Pokazywanie postów oznaczonych etykietą francuska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą francuska. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 sierpnia 2021

Françoise Bourdin "Serce Julii"


 
 
 
Tytuł oryginalny: Si loin, si proches
Tłumaczenie: Anna Tomoń
Wydawnictwo: Dragon
Data wydania: 28 lipca 2021
Liczba stron: 288
 
 
 
 
 
Po raz drugi zapraszam Was do egzotycznego świata. Choć położony w południowo-wschodniej Francji to pełen jest dzikich zwierząt w stworzonym przez Lorenza parku. W "Ogrodzie Lorenza" poznaliśmy jego trud w dążeniu do spełnienia swojego marzenia. Co zatem wydarzy się w kontynuacji - "Serce Julii"? Jak sam tytuł wskazuje - ważną rolę odegra kobieta i uczucia.

W parku dzikich zwierząt wciąż jest mnóstwo do zrobienia. Lorenzo odmawia przekształcenia do w park typowo rozrywkowy, ale walczy o fundusze i godny byt zwierzaków a także bezpieczeństwo oraz zadowolenie odwiedzających. Nieustannie pracuje - a to jako weterynarz, a to jako właściciel, a to jako "twarz medialna"... 

Rutynę dnia codziennego przerywa mail od Benoita, kolegi ze studiów, który zaprasza Lorenza do Kenii, by pokazać mu swoje miejsce pracy - rezerwat Samburu. I tutaj pojawia się problem, ponieważ Delmonte nie lubi wyjeżdżać. Opuszczając ukochany park czuje się niepotrzebny, nie chce też obarczać innych swoimi obowiązkami. Jednak pragnienie poznania zwierząt żyjących na wolności, tajemnic sawanny oraz działania rezerwatu zwyciężają! 
Co Lorenzo spotka na miejscu? Kto zapragnie czegoś więcej niż relacje przyjacielskie? 

 
Kontakt z Julią na odległość, dość oziębłe rozmowy i bezosobowe zwroty nie pomagają obojgu. Czytelnik odnosi wrażenie, że każde z nich nadal kocha to drugie, tylko z dziwnych powodów tworzą sztuczną obojętność. Czy zdołają dojść do porozumienia? Na ile przeszłość wpłynie na ich przyszłość?

Bardzo podobały mi się opisy życia zwierząt, ich zachowania w sytuacjach stresowych, reakcje na opiekunów. Chwile grozy podczas bójek, ucieczek i wzruszenia podczas narodzin. Autorka doskonale pokazała różnice w życiu gatunków zagrożonych wyginięciem, które mieszkają w parku Lorenza a tymi na wolności, w Afryce. 
 

Szczyptę smaku dodają powieści wydarzenia rodzinne głównego bohatera - tragedia, nienawiść, współczucie i znalezione na dnie szuflady pamiątki. 


Podsumowując - "Serce Julii" to piękna i poruszająca, ale jednocześnie niepozbawiona napięć historia, która potrafi skraść serce czytelnika nie tylko codziennością ludzi, ale i drapieżnych zwierząt. Wraz z bohaterami przeżywamy wzloty i upadki, miłość, źle ulokowane uczucia, żałobę, walkę o marzenia, ale również wściekłość czy nienawiść. W wielu sytuacjach czuć podenerwowanie, choć to tylko litery na kartach książki. Gorąco polecam!
 
 
 
 
 
"Serce Julii"
 
 
 

 
Książka przeczytana w ramach wyzwań:  52 książki
 
 
 
 
Za książkę dziękuję
 
 
 

środa, 18 marca 2020

Françoise Bourdin "Testament Ariany" - [patronat]





Tytuł oryginalny: Le testament  d'Ariane
Tłumaczenie: Lilla Teodorowska
Wydawnictwo: Dragon
Data wydania: 11 marca 2020
Liczba stron: 352




Spadek, wygrana, czyli jednorazowe wzbogacenie się to zwykle powód do zazdrości czy nawet zawiści innych. Niewielu jest wtedy takich ludzi, którzy cieszyliby się razem ze szczęśliwcem. Każdy myśli tylko o tym, ile mógłby pożyczyć czy dostać albo dlaczego to nie on jest na miejscu 'wybrańca'. Życie...

Anna bardzo lubiła swoją ciotkę Arianę, do której przyjeżdżała na popołudniowe pogawędki przy ciastkach. Podoba jej się posiadłość Nogaro oraz opowieści o przeszłości, które snuje ciotka. Rodzice Anny oraz jej rodzeństwo uważali Arianę za starą wariatkę. Chyba tylko dlatego, że przez wiele lat marzyła, by wrócić do dworu Nogaro. W latach pięćdziesiątych musiała się wyprowadzić, gdyż ojciec zbankrutował. Zrobiła wszystko, by marzenie się ziściło a ona osiągnęła szczęście. To nic, że po trzech burzliwych małżeństwach została na starość sama.

Życie Ariany staje się Annie coraz bliższe dzięki notesom oprawionym w czerwony moleskin, które znalazła po śmierci ciotki we dworze. To właśnie Anna została jedyną spadkobierczynią Ariany, co wywołało burzę w rodzinie. Trójka rodzeństwa oraz rodzice zarzucają jej interesowność, czują gorycz, rozczarowanie i złość, zazdroszczą jej domu. Dopiero teraz żałują, że nie interesowali się ciotką oraz że spadku nie dostał brat Ariany, wtedy podzieliłby pieniądze na czwórkę swoich dzieci.
Zresztą sama Anna była przekonana, że spadek przypadnie ojcu. Teraz kobieta ma duży dylemat - co zrobić z domem - sprzedać, wynająć, zamieszkać?

Choć rozum podpowiada coś innego, Anna kieruje się sercem i postanawia zamieszkać w posiadłości Nogaro. Wywołuje to konflikt z mężem, bowiem Paul nie chce słyszeć o tym, by spędzić tam choćby kilka tygodni na próbę. Jest uparcie przeciwny pomysłom żony, jej zafascynowaniu budynkiem i piękną okolicą. Nie robi na nim wrażenia sosnowy las okalający dwór ani bliskość oceanu. Nie rozumie jej potrzeby spełnienia marzenia, nie dostrzega że przez trzynaście lat małżeństwa to Anna dostosowywała się do jego pragnień. A teraz ma swoje, nie chce być już 'grzeczną dziewczynką', która robi to, czego inni od niej oczekują. Nie chce być już niewidzialna. Czy kryzys małżeński uda się pokonać? Czy miłość wygra z kłótnią o dom? Wszak w takim starciu jak Anna kontra Paul zawsze ktoś przegra.


Françoise Bourdin stworzyła powieść przepełnioną emocjami i uczuciami. Niektóre skupione są wokół postaci współczesnych, które zderzają się ze smutkami i radościami, z zazdrością, pragnieniem dziecka, poronieniem, niepewnością w orientacji seksualnej, miłością, rozwodem czy niezrozumieniem. Jednak historia z przeszłości, czyli wspomnienia życia spisane przez Arianę również dostarczają wzruszeń czy zawodów - trzy małżeństwa bohaterki, nieustanne pragnienie powrotu do domu, odrzucenie przez rodzinę, samotność, ale w wyczekanym miejscu.

W poprzedniej książce autorki, którą miałam okazję czytać - "Ogród Lorenza", akcja w dużej mierze skupiała się na zwierzętach. W "Testamencie Ariany" również nie zostały pominięte - na pierwszym planie znalazł się uroczy pies - Goliat, któremu psi świat zawalił się z chwilą śmierci pani. Ponadto w tle pojawiają się zwierzęta leczone w klinice weterynaryjnej Paula i Juliena.

Francuska rzeczywistość najbardziej skupia się jednak wokół postaci ludzkich. Suki marzy o dziecku i rozwoju kwiaciarni, jej mąż o zrobieniu kariery fotografa, Lily marzy o nicnierobieniu i zakupach, Jerome o byciu pasożytem bez konieczności podjęcia pracy. Sporo namieszają tutaj panowie - Julien - współpracownik Paula oraz pewien pośrednik w handlu nieruchomościami. Czytając tę książkę nie można się nudzić, zwłaszcza że tak naprawdę nie wiemy co czeka naszych bohaterów. Nie wiemy, jakie podejmą decyzje, które ukierunkują ich przyszłość. Styl i jeżyk autorki czynią fabułę lekką, pojawiają się elementy humoru, sensacji czy flirtu. Wiele momentów zaskakuje a finał zwiastuje ciąg dalszy - jestem go bardzo ciekawa.


Podsumowując - "Testament Ariany" to typowa powieść obyczajowa o dość nietypowej tematyce, mimo że wątek spadku nie jest rzadki. Oczywiste jest tylko to, że gdzie pojawia się spadek, rozpoczynają się rodzinne niesnaski. Jest to historia o dążeniu do celu, młodości która odeszła, przytłaczającej ciszy a także o poczuciu winy. Przepełniona wydarzeniami i ludzkimi dramatami opowieść o dumie, kłopotach finansowych, rozstaniach, radościach z drobiazgów oraz narzucaniu innym swojej woli. Gorąco polecam!




Książkę - w bardzo atrakcyjnej cenie - można zakupić w NOWYM internetowym sklepie Wydawnictwa Dragon -> TUTAJ




Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki



Za książkę dziękuję


środa, 4 marca 2020

Françoise Bourdin "Testament Ariany" - zapowiedź



Dzisiaj post krótko i na temat... świetnej książki! Jest to powieść francuskiej autorki Françoise Bourdin - miałam okazję recenzować jej poprzedni tytuł wydany przez Wydawnictwo Dragon -> "Ogród Lorenza". 

Tym razem pragnę Wam zaproponować lekturę powieści "Testament Ariany", która swoją premierę będzie miała 11 marca.



Oto oficjalny opis:

Ariana przez całe życie walczyła o odzyskanie rodzinnej posiadłości. Powrót do domu, w którym spędziła dzieciństwo, stał się jej obsesją.
Po jej śmierci rezydencję otrzymuje w spadku bratanica Anna. To ona jako jedyna z całej rodziny zdawała się rozumieć Arianę i jej dziwactwa. Po odczytaniu testamentu krewni Ariany są oburzeni – wszyscy liczyli na spadek po ciotce. Z kolei mąż Anny chce jak najszybciej pozbyć się kłopotliwego dziedzictwa. Dom wymaga remontu, a koszty jego utrzymania są wysokie. Poza tym Paul obawia się zyskanej przez żonę niezależności…
Anna nieoczekiwanie staje przed trudnym wyborem – przyjąć spadek, którego wszyscy jej zazdroszczą, czy sprzedać posiadłość i ratować swoje małżeństwo?
 
Poruszająca opowieść o skomplikowanych rodzinnych relacjach, życiowych zmianach i o sile, jaką dają marzenia.






I jak Wam się podoba? Jesteście zainteresowani lekturą?
Jako patron powieści już teraz mogę zdradzić, że będzie konkurs :)






wtorek, 17 września 2019

Françoise Bourdin "Ogród Lorenza" - przedpremierowo [patronat]




Tytuł oryginalny: Gran Paradiso
Tłumaczenie: Anna Tomoń
Wydawnictwo: Dragon
Data wydania: planowana na 18.09.2019
Liczba stron: 320







Kiedy czyta się książki z zakresu dwóch czy trzech gatunków, trudno jest trafić na takie, które wyróżniałyby się czymś wyjątkowym. Zwykle są to powtarzalne schematy, z drobnymi zaskoczeniami, choć faktycznie zdarzają się wyjątki i można przeżyć szok. Rzadko kiedy fabuła jest tak ułożona, by całościowo sprawiać, iż czytelnik przeżyje naprawdę wyjątkową, bowiem oryginalną przygodę. To zadanie udało się francuskiej pisarce, której powieść miałam okazję czytać przedpremierowo.

Ojciec Lorenza Delmonte był Włochem i zginął w wypadku samochodowym, gdy synek był jeszcze mały. Gdy miał trzy lata, jego matka związała się z Xavierem. Z tego związku narodziły się Lorenzowi dwie siostry i brat, z którymi zawsze miał dobry kontakt. Ojczym nigdy nie zaakceptował pasierba, nawet teraz kiedy już dorósł, nie szczędzi mu słów krytyki, nie potrafi cieszyć się z sukcesów oraz odmawia wsparcia finansowego w realizacji marzenia jakim jest założenie parku dla dzikich zwierząt.

Szczęśliwym trafem włoski dziadek Lorenza, podarował wnukowi kilkadziesiąt hektarów ziemi i od czterech lat trzydziestoczteroletni Delmonte rozwija swój wymarzony park. Ogrom pracy wykonał sam, pracuje na kilka etatów, często nawet śpi nad swoim biurem na terenie parku. To bystry, wytrwały i wrażliwy człowiek, który wciąż dąży do wyznaczonych celów, dba o rozwój swojego królestwa co sprawia, że jest określany mianem perfekcyjnego do bólu pracoholika. Od kilku lat jest samotnym wilkiem, czyli od chwili, gdy rozstał się z Julią a teraz nie ma czasu na miłostki. Jednak przewrotny los stawia na jego drodze nową panią weterynarz w osobie... Julii. Tylko, że ona skieruje swe uczucia ku innemu. Czy Lorenzo zaakceptuje tą sytuację? Czy naprawdę zapomniał o uczuciu do Julii?

Akcję książki autorka osadziła w dwóch miejscach - Paryżu, gdzie mieszka Maude wraz z Xavierem oraz południowo-wschodniej Francji, niedaleko granicy ze Szwajcarią i Włochami. Pokazała poróżnionych ojczyma z pasierbem, uległą matkę, nastawione przeciwko przyrodniemu bratu rodzeństwo, które wcześniej niż ona stara się przeciwstawić ojcu i udowodnić, że Lorenzo jest wart rodzicielskiej miłości i wsparcia tak samo jak oni.

Poważnym problemem jaki poruszyła Françoise Bourdin jest ponowne znalezienie się w pobliżu dawnej miłości. W przypadku Lorenza skutkuje to wieloma momentami, w których jest zagubiony, uzależniony od decyzji Julii i wciąż powraca do przeszłości, bo patrząc na tę kobietę nie potrafi zapomnieć o tym, co ich łączyło. Moją uwagę zwróciła walka dzieci Maude o spełnianie marzeń, bowiem mają swoje pasje i kochają robić to, czego uczyli się dotychczas.

A wszystko to w tle wydarzeń rozgrywających się w parku Delmonte, gdzie na dużych wybiegach spacerują żyrafy, niedźwiedzie, słonie, lwy, tygrysy czy nosorożce. Dowiedziałam się sporo o kulisach funkcjonowania obiektu, w którym się znajdują a wraz z ich opiekunami przeżywałam ich choroby, narodziny i odejścia. Niezwykle oryginalny temat na powieść sprawił, że przeniosłam się w egzotyczny świat i niemal czułam na skórze muśnięcia ogonów wielkich, dzikich kotów czy drżącą pod nogami słoni ziemię.

Były momenty grozy, smutku i strachu. Poznajemy bohaterów, którzy nie zawsze mówią prawdę, bojąc się reakcji innych. Inni nie potrafią wyrazić zachwytu, przeprosić za złe postrzeganie, obstają twardo przy swoim zdaniu. Książka jest świetnym studium zachowań ludzi i zwierząt a autorka nie przedłuża opisów, potrafi zaciekawić i wciągnąć w zupełnie inny świat.


Podsumowując - "Ogród Lorenza" jest historią o miłości na odległość, zazdrości, niezależności, sensie życia oraz pasji i determinacji, by wszystko dla niej poświęcić. Poruszająca opowieść o radości, ale zarazem niepokoju podczas oczekiwania na dziecko, trudnych decyzjach, rozpamiętywaniu przeszłości, zaborczości oraz rodzinnych konfliktach. Intrygująca, interesująca i godna polecenia wielbicielom czegoś nowego w literaturze.





Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki




Za książkę dziękuję




środa, 4 września 2019

Françoise Bourdin "Ogród Lorenza" - zapowiedź - #2 - patronat







Tydzień temu zasygnalizowałam Wam pojawienie się (18 września) na polskim rynku wydawniczym francuskiej powieści "Ogród Lorenza", której mam przyjemność patronować.


Dziś zdradzam nieco więcej - zachęcam do przeczytania małego...

...FRAGMENTU ROZDZIAŁU PIERWSZEGO:


Lorenzo podszedł do matki i podebrał ze stołu jeden z plasterków jabłka, którymi pokrywała właśnie ciasto.
– Tarty i tarty, nigdy żadnej pizzy! – skrzywił się Valère.
Xavier zakazał jedzenia pizzy w domu, nie zdołał jednak wykluczyć z rodzinnego menu ciast, za którymi przepadali wszyscy domownicy. Maude nauczyła się od Claudia przyrządzać je na włoski sposób, tak aby za każdym razem smakowały inaczej.
– Pod koniec miesiąca będę miał kilka dni urlopu, to przyjadę tam do ciebie – powiedział do brata. – Będzie mi miło. Jest teraz u nas przeurocze dwutygodniowe żyrafie dziecko. Zobaczysz, zakochasz się!
Valère zachichotał na wspomnienie z dzieciństwa. Przez wiele lat przytulał do snu pluszową żyrafę, którą brat sprezentował mu pod choinkę. Ponieważ Lorenzo rzadko dostawał kieszonkowe, od początku listopada pracował dorywczo, żeby stać go było na świąteczne prezenty. Najczęstszym podarunkiem od niego były zwierzęta w formie maskotek, breloczków lub kalendarzy. Maude zachowała je wszystkie, Xavierowi zaś gdzieś się regularnie „zawieruszały”.
– Jeśli chcesz, mogę cię tam zawieźć – zaproponował Valère, zwracając się do matki.
– Przecież wiesz, że twój ojciec nie lubi zostawać sam wieczorami, w pustym mieszkaniu – odparła Maude. – Ciężko pracuje w aptece, wraca taki zmęczony.
 – Nadal tak wojuje na tej swojej krucjacie pod sztandarem leków generycznych?
Maude zaśmiała się cicho. Włożyła ciasto do piekarnika, odwróciła się w stronę Lorenza i przyglądała mu się przez chwilę. Zawsze miała do niego słabość.
– Jesteś taki szczupły i masz za długie włosy… – powiedziała czule. – Nie masz tam nikogo, kto by dbał o ciebie?
Lorenzo machnął ręką i przytulił ją do siebie.
– Musisz znaleźć czas, żeby mnie odwiedzić – wyszeptał.
Bardzo tego pragnęła i Lorenzo dobrze o tym wiedział. Złe kontakty z ojczymem spowodowały, że był zamknięty i wycofany, ale pod tą skorupą obojętności skrywał wrażliwość, która łączyła go z matką. Bez wątpienia szukał miłości, ale jak na razie żadnej kobiecie nie udało się do niego zbliżyć na tyle, by zapomniał o zawodzie sercowym, którego doznał pod koniec studiów. I tak, u progu trzydziestu czterech lat, nadal był sam.
– Dbaj o siebie, mój drogi, i jedź ostrożnie.
Rada powtarzana jak mantra. Maude tysiące razy zadawała sobie pytanie, jak by to było z nią i Lorenzem, gdyby Claudio nie rozbił się w swojej alfie. W tamtym czasie była młoda, pełna radości, i tak bardzo kochała swojego małego synka. Czy prowadziliby teraz szczęśliwe życie we Włoszech, we trójkę? Zamiast tego była żałoba, która przepełniła ją smutkiem i poczuciem bezsilności. Opatrzność, stawiając na jej drodze Xaviera, dała jej drugą szansę, jakże jednak inną… Odprowadziła Lorenza wzrokiem. Kiedy wyszedł, spojrzała na Valère i uśmiechnęła się.
– A ty, mój drogi? Zostaniesz na kolacji? 
– Ma się rozumieć! – odparł z entuzjazmem. – Wiem, że jest ci smutno, kiedy Lorenzo wyjeżdża. – Mieszka tak daleko stąd. – Zawiozę cię do niego. Ojciec poradzi sobie sam przez jeden weekend. Zresztą, zawsze może zabrać się z nami.
Oboje się zaśmiali, wiedząc, jak mało realny był to pomysł. 



Podoba Wam się? Kto chciałby sięgnąć po książkę? Już niebawem zaproszę na konkurs :)

środa, 28 sierpnia 2019

Françoise Bourdin "Ogród Lorenza" - zapowiedź - patronat



Premiera budzącej emocje powieści francuskiej pisarki już 18 września!

"Ogród Lorenza" Françoise Bourdin zostanie wydany przez Wydawnictwo Dragon a Ejotkowe postrzeganie świata objęło książkę patronatem medialnym. Wypatrujcie konkursu! 



OFICJALNY OPIS:

Lorenzo to młody, ambitny weterynarz. Po włoskim dziadku dziedziczy olbrzymie tereny i zakłada wyjątkowy ogród zoologiczny, w którym dzikie zwierzęta mogą żyć w naturalnych warunkach. Despotyczny ojczym odmawia mu wsparcia finansowego, więc Lorenzo musi sam podjąć nierówną walkę o spełnienie swojego wielkiego marzenia.
Niespodziewanie w jego życiu znów pojawia się Julia, jego pierwsza miłość, która szybko angażuje się w projekt. Lorenzo odkrywa, że tak naprawdę nigdy nie przestał jej kochać… Jednak czy w sercu Julii jest nadal miejsce na uczucie?
Poruszająca powieść obyczajowa dla wszystkich, którzy kochają twórczość Jodi Picoult czy Jojo Moyes.


NOTKA O AUTORCE:
Françoise Bourdin, (1952), autorka około 40 książek, zaczęła pisać w wieku 16 lat, ale przerwała karierę literacką, żeby poświęcić się życiu rodzinnemu. Wróciła na rynek książki po czterdziestce. Liczne tłumaczenia, liczne adaptacje telewizyjne. W 2012 r. zdobyła 4 miejsce w rankingu najlepiej sprzedających się autorów francuskich.
 
Zaintrygowani? Na stronie empiku ruszyła już przedsprzedaż: https://www.empik.com/ogrod-lorenza-bourdin-francoise,p1230752741,ksiazka-p





sobota, 24 listopada 2018

Emma Strack "Sowa czy puszczyk?"





Autor: Emma Strack
Ilustrator: Guillaume Plantevin
Tytuł oryginalny: Chouette ou hibou?
Tłumaczenie: Iwona Janczy
Wydawnictwo: Adamada
Data wydania: kwiecień 2018
Liczba stron: 126
Oprawa: twarda
Wiek odbiorcy: 10+ (ale zainteresuje młodszych)





Sowy wprost z Francji zachwyciły mnie od pierwszego wejrzenia. Zastanawiacie się pewnie, co takiego kryje ta książeczka... Zgodnie z informacją w kółku na okładce są to '52 pary, których już nie pomylisz'. O szczegółach już Wam opowiadam.

W życiu codziennym czasami zastanawiamy się czym różnią się od siebie dwie niemal jednakowe rzeczy. Czasem widać, że inaczej wyglądają czy smakują, jednak mają sporo wspólnych cech i zdarza się, iż jeśli nawet znamy ich nazwy, to je mylimy. Tak mamy, my - dorośli. A co dopiero dzieci?

Książeczka jest podzielona na części, w obrębie których, zaprezentowano pary sprawiające nam kłopot (od sześciu do jedenastu). Podam Wam przykłady:
- Zwierzęta: pasikonik/szarańcza, krokodyl/aligator, słoń afrykański/słoń indyjski
- Jedzenie: klementynka/mandarynka, brzoskwinia/nektarynka, masło/margaryna
- Geografia: tornado/cyklon, Niderlandy/Holandia, Wielka Brytania/Anglia
- Garderoba: parka/anorak, ponczo/peleryna, szorty/bermudy
- Ciało: afro/loki, bakteria/wirus, dalekowzroczność/starczowzroczność
- Miasto: autobus/autokar, mapa/plan, bazylika/katedra

Zaintrygowani? A to tylko niewielka część tego, co znajdziemy w tej publikacji. Nie potrafię odgadnąć, które pary chcielibyście zobaczyć, dlatego musicie zdać się na mój wybór.


Gdy rozłożycie książkę zobaczycie omawianą parę, każdy jej element ma swoją stronę:





Na dole znajdują się fakty dotyczące bohaterów danych stron:




Zaś na górze dane porównawcze obu elementów dotyczące liczb, cech, pochodzenia czy też definicji, składu itp.




A to kilka przykładów:



Mandarynka ma grubszą skórkę a klementynka brak (lub niemal) pestek. Klementynka jest krzyżówką drzewka gorzkiej pomarańczy z drzewkiem mandarynkowym.




Jak zapamiętać, który z nich wyrasta z góry czy dołu?

Stalaktyt ma w sobie literę 'k' jak kropla a stalagmit literę 'g', jak grunt na który ta kropla spada.



Ponczo jest dużym kawałkiem materiału z dziurą pośrodku, zaś peleryna ma z przodu rozcięcie, zarzuca się ją na ramiona. Tę drugą uwielbiają superbohaterowie.




Żyła transportuje krew ubogą w tlen z narządów do serca, zaś tętnice bogatą w tlen - od serca do narządów.
Wiecie, że w człowieku mieści się ponad 100 tysięcy kilometrów tętnic, żył i naczyń włosowatych??



A to porównanie idealne dla Ośmiolatków - a już na pewno dla mojej córy, która nie odróżnia od siebie tych pojazdów...
Dzięki książce dowiedziała się (podobno lepiej zrozumiała, niż jak mama tłumaczyła :P), że autokarem jeździ się na dalekie wycieczki, zaś autobusem po Krakowie.







Podsumowując - "Sowa czy puszczyk?" to kolorowa, ciekawa i edukacyjna - ale nie na siłę - pozycja. Dziecko z zainteresowaniem będzie przeglądało i czytało kolejne strony, porównywało do znanych sobie przedmiotów czy zwierząt. Odkryje wiele nowych szczegółów, zweryfikuje nieprawdziwe informacje i nawet nie zauważy, że to forma nauki. Ciekawostki, fakty naukowe oraz informacje powszechne to wszystko znajdziecie w twardej oprawie, na  zszytych i barwnych stronach. Polecam!





Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki



Za możliwość przeczytania książki
dziękujemy



niedziela, 17 grudnia 2017

Emmanuel Guibert "Ariol. Wszyscy jesteśmy osiołkami"




Tytuł oryginalny: Ariol. Un petit âne comme vous et moi
Tłumaczenie: Tomasz Swoboda
Ilustracje: Marc Boutavant
Wydawnictwo: Adamada
Data wydania: 2016
Liczba stron: 128
Wiek adresata: 10+ (ale moja Siedmiolatka samodzielnie dała radę)
Seria: Ariol tom 1








Nie przepadam za komiksami. W dzieciństwie też ich nie lubiłam. Moja Siedmiolatka nie miała z tym gatunkiem zbytnio do czynienia, aż do chwili gdy poznała serię o Ariolu... Wprawdzie zaczynała przygodę od tomu drugiego, ale po tym jak się w niej zakochała szybko nadrobiła straty i w chwili obecnej zna już niemal na pamięć wszystkie trzy obecne już na rynku wydawniczym tomy. Dziś Patrycja zachęci Was do rozpoczęcia przygody z Ariolem a niebawem zaprosimy na recenzje kolejnych tomów.

Uwaga! Nietypowy pomysł na recenzję :)

Jako, że osobiście nie czytałam Ariola, znam go, bo przeczytała mi córka (dawniej było 'poczytaj mi mamo' a teraz jest 'poczytam ci mamo':)), ale to nie to samo, dlatego postanowiłam że tym razem recenzja będzie inna - przeprowadziłam z Siedmiolatką wywiad :)  Nie tylko odpowiedziała na moje pytania, ale samodzielnie te odpowiedzi tutaj wpisała :D



ejotek: Kim jest Ariol?
Patrycja: Ariol jest niebieskim osłem.

ejotek: Jaki jest Ariol?
Patrycja: Ariol jest zabawny i psotny.

ejotek: Czy Ariol jest przedszkolakiem?
Patrycja: Nie, Ariol chodzi do szkoły.

ejotek: Co robi po lekcjach?
Patrycja: Idzie do domu.

ejotek: A kim są jego przyjaciele?
Patrycja: Najlepsi to Petula i Ramono.

ejotek: A to też osiołki?
Patrycja: Nie, to byk i świnia.
 
ejotek: Jaka przygoda Ariola najbardziej Cię rozśmieszyła?
Patrycja: Rozdział opowiadający o przezwisku Petuli.

ejotek: Jak ono brzmiało?
Patrycja: Czuprynka

ejotek: Były też smutne wydarzenia? Opisz jedno
Patrycja: Tak, jak budzili Ariola.

ejotek: A dlaczego to budzenie było smutne?
Patrycja: Bo było mu zimno.

ejotek: Jak oceniasz długość rozdziałów? Czy ruchliwy siedmiolatek jest w stanie wysiedzieć bez znudzenia podczas jednego?
Patrycja: Oczywiście! To są mini-rozdzialiki!

ejotek: Czy ta książeczka czegoś ważnego uczy małych czytelników?
Patrycja: Tak, trzeba pomagać innym, należy uważać na żarty.

ejotek: To Twoje pierwsze spotkanie z komiksem - podoba Ci się taka forma książki?
Patrycja: Tak, komiks jest SUPER wyjątkowy!

ejotek: Bohaterami są tylko i wyłącznie zwierzęta, które mówią i śpiewają. Czy to nie dziwne, że nie są to ludzie?
Patrycja: Bardzo dziwne,ale mi się to podoba.

ejotek: Bohaterowie są na ilustracjach dość... nieładni. Podoba Ci się taki styl ilustratora?
Patrycja: Tak.

ejotek: Co w tej książeczce sprawiło, że czytałaś ją tak wiele razy?
Patrycja: Po prostu dużo przygód Ariola i kolegów.

ejotek: Bardzo dziękuję za odpowiedzi.
Patrycja: Dziękuję za wywiad



Mam nadzieję, że przybliżyłyśmy Wam świat Ariola i chętnie sięgniecie po ten tom a potem... po kolejne :)



Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękujemy


czwartek, 8 grudnia 2016

Quitterie Simon "Komu zupki"



Tytuł oryginalny: Une soupe 100% sorciere
Tłumaczenie: Iwona Janczy
Ilustracje: Magali Le Huche
Wydawnictwo: Adamada
Data wydania: kwiecień 2016
Liczba stron: 32
Oprawa: twarda
Wiek odbiorcy: 4+
Seria: Poza seriami, czyli książki rozmaite




Jakie zupy lubicie jeść najbardziej? Ja uwielbiam barszcz czerwony i rosół wołowy... A wiecie jaki jest przepis na idealną zupę? Dotychczas uważałam, że potrafię gotować, jednak książeczka francuskiej pisarki zweryfikowała nieco moje poglądy w tej kulinarnej kwestii.

Dziś zaserwuję Wam opowieść czy może raczej przepis na czarodziejską zupę porowo-marchewkowo-ziemniaczaną prosto z kotła czarownicy Gryzminy. Wyjaśniam jednocześnie, iż nie znajdziecie tego przepisu w żadnej księdze z magicznymi miksturami. Dlaczego?

Gryzmina mieszkała w domku pośród lasu. Uwielbiała szum wiatru i dźwięk deszczowych kropli, jednak mimo rozpalonego ognia poczuła, że ma ochotę na rozgrzewające ciepłe danie. Spośród różnych propozycji, które wymieniała wybór padł na ZUPĘ. Nastawiła kocioł pełen wody i zajrzała do swoich zapasów, jednak okazało się do wyboru ma tylko pustkę albo nicość... Nie było nic... Cóż, nie zamierzała się zamartwiać - wsiadła na miotłę i zaczęła odwiedzać sąsiadów, by z ich ogródków ukraść składniki na swoje danie. Gdy ograbiła już trzy ogródki okazało się, że posiadając marchewkę, ziemniaki i pory może już rozpocząć gotowanie. Ale przecież nie byłaby sobą, czyli złą czarownicą, gdyby sobie nie ponarzekała między innymi o to, że warzywa nie mają robaków. Wróciła zatem do siebie, wrzuciła składniki do kotła, doprawiła ziołami a smakowity aromat rozniósł się po całym lesie... Na efekty nie trzeba było długo czekać... Czarownica usłyszała pukanie do drzwi... I nie był to odosobniony przypadek, kiedy ktoś przyszedł upomnieć się o swoją własność...





Pod postacią historii o głodnej czarownicy autorka przemyciła bardzo dużo ważnych przesłań dla małych czytelników. Przede wszystkim udowodniła dzieciom, jak ważnym posiłkiem jest zupa - nie dość, że rozgrzewa zziębnięte ciało to jeszcze jest bogata w witaminy, daje siłę, jest pożywna a przede wszystkim po niej się ROŚNIE! Choć nie wiem czy nie ważniejsze jest to, że czyni cuda :) Masz w domu niejadka zupkowego? Oto publikacja, która może odmienić Wasze życie.

Quitterie Simon pokazała też, że nie wolno kraść niczego innym, lepiej poprosić a zapewne się otrzyma wymarzony przedmiot. Jakie są skutki takiej kradzieży?
Istotną sprawą jest również dzielenie się z innymi - czarownicy nie miała zbyt dużego wyboru, ale przekaz jest dość konkretny i przemawiający do wyobraźni malucha.

Jeśli chodzi o stronę techniczną to koniecznie muszę napisać o plusach książeczki - twarda oprawa, duży format, dobry i grubszy niż normalnie papier, kolorowe ilustracje (może twarze bohaterów nie są najpiękniejsze, ale dzieciom się podobają) - wszystko to sprawia, że lektura dołączy do ulubionych pozycji w biblioteczce pociechy. Opowieść jest bardzo oryginalna, napisana językiem zrozumiałym już dla czterolatków a fakt, iż oprócz czarownicy znajdziemy to postacie znane nam już z innych bajek, tylko dodaje smaku i ochoty na poznanie kolejnych stron. Należy również wspomnieć o tym, że historia zupy porowo-marchewkowo-ziemniaczanej jest bardzo zabawna i miło jest obserwować radość dziecka podczas czytania.




Jedynym minusem, który odkryłyśmy podczas lektury jest czcionka - z jednej strony jest większa niż normalnie i moja sześciolatka, która właściwie dość płynnie czyta poradziła sobie z samodzielnym czytaniem. Jednak sądzę, że dzieci będące dopiero na początku tej czytelniczej drogi mogą mieć problem z niecodziennym krojem.

"Komu zupki?" jest mądrą i dowcipną historią, która bawi a jednocześnie niesie wiele morałów dla naszego dziecka. Wielkoformatowe ilustracje w połączeniu z niezwykłym gotowaniem tworzą cudowną opowieść, która rozwija wyobraźnię czytelnika a kolejno pojawiający się bohaterowie będą niewątpliwie zaskakiwać - młodszych i starszych odbiorców. Serdecznie zachęcam do gotowania! (znaczy czytania :)




Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki


Książeczka przeczytana w ramach wyzwań: Gra w kolory II, 52 książki


Za możliwość przeczytania książeczki
dziękujemy Pani Ewie


sobota, 11 czerwca 2016

"Dorysowanki. Rozwijaj wyobraźnię" praca zbiorowa




Autor/ilustrator: praca zbiorowa
Tłumaczenie: Iwona Jańczy
Wydawnictwo: Adamada
Data wydania: 2016
Liczba stron: 48
Wiek odbiorcy: 6/7+
Seria: Dorysowanki







"Dorysowanki. Rozwijaj wyobraźnię" to kolejna ciekawa i nietypowa propozycja dla kilkulatków. Oprócz standardowych kolorowanek czy książeczek z zadaniami rynek wydawniczy stara się, by urozmaicić najmłodszym czas wolny. Niniejsza książeczka została stworzona w dwóch wersjach kolorystycznych: różowa dla dziewczynek i zielona dla chłopców. Ja z racji posiadania "na stanie" małej księżniczki zaprezentuję jedynie wersję różową.

Co w niej znajdziemy? Obrazki do kolorowania, ilustracje które wymagają od dziecka dokończenia rysunku i dopiero jego pokolorowania (naszyjnik, pluszak czy sukienka) są też instrukcje jak narysować kota, lusterko czy torebkę (pokazane krok po kroku). Sporo miejsca zajmują pytania, na które należy wpisać odpowiedź w wykropkowanych polach a dotyczą zwyczajnego życia dziecka - poczynając od imienia, koloru włosów czy oczu, poprzez przyjaciółkę, miejsce zamieszkania (łącznie z kolorem drzwi :), członków rodziny a na ulubionych momentach życia czy urodzinach i wakacjach skończywszy. Nie zabrakło również ramek, w których dziecko ma szansę udowodnić całkowicie swoją kreatywność, bowiem ma narysować autoportret, swój dom, rodzinę czy instrument.



Ilustracje w prezentowanych Dorysowankach są przedstawione z humorem i z uwzględnieniem tego, czym zachwycają się małe dziewczynki. Całe mnóstwo różnorodnych zadań sprawia, że dziecko się nie nudzi i jest wciąż zaintrygowane tym, co spotka po przewróceniu strony.
Mam tylko jedną uwagę co do faktu, kto najlepiej będzie się bawił podczas pracy z książeczką - na pewno polecam ją dzieciom starszym niż moja 5,5-latka, bowiem sporo część zadań była dla niej zbyt trudna (najchętniej kolorowała i wpisywała odpowiedzi na pytania). A jak wiadomo kiedy takiemu dziecku coś nie wychodzi to tylko powoduje złość i frustrację. Dlatego uważam, że to raczej propozycja dla dzieci 7-letnich.







Za możliwość poznania nietypowych kolorowanek
dziękujemy Pani Ewie z


piątek, 29 stycznia 2016

Antoine de Saint-Exupéry "Mały Książę"




Tytuł oryginalny: Le petit prince
Tłumaczenie: Jan Szwykowski
Ilustracje: Antoine de Saint-Exupéry
Wydawnictwo: PAX
Data wydania: 1992
Liczba stron: 84
Wydanie: XVI








Na powyższym zdjęciu widzicie mój osobisty egzemplarz tej znanej wszystkim książki, który został wydany w 1992 roku. Widać wystające na górze karteczki, którymi zaznaczałam ważne i mądre fragmenty. W tekście wciąż są widoczne wykrzykniki i klamry zrobione ołówkiem... To było dawno... Pamiętam, że ogromnie nie lubiłam tej pozycji. Wciąż nie rozumiem o co tyle szumu... Zanim zaczniecie mnie linczować: ja wiem, że to bardzo piękna opowieść o poszukiwaniu przyjaźni, uniwersalna, z morałem i przesłaniami, ale ogromną miłością jej nie darzę... Chyba nie każdy musi, prawda?


Mały Książę mieszkał na asteroidzie B-612, która była bardzo mała, nie większa od zwykłego domu mieszkalnego. Pewnego poranka pojawiła się piękna róża przepraszając, że jest nie uczesana. Mały bohater dbał o kwiat jak potrafił najlepiej, ale sam przyznał, że nie potrafił jej do końca zrozumieć ani kochać. Dlatego udał się w podróż, by poznać coś innego niż jego maleńka planeta, znaleźć sobie inne zajęcie niż czyszczenie wulkanów i nauczyć się czegoś nowego. By poszukać w sobie zdolności do przeżywania i wyrażania uczuć... Kogo odwiedzi? Gdzie się uda? Czego nauczy na siedmiu planetach? Do jakich wniosków dojdzie?



Wzruszająca, pouczająca, mądra, uniwersalna, ponadczasowa, o poszukiwaniu wartości, przyjaźni... to są najczęstsze słowa jakimi jest określana ta książka. Większość ludzi ją uwielbia. Zdarzają się pojedyncze przypadki osób, na których klasyk ten nie wywarł tak ogromnego wrażenia jak powinien. Gdzie ja się znajduję? No nie mogę napisać, że w grupie wielbicieli. Dlaczego? To wynika chyba z przymusu... W szkole byłam zmuszona przeczytać coś, co nie do końca rozumiałam. Już sam początek z wężem mnie odstraszył. Ja chyba lubię konkretne książki a nie takie z szerokim wachlarzem domysłów, symboliki i interpretacji.
Rozmowy o barankach, baobabach czy słoniach nie przemawiają do mnie chyba w sposób, jaki był zamierzeniem autora.
Nawet jeśli teraz ktoś mnie "znielubi" tylko dlatego, że "Mały książę" nie jest moją ulubioną książką... trudno. Nie będę pisać nieprawdziwych recenzji... i dotyczy to totalnie wszystkich pozycji w literaturze.

Jest to książka bardzo specyficzna i ogromnie symboliczna. Każdy rozumie ją inaczej, po swojemu. W zależności od wieku postrzegamy jej idee w inny sposób. Bohater podczas podróży poznaje różnych ludzi, ich zachowania, cechy charakterystyczne co skłania go do przemyśleń o sobie i o tym, czym powinien się kierować w codziennym życiu. Co jest najważniejsze? W którym momencie zrozumie, że wartości trzeba pielęgnować? Że miłość i przyjaźń stanowią o naszej egzystencji? Że ten komu brakuje ich w życiu może czuć się pusty, smutny, opuszczony...


Zwracające uwagę cytaty z mojego egzemplarza:

"Dorośli są bardzo dziwni" *
"Dorośli są naprawdę bardzo, bardzo śmieszni" **
"Dorośli są jednak nadzwyczajni" ***
"...dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu"**** - sekret lisa znany na całym świecie




 * s. 36
** s. 39
*** s. 43
**** s. 65


Książka przeczytana w ramach wyzwań: Gra w kolory II, Grunt to okładka, Pod hasłem, 52 książki

niedziela, 24 stycznia 2016

Christian Signol "Zimowa róża"




Tytuł oryginalny: Une année de neige
Tłumaczenie: Andrzej Sobol-Jurczykowski
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2007
Liczba stron: 190










Choroba i cierpienie dzieci zawsze będą mnie poruszać. Nie ważne, że chodzi o obce dziecko... na mnie jako na kobietę i matkę działa to podwójnie - sama mam chore dziecko. W piątek usłyszałam szokującą informację w przedszkolu mojej córy - w rodzinie jednej z pracujących tam pań jest trzyletni chłopiec, u którego wykryto guza. Został wycięty, ale już wiadomo, że dla malucha nie ma ratunku... :(

"Zimowa róża" to książka opowiadająca o dziesięcioletnim Sebastienie, który usłyszał straszną diagnozę - ostra białaczka z anemią. Chłopca wychowuje tylko matka, która jego zdaniem nie ma tyle energii, by poradzić sobie z chorobą syna i tym bardziej go wspierać. Nie spodziewając się zbytniej pomocy z jej strony, chłopiec prosi ją o opuszczenie Paryża, ponieważ chce ten czas spędzić na wsi, u dziadków. Uważa, że tylko tych dwoje ludzi na świecie jest w stanie pomóc mu pokonać lodowy mur, który oddziela go od osób żyjących. Liczy, że oni są w stanie go wyleczyć. Pomimo, że dziadkowie mają ponad sześćdziesiąt lat przygarniają wnuczka i starają się wlać w jego serce nadzieję o wyzdrowieniu. W ich domu nie rozmawia się o chorobach czy cierpieniach i to chyba dodatkowy powód, dlaczego chłopiec czuje się u nich jak w innym świecie.

Dziadkowie starają się zajmować chłopcem najlepiej jak potrafią korzystając z rad przybywającego co jakiś czas lekarza i przygotowując się na dłuższe pobyty w szpitalu w Tuluzie, gdzie Sebastien ma być poddany transfuzjom. Jak cała trójka poradzi sobie z tymi trudnymi chwilami? Jak dziesięciolatek zniesie pobyty w szpitalu, wymioty, bóle głowy i tajemnice, które dorośli przed nim mają? Jaką rolę w jego rekonwalescencji będzie miała silna babcia a jaką - w moim odczuciu - lekkoduch dziadek?
Babcia spędza z nim sporo czasu w szpitalu, zaś dziadek zabiera na spacery, uczy łowić ryby i raki, zbierać zioła, którymi można leczyć. Pewnego dnia dziadek wlewa w serce wnuka dodatkową nadzieję opowiadając mu o ciemierniku, który jest rzadki, ale może go wyleczyć...
W czasie pobytu na wsi chłopiec odkryte też niejedną rodzinną tajemnicę...

Sebastien chciałby żyć beztrosko i normalnie, robić to co jego rówieśnicy, zazdrości im, jednak musi podporządkować się chorobie i wskazanemu przez lekarzy rytmowi dni i miesięcy. Czuje się jak więzień i często zadaje najbliższym pytania "dlaczego ja?" oraz "czy umrę?". I jak dorośli powinni odpowiadać na takie pytania?
Chłopiec zawiera na prowincji przyjaźnie, staje się też obiektem zakochania! Czy mają one szanse na przyszłość? Jak zakończy się historia Sebastiana? Tego nie zdradzę, ale powiem tylko, że autor podarował czytelnikom epilog, nie trzymając czytelników w niepewności.

Malutka i niezbyt gruba książeczka a jakże przepełniona miłością, przyjaźnią, wsparciem, tęsknotą, strachem czy cierpieniem. Mnóstwo w niej niepewności i wypatrywania kłamstw... bo jakże czułby się w takiej sytuacji dorosły?! A co dopiero dziesięcioletnie dziecko! Książki nie da się ocenić tak jak to standardowo robię... język, dialogi, akcja... To po prostu lektura, którą albo chce się przeżyć albo nie ma się dość siły... Przeczytałam, ale ile emocji odczułam...ogrom!




Książka przeczytana w ramach wyzwań: Cztery pory roku, Gra w kolory II, Grunt to okładka, 52 książki

sobota, 8 listopada 2014

Bahia Bakari "Cudownie ocalona"



Tytuł oryginału: Moi Bahia, la miraculee
Współpraca: Omar Guendouz
Tłumaczenie: Zuzanna Przypkowska
Wydawnictwo: Hachette Polska
Data wydania: 2010
Liczba stron: 160
Seria: Niesamowite historie










Bodajże w zeszłym roku zakupiłam od jednej z blogerek kilka książek wydawnictwa Hachette, które oparte na faktach poruszają wrażliwe serca. Między innymi moje. Z jednej strony lubię tego typu literaturę (lub filmy), gdyż jest taka jakby bardziej realna, oddaje faktycznie przeżyte emocje. Inaczej oddziałuje na mnie niż literatura oparta jedynie na wyobraźni pisarza. Druga strona literatury faktu jest jednak taka, iż straszliwie mnie wzrusza, wywołuje ogromny wzrost adrenaliny i doprowadza do stanu silnego wzburzenia tragedią ludzką. Również niniejsza publikacja - "Cudownie ocalona" - po którą sięgnęłam jako pierwszą, dała mi wiele poruszających momentów.

Wyobraźcie sobie, że jesteście trzynastolatką mieszkającą we Francji, której korzenie sięgają Komorów na Oceanie Indyjskim. Wasz ojciec ciężko pracuje jako śmieciarz, i mimo że jest dumny ze swojej pracy, to z odłożonych pieniędzy jest w stanie kupić tylko dwa bilety na wakacyjny pobyt w rodzinnych stronach. Na pewno poleci Aziza - matka nastolatki, jednak decyzja o tym, czy poleci Bahia może jeszcze ulec zmianie. Obie przedstawicielki płci pięknej mają niejasne przeczucia co do zbliżającej się podróży. Obie robią rzeczy, których normalnie by nie zrobiły. Czy to stres wywołany strachem przed lataniem? A może przed dwudziestoczterogodzinną podróżą i międzylądowaniem? A może to po prostu intuicja?

Prawdą jest, że 30 czerwca 2009 roku Airbus 310-300 z ponad 150 pasażerami na pokładzie zniknął nagle z radarów, na chwilę przed podejściem do lądowania. Bahia była jedyną osobą, która przeżyła tą katastrofę lotniczą. Dziewczynka była jednak przekonana, że wyglądając przez okienko po prostu wypadła z samolotu a mama zdążyła już wylądować i czeka na nią na lotnisku. Bahia uchwyciła się fragmentu samolotu i przez dziewięć godzin dryfowała walcząc ze zmęczeniem, zimnem, głodem i tęsknotą. Jak musiała się czuć trzynastolatka, która nieświadoma wydarzeń tęskniła za mamą? Liczyła, że może zdoła się jakoś uratować i przytulić do niej... Bahia ostatkiem sił próbowała utrzymać się na fragmencie samolotu a jej myśli skierowane były do taty i młodszego rodzeństwa. To właśnie dzięki tym chwilom refleksji poznałam rodzinę dziewczynki i najlepszą przyjaciółkę.
Jak to się stało, że Bahia została uratowana? Kto wyciągnął do niej pomocną dłoń? Jak rozległe były jej obrażenia? W jaki sposób wróciła do domu? A przede wszystkim kto przekazał jej, najgorszą z możliwych wiadomości, czyli tę o śmierci mamy?

"Cudownie ocalona" to niezbyt obszerna książeczka, jednak emocji w niej znaleźć można ogrom. Nie ukrywam, że łza mi się w oku kręciła wielokrotnie. Jest to bowiem relacja Bahii z najtrudniejszych chwil w jej życiu napisana przy współpracy Omara Guendouza. Wszak to niecodzienne wydarzenie, że komuś udaje się - jako jedynemu - przeżyć katastrofę lotniczą. To przecież nie wypadek samochodowy, gdzie szanse są chyba jednak większe. A tutaj nastolatka spada z dużej odległości, na dodatek do słonej i zimnej wody a po spędzeniu w niej wielu godzin dowiaduje się prawdy o tym dniu i jego skutkach. Jeśli chcecie poznać historię cudu i myśli Bahii podczas dryfowania po wodach oceanu to gorąco polecam Wam lekturę.




Książka została przeczytana w ramach wyzwań: Z literą w tle, Pod hasłem, 52 książki

środa, 26 marca 2014

Nicolas Barreau "Wieczorem w Paryżu"



Tytuł oryginału: Eines Abends in Paris
Tłumaczenie: Anna Wziątek
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 2014 
Liczba stron: 288











Paryż od wczesnych lat młodości uważałam za miasto miłości. Kojarzyło mi się ono z romantycznymi spacerami nad Sekwaną, pocałunkami na mostach w świetle reflektorów Wieży Eiffla i małymi filiżankami na okrągłych stolikach klimatycznych kawiarenek. W 2006 roku miałam okazję poczuć przez kilka dni ten paryski klimat osobiście. Było to stanowczo zbyt krótko, by zwiedzić wszystkie te miejsca o których wcześniej marzyłam, ale wystarczająco, by zakochać się w innym tempie życia i romantycznym mieście. Kiedy tylko pojawia się film czy książka dotycząca Paryża, nie potrafię odmówić sobie powrotu - choćby wirtualnego - do chwil spędzonych na szczycie Wieży Eiffla czy w Wersalu. A jeszcze gdy można mieć dwa w jednym, czyli książkę o filmie to już nie można się oprzeć.

Alain Bonnard jest właścicielem studyjnego kina w Paryżu, które odziedziczył po swoim wujku. Alain od najmłodszych lat spędzał w kinie mnóstwo czasu a wujek Bernard pokazywał chłopcu inny świat. Fascynacja kinem, bohaterami, aktorami oraz żartami filmowymi sprawiły, że chłopak wolał wydać swoje kieszonkowe na kolejne seanse niż spędzać czas z rówieśnikami. Wielkie marzenie Alaina o byciu reżyserem nie spełniło się, gdyż w wyniku nacisków ojca ukończył ekonomię a potem dostał świetnie płatną pracę w Lyonie. Jednak życie niejednokrotnie potrafi zaskoczyć i dzięki pewnej kobiecie, w której zakochał się ponad siedemdziesięcioletni wuj Bernard, Alain dostał szansę powrotu do świata o jakim marzył. Wujek bowiem chciał przeprowadzić się na Lazurowe Wybrzeże a kino Cinema Paradis mógł przekazać tylko komuś, kto zadba o interes jego życia.

W Cinema Paradis nie było popcornu, więc by przetrwać w walce z multipleksami Alain, w którym drzemała romantyczna dusza, wymyślił środowe późne seanse ze starymi filmami o miłości. Niespodziewanie seanse cieszą się sporą popularnością a nawet sprawiają, iż wśród widzów rodzi się uczucie... Nie tylko do kina... Od grudnia w Cinema Paradis zaczęła pojawiać się tajemnicza i piękna kobieta w czerwonym płaszczu. Jej karmelowe włosy, charakterystyczny płaszcz oraz miejsce zajmowane zawsze w siedemnastym rzędzie sprawiły, iż Alain zwrócił na kobietę szczególną uwagę. Gdy w końcu po wielu tygodniach, zdobył się na odwagę i zaprosił nieznajomą na kolację poczuł, że Melanie jest kimś szczególnym i może to właśnie na nią czekał tyle lat. Jednak historia zbyt szybko by się przecież skończyła, gdyby na drodze dwojga zafascynowanych sobą ludzi, nie pojawiły się przeszkody. Gdy bowiem para umawia się na kolejne spotkanie za tydzień, Melanie się na nim nie pojawia. Alain jest zdruzgotany tym faktem i rozpoczyna nieporadne śledztwo, mające na celu ustalenie miejsca pobytu kobiety, w której się zakochał. Jednak jak to uczynić nie znając nawet jej nazwiska ani numeru telefonu?

Sytuację bohatera komplikuje też niecodzienna sprawa prosto z Hollywood. W drzwiach Cinema Paradis pojawiają się bowiem znany na całym świecie reżyser Allan Wood wraz z piękną aktorką Solene Avril. Przedstawiają zadziwionemu Alainowi swój pomysł: reżyser chce w jego kinie nakręcić swój najnowszy film "Czułe wspomnienia o Paryżu". A dlaczego akurat Cinema Paradis? Wybór tego akurat kina nie jest przypadkowy, bowiem Solene pochodzi z Paryża i to właśnie tutaj przychodziła na liczne seanse w dzieciństwie. Ogromne zamieszanie spowodowane kręceniem filmu sprawia, że w maleńkim kinie zaczyna brakować miejsc podczas seansów. Popularność jaką zdobyło Cinema Paradis nie pozwala jednak zapomnieć Alainowi o dopiero co poznanej i tak szybko utraconej kobiecie. Melanie z każdym dniem staje się coraz wyraźniejszym obrazem tęsknoty w jego głowie i sercu. Swój problem Alain przedstawia nawet Woodowi, co powoduje lawinę wydarzeń, gdyż  jak się okazuje świat jest mały i reżyser ma córkę o imieniu Melanie. Nie miał z nią kontaktu przez wiele lat a mieszka ona właśnie w Paryżu. Czy uda się ją odszukać? Czy to zaginiona miłość Alaina?

Nicolas Barreau stworzył niesamowitą powieść. Z jednej strony wciąga ona czytelnika swoją magią paryskiego romantyzmu, światem kina i walką mężczyzny o swoją miłość. Z drugiej - nie brakuje w niej tajemnic (jest ich tutaj wręcz nadmiar), zaskakujących zdarzeń i nawet zazdrosnych kochanków uciekających się do rękoczynów. Nie mogę powiedzieć, że powieść jest idealna, bo tak nie jest. Drażniły mnie wtrącenia autora, dotyczące przyszłych zdarzeń czy choćby niedojrzałe podejście Alaina do wielu zwykłych, życiowych spraw. Jednak w ujęciu całościowym te drobne niedociągnięcie nie mają większego znaczenia. Powieść urzeka językiem, ciekawym wątkiem zniknięcia Melanie, a także tajemnicami, które sprawiają, że możemy na nowo tropić kolejne rozwiązania. Autor świetnie nakreślił sylwetki kilku bohaterów a nie tylko tych pierwszoplanowych a jego ujęcie miłości zaskoczyło mnie zupełnie. Nie spodziewałam się takiego punktu widzenia na uczucie ze strony mężczyzny i to tak młodego.

"Wieczorem w Paryżu" to lektura idealna dla tych, którzy chcą przeżyć ponownie swój pobyt w tym magicznym mieście. Ale nie rozczaruje tych, którzy jeszcze nie mieli okazji spacerować po ogrodach Luwru. Jeśli szukacie nietuzinkowej książki, która potrafi przenieść czytelnika w przeszłość równocześnie pokazując współczesne ujęcie miłości z wątkiem kryminalnym to serdecznie polecam. Może spotkamy bohaterów podczas przechadzki po moście Aleksandra? Ja chętnie tam wrócę i sprawdzę czy czasami nie obejmują się czule, by za chwilę tęsknić za sobą...




 Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: Grunt to okładka, 52 książki




Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki 
dziękuję bardzo 
Pani Marcie z Wydawnictwa Bukowy Las

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...