Translate

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mika Szymon. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mika Szymon. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 30 czerwca 2025

Szymon Mika - "Agma"

Szymon Mika

Szymon Mika – guitars
Song Yi Jeon – voice
Oskar Török – trumpet
Andrzej Święs – bass
Péter Somos – drums

Tytuł albumu: "Agma"

Tekst: Maciej Nowotny


Trzy lata temu, właśnie o tej porze roku, w maju, miałem okazję wybrać się na tygodniową, samotną włóczęgę po Grecji. A właściwie chciałem powiedzieć: po Helladzie, bo należę jeszcze do tych, wychowanych na lekturze Homera, greckich tragików, a także Herodota i Tukidydesa. Ze starożytności w Grecji nie pozostało zbyt wiele zabytków – ostał się, jak pisała Karolina Lanckorońska, krajobraz, morze i niebo. Jednak w pewnych miejscach z ziemi wystają – jakby wyszlifowane tysiącami lat wiatrów – kości szkieletów dawnych bogów i herosów. Jednym z takich miejsc są bez wątpienia dawne Delfy – pępek helleńskiego świata.

środa, 4 czerwca 2025

Organ Spot, Kajetan Galas – "Oitago"

Organ Spot, Kajetan Galas –  

Kajetan Galas – organy Hammonda
Szymon Mika – gitara
Grzegorz Masłowski – perkusja
Marcin Kaletka – saksofon

Tytuł: "Oitago"

Wydawca: Jazz Sound (2025)

Tekst: Szymon Stępnik

Organy Hammonda to instrument o specyficznym brzmieniu, które zrewolucjonizowało brzmienie muzyki nie tylko jazzowej, ale i rozrywkowej w ogóle. Kiedy Laurens Hammond konstruował je jako tańszą alternatywę dla organów kościelnych, nie spodziewał się, że kiedyś w przyszłości będą powstawać nawet muzea poświęcone temu wynalazkowi. Kajetan Galas to polski wirtuoz tego instrumentu, który ze swoim zespołem „Organ Spot” wydał płytę zatytułowaną „Oitago”.

środa, 26 czerwca 2024

Marek Pospieszalski - "No Other End Of The World Will There Be"

Marek Pospieszalski 

Marek Pospieszalski – saksofony altowy i tenorowy, klarnet oraz magneton szpulowy
Piotr Chęcki – saksofony tenorowy i barytonowy,
Tomasz Dąbrowski – trąbka,
Tomasz Sroczyński – altówka,
Szymon Mika – gitary elektryczna i akustyczna,
Grzegorz Tarwid – fortepian,
Max Mucha – kontrabas,
Qba Janicki – perkusja i elektronika.

"No Other End Of The World Will There Be (Based On The Works Of Polish Female Composers Of The 20th Century)" 

Wytwórnia: Clean Feed (2023)

Tekst: Marcin Kaleta

Bogusławowi Schaefferowi zawdzięczam, że Barbarę Buczek (Buczkównę) poznałem ćwierć wieku wcześniej aniżeli Grażynę Bacewicz. Pierwszej poświęcił bowiem rozdział w dwutomowych "Kompozytorach XX wieku" (biblia nastolatka, obok trzytomowej "Historii filozofii" Tatarkiewicza), drugiej nie (acz pisywał o niej gdzie indziej). Własną protegowaną komplementował tam niepomiernie i zaliczył "nie tylko do twórców wybitnych, ale zgoła wyjątkowych". Podkreślał: umiejętność przekazania "ogromu niedoli ludzkiej", wielowarstwowość i wielogłosowość, wyrafinowanie kolorystyczne i wysublimowanie, "bogactwo odcieni interpretacyjnych i agagogicznych", "arcyosobisty" charakter, nowatorstwo, wreszcie nieustępliwość na rzecz "doraźnego efektu", czyli niechęć do przypodobywania się producentom czy publiczności. Dla mnie ideał, dla innych niekoniecznie.

Powyższe przełożyło się bowiem na stan, który utrzymuje się od półwiecza: jej twórczość "pozostaje ogółowi odbiorców nieznana". O ile płyt Bacewicz uzbierałem kilkanaście, o tyle Buczkówny żadnej, znam jedynie nagrania z YouTube. Ostatnio zdwoiłem wysiłki. Prowadzę blog poświęcony wiolonczelistkom i wiolonczelistom, zatem potrzebowałem zaprezentować kogoś, kto wykonuje "Hipostazę" (1978) na sopran, flet, wibrafon, wiolonczelę i saksofon, podobno "utwór przepiękny". Dotąd się nie udało, ale w ten sposób niespodziewanie natrafiłem na pozycję, gdzie dzieła obu pań ze sobą sąsiadują!

Mowa o "No Other End of the World Will There Be" Marka Pospieszalskiego (2023, Clean Feed). Fenomenalna i unikatowa jest już sama koncepcja tego albumu. Oto w kraju, w którym wielu zawadzają feminatywy, zaś herstoria w zasadzie nie istnieje (albo w bólach się rodzi), częstochowski jazzman zdecydował się zarejestrować materiał wyłącznie w oparciu o utwory polskich kompozytorek (podtytuł: "Based on the works of Polish Female Composers of the 20th Century"). Ponadto mamy do czynienia z przedsięwzięciem niezmiernie erudycyjnym: konsekwentnie przybliża przedstawicieli polskiej szkoły kompozytorskiej, którzy bywają nieznani nie tylko za granicą, lecz nawet przez rodaków.

Poprzednie wydawnictwo z tej serii, podwójne: "Polish Composers Of The 20th Century" (2023, Clean Feed), prezentowało dwunastu kompozytorów. Uznane zostało za sensację i zdobyło m.in. zaszczytne miano Albumu Roku 2022 w plebiscycie magazynu "Jazz Forum". Co ciekawe, na liście sklasyfikowana została inna płyta Pospieszalskiego – naówczas muzyka roku, docenionego również za aranżację – nagrana w kwartecie „Durer’s Mother” (2022, Clean Feed). Obecnie omawiana w analogicznym zestawieniu za 2023 w ogóle nie wystąpiła! Trudno wytłumaczyć, dlaczego.

Nikt mi nie wmówi, że dzieła Elżbiety Sikory, Bernadetty Matuszczak, Lucii Dlugoszewski, Grażyny Bacewicz, Barbary Buczek, Hanny Kulenty, Krystyny Moszumańskiej-Nazar, Grażyny Pstrokońskiej-Nawratil, Marty Ptaszyńskiej, Agaty Zubel w czymkolwiek ustępują dziełom Zygmunta Krauzego, Włodzimierza Kotońskiego, Tadeusza Bairda, Zbigniewa Rudzińskiego, Marka Stachowskiego, Jana Krenza, Kazimierza Serockiego, Romana Palestera, Witolda Szalonka, Andrzeja Panufnika, Tomasza Sikorskiego czy Bogusława Schaeffera. Jeżeli nie napiszę, że bywają ciekawsze, to wyłącznie dlatego, że na tym poziomie artystycznym hierarchie po prostu nie obowiązują. Natomiast zdarza się, że są bardziej radykalne.

Poza tym od początku "oba albumy traktowane były jako monolit" (Pospieszalski). Identyczna jest ich koncepcja. Jak i poprzednio, nie są to oryginalne kompozycje, tylko "wariacje na temat" pierwowzoru, ewentualnie improwizacje inspirowane tymże. Jak informuje twórca: "Chwytałem się małych fragmentów, z których rozwijałem własne transowe, minimalistyczne, długie formy". Również one nie są rozpisane na oryginalne instrumentarium, lecz na oktet jazzowy. Obok lidera na saksofonach altowym i tenorowym oraz klarnecie (ponadto magnetofon szpulowy) usłyszymy znakomitych muzyków: Piotr Chęcki – saksofony tenorowy i barytonowy, Tomasz Dąbrowski – trąbka, Tomasz Sroczyński – altówka, Szymon Mika – gitary elektryczna i akustyczna, Grzegorz Tarwid – fortepian, Max Mucha – kontrabas, Qba Janicki – perkusja i elektronika.

W tym miejscu postawię zarzuty, trzy. Po pierwsze, niewystarczająco ujawnia się indywidualność tych panów. Materiał, zarejestrowany podczas krakowskiego festiwalu Sacrum Profanum w sierpniu 2022, jest zbyt kolektywny; w moim przekonaniu za mało tu sugestywnych partii stricte solowych. Po drugie, tytułowa fraza (staruszka uprawiającego ogród) powinna zostać jednak wykrzyczana po angielsku. Po trzecie, brak bookletu, o który aż się prosiło. Poza pierwszym, drobiazgi? Owszem. Bo to bardzo dobra pozycja.

Otrzymujemy wręcz gwarancję niezawodnego grania. Widzę tu i ówdzie, że potraktowano tę muzykę jako jazz awangardowy. Owszem, ale umiarkowanie. Przy okazji jest bardzo komunikatywny, przyswajalny i na pewno idealnie się sprawdza podczas koncertów. Momentami istna ściana dźwięków, różne szarże, a niektóre zagrania zrytmizowane w sposób, który kojarzę z progresywnego rocka. Niemniej przeważa tempo stateczne, występują nawet spowolnienia, rozwleczenia – utwór czwarty mógłby stanowić akompaniament dla konduktu pogrzebowego. Gdzieniegdzie "wykorzystanie środków ze świata sound designu, noise’u i muzyki elektronicznej" przypomina, że to estetyka w pełni nowoczesna.

Myślę, że album usatysfakcjonowałby jedną z jego bohaterek, śp. profesor Krystynę Moszumańską-Nazar. Zapytana o fascynację młodych artystów elektroniką, nadmieniła: "nie przeczę, niektóre rozwiązania są interesujące". Przede wszystkim jednak wspominała: "My, Polacy, nie umiemy zatroszczyć się o własną kulturę wysoką. [...] Piętno polskiego syndromu: w repertuarze muzycznym nieobecni są Malawski, Serocki, Baird – ba, nawet Karłowicz" i inni, im podobni. A tu proszę, mamy to, mamy i tamto, przynajmniej w pewnym zakresie. Tylko czy potrafimy docenić? Czy ktokolwiek zacznie teraz szukać informacji, których tu zabrakło, mianowicie o tych wspaniałych polskich kompozytorkach i (wcześniej) kompozytorach?


wtorek, 12 września 2023

Yumi Ito & Symon Mika na Wesoła Jazz Festiwal 2023 już 16 września!


Wielkimi krokami zbliża się wrzesień, a wraz z nim kolejna edycja Wesoła Jazz Festiwal! W tym roku zaplanowaliśmy moc wrażeń w postaci brass bandowego koncertu, jam session, wibrafonowych brzmień oraz urzekającego występu polsko-japońskiego duetu. Nie zabraknie również koncertu dla najmłodszych, w czasie którego słuchacze zostaną zabrani w podróż po kubańskich stylach. W tym roku, po raz pierwszy odbędzie się również I edycja WesJazz Competition, na którym zaprezentuje się młode pokolenie sceny jazzowej. Drodzy mieszkańcy Wesołej i okolic - przybywajcie! 

Czwarta edycja Wesoła Jazz Festiwal to cztery różnorodne koncerty, które odbędą się w leśnej dzielnicy Wesoła. Na miłośników jazzu czeka wspaniała uczta muzyczna. Na pierwszym koncercie ,,Powrót do korzeni" usłyszymy żywiołową Brass Federację, sekstet muzyków, łączących tradycję nowoorleańskiego brass bandu z nowoczesną grą. Na Plaży miejskiej w Wesołej będzie można nie tylko usłyszeć, ale również zatańczyć do autorskich aranżacji znanych standardów i utworów rozrywkowych.   
10.09, na scenie plenerowej Ośrodka Kultury odbędą się trzy wydarzenia: koncert dla dzieci, konkurs WesJazz Competition oraz koncert młodego wirtuoza wibrafonu. Koncert „RUMBA – BUMBA – BUM”, dedykowany dzieciom poprowadzi, znana ze Smykofonii, Anna Szawiel wraz z zespołem, który zabierze najmłodszych w podróż po kubańskich rytmach i stylach. Następnie odbędzie się koncert laureatów I edycji Wesjazz Competition. Zwieńczeniem dnia będzie występ znakomitego trio pod wodzą wibrafonisty Marcina Patera, który swą charyzmatyczną grą oraz dawką energii  przekona każdego melomana.

Koncert ,,Dźwięk i przestrzeń" odbędzie się jak zwykle w kaplicy na terenie Parafii Opatrzności Bożej w Wesołej, znanej z polichromii malarza Jerzego Nowosielskiego. Tym razem zaprezentuje się polsko-japoński duet wokalistki Yumi Ito i gitarzysty Szymona Miki. Artyści czerpiąc z wszechstronności głosu i sześciu strun, tworzą uniwersum delikatnych harmonii, sugestywnych akordów oraz oryginalnych melodii.  

Szczegółowy program Festiwalu oraz najnowsze informacje o wydarzeniach znajdą Państwo na stronie internetowej: www.wesjazzfest.com i na stronie Facebook: www.facebook.com/wesjazzfest


Harmonogram Wesoła Jazz Festiwal:

**08.09.2023 – 19:00 ,,Powrót do korzeni"**
Brass Federacja - koncert i jam session
Piotr Wróbel- suzafon, lider
Maurycy Idzikowski- trąbka
Artur Jargiło- trąbka
Szymon Białorucki- puzon
Bartek Łupiński- puzon
Maciek Wojcieszuk - perkusja
Miejsce: Plaża Miejska Wesoła, 05-075 Warszawa
Facebook event: https://fb.me/e/4skyKcxtV

**10.09.2023 - 13:00, 16:00, 18:00**
1) 13:00 i 13:50 : Jazz dla najmłodszych - „RUMBA – BUMBA – BUM” 
Anna Szawiel – scenariusz, prowadzenie koncertu
Aniel Someillan – kontrabas
Joaquin Sosa – klarnet
Jakub Paulski – gitara
Krzysztof Szmańda – perkusja
Facebook event: https://fb.me/e/395UxC6ye
2) 16:00 Koncert laureatów 1 edycji Wesjazz Competition
3) 18:00 Marcin Pater Trio 
Marcin Pater – wibrafon
Mateusz Szewczyk – gitara basowa, kontrabas
Adam Wajdzik - perkusja
Miejsce: Scena Plenerowa Ośrodka Kultury w Dzielnicy Wesoła, ul. Starzyńskiego 21
Facebook event: https://fb.me/e/1vYsASXPx

**16.09.2023 – 19:00 ,,Dźwięk i przestrzeń" **
Yumi Ito & Szymon Mika – Ekual
Yumi Ito – śpiew
Szymon Mika - gitary
Miejsce: Kaplica na terenie Kościoła Opatrzności Bożej w Wesołej, Ul. Piotra Skargi 2
Facebook event: https://fb.me/e/1rSk4EsHX

(informacja prasowa)

czwartek, 29 czerwca 2023

Tomasz Wendt - Daily Things (2023)

Tomasz Wendt

„Daily Things” (2023)

Tomasz Wendt – saksofon
Szymon Mika - gitara
Max Mucha – kontrabas
Michał Miśkiewicz – perkusja

Wydawnictwo: SJRecords 

Tekst: Paweł Ziemba

Co sprawia, że muzyk komponuje taką a nie inną muzykę? Jaką „historię” chce nam przekazać? Na ile ta jedyna i wyjątkowa możliwość eksperymentowania z dźwiękiem jest wynikiem natchnienia i odczuwanych emocji? Ilość pytań jakie przychodzą do głowy jest ogromna.

Inspiracja jest zjawiskiem, bez którego trudno wyobrazić sobie istnienie literatury, muzyki, czy architektury. Nawet postęp technologiczny uwarunkowany jest kreatywnością. To właśnie inspiracja sprawiła, że możemy oglądać obrazy Claude Moneta, podziwiać instalacje Magdaleny Abakanowicz, spędzać godziny zaczytując się w książkach Tolkiena, czy też radować się możliwością zrobienia wspaniałego zdjęcia naszym smartphone’m.

Antonio Vivaldi, zainspirowany zmiennością i różnorodnością pór roku, skomponował „Four Seasons”, przekładając na język muzyki pełną paletę barw, nastrojów oraz dźwięków charakterystycznych dla różnych sezonów. Podobnie Astor Piazzolla komponując „The Four Seasons of Buenos Aires”. Wprawdzie różni się ona kolejnością zestawionych utworów od propozycji Vivaldiego, ale źródło twórczej weny jest to samo.

W 2015 roku amerykański saksofonista Ben Wendel zainspirowany pomysłem zrealizowanym przez Czajkowskiego, opublikował na YouTube 12 teledysków, przedstawiających kolejno dwanaście kameralnych duetów. W każdym z nich zaprezentował muzycznie jeden miesiąc. Po sukcesie tej kampanii w 2018 roku Wendel nagrał krążek „The Seasons”.

Odbieramy otaczający ich nas świat wszystkimi zmysłami. To one są impulsem do kreowania i tworzenia. Czasami natchnienie czy też zapał twórczy może mieć swoje źródło w zwykłej codzienności i nie ma znaczenia, czy jest ona szara czy też pełna kolorów. Drobiazg, detal, pozornie nieistotny szczegół możne być inspiracją do stworzenia dzieła.

„Daily Things” to czwarty autorski krążek Tomasza Wendta. Album łączy w sobie elementy post-bopu z nowoczesnymi brzmieniowymi pomysłami modern jazzu. Płyta jest dowodem na to, że Wendt jako kompozytor i instrumentalista odnalazł w grze „Świętego Grala” i zrozumiał, że muzyka bez emocji pozostaje nic nie znaczącym zapisem nutowym.

Album składa się z 13 utworów. Siedem z nich artysta przypisał konkretnym dniom tygodnia, a pozostałe sześć to muzyczne epizody zainspirowane codziennymi sytuacjami jak też rytmem pospolitego dnia. Rutyna i systematyczna powtarzalność zostały czasami zburzone jakimś drobnym zdarzeniem, małą rzeczą, które potrafią przedefiniować nasz sposób myślenia tudzież postrzegania rzeczywistości. Dzięki takim sytuacjom zaczynamy dostrzegać sens trudnych doświadczeń co więcej - cieszyć się drobnymi rzeczami.

„Daily Things” to ciekawa, wielobarwna muzyczna podróż przez wszystkie dni tygodnia, demonstrująca możliwości kompozycyjne lidera, a także umiejętności instrumentalne członków zespołu. Wszystkie utwory brzmią świeżo, naturalnie i różnią się swoim nastrojem i rytmem. Charakteryzuje je swoboda i kreatywność wyszukanych melodii a także ciekawe improwizacje lidera na saksofonie. Perfekcjonizm w grze Szymona Miki (mimo że dla niektórych może być drażliwy) jest wyrazem doskonałych technicznych umiejętności artysty jak też jego bogatej wyobraźni. Bez wątpienia Tomasz Wendt, Szymon Mika, Max Mucha i Michał Miśkiewicz potrafią wprowadzić słuchacza w muzyczną medytację, stawiając przede wszystkim na emocje i autentyczność, a niekoniecznie eksperymentowanie z dźwiękiem. Fakt ten bynajmniej nie powoduje, aby krążek tracił na atrakcyjności i nowoczesności brzmienia.

Muzyka „Daily Things” jest plastyczna i ciekawa pod względem harmonicznym. Znajdujemy w niej wiele niuansów upiększających intymny przekaz bądź wzmacniających napięcie. Szymon Mika znakomicie wpisał się w klimat płyty, przeplatając dźwięki gitary z liniami saksofonu. Formy muzyczne nakładają się na siebie budując pełne emocji obrazy.

Brzmienie saksofonu Wendta i gitary Miki są rdzeniem interakcji całego kwartetu.

"Monday" - pierwszy utwór na płycie, choć trochę leniwy po niedzieli, nie jest pozbawiony energii. Ta liryczna opowieść, ubarwiona szorstkim brzmieniem saksofonu Wendta i gitarą Miki, zachowała swój kontemplacyjny klimat. Na uwagę zasługuje znakomita praca sekcji rytmicznej w tle.

Moim faworytem jest „Lost Fireman”. To melodyjna kompozycja wpadająca wyraźnie w klimat nagrań z połowy lat 70-tych, Keith’a Jarrett ‘a i Jana Garbarka. Brak fortepianu (co jest bardzo dobrym wyborem w tym przypadku) sprawia, że gitara bierze na siebie główny ciężar budowy całego układu harmonicznego. Mika bardzo precyzyjnie wypełnia muzyczną przestrzeń, budując tło dla dynamicznej, pełnej emocji gry lidera. Ciekawe brzmienie Wendta jest równie ekscytujące jak mistrzowski dobór dźwięków Miki na gitarze.

„Boys” to utwór z nieregularnym metrum. Delikatność sopranu Wendta, wsparta dźwiękami gitary ma urzekające kołysanie - jak gałąź ciężka od owoców, popychana siłą szybkich uderzeń Miśkiewicza na perkusji.

Pojawiająca się po „Friday” kompozycja „Blue” to utwór stawiający na agresywne niuanse, o wymagającej strukturze harmonicznej, jak również nakładających się na siebie akordów (granych przez Mikę).

Z tej ściany dźwięków wyłania się, napędzone elektronicznymi efektami, solo gitary. Całość wybucha gorącą, ale zgrabnie wyodrębnioną fuzją. Obaj instrumentaliści, wsparci sekcją rytmiczną, płoną intensywnie, a następnie powoli zanikają, utrzymując powstałe napięcie, które może, ale wcale nie musi ustąpić. To jeden z ciekawszych utworów na płycie. Jego usytuowanie nie jest przypadkowe, lecz dokładnie przemyślane.

Tak jak każdy tydzień kończy niedziela wprowadzająca nas powoli w nastrój nadchodzącego poniedziałku, tak tę wyjątkową sesję zamyka krótki, pozostający w kontemplacyjnym nastroju utwór „Sunday” - z falującym brzmieniem saksofonu oraz spokojną grą gitary.

„Daily Things” jest próbą wprowadzenia słuchacza w świat, w którym wyrażone emocje nadają dźwiękom inny sens. Tomasz Wendt stara się opowiedzieć historie związane z codziennością i wynikającymi z niej emocjami. Dobrze jest posłuchać albumu w całości i traktować go jako całość. Ta osobliwa muzyczna podróż, odważnie wprowadza słuchaczy w kanon współczesnego jazzu. Artysta oferuje ciekawe, zróżnicowane brzmienie, wsparte zupełnie innym podejściem w realizacji muzycznych pomysłów. Cały kwartet doskonale odnajduje się w zaproponowanej koncepcji. Mika (na gitarze) wnosi wiele delikatności i zróżnicowania, podczas gdy Max Mucha (na kontrabasie) zapewnia solidny fundament rytmiczny. Całości dopełnia Miśkiewicz (na perkusji). Jego dynamiczna, jak też pełna zaskakujących zmian gra buduje napięcie i bazę dla swobodnych improwizacji pozostałych członków zespołu.

„Daily Things” zaskakuje swoim brzmieniem i pomysłowością. Jest to bardzo współczesny, osadzony w stylistyce post-bopowej z elementami nowoczesnego jazzu album. Gratulacje za bardzo dobrą realizację nagrań!

Każdy, kto szuka czegoś nowego, świeżego i ciekawego w brzmieniu muzyki - powinien sięgnąć po ten krążek.

wtorek, 14 lutego 2023

Piotr Wyleżoł / Szymon Mika - Loud Silence (2022)

Piotr Wyleżoł / Szymon Mika

Piotr Wyleżoł – fortepian
Szymon Mika – gitara

Projekt graficzny: Kasia Stańczyk

Loud Silence (2022) 

Wydawnictwo: Art Evolution Records

Tekst: Paweł Ziemba

Czytając krótki wpis umieszczony na okładce płyty będącej przedmiotem dzisiejszej recenzji, zastanawiałem się, ile to już razy nawiązywaliśmy w komentarzach do przygnębiającego okresu pandemii - czasu, w którym zmiany naszej codzienności były głębokie i bezprecedensowe.

Dotykały nas strach, frustracja, nuda i drażliwość… Z drugiej strony, mimo negatywnego wpływu izolacji na nasze życie, etap ten był dla wielu momentem odkrywania alternatywnych sposobów funkcjonowania i odnajdywania w tych zmianach pozytywów. Okazało się więc, że był to okres (zwłaszcza dla artystów) bardzo twórczy, pełen czasu na refleksje oraz spojrzenia na siebie z innej perspektywy.

W tych niecodziennych okolicznościach Piotr Wyleżał i Szymon Mika przygotowali szczególny materiał muzyczny. Wspólne granie wspominają jako swoisty lek pomagający przetrwać izolację. „Loud Silence” to najnowszy krążek duetu wydany przez Art Evolution Records w końcu 2022 roku.

Duet gitara i fortepian nie są niczym nowym w historii muzyki jazzowej. Przecież takie duety jak: Jim Hall/Bill Evans, Oscar Peterson/Joe Pas, Kenny Drew Jr./Larry Coryell, John McLaughlin/Katia Labeque, Pat Martino/Gil Goldstein, Matheny/Mahldau czy też Julian Lage/Fred Hersch są fanom jazzu doskonale znane. Należy jednak przyznać, że właśnie ten skład jest dla muzyków sporym wyzwaniem. Oba instrumenty pełnią podobną funkcję i operują w niemalże identycznej przestrzeni, stąd niezmiernie ważnym jest słuchanie siebie nawzajem, otwartość, niezamykanie się we własnych częściach utworu, reagowanie na partnera, szukanie różnych barw i rozwiązań, aby od początku do końca utrzymać zainteresowanie słuchacza. Dlatego dźwięki, które wydobywa z gitary Szymon Mika, czasami przypominają instrumenty perkusyjne, a innym razem brzmią jak rozsypane kryształy - czyste, głębokie, zapadające w pamięć…

Słuchając duetu odbiorca może intensywnie odczuwać, jak artyści tworzą muzykę. Jest to bardzo atrakcyjne wrażenie dla słuchacza, ale jednocześnie wymaga dużych umiejętności i dyscypliny wykonawców - nic nie da się ukryć.

Muzyka na krążku „Loud Silence” jest starannie dopracowana pod względem szczegółów. Kompozycje są konstruowane z dbałością o podział ról tak, aby nie przeszkadzać sobie wzajemnie. Wykonawcy bezbłędnie prowadzą swoje improwizacje, swobodnie poruszając się we wszystkich rejestrach. Pod względem harmonicznym utwory są dość gęste co powoduje, że muzyka nie brzmi „pusto”. Album jest ciekawy i bogaty muzycznie.

To, co rzeczywiście robi wrażenie, to łatwość, z jaką panowie grają tak wyrafinowaną i wciągającą muzykę. Dodatkowo zwraca uwagę ekspansywne poczucie liryzmu i rytmiczne współgranie obu instrumentów. W tych utworach nie ma konkurencji, one płyną jeden po drugim.

Wyleżoł i Mika demonstrują swoją wrodzoną zdolność do gry w duecie, ich linie zazębiają się, są plastyczne i pełne piękna. To muzyka, którą można przytulić. Słuchając tych nagrań odnajduję wiele inspiracji polską muzyką klasyczną, ludową, jak również filmową. Połączone dźwięki są momentami niemal jak pointylistyczna sztuka - małe różnobarwne kropelki lub kreski farby gęsto rozmieszczone tu i tam w pozornie przypadkowy sposób, jednak w rzeczywistości posiadające swoje określone miejsce w ogólnej kompozycji obrazu.

Płyta prezentuje niezwykły talent kompozytorski obu muzyków. Podoba mi się progresywność kompozycji: są zróżnicowane, pojawiają się w nich ciekawe partie, niejednokrotnie zmienia się ich rytm czy charakter. Mimo czasem skomplikowanej harmonii, melodie są proste i bez wysiłku wpadają w ucho.

Na krążku znajduje się siedem utworów.

Płytę otwiera tytułowa kompozycja Piotra Wyleżoła „Loud Silence” - melancholijna, bardzo plastyczna w swojej formie, już w pierwszych dźwiękach przywołująca pastelowe pejzaże prac Wyspiańskiego. Niczym mgła unosząca się nad łąkami, wprowadza słuchacza w klimat zadumy i mistycyzmu. Wyleżoł nieśmiało zaburza nastrój nostalgii, konstruując delikatne frazy swojej improwizacji. Obaj muzycy brzmią fantastycznie, akompaniament fortepianu pozwala wydobyć każdą kroplę emocji wynikającą z klimatu utworu. Wrażliwy odbiorca doświadczy z pewnością wiele duchowej przyjemności.

Ciekawym pomysłem jest nagranie dwóch standardów muzyki jazzowej „Stella by Starlight” Victor’a Younga i „Take Five” Dave’a Brubecka. Panowie odchodzą od schematów, nadając kompozycjom nowe „życie”. Zaskakują ciekawymi aranżacjami.

Muszę uczciwie powiedzieć, iż miałem wiele przyjemności słuchając „Take Five” Brubecka. Brawo za swobodę i ciekawe podejście do kompozycji! Dojrzałość muzyczna Wyleżoła i Miki naprawdę może imponować.

„Stella by Starlight”, to melodia dobrze znana chyba wszystkim fanom jazzu, od lat ogrywana przez wielu wykonawców, ale wersja Wyleżoła i Miki reprezentuje kompletnie świeże podejście. Po deklaracji tematycznej, prezentującej melodię i strukturę akordów utworu, duet odchodzi od standardowego schematu na rzecz fascynującego epizodu zawierającego dzikie, fantazyjne linie. Swobodnie włączane akordy sprawiają dodatkową przestrzeń do improwizacji. Muzycy znakomicie się rozumieją. Żadne solo nie jest przeładowane technicznymi „fajerwerkami”, natomiast w grze obu instrumentalistów znajdujemy wiele subtelności oraz szacunku dla dźwięku i melodii.

„Ambaras” to utwór autorstwa Szymona Mika przypominający muzyczną konfrontację mandoliny z fortepianem, popis technicznych umiejętności muzyków, nowoczesna w swojej formie kompozycja z akcentami ludowymi. Szybko grany unisono temat i następująca po nim improwizacja demonstrują nie tylko talent obu Panów jako instrumentalistów, ale również, jak znakomitymi są improwizatorami. W grze Szymona można odnaleźć wiele inspiracji brzmieniem mandoliny Chris’a Thile.

Jedną z największych zalet tych nagrań jest czystość i wywarzenie w użyciu instrumentów. Mimo faktu, że obaj panowie to muzyczne osobowości, żaden z muzyków nie dominuje. Muzyka na krążku jest wspólnym dziełem. Każdy z głosów pozostaje silny i odrębny, a ostatecznie obaj panowie tworzą wspaniałe harmoniczne brzmienie.

Płyta jest muzycznie różnorodna, a układ utworów oraz ich charakter powodują, że słucha się jej z dużym zainteresowaniem i przyjemnością. Brzmi nowocześnie, co wcale nie oznacza, że przytłacza odbiorcę ilością i gonitwą dźwięków. Dojrzałość muzyczna Wyleżoła i Miki sprawia, że zawartość krążka nie jest próbą udawadniania pozycji na rynku i silenia się na oryginalność. To płyta demonstrująca, że nowoczesny jazz może być elegancki, ciepły i melodyjny; że można swobodnie improwizować wydobywając z instrumentów ujmujące, długie tony, wychodząc jednocześnie daleko poza brzmieniowy model typowego duetu fortepian-gitara.

W istocie, kiedy wszystko już wybrzmiało i zapada na koniec cisza, słuchacz jest pozostawiony z poczuciem duchowej satysfakcji i spokoju. Tak jak tytuł jednej z piątkowych audycji RadioJazz.fm, prowadzonej przez redaktora Macieja Nowotnego zatytułowanej „Muzyka, która leczy” - „Loud Silence” znakomicie wypełnia ten obszar oczekiwań.

środa, 14 grudnia 2022

Aga Zaryan - Sara (2022)

Aga Zaryan 

Aga Zaryan – wokal
Dawid Dorużka – gitary
Szymon Mika - gitary

Sara (2022)  

Wydawnictwo: Warner Music Poland

Kompozycje i aranżacje: David Dorużka i Szymon Mika + Aga Zaryan i Andrzej Rejman

Przekład poezji Sary Teasdale: Anna Ciciszwili

Tekst: Paweł Ziemba

* Gitara Davida Dorużki słyszalna jest w kanale lewym, podczas gdy gitara Szymona Miki wybrzmiewa w kanale prawym

Jej głos jest jak czysta woda
Która kapie na kamień …….

(Fragment wiersza Sary Teasdale - A Fantasy)

Ktoś kiedyś powiedział, że PIĘKNO się zawsze obroni, gdyż jest wyjątkowym przekazem w wielu wymiarach. Wywołuje pozytywne wrażenia i silne doznania, które powodują, że odbiorca staje się wobec niego bezbronny.

Współcześnie zmieniło się nasze podejście do muzyki. Wokół nas rozbrzmiewa coraz więcej dźwięków. Dostępność do niezliczonych pozycji muzycznych jest praktycznie nieograniczona. Trudno dziś wyobrazić sobie otoczenie bez dźwięków muzyki, ale ich znaczenie bardzo się zmieniło. Są „ozdobą” naszej codzienności. Zapewne nie ma nic złego w tym, aby traktować muzykę jako rozrywkę, jednak to trochę przykre, iż we współczesnej, szeroko pojętej kulturze, coraz rzadziej doświadczamy jej głębokiego, świadomego i emocjonalnego przeżywania.

Najnowszy krążek Agi Zaryan „SARA” to kolejna pozycja w obszernej dyskografii naszej wybitnej damy wokalistyki jazzowej, w której sięgnęła do ciekawej poezji amerykańskiej poetki Sary Teasdale

Aga Zaryan jest osobowością polskiej sceny muzycznej, którą podziwiam od wielu lat. Jest przedstawicielką wokalistyki jazzowej w najbardziej czystej postaci. Artyzm, kultura interpretacji, muzykalność, intymność, elegancja i ogromne poczucie estetyki to elementy nierozerwalnie związane z tą artystką - osobą świadomą swojej kobiecości, pełną wrażliwości i poczucia piękna.

Nie jest więc dziełem przypadku, że to właśnie Aga Zaryan wybrała wiersze Sary Teasdale. Obie Panie mają wiele wspólnego.

Mimo tego, że Teasdale żyła na przełomie XIX I XX wieku (1884-1933), a więc w czasach już odległych, wiele poruszanych w jej poezji tematów jest nadal aktualnych. Uczucia samotności, miłości czy też śmierci dotykają przecież wszystkich bez względu na czas i miejsce.

Poezja Teasdale, koncentrująca się na aspektach zmieniającego się kobiecego piękna, miłości i śmierci, antycypowała współczesną poezję feministyczną. Wrażliwość, intymność uczuć, szczerość, ale też ból wynikający z faktu bycia kobietą, przekazywała w formie monologu. Opisywała rozwój własnego życia: doświadczenia młodej kobiety, sukcesy, depresję i rozczarowania, które w końcu doprowadziły ją do samobójstwa. Jej wiersze, poza warstwą literacką, charakteryzują się rytmicznością i melodyjnością, co zapewne było kolejnym bodźcem do wykorzystania ich i przekazania w formie utworów muzycznych.

„SARA” to nie pierwsza płyta Zaryan wprowadzająca poezję w środowisko jazzowych harmonii. Album jest kontynuacją tego nurtu i poprzednich płyt wokalistki: „UMIERA PIĘKNO”, poświęcone poetyckiemu obliczu powstania warszawskiego oraz „KSIĘGA OLŚNIEŃ” - płyta oparta o lirykę Miłosza.

Zaryan doskonale funkcjonuje w lirycznym świecie. Jej muzyczne interpretacje mają bardzo osobisty charakter. Tym razem także identyfikuje się z treścią, nastrojem i wartościami poezji Teasdale.

Płyta składa się z 12 utworów, w większości śpiewanych w języku angielskim (z wyjątkiem utworu „Dzień i Noc” wykonanego w tłumaczeniu polskim).

Fakt, że Zaryan śpiewa po angielsku, jest niezmiernie istotny. To pozwoliło na skomponowanie muzyki w oparciu o naturalną rytmiczność i melodykę poezji Teasdale.

Dołączenie do płyty książeczki z tekstami wierszy, z pewnością umożliwi odbiorcy świadomie współuczestniczyć w tym osobistym wyznaniu poetki.

Muzyka na płycie „Sara” to bardziej forma sztuki i ekspresji niż konkretnego nurtu. Ma oczywiście swoje jazzowe korzenie, ale jednocześnie osadzona jest w wielu gatunkach muzycznych, jak country, blues, czy też muzyka orientu, co czyni ją jeszcze bardziej wyjątkową i ciekawą. To propozycja dla wyrobionego i wrażliwego słuchacza.

Delikatność głosu, lekkość frazowania, zaangażowanie emocjonalne w każdym z wykonywanych przez Zaryan utworów świadczą, że wartość muzyczna jest równie ważna jak literacka. W efekcie końcowym słuchacz otrzymuje możliwość głębokiego i estetycznego przeżywania muzyki. Możemy ją dookreślić, dopowiedzieć, wypełnić zgodnie z naszą wyobraźnią i wrażliwością.

Kompozytorami utworów na płycie są David Dorużka i Szymon Mika, Aga Zaryan oraz Andrzej Rejman, który (jak dowiadujemy się z opisu płyty) skłonił Agę do zapoznania się z twórczością Sary Teasdale. Muzyka zawarta na krążku ma wiele walorów artystycznych. Przekazana jest słuchaczowi w sposób lekki i naturalny, co z pewnością jest zasługą dużej swobody posługiwania się przez Zaryan językiem angielskim.

Na pozór prosty i skromny układ: dwóch gitarzystów plus wokal, wypełnia wszystkie obszary emocji i estetyki muzycznej. Ciekawe aranżacje sprawiają, że prosto wyrażone myśli w tekstach lirycznych stają się złożone; rozbrzmiewają w umyśle słuchacza dzięki rozbudowanej harmonii akordów i dźwięków wydobywanych z gitar Miki i Dorużki.

Zaproszenie tych właśnie muzyków do nagrania płyty „SARA” ma swoje uzasadnienie. Obaj reprezentują młode pokolenie utalentowanych, kreatywnych gitarzystów.

Dawid Dorużka to muzyk, z którym Zaryan współpracuje już od ponad dekady. Studiował w słynnej Berklee College of Music w Bostonie. Grał z takimi muzykami jak: Lizz Wright, Jeff Ballard, Chris Cheek, Marcin Wasilewski oraz wieloma innymi. Z Agą Zaryan wspólnie nagrali kilka płyt i zagrali wiele koncertów.

Szymon Mika to niezwykle ciekawy artysta. Kompozytor i bandleader potrafiący korzystać w swojej muzyce z wpływów folkloru, jazzu, swobodnej improwizacji jak i muzyki eksperymentalnej. Występował z takimi muzykami jak Adam Bałdych, Avishai Cohen, Dave Holland, Joshua Redman, Wolfgang Muthspiel czy też Mark Turner.

Obaj Panowie znakomicie odnajdują się w klimacie poezji śpiewanej. Nie zaburzają równowagi między muzyką a wokalem.

Głos Zaryan „jest jak czysta woda, kapiąca na kamień”. Spokojny, czasami tajemniczy, ciepły, matowy. Wsparty ciekawymi aranżacjami oraz brzmieniem gitar otula odbiorcę i sprawia, że całym sobą zanurza się w ten muzyczny obraz.

Zaproponowana przez obu Panów ilość dźwięków i zmiana stylów powodują, że ten na pozór ubogi w formie krążek, staje się muzycznym kalejdoskopem. Inteligentne balansowanie między akompaniamentem a grą solową oraz różnorodnością brzmień sprawiają, że słucha się tych utworów z dużą przyjemnością i podziwem dla kunsztu technicznego wykonawców.

Na uwagę i wyróżnienie zasługuje realizacja nagrań. Czystość dźwięków, dużo „powietrza” i ciszy, budującej odpowiedni nastrój.

„SARA” jest płytą ważną i wyjątkową. Wybór tekstów poetyckich nie jest przypadkowy. Wszystkie są głęboko emocjonalne, a ich interpretacja to po prostu czyste piękno. Ten krążek jest przykładem ogromnej wrażliwości oraz muzycznej elegancji, przekazanej słuchaczowi w minimalistycznej formie. To szereg zaskakujących, przeplatających się dźwięków, harmonii i stylów doskonale wspierających wokal.

Ta magiczna muzyka z każdym kolejnym przesłuchaniem staje się coraz bardziej bliska i potrzebna w tym jakże bardzo zmaterializowanym świecie. To muzyka, która pobudza do wysiłku intelektualnego i refleksji, wnika głęboko, porusza. „SARA” jest cudownym muzycznym przesłaniem. Jest PIĘKNEM, które samo się broni, a my – słuchacze… jesteśmy wobec niego bezbronni.

sobota, 8 października 2022

Marek Pospieszalski - Polish Composers Of The 20th Century (2022)

Marek Pospieszalski

Marek Pospieszalski - soprano, alto & tenor saxophone, clarinet, flute 
Piotr Checki - tenor saxophone
Tomasz Dabrowski - trumpet
Tomasz Sroczynski - viola
Szymon Mika - electric guitar & acoustic guitar
Grzegorz Tarwid - piano
Max Mucha - double bass
Qba Janicki - drums & soundboard

Polish Composers Of The 20th Century (2022)

Wydawnictwo: Cleen Feed

Autor tekstu: Mateusz Chorążewicz

Marek Pospieszalski to saksofonista młodego pokolenia z dość już dobrze ugruntowaną pozycją w polskim jazzie. Choć chyba bardziej adekwatnym byłoby tu określenie „w polskiej muzyce improwizowanej”. Pomimo, iż jestem zagorzałym fanem awangardy, do dotychczasowej twórczości Marka Pospieszalskiego podchodziłem z pewną rezerwą. Nie przekonywała mnie ona. Instynktownie wyczuwałem, że może być w niej coś nie do końca autentycznego. Z tak oto wyrobionym zdaniem, w moje ręce wpadł album „Polish Composers Of The 20th Century”.

Inspiracją albumu, jak nie trudno się domyśleć, jest muzyka polskich kompozytorów XX w. Na warsztat Pospieszalskiego trafili Zygmunt Krauze, Włodzimierz Kotoński, Tadeusz Baird, Zbigniew Rudziński, Marek Stachowski, Jan Krenz, Kazimierz Serocki, Roman Palester, Witold Szalonek, Andrzej Panufnik, Tomasz Sikorski oraz Bogusław Schaeffer. Na co warto zwrócić uwagę to fakt, że wcale nie tak łatwo jest się tu tych powiązań doszukać. Pierwowzory stanowią niejako tylko fundament otwierający muzykom drogę do kolektywnej improwizacji.

Interesującym aspektem jest to, że przy opracowywaniu materiału Pospieszalski nie korzystał z partytur pierwotnych utworów. Zamiast tego oparł się na doznaniach słuchowych. Wydaje się, że to m.in. dzięki temu udało się stworzyć coś tak głęboko osadzonego w oryginałach, a jednocześnie na tyle unikalnego i „innego”, że równie dobrze mogłoby stanowić spójną całość oderwaną od oryginalnych kompozycji.

W osiągnięciu takiego efektu końcowego z całą pewnością wpływ miał także dobór muzyków. Poza liderem projektu (saksofony, klarnety, flet i taśma), w nagraniach wzięli udział Piotr Chęcki (saksofon tenorowy), Tomasz Dąbrowski (trąbka), Tomasz Sroczyński (wiolonczela), Szymon Mika (gitary), Grzegorz Tarwid (fortepian), Max Mucha (kontrabas) oraz Qba Janicki (perkusja i soundboard). Jak widać, są to głównie muzycy młodego pokolenia, którzy już wielokrotnie dali się poznać jako niezwykle otwarci artyści potrafiący w każdym projekcie dodać „coś” od siebie. Wartym odnotowania jest to, jak poszczególni muzycy współpracują ze sobą. Właściwie nie da się wyróżnić jednego instrumentu, który górowałby nad resztą. Cały band funkcjonuje jak jeden, żywy i spójny organizm, który konsekwentnie zmierza w tym samym kierunku.

Odsłuch omawianego albumu jest niezwykle mistycznym doznaniem. Dość powiedzieć, że to dwupłytowe wydanie to prawie dwie godziny muzyki. Raczej sceptycznie podchodzę do tak długich albumów, gdyż zdarza się dość często, że muzyka wyczerpuje swój potencjał w ciągu pierwszej godziny. Tu jest jednak zupełnie inaczej. Przestrzeń, którą udało się stworzyć jest nieporównywalna z niczym innym. Ugrzęzłem w tych brzmieniach na dobre. Jest to coś nowego dla mojego ucha, a właśnie tego szukam w awangardowych projektach.

Choć pierwsza jaskółka wiosny nie czyni, to do twórczości Marka Pospieszalskiego od teraz podchodzić będę z dużo większym respektem i otwartością. Lider projektu powiesił sobie poprzeczkę bardzo wysoko i z niecierpliwością czekam na jego dalsze kroki.

środa, 1 czerwca 2022

Szymon Mika - Attempts (2021)

Szymon Mika

Szymon Mika - gitara

Attempts (2021)








Zdanie odrębne: Maciej Nowotny

Ostatnie kilka lat to eksplozja talentu Szymona Miki, jego dyskografia obejmuje już kilkanaście płyt, przy czym bardzo często są to projekty niebanalne, nietuzinkowe czy nawet odkrywcze. Niemal wszystkie opisaliśmy na naszym blogu i możecie się z nimi zapoznać kilkając na ten link. Ale chociaż przez te ostatnie kilka lat nauczyłem się cenić Szymona, spodziewać się się po nim świetnej gry, artystycznego wkładu na najwyższym poziomie, to dopiero ostatnia jego płyta sprawiła, że naprawdę zdobył nie tylko mój umysł, ale... i serce. "Attemps" to zaledwie szkice, nieraz zwodniczo proste, często dziecięco szczere, całkowicie bezpretensjonalne. Przypominają trochę impresjonistyczne obrazy, gdzie brak wyraźnej kreski, kształty są rozmyte, jakby niewyraźne, ale dzięki temu oddają jak rzeczywiście pracuje ludzkie oko/czytaj ucho. To Pizarro, Manet, Cezanne i inni pierwsi zaczęli malować krajobrazy z natury. Ten album jakby przyjmuje tę samą metodę. Obserwujemy muzykę w trakcie tworzenia. Utwory przypominają ćwiczebne wprawki, ale chociaż myśli, które za nimi stoją są ulotne, emocje są prawdziwe i bardzo, bardzo intensywne. Obcowanie z tą muzyką przypomina stan medytacji, nie sposób się od niej oderwać, odświeża, wprawia w trans, nie nudzi się, wręcz przeciwnie, nie chce mi się z nią rozstawać mimo, że płyta dawno dokręciła się do końca. Jedna z najbliższych mi płyt wydanych w tym roku.

Tekst recenzji: Szymon Stępnik

Szymon Mika jest obecnie jednym z najbardziej znanych polskich gitarzystów jazzowych. Już zaledwie w wieku 24 lat zdobył pierwszą nagrodę na Międzynarodowym Jazzowym Konkursie Gitarowym im. Jarka Śmietany (2015). W latach 2017-2018 z kolei brał udział w szwajcarskim projekcie Focusyear, gdzie występował u boku choćby Dave’a Hollanda oraz Avishaia Cohena. Na naszym rodzimym podwórku zasłynął raczej z kolaboracji z innymi artystami, aniżeli ze swoich solowych projektów. Ma na koncie uroczą, ocierającą się o geniusz, nagraną płytę wspólnie z Yumi Ito płytę “Ekual” oraz ciekawą, choć nie bez mankamentów “Unseen” z Maxem Muchą i Ziv Ravitzem. Wraz z krążkiem “Attempts” Szymon pojawia się wyjątkowo sam, bez innych artystów. Towarzyszy mu jedynie sama gitara. Z jakim skutkiem? Cóż…

Jan Ptaszyn Wróblewski zwykł mawiać, że zarówno koncerty, jak i nagrania jazzowe, gdzie występuje tylko jeden instrumentalista, należą do najcięższych. Nie chodzi bynajmniej o to, że przy jednym instrumencie łatwiej o pomyłkę, ale dlatego, że bardzo trudno utrzymać stałą uwagę słuchacza. Muzyk musi dwoić się i troić, aby przebić przez naturalnie pojawiającą się w pewnym momencie monotonię. Czasem robi to zachwycając wybitnymi zdolnościami technicznymi (jak choćby robi to Leszek Możdżer), a niekiedy wykorzystując ku temu niesamowitą wyobraźnię i kreatywność (tu należy wspomnieć Chicka Coreę ze swoją preparacją fortepianu) Niektórzy z kolei kładą nacisk na poczucie humoru z którego słynął legendarny Erroll Garner. Niestety, na albumie “Attempts” zabrakło któregokolwiek z powyższych aspektów, przez co jest on po prostu… nudny.

Uwielbiam grę Szymona Miki. To wrażliwy gitarzysta, grający w sposób intrygująco minimalistyczny, idealnie akcentujący i podbijający umiejętności artystów, z którymi występuje. Doskonale wie, że gra na gitarze nie polega na trzaskaniu szybkich solówek, gdzie w ciągu sekundy usłyszeć można kilkanaście różnych dźwięków. Delikatnie wędruje po skali, wracając czasem z powrotem do pierwotnej nuty będącej tematem utworu. Fajnie słucha się go w kontekście albumów, gdzie nie jest liderem. Kiedy jednak pojawia się sam ze swoją gitarą, magia gry pryska i zostaje utracona we wszechobecnie panującej nudzie. Rozumiem, że Szymon świadomie nie epatuje popisami technicznymi, co jednak w połączeniu z prostymi rytmami i mocno podobnymi do siebie harmonicznie partyturami, zlewa się niestety w nieprzyjemną masę.

Nie chcąc, by tak jednoznacznie negatywnie ocenić recenzowany krążek, wypada wspomnieć o instrumencie tutaj dominującym. Na moje ucho nie jest to gitara akustyczna, ale nie jest to też gitara klasyczna i szczerze… nie mam pojęcia na czym gra artysta. Niewątpliwie największym plusem płyty jest jej brzmienie, jakże unikalnie i niecodzienne. Dawno nikt nie sprawił, bym przez trzy kwadranse trwania muzyki myślał tylko o nim.

Bardzo fajne momentami są też niektóre utwory. Najbardziej wpada w ucho chyba “Playing the game”, który swoją chwytliwością przypomina niemal muzykę z jakiegoś hiszpańskiego filmu. Przyznam, że słuchałem go w samochodzie z kobietą u boku, patrząc w deszczu na odjeżdżające pociągi. Wspomniane nagranie podrywało nas i budziło z letargu, cudownie umilając czas. Słuchając go w domu, na nieco lepszym sprzęcie, usłyszałem, jak w tle sam gitarzysta nucił sobie i powtarzał melodię. Panie Szymonie, czy nie można było tak częściej? Ta jedna pozycja, pełna pasji, namiętności oraz pomysłu to jednak za mało, aby uznać ten longplay za dobry.

Boli też nieco prosta, jak na jazz, rytmika. Ścieżki momentami zdają się być zbyt proste, zbyt mało szalone i w ten sposób - usypiające. Owszem, jestem świadom, że to celowy zabieg Szymona Miki, który zresztą tak bardzo doceniam w jego innych dokonaniach, aczkolwiek tutaj po prostu się nie sprawdził. Niekiedy aż korci, aby dany utwór powędrował w jakiś inny rejon, zgłębił emocję, którą wydaje dana nuta i przerwał nieco te proste rytmy i melodie.

Reasumując, “Attempts” jest płytą raczej słabą. Jeżeli kochacie Szymona Mikę właśnie za minimalizm i prostotę, którą osobiście lubię określać ładnie “nieśmiałością w dźwiękach” - znajdziecie je tutaj w 100%. Niestety, to co sprawdza się w kontekście grania z zespołem lub innymi artystami, w solowym albumie nudzi i nie sprawdza się. Uważam, że gitarzysta ten w istocie jest wybitny i ma przed sobą jeszcze najlepsze lata, aczkolwiek krążek “Attempts” (jak sama nazwa wskazuje - “podejścia, próby”) to tylko nieudany eksperyment.


sobota, 8 stycznia 2022

Yumi Ito & Szymon Mika – Ekual (2021)

Yumi Ito & Szymon Mika

Yumi Ito – śpiew, kompozycje, aranżacje, słowa
Szymon Mika – gitary, ronroco, kompozycje

Ekual (2021)

Tekst: Jędrek Janicki


Cechą sztuki XX wieku jest brak jej granic. Ten efektowny, lecz nieco pustawy slogan w bardzo ciekawy i pełen erudycji sposób treściowo wypełnił Thierry de Duve w książce z 1998 roku o jakże wymownym tytule Kant After Duchamp. Nieco tajemniczy „brak granic” przejawiać się może w różnorakich aspektach, lecz w kontekście muzyki (celowo nie określam jej ograniczającą co by nie mówić etykietą „jazz”) szczególnie istotny okazuje się brak granic wewnętrznych sztuki, przybierający formę zacierania granic pomiędzy poszczególnymi gatunkami czy prądami artystycznymi w ramach jednej dziedziny sztuki. Trochę właśnie w taki sposób rozumiem płytę Ekual duetu wokalistki Yumi Ito oraz gitarzysty Szymona Miki.

Płyta tej dwójki wyjątkowo utalentowanych artystów przypomina mi wspólne granie pianisty Bugge Wesseltofta i wokalistki Sidsel Endresen. W obu projektach do czynienia mamy z kameralnym instrumentarium, w ramach którego przekraczane są bariery gatunkowe z zachowaniem jednak przywiązania do tradycji jazzowej – wyraźnie zauważalnego w grze tak Wesseltofta, jak i Miki. Kompozycje krążą między jazzem, world music, popem i wieloma innymi stylistycznymi tropami, których skrzętne wynotowywanie jest po prostu bezsensowne. Na płycie Ekual (podobnie zresztą jak u Wesseltofta i Endresen) dominują jednak dźwięki łagodne i kojące, których awangardowość w żadnym razie nie oznacza żadnej chropowatości czy nieokrzesania. Lekko denerwujący smoothowo-słodkawy sznyt przełamywany jest jednak niezwykłą wręcz paletą emocji, które wymalować potrafi Ito swoim wokalem. Wydaje się, że najmocniejszym punktem Ekual jest sfera kompozycyjna. Wszystkie utwory cechują się elegancją i swoistym „niewymuszeniem”, które niestety tak często towarzyszy niektórym co ambitniejszym próbom artystycznym. I choć zarówno Ito, jak i Mika chętnie sięgają po wcale nie takie proste rozwiązania, to jednak płyta tworzy spójną całość, a muzyka swobodnie płynie. Pewnym mankamentem całego nagrania jest jednak moim zdaniem pewna jednowymiarowość jego brzmienia. Powoduje to, że w drugiej części płyta przestaje przykuwać uwagę i stać się może dla niektórych nawet nieco nużąca. Mam wrażenie, że pewne odejście, choć raz na jakiś czas, od spokojnego i stonowanego brzmienia, którym operuje duet, pozwoliłoby nabrać tej płycie nieco więcej wyrazistości i charakteru.

Nie popadajmy jednak w malkontenctwo, wszak Ekual to bardzo dobra płyta! Pokazuje ona, że jazzowe poszukiwanie w schludnej piosenkowej formie nie zawsze przybierać musi formę tandetnej muzyki stworzonej na potrzeby podróży windą. Mika i Ito, podążając swoją drogą, stworzyli dzieło przemyślane i zdecydowanie warte uwagi. Jeszcze nieco więcej odwagi (może nawet – brawury!) i projekt ten stanie się przedsięwzięciem artystycznym najwyższych lotów.


sobota, 20 lutego 2021

WeBand - Cavatina Session (2020)

WeBand

Piotr Wyleżoł - piano, rhodes piano
Marcin Kaletka - tenor & soprano saxophones
Szymon Mika - guitar
Max Mucha - double bass
David Hodek - drums

Cavatina Session


PRIVATE EDITION

By Alek Jastrzębski

Spontaniczność i frajda z grania to słowa często pojawiające się w opisach "Cavatina Session" i faktycznie stanowią one świetny punkt wyjścia do myślenia o tej płycie. Szczególnie, że to jedno z tych wydawnictw, których geneza pozwala odkryć dodatkowe konteksty w samej muzyce. Najbardziej intryguje mnie fakt, że o nagraniu zadecydował właściwie impuls. Po kilku wspólnych koncertach muzycy poczuli, że wytworzyła się między nimi chemia i postanowili pójść za tym uczuciem. I pomyśleć, że wystarczyło jedno "e tam", a być może ominęłoby nas ponad 46 minut pociągającej muzyki. 

Na szczęście instrumentaliści poszli za przeczuciem i odwiedzili studio nagraniowe, dając upust swojej kreatywności, nieskrępowanej wizją jednego lidera. Głównym założeniem była wspomniana frajda z grania, każdy z muzyków mógł przynieść swoje kompozycje, zespół nie planował też tego, jak ma brzmieć. Jak wspomina Piotr Wyleżoł, z którego inicjatywy powstał WeBand: "Akceptujemy w pełni swoją różnorodność i to właśnie tworzy naszą jedność". W efekcie "Cavatina Session" jest płytą bardzo zróżnicowaną, ale jednocześnie spójną. 

Już na pierwszy rzut ucha słychać wzajemne muzyczne zrozumienie artystów, pozwalające odnieść wrażenie, że grają oni ze sobą od bardzo dawna, co świadczy przede wszystkim o ich klasie. Niezwykle przyjemnym odczuciem, wzbudzonym już pierwszymi dźwiękami "Initial Song", jest swego rodzaju naturalność i spokój, przemykające przez wszystkie sześć utworów, nie ujmując im w żaden sposób dynamizmu i różnorodności, ani nie sugerując w żadnym wypadku monotonii. To bardziej oświadczenie, że "nie musimy niczego udowadniać", zakamuflowane między dźwiękami i faktycznie pozwalające skupić się po prostu na graniu. 

Sama muzyka jest niezwykle melodyjna i przesiąknięta nastrojowością. Za szczególnie urzekające, wręcz hipnotyczne, uważam "Dark Matter", rozpoczynające się samotną frazą saksofonu, do którego dołącza wkrótce reszta zespołu. Jest w tym utworze jakiś piękny niepokój wymieszany z melancholią, ale i spokojem. W zupełnie inny klimat prowadzi nas z kolei "Doctor Holmes", proponujący słuchaczom wycieczkę w stronę free, ubarwioną ciekawymi zabiegami produkcyjnymi. 

Tym bardziej twórcom należą się ukłony za uzyskanie spójnej całości, pomimo różnorodności stylistycznej poszczególnych kompozycji. Dodatkowym atutem jest zachowanie równowagi między poszczególnymi instrumentami. Ani przez chwilę nie odniosłem wrażenia, że któryś z muzyków odciąga naszą uwagę od pozostałych, próbując zepchnąć ich na dalszy plan. Dla mnie to nic innego jak dowód na to, że wspominana w kontekście tej płyty chemia, zaistniała między muzykami, nie jest jedynie pustym frazesem.

"Cavatina Session" to bez wątpienia świetny album, który po prostu musiał powstać. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że muzycy zdecydowali się podążyć za impulsem i odwiedzić wspólnie studio nagrań. Te sześć utworów jest miłym przypomnieniem o czysto romantycznych aspektach muzyki, drzemiących w ulotnej potrzebie chwili, a nie w planowaniu z chirurgiczną precyzją każdej nuty. Pozostaje mieć nadzieję, że to nie był pierwszy i nie ostatni raz, kiedy to WeBand dał ponieść się spontaniczności.  

piątek, 21 sierpnia 2020

Marton Juhasz - Discovery (2019)

Marton Juhasz

Olga Konkova - piano, rhodes
Sergio Wagner - trumpet
Enrique Oliver - tenor saxophone
Paco Andreo - valve trombone
Szymon Mika - guitar
Yumi Ito - vocals
Danny Ziemann - bass
Marton Juhasz - drums



Discovery

PRIVATE EDITION

By Krzysztof Komorek

Akademia Muzyczna w Bazylei prowadzi od 2017 program "Focusyear" skierowany do młodych przedstawicieli sceny jazzowej. Podczas pobytu na uczelni, muzycy pracują nad programem koncertowym i płytą, która wieńczy roczny kurs. Dyrektorem artystycznym przedsięwzięcia jest znakomity gitarzysta austriacki Wolfgang Muthspiel, a pośród wykładowców znaleźć można same gwiazdy. W pierwszym roku zajęcia prowadzili między innymi Jeff Ballard, Django Bates, Larry Grenadier, Dave Holland, Lionel Loueke, Joshua Redman, Steve Swallow i Mark Turner. 

Naturalnym jest, że tak bliska współpraca przez niemal rok rodzi muzyczne i osobiste przyjaźnie, a także stwarza szanse na zrealizowanie projektów już poza tokiem studiów. Pierwszy rocznik liczył osiem osób, a znaleźli się w nim: perkusista Marton Juhasz, trębacz Sergio Wagner, puzonista Paco Andreo, saksofonista Enrique Oliver, pianista Olga Konkova, kontrabasista Danny Ziemann, wokalistka Yumi Ito oraz gitarzysta Szymon Mika. Radzę uważnie śledzić ich muzyczne działania, bowiem nie mam wątpliwości, że będą to zawsze wydarzenia wartościowe i godne uwagi. 

Pisałem już jakiś czas temu o świetnym koncercie Yumi Ito i Szymona Miki. Teraz chciałbym polecić płytę firmowaną przez Martona Juhasza nagraną z oktetem grupującym cały debiutancki rocznik bazylejskiego programu. Jedenaście w większości krótkich nagrań, skomponowanych zostało przez węgierskiego perkusistę. Płytę zaczyna minutowa, solowa etiuda Yumi Ito. Jej wokalizy będą pojawiać się na pierwszym planie podczas całego albumu, a możliwości wokalne zaskakiwać będą z każdym kolejnym utworem. Także w "Spellbound", klasycznej, pięknie zaśpiewanej balladzie, z tekstem napisanym przez samą wokalistkę. 

Miejsce na indywidualne popisy znalazło się jednak dla całej ósemki muzyków. Zachwycają chociażby następujące po sobie solówki poszczególnych instrumentów w "Little Prayer", saksofon we wspomnianym już "Spellbound", kapitalna gra Szymona Miki i Olgi Konkovej, stylistyczne pomysły i wolty. Każdy bez wyjątku utwór polecić można szczególnej uwadze. "Discovery" jest pierwszą płytą Martona Juhasza w roli lidera i śmiało można orzec, że jest to debiut perfekcyjny. 

Mam nadzieję, że wspomniane tu nazwiska, w różnych konfiguracjach osobowych objawią się w najbliższej przyszłości z jeszcze niejednym ciekawym pomysłem. A jeżeli kuźnia talentów Akademii w Bazylei w kolejnych latach działać będzie równie udanie, to czeka nas prawdziwy jazzowy urodzaj.

sobota, 11 kwietnia 2020

Stanisław Słowiński/Marek Moś/AUKSO - Visions Violin Concerto (2019)

Stanisław Słowiński/Marek Moś/AUKSO

Stanisław Słowiński - violin
Zbigniew Szwajdych - trumpet
Marta Wajdzik - saxophones, flute
Szymon Mika - guitar
Kuba Płużek - piano
Justyn Małodobry - double bass
Dawid Fortuna - drums
with AUKSO Chamber Orchestra


Visions Violin Concerto 

PRIVATE EDITION

By Adam Baruch

This is the third album as a leader by young Polish Jazz violinist/composer Stanisław Słowiński, recorded with a Jazz septet comprising of musicians that took part in the recording of the two earlier albums: trumpeter Zbigniew Szwajdych, saxophonist/flautist Marta Wajdzik, guitarist Szymon Mika, pianist Kuba Płużek, bassist Justyn Małodobry and drummer Dawid Fortuna, as well as the Aukso Chamber Orchestra conducted by Marek Moś. The music, recorded live, presents a violin concerto in three movements, and includes both the audio (CD) and video (DVD) version of the premiere performance of the concerto.

The music is a typical romantic Classical concerto, incorporating melodic themes strongly based on Polish folkloristic influences, full of melancholy and beautiful lyricism. The Jazz and Classical elements are loosely integrated, which causes the music to move between the Classical and Jazz worlds rather than present a unified/amalgamated approach, with the solo violin parts serving as a bridge between the two worlds.

As expected, the performances, both by the septet members and the string orchestra, are excellent from start to finish, as are the violin solo parts by Słowiński. He joins the ranks of the young Polish violin stars, which are constantly growing, building the new generation of the Polish Jazz Violin School. This ambitious undertaking is perhaps a tad too tamed overall, with Słowiński taking no risks and following 19th Century Classical Music conventions and mainstream Jazz patterns, whereas contemporary listeners probably expect a little more experimentation these days.

Having said that, this album is a solid, well structured and beautifully performed piece of music, which can be enjoyed by a wide range of listeners, both from the Jazz and Classical Music circles. Definitely worth investigating!

niedziela, 14 kwietnia 2019

Mateusz Pałka/Szymon Mika Duo - Short Form (2019)

Mateusz Pałka/Szymon Mika Duo 

Mateusz Pałka - piano
Szymon Mika - guitars

Short Form

PRIVATE EDITION 2019




By Krzysztof Komorek

Mateusz Pałka i Szymon Mika. Płyty obu tych muzyków na ogół dobrze trafiają w moje gusta. Miałem już okazję kilkakrotnie chwalić ich autorskie projekty, z przyjemnością wracam do nagrań kwartetu, który wspólnie prowadzą. Przysłowiowa chemia między nimi nie wygasa, w czym utwierdził mnie wysłuchany niedawno koncert. Tak więc niemal podskoczyłem z radości na wieść o nagraniach duetu obu Panów. Dwójka cenionych instrumentalistów i ulubiony, kameralny format. Czegóż chcieć więcej. 

Zawartość albumu także nie rozczarowała. Duet mógł pójść na łatwiznę i sięgnąć po chwytliwe, ograne standardy. Zamiast tego zaproponowali jednak zestaw własnych utworów, które zanurzone w fantastycznych melodiach nie pozwalają oderwać się od płyty. Niektóre z nagrań podobały mi się tak bardzo, że aż trudno było przejść do kolejnych. Potem często okazywało się, że z następnym utworem pojawiała się jeszcze przyjemniejsza niespodzianka. Jak wspomniałem ogromna w tym zasługa kompozytorów, a w zasadzie kompozytora, bowiem sześć z dziewięciu tytułów jest autorstwa Mateusza Pałki. Jeden napisał Szymon Mika, jeden zaimprowizowali wspólnie, a całość uzupełnia klasyk Lennona i McCartneya "Eleanor Rigby". 

Duet "kupił mnie" już samym otwarciem. W zasadzie wystarczyłby singiel z "A Paris", którego mogę słuchać w kółko. Utwór, który śmiało stawiam w jednym rzędzie z ulubionymi fragmentami duetowych albumów jazzowych mistrzów. Ale i pozostałym kompozycjom nie brakuje atrakcyjności. Nostalgią i smutkiem uwodzą "Stories", zestawieniem niewinności z gwałtownością porusza powracający fragment "She Doesn’t Like Doing Homework", zaskakuje odmiennością klimatu zgrzytliwo-oniryczny "The Man Who Sat Between The Roosters". Wreszcie drugi z moich faworytów - "Mazurek E-moll" - wybrzmiewający niczym odnaleziona po latach, nieznana partytura mistrza Fryderyka. Czyste piękno. 

"Short Form" nie jest wcale, jak sugeruje tytuł, takie krótkie. Poszczególne utwory trwają po pięć do siedmiu minut. Całość zaś to niemal pięćdziesiąt minut wspaniałej – i co podkreślę raz jeszcze – autorskiej muzyki. Świetna płyta, która wlała we mnie błogość, radość i uspokojenie.

poniedziałek, 5 listopada 2018

Mateusz Sobiechowski Quintet – Vital Music (2018)

Mateusz Sobiechowski Quintet

Mateusz Sobiechowski - piano
Marcin Kaletka - tenor saxophone
Szymon Mika - guitar
Adam Tadel - double bass
Grzegorz Pałka - drums

Vital Music




CHALLENGE 73451

By Adam Baruch

This is the debut album by young Polish Jazz quintet led by pianist/composer Mateusz Sobiechowski with saxophonist Marcin Kaletka, guitarist Szymon Mika, bassist Adam Tadel and drummer Grzegorz Pałka, all representatives of the excellent young Polish Jazz generation. The album presents nine pieces, eight of which are original compositions by Sobiechowski and one is a standard. The album was released by the prestigious Dutch label Challenge Records, which recently entered the Polish Jazz realm. The recording was engineered my Maciej Stach and offers a superb sound quality.

The music is typical contemporary Polish/European mainstream Jazz, based on excellent compositions and performed with elegance and passion. Most of the themes are low key, full of characteristic Polish melancholy, which seems to be omnipresent on the majority of Polish Jazz recordings. The compositions are excellently structured, diverse and interesting enough to produce a fascinating continuity which keeps the listener on his toes.

The performances are also top notch, obviously highly professional, but more importantly heartfelt, artistically inclined and highly aesthetic. All three front line players offer excellent soloing and the rhythm section does a perfect job all the way through, being supportive but not obtrusive. Personally I find the contributions by Mika to be slightly more focused and inspired than those of his peers, but that said, and as already stated, everybody plays splendidly. Sobiechowski solos relatively sparingly for a leader, which is much respected, as it contributes to the overall quintet's team spirit and creates a coherent ensemble statement.

Overall this is a very impressive debut, which offers both superb compositions and elegant execution, which would not shame veteran Jazz musicians anywhere on this planet. It is another manifestation of the strength of the Polish Jazz scene and its continuous development, which is now being recognized beyond the country's borders. Warmly recommended to Jazz connoisseurs the world over!

sobota, 8 września 2018

Szymon Mika Trio & Guests - Togetherness (2018)

Szymon MikaTrio & Guests

Szymon Mika - guitar
Max Mucha - double bass
Ziv Ravitz - drums
Mateusz Pałka - piano
Joachim Mencel - hurdy-gurdy
Basia Derlak - vocals

Togetherness



HEVHETIA 0175

By Adam Baruch

This is the second album by the Polish Jazz guitarist/composer Szymon Mika, recorded, same as the debut album, in an intimate trio format with bassist Max Mucha and Israeli drummer Ziv Ravitz. Three guest musicians appear on selected tracks: vocalist Basia Derlak, who also contributed the lyrics to the four songs she appears on, Joachim Mencel who plays the hurdy-gurdy on three tracks and pianist Mateusz Pałka, who plays on five tracks. The album presents eleven original compositions, all by Mika. It album was beautifully recorded at the Monochrom Studio and engineered by Maciej Stach.

The music on this album is decidedly more diverse and shows a more searching attitude than the excellent debut album, which is very encouraging and promising development. There are obvious World Music influences present in this music, but also openness and noticeable reach beyond mainstream Jazz, which was still the core of the debut album. Mucha and Ravitz are ideal partners in this quest for new identity, both of them being unconventional in their approach to music and exceptionally gifted, providing exquisite support to Mika's lead parts and building a solid, but adventurous, rhythmic layer behind him.

The four vocal tracks are also quite surprising and show another facet of Mika's talent. Derlak sings in Polish, which is already a good starting point, and handles the relatively complex music with ease and obvious flair. Her Folksy mannerisms are a nice addition to the Jazz setting and I'd love to hear more of her in such setting. The tracks with Mencel and Pałka, when the ensemble becomes a quintet (or even sextet with the addition of vocals) are somewhat different form the trio tracks, offering more conventional melody lines and ambience and adding to the overall diversity and fluency of the album as a whole.

Overall the album is a clear and elegant step forward for Mika in many respects: as a composer, a bandleader and a guitarist. He joins the ranks of the new generation of Polish Jazz musicians, who are gradually taking over the center of the stage both in Poland and in Europe. Kudos are also due to the Slovak Hevhetia label, which is rapidly becoming one of the most important, open minded and active record labels in Europe and manages to expand its roster of artist to include many of the young generation's top artists, including neighbors from across the Tatra Mountains, and support them loyally. Wholeheartedly recommended!

poniedziałek, 30 lipca 2018

Szymon Mika Trio - trasa promująca nowy album "Togetherness" !!!


Już w środę 1 sierpnia trio gitarzysty Szymona Miki rozpoczyna krótką serię koncertów z materiałem promującym najnowszą płytę zatytułowaną "Togetherness". "Togetherness" to zapis spotkania muzyków pochodzących z różnych krajów i kultur, połączonych jazzowo-folkowymi korzeniami i wspólną wrażliwością.

Od ukazania się pierwszej autorskiej płyty gitarzysty – "Unseen", nagranej wspólnie z Maxem Muchą (kontrabas) i Zivem Ravitzem (perkusja), minęły ponad dwa lata. W międzyczasie Mika miał okazję współpracy z takimi mistrzami jak Dave Holland, Avishai Cohen, Joshua Redman czy Mark Turner. Te artystyczne spotkania i wymiana inspiracji zaowocowały zwrotem w kierunku muzyki, która sięga daleko ponad gatunkowe podziały. Dziś gitarzysta prezentuje album głęboko przemyślany oraz niezwykle muzykalny, niosący w sobie potencjał trafienia do zróżnicowanej publiczności.

Choć w kolejnych utworach wyraźnie wybrzmiewa indywidualizm każdego z muzyków współtworzących nową płytę, wciąż najważniejsza pozostaje wspólnota brzmienia oraz ciągłość historii, jaką lider opowiada w swoich kompozycjach. Wysmakowane i liryczne teksty wokalistki Basi Derlak ("Parasomnia", "Goodbye", "Talking Heads", "Dusza") dopełniają "Togetherness".

Materiał nagrany został w Monochrom Studio, położonym w malowniczej okolicy Gór Bystrzyckich, i zmiksowany przez topowego realizatora dźwięku w Szwajcarii. To tylko jeden z wielu poziomów, na których "Togetherness" spaja inspiracje i melodie sięgające głęboko do źródeł muzyki tradycyjnej z niezwykle nowoczesnym, światowym podejściem do brzmienia.

środa, 25 lipca 2018

Stanisław Słowiński - Touring The Universe Concert Tour 2018 !!!


Stanisław Słowiński - Touring The Universe Concert Tour
Polska | Chiny | Węgry | Niemcy | Gruzja | Słowacja

Feat. Zbyszek Szwajdych, Marta Wajdzik, Szymon Mika, Kuba Płużek, Justyn Małodobry, Adam Stępniowski, Dawid Fortuna, Hang An, Franek Raczkowski, Szymon Frankowski, Joanna Słowińska, Theo Jörgensmann.

Po trasach promujących znakomicie przyjęte przez publiczność i krytyków albumy "Landscapes Too Easy To Explain" i "Visions|Between Love And Death" zespół Stanisława Słowińskiego rozpoczyna międzynarodowe tournee zapowiadające kolejne autorskie wydawnictwo lidera. Na specjalnie przygotowany pod kątem trasy, przekrojowy program złożą się kompozycje z poprzednich albumów, a także nowe utwory zapowiadające kolejny solowy album Słowińskiego (premiera - wiosna 2019).

Trasa Sound Universe to podsumowanie mojej dotychczasowej drogi artystycznej - czas, który będę miał szczęście spędzić w gronie przyjaciół i wspaniałych muzyków; nasza wspólna podróż przez dźwięki i kontynenty pozwoli nam spojrzeć z nowej perspektywy na naszą muzykę, a także skonfrontować z publicznością całego świata nowy, premierowy materiał; zapis tej podróży i tych emocji znajdzie swoje miejsce na nadchodzącym albumie; nie możemy się już doczekać. To także czas przygotowań do premiery I Koncertu skrzypcowego; to dla mnie wielka radość i największe jak do tej pory muzyczne wyzwanie.

W trakcie rozpoczynającego trasę chińskiego tournée kwintet zaprezentuje specjalny program poświęcony twórczości Karola Szymanowskiego, wpisując się tym samym w prezentację najważniejszych piewców polskiej kultury w związku z obchodami stulecia odzyskania niepodległości.

Wybrane kompozycje poddamy twórczej dekonstrukcji, której celem jest znalezienie optymalnej drogi do połączenia twórczości jednego z najwybitniejszych polskich kompozytorów ze współczesnym językiem muzyki improwizowanej oraz nowoczesnymi technikami elektronicznego przetwarzania dźwięku. Re-harmonizacja i swoboda, jaką daje otwarta improwizacja, sampling i procesowanie przygotowanych fragmentów klasycznych wykonań; to tylko niektóre z zabiegów, które pozwolą nam na znalezienie nowego, szerokiego kontekstu dla muzyki Szymanowskiego.

Podczas trasy odbędą się również dwa niezwykłe wydarzenia; premiera spektaklu łączącego współczesny balet z techniką body-paintingu, wizualizacjami i muzyką improwizowaną oraz kulminacyjny punkt trasy - premiera I Koncertu skrzypcowego "Visions" na improwizujące skrzypce solo, combo jazzowe i orkiestrę kameralną; koncert połączony będzie z nagraniem albumu live.

Zobacz też: