gorycz, rozczarowanie i złość, zazdroszczą jej domu. Dopiero teraz żałują, że nie interesowali się ciotką oraz że spadku nie dostał brat Ariany, wtedy podzieliłby pieniądze na czwórkę swoich dzieci.
Zresztą sama Anna była przekonana, że spadek przypadnie ojcu. Teraz kobieta ma duży dylemat - co zrobić z domem - sprzedać, wynająć, zamieszkać?

Choć rozum podpowiada coś innego, Anna kieruje się sercem i postanawia zamieszkać w posiadłości Nogaro. Wywołuje to konflikt z mężem, bowiem Paul nie chce słyszeć o tym, by spędzić tam choćby kilka tygodni na próbę. Jest uparcie przeciwny pomysłom żony, jej zafascynowaniu budynkiem i piękną okolicą. Nie robi na nim wrażenia sosnowy las okalający dwór ani bliskość oceanu. Nie rozumie jej potrzeby spełnienia marzenia, nie dostrzega że przez trzynaście lat małżeństwa to Anna dostosowywała się do jego pragnień. A teraz ma swoje, nie chce być już 'grzeczną dziewczynką', która robi to, czego inni od niej oczekują. Nie chce być już niewidzialna. Czy kryzys małżeński uda się pokonać? Czy miłość wygra z kłótnią o dom? Wszak w takim starciu jak Anna kontra Paul zawsze ktoś przegra.


Françoise Bourdin stworzyła powieść przepełnioną emocjami i uczuciami. Niektóre skupione są wokół postaci współczesnych, które zderzają się ze smutkami i radościami, z zazdrością, pragnieniem dziecka, poronieniem, niepewnością w orientacji seksualnej, miłością, rozwodem czy niezrozumieniem. Jednak historia z przeszłości, czyli wspomnienia życia spisane przez Arianę również dostarczają wzruszeń czy zawodów - trzy małżeństwa bohaterki, nieustanne pragnienie powrotu do domu, odrzucenie przez rodzinę, samotność, ale w wyczekanym miejscu.

W poprzedniej książce autorki, którą miałam okazję czytać - "Ogród Lorenza", akcja w dużej mierze skupiała się na zwierzętach. W "Testamencie Ariany" również nie zostały pominięte - na pierwszym planie znalazł się uroczy pies - Goliat, któremu psi świat zawalił się z chwilą śmierci pani. Ponadto w tle pojawiają się zwierzęta leczone w klinice weterynaryjnej Paula i Juliena.

Francuska rzeczywistość najbardziej skupia się jednak wokół postaci ludzkich. Suki marzy o dziecku i rozwoju kwiaciarni, jej mąż o zrobieniu kariery fotografa, Lily marzy o nicnierobieniu i zakupach, Jerome o byciu pasożytem bez konieczności podjęcia pracy. Sporo namieszają tutaj panowie - Julien - współpracownik Paula oraz pewien pośrednik w handlu nieruchomościami. Czytając tę książkę nie można się nudzić, zwłaszcza że tak naprawdę nie wiemy co czeka naszych bohaterów. Nie wiemy, jakie podejmą decyzje, które ukierunkują ich przyszłość. Styl i jeżyk autorki czynią fabułę lekką, pojawiają się elementy humoru, sensacji czy flirtu. Wiele momentów zaskakuje a finał zwiastuje ciąg dalszy - jestem go bardzo ciekawa.


Podsumowując - "Testament Ariany" to typowa powieść obyczajowa o dość nietypowej tematyce, mimo że wątek spadku nie jest rzadki. Oczywiste jest tylko to, że gdzie pojawia się spadek, rozpoczynają się rodzinne niesnaski. Jest to historia o dążeniu do celu, młodości która odeszła, przytłaczającej ciszy a także o poczuciu winy. Przepełniona wydarzeniami i ludzkimi dramatami opowieść o dumie, kłopotach finansowych, rozstaniach, radościach z drobiazgów oraz narzucaniu innym swojej woli. Gorąco polecam!




Książkę - w bardzo atrakcyjnej cenie - można zakupić w NOWYM internetowym sklepie Wydawnictwa Dragon -> TUTAJ




Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki



Za książkę dziękuję


czwartek, 24 października 2019

Lucyna Olejniczak "Kobiety z ulicy Grodzkiej. Aleksandra"





Autor: Lucyna Olejniczak
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 1 października 2019
Liczba stron: 520
Seria: Kobiety z ulicy Grodzkiej tom 6





To była cudowna seria, przez trzy lata poznawałam sześć tomów klimatycznej opowieści o rodzinie, na którą rzucono klątwę. Losy kobiet z ulicy Grodzkiej opowiedziane zostały w niezwykle interesujący i intrygujący sposób, w tle zaś rysowała się sytuacja polityczno-społeczna Polski z wysuniętym na pierwsze miejsce Krakowem. Lucyna Olejniczak przeprowadziła nas przez wiele lat historii - czym uraczyła nas w ostatnim?

Poturbowana małżeństwem z Marcinem - alkoholikiem i esbekiem - Weronika, zrobiła właśnie krok w przyszłość i podjęła decyzję o spędzeniu Wigilii roku 1968 wraz z nowym ukochanym Pawłem. Liczy, że zarówno rodzice jak i dzieci (Emilia i Waldek) zaakceptują jej nowego partnera. Lata mijają, dzieci dorastają, starsi bohaterowie odchodzą pozostawiając smutek, żal, tęsknotę a czasami również... spadek.

Emilka studiuje, Waldek się wyprowadza i usamodzielnia. Przeżywają swoje pierwsze miłostki, nie zawsze zresztą szczęśliwe. Brat dzielnie chroni młodszą siostrę kiedy tylko może, wielokrotnie ostrzega przed popełnieniem głupstw. Oboje aktywnie uczestniczą w działalności konspiracyjnej podczas trwania stanu wojennego a nawet zostają aresztowani. Piętnaście lat później Emilka może odwdzięczyć się Waldkowi wyruszając poza granice Polski, by mu pomóc w kłopotach.

Z zapartym tchem śledziłam opisane wydarzenia, smuciły mnie kolejne pogrzeby, bowiem zdążyłam się już zżyć z bohaterami tej sagi. Lucyna Olejniczak poruszyła w szóstym tomie cyklu problem nie tylko alkoholizmu, ale również cukrzycy, raka, endometriozy, co przypomina nam byśmy dbali o swoje zdrowie, bo już samo oczekiwanie na wyniki badań jest stresujące.
Jest też kilka wątków mniej przyziemnych, jak pisanie wierszy, wieczorki poetyckie, prowadzenie galerii sztuki czy wydanie kilku powieści.

Podążamy z naszymi bohaterami poprzez kolejne dekady, zmagamy się wraz z nimi ze strajkami, cieszymy z wygranej piłkarzy z NRD, słuchamy Jaruzelskiego a później doświadczamy upadku komunizmu. To jednak nic w porównaniu z tym, co autorka przygotowała dla nas od roku 1997, kiedy to Emilia prowadzi dziwne śledztwo z mafią w tle. Przyznaję, że nie spodziewałam się w taki sposób ukierunkowanej akcji, nie sądziłam że saga stanie się tak sensacyjną lekturą. Olejniczak zrobiła czytelnikom kilka nietypowych niespodzianek na koniec serii, które wielokrotnie sprawiały, iż czułam zaskoczenie. Nie wszystko okazało się iść schematami, jak choćby pojawienie się w fabule tytułowej Aleksandry czy tajemniczego mężczyzny z Ameryki. Ogromnie żałuję, że to koniec... To była wyśmienita przygoda, cudowne literackie podróże, wielu wyjątkowych bohaterów i pozostające na długo w sercu emocje.


"Wszystko, co się z nami dzieje, nasze życie, nasze losy zależą od tego, jak sami nimi pokierujemy. Zawsze jest jakiś wybór." *


Podsumowując - "Kobiety z ulicy Grodzkiej. Aleksandra" to doskonały finał przepełnionej wrażeniami i emocjami serii. Znajdziemy tu wiele magicznych chwil, skłaniających do uśmiechu lub łez, ale też do przemyśleń nad życiem.
Autorka nie szczędzi nam miłości, rozpaczy, strachu, złych decyzji, niepewności, zwraca uwagę na potrzebę czułości i bliskości oraz na fakt, że pod wpływem nałogu człowiek bardzo się zmienia. Trzeba naprawdę silnej woli i wsparcia bliskich, by uwolnić się od paktu z diabłem - jak alkoholizm nazywa Olejniczak, bo mimo trudności życie musi trwać dalej.
Gorąco polecam Wam tę serię!




* L. Olejniczak, "Kobiety z ulicy Grodzkiej. Aleksandra", Prószyński i S-ka, Warszawa 2019, 7%




"Kobiety z ulicy Grodzkiej. Hanka"
"Kobiety z ulicy Grodzkiej. Wiktoria"
"Kobiety z ulicy Grodzkiej. Matylda"
"Kobiety z ulicy Grodzkiej. Weronika"
"Kobiety z ulicy Grodzkiej. Emilia"
"Kobiety z ulicy Grodzkiej. Aleksandra"





Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki





Za e-book dziękuję


środa, 9 października 2019

Dorota Gąsiorowska "Niedokończona baśń" - przedpremierowo






Autor: Dorota Gąsiorowska
Wydawnictwo: Znak / Między słowami
Data wydania: planowana na 16 października 2019
Liczba stron: 512







Dorota Gąsiorowska swoimi powieściami sprawia, że przenosimy się w wielobarwny i doskonale wykreowany świat. Często wraz z bohaterami wyruszamy poza granice Polski i dotykamy sfer, niedostępnych w zwykłe dni. Ci, którzy nie znają twórczości autorki, mogą czuć przerażenie widząc ponad pięćset stron lektury, jednak wierni czytelnicy twierdzą, że i tak zbyt szybko docieramy do finału.

"... kłopoty , tak jak i radości, są częścią ludzkiego życia. 
Dzięki tym pierwszym potrafimy docenić drugie"*

Julia Biernacka od miesiąca mieszka w Poznaniu i zamierza starać się o pracę marzeń. Chce być asystentką i tłumaczką ulubionej pisarki Suzanne Benoit. Wcześniej Julka mieszkała w Krakowie, ale musiała odciąć się od tamtego życia, zbyt wiele wspomnień atakowało ją każdego dnia. Zwłaszcza od chwili, gdy pięć lat temu w jej życiu zabrakło jednej ukochanej osoby a pojawiła się inna...

Współpraca z osiemdziesięcioletnią pisarką nie jest zbyt łatwa, Julka musi zmierzyć się z jej humorami a gdy sprawy rodzinne wzywają Suzanne do drugiej ojczyzny, staje pod znakiem zapytania. Wszak Julka jest samotną matką i z kim na tak długi czas zostawi Basię? Finalnie wszystkie szczegóły udaje się ustalić i kobiety ruszają do Francji. Julia liczy, że dzięki tej wyprawie pozna lepiej swoją pracodawczynię, jednak okazuje się że liczba tajemnic i zagadek tylko się zwiększa. 

"Każda chwila jest odpowiednia, żeby zdać sobie sprawę z popełnianych błędów i zauważyć, 
że zmierzamy donikąd." **

Francuskie miasta i miasteczka, zaniedbane ogrody, zawiłe historie akwitańskich zamków i gustownie urządzone goszczące je domostwa a także niedokończona baśń zapisana w starej księdze sprawiają, że Julia nie ma czasu na tęsknotę za mężczyzną, w którym się zakochała. Stara się rozwikłać zagadki z przeszłości, które zaważyły na wzajemnych relacjach członków rodziny Suzanne, odnaleźć wejście do wieży, brakujące strony dzieła Valentina de Troyes oraz odkryć dlaczego kamienie z emblematami zamków znajdują się w dziwnych miejscach.
Zaś mała Basia swą dziecięcą szczerością, radością, trafnymi spostrzeżeniami i ciekawością świata kradnie serca wszystkich wokół. Dziewczynka ma dar rozweselania duszy, o czym przekonacie się sami podczas lektury. Francja zachwyciła Julkę i Basię różnorodnością, odmienną kulturą i zwyczajami zaś one odwdzięczyły się rodzinie pisarki tym, co wniosły swą obecnością w ich życiu.

Gąsiorowska znów zaczarowała mnie na czas lektury, podsunęła życie ciekawych ludzi i to ich problemy wysunęły się na pierwszy plan. Bardzo podobało mi się szukanie odpowiedzi na liczne pytania, których w rodzinie Suzanne i Marie-Lise nie brakowało. Czego Suzanne nie zdążyła jej powiedzieć? Czy spełni obietnicę daną przyjaciółce?

Autorka porusza nas kilkoma historiami nie zawsze spełnionych miłości, udowadnia że związek to partnerstwo a nie dominacja, ukazuje niezbyt zdrową relację matki z córką, ale i przemiany, które stają się udziałem bohaterów. Nie brakuje szczerych wyznań, szokujących informacji, nawiązywania przyjaźni, niekonsekwencji i sprzecznych poleceń. Powieść pokazuje, że gdy ugrzęźniemy we własnym życiu, z idącymi za tym obowiązkami i powtarzającymi się czynnościami nie będziemy tak naprawdę szczęśliwi. Nie bądźmy tchórzami, walczmy o to szczęście, nawet jeśli czasem będzie to wymagało trzaśnięcia drzwiami.


"Nigdy nie stawiaj miłości do mężczyzny ponad miłość do dziecka, bo skończysz tak jak ja. Samotna, zgorzkniała i zapomniana przez świat staruszka, której jedynym celem jest teraz odliczanie godzin do śmierci i rozrachunek z przeszłością." ***


Podsumowując - "Niedokończona baśń" jest urokliwą historią o błędnych decyzjach, krzywdach, zdradach, samotnym macierzyństwie, wielkiej miłości oraz chybionych życiowych wyborach. O tym, że serca nie da się oszukać i że nie wszystko zdołamy naprawić, zanim odejdą z tego świata Ci, których skrzywdziliśmy. Opowieść o porządkowaniu bałaganu w szufladach życia, nadopiekuńczości, truflobraniu oraz kłamstwach, które ciągną się latami... Niezwykle prawdziwa, wzruszająca i intrygująca książka, w której kroczymy śladami średniowiecznego pisarza i jego baśni, poznając po drodze nie rozwiązane latami zagadki. Gąsiorowska znów stanęła na wysokości zadania - polecam Wam tę poznańsko-francuską opowieść!





* D. Gąsiorowska, "Niedokończona baśń", Między słowami, Kraków 2019, s. 112
** Tamże, s. 118
*** Tamże, s. 433






Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki






Za książkę dziękuję


piątek, 10 maja 2019

Agnieszka Krawczyk "Szczęście na wyciągnięcie ręki"




Autor: Agnieszka Krawczyk
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 24 kwietnia 2019
Liczba stron: 520
Seria: Uśmiech losu tom 3











Ukoronowaniem dziesięciu lat pracy twórczej Agnieszki Krawczyk jest wydanie trzeciego tomu serii 'Uśmiech losu', czyli powieści "Szczęście na wyciągnięcie ręki". Autorka zachwyciła mnie wcześniej seriami 'Magiczne miejsce' oraz 'Czary codzienności'. Za każdym razem czuję żal, że spotkania z bohaterami dobiegają końca w finałowych tomach... Jak zakończy się historia dobrych uczynków na Dębnikach?

"Prosto dawać rady innym, łatwo oceniać. Trudniej zmienić samego siebie." * 

Mieszkańcy Kamienicy Pod Gwiazdą nie mogą narzekać na nudę. Marta Olesińska rozwija swój ogrodniczy biznes, choć sercem jest przy Gabrysi, dziewczynce z domu dziecka, której chce opłacić operację wzroku. Czy kobieta będzie miała szansę stworzyć dziecku dom?
Helena wciąż nie może dojść do siebie po poznaniu prawdy o swoich biologicznych rodzicach. Rozżalona i rozgoryczona pomieszkuje u Balbiny, próbując jednocześnie uporać się z zawalonym światem. Powodem jej smutku jest również porażka w poszukiwaniach Sary Mincer, żydowskiej dziewczynki, która kiedyś mieszkała w ich kamienicy. Czy relacje między mieszkankami pierwszego piętra mają szansę się ocieplić? Jaki wpływ na nie będzie miała obecność Pierre'a Ilnerskiego, którego do kamienicy zacznie ciągnąć nie tylko więź z nowo poznaną siostrą...?

Zuza skupia się na próbach, gdyż dzieci wyjechały z babcią do domku letniskowego pod Rabkę. Jego właścicielem jest ojczym Zuzy, a ona sama ma nadzieję że byli małżonkowie ponownie odnajdą do siebie drogę.
Jacek Nowacki przygotowuje się do otwarcia nowej restauracji, zaś Mikołaj Szarocki jest zmartwiony milczeniem ze strony Heleny. Zwłaszcza, że nie wie jaka jest tego przyczyna...
Miranda z Wojtkiem zajmują się bankiem czasu oraz projektowaniem społecznego ogrodu, w pracę zaś włączają się mieszkańcy obu kamienic przy Gwiaździstej.

Dębniki zauroczyły nową postać - Feliksa Gozdawę, wagabundę, który posługuje się francuskimi referencjami i poszukuje pracy z mieszkaniem. Dzięki dobrym sercom znajduje nie tylko zajęcie, dach nad głową, wiernego towarzysza, ale i sympatię wielu osób. Tylko jedna rzecz ciąży mu na duszy - trudne sprawy z przeszłości.

Dotychczas tylko wspominany, teraz wreszcie poznajemy jego historię - Tymon Ilnerski wkracza w fabułę z przytupem. Dowiadujemy się nie tylko o okolicznościach jego ucieczki z Polski, ale również życiu we Francji i reakcji na list od Mirandy. Czy zmienił coś w sercu oschłego, rygorystycznego oraz nieczułego Tymona?

Sen z powiek mieszkańców Gwiaździstej spędza przede wszystkim sprawa dobrych uczynków - fundamentalnych i szlachetnych czynów. Wprawdzie mają na to dwa lata, jednak nikt nie ma pomysłu, jakie działanie może uzyskać aprobatę donatora. Wzajemnie studzą swoje zapały, umniejszając zasługi i nie dostrzegając, jak wiele robią dla innych, od kiedy się dowiedzieli o wyzwaniu. Sprawiło ono, że zaczęli się zmieniać. Zrozumieli czym jest działanie we wspólnocie, pomoc i życzliwość. Czy sprostają wyzwaniu i otrzymają mieszkania?

"Nie ma nic istotniejszego niż pamięć. Ludzie, o których pamiętamy, nigdy nie umierają do końca." **

Muszę przyznać, że rozwiązania obu tajemnic - zarówno Sary Mincer jak i finału dobrych uczynków bardzo mnie zaskoczyły. Miałam wiele pomysłów jak rozwikłać te sprawy, ale nie potrafiłam złożyć puzzli, które dotychczas zostawiała Agnieszka Krawczyk. Brawo za intrygę!

Wielowątkowa powieść, która pokazuje różne ludzkie oblicza oraz przemiany, jakie dokonują się w człowieku pod wpływem działań innych oraz jego samego. Zwraca uwagę na to, że nie należy oceniać po pozorach, być otwartym na innych, zaś odpornymi na pułapki zastawiane przez los. Niezwykle życiowa fabuła dotyka takich problemów jak kłopoty zdrowotne, wyrzuty sumienia, przywiązanie osób starszych do swego środowiska, a także uczuć na które często nie mamy wpływu... Serce bije mocniej na widok TEJ osoby i tylko rozum musi się dostosować... lub nie. W tej książce, jak w życiu, radość miesza się ze smutkiem, tajemnice wyłażą z kątów a pokryte kurzem historie odnajdują drogę do słonecznego światła i ludzi pragnących o nich pamiętać.


"...była pewna, że musi odmienić swe nastawienie do życia, wyjść na zewnątrz i zainteresować się bardziej tym, co ją otacza. Bo nigdy nie jest za późno, by zrobi coś dobrego. 
Nigdy nie jest za późno, by po prostu zacząć żyć." ***



Podsumowując - "Szczęście na wyciągnięcie ręki" to przepiękna historia osadzona w wyjątkowej scenerii - ukrytej w zakolu Wisły dzielnicy Dębniki. Jest to opowieść o przygniatającym poczuciu winy, pojednaniu, mrocznym sekrecie, wyborach, poczuciu krzywdy, życiowych podsumowaniach oraz kamieniach, które spadając sprawiają, iż sumienia stają się lżejsze. Wsłuchajmy się w finałowe przesłanie autorki, iż trzeba się odważyć i sięgnąć po szczęście, które znajduje się na wyciągnięcie ręki... Nie marnujmy szans na lepszą przyszłość, dajmy się ponieść miłości. Jest to trzeci tom serii, oczyszczający i łagodzący obyczaje, który gorąco polecam Waszej uwadze.



* A. Krawczyk, "Szczęście na wyciągnięcie ręki", Filia, Poznań 2019, s. 105
** Tamże, s. 193
*** Tamże, s. 262




"Kamienica Pod Szczęśliwą Gwiazdą"
"Dobre uczynki"
"Szczęście na wyciągnięcie ręki"




Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki




Za książkę dziękuję


środa, 14 listopada 2018

Lucyna Olejniczak "Kobiety z ulicy Grodzkiej. Emilia"





Autor: Lucyna Olejniczak
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 30 października 2018
Liczba stron: 488
Seria: Kobiety z ulicy Grodzkiej tom 5









Jest! Hura! Autorka spełniła prośby czytelniczek i powstał piąty tom doskonałej sagi rodzinnej osadzonej w Krakowie - Kobiety z ulicy Grodzkiej. Z czym muszą zmierzyć się bohaterki tym razem? Czy nadal działa klątwa Franciszka Bernata? Wielokrotnie w życiu musimy zmagać się z błędami przeszłości, czy to popełnionymi przez nas samych czy też naszych przodków. Czasami wystarczy 'przepraszam', ale zdarza się że przewinienia nawarstwiają się i nie jest łatwo wybaczyć.
 
Historia kobiet z krakowskiej ulicy Grodzkiej toczy się kołem...
Jest rok 1957 i wzorem swojej babci Wiktorii, osiemnastoletnia Weronika jedzie wraz z siostrą swego dziadka - Ivonne - do Le Gravier, rodzinnej posiadłości swoich francuskich krewnych. To właśnie na prowincji Weronice przyjdzie zmierzyć się z przeszłością, kiedy przyjedzie tam Pascal - jej dziadek. Dziadek, który nie uznał swojej córeczki - Matyldy. Dziadek, który chciałby naprawić względem wnuczki to, co zepsuł w kontaktach z jej babcią. Gestem pojednania jest propozycja Pascala, by Weronika studiowała na Sorbonie, gdyż jest bardzo zdolna i świetnie mówi po francusku. Jednak dziewczyna nie chce przyjąć tej propozycji... Ma powody przypuszczać, że jest w ciąży a tata ją zabije, gdy dowie się kim jest ojciec dziecka... Czy słusznie?


Walka stoczona z rodzicami o zgodę na przyszłość i szczęście będzie jednak dopiero początkiem drogi, jaką będzie kroczyła Weronika. Gdyby tylko wiedziała, jak potoczy się jej życie u boku mężczyzny, którego pokochała młodziutkim sercem, to czy nie wolałaby pozostać wtedy we Francji? Czy znajdzie siłę i sposób, by wyrwać się z tego związku? Fakty i wydarzenia będą jednoznaczne, szokujące i przywołujące na myśl wiele ludzkich tragedii. Co takiego wydarzyło się w małżeństwie Weroniki? Z czym musiała się zmierzyć? Jakie piętno to na niej odciśnie?

Niespodzianka czeka w tym tomie również na Matyldę. Matka Wery zobaczy ducha przeszłości, który początkowo przypomni o przykrych wydarzeniach z życia i niekoniecznie będzie chciał wierzyć w wyjaśnienia. Ale może okoliczności sprawią, że zapanuje zawieszenie broni i choćby minimalne wybaczenie?

Piąty tom opowiadający o losach kobiet z ulicy Grodzkiej w Krakowie jest powoli - ale w żadnym nie nudno! - snującą się opowieścią o zwykłym życiu pewnego rodu. Tutaj narodziny i śluby przeplatają się z pogrzebami a wizyta Matyldy na cmentarzu i zaduma przy wspólnym grobie kobiet bliskich jej sercu, była dla mnie niezmiernie wzruszającym momentem. W fabule pojawiają się nowi bohaterowie, powracają już nam znani a zagubieni na przestrzeni różnych wydarzeń.

Lucyna Olejniczak potrafi zaintrygować, pokazać różne oblicza ludzkiej natury i uczuć - przemoc domową, miłość która nie liczy się z opcjami politycznymi, pojednanie w obliczu choroby, alkoholizm niszczący rodziny, utrata wewnętrznego blasku z powodu problemów... A wszystko to na tle wydarzeń w Polsce, kiedy I sekretarzem KC PZPR był Władysław Gomułka - wyraźnie pokazane prawa systemu, napiętnowanie Żydów, działania milicji i SB, kontrolowanie zgromadzeń czy sztuk teatralnych.

Ten sam, niezwykły klimat powieści od pierwszego tomu sprawia, że mimo niemal pięciuset stron wcale nie czuję nasycenia lekturą. Jeszcze dobrze nie odkryłam wszystkich niespodzianek i demonów, które wciąż pojawiały się w "...Emilii" a już z ogromną radością sięgałabym po kolejne tomy tej sagi. Nie potrafię ani jednym słowem, ani jednym akapitem, ani nawet jedną recenzją opisać co magicznego kryje się w tej serii. Każdy, kto ją zna, wie co mam na myśli...
Czekam na szósty tom, kiedy to Emilka dorośnie, może klątwa przestanie wreszcie działać... Tylko czy ja chcę zakończenia serii? NIE!


Podsumowując - "Kobiety z ulicy Grodzkiej. Emilia" to książka o pogrzebanych marzeniach,  prawdziwych uczuciach, wstydzie, upokorzeniu, pomocy i przyjaźni. O trudnych wydarzeniach z przeszłości, które nadchodzą niespodziewanie i burzą budowany latami spokój. O tym, że czasem wsparcie i bezpieczeństwo są ważniejsze od miłości i jak bardzo mogą uratować komuś życie.





"Kobiety z ulicy Grodzkiej. Hanka"
"Kobiety z ulicy Grodzkiej. Wiktoria"
"Kobiety z ulicy Grodzkiej. Matylda"
"Kobiety z ulicy Grodzkiej. Weronika"
"Kobiety z ulicy Grodzkiej. Emilia"



Książka przeczytana w ramach październikowych wyzwań: Grunt to okładka, Zatytułuj się, 52 książki



Za możliwość przeczytania książki
dziękuję



sobota, 3 marca 2018

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak "Upalne lato Gabrieli"





Autor: Katarzyna Zyskowska-Ignaciak
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2015
Liczba stron: 272
Seria: Upalne lato tom 3










Trzy lata... Już się bałam, że sięganie po trzeci tom serii po tak długim czasie nie ma zupełnie sensu... Że nie będę pamiętała kto jest kim i o co w ogóle chodziło... Tak, dwie pierwsze części Upalnego lata czytałam w 2015 roku! I od tamtej pory bardzo chciałam serię dokończyć, ale wciąż inne powieści krzyczały do mnie głośniej :) Wreszcie się udało! Jak oceniam spotkanie z bohaterami po przerwie?

"Upalne lato Kaliny" zakończyło się w bardzo tragicznym momencie i pozostawiło mnie w ogromnym zawieszeniu - przepełniona wzburzeniem po przeczytaniu listu od Gabrysi Kalina spiesząc się na dworzec ulega wypadkowi... Czy przeżyje? Co zawierał list?

45 lat później
W szpitalnej separatce leży... Kalina. Dotychczas uwielbiała podróżować, zwiedzać, poznawać, ale obecnie jej stan zdrowia skłania męża - Macieja - jedynie do rozważań czy oddać ją do hospicjum czy też zabrać do domu. Przeżyli naprawdę wiele przez te wspólne lata, ale teraz na życzenie kobiety muszą wyciągnąć rękę ku przeszłości, bowiem Kalina marzy, by jeszcze raz móc zobaczyć córkę. Tylko zobaczyć... Ale czy Gabrysia zechce przyjechać?

Gabriela Kern jest pisarką słynącą z ciętego języka i lekkości pióra. Właśnie ukazała się jej najnowsza powieść "Profesor", która wywołuje niezłą burzę z uwagi na przedstawioną tematykę i postać głównego bohatera. Napisała ją, bo musiała się oczyścić, gdy odkryła prawdę o ojcu. Gaba jest rozwódką i ma dorosłego syna - Jaśka a trzy lata temu uciekła na mazurską wieś, gdzie szuka spokoju i ukojenia. Gdy w jej życie wdziera się dzwonek telefonu a rozmówca z Francji burzy poukładaną codzienność kobieta zaczyna poszukiwać odpowiedzi na pytania a wspomnienia same napływają i zmuszają do refleksji...

Trzyletnia Gabi mieszkająca na wsi z opiekunką Gabrielą... Zagubiona, odtrącona, pionek w grze dorosłych.
Nastoletnia Gabrysia zmuszona do przeprowadzki do Warszawy i zmagająca się z internowaniem taty... Odmieniec w szkole, samotna w domu, tęskniąca za latami spędzonymi z opiekunką na wsi.
Osiemnastolatka, której pozwolono wreszcie wyjechać do Francji i spotkać się utęsknioną od wielu lat mamą...

Ale lato 1987 roku we Francji okazało się jedynie powodem do kolejnych krzywd i bólu. Co się wtedy wydarzyło? Co złego zrobiła Gabrysia? I jakie słowa Kaliny popchnęły ją do takiego czynu? Czy pośród pozostawionych w piwnicy warszawskiego mieszkania dokumentów Gaba odnajdzie coś, co pomoże jej w wyjaśnieniu tajemnic sprzed lat i zrozumieniu dlaczego jej przodkowie podejmowali takie a nie inne decyzje? Czy odnajdzie prawdę o sobie i swoim pochodzeniu?

Teoretycznie Gabriela ma doskonałe relacje z synem, ale jak okazuje się w praktyce nie są one pozbawione sekretów, o których wie tylko ona i nie chce się nimi dzielić. Jednak to lato udowodniło, że jest między nimi wiele półprawd, niedomówień i ... gówno prawd. Czy bohaterka zdecyduje się na wyjazd do Francji? Czy na wybaczenie i miłość może być już za późno? Najtrudniej będzie podjąć decyzję...

"...z czasem każda rana przestaje krwawić." *

Powieść jest cudownym podsumowaniem całej trylogii Upalne lato. Zyskowska-Ignaciak rozplątała wreszcie wszystkie nitki, które do tej pory zawiązane w węzeł spowijały przeszłość we mgle tajemnic. Autorka prowadzi współczesną opowieść o niemal pięćdziesięcioletniej Gabrieli, jej problemach, rozterkach i próbie ofiarowania swojemu dziecku lepszego i pełnego miłości życia, jakiego nie miała ona sama. Jednocześnie poprzez wspomnienia wielu postaci powraca do przeszłości, która jest niezrozumiała, niewyjaśniona i pełna łez. Czy gdyby prawda o niektórych wydarzeniach wcześniej wyszła na jaw, relacje bohaterów ułożyłyby się lepiej?

Oczywiście w książce pojawiają się inni bohaterowie niż trio babka-matka-córka, czyli Marianna-Kalina-Gabriela, bowiem ta historia i tajemnice rodziny rozpoczęły się już od Marianny (tutaj pojawia się już tylko jej wspomnienie). Ale sporo zamieszania narobią również Błażej, Igor oraz Łukasz. Kim są i jakie odegrają role? To już musicie sprawdzić sami. Podobnie jak teorię o tym, że może lepiej demonów nie warto budzić? Może lepiej niech śpią w zakurzonej i zamkniętej walizce piwnicznego kąta?

"...w moim życiu nic nie jest jednoznaczne, nic nie jest ani białe, ani czarne. Chciałabym, żeby tak było, ale między tymi dwoma kolorami, między rzeczywistością a oczekiwaniami, jest jeszcze kilka odcieni szarości, kilka prawd." **

Podsumowując - powieść jest traktatem o porzuconym dziecku, które próbuje po swojemu radzić sobie z kolejnymi wyzwaniami w życiu, choć piętno przeszłości wciąż rzutuje na lepszym jutrze. To historia o straconym czasie, małżeństwie obok siebie, tęsknocie matki za dzieckiem i nadchodzącej śmierci, w obliczu której pojawia się pragnienie wybaczenia, pojednania, ostatniego przytulenia bliskiej osoby. Opowieść o myślach i uczuciach małej dziewczynki, której niezmiernie trudno było się odnaleźć w trudnej rzeczywistości dorosłych. A przecież to ich decyzje nieodwołanie zmieniały jej życie, nie licząc się zupełnie z pragnieniami. Lektura obowiązkowa do uzyskania pełnego obrazu historii toczącej się przez kolejne pokolenia.




* K. Zyskowska-Ignaciak, "Upalne lato Gabrieli", Wyd. MG, Warszawa 2015, s. 230
** Tamże, s. 166


"Upalne lato Marianny"
"Upalne lato Kaliny"
"Upalne lato Gabrieli"



Książka przeczytana w ramach lutowych wyzwań: Mini Czelendż, Pod hasłem, 52 książki

poniedziałek, 12 lutego 2018

Renata Kosin "Jedwabne rękawiczki"




Autor: Renata Kosin
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: styczeń 2018
Liczba stron: 440













Zawsze marzyłam, by w czeluściach toaletki, sekretarzyka czy starej szafy odnaleźć skarby z przeszłości… Listy, pamiętnik, zdjęcia czy choćby chusteczkę z haftowanym inicjałem. Nawet na rodzinnym strychu nigdy nie udało mi się odnaleźć nic, co kryłoby w sobie sekrety przodków. Tylko czy zawsze takie znalezisko niesie ze sobą radość, zrozumienie i spokój? Z braku własnych znalezisk, odpowiedzi na to pytanie szukam w powieściach z takim motywem. Dziś podzielę się z Wami moimi wrażeniami z lektury najnowszej powieści Renaty Kosin „Jedwabne rękawiczki”. To tytuł mający tak naprawdę podwójne znaczenie…

Laura znowu uciekła… To miał być miły czas spędzony z mężem i ośmioletnimi bliźniaczkami u rodziców w Stanach Zjednoczonych, ale z uwagi na ich napięte stosunki, kobieta nie wytrzymała i podjęła spontaniczną decyzję o powrocie do Polski. Jej rodzina ma wrócić za kilka tygodni a Laura zamierza w tym czasie dopełnić ostatnich formalności w sprawie sprzedaży domu rodziców w Jedwabnem. Gdyby mogła tego uniknąć… Wszak z tym miejscem wiążą się jej najgorsze i bardzo bolesne wspomnienia. Dlaczego? Co się tam stało małej dziewczynce, jaką wtedy była?

Jednak nowy właściciel – Henryk Lichota – wysyłał rodzicom dziwne dokumenty znalezione rzekomo w trakcie remontu pod podłogą. Okazało się również, że korytarz na parterze jest krótszy niż znajdujące się obok pokoje. Co zajmuje tą brakującą przestrzeń? Jak to wszystko wyjaśnić? Czy Laura zdaje sobie sprawę, że z pozoru błahe przedmioty będą orężem w walce o życie?

Po wizycie w domu swojego dzieciństwa Laura zgodnie z planem udaje się do Bujan, do ciotki Heleny, staruszki będącej tak naprawdę kuzynką matki Laury – Ireny. Tylko czy spokój jaki zawsze odnajdywała na poddaszu domu ciotki i tym razem jest jej przeznaczony? Za sprawą przedmiotów odzyskanych w Jedwabnem Laura zaczyna przenosić się do innego świata. Jej wspomnienia, uzyskiwane od Lichoty informacje, strzępy wydarzeń a przede wszystkim dziwne zachowanie ciotki, która jakby nie chciała by coś wyszło na jaw… Jakby próbowała coś ukryć… Wszystko to jak elementy układanki, jak rozsypane po świecie puzzle pragnie poskładać Laura. Trop prowadzi do rodziny Berthier z Francji, która wiele lat wcześniej podjęła próbę listownego kontaktu z Kossackimi (rodzice Laury). Zaintrygowana tajemniczymi słowami Amelie, zachowaniem ciotki oraz znaleziskami Laura ma nadzieję, że na francuskiej ziemi uda jej się przynajmniej zrozumieć zagadki z przeszłości. Jakie rewelacje czekają na kobietę, ukryte od pokoleń w sercach i umysłach francuskich kobiet? Jak wyjaśni się sprawa jednej jedwabnej rękawiczki? Czy wszystkim może ufać? Ile kłamstw odkryje dzięki opowieściom Amelie oraz Josephine?

Tajemnice mnożą się jak grzyby po deszczu i nawet przy końcu powieści można odnieść wrażenie, że nie wszystko zostało wyjaśnione. Choć tak naprawdę to w połowie książki wydawać by się mogło, że wszystko już wiemy i właściwie po co ta reszta…? Jakże się myliłam… Renata Kosin stworzyła powieść iście sensacyjną! Nieprzewidywalną i intrygującą. To obyczajówka z prądem. Historia z elementami grozy. Czytelnikiem targają liczne emocje a w oczy zagląda strach, wcale nie mniejszy niż u bohaterów. Początkowo zupełnie nie miałam pojęcia w jakim kierunku z wyjaśnieniami pójdzie autorka. Z niepokojem i w stanie wzburzenia czekałam na fakty czy choćby elementy mogące pomóc w dojściu do prawdy. Nie sądziłam, że Kosin skieruje się ku tak nieznanym – dla wielu ludzi – tematom. Osobiście wolałabym bardziej przyziemne i namacalne rozwiązania zagadek, gdyż w tych nie czułam się zbyt obeznana. Nie mogę jednak powiedzieć z tego powodu złego słowa – widać ogromne przygotowanie autorki, liczne poznane źródła i szeroki zakres poruszonych kwestii.

Przyznaję, że postać Laury działała mi chwilami na nerwy – niby chciała wyjaśnień, ale w najciekawszych momentach wciskała sobie guzik ‘stop’ i blokowała napływające do umysłu informacje. Nie przeczę, że wszędzie napotykała na mur milczenia albo dziwne wyjaśnienia, które w żaden sposób nie stawały się kluczem do sukcesu. A może to przeszłość – relacje z matką i babką były przyczyną tej blokady? Czy Laurze uda się dowiedzieć dlaczego jedwabne rękawiczki zostały rozdzielone i co się za tym kryje? Co wspólnego z dziejami jej rodziny ma pogrom Żydów w Jedwabnem? Jaką rolę w tej historii odegrają panie Berthier oraz kilka tajemniczych postaci?

Podsumowując - „Jedwabne rękawiczki” to powieść obyczajowa opowiadająca historię wielkiej fascynacji, wzbogacona nutką sensacyjnych zdarzeń, przepełniona tajemnicami, które przez lata były zamiatane pod rodzinny dywan. Opowieść o życiu jednocześnie w dwóch światach, rozpaczy matki w trakcie choroby czy też po śmierci dziecka. Stworzona przez Renatę Kosin fabuła jest relacją z samotności, zatajonych prawd i tajemnych mocy, które poprzez rozliczne nauki i symbole dokonają przemiany w… motyla :) Polecam, gdyż jestem pewna, iż nie spodziewacie się, co kryje przepiękna okładka.




Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki



Za możliwość przeczytania książki
dziękuję
http://virtualo.pl/
E-book „Jedwabne rękawiczki” znajdziecie na Virtualo.pl

sobota, 23 września 2017

Anna Łacina "Zadzwoń, kocham cię"




Autor: Anna Łacina
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 23 sierpnia 2017
Liczba stron: 320










Anna Łacina kupiła młodzieżową połówkę mnie - mamy przecież tyle lat, na ile się czujemy, prawda? - książką "Niebo nad pustynią" a utwierdziła w przekonaniu, że warto sięgać po inne swe książki historią "Dzika jabłoń". Dlatego bez wahania zdecydowałam się przeczytać najnowszą - "Zadzwoń, kocham cię". Czy po raz trzeci odczuwam zadowolenie z twórczości Łaciny?


Weronika i Wawrzyniec znają się od przedszkola, jednak nie widzieli się przez wiele lat i dopiero ulewny deszcz sprawił, że ich drogi na nowo się przecięły - w tym samym momencie podczas meczu Polska-Szwajcaria zdecydowali się uratować z ławki pod blokiem pewnego, zmokniętego już, staruszka. To właśnie wtedy błyskawice oświetlały świat i kto wie, może również wzajemną drogę do ich serc... Ale życie to nie bajka i Weronika zaczytując swe smutki książkami, sama nie wie czy się zagubiła czy może odnalazła w relacji z sąsiadem. Brak kontaktu z jego strony sprawia, że podejmuje decyzję o wyjeździe do wujostwa do Gdyni, gdzie pod ich nieobecność ma zaopiekować się mieszkaniem i zwierzyńcem. Oczywiście jak przystało na sympatyczną historię miłości dwojga młodych ludzi, w drodze na dworzec dziewczyna spotyka... Wawrzyńca. Przelotne spotkanie sprawi, że jej pobyt nad morzem nie będzie nudny :)


"Cokolwiek dasz kobiecie, ona zwróci ci to z nawiązką. Dasz jej seks, ona da ci dziecko, dasz jej zakupy, ona da ci posiłek, dasz jej uśmiech, ona da ci serce." *


W najbliższej przyszłości bohaterka będzie miała okazję przekonać się o dziwnym zachowaniu towarzysza, przeżyje niejedną groźną sytuację pod mieszkaniem wujostwa a nie do końca wyjaśniony status związku z Wawrzyńcem sprawi, że czeka ich wiele chwil grozy o bezpieczeństwo drugiej osoby. Bo że bliskiej osoby, to muszą przeżyć jeszcze mnóstwo zawirowań, by się przekonać czy w ogóle coś dla siebie znaczą.


Anna Łacina z zegarmistrzowską precyzją i typowo literacką wyobraźnią poplątała losy dwójki młodych ludzi. Czytałam w swoim życiu wiele książek, których tło dotyczyło prawdziwych i w miarę bieżących zdarzeń, jednak tym razem czułam się niezwykle zadziwiona! Sięgając po powieść nie przypuszczałam jakie kryje niespodzianki... Łacina "rzuciła" swych bohaterów w wir wydarzeń lipca 2016 roku (bo wtedy rozgrywa się większość akcji): liczne zamachy terrorystyczne za zachodnią granicą czy Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. Nasi bohaterowie znajdują się chwilami w miejscach, które należy określić jako epicentrum katastrof. Z informacji telewizyjnych znałam niemal wszystkie z opisanych tragedii, jednak przekazanie mi ich ponownie w tak szybkim czasie a na dodatek z udziałem młodych bohaterów powieści (z którymi zdążyłam się już zżyć) stało się dla mnie wyjątkowo bolesne. 


"... mężczyźni nie są jasnowidzami. Jeśli ni mówisz mu , jak chłop krowie na rowie, czego oczekujesz, to on w życiu się nie domyśli." **


Autorka podarowała mi nie tylko ciekawą, intrygującą i zaskakującą opowieść, ale również stworzyła wyjątkowych bohaterów. Każda postać wnosi do tej historii coś nowego, innego, swojego. Weronika jest rok przed maturą, wciąż poddaje się decyzjom matki, choć ma już tego dosyć a jej teraźniejszość znaczą traumatyczne chwile sprzed lat. Wawrzyniec skrywa liczne sekrety, jego zachowanie bywa niezrozumiałe a w głębi serca gnębi go też wspomnienie dotyczące pewnej dziewczynki z przeszłości i jego zachowanie względem niej. Ogromnie podobała mi się kreacja ciotki Weroniki - Danuty - osoby dającej innym dobre rady - choć brzmi to jak mówienie przykrej prawdy wprost - pomimo, że jej własne życie nie było udane. A może właśnie dlatego potrafiła wyciągnąć z niego wnioski? Jak działa małżeństwo, jakie popełniamy błędy oraz co można zmienić, by było lepiej - czy jej siostra weźmie sobie tą rozmowę do serca i dla dobra całej rodziny wdroży je w codzienność?


"Jest pięć języków miłości: język dobrych słów, język drobnych prezentów, język czynów, język dotyku i język spędzania czasu." *** 


"Zadzwoń, kocham cię" to powieść przepełniona różnorodnymi emocjami i uczuciami: miłość, przyjaźń, złość i niemoc przeplatają się z bólem, strachem, rozpaczą, przerażeniem i koszmarami sennymi. To historia młodej dziewczyny, na którą spadło bardzo dużo zła w krótkim czasie a jej umysł i serce nie mogły sobie z tym poradzić. Wciąż powracały do niej obrazy pełne krwi, plastikowych worków oraz "gdybanie", że może przy podjęciu innych decyzji ktoś by ocalał...

Książka pokazała też jak bardzo w obliczu trudnych przeżyć potrzebujemy wsparcia. Interesujący okazał się wątek Domów Pomocy Społecznej i bezradność przebywających tam osób czy wnoszących wiele zrozumienia Filipińczyków oraz kapłana przybywających na ŚDM. Autorka odarła z masek ojców i matki, którzy nie żyli według tego co dyktowało im serce i jątrzyli problemy oraz kłótnie. Przemiany są każdemu potrzebne. Tylko trzeba się odważyć.


Podsumowując - "Zadzwoń, kocham cię" jest powieścią pełną niespodzianek, strachu o życie najbliższych oraz licznych egzaminów jakie zdajemy w obliczu tragedii czy niebezpieczeństwa. Czy wszystkie zdalibyście śpiewająco? Kolejne zamachy znaczą losy bohaterów a jakby śladem koszmaru podąża rodzina Weroniki. Czy to ich umocni? Gorąco polecam sprawdzenie tego na własne oczy.




* A. Łacina, "Zadzwoń, kocham cię", Wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 2017, s. 79
** Tamże, s. 129
*** Tamże


Książka przeczytana w ramach wyzwań: Wspomnienia z wakacji, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję

sobota, 19 sierpnia 2017

Anna J. Szepielak "Francuski klejnot"





Autor: Anna J. Szepielak
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: lipiec 2017
Liczba stron: 414












Po lekturze "Francuskiego zlecenia" wiedziałam, że autorka powróci do tej historii i ku zadowoleniu czytelników zostanie wydana kontynuacja losów Ewy. To nie mogło się tak skończyć... Tak wiele zagadek pozostało niewyjaśnionych... Musiałam poznać ciąg dalszy opowieści o potomkach Flory, magicznej galerii przodków oraz tajemnicach kryjących się w pierścieniach, obrazach, pamiętnikach czy listach.

Od chwili, gdy Ewa powróciła z francuskiej przygody i otrzymała list miłosny od Gerarda minęło dwadzieścia lat. Co w tym czasie wydarzyło się w jej życiu uczuciowym? Jeśli liczyliście, że dowiecie się tego właśnie z mojej recenzji to... się mylicie! Nie napiszę o tym ani słowa :) Nie chcę byście sięgali po książkę z gotową wiedzą - ja miałam niezwykłą niespodziankę, gdyż nie przeczytałam wcześniej żadnych recenzji czy opisów...


Lato 2015, Prowansja
Ewa ponownie udaje się do miejsca, które wspomina z sentymentem - do rezydencji rodziny Elizy. Tym razem jest to niestety smutna okoliczność - śmierć jednego członka rodziny. Nie dość, że wszyscy są pogrążeni w żałobie i otula ich smutek to po odczytaniu testamentu czują wręcz złość! Nie chcą przyjąć do wiadomości, że to właśnie Ewa otrzymała w spadku coś, co według nich nie powinno opuszczać tego miejsca, tego kraju, tej rodziny... Nie wiedzą jednak jakie problemy czekają czterdziestolatkę z tym przedmiotem - nie jest to bowiem taka zwyczajna rzecz... Kryje liczne tajemnice, stanowi pokusę, ale ma też urok i "charakterek" :)

Po powrocie do kraju Ewa zamierza pomóc swojej chrześnicy - Kalinie. Dwudziestopięcioletnia dziewczyna prowadzi pensjonat w górach, jednak nie przynosi on dochodów a uparta siostrzenica nie wyobraża sobie, by mogła zrezygnować i robić to co kocha najbardziej, czyli projektować biżuterię. W jaki sposób Ewa pomoże w ratowaniu pensjonatu i pracujących w nim ludzi? W jej głowie narodził się plan, by "na jednym ogniu upiec dwie pieczenie", czyli pomóc dwójce młodych ludzi w ich problemach, bo choć są one odmienne to trudna sytuacja i znajomość z dzieciństwa może sprawić, że staną na nogi. Czy plan się powiedzie? Jakie niespodzianki czekają na bohaterów podczas pobytu Ewy z synkiem Jaśkiem u Kaliny? A wreszcie kto jest tajemniczym gościem z Francji, który ma pomóc w tajnej misji? Na wszystkie pytania znajdziecie odpowiedź już w powieści.


Autorka zaintrygowała mnie już Prologiem zabierając w "podróż" do roku 1800, kiedy to mowa jest o losach bliźniaczek i ich ojca, znanego nam z "uciekającego ze ściany" portretu. Kolejne strony odkrywały przede mną zawiłe losy obu rodzin - Elizy i Ewy. Cała opowieść w bardzo zgrabny i bez zbędnych wtrąceń sposób wartko płynie niosąc z prądem liczne zagadki, tajemnice i ukryte przekazy. Nie sposób odgadnąć co czeka czytelnika już za chwilę... Wciąż coś się dzieje a "sprawców" rozrywkowych zdarzeń jest wielu - Kalina, Francuzi, policja, Bestia a nawet duch :) 

Bohaterów bardzo polubiłam, choć nie zawsze popierałam wszystkie działania i decyzje. Nie zabrakło "czarnych charakterów", krwi oraz wołania o pomoc. Moją największą sympatią cieszyła się jedna z młodszych postaci - syn Ewy, Jasiek. Uroczy chłopczyk, który momentami posiadał rozległą wiedzę na tematy niedostępne i niezrozumiałe przez dorosłych.

Na kartach powieści znajdują się treści listów czy też pamiętników, które pozwalają uczestniczyć w odkrywaniu przeszłości rodzin. Bardzo mnie ucieszyło, że wysnute już podczas lektury "Francuskiego zlecenia" teorie mają potwierdzenie w fabule niniejszej części. Żałuję tylko, że w samym finale Ewa podjęła właśnie "taką" decyzję... Liczyłam, że Anna Szepielak pójdzie w nieco innym kierunku...

Autorka ubarwiła swą opowieść licznymi szczegółami, które dodały jej smaku i uroku - potrawy pani Jadwigi, gra na harfie pięknej dziewczyny, stolik na telefony tuż przy łazience nazywany "miejscem mocy" czy teoria dotycząca mężczyzn, iż zawsze chcą wszystko robić odwrotnie niż im się mówi. Wśród plusów muszę wymienić również gwarę Jadwigi, kaleczony polski Sophie czy wypowiedzi Jaśka, co nieustannie wywoływało u mnie uśmiech.

Ale "Francuski klejnot" to nie tylko humor... Nie zabrakło w niej też poważnych tematów - honorowi krwiodawcy, dawcy komórek macierzystych, istota rodowych pamiątek oraz przemiana "czarnych charakterów". Szepielak pociągając za sznurki swych postaci udowodniła, że czasami trzeba wymienić nieco zawartość swojego "plecaka", by było nam lżej w dalszym życiu; trzeba pozbyć się tego co zbyteczne, co dotyczy spraw nieistotnych, przeszłych... Z niektórymi powinniśmy się pożegnać i zapomnieć o nich. Choć jak wiadomo czasami łatwiej jest problem zignorować niż stawić mu czoła.


Podsumowując - "Francuski klejnot" to piękna, życiowa i bliska sercu opowieść o symbolicznych pożegnaniach, nowych początkach, wyciąganiu ręki na zgodę oraz o losie odmieniającym życie. A wszystko to okraszone humorem i ironią Kaliny pod czujnym okiem łagodnej Bestii. Serdecznie polecam!




Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, Pod hasłem, 52 książki





Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Pani Dagmarze

niedziela, 4 września 2016

Anna J. Szepielak "Francuskie zlecenie"




Autor: Anna J. Szepielak
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: lipiec 2016
Poprzednio wydana jako debiutanckie "Zamówienie z Francji"
Liczba stron: 368








Moja przygoda z książkami Anny Szepielak rozpoczęła się lekturą "Dworku pod Lipami" w 2013 roku i z każdą kolejną książką, kolejną opowieścią przenoszącą mnie w inny świat coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że to TEN typ literatury. Właśnie dla mnie. Autorka debiutowała powieścią "Zamówienie z Francji", wydaną w 2010 roku. Niniejsze "Francuskie zlecenie" jest jej lepszym wydaniem drugim, zostało zmienione, ulepszone i otrzymało nową szatę graficzną. Dlaczego więc sięgnęłam niejako po raz drugi po ten sam tytuł? Postaram się to wyjaśnić za chwilę.

Ewa jest młodą i pełną pasji kobietą, w której drzemią nieznane siły i zdolności. Pracuje w szkole, jednak zdaje sobie sprawę, że to nie szczyt marzeń. Od dziecka pasjonowała ją fotografia i w wyniku niefortunnych zdarzeń podczas imienin dyrektora szkoły, rozpoczyna pracę w wymarzonej dziedzinie. Czy mała firma umożliwi jej rozwijanie pasji? Czy introwertycznej i filigranowej Ewie uda się przebić przez nieufność szefa? Czy otrzyma zlecenie życia?

Dzięki Jolce - sekretarce w firmie a zarazem przyjaciółce - to właśnie Ewa udaje się do Francji, gdzie ma przez dwa tygodnie udokumentować przedsięwzięcia rodziny zleceniodawczyni - Elizy. Ewka musi jakoś przetrwać swój pierwszy lot samolotem i odnaleźć się w rezydencji, gdzie nie wszyscy mówią piękną polszczyzną i skrywają niejeden sekret. Ogromny dom wraz z ogrodem i tajemniczymi zakątkami, czteropokoleniowa rodzina pod jednym dachem, ogrodnik mówiący sienkiewiczowską polszczyzną a przede wszystkim odkrywanie zagadek z przeszłości tej rodziny - niezłe wyzwanie dla polskiej fotograf! Niezwykła kwiaciarnia "U Flory", gaje oliwne, lawendowe pola i winiarnie to właśnie ich piękno będzie uwieczniać nasza bohaterka.

Wydarzenia, które jakby czekały na pojawienie się Polki zmieniły ogromnie jej pogląd na własne życie. Spadający przodek, przeszywający wzrok Flory, wizje przy północnej furtce zamkniętej na kłódkę czy bura od Konstancji sprawiły, że Ewa częściej zaczęła rozmyślać o swoich przodkach, kuferku czekającym na nią po śmierci niezwykłej ciotki Eugenii a przede wszystkim uzmysłowiły jej, że niektóre związki są życiowym ciężarem, którego nie warto dźwigać.


"Lepiej jednak popełniać błędy i je naprawiać, niż spocząć na laurach i zgnuśnieć." *


Tak naprawdę to nie wnikałam w to, co też autorka mogła poprawić w książce (choć byłam ogromnie ciekawa tego nowego szlifu), bowiem po trzech latach (tak, wtedy był również wrzesień:) nie pamiętam szczegółów pierwszego wydania. Odkrywałam te historię na nowo, choć wizja całości oczywiście siedziała w mojej pamięci i powoli - wraz z kolejnymi stronami - wyłaniała się, bym mogła wykrzyknąć "pamiętam!". "Francuskie zlecenie" jest na pewno bardziej dopracowane, wydaje mi się jakby przybyło w niej kilka akapitów... Jedno mogę napisać na pewno: w książce znajdziecie smaki, zapachy i widoki Prowansji. Coś, czym można się zachwycać i ekscytować nawet podczas kolejnego czytania tej samej książki. Dodatkowym elementem, który wyróżnia powieść na tle innych jest nietypowe podejście do opowieści ulokowanej - jak wiele innych - w pięknych krajobrazach Francji. Szepielak miała w głowie niezwykłą historię o rodzie, w którym panuje matriarchat, gdzie spadek jest przekazywany wyłącznie kobietom i to nie byle jakim! Muszą posiadać cechy szczególne... Jakie? Jak im się wiodło w życiu? Czy miłość potrafi przetrwać przez wiele dekad mimo śmierci małżonka? A przede wszystkim jak zakończy się historia Ewy i Elizy? Tego już dowiecie się z lektury.


"Czasem nieświadomie robimy więcej dobrego dla innych, niż nam się zdaje." **


Podsumowując - pasjonujące odkrywanie przeszłości rodziny z mnóstwem niespodzianek i szybszym biciem serca. Kufry z dokumentami sprzed lat pozamykane w pokojach. Niezwykła galeria przodków i dziedziczek. Tajemnicza rezydencja, w której mieszają się szczęście i tragedia, radość i smutek, sukcesy i cierpienia całych pokoleń. Bo czasami nie znając prawdy żyjemy według niewłaściwego scenariusza...




* Anna J. Szepielak "Francuskie zlecenie", Nasza Księgarnia, Warszawa 2016, s. 154
** Tamże, s. 272


Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Pani Dagmarze



środa, 20 kwietnia 2016

Elżbieta Wardęszkiewicz "Bez czci i bez wiary"




Autor: Elżbieta Wardęszkiewicz
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: listopad 2015
Liczba stron: 534




Choć jak zawsze polecam czytanie tomów w kolejności, czyli najpierw "Klucza", to tym razem można sięgnąć odrębnie, ponieważ autorka sporo faktów przypomina i czytelnik nie czuje się niedoinformowany





Ilu z nas, dorosłych, zadaje sobie pytanie odnośnie zależności między dzieciństwem, wychowaniem w młodych latach a tym jak nasze życie ułożyło się później? Na ile fakt, że Melania Molska była bita i poniżana od małego (możecie o tym przeczytać w recenzji "Klucza"), wpłynął na jej przyszłość? Nieudane związki, problemy zdrowotne oraz z wychowaniem córki Joli... Czy Mela upatruje tu wpływów ciężkiej ręki ojca i zahukanej matki? Sprawdziłam jak potoczyło się jej dalsze życie...

Życie dorosłej już - i po przejściach - Meli kręci się wokół trzech aspektów. Pierwszy to poszukiwanie takiej pracy, która będzie pozwalała jej na zarabianie z jednoczesną satysfakcją iż działa w dziedzinie medycyny. Wszak w wyniku choroby została pozbawiona szansy na pracę w swojej specjalizacji - onkologii. Jednak nie jest łatwo podjąć takie zatrudnienie, które będzie spełniało wszystkie konieczne kryteria, włącznie ze wspólną ideą z szefem... Wiele stron tej książki zostało poświęconych medycynie w szczegółach - kilka miejsc pracy, stykanie się z różnymi chorobami, metodami leczenia (akupunktura, ozonoterapia), traktowanie współpracowników i pacjentów, umowy, łapówki... Jednocześnie ciągną się sprawy sądowe Meli o odszkodowanie za utratę zdrowia - to dopiero jest niezły cyrk! Nie dziwne, że kobieta często musi być hospitalizowana... Czy wywalczy wszystkie należne jej przywileje osoby niepełnosprawnej?

Odskocznią Meli od roszczeń i problemów zdrowotnych są podróże (to drugi aspekt powieści). Jakże cudownie było odwiedzić (lub powspominać, bowiem w wielu z tych miejsc miałam okazję być) wraz z nią (lub z Jolą) Francję, Włochy, Izrael, Dominikanę, Szwecję czy Kanadę. Zwłaszcza, że autorka każde z tych miejsc opisuje oddając ich urok i klimat, wskazując co warto zwiedzić, co i gdzie zjeść, czego unikać. Wielokrotnie podróże te stały się okazją dla bohaterki, by poznać nowych, sympatycznych ludzi i zacieśnić z nimi więzy przyjaźni, które jakże przydają się w planowaniu przyszłych wojaży.

Szkoda tylko, że dla Melanii podróżowanie jest często ważniejsze, niż Jola. Zwłaszcza kiedy córka była mniejsza to relacje z nią powinny być dla Meli priorytetem. Nie były jednak, wolała wyjazdy, które czasami przeciągały się do miesiąca. Nie potrafię tego pojąć! Dlatego o ile denerwowało mnie wzajemne traktowanie się Meli i Joli to bardziej rozumiem tę drugą. Jej agresję, lekceważenie, obarczanie matki winami i niepowodzeniami. Czułam rozżalenie Joli, kiedy nie mogły znaleźć nici porozumienia podczas wspólnych chwil w domu czy w podróży. Ich wyjazdy zwykle kończyły się kłótniami, pretensjami a nawet niechęcią czy wrogością córki. Jola wielokrotnie zachowywała się jak chorągiewka na wietrze, miała sprzeczne oczekiwania w stosunku do matki - raz była słodka, miła i pomocna, by już za moment wszystko wybuchło z siłą wulkanicznej lawy. To chyba właśnie ten trzeci aspekt - rodzinny i matczyny, był dla mnie najbardziej emocjonującym w lekturze, jako że sama jestem matką. Może to dlatego większą uwagę zwracałam na postawę Meli, która wolała podróż zagraniczną niż ulepszanie relacji z córką.

Melania jest kobietą z pokiereszowaną psychiką. Sytuacja mająca miejsce w dzieciństwie mocno zmieniła jej poglądy na życie a na dodatek nic nie zmieniło się w tej kwestii - za wyjątkiem tego, że opuściła dom rodziców - bowiem ojciec wciąż źle traktuje matkę, nie pozwalając jej nawet na leczenie. Mela stara się nie tylko pomóc matce (choć jak dla mnie z marnym skutkiem), ale i ogarnąć swoje życie. Stara się poskładać rodzinę i mieć w niej oparcie. Chce być szczęśliwa z Marcinem, remontuje dom, dorabiają się samochodu a później nawet zwierzyńca. Bohaterka ma głowę na karku, daje się poznać jako pomysłowa, przedsiębiorcza, kreatywna, ale również potrzebująca wsparcia. Mąż daje jej poczucie bezpieczeństwa (choć ich wspólne pożycie to nie sielanka), towarzyszy na komisjach, w sądach, ale miewa też swoje humorki... Oj, nudzić się z bohaterami nie można...

Powieść jest bardzo bogata w treść, dialogi i język bez zarzutu a naprzemienne skupianie się na kolejnych aspektach sprawia wrażenie, jakbyśmy czytali trzy odrębne historie (i jest to jak najbardziej plus!). Żaden z wątków nie jest przesadzony, nadpisany czy zbyt rozbudowany a autorka bardzo umiejętnie żongluje tematyką. Widać też ogrom wiedzy i przygotowania jakie musiała poczynić, by zarówno wątek medyczny jak i podróżniczy, były wiarygodne. Dlatego napotkamy tutaj liczne problemy w kraju i za jego granicami, głównie dlatego że Mela jest człowiekiem przyciągającym wręcz niecodzienne zdarzenia.

Nie mogę pominąć minusów książki, które mnie rozpraszały. Przede wszystkim niejasno rozpoczynane akapity, gdy matka coś mówi do córki (lub córka do matki), tylko tak naprawdę w powieści jest kilka takich relacji i dopiero po kilka zdaniach można wywnioskować o kogo tym razem chodzi. Podobnie jak w "Kluczu" tak i tutaj nie każdy wątek został przez autorkę zakończony, niektóre wydarzenia pozostały zawieszone w próżni, jak na przykład narkotyczne upojenie Joli, które zupełnie nie ma ciągu dalszego...(szpital? lekarz?samo przeszło?).
W fabułę zostały też wplecione wiersze i opowiadania Marcina, które z jednej strony wzbogacają lekturę, wprowadzają coś nowego, innego. Zaś z drugiej nie do końca zrozumiałam ich ideę, zwłaszcza opowiadania były dla mnie niezrozumiałe, bo wiersze pisał adekwatnie do różnych stanów emocjonalnych, w których się znalazł w związku z różnymi wydarzeniami. Ale ja po prostu nie lubię, gdy bohaterowie tworzą na kartach powieści swoje teksty, może jestem w tym odosobniona.

Podsumowując - "Bez czci i bez wiary" to książka o prawdziwym życiu, jego trudach i niejednokrotnie o potrzebie umiejętnego spadania na "cztery łapy". O radzeniu sobie z traumą przeszłości, która choćby podświadomie wpływa na nas tu i teraz a trzeba przeć do przodu, choćby pod wiatr, by odnaleźć siebie i swój własny sposób na szczęście. Znajdziemy tu również świat medycyny, piękno otaczającego świata i rzeczywistość pełną problemów, śmierci bliskich, niespieszności sądów, łapówkarstwa, zazdrości czy nawet zawiści. Ale nie pominięto tych najważniejszych i pozytywnych jak miłość, przyjaźń i wsparcie. A co Ty odnajdziesz w tej książce dla siebie?


3 egzemplarze powieści do wygrania TUTAJ



Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Pani Dorocie z
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...