Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wielkanoc. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wielkanoc. Pokaż wszystkie posty

środa, 8 lutego 2023

Joanna Tekieli "Cudowna wiosna w Olszowym Jarze" - recenzja premierowa


 
 
Autor: Joanna Tekieli
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 8.02.2023
Liczba stron: 368
Cykl: Olszowy Jar  tom  2
 
 
[materiał reklamowy] barter z Wydawnictwo Filia
 
 
 
 
Czytałam wiele książek obyczajowych w swoim życiu, dotyczyły różnych pór roku, choć chyba szczególnie ulubioną w tej kwestii jest zima. Dlatego ucieszyła mnie sytuacja, którą dostrzegła Joanna Tekieli. Postanowiła bowiem już teraz podarować nam wiosnę i przybliżyć czas świąt, które zwykle przegrywają w powieściach i nie są tak często opisywane - Wielkanoc. I muszę przyznać, że to mocno zielona lektura!
 
Olszowy Jar pozostawiłam tylko na momencik, czytałam bowiem obie części tego cyklu od razu po sobie. Autorka przeszła bardzo płynnie między tomami, delikatnie przypominając najważniejsze fakty na początku Wiosny. 
Dni mijają najpierw na rodzinnych spotkaniach podczas Bożego Narodzenia, później obserwujemy jak panowie Wrońscy adaptują stajnię na wymarzony dom Weroniki, nie unikając wpadek, pomyłek, tłuczonego szkła i niewłaściwego koloru okien. Dziewczyna dzielnie im pomaga, jednocześnie dekorując dom i ogród Małgosi i Krystiana na wiosnę i Wielkanoc. Kończy krakowskie zlecenia, oczekując nowych... Czy restauracja i galeria sztuki zaliczy do udanych projektów? 
Bohaterka zostaje wkręcona w stresującą sytuacją z synem jednego z klientów, choć finalnie zakończyła się ona dość zabawnie - bynajmniej dla mnie... 
Zmaga się też z fałszywymi klientami, podrzucanych jej przez...no właśnie, zgadniecie przez kogo? Czy uda jej się to ustalić?

Każda wizyta Weroniki w mieście niesamowicie ją męczy - gwar, tłum i pogoń totalnie różnią się od ciszy i spokoju jakie czekają na nią w Olszowym Jarze a które ona docenia coraz bardziej. Zresztą to właśnie w tej wiosce objawia się u niej z całą mocą wiosenno-wielkanocny bzik! Pamiętacie ten bożonarodzeniowy? Nie wiem czy ten, nie okaże się silniejszy! Zauważalne jest to, że otoczenie Weroniki jawi się niezwykle kolorowo, radośnie i tętni pełnią życia!
Czego jej pozazdrościłam? Na pewno wysokości funduszy własnych i kuzynki, które mogła pozwolić sobie wydać na to wszystko... I to z jaką chwilami lekką ręką... Choć nie powiem pomysły wielokrotnie mnie zaskakiwały!

Zresztą podobnie jak psikusy jakie bohaterowie robili sobie wzajemnie na Prima Aprilis czy szkolne przedstawienie :)
Ale wracając do fabuły - w życiu mieszkańców Olszowego Jaru, ale nie tylko, dzieje się naprawdę dużo i czytelnik nie może się nudzić. Kwitną nie tylko kwiaty, ale i uczucia. Rodzinne więzi zacieśniają się a prawda o tym, że aby znaleźć swoje miejsce na ziemi trzeba go szukać potwierdza dość wyraziście.

Powieść jest przepiękna. Pachnie, szumi, rosi deszczem, który zazielenia kolejne listki. Darek coraz bardziej ubiera w słowa to, co czuje... Tylko czy Weronika to odwzajemnia? 
Joanna Tekieli wybornie opisała tradycje i potrawy wielkanocne, zwłaszcza te w rodzinie Weroniki. Poruszyła również wiele innych, jakże ważnych tematów, jak choćby przyzwolenie rodziców na samowolkę dzieci lub trudności z jakimi zmaga się matka po urodzeniu dziecka. 

Mam nadzieję, że Autorka nie pozostawi mnie w tym magicznym momencie na przetykanej mgłami polanie pewnego majowego poranka i zabierze do Olszowego Jaru również latem i jesienią. Gorąco polecam!
 



Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki





Za książkę dziękuję
 
 



 

czwartek, 18 lipca 2019

Joanna Tekieli "Rok w Pensjonacie Leśna Ostoja"






Autor: Joanna Tekieli
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 13 lutego 2019
Liczba stron: 388
Seria: Pensjonat Leśna Ostoja  tom 2










Joanna Tekieli wdarła się szturmem do mojego świata powieścią "Pensjonat Leśna Ostoja", która była dopiero początkiem uczty, czyli pierwszym tomem serii. Uwielbiam takie książki, gdzie oprócz bieżącej akcji pojawiają się tajemnice z przeszłości i wielorakie ludzkie historie. Z rozkoszą zagłębiłam się w tom drugi "Rok w Pensjonacie Leśna Ostoja" a jego fabuła totalnie mnie zaskoczyła.

Justyna Milska zakończyła urządzanie pensjonatu na zlecenie szefa - prezesa Wojtanowskiego - i wróciła do firmy. Zgodnie z planem, pensjonatem zajmują się oddelegowani pracownicy Konsultraku, w każdym miesiącu ktoś inny. Śledzimy ich poczynania od grudnia, przez cały rok, miesiąc po miesiącu. Obserwujemy Leśną Ostoję zmieniającą się podczas następujących kolejno pór roku (przyroda w ogrodzie stworzonym przez Natalkę) czy świąt (dekoracje z polecenia prezesa).

Poznajemy nie tylko wydarzenia będące udziałem pracowników i gości pensjonatu w Drzewiach, ale również historie, problemy, plany i marzenia zarządzających w poszczególnych miesiącach. Liczne przygody oraz feta z okazji Bożego Narodzenia są udziałem nielubianej dyrektorki, zwanej Cruellą; Michał odkrywa tajemnicze przejście; nieśmiała stażystka Michasia otrzymuje dziwne telefony, ale na szczęście kryje w sobie niespodziankę; nie grzesząca kreatywnością Karolina wraca z Drzewia znacznie bardziej uboga w życie towarzyskie niż wtedy, gdy tam wyjeżdżała; przerażona samotnością pani Bożenka szuka pociechy w progach bożych; Klaudia liczy na znalezienie w Drzewiu męża a Marzena i Paweł - rozwiązania małżeńskiego kryzysu. Podczas rządów Krystiana dochodzi do niezłej afery kryminalnej a gdy dyżur w pensjonacie pełni Justyna... wtedy właściwie dowiadujemy się najwięcej, jeśli chodzi o historie życia bohaterów.

Dziewczyna z wielką radością powraca do miejsca, które przecież sama stworzyła. Spotyka się z przyjaciółmi - Jakubem, Igorem oraz Dominikiem i podczas kolejnych spotkań odsłaniają przed nami tajemnice z przeszłości, dzięki czemu łatwiej nam zrozumieć co ich ukształtowało i pokierowało taką a nie inną drogą. Zaskakujące, przerażające, przejmujące - tak mogłabym je określić. Najbardziej ucieszyło mnie odkrycie przeszłości Igora - zagadka jego urody nareszcie ujrzała światło dzienne. Swoje kawałki do układanki dokładają też Natalka, Głupi Maciek, Stara Kwietniowa oraz przybywający do pensjonatu goście.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego Justyna chętnie ucieka do Drzewia - przed swoim mieszkaniem oraz w skrzynce pocztowej wciąż znajduje anonimowe listy i upominki. Jednak sytuacja robi się nieciekawa... Kto i dlaczego to robi? Jak skończy się ten wątek?

Cudownie było znów powrócić do Drzewia i choć na chwile poświęcone czytaniu tej opowieści, móc skupiać się na problemach postaci a nie swoich. Ta powieść zawiera w sobie wszystko to, co cenię w dobrej obyczajówce - konkretnych i dobrze scharakteryzowanych bohaterów, tajemnicze miejsca i zagadkowe wydarzenia, wielokrotne zaskoczenia, humor, dreszczyk emocji oraz historie z przeszłości, które wciąż upominają się o naszą uwagę. Twórczość Joanny Tekieli to świetny w odbiorze język, doskonałe dialogi oraz niemęczące a wymowne opisy.

Podsumowując - "Rok w Pensjonacie Leśna Ostoja" to opowieść o ludziach, którzy borykają się z problemami jednocześnie starając się być dobrymi; o zrządzeniach losu, małżeńskich zgliszczach, różnych przyczynach samotności, urojeniach, chorej zazdrości, dwulicowości, stalkingu oraz zawodowym poprawianiu nastroju. Gorąco polecam Wam tę powieść, gdyż podczas lektury nie brakuje emocji - od śmiechu po łzy.






"Pensjonat Leśna Ostoja"
"Rok w Pensjonacie Leśna Ostoja"
"Spotkanie w Pensjonacie Leśna Ostoja"




Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki

czwartek, 5 lipca 2018

Monika Rzepiela "Dwór w Czartorowiczach"






Autor: Monika Rzepiela
Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 2017
Liczba stron: 304
Seria: Dwór w Czartorowiczach tom 1









Pośród współczesnych sag i serii, których tło historyczne i społeczne znamy doskonale warto sięgnąć czasem po pozycję zgoła odmienną. Przykładem jest "Dwór w Czartorowiczach", którego akcja rozgrywa się na Podolu w XIX wieku.

Przyglądamy się codzienności dwóch panienek - Ewy Jabłońskiej oraz Igi Branickiej. Kuzynki a zarazem przyjaciółki wychowały się we dworze razem, jednak z uwagi na śmierć ojca Igi, dziewczyna musiała wyjechać na pensję. Kiedy już odebrała wykształcenie, wróciła do Czartorowicz. Do ukochanych sadów, łąk a przede wszystkim do najbliższych. Dziewczęta prowadzą długie rozmowy, pomagają w codziennych pracach oraz marzą o przyszłości, przepełnionej miłością i szczęściem z wybrankami serca. Tylko czy los, rodzice i obyczaje pozwolą im na wymarzone związki? Wszak niektórzy nadal chcą wybierać dzieciom małżonków... A z niektórymi wiązać się nie wypada, gdyż hierarchia społeczna na to nie pozwala...

Bardzo przyjemnie czyta się powieść Moniki Rzepieli, która prowadzi czytelnika poprzez kolejne pory roku, święta i uroczystości, dzięki czemu poznajemy zwyczaje, obyczaje i przesądy panujące na Podolu od roku 1876. Szyjemy wyprawy ślubne, przygotowujemy pogrzeby, święconkę, odbieramy porody. Panienki uczą się zwykłych obowiązków, bo chociaż nie wszystkie lubią, to kiedy zostaną żonami, każda sfera życia będzie musiała być im znana.

Piastunki, ochmistrzynie, konwenanse, migreny to świat przedstawiony w tej książce, przeplatany pięknymi sukniami, wymyślnymi fryzurami i uczuciem, które często trudno jest skrywać na dnie serca. Wtedy nie wolno było spotykać się z wybrankiem zbyt często ani w ustronnym miejscu. Sukcesem było, jeśli rodzice zgodzili się na ślub z miłości a o tym co czeka młode żony po zaślubinach... nikt nie mówił głośno.

W podejmowaniu decyzji przeszkadzają sprawy z przeszłości, które w najmniej spodziewanych okolicznościach wychodzą na jaw. Czy bohaterowie będą potrafi zapomnieć, przebaczyć i żyć dalej? Jakie niespodzianki mają dla nas mieszkańcy Czartorowicz, Olechowicz oraz Hajduliszek? Komu będziecie kibicować a kogo nie obdarzycie sympatią? Przekonajcie się podczas lektury.



Podsumowując - "Dwór w Czartorowiczach" to historia o miłości, która nie pyta o wiek, stan majątkowy czy społeczny, tylko uderza i nam, ludziom pozostawia decyzję czy pójść - lub nie - za porywami serca, czasem pod wiatr... Opowieść gładko płynąca poprzez kolejne miesiące wypełnione pracą, drobnymi rozrywkami, wspomnieniami oraz przygotowaniami do wesołych lub smutnych rodzinnych uroczystości. Polecam






Książka przeczytana w ramach czerwcowych wyzwań: Pod hasłem, 52 książki



Za możliwość przeczytania książki
dziękuję


niedziela, 21 stycznia 2018

Karolina Wilczyńska "Życie jak malowane"




Autor: Karolina Wilczyńska
Wydawnictwo: IV Strona
Data wydania: 2017
Liczba stron: 320
Seria: Stacja Jagodno tom 5












„Troski niszczą nasze ciała bardziej niż czas. Wydrapują zmarszczki, wysuszają skórę i zabierają iskierki z oczu. Na to nie pomogą żadne kosmetyki. Jedynym lekarstwem jest spokój i bezpieczeństwo u boku innego człowieka.” *

W poszukiwaniu tego właśnie spokoju od codziennych trosk, udałam się w piątą już podróż do Jagodna. Bardzo mocno zauroczyłam się tym cyklem Karoliny Wilczyńskiej i nawet pośród zwykłych zajęć wciąż rozmyślam o losach bohaterów. No właśnie, a co się u nich zmieniło?

Marzenę rozległy wylew matki sprowadził przed czasem z Londynu i najbliższe tygodnie a może nawet miesiące będzie się zmagała z niemocą obojga rodziców. Czy ktoś ją odciąży? Jadwiga nadal walczy o szczęście swoje a przede wszystkim piątki dzieci rozpoczynając jednocześnie spełniać marzenia – idzie na kurs florystyczny. Ewa nauczona przez wnuczkę większej naturalności i bezpośredniości zaczyna naprawiać błędy z przeszłości. Jaką rolę w jej planach na przyszłość odegra Adam? Jak z własnym biznesem radzi sobie Kasia, musząc jednocześnie odpierać ataki Jarka i przygotowując do batalii rozwodowej? Jak układa się Tamarze i Łukaszowi, Małgosi, Marysi i babci Róży? Sami musicie zajrzeć przez okienko i dojrzeć ich codzienność zza firan.

Każdy tom Stacji Jagodno to kilku nowych bohaterów – tak jest również i tym razem. Z dotychczasowej roli jedynie w tle wyłoniła się Tereska, córka Jadzi, której nastoletnie problemy oraz pierwsze próby zarabiania możemy śledzić. Drugą młodą postacią jest Majka, kielczanka z dredami, która swym wątkiem wniosła do książki pomoc, ale i pewną tajemnicę. Janina jest z kolei emerytką, mieszkającą w tej samej klatce co rodzice Marzeny. Jak bardzo namiesza w życiu Boreckich swoim gadaniem i rządzeniem? Na koniec przedstawiam Wam pewną rodzinę – Eliza i Rafał to małżeństwo z dziewięcioletnim synkiem – Antosiem. Kryzys, z którym borykają się małżonkowie w dużej mierze odbija się na dziecku. Smutek bijący z oczu matki i bezsilność ojca powodują, że chłopiec chciałby zamieszkać u pewnej ‘wróżki’ w Jagodnie… To właśnie dzięki ich rozmowie poznajemy tajemnicę, która kryje się za aniołkami malowanymi na kruchej porcelanie. Czy rodzina ma jeszcze szansę na bycie naprawdę razem? Co musi się wydarzyć, by potrząsnąć nimi do głębi?

Wilczyńska uraczyła mnie swą historią jak najlepszym daniem. Smakowałam je umiarkowanie, by na dłużej wystarczyło, ale nie można czytać zbyt wolno kiedy swą tajemnicę odkrywa panna Julia… Nie można się oderwać kiedy wychodzi na jaw prawda o problemie Antosia… Albo kiedy marzę o tym, by przekonać się która z bohaterek oddała pierścionek zaręczynowy… Co poróżniło narzeczonych?

Tradycyjnie już na miejsce wyjaśnionych zagadek pojawiają się nowe… Najbardziej wyczekiwałam odpowiedzi na pytanie dlaczego ktoś składa maleńkie bukieciki w leśnej kapliczce. Trzeba mi sięgnąć po kolejny tom Stacji Jagodno i liczyć, że Wilczyńska opowie całą historię...

Nie da się namalować życia – to będzie tylko rysunek, martwa namiastka tego co utraciliśmy albo co możemy zyskać… Weźmy życie za bary i walczmy przede wszystkim o żyjących, bo to oni są naszą przyszłością. Tych co odeszli, pozostawmy w naszym sercu i pielęgnujmy pamięć o nich. Nie uciekajmy a szukajmy spokoju, wybaczenia lub sprawiedliwości, wszak zło raczej nie zwycięża, prawda?

Podsumowując - „Życie jak malowane” pokazuje jak wyglądają różne odcienie samotności i jak można sobie z nią poradzić. Z delikatnością i wyważeniem poznajemy też smutek po stracie najbliższej istoty, o której braku trudno zapomnieć. Bohaterowie Jagodna udowodnili po raz kolejny, iż w kupie siła, w grupie raźniej, radośniej a i problemy szybciej się rozwiązuje. Pozwólmy innym sobie pomóc, nie zamykajmy się w skorupie żalu, bólu i tęsknoty.


P.S. Na stronie 206 czytałam o spacerze Igora z Majką ulicą Leśną, którzy usiedli później na murku przy parkingu obok Urzędu Miasta i… wróciły wspomnienia! Przecież studiowałam na Leśnej :) Tylko, że ‘za moich czasów’ między ZUS-em a Urzędem nie było parkingu a skwerek z ławkami i zielenią...



* K. Wilczyńska, "Życie jak malowane", Wyd. IV Strona, Poznań 2017, s. 19


"Zaplątana miłość"
"Marzenia szyte na miarę"
"Po nitce do szczęścia"
"Serce z bibuły"
"Życie jak malowane"
"Dom pełen słońca"




Książka przeczytana w ramach grudniowych wyzwań: Mini Czelendż, Pod hasłem, 52 książki



Za możliwość przeczytania książki
dziękuję


poniedziałek, 19 października 2015

Anna J. Szepielak "Młyn nad Czarnym Potokiem"




Autor: Anna J. Szepielak
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2013
Liczba stron: 528
Seria: Saga małopolska tom 1










W czasach licealnych mieszkałam w internacie i Basia - jedna z koleżanek - "zaraziła" mnie czytaniem sag. Od kogoś ze swojej klasy pożyczała kolejne tomy, przynosiła do internatu i czytałyśmy. Czasami - mimo obowiązkowych lektur czy zadań domowych - udawało mi się przeczytać nawet dwa tomy dziennie. Wciągnęłam się bardzo. Zapytacie zapewne co to była za saga? "Saga o Ludziach Lodu" Margit Sandemo licząca czterdzieści siedem tomów. Potem przeczytałam "Sagę o Czarnoksiężniku" a następnie "Sagę o Królestwie Światła", która łączy dwie poprzednie sagi w całość. To właśnie tamten czas sprawił, że pokochałam te wielotomowe, wielowątkowe opowieści o kolejnych pokoleniach danego rodu. Aktualnie czytuję sagi, ale z mniejszą liczbą tomów. Długo czekałam, by sięgnąć po małopolską sagę Anny J. Szepielak, ale chciałam przeczytać poszczególne tomy w krótkim odstępie czasu. Czy po satysfakcjonującej lekturze "Dworku pod Lipami" i "Zamówienia z Francji" również trylogia przypadnie mi do gustu? Zapraszam na moje wrażenia.

Trzydziestoletnia Marta jest konserwatorką dzieł sztuki, jednak musiała zrezygnować z pracy, by zająć się swoją pięcioletnią córeczką Ulą. Dziewczynka ma bowiem bardzo słabą odporność i często choruje. Jedynym żywicielem rodziny jest Adam, mąż Marty, który jest geologiem aktualnie na ciepłem posadce w muzeum. Wyobraźcie sobie taką rodzinną sytuację, kiedy dziecko wciąż choruje, mąż jest często nieobecny i nie chce brać udziału w życiu rodziny a Marta będąca bez pracy a z dużymi aspiracjami, miota się po mieszkaniu starając się jakoś ogarnąć wszystkie obowiązki, łącznie z rozparcelowaniem pieniędzy i do tego nie zwariować. A tu nagle jak grom z jasnego nieba dowiaduje się, że szanowny małżonek dostał świetną propozycję pracy, oczywiście świetnie płatnej, na wykopaliskach w ... Anglii. Młodsza, obrotna i żywiołowa siostra Marty - Grażyna - stara się ją wesprzeć w tej trudnej sytuacji, bowiem Adam za żadne skarby nie dał się przekonać do pozostania w kraju. By nie zwariować a wręcz oderwać się od problemów stolicy Marta wraz z córeczką wyjeżdża do rodziców, do miasteczka pod Nowym Sączem.

Zmiana otoczenia, klimatu i zajęć sprawia, że Ula mniej choruje a Marta zaczyna myśleć o ich rodzinie w perspektywie dwóch a nie trzech osób. Zamierza skupić się na przygotowaniach do Wielkanocy, które w tym roku będą bardzo wyjątkowe. Z Ameryki na kilka dni ma przylecieć Katarzyna - kuzynka mamy wraz z córką i nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że jeszcze nigdy w Polsce nie były. Znają ją tylko z opowieści Kazimiery (matki Katarzyny), czyli siostry Marii - babci Marty. W trakcie wizyty goście mają zwiedzić kilka najciekawszych polskich miast wraz z Grażyną a potem, właśnie na święta, przyjechać pod Nowy Sącz, by przepisać notarialnie prawa do tytułowego młyna oraz poznać jak wygląda wielkanocna tradycja w Małopolsce.

Zanim jednak młyn przejdzie w ręce Piotra, kuzyna Marty, kobieta postanawia sprawdzić czy nie zostały w nim pamiątki po babci. Kiedy po eksploracji wraca do domu rodziców, jest bogatsza w ciekawe znaleziska, ale i zaintrygowana tajemnicami, które odkryła. Marta zaczyna zauważać wtedy, że jej mama na dźwięk imienia pradziadka Mikołaja zawsze zmienia temat, jakby nie chciała zdradzić jakiegoś sekretu. Stara się podejść rodzicielkę i uzyskać jak najwięcej informacji o przeszłości rodziny, jednocześnie planując mnóstwo spraw dotyczących świąt. Może amerykańska gałąź rodziny będzie wiedziała więcej na tematy, których w kraju ona rozgryźć nie jest w stanie? Co takiego zrobił Mikołaj, że potomkowie nie chcą o nim rozmawiać?

Teraźniejszość przeplata się w tej powieści z przeszłością. Organizacja rodzinnego zjazdu, spotkania z dawno niewidzianymi przyjaciółkami, konflikty (na odległość) z mężem, zajmowanie się córeczką i próba ułożenia strzępków informacji w porządną rodzinną historię - to sprawy zaprzątające umysł Marty. To czego nie dowiadujemy się z normalnej narracji, znajdujemy w zapiskach, które prowadzi Marta w formie bloga. Natomiast dzieje przodków Marty poznajemy z listów lub opowieści różnych członków rodziny. Jak to się stało, że Maria wyszła za Mikołaja? Jak radzili sobie w trudnych politycznie, wojennych czasach? Dlaczego właściciel młyna porzucił rodzinę i z młodą służącą wyjechał i słuch po nim zaginął? Czy Marcie uda się rozwiązać największe rodowe zagadki?

Autorka poruszyła a książce wiele ważnych kwestii i to nie tylko aktualnych, ale i tych z przeszłości: problemy małżeńskie, konieczność zarobkowania za granicą, chorowite dziecko, brak szans na samorealizację zawodową, rozwody czy brak pieniędzy. Anna Szepielak zadbała o czytelnika pod każdym względem - znajdziemy tu bowiem coś dla ciała i dla ducha. Z jednej strony otrzymałam ucztę literacką, ponieważ styl, język i opisywany temat czytają się doskonale, z drugiej zaś - tajemnice, zagadki, romanse, zniknięcia i próba odkrycia tych niesamowitych i fascynujących historii. A wszystko to przesycone smakami i zapachami potraw, których przepisy są przekazywane z pokolenia na pokolenie.

Chcecie poznać nieco tajemnic rodziny Marty? Ogromnie Was zachęcam do rozpoczęcia przygody z małopolską sagą Anny Szepielak, bowiem to porywająca książka zakończona bardzo zaskakującym epilogiem. Byłam w szoku!





Już jutro recenzja drugiego tomu "Wspomnienia w kolorze sepii". 



Książka przeczytana w ramach wrześniowych wyzwań: Grunt to okładka, Pod hasłem, Czytelnicze marzenia ejotka, 52 książki
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...