Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zadania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zadania. Pokaż wszystkie posty

piątek, 22 kwietnia 2016

Inka Vigh "Książka do bazgrania. Oko w oko z potworami" - przedpremierowo



Tytuł oryginalny: Das mutige Kritzelbuch
Tłumaczenie: Małgorzata Słabicka
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: planowana na 27 kwietnia 2016
Liczba stron: 144
Wiek odbiorcy: 6-10









Moja pięciolatka już na stałe wpisała się w mój rytm recenzencki i dzielnie zajmuje się "swoją działką" :) Jak tylko widzi duże koperty lub pudełka to już liczy na zawartość dla siebie, potem widać radość na buzi podczas pierwszego kontaktu, czyli oglądania a potem... Potem to sama mi mówi, żebym zrobiła zdjęcia danym dziełom i pyta czy już opisałam, bo chce zabrać książkę na swoją półeczkę.

Niniejsza książeczka zburzyła nieco jej dotychczasowy plan działania, ponieważ już na początku powitała ją strona z czarodziejskimi i magicznymi zaklęciami. To niezwykłe, gdy dziecku bije się brawo za samo otworzenie książki i to ją nieco zbiło z tropu... Zresztą zobaczcie sami:


Na czym polega magia odrysowanej dłoni? Otóż ma ona dodać dziecku odwagi podczas obcowania z potworami. Po odrysowaniu dłoni należy bowiem przyłożyć tam rękę, w drugiej trzymać pluszaka i wymówić zaklęcie! No które dziecko nie poczuje niesamowitego klimatu?? :) Zwłaszcza, że te czynności (przyłożenie dłoni, trzymanie pluszaka i wymówienie zaklęcia) należy powtarzać za każdym razem, gdy sięgamy po zadania. Moja córa dzielnie się trzyma tego rytuału :)

Ale przejdźmy dalej...
Książeczka jest czarno-biała. Nie znajdziemy w niej dosłownie żadnego koloru, poza tymi dwoma. Wzbogacenie jej kolorami należy do małego pogromcy potworów, który ma tworzyć tatuaże, łączyć w pary owady, szukać różnic, łączyć kropki, ale przede wszystkim rysować same potwory lub dorysowywać im niektóre elementy.

Przeganiamy chmurę burzową tęczą :)


dokończ potwora i nadaj mu imię (sądząc po pomyśle córy wnioskuję, że jest zza granicy)

dorysuj trzy głowy czterogłowemu smokowi

Więcej potworów nie fotografowałam... bałam się. Żartuję, nie chcę Wam psuć zabawy z samodzielnego odkrywania kolejnych stworów, gryzmolaków, błotomordków, paszczochłonów, zgryźlaków i innych paskudztw.
Zwłaszcza, że sami możecie stać się jednym z nich, jeśli przygotujecie sobie maskę na bal:


W ostatniej chwili zdążyłam zrobić zdjęcie, w tej chwili maska już została wycięta i jest w użyciu!


Niniejsza publikacja jest podzielona na cztery części. Trzy pierwsze części są zakończone informacją, że dziecko ukończyło kolejny poziom odwagi i zdobyło trofeum (wkleja się je w specjalnie przygotowanym miejscu), zaś po części czwartej na małego pogromcę czeka dyplom! A jak wiadomo, nagrody i dyplomy motywują.

Książeczka jest bardzo oryginalna, pomysłowa i wzbudza w dziecku nie tylko potrzebę bycia odważnym (choć ciekawa jestem jak to przełoży się na realne życie...), ale również uczy spostrzegawczości, kreatywności i rozwija sferę manualną, gdyż zawiera - oprócz zadań z rysowaniem czy też bazgraniem - pomysły na stworzenie potwora z makulatury lub skarpetki, wiszący nietoperz (którego wystarczy wyciąć) ma chronić i strzec a zabawa przedmiotami o różnych kształtach i gabarytach w pobliżu źródła światła ma udowodnić, że cień na ścianie to nie potwór.

Mimo swojej potworności, postacie z tej lektury nie przerażają - przynajmniej nie moją pięciolatkę - a mają przybliżyć świat wyobraźni. To twórcza książeczka, która niewątpliwie będzie świetną rozrywką w opozycji do standardowych kolorowanek czy łamigłówek. Najbardziej polecam ją dzieciakom powyżej lat pięciu, gdyż młodsze jednak mogą się przestraszyć.



Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki

Książeczka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki


Za możliwość poznania książeczki 
dziękujemy Pani Dagmarze z


środa, 30 marca 2016

Katarzyna Bajerowicz-Dolata "Miodowy blok rysunkowy"



Autor/ilustrator: Katarzyna Bajerowicz-Dolata
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: marzec 2016
Liczba stron: 64
Wiek odbiorcy: 6-14








Naszą (córa i ja) trzecią marcową propozycją dla małych odkrywców jest "Miodowy blok rysunkowy", który po lekturze "Opowiem ci, mamo, skąd się bierze miód" jest pozycją obowiązkową. Książeczka dostarcza głównie wiedzy, zaś niniejsza lektura - rozrywki. Ale po kolei...


"Miodowy blok rysunkowy" to liczne i zróżnicowane pomysły na zabawę dla kilkulatka. Nawet techniki jakimi należy wykonać zadania są różnorodne: kredki, farby, flamastry. Kolejne strony zaskakują dziecko, bo któż spodziewa się wykonania pszczoły czy kwiatów kciukiem umoczonym w farbie? Albo że kilkulatek narysuje portret pszczoły?
Są też strony z typowym kolorowaniem lub rysowaniem, dorysowywaniem części ciała pszczołom, sprawdzaniem ścieżek prowadzących do celu, liczeniem pszczół czy szukaniem różnic. Łączenie punktów, poruszanie się po śladzie bez odrywania ręki czy pomoc pszczółce w opanowaniu różnych torów lotu mają z kolei pomóc maluchowi w przygotowaniu do działań szkolnych... Ale jakie to sprytne, prawda?
Niektóre zadania są typowe dla rozwijania kreatywności i wyobraźni, gdyż znajduje się na nich jedynie mały zaczątek a dziecko ma dowolność w stworzeniu całości pracy (tworzenie etykiet, mozaiki czy rysowanie lub ozdabianie potraw).

portret pszczoły


W nagrodę za każde wykonanie zadanie na odwrocie strony znajdziemy ciekawostkę z życia pszczół. Tak, dobrze to ujęłam... bowiem każda kartka tej książeczki zawiera zadanie tylko z jednej strony i wprawdzie papier jest dość gruby, ale dzięki temu nie ma obawy, że pisaki czy farby popsują nam zadanie na drugiej stronie! Doskonały pomysł. Na końcu znajdziemy, podobnie jak opisywanych przeze mnie wcześniej "Księżniczkach", tekturową kartę, która pomaga w zabawie w każdej sytuacji.



Podsumowując stwierdzam, że to doskonała propozycja dla kilkulatków, która nie tylko bawi, ale i uczy. Rozwija zmysły, motorykę i wyobraźnię poprzez malowanie, rysowanie, klejenie i wycinanie a zróżnicowane zadania sprawiają, że dziecko nie odczuwa nudy a jedynie zainteresowanie co znajdzie na kolejnej stronie. Polecam!





Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki


Książeczka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki



Za możliwość przeczytania książeczki
dziękuję Pani Dagmarze z

poniedziałek, 28 marca 2016

Magda Wosik "Wytęż wzrok! czyli ukryte obrazki"



Autor/ilustrator: Magda Wosik
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: luty 2016
Liczba stron: 96
Wiek odbiorcy: 0-10 (wg wydawnictwa)









Marzec stał się w naszym domu ogromnym wyzwaniem umysłowym dla mojej pięciolatki, dostała bowiem aż trzy książeczki od Naszej Księgarni, które wymagają skupienia, chęci, logicznego myślenia oraz spostrzegawczości. Na drugi ogień poszedł tytuł "Wytęż wzrok! czyli ukryte obrazki", który proponuje dziecku dwa rodzaje rozrywki.

Na dwudziestu czarno-białych ilustracjach należy odszukać przedmioty lub zwierzęta, które zamieszczono na sąsiedniej stronie. To co zostało ukryte jest tak sprytnie wkomponowane w obrazek, że naprawdę chwilami jest to trudne zadanie. Czasami moja pięciolatka prosiła o podpowiedź czy na dole czy po lewej... Ale były takie ilustracje, gdzie ja miałam problemy a ona jak mały bystrzak odnajdywała pierwsza większość elementów.
I to był pierwszy etap naszych prac a efekty poszukiwań zaznaczałyśmy kredkami. By odznaczały się ładnie i prezentowały na zdjęciach:



Ilustracje wraz z elementami do odszukania są posegregowane tematycznie (przed każdym nowym rozdziałem znajdziemy rymowany wierszyk):




Zawsze przed zadaniem znajduje się strona wstępu i jedna z nich urzekła moją córę, zatem wykorzystała na niej drugi rodzaj oferowanej przez książeczkę rozrywki, czyli kolorowanie:


Na stronach z wytężaniem wzroku oprócz tego, że należy rozpracować ukryte detale to należy użyć kredek lub pisaków i pokolorować całość. Jednak na chwilę obecną ogromnym zainteresowaniem cieszy się samo wyszukiwanie i nijak nie udało nam się nic ubarwić w stu procentach :)

Ale zabawa jest świetna i polecam wszystkim, nie tylko małym. To naprawdę ciekawa i pomysłowa rozrywka, przy której można spędzić sporo czasu wspólnie z dzieckiem. Dzięki tej lekturze można ćwiczyć wzrok, trzymanie kredki w rączce, kolorowanie w obrębie przedmiotu a także współpracę z rodzicem oraz rozróżnianie stron kartki (góra, dół, lewa, prawa - w przypadku podpowiedzi od rodzica).

Zróżnicowana tematyka ilustracji sprawia, że dziecko nie odczuwa nudy jednym rodzajem zadania, czyli poszukiwaniem ukrytych obrazków. Książeczka otrzymała nagrodę "Najpiękniejsze premiery książek dla dzieci w 2016" i całkowicie się zgadzam z tym uhonorowaniem jej. Uwielbiam takie pozycje z literatury dziecięcej, które bawią i uczą zarazem.

A może sami spróbujecie? Na końcu książeczki znajdują się podpowiedzi, jednak jeszcze z nich nie korzystałyśmy!





Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki


Książeczka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki



Za możliwość przeczytania książeczki
dziękuję Pani Dagmarze z


piątek, 25 marca 2016

Agnieszka Antoniewicz "Księżniczki. Rysuj, zgaduj, koloruj"



Autor/ilustrator: Agnieszka Antoniewicz
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: marzec 2016
Liczba stron: 64
Wiek odbiorcy: 0-10 lat (wg wydawnictwa)






Czy to bajka czy nie bajka? Teoretycznie wygląda jak blok rysunkowy, według tytułu można sądzić, że to zeszyt z zadaniami a w praktyce? W rzeczywistości zaczyna się tak:


Zapraszam Was zatem do Stubarwnego Zamczyska, które obecnie cierpi na brak barw, co może być wynikiem eksperymentów maga Anzelma. Koordynatorem prac i głównym wykonawcą projektu przywrócenia kolorów w królestwie jest moja pięciolatka. Jednak do jej zadań należy również rozwiązanie zagadek czekających na kolejnych stronach: wytypowanie właściwej wieży według opisu, dopasowanie imion do księżniczek oraz ich wygodnych łóżek. Są również zadania, które wymagają od dziecka spostrzegawczości (poszukiwanie pierścionków czy pantofelków), kreatywności (stworzenie potraw czy wymyślenie tytułów książek) oraz logicznego myślenia (przejście labiryntu). Jednak najczęściej zabawa w Stubarwnym Zamczysku ma polegać na odszukiwaniu zaginionych przedmiotów oraz kolorowaniu.

Moja córa swoją przygodę rozpoczęła od pomocy nadwornemu cukiernikowi, który tworzył tort na podwieczorek:


Później pięciolatka udała się na bal, gdzie nie tylko odnalazła osiem zaginionych bucików, ale również sprawiła, że zrobiło się weselej:



A po balu zaczęła już sprzątanie:



Wprawdzie mała koordynatorka nie działa według ścisłego planu, czyli we właściwej kolejności stron, jednak sięga po te zadania, które mają sprawić jej największą radość. Jak widać jest typową małą dziewczynką, która zaczyna od słodkości oraz pięknych sukienek :) Myślę, że kolorowanie detali oraz wzorów ułożonych w różnych kierunkach dodatkowo pomoże w ćwiczeniu jej rączki, choć czeka nas jeszcze rok "zerówki".

Niniejsza propozycja jest świetnym pomysłem dla kilkuletnich dziewczynek. Rozwija, uczy a przede wszystkim bawi poprzez zróżnicowane zadania. Najbardziej podoba mi się fakt, że wreszcie córa dopuściła mnie do wspólnego kolorowania :) Jest tutaj tak dużo drobnych szczegółów, że dziecko może często zmieniać kolory (moja królewna do tej pory nie do końca lubiła kolorowanie, a jeśli już to najlepiej było zrobić wszystko jednym kolorem), bo jakże to suknię wymalować jednym?? Ta pozycja to wiele stron doskonałej i twórczej zabawy w kreatora mody, bo łatwiej sobie wyobrazić, że te sukienki należą do małej dziewczynki i chcąc, by z szafy wyglądały pięknie to trzeba zadbać o to już podczas kolorowania.

Na koniec jeszcze kilka szczegółów technicznych, które są równie ważne, jak zawartość malowanki. Kartki są grube i wytrzymają mocniejsze dociskanie kredkami lub nieprzebijanie pisaków. Tuż przed końcową okładką jest bardzo gruba tekturowa "strona", dzięki której można korzystać z uroków tej lektury w każdym miejscu, choćby nieprzystosowanym do kolorowania (na kolanach czy w poczekalni). Dodatkowym plusem jest też sposób połączenia poszczególnych stron - są one klejone i można choćby je wyrwać, bez niszczenia całości albo swobodnie rozłożyć na podłodze czy stoliku.

Podsumowując: ogromnie polecam Wam tę propozycję dla małych księżniczek. Fabuła łącząca poszczególne zadania, dbałość o szczegóły, obietnica długich chwil spędzonych przez dziecko na rozwijaniu swoich zdolności i kreatywności podczas kolorowania sukienek, długich włosów czy sal balowych, bardzo dobrze dostosowana grubość papieru i atrakcyjna cena - to wszystko sprawia, że jestem na "tak". Warto podarować małej dziewczynce taki prezent.





Książeczka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki



Za możliwość przeczytania książeczki
dziękuję Pani Dagmarze z



poniedziałek, 12 października 2015

Marta Galewska-Kustra "Zeszytowy trening mowy, czyli ćwiczenia logopedyczne dla dzieci"




Autor: Marta Galewska-Kustra
Ilustracje: Joanna Kłos
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: wrzesień 2015
Liczba stron: 64
Przedział wiekowy: 0-10









Dwa miesiące temu rozpoczęłyśmy z córą wspólną naukę poprzez zabawę (czyli najlepsze z możliwych rozwiązań dla kilkulatka) z serią "Uczę się wymawiać", która jest skierowana nie tylko dla nauczycieli, logopedów, ale również rodziców. To oni są przecież pierwszymi nauczycielami swoich dzieci. Książeczka "Z muchą na luzie ćwiczymy buzie ..." bardzo się mojemu dziecku spodobała i często do niej wracamy.

Tym razem Marta Galewska-Kustra proponuje nam sześćdziesiąt cztery strony zadań, w trakcie wykonywania których, rodzic może sprawdzić jak dziecko radzi sobie z wymową najbardziej kłopotliwych głosek: k, dz, g, l, ś, ź, ć, dź, s, z, c, sz, ż, cz, dż, r. Wymyślone przez autorkę ćwiczenia zostały podzielone według wieku dziecka i stopnia trudności a przede wszystkim - muszę to podkreślić - są bardzo ciekawymi i wesołymi historiami: pomagamy Kaziowi podpisać zdjęcia z wakacji, odgadujemy zagadki zadane przez Agatkę, jedziemy autobusem i czytamy nazwy przystanków, odwiedzamy mysią norkę i wieżowiec żółwia Andrzeja, ale również łączymy, uzupełniamy i opowiadamy. Jest też gra planszowa! Są zadania, w których trzeba coś dopasować, wyszukać, ale przede wszystkim dużo wymawiać. Nawet jeśli nie wszystkie zadania przypadną do gustu naszego dziecka, to naprawdę jest w czym wybierać i nie wierzę, że maluch nie znajdzie czegoś właśnie dla niego.

Żeby cztero- czy pięciolatek się nie nudził jedynie tylko siedząc i wymawiając, książeczka zmusza do pracy manualnej. Spora część zadań wymaga bowiem sprawnego posługiwania się nożyczkami i klejem, bowiem na kilku ostatnich stronach znajdują się elementy, które dziecko musi wyciąć i wkleić we właściwe miejsca. Nad całością czuwają nie tylko rodzice, ale również trener Leszek. A na koniec, w nagrodę za trudy myślenia, mówienia i liczne starania, choć może nawet nie zakończone sukcesem, czeka dyplom. Wystarczy tylko wypisać i wyciąć, bo przecież nic tak nie motywuje malucha do ponownego działania jak pochwały czy nagrody, prawda?

Mojej córce najwięcej radości sprawiła strona z poznaną wcześniej muszką Fefe i teraz sama bierze do ręki książeczkę, otwiera na stronie 44 i poprawia błędną wymowę tego owada. Dzięki "Zeszytowemu treningowi mowy..." wspólnie spędzony czas okazał się nie tylko radosny, ciekawy i oryginalny, ale też pokazał, z którymi głoskami moja niespełna pięciolatka musi jeszcze popracować. Na szczęście jest ich niewiele. Według autorki, robiąc zaproponowane zadania ćwiczymy nie tylko artykulację, ale i słuch fonemowy, sprawność grafomotoryczną, koncentrację oraz wyobraźnię twórczą. I ja się z tym całkowicie zgadzam.

strony do wycinania
By zadania wydawały się dziecku atrakcyjniejsze, Joanna Kłos zadbała o
graficzną stronę tej pozycji edukacyjnej. Stworzyła ciekawe ilustracje naszych oryginalnych bohaterów i sprawiła jednocześnie, że już same obrazy wzbudzają w dziecku chęć poznania kolejnych zadań. Dodatkowym atutem zeszytu ćwiczeń jest brak naklejek. Nie mam nic przeciwko nim, ale rynek zalała fala "naklejanek", które nie wymagają od dziecka zbyt dużych umiejętności czy wysiłku (no chyba, że zostały kiepsko docięte) i dlatego niniejsza publikacja jest jakże oryginalniejszym pomysłem na uzupełnienie pustych pól w książeczce. Ponadto szeroki wachlarz i spora liczba zadań sprawiają, że nawet po godzinie nie wszystkie są jeszcze zrobione i zabawa nie kończy przez długi czas.









Wszystkie ilustracje pochodzą z książeczki




Książka przeczytana w ramach wyzwań: Gra w kolory II, 52 książki



Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Pani Dagmarze z


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...