Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zakopane. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zakopane. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 5 lutego 2023

Tomasz Kieres "Jakby jutra nie było" / Nathalie K. Flower "Jeszcze raz"

 
 
Autor: Tomasz Kieres
Wydawnictwo: Flow
Data wydania: 11 stycznia 2023
Liczba stron: 384
 
 
 
Powieści Tomasza Kieresa stoją dość licznie na półce, ale... tak naprawdę to pierwszy tytuł, po który sięgnęłam.  


On architekt.
Ona prawnik.
Sebastian i Dorota już ze sobą nie rozmawiali, wymieniali jedynie istotne komunikaty. Poddali się i przestali dogadywać i wtedy Dorota postanowiła się rozwieść... Zresztą potem obwieściła, że kogoś ma...
W ten oto sposób los włożył Sebastianowi do rąk jego pudło "ze wspomnieniami". Mężczyzna chce odpocząć i korzystając z zaległego z urlopu wyruszyć w drogę. Znaleziony w pudełku wisiorek przypomniał mu o Amsterdamie, gdzie był na turnieju piłkarskim trzydzieści pięć lat wcześniej. Dlatego swoje kroki kieruje właśnie do Holandii a serce przypomina o tamtej dziewczynce, która wręczyła mu na pożegnanie wspomniany wisiorek.
Postanawia ją odnaleźć...
 
W hotelowej recepcji poznaje Anouk i bardzo szybko nawiązuje się między nimi nić porozumienia. Kobieta stawia sobie za cel pomoc w poszukiwaniach właścicielki wisiorka a czas spędzony z Sebastianem niezmiernie ją cieszy. Rozmowy, posiłki, spacery, odwiedzanie potencjalnych miejsc, gdzie przed laty był mężczyzna... Ten czas mocno ich do siebie zbliża... 

Anouk wyciągnęła do niego nie tylko rękę, ale całą siebie.
Sebastian wreszcie czuje jak to jest mieć kogoś obok, z kim można dzielić różne momenty dnia czy nocy.
Jednak co zrobi bohater, gdy dowie się, że kobieta coś ukrywa? Kiedy pozna powód jej życia tak, jakby każdy dzień miał być tym ostatnim?

Tomasz Kieres stworzył mocno poruszającą powieść, która mimo iż jest napisana przez mężczyznę, jest pełna delikatności, subtelności, rozmów egzystencjalnych i dowodu na to, że najważniejsza jest podróż i poszukiwanie a nie tylko sam moment osiągnięcia celu. 

Wspaniale było zwiedzić pachnącą tulipanami Holandię, przekonać się jak bardzo w uczuciach nie liczy się czas a wyjątkowe wspólne chwile. Jak niecodzienne mogą być zbliżenia u ludzi, którzy tak naprawdę niewiele o sobie wiedzą. No i sprytny zabieg autora w finale! 
 
Powieść poruszająca i pełna magii! Dałam się uwieść i prowadzić poprzez zakamarki nie tylko Amsterdamu i okolic, ale również ludzkiej duszy i serca. Polecam!
 
 
 
 
Książka przeczytana w ramach styczniowych wyzwań: Pod hasłem, 52 książki
 
 
 
 
 
 
 
Autor: Nathalie K. Flower
Wydawnictwo: Samowydawca
Data wydania: 27 maja 2022
Liczba stron: 444
Seria: Jeszcze raz  tom 1 




Na ostatnich targach książki w Krakowie obiecałam Nathalie K. Flower, że poznam jej twórczość. Melduję, że tak jak powiedziałam, wykorzystałam Legimi i wykonałam zadanie! :)


Adrianna ma dwadzieścia siedem lat i jest właścicielką firmy poligraficznej. Jej osobę poznajemy od bankietu w Karpaczu, na który została zaproszona przez Grzegorza Michalskiego, to dla niego robi znaczną część swoich kartek okolicznościowych. Mimo wielu zaproszeń to dopiero pierwszy raz od czterech lat, gdy Ada zdecydowała pojawić się na takim spotkaniu dla kontrahentów i klientów. Dlaczego?
 
Podczas bankietu kobieta poznaje Piotra, który początkowo wydaje się być nudziarzem... Jednak mężczyzna ma ochotę na dalsze poznawanie Ady. Chciałby zawrzeć bliższą znajomość, jednak ona konsekwentnie stawia mur... Nie jest zainteresowana relacjami damsko-męskimi, nie lubi rozmawiać o życiu prywatnym, nie pragnie również dokonywać w nim zmian. Piotr jednak nie odpuszcza, walczy, próbuje do niej dotrzeć. Dąży do spotkań, kupuje upominki, dba o jej pełnowartościowe posiłki...

Sporą część fabuły zajmują opowieści o ich relacjach służbowych, poznajemy charakter ich pracy, ale autorka coraz bardziej wnika w ich relacje prywatne. 
ON pokazuje jak bardzo chciałby być z Adą.
ONA ma dylemat, z jednej strony chciałaby by Piotr pobudzał w niej dawno zapomniane uczucia, ale szybko się wycofuje i pojawia się ta druga strona - czyli ponowne zamknięcie w skorupie i stanowcze "nie chcę się wiązać".
Ada boi się i cieszy jednocześnie... Co takiego wydarzyło się w jej życiu, że trauma z przeszłości wciąż daje o sobie znak?
Przyznaję, że nie spodziewałam się TAKIEJ prawdy...!
 
Jak zakończy się zabawa w kotka i myszkę między bohaterami? 
 
Powieść "Jeszcze raz" mnie mocno zaskoczyła. Początkowo nie mogłam się wkręcić w wydarzenia, nie do końca wiedziałam kto kim jest, czym się zajmuje... Ale kiedy relacje między bohaterami zaczęły się rozwijać a tym samym fabuła stała się ciekawsza naprawdę się wciągnęłam. Wprawdzie to przyciąganie i odtrącanie chwilami mnie już nudziło, ale wciąż napięcie rosło... 
Finał również mnie zaskoczył! Pomyślałam "Znowu? To nie może być prawda!" Kontynuacja tej historii została wydana kilka miesięcy temu, więc szybko można się przekonać co było dalej


Namiętność, tajemnice, próby przełamania strachu i otworzenia się na życie, złamane serca, prawdziwe przyjaźnie. Kobieta sukcesu i męskie potyczki, bolesne przeżycia i ciekawe pomysły, góry i życie, które nie pozwala zbyt długo cieszyć się błogim szczęściem... Polecam tę powieść Waszej uwadze!
 
 
 
 
Książka przeczytana w ramach styczniowych wyzwań: Abecadło z pieca spadło, 52 książki
 
Obie książki #czytamzlegimi
 

niedziela, 3 kwietnia 2022

Marcel Moss "Mroczne sekrety"


 
 
Autor: Marcel Moss
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2021
Liczba stron: 336
 
 
 
Marcel Moss wkradł się do mojego czytelniczego życia niedawno, ale szybko stałam się wielbicielką jego twórczości. "Mroczne sekrety" to pierwsza książka poza serią 'Liceum Freuda', którą przeczytałam. Czy była magia, tajemnica i szok?
 
 
Magda od osiemnastu lat mieszka w Anglii, ale nie może powiedzieć, by była szczęśliwa. Nie ma stabilnej pracy, jest po rozwodzie i w dość dziwnym układzie z młodszym mężczyzną, przez który wpadła w kłopoty finansowe a na dodatek ma problem z alkoholem. Przyleciała do Polski, by spotkać się z kimś, kogo nie zna nawet jej najlepsza przyjaciółka Natalia. Musi też zdobyć pieniądze na spłatę długu, jednak nie wie, że to nie będzie wcale takie łatwe... 

Dla osiemnastoletniej Nadii świat zmienił się niewyobrażalnie, bowiem nagle ma dwie.... mamy! W jej życiu pojawiła się bowiem matka biologiczna, która krótko po jej narodzinach porzuciła ją i uciekła. Dlaczego? Jak mogła zostawić noworodka?? Dziewczyna nie ma pojęcia, że matka ma ukryty cel w spotkaniu z córką... I jak bardzo ten kontakt stanie się niebezpieczny i zmieni życie jej rodziny. Czy będzie musiała wybierać? Jak w tej sytuacji odnajdzie się jej ojciec, którego dziewczyna nienawidzi?

Dorota z pozoru jest szczęśliwą żoną i matką, prowadzi wymarzoną kwiaciarnię. Jednak w jej sercu szaleje burza a mózg konstruuje plan uwolnienia się od męża despoty. Chciałaby być szczęśliwa i nawet wie, z kim byłoby to możliwe, jednak czy tak się stanie? Nie ma w nikim wsparcia, nawet teściowa uważa, że kobieta jest własnością męża...
 
Alicja i Jakub podczas pobytu w Hiszpanii doświadczyli czegoś, czego nie planowali. Poznali tam pewną zdumiewającą parę, która "otworzyła im oczy" na pewne doświadczenia. Po początkowym szoku - spodobało im się! Dlatego po powrocie do Polski próbują sami wchodzić w nietypowe układy, jednak nie zdają sobie sprawy, że w pewnym momencie sytuacja wymknie się spod kontroli i małżeństwo zawiśnie na przysłowiowym włosku.
 
 
W jaki sposób autor połączy wszystkich bohaterów? Na jakich płaszczyznach ich relacje będą miały wspólne punkty? To będzie zaskakujące odkrycie!
 
Co musi się wydarzyć, by matka zostawiła swoje maleńkie dziecko i wyjechała? Co było dla niej cenniejsze? 
Jak żyją ludzie, dla których najważniejsza jest poligamia i kluby dla swingersów?
Czy można być samotnym w małżeństwie?
Musicie sami odnaleźć odpowiedzi na te pytania w książce, gwarantuję niesamowite wrażenia!


Moss podzielił książkę na kilka części i początkowo nie mamy pojęcia w jaki sposób losy opisanych w nich postaci się splotą. Rozdziały dawkują nam emocje, nowi bohaterowie pojawiają się stopniowo a ich życie szokuje narastająco. Nie w każdym przypadku byłam w stanie odgadnąć ich tajemnice i tytułowe mroczne sekrety. 
Autor umiejętnie dawkuje wiedzę i napięcie. Pokazuje chęć zemsty, przyczyny szantażu i dopiero na samym końcu odkrywa wszystkie karty. Bomba! 
 
 
Podsumowując - "Mroczne sekrety" to zainspirowany prawdziwymi wydarzeniami thriller psychologiczny, który nie pozwala się oderwać się od rozgrywających się wydarzeń. Z kart wyzierają przede wszystkim emocje negatywne - próba samobójcza, depresja, alkoholizm, szantaże, miłosne trójkąty prowadzące do tragedii. Niespodziewane śmierci sprawiają, że szok w oczach czytelników jest większy. Historia pełna napięć i zaskoczeń o błędnych decyzjach, odrzuceniu, utracie zaufania, rozstaniach i braku poczucia własnej wartości. Gorąco polecam!
 
 
 
Książka przeczytana w ramach marcowych wyzwań: Abecadło z pieca spadło (M), 52 książki
 
 
 
 
 
Za książkę dziękuję 



czwartek, 6 stycznia 2022

Agnieszka Jeż "Odpłata"

 
 
 
Autor: Agnieszka Jeż
Wydawnictwo: Burda/Słowne
Data wydania: 2021
Liczba stron: 368
Seria: Wiera Jezierska  tom 2
 
 
 
 
 
Agnieszka Jeż dała się poznać głównie jako autorka powieści obyczajowych, jednak jak kilka jej koleżanek po fachu, wkroczyła też w mocniejsze klimaty. Kryminały z sierżant Wierą Jezierską to jej wizytówka - po pierwszym tomie serii "Szaniec" byłam zaintrygowana z jakimi sprawami - po morderstwie księdza - przyjdzie się zmierzyć młodej policjantce - oto kontynuacja - "Odpłata", z zupełnie nową sprawą kryminalną.
 
 
Podhale, 1945. Ta zbrodnia wszystko zaczęła.
Podhale, 2019. Ta zbrodnia wszystko skończyła.
Mazury, 2014. Ta zbrodnia wszystko ujawni. 

Jeziorowskie, 2020
Sierżant Wiera Jezierska z komendy policji w Giżycku, jedzie do zgłoszenia włamania do domku letniskowego. Na miejscu okazuje się, że to całkiem pokaźny dom... Na dodatek wyglądający na typowo góralski, z bali. W środku owszem, widać ogólny nieporządek, puste skrytki, ale uwagę policjantki zwraca ziemia rozsypana na deskach podłogi. Po nią znajduje kierownicę od roweru! Niespodzianka jednak nadal na nią czeka, bowiem wraz z rowerem zostaje znaleziona czaszka!

Starsi stażem policjanci przypominają sobie sprawy z przeszłości, w których zajmowali się zgłoszeniami zaginionych. Sierżant Jezierska raz jeszcze analizuje wszystkie poszlaki a po poznaniu tożsamości ofiary rozpoczyna śledztwo zakrojone na szeroką skalę. Dziwne SMS-y, logowania telefonu, jeśli chodzi o rodzinę, znajomych czy pierwszego właściciela domu, wielu z nich nie żyje i nie mogą pomóc... Inni mają świetne alibi...

Tropy prowadzą Wierę na Podhale, gdzie czekają na nią nie tylko małomówni górale, coś na kształt uczucia czy pożądania, ale również... kolejny trup!

Czy dzięki konsultacjom ze swoim szefem, doświadczonym komisarzem Januszem Kosoniem, Jezierskiej uda się rozwiązać sprawę? Nie będzie to łatwe, bo wciąż coś się nie zgadza. Czy sprawa jest tak prosta, że trudno w to uwierzyć czy może taka poplątana, że nie uda się jej rozwiązać? Jak się później okazuje to "po prostu" drugie dno. 


Jestem pod wrażeniem jak autorka wymyśliła tę fabułę. Nieustannie przeskakiwała między czasem i przestrzenią, często nie ujawniając kto jest narratorem krótkich fragmentów, co utrudniało dotarcie do prawdy czytelnikowi, jeszcze przed policją. Liczne spekulacje, zawiłości, doświadczenie kontra świeżość, pociąg fizyczny i kłamstwa, rozczarowania i toksyczne związki. Zemsta i zazdrość a także układy przypadkowych osób. 
A wszystko to czeka na młodą policjantkę, która nie jest bohaterką idealną - wpisuje się za to w nurt policjantki z problemami - przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Trudne relacje z matką, żal do siostry i przymusowe odwiedziny u tej pierwszej.

Agnieszka Jeż zastosowała ciekawy zabieg w swojej książce - coś naprzemiennego... Trzy śmierci w odstępie wielu lat, ale niewątpliwie ze sobą powiązane. Ale o szczegółach już Wam nie napiszę - musicie je odkrywać sami podczas lektury.
W kryminale znajdziecie też wątek czystek żydowskich na Podhalu i sporo naprawdę poplątanych ludzkich historii.
 
Początek czytało się dość trudno, zanim akcja nie rozkręciła się na dobre. Dopiero z czasem robi się ciekawiej, coraz bardziej zaskakująco i chwilami aż nie do wiary...
 
 
Podsumowując - "Odpłata" to kryminał z akcją błądzącą między Mazurami a Podhalem, w którym nie brakuje nierozwiązanych spraw z przeszłości, czasami zemsty, naiwności, przemocy fizycznej i psychicznej, układów, marzeń o wolności, niezależności i wyrwania się ku lepszej przyszłości. Polecam Wam to nietypowe śledztwo!
 
 
 
 
"Odpłata"
"Kto jest bez grzechu"
 
 
 
 
Książka przeczytana w ramach grudniowych wyzwań: 52 książki
 
 
 
 
Za książkę dziękuję  



piątek, 17 grudnia 2021

Agata Przybyłek "Gdy zasypie śnieg"

 
 
 
Autor: Agata Przybyłek
Wydawnictwo: IV Strona
Data wydania: 27 października 2021
Liczba stron: 368
 
 
 
 
 
 
Niby "Gdy zasypie śnieg" jest powieścią świąteczną Agaty Przybyłek, ale tak naprawdę bardzo się ucieszyłam, że od świąt się zaczyna i szybko akcja dotyczy okresu późniejszego. I to jakiego! Przepełnionego górskim powietrzem i grubą pokrywą śnieżną...


Zaglądając w okna Marty nie zobaczymy gromadki dzieci, gotującej w ulubionym fartuszku bohaterki a   pana domu wyłożonego przed telewizorem, gdyż zwyczajnie ich nie ma. To znaczy jest Marta, ale trzydzieści jeden wiosen sobie licząca... singielka. Jest pedantyczną pracoholiczką, która prowadzi z powodzeniem własną firmę. Wielokrotnie zawiodła się na płci przeciwnej i dlatego teraz nie jest przekonana czy założy rodzinę.

Na pierwszy plan w jej rodzinie wysuwa się energiczna, pomysłowa i towarzyska babcia Janina, która zaskoczyła wnuczkę prezentem wigilijnym. Marta nie do końca jest zadowolona z pomysłu babci, by wyjechać na dwa tygodnie w góry, bo praca, bo urlop, po przecież jest szefową... Ale by nie sprawiać seniorce przykrości zgadza się, choć oczywiście zabiera laptopa i zamierza znaleźć czas na pracę.
 
Trzydziestego grudnia rozpoczyna się przygoda babci i wnuczki w małej wiosce pod Zakopanem. Pobyt w pensjonacie okazuje się być dla pań o totalnie przeciwnych charakterach niezłym wyzwaniem... Bo kiedy Marta chciałaby pracować, babcia pragnie bardziej aktywnego wypoczynku... a głupio tak zostawić ją samą... Choć Janina i z tym sobie poradziła! Poznała starszego miłego pana, z którym spędza coraz więcej czasu, mimo że wnuczka czuje wobec niego niechęć i nie potrafi mu zaufać...
 
Jednak nie tylko babcia ma swojego adoratora... Czy Marta oderwie się od swoich obowiązków i znajdzie czas na poznanie otoczenia i ludzi? 
 
 
Z pięknej zimowej opowieści wyłonił się niejeden problem... Śmiało stwierdziłabym nawet, że to obyczajówka z elementami kryminału. Autorka pokazała, że w każdym wieku można się zakochać, nawet jeśli niczego nie planowaliśmy, bo miłość przychodzi nieproszona... Z drugiej jednak strony należy uważać na nowo poznane osoby, nie można zaufać im w stu procentach od razu, bo później mogą czekać łzy, rozczarowanie czy samotne macierzyństwo...

Jak przystało na fabułę usytuowaną w górach, Przybyłek zadbała, by nie zabrakło grzańca, ogniska z pieczonymi kiełbaskami, kuligu czy wycieczek po kultowych miejscach Zakopanego.
Choć chwilami ta historia była przewidywalna to jednak nie wszystkie wątki były łatwe do rozpracowania a już zwłaszcza sposób ich zakończenia. 


Podsumowując - "Gdy zasypie śnieg" to niekoniecznie świąteczna, ale bardziej zimowa opowieść o miłości, rodzinnym wsparciu, miłosnych perypetiach w wersji młodzieńczej i seniorskiej. Historia o tym, że pracoholicy też mają szansę na szczęście a niespodzianki od losu czekają na człowieka w każdym zakątku kraju. Jeśli macie ochotę na podróż w czasie i przestrzeni - na południe Polski, gdzie leży więcej śniegu to serdecznie polecam Wam tę powieść. Może znajdziecie tam pomysł na rozwiązanie swojego problemu...
 
 
 
 
 
 
Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki
 
 
 

poniedziałek, 4 października 2021

Agnieszka Krawczyk "Splątane ścieżki"

 
 
 
Autor: Agnieszka Krawczyk
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: 2 czerwca 2021
Liczba stron: 448
 
 
 
 
 
 
Ostatnio mam szczęście do sięgania po powieści znanych mi już autorek, które znacznie odbiegają od ich dotychczasowej twórczości. 
Tak jest również z książką "Splątane ścieżki" Agnieszki Krawczyk. Dlaczego uważam, że jest inna? O tym za chwilkę.
 
 
Monika ma dwadzieścia siedem lat i od życiowych problemów uciekła do pokoiku nad pasmanterią ciotki Klaudyny. To najbliższa młodej kobiecie osoba, ma bowiem bardziej elastyczne podejście do życia niż własna matka. 
A nad głową Moniki gromadzi się wiele ciemnych chmur. Na dodatek praca przenika życie prywatne, przez co jeszcze więcej stresu wkrada się w jej codzienność. 

Jako riserczerka w telewizji wyszukuje uczestników do programów społecznych, jednak aktualnie przygotowywane odcinki nie są ani trochę fascynujące. Kobieta marzy o własnym programie,w którym będzie mogła pokazać nowe i ciekawe tematy a nie "ogrzewane kotlety" jak chcą tego przełożeni. W tym Jeremi...

No właśnie - Jeremi to szef Moniki, który teoretycznie się rozwodzi a jednocześnie prowadzi drugie życie z riserczerką - mają romans, co męczy Monikę, bo w pracy jest dwulicowy, prywatnie również - jak długo można wytrzymać takie zachowanie... Zwłaszcza, że nie wszystko co mężczyzna mówi jest prawdą.

Jednocześnie obserwujemy wydarzenia w pasmanterii a nie jest to tylko kupowanie muliny czy wełny. To spotkania klubu "Splątana Nitka", gdzie głównie emeryci wymieniają ploteczki zajmując się swoimi robótkami ręcznymi. Z czasem dołącza do nich Wojtek, zajmujący się dość nietypową koordynacją na portalu społecznościowym a nauczycielka z pobliskiej szkoły - Eliza - staje się łączniczką z młodzieżą - starsi i młodsi zaczynają mieć wspólne pasje.

To jednak nie wszystko. Agnieszka Krawczyk porusza w powieści wiele tematów społecznych, jakże ważnych dla uczniów czy lokalnych społeczności - jest akcja robienia czapek i rękawiczek dla bezdomnych; walka o skwer oraz schron z II wojny światowej, nękanie uczniów w szkole. Pojawia się też tajemnica z przeszłości, wątek Zakopanego i wspinaczek, śmierć oraz zakopana głęboko w sercach miłość.


Wprawdzie autorka często poruszała problemy społeczne w swoich powieściach, jednak "Splątane ścieżki" wydają mi się zupełnie inaczej napisane i podejmujące ważne, ale jakoś tak zupełnie inne niż dotychczas tematy. Czy ludzie będą potrafili dogadać się i razem stanąć przeciwko deweloperowi? Czy Monice uda się podjąć właściwe decyzje dotyczące Jeremiego oraz programu? Jak wpłyną na nią intrygi w pracy? Czy Klaudyna odważy się na pożegnanie po dwudziestu pięciu latach? Co i kogo spotka na swojej drodze?

Ta książka to jak wspinaczka na Rysy (choć nigdy nie byłam), początkowo poznajemy bohaterów, ich problemy a później wraz z nimi pokonujemy kolejne wysokości, odkrywamy myśli, uczucia, rozwiązujemy supełki codzienności, planujemy przyszłość czy pomoc innym, sięgamy też w przeszłość, by spróbować rozwikłać to, co kiedyś splątało się dość mocno.

Muszę przyznać, że ta historia przemawiała do mnie z każdą stroną coraz bardziej i im dalej, tym byłam bardziej nakręcona :) 
Najwięcej emocji dostarczył mi wątek zakopiański. I zachowanie narcystycznego męskiego bohatera z Krakowa.


Podsumowując - "Splątane ścieżki" powieść z powiewem świeżości w twórczości Agnieszki Krawczyk, choć dość odmienna od dotychczas napisanych. Co wcale nie znaczy, że gorsza.
To historia o rozczarowaniach, marzeniach, samotności, złości, kłamstwach i błędach oraz znęcaniu się nad innymi. Podczas lektury można usłyszeć głos, który mówi bohaterom co dobre a co złe; krzyczy że mają prawo do szczęścia, ale powinni unikać intryg i braku szacunku od partnera. I udowadnia, że często mamy rozwiązania dla innych, kiedy swoich problemów rozwikłać nie potrafimy. Gorąco polecam!
 
 
 
 
 
Książka przeczytana w ramach wrześniowych wyzwań: 52 książki





Za książkę dziękuję



sobota, 31 lipca 2021

Agnieszka Olejnik "Ławeczka pod bzem" // Jadwiga Courths-Mahler "Łabędzi śpiew"


 
 
Autor: Agnieszka Olejnik
Wydawnictwo: IV Strona
Data wydania: 2017
Liczba stron: 448
Seria:  tom 1



Książki Agnieszki Olejnik znam i lubię, dlatego bez żadnych złych przeczuć sięgnęłam po "Ławeczkę pod bzem", choć bzy już nie kwitną...
 
Iga i Agata są przyjaciółkami, które wysłały kupony Lotto, ponieważ była kumulacja. Jednocześnie obiecały sobie, że jeśli któraś wygra, podzielą się wygraną. Pewnej lipcowej soboty Iga poznała wyniki i... zszokowana przyznała, że wygrała dwadzieścia milionów!

To był początek lipca, do połowy miesiąca nikomu nie powiedziała. Agata była z ukochanym na wakacjach, matka to dziwna osoba, spod kurateli której Iga pragnęła się wyrwać, więc... Wymyśliła mega intrygę i krok po kroku zaczęła ją realizować, choć początkowo nie wiedziała jak wydać wygraną, by było to mądre posunięcie.

Życie Igi nie było łatwe - straciła ojca, strzelił w nią piorun co spowodowało, że myliła fakty i rzuciła studia, matka latami odbiera jej pewność siebie a ona... Ona marzy o przystojnym sąsiedzie i ławeczce pod bzem, gdzie będzie mogła czytać.


I jakby Wam określić powieść? Początek, czyli taka dość duża część książki, był okropnie nużący. Wynudziłam się i nie wierzyłam, że te słowa napisała Agnieszka Olejnik, której książki po prostu wciągałam szybciutko. Dopiero z chwilą, gdy w życiu Igi pojawia się kilku mężczyzn - oczywiście w różnych rolach, akcja nabiera tempa. Faceci są totalnie od siebie różni i mają inne cele w stosunku do milionerki. Niektórzy pojawiają się sami, o innych zabiega bohaterka. W jakim celu nagle zjawiają się w jej życiu? Przecież zrobiła wszystko co mogła, by nikt o wygranej się nie dowiedział! Ale czy na pewno?

Pan Mietek, Łukasz, Maciek, Rafał, Krzysiek i jeszcze Kornelka, której los mocno mnie poruszył. Do zestawu dorzucę Zakopane, Bydgoszcz, choroby, marzenia, humor, anegdoty Benia, gorzką prawdę o życiu oraz pierwszoosobową narrację, która nie do końca do mnie przemówiła na początku. Potem się wkręciłam i było coraz lepiej - dla późniejszych perypetii bohaterki, splotów przypadków a zwłaszcza finału warto sięgnąć po książkę :)


 
 
 
 

 
Autor: Jadwiga Courths-Mahler
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza Akapit
Data wydania: 1991
Liczba stron: 178
 
 
 
Przyznaję, że książkę czytałam kilka lat temu, ale zupełnie nie pamiętałam treści, co nie dziwi przy liczbie powieści po które sięgam. Dlatego sięgnęłam po raz wtóry, wyjątkowo.
 
Eleonora Rittberg na łożu śmierci chce wymóc na synu przysięgę, że poślubi Flawię - dalszą krewną ze strony ojca, która mieszka w ich posiadłości. Zresztą ten sam temat pojawia się w rozmowie z dziewczyną. Chora przekazuje Flawii tajemniczą kopertę i nakazuje otworzyć w przypadku, gdy nie pobiorą się w ciągu roku po jej śmierci. Co znajduje się w środku? 
 
Młodzi nie mogą się pobrać, ponieważ Jan kocha inną a Flawię darzy miłością siostrzaną. Stefi - jego ukochana jest aktorką teatralną, skrywającą wiele sekretów. Czy Jan je odkryje? Może tylko Flawia widzi fałsz aktorki? 


Początek lektury szybko pozwala czytelnikowi domyślić się prawdy i tak naprawdę zmierzając ku finałowi nie skupiamy się na tajemnicy zawartej w liście, ale na związku Jana. A dzieje się w tym wątku, dzieje :)

"Łabędzi śpiew" to lekka i przyjemna lektura na parę godzin odprężenia na leżaku lub hamaku. Bez zbytniego obciążania sobie głowy zagadkami zawartymi w treści. Książka z miłością, przyjaźnią, zdradami, muzyką, malarstwem i pojedynkiem w tle.
 
 
 
 
 
 
Książki przeczytane w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło, 52 książki

poniedziałek, 8 lipca 2019

Agata Przybyłek "Najlepsze, co mnie spotkało"





Autor: Agata Przybyłek
Wydawnictwo: IV Strona
Data wydania: kwiecień 2019
Liczba stron: 416
Seria: Bądź przy mnie zawsze tom 4










Seria 'Bądź przy mnie zawsze' Agaty Przybyłek to ukłon w stronę różnorodnych ludzkich historii. Traktuje o problemach, szczęśliwej oraz niespełnionej miłości, chorobach, tęsknocie czy niespodziewanej zmianie życiowych planów. To druga - obok 'Miłość i inne szaleństwa' - seria, która kupiła mnie całkowicie w twórczości autorki. Sięgając po czwarty tom byłam przygotowana na to, że poznam szczegółowo losy Olgi, ale czy byłam na nie gotowa?

Olga rozpoczęła już wakacje i w rodzinnym domu na Mazowszu trwa wielkie pakowanie. Edyta - matka dziewczyny - udaje się do sanatorium a nie chcąc zostawiać córki samej na tak długo, postanowiła wysłać ją na wakacje do ojca... (który, przypominam, odszedł od nich wiele lat temu). W pensjonacie położonym u podnóża Tatr, który Robert prowadzi wraz ze swoją drugą żoną Ewą, mają z Olgą spróbować naprawić swoje relacje. Czy po tylu latach to będzie możliwe? Czy Olga polubi kobietę, która odebrała jej ojca? Jakie niespodzianki czekają na nią w uwielbianych Tatrach?

Przygody bohaterki zaczęły się już podczas podróży w góry, kiedy pociąg utknął na stacji Kraków-Płaszów; później żal do ojca objawiający się milczeniem, poznanie Ewy oraz tajemnicy, o której przez pięć ostatnich lat nikt nie potrafił jej powiedzieć... Dziewczyna korzysta z uroków otaczających ją krajobrazów i pracuje na tarasie, zaś pozostały czas spędza na poznawaniu okolicy oraz mieszkańców. Z dwiema osobami udaje jej się zżyć mocniej, choć nie zdaje sobie sprawy, że one też nie mówią jej wszystkiego. Piękne widoki, mili ludzie i możliwość poznania ich historii, rodzące się uczucie i brutalna prawda, która wychodząc na jaw, odbierze Oldze nagromadzoną w ostatnich tygodniach radość...

Urzekła mnie rozczulająco szczera Halinka, rozweselały zabiegi zakochanych, wspomnienia napływały kiedy czytałam o Kasprowym Wierchu, który wiele lat temu zdobyłam na piechotę... Pozytywną energią napełniały mnie działania i decyzje Ewy, współczułam Oldze i od chwili, gdy poznała prawdę pozostało mi zaciskać kciuki.

W moim odczuciu ta powieść - z wagi na tematykę - zdobywa pierwsze miejsce w rankingu czterech pierwszych tomów tej serii. Nie chcę zdradzać dlaczego, bo zepsułabym Wam całą zabawę podczas lektury, ale ten kto już przeczyta książkę powinien zrozumieć moje powody. Oczywiście nie umniejszam tematów jakie poruszyła autorka w innych częściach, ale to właśnie ten wzruszył mnie ogromnie. I tylko jeden minus przyćmiewał te moje zachwyty - tragiczna korekta tego tomu. Liczba błędów była tak duża, że aż mnie to dziwiło.


"Ludzie marnują zbyt wiele czasu na rozpamiętywanie przeszłości, której nie da się zmienić, zamiast żyć pełnią życia i z nadzieją patrzeć w przyszłość". *




Podsumowując - "Najlepsze, co mnie spotkało" to powieść, która prowadzi nas od morza po Tatry, z przystankiem na Mazowszu. Uderza w najczulsze ludzkie struny, wydobywając żal, ból, smutek, rozpacz czy tęsknotę. Wymusza pogodzenie się z tym, co niesie los, jednocześnie utwierdzając w przekonaniu, że nie jesteśmy w stanie wymazać przeszłości. Historia o szukaniu własnej tożsamości, obietnicach, samotności, pasjach, odpowiedzialności za decyzje, poszukiwaniu radości oraz urazie chowanej w sercu. Jeszcze długo ta opowieść pozostanie w mojej pamięci. Gorąco Wam polecam!






*A. Przybyłek, "Najlepsze, co mnie spotkało", IV Strona, Poznań 2019, s. 211




"Bądź przy mnie zawsze"
"W promieniach szczęścia"
"Dlatego od Ciebie odeszłam"
"Najlepsze, co mnie spotkało"





Książka przeczytana w ramach czerwcowych wyzwań: Pod hasłem, 52 książki





Za książkę dziękuję

wtorek, 6 lutego 2018

Magdalena Majcher "Wszystkie pory uczuć. Zima"




Autor: Magdalena Majcher
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 17 stycznia 2018
Liczba stron: 368
Seria: Wszystkie pory uczuć tom 2











Magdalena Majcher zaczarowała mnie pierwszą powieścią, po którą sięgnęłam - "Wszystkie pory uczuć. Jesień". Była to lektura niezmiernie prawdziwa, pełna miłości, ale i tajemnic czy problemów. Czułam całą gamę emocji i nie mogłam doczekać się kolejnego tomu a kiedy nadszedł... No właśnie, czy warto było czekać?

Tym razem uwaga czytelnika zostaje skierowana na ciepłą i pełną dobrych rad wychowawczynię domu dziecka - panią Różę. Już w pierwszym tomie dało się wyczuć, że kobieta coś ukrywa... Całe swe życie poświęciła dla innych, dbając, radząc, tuląc i pocieszając, swoje potrzeby i pragnienia spychając na dalszy tor... A lata mijały... Została sama, bo wciąż zasłaniała się powrotem do domu, w którym czeka na nią siostra - Ludmiła. Dlaczego relacja kobiet jest tak dziwna? Przed czym Róża chroni Miłkę?

W pięknej grudniowej scenerii Róża wychodzi za Tadeusza a świeżo poślubiony mąż w ramach podróży poślubnej postanowił zabrać wybrankę do Zakopanego. Dlaczego ta niespodzianka tak zdenerwowała panią Majewską? Czego się obawia? Czy ciążąca jej tajemnica nie zepsuje cudownych chwil w dwoje? Czy nie będzie rzutowała na ich małżeństwo? Wszak na kłamstwie nie można budować związku...

"... z zakochania się nie wyrasta. Nieważne, czy masz piętnaście, dwadzieścia, czterdzieści czy siedemdziesiąt lat - miłość może dopaść cię znienacka w każdym wieku, rozlewając miłe ciepło po całym ciele. To zupełnie nieistotne, że właśnie stoisz na dwudziestostopniowym mrozie..." *

Jak przystało na dobrego czytelnika główkowałam długo... Starałam nie poddać się cudownej, pełnej śniegu aurze Zakopanego przepełnionej smakami i zapachami kwaśnicy, gulaszowej czy moskoli, ale było trudno! Myślami odpływałam ku bohaterom, wraz z nimi wspinałam się na Nosal, podziwiałam widoki z Kasprowego i zamarzniętą taflę Morskiego Oka. Wręcz widziałam tą biel, czułam zapach zakopiańskiej zimy i byłam równie oczarowana co Róża. Za nic w świecie nie przypuszczałam jednak, co w zanadrzu skrywa Magda Majcher... Zwłaszcza, że co jakiś czas wtrącane i ówdzie zdanie nawiązujące do tego sekretu, tylko podsycało poziom mojego zaintrygowania. Dałam się ponieść magii ślubu, gór a potem odczuwałam wyraźne napięcie i strach bohaterki a do tamtego popołudnia, kiedy jej serce a może sumienie zamierzało się oczyścić.... W życiu bym na to nie wpadła...

Autorka nie tylko wielokrotnie mnie zaskoczyła, ale również przeniosła w dwa inne światy. Najpierw do urokliwego zakątka kraju, w którym najważniejsze jest to by był śnieg, by człowiek miał się czym rozgrzać oraz by zachłysnął się widokami - do Zakopanego. A później odbyłam sentymentalną podróż do lat osiemdziesiątych, które to przyniosły mi wiele wspomnień. Opowieść a może spowiedź Róży, była dla mnie nie tylko gratką z uwagi na rozwiązanie tajemnicy, ale również przypomnieniem dzieciństwa - żywność na kartki, kolejki i towar spod lady, pierwsze telewizory i wymarzona Frania.

Książka ukazuje życie takim, jakie jest w rzeczywistości - niesie śmierć bliskich, utraconą miłość, pierwszy raz, krytykowany związek dojrzałej kobiety z młodszym, trudną do zaakceptowania sytuację, gdy na świecie pojawia się młodsze rodzeństwo. Majcher wykorzystała swoich bohaterów, by przekazać nam kilka istotnych rad - po burzy zawsze wychodzi słońce i daje nadzieję, że nasze problemy da się rozwiązać. Zaś decyzje, które podejmujemy będą miały wpływ nie tylko na nasze życie, zmienią przyszłość również wielu innych osób. Nie pozwólmy, by dawne błędy zabrały nam szansę na szczęście.

Podsumowując - powieść Magdy Majcher jest przepełniona emocjami z najwyższej półki. Jest wiele odcieni miłości, scalająca i podnosząca na duchu przyjaźń, ból, żal oraz złość i zazdrość, które zakorzenione w sercach zbyt głęboko potrafią ranić i siać zniszczenie. Autorka doskonale zbudowała w powieści narastające napięcie - najpierw spokojna i urokliwa akcja a później pędzący pociąg wiozący szok, niedowierzanie w wątku kryminalnym. Jeśli jeszcze nie znacie tej serii to gorąco zachęcam!


* M. Majcher, "Wszystkie pory uczuć. Zima", Wyd. Pascal, Bielsko-Biała 2018, s. 65


"Wszystkie pory uczuć. Jesień"
"Wszystkie pory uczuć. Zima"
"Wszystkie pory uczuć. Wiosna"
"Wszystkie pory uczuć. Lato"

Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, Pod hasłem, 52 książki



Za możliwość przeczytania książki
dziękuję


sobota, 27 stycznia 2018

Natalia Sońska "Zakochaj się Julio"






Autor: Natalia Sońska
Wydawnictwo: IV Strona
Data wydania: 8 listopada 2017
Liczba stron: 304










Kraków otulała jeszcze warstewka śniegu kiedy zagłębiałam się w najnowszą powieść Natalii Sońskiej „Zakochaj się Julio”, w której autorka roztoczyła przede mną bajkowo zimowy krajobraz Krakowa i Zakopanego. Jednak powieściowego śniegu było zdecydowanie więcej a piękno otaczającego świata okrytego warstwą skrzącego puchu znacznie lepiej wypadło w mojej ocenie niż widok z okna…

Julia Konarska jest niespełna trzydziestoletnią nauczycielką matematyki w jednym z krakowskich liceów. Jest osobą pogodną i szczerą a uczniowie darzą ją szacunkiem. Uwielbia uczyć, to jej pasja, nie tylko zawód. Radość sprawiają jej sukcesy podopiecznych, poświęca im nawet swój wolny czas po lekcjach, by należycie przygotować ich do matury. Dla swoich wychowanków stara się być nie tylko pedagogiem, ale przede wszystkim przyjaciółką. Dlatego broni ich jak lwica, gdy trzeba wymierzyć karę po wyskoku, którego dopuściło się dwóch wzorowych uczniów podczas ferii w Zakopanem. Julka jeszcze wtedy nie zdaje sobie sprawy, że tamten wyjazd i wydarzenia rozgrywające się podczas ogniska na długo pozostaną w pamięci wielu osób… Zmienią też scenariusz przyszłości kilkorga z uczestników… Czy raz jeszcze podjęłaby taką decyzję co do kary, gdyby wiedziała iż jest ktoś, kto okaże się padalcem w stosunku do niej? Kto posłuży się szantażem z zazdrości?

„Życie to nie matematyka, tu często trzeba dostosowywać się do tego, co mamy, a nie co w naszym mniemaniu powinniśmy mieć.” *

Po powrocie do Krakowa z pełnego wydarzeń zimowiska, Julka nadal chodzi z głową chmurach wspominając miłe chwile i cudowny klimat Tatr. Sporo miejsca w jej marzeniach zajmuje Jakub Radziszewski, tylko czy jego sytuacja daje jej prawo do jakichkolwiek roszczeń? Czy los zechce im pomóc? Bo – przynajmniej na chwilę obecną – stawia tylko przeszkody w postaci Dagmary czy szantażu… Na szczęście znajduje oparcie w przyjaciółce Oli, która również dostarczyła sporo dobrej zabawy swoim zachowaniem na zakopiańskim pogotowiu.

Natalia Sońska po raz kolejny podarowała mi bajkową opowieść o królewnie szukającej miłości, księcia i jednocześnie walczącej ze złem. Julia w każdej sytuacji chce wszystkim pomagać, stawia na prawdę, choć nie zawsze jest chętna do wyjścia przed szereg i wyznania jej zbyt wcześnie. Potrafi udzielać dobrych rad, nie tylko dotyczących matematyki. Czy znajdzie księcia, którego już sam głos będzie dawał jej moc radości? Czy krakowski deweloper poradzi sobie z wyborem ścieżki życiowej? Co musi się wydarzyć, by zrozumiał bezsens tkwienia w niesatysfakcjonującym związku? Czy wybaczy Julii?

„...nawet po najgorszej burzy w końcu wychodzi słońce, nie można tylko bać się jego blasku i zasłaniać przed nim oczu, bo wówczas można przeoczyć tęczę, nagrodę za cierpliwość.” **

„Zakochaj się Julio” to pozycja obowiązkowa dla tych, którzy czytali poprzednią zimową powieść autorki „Obudź się Kopciuszku”. Z radością odwiedziłam ponownie Zakopane, pełny magii, ciepła i dobrych rad pensjonat pani Anieli a także poznałam dalsze losy Alicji i Michała. Jak ułożyło się ich życie? Czy przy suto zastawionym stole i pełnej serdeczności góralce kolejna zbłąkana dusza, czyli Julia odnajdzie spokój?

Podsumowując - „Zakochaj się Julio” skrzy się białymi płatkami śniegu, roztacza cudowne górskie widoki, pachnie kwaśnicą i oscypkami, ale również niesie wiele magicznych chwil – rodząca się miłość, prawdziwą przyjaźń czy wsparcie oraz… różnorodne marzenia. Nie zabrakło momentów grozy i zachowań typowych dla ‘czarnych charakterów’ - szantaż z zazdrości i zemsty oraz wyjawienie nie swojej tajemnicy. Cudownie zimowa i lekka opowieść, idealna na wieczorny odpoczynek od trosk.


* N. Sońska, „Zakochaj się Julio”, Wyd. IV Strona, Poznań 2017, s. 114
** Tamże, s. 257





Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, Pod hasłem, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję


czwartek, 23 lutego 2017

Lucyna Olejniczak "Kobiety z ulicy Grodzkiej. Matylda"




Autor: Lucyna Olejniczak
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2016
Liczba stron: 368
Seria: Kobiety z ulicy Grodzkiej tom 3



Książki z tej serii polecam czytać we właściwej kolejności, żadnych "smaczków" w recenzji nie zdradzam




Tak powinno czytać się książki będące seriami - w grudniu "Hanka", w lutym "Wiktoria" i po kilku dniach "Matylda" - mowa oczywiście o Kobietach z ulicy Grodzkiej - czyli twórczości krakowskiej pisarki Lucyny Olejniczak. Seria, której wielbiciele obyczajówek nie powinni omijać. Seria, która zauroczy, wzruszy, zaskoczy i wyciśnie łzy. Jakie odczucia mam po lekturze trzeciego tomu?

listopad 1931, Kraków
Co słychać na Grodzkiej? Apteka działa swoim rytmem a rodzina Wiktorii zmaga się z chaosem jaki panuje w mieście. W Wilnie zamordowano polskiego studenta i ludzie boją się wychodzić z domów. Bohaterka jest szczęśliwa u boku męża, dba o rodzinę - prawdziwą jak i przyszywaną - choć miewa momenty kiedy wraca do przeszłości i wspomina dawne wybory.
Jednak to jej córka - Matylda - jest przewodniczką w tej części. Dziewczyna wyłamała się z rodzinnej tradycji - nie chce prowadzić apteki, woli być aktorką. Za zgodą ojca ukończyła nawet stosowną szkołę. Na razie gra w teatrze, jednak jej marzenia sięgają znacznie wyżej. Teraz ma się spełnić jej największe na tą chwilę marzenie - ma zagrać na scenie Teatru Słowackiego! Wyjątkowy moment psuje Matyldzie fakt, że rodzice nie pojawiają się na widowni. Od przyjaciółki matki - cioci Zosi - dowiaduje się, że mama przygotowywała się na wyjście, co tylko potęguje jej strach... Gnana złym przeczuciem na Grodzką dziewczyna odkrywa, iż zdarzył się tragiczny wypadek... Szpitalne otoczenie, smutek i żal w oczach - to w tych właśnie okolicznościach Matylda poznaje prawdę o swoim pochodzeniu. Jak na nią zareaguje? Jak dalej potoczy się jej życie? Czy zostanie gwiazdą?

Kiedy Matylda zacznie wracać do normalności i do swojej pasji poznaje Michała, który obiecuje jej karierę w filmie. Dziewczyna ma być sławna, ale musi wyjechać do Berlina, gdyż to właśnie tam działa w branży jego wuj. Kiedy coraz bardziej staje się jasne, że młodzi zakochują się w sobie do akcji wkracza zazdrosny Julek. I całe szczęście, bowiem gdyby nie on... Ale cicho sza! Nic nie zdradzę...


Drugi tom cyklu pozostawił czytelnika w niepewności co do wyboru Wiktorii - Filip czy Antoni? Myślałam, że od tamtego momentu autorka wznowi akcję teraz, ale przeliczyłam się... Na początku tego tomu Olejniczak rozpoczęła akcję od dorosłej już Matyldy i nie od razu wyjawiła wiadomość, kto został mężem aptekarki. Jest napięcie i oczekiwanie... Powracamy na krakowską Grodzką, by ponownie śledzić losy potomkiń Hanki. Oprócz znanych nam już postaci autorka wprowadziła kilkoro nowych - koleżanki z pracy Matyldy dostarczającej ciekawej rozrywki, Michał i jego wuj, tajemniczy Janek oraz jego rewelacje.

Powieść obfituje w zdarzenia i emocje. Po lekturze poprzednich tomów byłam przygotowana, iż każdy następny rozdział może przynieść nowe niespodzianki i... nie myliłam się. Wciąż odczuwałam ekscytację, szok i niedowierzanie, rozpacz (jeden rozdział to po prostu przepłakałam i nie był to wcale rozdział końcowy), euforię i niepokój. Wraz z bohaterami dzieliłam radości i smutki. Wraz z nimi przemierzałam krakowskie uliczki, bywałam w teatrach, nie omieszkałam wybrać się też do Zakopanego.
Nigdy nie przypuszczałam, jakie "atrakcje" mogą czekać bohaterów w trzecim tomie tej urokliwej sagi. Nie dość, że wielokrotnie zaskoczyła mnie fabuła to finał.... zwyczajnie nie wiem jak to skomentować. Może po prostu tak - czekam na czwartą część tej opowieści, by dowiedzieć się jak potoczyły się losy Matyldy.

Lucyna Olejniczak ma nie tylko lekkie pióro i fantastyczny sposób przekazywania historii bohaterów. Ona wręcz urzeka i hipnotyzuje a czar mija długo po zakończeniu lektury. Podczas czytania czułam się jak przeniesiona do wykreowanego świata - odbyłam podróż w czasie i żyłam codziennością mieszkańców ulicy Grodzkiej. Wysłuchiwałam modlitw o zdrowie, wspominałam wraz z Matyldą jej dzieciństwo, wizytę we Francji oraz nie do końca pozytywne relacje z Wiktorią a także odczuwaną przez nią ogromną miłość rodziców. Ta powieść nie toczy tuż obok, ona rozgrywa się z naszym udziałem - tak drogi czytelniku! Jesteś wciągnięty bez końca w wydarzenia i nawet nie próbuj się z tego uwalniać - to bezcelowe.

Cudowna, magiczna i niezwykła - taka jest trzecia część sagi "Kobiety z ulicy Grodzkiej. Matylda". Wprawdzie pasja bohaterki nie wciągnęła mnie tak bardzo jak pasja Wiktorii w poprzednich tomach, co rzutuje na fakt, że ta część podobała mi się nieco mniej (myślałam też, że bohaterowie będą żyli nieco dłużej), ale i tak mnie urzekła! Niespodzianki bowiem zrównoważyły ten niedosyt. A przecież wciągająca powieść z tajemnicami to jest to, co lubię najbardziej.



"Kobiety z ulicy Grodzkiej. Hanka"
"Kobiety z ulicy Grodzkiej. Wiktoria"
"Kobiety z ulicy Grodzkiej. Matylda"
"Kobiety z ulicy Grodzkiej. Weronika"



Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, Pod hasłem, 52 książki

środa, 28 grudnia 2016

Natalia Sońska "Obudź się, Kopciuszku"




Autor: Natalia Sońska
Wydawnictwo: IV Strona
Data wydania: 9 listopada 2016
Liczba stron: 320









Natalia Sońska już rok temu skusiła mnie niesamowicie piękną okładką i przeczytałam "Garść pierników, szczypta miłości", czyli debiut autorki skrywający piękną zimową historię o przyjaźni i miłości, ale i problemach. Później sięgnęłam po kontynuację losów bohaterek w "Mniej złości, więcej miłości" a teraz.... Teraz nie mogłam powiedzieć "nie" trzeciej już powieści Sońskiej - "Obudź się Kopciuszku", która znów porwała mnie okładką i klimatem świąt i zimy.

Alicja jest lekarzem-pracoholikiem w jednym z krakowskich szpitali. Chętnie bierze za kolegów po fachu świąteczno-noworoczne dyżury, ponieważ woli spędzać ten czas w szpitalu, wśród obcych ludzi potrzebujących jej pomocy. Lepsze to niż samotne siedzenie w mieszkaniu i rozpamiętywanie przeszłości. Alicja ma żal do ojca, jest smutna z powodu matki, a jej życie osobiste nie istnieje. Jednak ma prawdziwych przyjaciół, takich na dobre i na złe... Poznali się jeszcze w liceum i pomimo różnych kolei losu, przetrwali wspierając się wzajemnie. Przyjaciele Alicji są teraz ogromnie z siebie dumni - udało im się niemożliwe! Namówili panią doktor na trzy dni urlopu, który mają spędzić w Zakopanem a główną atrakcją ma być sylwestrowa noc.

To właśnie tam, pośród gór, śniegu i rześkiego mroźnego powietrza na drodze Ali staje przypadkowo Michał, ratownik z TOPR-u. Mężczyzna przystojny, wytrzymały, silny, ale i zwracający na siebie uwagę kobiet. Jakim cudem akurat on staje się tym człowiekiem, który ofiaruje zagubionej Alicji ciepło, bezpieczeństwo i zrozumienie? Jak to zrobił, że ona zaczyna się otwierać, czuć, odnajdywać chęć do czegoś więcej niż tylko leczenie ludzi? Zapragnęła żyć, być szczęśliwa i kochana. Tylko czy zdają sobie sprawę, że przed nimi piętrzą się Himalaje problemów? Bo Tatry to dla Michała codzienność... Jak potoczą się ich losy? Którą drogą pójdą i czym zakończą się ich dylematy?

Natalia Sońska należy już niewątpliwie do grona moich ulubionych polskich pisarek. A jako przedstawicielka młodszego pokolenia daje nadzieję, na coraz to wyższy poziom zakochania :) Autorka stworzyła piękną opowieść o miłości, zabarwioną klimatem Bożego Narodzenia. Sposób w jaki opisała górskie krajobrazy zapiera dech i śmiało można "przenieść się w czasie i przestrzeni", kiedy oczami wyobraźni widzimy to co bohaterowie: widok na Giewont z apartamentu, który zajmowała Alicja, okolice Morskiego Oka, trasę na Kasprowy Wierch... Kto miał okazję odwiedzić te miejsca osobiście poczuje się jak podczas oglądania fotografii z przeszłości a kto jeszcze nie był - koniecznie powinien to nadrobić! Dodatkowym atutem jest Zakopane przedstawione zimą, kiedy to turyści myślą o nartach, grzańcach i kuligach.

Nie dziwię się zatem, że Alicja czuła się w tej przepięknej krainie jak w domu, po raz pierwszy od dawna. Dotychczas uciekała przed każdym, kto chciał się dowiedzieć czegoś o niej, o jej przeszłości a tu czuje, że powinna wyrzucić to z siebie i przewartościować życie. Tylko niestety trudne decyzje, które trzeba podejmować nadal ją przerastają i kiedy tylko zaczyna być cudownie... ucieka. Dokładnie tak, jak Kopciuszek.

Poczułam się trochę jak mała dziewczynka, która czyta bajkę. Bardzo lubię historie o dziewczynie, która na jedną noc stała się kimś innym, pięknym, szczęśliwym, ale by czar nie prysnął musiała uciekać, gubiąc bucik... Bardzo podobnie jest z Alicją, tylko w wersji dla nieco starszych dziewczynek. Ale motyw zgubionych butów też jest :) W ogóle nasza bohaterka jest bardzo realną postacią, z normalnymi problemami. Nie jest w żadnym wypadku wyidealizowana, przerysowana, księżniczkowata. Powiedziałabym nawet, że początkowo nie mogłam jej tak do końca polubić, współczuć i zrozumieć dlaczego ucieka w pracę... Dopiero fragmenty, które zostały wydrukowane kursywą rozjaśniły mi w głowie i wtedy spojrzałam na jej osobę raz jeszcze. I zaczęłam kibicować jej miłości, choć przyznaję - wielokrotnie byłam zła, kiedy wciąż uciekała...


Piękny i jakże naturalny język, sympatyczni bohaterowie, górskie widoki, smaki i tradycje oraz pełne ciepła starsze kobiety. Autorka nie bała się poruszyć wielu trudnych, ale jednocześnie często funkcjonujących w naszym społeczeństwie problemów. Jestem poruszona tą książką... Tak zwyczajna, ale niesamowita... Poczułam tą historię całą sobą i wzruszałam się przez pół powieści, lejąc też łzy... Droga Autorko - czekam na kolejną tak cudowną opowieść!





Książka przeczytana w ramach wyzwań: Cztery pory roku, Gra w kolory II, Grunt to okładka, Pod hasłem, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Panu Piotrowi

piątek, 22 lipca 2016

Agnieszka Wojdowicz "Niepokorne. Judyta"




Autor: Agnieszka Wojdowicz
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 15 czerwca 2016
Liczba stron: 432
Seria: Niepokorne tom 3



Trylogię polecam czytać we właściwej kolejności
A tych, którzy nie czytali wcześniejszych tomów proszę o opuszczenie początkowych akapitów recenzji.




Bardzo lubię trylogie, choć samodzielne lektury też uwielbiam, to jednak wielotomowe mają tę przewagę, że można dłużej obcować z bohaterami, których się polubiło. Dlatego rok 2016 to dla mnie poznawanie trylogii o trzech niepokornych przyjaciółkach związanych z dziewiętnastowiecznym Krakowem: Elizie, Klarze i Judycie. Zbuntowane, przeciwstawiające się losowi, rodzinie, ustrojowi i społeczeństwu... Co tym razem je czeka? Jakie perypetie przygotowała dla nich Agnieszka Wojdowicz?

Jest rok 1905. Minęło kilka lat od ostatniego wspólnego spotkania Elizy, Klary i Judyty. Teraz jednak znów mają szansę na wymianę paru słów, gdyż spotykają się w Krakowie a potem wyjeżdżają jeszcze na wakacje do Zakopanego. Co zmieniło się w ich życiu? Jakże to będzie odmienne spotkanie od tego przed laty...

Eliza jest wciąż zakochaną w swym mężu kobietą; tym bardziej spełnioną, gdyż mają dwójkę dzieci, pracę... Jedynie brak matki i babki doskwiera, lecz pustkę wypełnia siostra, która przybyła do Krakowa.

Klara żyje w szczęśliwym związku z Andrzejem, jednak nadal nie zalegalizowanym. Dziewczyna nie pogodziła się ze swoim ojcem, mimo złego stanu jego zdrowia, gdyż nie zamierza wszczynać kolejnych kłótni, bo swoich poglądów zmieniać nie zamierza. Odpowiada jej życiowy nieporządek, bez ram, bez większych obowiązków... Mimo trzydziestu lat woli żyć wolna jak ptak i decydować sama za siebie. Jako niespokojny duch odbywa częste kursy do Warszawy, co wcale nie jest łatwe w tych czasach. Jaki jest jej cel? Dlaczego to robi? Czy ma z tych wyjazdów jakieś korzyści czy tylko strach, niepokój i wiszące nad nią widmo aresztowania? Tej tajemnicy już Wam nie zdradzę...

Judyta nadal mieszka w Wiedniu i choć nie czuje się tam jak w domu, jak u siebie to właśnie u niej dokonały się największe zmiany. Jest bowiem matką sześcioletniej Hani, na co wprawdzie nie była w żaden sposób przygotowana, nie marzyła o byciu matką, lecz kocha swoją córkę miłością ogromną. Za to Maxa darzy jedynie sympatią, uważa go za przyjaciela, ojca dziewczynki i w żaden sposób nie traktuje jak swojego partnera... Nie jest akceptowana przez jego rodzinę, wszędzie dostrzega się brak ślubu w jej związku i inne wyznanie.
Życie zawodowe kwitnie, pojawiają się sukcesy, planowana jest wystawa w Krakowie... I wszystko byłoby zapewne cudownie, gdyby nie fakt, że podczas pobytu w Zakopanem Judyta spotka... Maurycego... Czy jej serce ponownie zabije do miłości sprzed lat? Czym będzie się kierowała artystka - uczuciem czy rozsądkiem? Wszak musi położyć na szali swoje wiedeńskie życie z Maxem i Hanią a po drugiej stronie Kraków i ewentualne szczęście z Maurycym... Kogo wybierze? Co postanowi? Czy to będzie dobra decyzja? O tym musicie się przekonać osobiście! Muszę przyznać jedynie, że tak układały się jej losy, tak były zmieniane decyzje, że sama nie byłam przekonana jest to się skończy... W przeciwieństwie do losów Klary - nie wiedziałam tylko jak, kiedy i gdzie, ale przypuszczałam, że właśnie taki finał przygotowała dla niej autorka.


Byłam ogromnie ciekawa co autorka przygotowała dla czytelników w tomie trzecim trylogii o niepokornych. Wiedziałam, że wieńczący serię tytuł będzie niejako finałem życia każdej z młodych kobiet, wyjaśni się jaką ścieżkę wybrały, co najbardziej je uszczęśliwiało, kto je kochał i kogo kochały one.
W "Judycie" nie brakuje jednak wrażeń ani chwil niepewności, kiedy czytelnik zaciska kciuki za rozwiązanie trudnych sytuacji. Z niepokojem czekałam na decyzje, które podejmowały bohaterki, bo niejednokrotnie musiały zdecydować się na coś dla dobra innych, nie dla siebie, na przykład bycie z ojcem dziecka bez miłości. Autorka pokazała w książce wiele obliczy tego uczucia, moc przyjaźni oraz to, że czasem w naszym życiu trzeba walczyć o szczęście, choćby było ono nie rękę innym.
Oprócz tego pojawia się problem bezdomności i przestępczości nieletnich, konflikty rodzinne ciągnące się przez lata a także co mnie zaskoczyło - że czasem ktoś nie potrafi porozumieć się ze swoimi bliskimi, ale ma moc naprawienia relacji u innych.
W powieści odnajdziemy też wątek traktowania Żydów w Wiedniu i Zakopanem oraz wiele pięknych opisów - bowiem autorka przybliża czytelnikom charakter budowli górskiego miasteczka a wraz z bohaterami wędrujemy do Doliny Kościeliskiej podziwiając widoki.

Zaś jeśli chodzi o bohaterki... wszystko wskazuje na to, że jedynie Eliza otrzymała życie szczęśliwe i niemal usłane różami... Za to Klara wciąż przeżywa nieprawdopodobne historie, ryzykuje życiem dla idei politycznych i choć nie potrafi porozumieć się z rodziną to stara się okazywać serce innym, nawet obcym ludziom. U Judyty dzieje się najwięcej - zawirowania miłosne, zdrowotne, rodzinne... Do samego końca - z uwagą i zapartym tchem - śledziłam życiorysy tych nietypowych, niezależnych i jakże indywidualnych kobiet. Każda z nich jest wyjątkowa, każda ma inne cele i zupełnie różne charaktery, jednak wszystkie marzą o miłości, szczęściu i spełnianiu siebie.

W "Niepokornych" przeplatają się wątki obyczajowe z historycznymi, Wiedeń z Krakowem i momentami z urokliwym Zakopanem, wzloty z upadkami, miłość z nienawiścią, zdrowie z chorobą, życie spokojne z chwilami pełnymi grozy... Podczas tej lektury nie sposób siedzieć spokojnie z kubkiem herbaty... Niekonwencjonalne zachowanie bohaterek, nieco dramatyzmu, wiele ciekawych momentów... Nie mogę i nie chcę napisać więcej i bardziej konkretnie, bowiem zepsułabym Wam całą radość z czytania...
To bardzo nietypowa trylogia z akcją - głównie - w XIX wiecznym Krakowie, z dobrze zarysowanymi postaciami - nie tylko pierwszoplanowych bohaterów - z ujęciem wielu ważnych problemów i zagadnień. Szkoda, że to już koniec...




"Niepokorne. Eliza"
"Niepokorne. Klara"
"Niepokorne. Judyta"


Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki 
dziękuję Pani Dagmarze z


sobota, 12 marca 2016

Marta Wiktoria Kaszubowska "Brakujące ogniwo"




Autor: Marta Wiktoria Kaszubowska
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2015
Liczba stron: 328










W lutym ubiegłego roku miałam przyjemność poznania kolejnego polskiego debiutu - "Zapachu tytoniu" Marty W. Kaszubowskiej. Byłam mile zaskoczona, zwłaszcza że nie stronię od sięgania po debiuty, co dla mnie różnie się kończy, bo czasem niestety doznaję rozczarowania. Ale nie w przypadku Kaszubowskiej, której różne aspekty miłości  mnie wtedy zaintrygowały. Dlatego po przeczytaniu krótkiego opisu drugiej powieści autorki, postanowiłam po nią sięgnąć. Z jakim wynikiem? Czy młoda pisarka i tym razem mnie porwała? Zapraszam na moją recenzję.

Eulalia Zamojska, zwana Lalką, ma dwadzieścia siedem lat i pracuje w szczecińskiej korporacji, która swoją centralę ma w Zurychu (może i teraz dla Ciebie, drogi czytelniku ten fakt jest bez znaczenia, ale lada chwila to się zmieni). Bohaterka ukończyła studia historyczne, była w Austrii, ma dwa certyfikaty językowe, gra na pianinie (sama nawet tworzy utwory). Ot, jednym słowem jest kobietą sukcesu. Starannie dobiera sobie facetów, wspomina o nieudanych związkach a przede wszystkim twierdzi, że nie istnieje dla niej seks bez miłości... To dlaczego pewnego dnia zaprasza do mieszkania kolegę z pracy, by wkrótce po upojnych chwilach po prostu go wyrzucić? Jak widać bohaterka jest bardzo sprzeczną osóbką. Czasami ma słomiany zapał, chciałaby czegoś dokonać, ale ustaje w połowie drogi, nie potrafi być konsekwentna, nie potrafi też gotować, przez co wciąż reklamuje posiłki z Turysty lub pierogi z Biedronki. Lalka uwielbia być w "gorącej wodzie kąpana" i zdarza jej się powiedzieć za dużo. Nie potrafi powściągnąć zapędów i zachować czegoś dla siebie i może dlatego życie stawia na jej drodze nowego szefa z tajemnicami z przeszłości... Jak odniesie się do nich Lalka?

Lalka pokazała jednak upór w jednej kwestii - kiedy 17 września dwa lata wcześniej jej brat bliźniak Konrad (zbuntowany i pragnący wolności), opuścił ich wspólne mieszkanie i dosłownie rozpłynął się w powietrzu, to ona staje się tą, której najbardziej zależy na jego odnalezieniu. Tylko Lalka wierzy w to, że Konrad żyje (choć wyrzuca sobie, że to przez ich ostatnią kłótnię, właśnie tamtego dnia, jej brat zaginął). Rozwiesza plakaty, robi weekendowe objazdy po mieście, prowadzi stronę internetową, dzwoni na policję dopytując o postępy. Rodzice już dawno postawili kropkę w sprawie swojego syna. Uważają, że on nie żyje i z pozoru nie robią zupełnie nic. Czy aby na pewno? Jak się można przekonać podczas lektury to rodzina, która uwielbia nosić "maski", żyć na pokaz albo jak w teatrze a w sercu nosić coś innego. Dlaczego ukrywają swoje działania? Po co im ta gra pozorów? Dlaczego każdy z Zamojskich zbudował wokół siebie mur? Rozumiem, że taką tragedię każdy musi odreagować na swój sposób (Lalka ucieka w imprezy i muzykę, matka w buddyzm i medytacje a ojciec... cóż to już zostawię Wam jako niespodziankę, która zresztą ogromnie mnie zdenerwowała, ale to chyba z powodów osobistych, może Wam dostarczy innych reakcji.

Temat zaginięcia Konrada ogromnie przypomniał mi o książce "Ostatni dzień roku" Katarzyny Misiołek, której tematem przewodnim również było poszukiwanie (Moniki przez jej siostrę). Wiele elementów działań bohaterek było podobnych, choć to Kaszubowska pokazała dosadniej jak bardzo nieudolna jest policja. Autorka poruszyła ważny problem, który chyba zawsze będzie na czasie, bowiem w Polsce (i nie tylko) wciąż znikają ludzie. Nijak mówienie o tym nie powinno nam się znudzić, bowiem może dzięki temu odnajdzie się chociaż jedna osoba. Może działania bohaterów powieści podsuną nam pomysł jak i gdzie szukać? Bliscy zawsze w takich sytuacjach stawiają sobie jedno podstawowe pytanie "czy żyje?". Później pojawiają się następne, które mają pomóc w ustaleniu czy było to porwanie, ucieczka, wypadek z utratą pamięci; czy ten ktoś przebywa gdzie dobrowolnie czy jest przetrzymywany siłą... Jak jest w przypadku Konrada? Czy żyje i uda się go odnaleźć? Przyznaję, że autorka ciekawie poprowadziła ten wątek, na samym końcu mnie zaskoczyła parę razy. Jaki jest finał nie zdradzę, ale sprawa ta jednoznacznie się wyjaśnia i nie trzeba snuć domysłów.
Kaszubowska uzmysławia również, że czasami nawet znani na cały kraj ludzie z doskonałymi wykształceniami nie potrafią zastosować się do tego, co sami głoszą i co wpajają innym. Mam tu na myśli podłoże psychologiczne kontra rozpoznanie osób i ich motywów, które nie zawsze są takie, na jakie wyglądają...

Niewątpliwym plusem powieści jest już przy pierwszym kontakcie tytuł, który intryguje, zachęca, nęci i przyciąga. Ogromnie byłam ciekawa co takiego kryją te dwa, jakże proste słowa "brakujące ogniwo". Nie będę jednak zdradzać tego, do czego się odnoszą, bowiem napisałabym zbyt wiele o fabule, psując niespodziankę tym, którzy zamierzają po powieść sięgnąć. Jednak powiem tyle, że Lalka w doskonały sposób wyjaśnia o co tak naprawdę chodzi z tym ogniwem.

Niestety, muszę też wspomnieć o minusach książki, które bardzo mnie drażniły. Autorka ma w zwyczaju ocenianie tego, o czym pisze, choć przecież powinna osądy pozostawić czytelnikowi (w przypadku kiedy nie są to opinie wyrażone przez któregoś z bohaterów). Na przykład zbyt daleko posuniętą opinią jest nazwanie "idiotycznym" programu telewizyjnego "Mali giganci", który - jak dla mnie - jest przyjemną wieczorną rozrywką, pozwalającą na lekkie oderwanie się od problemów całego dnia. Zwłaszcza, że jak wiadomo dzieciaki potrafią bawić i wzruszać.
Zamiast wysnuwania takich teorii Kaszubowska powinna się skupić na rozbieżnościach, które serwuje, bowiem jeśli bohaterka pojechała do salonu tatuażu taksówką, ponieważ była po wypiciu wina na firmowej Wigilii to jakim cudem z tegoż salonu wychodzi, wsiada do samochodu i odjeżdża?

Gdybym mogła to podzieliłabym ocenę książki na dwie części - prywatne życie bohaterki i korporacja. Prywatna część to rewelacja, zaś służbowa - niestety klęska. Dlaczego? Ilekroć pojawiały się wątki dotyczące pracy Zamojskiej to nie potrafiłam się wciągnąć w czytanie. Lubię kiedy w czytanej lekturze jest jasne co kto robi i dlaczego, a tutaj tak naprawdę nie czuję satysfakcji, ponieważ nie wiem czym tak naprawdę zajmowali się pracownicy DYP. Zawsze było opisywane to dość oględnie, chwilami miałam wrażenie, że ważniejsze są dla nich zebrania i testy niż sama praca. Dialogi pracowników były rażąco proste, chwilami wręcz prostackie na poziomie nastoletnich podrostków, którzy nie mają poczucia estetyki w wypowiedziach i używają niewyrafinowanych słów, cytując przy tym fragmenty piosenek. Ponadto wymiana wypowiedzi między osobami z DYP (i nie tylko) często odbywa się w językach angielskim i niemieckim, które to teksty nie są tłumaczone. No przepraszam, coś tam liznęłam w życiu tych języków, ale nie na tyle by zrozumieć o czym mówią bohaterowie, przez co czułam się niepotrzebna i pominięta. To taki zamysł, że czytelnik nie ma zrozumieć wszystkiego? Nie jestem poliglotką i nie jest to dla mnie przejaw lingwistycznych zdolności autorki, bynajmniej, tylko lekceważenia mojej - i nie tylko - osoby. A co jeśli ktoś uczył się swoim życiu wyłącznie języka rosyjskiego? Wtedy nie zrozumie korporacyjnego bełkotu, obcojęzycznych dialogów czy zdań, które czasami w połowie są po polsku zaś w połowie w języku obcym. Już pomijam ciągłe używanie nazw "silent room", "team leader", wykonywanie "calli" czy ustawianie "auto reply"... Może to i kreatywne, ale nie do końca przemyślane. A wystarczyłoby tłumaczenie na dole strony czy uzmysłowienie czytelnikowi, iż to firma zatrudniająca obcokrajowców, ale dialogi mogły być po polsku. Dobrze, że Hindus Vijay nie popisał się tu częstszym używaniem swojego języka...

Podsumowując: "Brakujące ogniwo" to książka, która wywołała we mnie sporo emocji, niejednokrotnie podnosiła mi ciśnienie i to nie tylko w sprawie Konrada, ale również zachowań jego ojca, tajemnic Jurka, intryg Mocnej Skały czy Marysi, relacji Lalki z Karolem i Vijay'em. Sporo się dzieje, bowiem autorka nie skupiła się tylko na pierwszoplanowych postaciach, wszystkie mają w sobie to "coś". Mimo minusów, które dostrzegłam w powieści, uważam że jest dobra i nie żałuję poświęconego jej czasu. 





Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Autorce oraz

wtorek, 11 sierpnia 2015

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak "Upalne lato Kaliny"




Autor: Katarzyna Zyskowska-Ignaciak
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2013
Liczba stron: 288
Seria: Upalne lato tom 2











Rodzice z reguły kochają swoje dzieci. Piszę "z reguły", ponieważ niewątpliwie zdarzają się niechlubne wyjątki. Jeszcze o ile uczucie ojca a właściwie jego brak można sobie jakoś wytłumaczyć (nie był gotowy, nie czuje się ojcem, jest za młody i tak dalej) o tyle więź matki z dzieckiem jest nierozerwalna i szczególna. Miłość rodzi się z chwilą odkrycia maleńkiego mieszkańca brzucha i rośnie wraz z nim. Matka choćby nie wiem jak była zmęczona, jak była chora (kojarzycie reklamę "Mamy nie biorą zwolnienia. Mamy biorą ..." i tu nazwa specyfiku) to po prostu musi być "na chodzie", musi dawać radę, nawet jeśli pada na pyszczek. Coś o tym wiem... Jednak czy zawsze matka poświęca swoje życie dziecku? Czuje wszechogarniającą miłość i więź? Niestety nie. Przekonałam się o tym czytając kontynuację "Upalnego lata Marianny", z którą przygodę rozpoczęłam w lutym. Kto nie czytał wspomnianego tomu pierwszego recenzję "Upalnego lata Kaliny" czyta na własną odpowiedzialność.

Lata sześćdziesiąte. Kalina jest młodą kobietą, która popełniła - według wielu znanych i nieznanych sobie osób - mezalians poślubiając dużo od siebie starszego mężczyznę. Kalina jest po obronie pracy magisterskiej a Jerzy Pilecki robi właśnie habilitację na wydziale historii. Pileccy mają córeczkę - Gabrysię, którą wychowuje wieloletnia niania Kaliny - Gabriela. Dlaczego? Najpierw było to najprostsze rozwiązanie, by Kalina mogła dokończyć studia a później stało się po prostu wygodne w sytuacji, gdy doktorowa nie czuła miłości do swojego dziecka i mogła wymówić się obowiązkami, uczelnią czy lepszym otoczeniem do wychowywania małego dziecka na wsi. Opiekunka nie narzeka, nie wypomina, ale jest zadziwiona, że matka nie ma chęci zabrać córeczki do domu, nie chce uczestniczyć w jej wychowaniu, życiu, nie chce obserwować nowych postępów.

A teraz Kalina przyjeżdża do mazowieckiej wsi nie po to, by zabrać ze sobą prawie roczną Gabi, ale żeby obwieścić opiekunce, że wyjeżdżają z Jerzym na ponad miesiąc do Zakopanego. Ona jeszcze nigdy nie była w Tatrach a on napisze w ciszy pracę naukową - ostatnią, której brakuje mu do zakończenia procesu habilitacji. Właściwie Kalina z góry założyła, że Gabriela zgodzi się zająć małą jeszcze do ich powrotu, bo kocha tą istotkę jak własną córkę czy wnuczkę.

W pociągu wiozącym całą czwórkę do stolicy Tatr (pomysłodawczynią była Baśka, przyjaciółka Kaliny, zapalona taterniczka oraz jej brat bliźniak) spotykają Maćka, który wprowadzi nieco chaosu w już pogmatwane życie Kaliny, zasieje w niej ziarno wątpliwości a rozmowy przeprowadzone między tą dwójką w Zakopanem zmuszą dziewczynę do przemyślenia własnego życia, do poukładania na nowo priorytetów i podjęcia ważnych decyzji. Czy uda się przełożyć myśli na czyny? Czy Kalina odważy się na zmiany?

Dni upływają sielsko: młodsi chodzą na wycieczki górskie a wieczorem spotykają się czasami w lokalach rozrywkowych. Jerzy zaś oddaje się głównie pisaniu... I nagle pewna przesyłka burzy całkowity spokój ducha Kaliny. To Gabriela postanawia nie ukrywać dłużej prawdy o przeszłości. Wie, że lat jej przybywa i nie chce zabierać do grobu informacji istotnych dla tej młodej kobiety. Chce niejako wyspowiadać się, oczyścić, zrzucić z siebie ciężar, który przez gromadził się na sercu i teraz mocno jej doskwiera. Koperta jest bardzo gruba i zawiera tajemnice dotyczące życia Marianny (matki Kaliny) podczas wojennej zawieruchy. Tłumaczy jej zachowanie po wojnie, stosunek do maleńkiej córeczki, opisuje małżeństwo Marie i wiele późniejszych zdarzeń jakże ważnych dla obecnych relacji Kaliny z małą Gabi (których długo pojąć nie mogłam, jako matka).

List opiekunki jest bardzo ważny, wnosi wiele w historię, którą znamy z kart poprzedniego tomu trylogii. Wtedy opowieść została zakończona w okresie wakacyjnym, tuż przed wybuchem wojny a ten tom zdradza nam sekrety Marianny, dotyczące pozostałych lat jej życia. Moim skromnym zdaniem tom ten jest znacznie lepszy i ciekawszy niż poprzedni. Więcej się dzieje, wyjaśnia się wiele tajemnic i sekretów głęboko ukrytych w zakamarkach serc i umysłów a któż tego nie lubi. Dodatkowo sceneria gór i kolejne wycieczki młodych wprowadziły mnie w błogi, urlopowy nastrój (mimo, że czytałam książkę nad morzem).
Zaś zakończenie ogromnie mnie zaskoczyło, nie spodziewałam się tak mocnego uderzenia. List Gabrieli był niesamowity, kilka ostatnich kart to niespodzianki a sam finał - bomba.

Powieść skupia się na relacjach między rodzicami i dziećmi. Dla mnie ten właśnie temat był najważniejszy. Bardzo przeżywałam historię Marie, jej wojenne działania, powrót, tajemnicę, traktowanie jej rodziny w czasie wojny i okupacji, ale nie mogę jej wybaczyć tego, że pozwoliła by Kalina czuła się odrzucona, skrzywdzona i samotna. Teraz to rzutuje na jej relacje z córeczką a przecież takie dzieciątko potrzebuje miłości, uwagi i troski!
"Upalne lato Kaliny" jest niby odrębną książką, zupełnie inną i zamkniętą historią, ale mimo wszystko polecam przeczytać najpierw "Upalne lato Marianny". Ja niedługo sięgnę po ostatni tom trylogii opowiadający losy Gabi. Nie mogę się doczekać.



"Upalne lato Marianny"
"Upalne lato Kaliny"
"Upalne lato Gabrieli"




Książka przeczytana w ramach lipcowych wyzwań: Pod hasłem, Czytelnicze marzenia Ejotka, 52 książki
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...