Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Szuszkiewicz Kamil. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Szuszkiewicz Kamil. Pokaż wszystkie posty

piątek, 6 września 2024

Kto się boi Virginii Woolf w jazzie czyli o najnowszej muzyce Wacława Zimpla


Wacław Zimpel

Wacław Zimpel - alto clarinet, sampler, sequencer, percussion
Kamil Szuszkiewicz - trumpet sample
Michiyo Yagi -21-string koto
Little Nemon - voice, bells

Japanese Journal Vol​.​1

Tekst: Maciej Nowotny

Tytuł sztuki Edwarda Albeego zatytułowanej "Kto się boi Virginii Wolf?, stał się tak znany, że zadane w tytule pytanie przeszło do mowy potocznej jako synonim utraty złudzeń, a właściwie lęku przed ich utratą. Zadaję je dzisiaj dlatego, że jest pewien wielki biały słoń w pełnym cennej porcelany jazzowym salonie, o którym należy wreszcie powiedzieć. Tym słoniem jest fakt, że jazz w Polsce umiera i jest to proces nie tylko, że niepowstrzymany, ale i dla tej muzyki pożądany, a nawet zbawienny. Nie od dzisiaj przecież wiadomo, że aby coś mogło się odrodzić, to musi czasami obumrzeć. W przeciwnym wypadku może zastygnąć w swoim perfekcyjnym kształcie i odejść w niepamięć jako rodzaj nowej klasyki, przypominany jedynie jako przedmiot nużących studiów dla akademickiej dziatwy.

Ale dlaczego twierdzę, że jazz umiera i że jest to proces zbawienny? Po pierwsze jazz umierał już wielokrotnie i zawsze było to dla jazzu dobre, nawet jeśli było - jak zapewne każde umieranie - raczej nieprzyjemne dla bezpośrednio sprawą zainteresowanych. Pod koniec lat 40 i na początku 50tych kitę odwalił swing i wielu do dzisiaj - słusznie - uważa że był to też koniec jazzu jako muzyki popularnej w ogóle. Od tamtej pory zawsze był już jazz rozrywką dla elit, a ręki do tej ewolucji przyłożyli sami muzycy, którzy mieli dość grania w big bandach i odeszli w siną dal przy okazji tworząc fenomen o nazwie bebopu. Czy mówią Wam coś nazwiska Charlie Parkera, Dizzy Gillespiego, Buda Powella, Theloniusa Monka czy Sonny Rollinsa - tak, oni wszyscy przeszli tę drogę. Bebop postawił jazzowi poprzeczkę tak wysoko, że wielu uważa go do dziś za drugą muzykę klasyczną, tylko że czarnych ludzi, ale i on w końcu wyciągnął kopyta, gdy zmyła go z powierzchni muzycznego świata fala rock'and'rolla, R&B i muzyki pop. Muzycy przestali zarabiać, gremialnie rzucali granie, umierali z głodu, popełniali samobójstwa. Kolejnej śmierci, tym razem free jazzu, ulubionego autystycznego dziecka wielu krytyków jazzowych w tym piszącego te słowa, winna była publiczność, która orzekła, że dźwięki, których nie można słuchać na randce z dziewczyną albo do kolacji z winem, nie są warte jej zainteresowania. I tak mógłbym ciągnąć tę opowieść o wielkim jazzowym wymieraniu gatunków, a przecież jeszcze nie doszedłem do powstania muzyki fusion, będącej połączeniem jazzu z rockiem i funkiem czy do acid jazzu, nu jazzu i tak dalej i tym podobnie. Za każdym razem jazz coraz bardziej oddalał się od samego siebie, ale żył dalej, tylko dlatego że był zdolny odrodzić na całkowicie nowej podstawie.

Nie tylko jazz jako gatunek pulsuje w rytm rozkwitu i obumierania, ale i muzycy go tworzący, jeśli zależy im by muzyka, którą tworzą była żywa, powinni podążać za tym pulsowaniem. Jeśli zechcą je zatrzymać to ryzykują, że zabiją muzykę którą kochają i do której rozkwitu się przyczyniali. Przykładów na poparcie tej tezy nie trzeba szukać daleko, weźmy Milesa Davisa. Był jednym z muzyków, którzy tworzyli bebop, ale szybko zrozumiał że ginie w tłumie i tak pojawił się cool jazz, a następnie hard bop i jazz modalny. Jak pisałem wyżej w międzyczasie jazz zaliczył spotkanie ze ścianą i odwrót publiczności w kierunku muzyki pop, ale Miles wymyślił się na nowo zakładając drugi wielki kwintet i przyczyniając się do powstania kolejnych estetyk znanych jako post bop, a następnie fusion. Jakby tego było mało Davis zaliczył następnie flirt z popem ("Tutu"), a nawet z rapem ("Doo Bop"). Nie był w tym sam, bardzo podobnie w sensie strukturalnym, przebiegała kariera Tomasz Stańki, pulsując w rytmie rozkwitu i upadku kolejnych jazzowych estetyk. Dzisiaj zbyt mało ludzi pamięta, że dla Stańki nawiązanie współpracy z wytwórnią płytową ECM było rodzajem zmartwychwstania, po wcześniejszych okresach przeplatających się sukcesów i porażek.

Czy jednak w dzisiejszym skomercjalizowanym świecie jest miejsce na takie kariery jak Davisa czy Stańki? Wydaje się, że nie powinniśmy tracić nadziei, a jednym z pozytywnych przykładów niech będzie Wacław Zimpel. Muszę przyznać, że ktoś jego przypadek opisał świetnie przede mną i polecam Waszej uwadze Michała Wieczorka zatytułowany "Wacław Zimpel nie wraca do free jazzu". Kiedyś Zimpel był uważany za jednego z najważniejszych przedstawicieli polskiej muzyki improwizowanej i jazzu (w jego odmianie mieszczącej się pod etykietkami freeimprov czy avantjazzu). Wiele jego płyt opisywaliśmy na tym blogu, a niektóre z nich jak te nagrywane przez jego kwartet, Irchę, Herę czy Unividided należały do najlepszych, jakie słyszałem w poprzedniej dekadzie i zapisane są złotymi zgłoskami w historii polskiego jazzu i muzyki improwizowanej. A jednak Zimpel postanowił zostawić te wszystkie osiągnięcia i zacząć coś zupełnie nowego.

I chwała muza to! Dzięki temu potwierdził, że nie jest tylko "klezmerem", ale kimś kto rozumie, że muzyka pozostaje żywa dopóty, dopóki ewoluuje, zmienia się, dostosowuje do zmieniającego kontekstu i okoliczności. Jeśli chcecie sami odkryć jak zaskakujące, brzmiąco świeżo i charyzmatycznie mogą brzmieć rezultaty takich poszukiwań, to sięgnijcie po najnowszy jego album zatytułowany "Japanese Journal Vol​.​1". Dostępny - signum temporis - jedynie w wersji cyfrowej, na bandcampie, album ten zabiera słuchacza w dźwiękową podróż przez Japonię, odzwierciedlając osobiste doświadczenia artysty. Muzyka ta łączy w sobie elementy jazzu, muzyki elektronicznej i tradycyjnych japońskich brzmień, tworząc unikalny i introspektywny krajobraz dźwiękowy. Ale Zimpel, w poprzednim wcieleniu muzyk akustyczny i improwizujący, nie zapomina o swoim klarnecie i w ostatnim utworze dostajemy kilkunastominutową suitę umiejętnie łączącą spokojne, medytacyjne tło generowane przez elektronikę, jak i bardziej dynamiczne i złożone struktury dźwiękowe dostarczane akustycznie, z użyciem jego koronnego instrumentu. Całość jest pełna zaskakujących brzmień i inspirujących odkryć (jak wpleciony w muzykę płacz dziecka), czymś brzmiącym jakbyśmy odkrywali nowy ląd, a jednocześnie zawierających emocjonalne echa tej wyrafinowanej i wspaniałej tradycji muzycznej znanej niegdyś jako... jazz. 
 

czwartek, 3 maja 2018

Zebry A Mit - Laumės (2017)

Zebry A Mit

Kamil Szuszkiewicz – trumpet
Olgierd Dokalski – trumpet
Wojtek Traczyk – bass guitar
Hubert Zemler – drums, metallophone

Laumės

FUNDACJA KAISERA SÖZE 2017


By Piotr Wojdat

Muzyka minimalistyczna niejedno ma imię. Taki wniosek można wysnuć po przesłuchaniu "Laumės" grupy Zebry A Mit. I choć minimalizm wywodzi się ze Stanów Zjednoczonych, a szczyt jego popularności przypadł na lata 60. i 70. ubiegłego wieku, to do dzisiaj pozostaje cennym źródłem inspiracji dla artystów reprezentujących różne gatunki muzyczne. Wzorowanie się na dokonaniach La Monte Younga, Steve’a Reicha czy Terry’ego Rileya, by wymienić tych najznamienitszych twórców, nie powinno dziwić. Zaciekawienie może jednak wywołać fakt, że zespół Zebry A Mit brzmi jakby przyświecały mu założenia minimal music, a tak naprawdę źródeł i inspiracji należy doszukiwać się w… tradycyjnych, litewskich pieśniach sutartines. 

Trębacz Kamil Szuszkiewicz, który jest pomysłodawcą i niepisanym liderem formacji, nie chciał w ten sposób stworzyć instrumentalnego odpowiednika wielogłosowych, śpiewanych przez kobiety z Litwy sutartines. Był to punkt wyjścia do zaprezentowania autorskiego projektu, którego wydźwięk byłby jak najbardziej współczesny. Udaje mu się to osiągnąć, co jest również zasługą trębacza Olgierda Dokalskiego, kontrabasisty Wojtka Traczyka oraz perkusisty Huberta Zemlera. Wszyscy wymienieni artyści mają pokaźny bagaż doświadczeń w tworzeniu muzyki zaliczanej do różnych gatunków. W tym konkretnym przypadku przekłada się to nie tylko na ciekawą formę, ale też i na intrygującą treść.

O tym, że "Laumės" to album, którego charakter odbiega znacząco od regularnie wydawanych płyt z muzyką jazzową i improwizowaną, można się już przekonać po pierwszym przesłuchaniu tego półgodzinnego wydawnictwa. Frazy wygrywane przez Szuszkiewicza i Dokalskiego albo się nawarstwiają, albo wybrzmiewają po sobie z lekkim przesunięciem czasowym. Nie ma tu miejsca na solówki czy popisy razem z pozostałymi muzykami. Zamiast tego trębacze nawiązują do wielogłosowości obecnej w tradycyjnych pieśniach litewskich, o których wspomniałem we wstępie. Tworzą polifonie, które robią duże wrażenie, a melodie, czasem nieoczywiste i niekiedy balansujące na granicy przyswajalności, głębiej zapadają w pamięć. Są zresztą oparte na sekcji rytmicznej, która pozornie spełnia jedynie rolę drugoplanową, a często za pomocą prostych środków wyrazu buduje napięcie na pierwszym planie.

Szuszkiewicz, Dokalski, Traczyk i Zemler równie dobrze odnaleźliby się w repertuarze typowo jazzowym z odpowiednią dozą kreatywności. Mają odpowienie umiejętności, zmysł twórczy oraz świadomość, że nie zawsze więcej znaczy lepiej. W przypadku "Laumės" postawili na minimalizm formalny i wykonawczy. Tak naprawdę jedyny w swoim rodzaju, co już samo w sobie powoduje, że wydawnictwo to warto polecić uwadze szanownych czytelników.

sobota, 7 maja 2016

Zebry A Mit - 16'25 (2015)

Zebry A Mit

Kamil Szuszkiewicz - trumpet
Wojtek Traczyk - bass
Hubert Zemler - drums
Piotr Dąbrowski - percussion

16'25

Lado SB/11



By Piotr Strzemieczny

Oglądać pod mikroskopem, słuchać przy rozkręconych gałkach głośników. Zebry a Mit, czyli kwartet Szuszkiewicz-Traczyk-Zemler-Dąbrowski, przygotował minialbum, składający się z trzech tylko kawałków. Trzy nagrania w świecie jazzu i free-impro przynoszą często skojarzenia z nawet osiemdziesięcioma minutami muzyki, ale teraz jest inaczej. Chłopaki co prawda ósemkę raz mają, ale tylko w otwierającym płytę utworze "Truf". Za to jakim utworze! 

Rozpoczynający album kawałek to prawdziwy kolos. Osiem minut improwizacji w jazzowo-yassowym stylu z niezłym cyfrowym chaosem w końcówce. Jeśli ktoś przez chwilę pomyślał, że to komputer się zawiesił, nie byłby daleko od prawdy. Te rozdygotane dźwięki wywołują myślową klaustrofobię, ale robią to perfekcyjnie. Dla odmiany "Gudnes" swoją stonowaną melodią sprawia, że można się poczuć jak w toruńskim Tutu. Spokojna trąbka Kamila Szuszkiewicza, ta - wiecie - pełna lamentu, do tego powtarzające się muzyczne pętle i wyczuwalne w tle rozedrgania. A numer trzy? "Lowe", które znowu napędza trąbka, swoim tempem wybrzmiewa tylko do pewnego momentu, bo ten spokój, ba, sielankę przełamują elektroniczne przeszkadzajki, muzyczne piłowania, cyfrowe efekty nadające zamykającemu płytę utworowi kakofoniczny charakter, nawet jeśli nagle słuchaczy atakuje urocza, anielska partia chóru. 

I tak to wygląda właśnie. Zespół, który- nie wiem - jest jednorazowym strzałem czterech utalentowanych i związanych ze stajnią Lado ABC muzyków? Czy może to zamysł na długofalową przygodę wydawniczą? Pożyjemy, zobaczymy. Koncerty Zebry a Mit mają podobno rewelacyjne. Wypadałoby wyczekiwać i wypatrywać szans, by ten kwartet złapać na żywca.

niedziela, 31 maja 2015

Kamil Szuszkiewicz - Istina (2015)

Kamil Szuszkiewicz

Kamil Szuszkiewicz - trumpet, other instruments
Zuzanna Lelek - voice
Hubert Zemler - metallophone, drums, cymbals, bowed guitar, percussive guitar, temple block

Istina

Wounded Knife CUT#21

By Bartosz Nowicki

"Istina" to druga po "Bugle Call" (2014) kaseta Kamila Szuszkiewicza, wydana pod kuratelą Wounded Knife. Choć oba materiały znacząco różnią się od siebie, posiadają również zaskakujące punkty wspólne, stanowiące zarys indywidualnego stylu trębacza i eksperymentatora.

Po niezwykle ascetycznym i intensywnym solo na trąbkę ("Bugle Call"), tym razem, do czynienia mamy z zaskakującą wręcz erupcją zagadkowych wątków i inspirujących hałasów. Potężna moc ekspresji, której świadkiem jesteśmy na "Istinie", pojawia się wespół z towarzyszącymi nagraniu gośćmi: folkową wokalistką Zuzanną Lelek oraz znakomitym stołecznym perkusistą i multiinstrumentalistą Hubertem Zemlerem. Co ciekawe, za gościa można również potraktować Szuszkiewicza - trębacza, gdyż jego sztandarowy instrument występuje w niniejszym materiale okazjonalnie, jeśli wziąć pod uwagę gęstość i zróżnicowanie dźwiękowej narracji. Tym razem autor skupił się bowiem na pętlach, szumach i fakturach wydobywanych z analogowych efektów i instrumentów, budujących muskularną strukturę dwóch kilkunastominutowych kompozycji.

Pierwszy plan "Istiny" należy z pewnością do Zuzanny Lelek, która magnetyczną mocą białego śpiewu bezspornie przyciąga uwagę słuchacza, zachęcając tym samym do poszukiwania etnicznych źródeł jej ekspresji. Przenikliwość owego rozdzierającego głosu pozostaje na tyle intensywna i podniosła, że zdaje się być częścią jakiegoś ludowego rytuału, wyrwaną z pierwotnego kontekstu i zaaranżowaną w równie zjawiskową narrację. Kośćcem i budulcem owej narracji są z kolei kawalkady elektronicznych szumów, pomruki analogowych burdonów, skrzące noisem syntezatory, mocno modyfikowane gitary czy mechaniczny stukot perkusjonaliów. Ale to tylko jedna z twarzy "Istiny", drapieżna, transowa i teatralnie wręcz podniosła. Drugie oblicze tego nagrania jest osadzone w głębokich pokładach muzycznej melancholii, wybrzmiewającej dźwięczącymi girlandami dzwonków Huberta Zemlera. 

Silnie zarysowana struktura muzyczna "Istiny" jest preludium, a także zwieńczeniem dla krótkiej, acz niezwykle sugestywnej wypowiedzi Szuszkiewicza - trębacza. Kiedy bowiem jesteśmy już mocno wprowadzeni w intensywną atmosferę nagrania, akcentowaną z jednej strony szumem i zgiełkiem, z drugiej zaś uwodzącym nurtem melodii metalofonów, wtedy znakomite wejście, niczym deus ex achina, notuje autor nagrania, onieśmielając słuchaczy kilkuminutową davis'owską frazą, wynoszącą całą kompozycję do zjawiskowego poziomu. Po tej kulminacji wszystkie elementy nagrania zaczynają wybrzmiewać jednogłośnie w hipnotycznej mantrze, prowadzone transowym odmierzaniem bębnów, bulgoczącą trąbką, oraz dronującym tłem, momentami postrzępionym chropowatością białego szumu. 

Druga z kompozycji zdaje się zaklinać wszystkie zarysowane wcześniej wątki i budować z nich pulsującą strukturę, podporządkowaną regułom repetycji. Bodźce zostają zwielokrotnione i udramatyzowane. Głos Lelek zostaje zamrożony w nieskończonym, przeszywającym wrzasku i zdynamizowany marszowym rytmem perkusji oraz deliryczną powtarzalnością elektroniki. Ta część staje się emanacją siły, twórczej euforii, pozbawioną subtelnych akcentów, kontrastów, meandrów kompozycyjnych i narracyjnych, za to silnie osadzoną w motoryce plemiennego transu i pełną ekstatycznego napięcia. 

"Istina" w języku chorwackim oznacza prawdę. W przypadku nagrań Szuszkiewicza prawda wydaje się być obarczona wieloma zagadkami i niedopowiedzeniami, które w muzyce instrumentalisty wydają się najbardziej pociągające.

niedziela, 25 stycznia 2015

Kamil Szuszkiewicz - Bugle Call And Response (2014)

Kamil Szuszkiewicz

Kamil Szuszkiewicz - trumpet, electronics

Bugle Call And Response

Wounded Knife C30





By Bartosz Nowicki

Kamil Szuszkiewicz to trębacz, improwizator związany z warszawską sceną free, współtworzący wespół z Hubertem Zemlerem, Wojtkiem Traczykiem i Wojtkiem Soburą jazzowy skład Kapacitron. Współpracuje często z muzykami zgromadzonymi wokół Lado ABC. Na koncie wydawniczym ma między innymi rejestrację wspólnego występu z Marcinem Zabrockim na scenie warszawskiej Eufemii wydaną w limitowanym nakładzie w 2012 roku, a także wspólny materiał z macierzystym bandem, oraz sygnowaną własnym imieniem i nazwiskiem płytę "Prolegomena" nagraną w 2010 w Powiększeniu z Wojciechem Traczykiem, Marcinem Ułanowskim, Kubą Cichockim, Tomaszem Dudą i Marcinem Gańko. Tym razem, zupełnie solo nagrał materiał wydany na kasecie dla stołecznej oficyny Wounded Knife.

W przypadku "Bugle Call And Response" tytułowy hejnał został oderwany od swej pierwotnej funkcji. W wykonaniu Szuszkiewicza nie jest to nawet forma dynamicznego komunikatu sygnalizującego jakieś wydarzenie, czy bijąca po uszach żwawa ekspresja, nawołująca do określonej reakcji. To hipnotyczna mantra, obleczona marzeniem sennym. Rozpływające się w melancholii requiem. 

Ascetyczna kompozycja jest w zasadzie jedynie przenikliwą melodią meandrującą w próżni, bez żadnych ozdobników, efektów, montażowych nakładek czy studyjnych obróbek. Dźwięk trąbki został zamknięty i stłumiony w małym, wygłuszonym pomieszczeniu, na co wskazuje absolutny brak pogłosu. To duszne wnętrze, w którym powstało nagranie, swoją akustyką przytłacza słuchacza, dodając zasępionym nutom ciężaru. Na podstawie pozostawionych w materiale poszlak zgaduję, że solo zostało zarejestrowane gdzieś w pomieszczeniu na zapleczu klubu, domu kultury, może filharmonii. Wskazują na to złapane na „setkę” odgłosy kroków, szmery rozmów zza ścian, ale nade wszystko mikroskopijne fragmenty, w których uważny słuchacz wyłapie dźwięk strojących skrzypiec i jeszcze jednego bliżej niezidentyfikowanego instrumentu. 

Szuszkiewiczowi udało się wyimprowizować tak mocny i zintensyfikowany klaustrofobiczną akustyką temat, że wywołuje on u odbiorcy stan zadumy, a nawet fizycznego odrętwienia. Trębacz zaklina i mami słuchaczy tak prostymi środkami (a raczej ich brakiem), że wydaje się to tyleż zachwycające, co nieprawdopodobne. Nawet towarzysząca melodii cisza staje się tłem zupełnie odrealnionym. Tak jakby ślad trąbki został wycięty z zespołowego nagrania i pozostawiony samemu sobie; ogołocony z tła i muzycznego kontekstu. Wrażenie to zwiększa jeszcze rwący się w finale kompozycji motyw. 

Drugą stronę kasety wypełnia ta sama melodia „hejnału”, która poddana została elektronicznej modulacji. Szlachetne brzmienie trąbki, poszatkowane krótkim i płaskim echem, zaczyna mutować w groteskowy bulgot, wzmagając jeszcze bardziej efekt odrealnienia. Kamil Szuszkiewicz w swoim eksperymencie celebruje dźwięk sam w sobie. Do bólu prozaiczny. Tak zwykły i tak przeciętny, że aż pasjonuje, wywołując niedowierzanie i ekscytację. W jego wykonaniu minimalizm staje się perwersją, a prostota i ograniczenie dźwiękowym ekstremum. 

czwartek, 25 kwietnia 2013

Kamil Szuszkiewicz & Marcin Zabrocki - Szuszkiewicz/Zabrocki (Element Works, 2012)

Kamil Szuszkiewicz - trumpet
Marcin Zabrocki - baritone saxophone, electronics








By Stef Gijssels

Produced in only 40 handmade copies, you can be very happy if you still can acquire a copy, but I can guarantee that it's worth more than its money and postage. The duo are Kamil Szuszkiewicz on trumpet and Marcin Zabrocki on baritone saxophone and electronics.

The eight tracks are fully improvised and of an astonishing beauty, slow, deliberate, cautious, bluesy and sad. My favorite of the lot.



piątek, 14 grudnia 2012

Premiere of new album by Szuszkiewicz & Zabrocki...

Kamil Szuszkiewicz - trumpet
Marcin Zabrocki - baritone saxophone, electronics

(Editor) Talented trumpeter Kamil Szuszkiewicz (check his excellent "Prolegomena") and saxophonist Marcin Zabrocki join forces on this new avantgarde release...


niedziela, 28 października 2012

Pure Phase Ensemble - Live at SpaceFest! (2012)

Pure Phase Ensemble

Raymond Dickaty (musical director) - tenor sax, flute
Karol Schwarz - guitar, vocal, synthesizers
Jaime Harding - lead vocals
Joanna Kuźma - lead & backing vocals, tambourine
Piotr Pawlak - guitar
Antoni Budziński - guitar
Borys Kossakowski - Crumar keyboard, guitar
Artur Tobolski - bass guitar
Kamil Szuszkiewicz - trumpet
Tomasz Gadecki - baritone sax
Tomasz Żukowski - drums, percussion
Michał Goran Miegoń - electronic beats (synthesizers), guitar
Jachi - analogue synthesizers support

Live at SpaceFest! (2012)

By Maciej Nowotny

I REALLY wonder what made so many of my colleagues journalists and critics to universally praise such a horrible fad as this record is! It can be described in just five words: a poor imitation of U2. Thanks mainly to British vocalist Jaime Harding who ridicoulously imitates Bono. Polish (mainly) instrumental support does a bit better though I MUST ask what the artists of caliber of Kamil Szuszkiewicz or Tomek Gadecki are doing on this catastrophic session? Guys, you should be more careful when selecting projects. Noblesse oblige! You cannot participate in something so utterly hopeless as people might start to think that you are equally deaf as its protagonists...


sobota, 8 września 2012

Wojtek Mazolewski - Grzybobranie (2009)

Wojciech Mazolewski - bass

Candelaria Saenz Valiente - vocal, tuba
Irek Wojtczak - saxophone
Tomek Duda - saxophone
Kamil Szuszkiewicz - trumpet
Tomasz Ziętek - trumpet
Marcin Masecki - piano
Łukasz Moskal - drums
Kuba Staruszkiewicz - drums
Konstanty Czartoryski - voice
Wojtek Zralek Kossakowski - voice

Grzybobranie (2009)

This is the debut solo album by Polish bassist / composer Wojtek Mazolewski, well-known as the founder / leader of the legendary Polish Jazz ensemble Pink Freud, which managed to achieve considerable success on the local and international scene. He is supported on this album by a group of musicians, who were at the time members of Pink Freud or were associated with the group in one way or another. They are: trumpeters Kamil Szuszkiewicz and Tomasz Zietek, saxophonists Irek Wojtczak and Tomasz Duda, pianist Marcin Masecki and his wife Candelaria Saenz Valiente, who provided the vocal parts, drummer Kuba Staruszkiewicz and percussionist Lukasz Moskal. The album includes nine tracks, which although not specifically accredited to Mazolewski on the album's cover, are his compositions.

Recorded shortly after the excellent "Alchemia" album, which Mazolewski recorded with Pink Freud, this solo album is in many respects a continuation of the musical direction initiated there, i.e. a return to highly improvised Jazz. The music is not completely free and is based on pre-composed motifs, but with a lot of freedom awarded to the individual musicians, leading to lengthy expanded improvisations. Being very atmospheric, it develops slowly from delicate hints and low volume statements, gradually arriving at magnificent crescendos, with all the musicians playing together. There are many World-Music influences, some more obvious than others, like the distinctive Flamenco feel on the pieces featuring the Spanish vocals, which Candelaria delivers with a chilling sensitivity.

Although all the performances on this album are truly outstanding, I personally think that the work done by Masecki is the dominant factor, which turns this music from excellent to absolutely brilliant. The piano parts just keep everything together, filling the blanks and hinting towards the possible directions to be taken by the entire ensemble. Although not really up-front most of the time, his contribution is simply invaluable.

This is a complex album, which requires several (if not many) listening session in order to truly digest it and to appropriately comprehend its depth as well as appreciate its beauty. Regardless of one's favorite Jazz sub-genre, there is definitely something for everybody here, without compromising the quality or musical truthfulness herein.

This is something no serious Polish Jazz lover should ignore, so if you don't have it yet, get it as soon as possible. This stuff is timeless and although only a few years old, already feels like a classic.

By Adam Baruch
http://www.adambaruch.com/



Tracklisting: 1. Grzybobranie [07:26] 2. Roztrojenie Jaźni [03:09:00] 3. Unde Melum [06:14] 4. Rezerwat Dzikich Stworzeń [05:41] 5. Aprowizacja [05:16] 6. Picada [03:00] 7. Zyzn eto smiesznaja i głupia sztuka [04:16] 8. Spacer Po Trawie [04:18] 9. Unde Bonum [10:01]


środa, 30 listopada 2011

Kamil Szuszkiewicz - Prolegomena (Slowdownrecords, 2011) by Stef Gijssels

Kamil Szuszkiewicz - trumpet
Marcin Ułanowski - drums
Kuba Cichocki - upright piano
Wojtek Traczyk - double bass
Marcin Gańko - baritone saxophone
Tomasz Duda - baritone saxophone

Prolegomena (Slowdownrecords, 2011)

(Editor) Stef Gijssels review of very strong debut by young, avantjazz trumpeter Kamil Szuszkiewicz.  

In January last year I wrote my first review of some albums with Polish trumpeter Kamil Szuszkiewicz, already sensing that it would not be the last. We find him back as the leader of a full band and with a somewhat more ambitious programme. The band consists of Kuba Cichocki on piano, Tomasz Duda and Marcin Gañko on baritone saxophonen Wojciech Traczyk ion double bass and Marcin Ułanowski on drums. 

Szuskiewicz's compositions and arrangements are really strong, with lots of variation and shifting between melancholy pieces for small ensemble ("Aria", "Pawana"), a pianoless quintet that bookends the album, using the warmth of the horns to the full, but it is when Cichocki's piano joins that the music gets its full dramatic power. The compositions are inventive and contain a wealth of clever rhythmic changes, great arrangements and a kind of inherent tension, with lots of a kind of stop-and-go feel. 

All musicians are excellent, but what is really strong for a debut album is the coherent vision and sound, something special and unique that is captivating and enjoyable. If you need comparisons, then Darren Johnston and Kirk Knuffke come to mind, two trumpeters who also understand how to create complex music with substance. 

Modern jazz at its best. I truly hope Kamil Szuszkiewicz gets audiences outside of Poland. 

(Editor) Check tune "Pavana" from this album:


niedziela, 23 października 2011

Profesjonalizm - Chopin Chopin Chopin (Lado ABC, 2011) by Bartek Adamczak

Profesjonalizm (band)

Marcin Masecki - pianino, compositions
Kamil Szuszkiewicz - trumpet
Michał Górczyński - clarinet, tenor saxophone
Tomasz Duda - baritone saxophone
Piotr Domagalski - double bass
Jerzy Rogiewicz - drums

Chopin Chopin Chopin (Lado ABC, 2011)

(Editor) Bartek Adamczak is back in very interesting review of the record that made great impression on other reviewers as well...

Marcin Masecki's name resonates well in ears of any polish jazz/music fan but he's yet to gain international recognition and he most certainly deserves it. Masecki's talent, refined through years of classical education (graduated from Berklee College of Music) is undeniable. He's sound conception and style of playing is easily recognizable (he prefers, whenever it's possible, to play his own pianino instead of a grand concert piano, all in order to be able to create a personal rapport with his own instrument - something that comes more easily to musicians playing virtually any other instrument). The vast ground he covers with his activity is impressive - equally adept in mainstream jazz (with Zbigniew Wegehaupt Quratet), fully improvised concerts (solo, in duo with Ziv Ravitz, in power trio with Macio Moretti and Raphael Roginski), avant pop (Paristetris) or classical (fascinated with Bach's music). In any of those contexts Masecki remains unmistakenably Masecki, unique, idiosyncratic. Which brings us (well, sort of) to Profesjonalizm sextet, his latest release on Lado ABC (an alternative label he's been working with for quite a while now).

Masecki is a kind of revisionist-revolutionist musician. He paraphrases old music - rag, hollywood jazz, ballroom elegant dance music. He interlaces them with percussive explosions of clusters or semi-casual notes, a hint of minimalistic Satie-like lyricism, more than a hint of serial music as his solos often seem to oscillate around a certain chord or scale, built with repetitive, almost stubborn phrases, seeming deceivingly simplistic, like a practice-run, only to develop into an entire structure of intricate harmonic, melodic, almost visual patterns (while watching his fingers on the keyboard you start to immagine some kind of mathematical formula, he often choses to play a repetitive pattern with right hand).
With Profesjonalizm he takes his ideas and translates the concepts into a set of thouroughly written music for a medium-sized band. Swinging lightly and elegantly it comes like a music from past, suddenly sequenced, cut, interrupted with a series of dissonances. Masecki loves to play with various aesthetics, collides them, one after another or one by the other. As a result we get something of a postmodern music game, music about music, exceptional not only for its erudition but the sense of humour, as the sudden twists, the broken beats, broken melodes and scales, the orchestrated and pre-arranged chaos brings a true laugher. Masecki's music is at times bizzarre, grotesque, pastiche, vaudeville, cabaret. And if he's been often criticized for his attitude (playing with the music as much as playing the music) that's the quality I really love about his work.

Just to cite some (unnecesary) examples of the music - "Długi" ("Long") begins the cd with joyfull ravaging brassy sound, immediately cut into with a reharmonized quirky chord progression and almost naive, amiss melody, and thus back and forth, with an impressionistic piano solo in the middle and surf-rocking beat to go by near the end of the track. (check the "video" below)
"Drugi" ("Second") begins with a gently swinging tune (straight out of 30's upper class ballroom hall), scratched (like a vinyl record) with a returning dissonance, follows into a bebop baritone solo, than into a marching drums solo, than again into a circus-like theme, another (this time free) jazz sax solo soaring over an obsessive rhythm crescendo, leading for a percussive (filled with crazy clusters and thunderous scale runs) piano solo.
"Dęty" ("Brassy") crashes a 'r'n'b baritone base honking, broken funky beat and trumpet-clarinet fanfare.
"Ballada" mixes the lyrical piano phrase (Satie) with steady rock beat and separate horn melodies that seem all out of tune, out of scale, bizarrely false.

Chopin Chopin Chopin is playfull to begin with the title of the album (mockingly alluding to last year's anniversary of Chopin's birth when his music was overdone in every way possible) and the tracks' titles (apart from the ones cited above there's "Krótki" ["Short"], "Abersold", "Polonez") to end with the cover (it seems to be stained) and the notes on the inside (all musicians referred to as "Mister" and presented with both first and the second name). And it all reflects the music - humorous, cartoonish, filled with unexpected twists.

When John Cage was accused that his music provokes laughter he responded by saying that it's a reaction preferrable to tears. "Chopin Chopin Chopin" brings the music that can easily provoked laughter, an honest and deep reaction to what is a brilliantly written and performed set of music. While Masecki's music is best served live (obviously), this cd comes strongly recommended to anyone (laugh is an universal language, so is music).

(Editor) Check tune titled "Dęty" from this magnificent album:


Author: Bartek Adamczak
check his blog about free jazz: http://jazzalchemist.blogspot.com/

sobota, 15 października 2011

Kamil Szuszkiewicz - Prolegomena (Slowdownrecords, 2011)

Kamil Szuszkiewicz - trumpet
Marcin Ułanowski - drums
Kuba Cichocki - upright piano
Wojtek Traczyk - double bass
Marcin Gańko - baritone saxophone
Tomasz Duda - baritone saxophone

Prolegomena (Slowdownrecords, 2011)

That Kamil Szuszkiewicz is great talent in Polish music I've been convinced for a long time. Unlike many critics is this country who obviously are excellent in establishing crucial (and well-paid) positions in Polish media & show business I am simple blogger and my main focus is music. I look for good music, all other issues are secondary. So I've seen Szuszkiewicz being like "crouching tiger, hidden dragon" among Polish young musicians and I've been waiting patiently when his time will come. The snow ball has been growing slowly which is evidenced even on this blog by albums like "Kapacitron" (2009), "Be Like A Child" (2009) or recently outstanding "Chopin Chopin Chopin" (2011) in which he took (significant) part as a sideman.  And now we have his debut under his own name so it is the time to ask a question whether all these promises are fulfilled...?...
Music on the album may be called free but not in form but in spirit. This overall form is well though-out, planned, carefully prepared but at the same time there is enough place left for musicians  to display spontaneity, creativity and bravery of the highest caliber. Moreover regardless its refined form the music remains communicative and relatively easy to listen! Rooted as well in free jazz idiom as in avantgarde classics of XXth century and... in indie pop or rock... it is as much continuation as something completely new... Moody, brooding, bluesy it has all coarse beauty of good modern art, be it painting, sculpture, photography, film or literature. It will fit perfectly as musical commentary to crazy politics of year 2011 with its bankrupting states, compromised politicians, crumbling traditions.
When we look at the cast we discover that along with the leader playing on trumpet, we find here creme-de-creme of young musicians responsible for sudden renaissance of jazz avantgarde in Warsaw in recent years: Wojtek Traczyk (double bass), Marcin Ułanowski (drums), Kuba Cichocki (upright piano), Tomasz Duda  and Marcin Gańko on baritone saxophones. These new wave of young, creative, open and very well educated musicians will alter completely what is the landscape of Polish jazz in years to come...

Promo - Kamil Szuszkiewicz "Prolegomena":

 
Author: Maciej Nowotny
http://kochamjazz.blox.pl/html

niedziela, 2 października 2011

Profesjonalizm - Chopin Chopin Chopin (Lado ABC, 2011) by Adam Baruch

Profesjonalizm (band)

Marcin Masecki - piano
Kamil Szuszkiewicz - trumpet
Michał Górczyński - clarinet, saxophon
Tomasz Duda - saxophone
Jerzy Rogiewicz - drums 
Wojciech Domagalski - double bass


Chopin Chopin Chopin (Lado ABC, 2011)

(Editor) Phenomenal review by Adam Baruch (check his music boutique http://www.jazzis.com/) of Marcin Macecki breakthrough recording...

Profesjonalizm is the name of the new sextet created and led by Polish Jazz pianist / composer Marcin Masecki, one of the greatest talents on the local scene in the recent years and the enfant terrible / eccentric artist spearheading the Jazz anti-establishment, a role that fits him like a glove. During my recent visit in Poland I was lucky to be invited to the concert the band performed in a dinky Warsaw restaurant called Mozaika, which remarkably managed to sustain the atmosphere (and look, not to mention the service) of the 1970s Socrealizm, completely oblivious to the changes around. The concert celebrated the release of this album, so the music was simply a live version of what is included here, in its entirety. I must say that I was completely unaware of what was about to happen musically and therefore the experience was a total culture shock, even though I am a difficult man to surprise in view of the heavy burden of my age upon me. Masecki and his cohorts: trumpeter Kamil Szuszkiewicz, saxophonists Michal Gorczynski and Tomasz Duda, bassist Piotr Domagalski and drummer Jerzy Rogiewicz played a stunning set of outlandish music (all composed by Masecki), which is so original, unique and devilishly clever that one's mind is completely boggled. How the hell did they manage to do it at all (live!) is beyond comprehension, but nevertheless they did it with a spectacular result. Listen to the studio version herein and imagine this being played live to get the scope of the task ahead.
As to the music itself, I'm not even trying to start describing it, as it is well beyond the scope of words (as most great music is). Suffice to say that it is a suite of sorts, in seven parts, which tells the story of Jazz from its earliest days (Ragtime) to now, flowing like a soundtrack to an imaginary movie, constantly (and unexpectedly) changing rhythms and scales, themes and patterns, but remarkably and completely coherently keeping a brilliant sense of unity. The rhythm section is absolutely dazzling, managing the impossible task of gluing this passionate and untamed music together. Masecki's piano work is a chapter in itself, which is worth studying separately, but it serves the role of the thematic / melodic beacon pointing the way ahead for of this music. During a short chat before the concert I asked Masecki about his musical influences; he mentioned some usual suspects but emphasized Thelonious Monk and Conlon Nancarrow, two superb examples of total non-conformism, suiting Masecki's image perfectly. The problem with non-conformism is often that eccentric artists become often self-centered and completely uncommunicative, which luckily enough does not apply to Masecki. In spite of all the lunacy herein, this is (amazingly) quite an easy album to listen to, against all odds. When I asked Masecki as to the nature of his music, he replied: "We are playing entertaining music" – well, he was after all right, in his own crazy way.
Now if anybody is wandering about the album's title, I must assure you that the album has absolutely nothing to do with the great Polish National composer Frederic Chopin. This is one more of Masecki's clever stunts, expressing his disgust and ridicule of the Polish Jazz scene's exploitation of Chopin's music in the recent years. Using this tongue in cheek / sarcastic reference Masecki protests against the "One can't go wrong by playing Chopin" attitude, where in fact one can go wrong and as the plentitude of available recorded evidence proves one does in most cases. So what do we have here: a work of a mad genius, a wizard, a prophet? Who am I to judge? Suffice to say I love this music, every note of it and most of all the chutzpah and complete disregard of convention – exactly the qualities I admire in Artists. Bless you, Marcin Masecki!

Check tune "Długi" from this album:


If you want to listen to broadcast containing more Marcin Masecki music in different formats and also some of his musical inspirations - check this podcast (link).

Author: Adam Baruch
http://www.adambaruch.com/

poniedziałek, 5 września 2011

Profesjonalizm - Chopin Chopin Chopin (Lado ABC, 2011) by Maciej Nowotny

Profesjonalizm (band)
Marcin Masecki - piano
Kamil Szuszkiewicz - trumpet
Michał Górczyński - clarinet, saxophon
Tomasz Duda - saxophone
Jerzy Rogiewicz - drums 
Wojciech Domagalski - double bass
Chopin Chopin Chopin (Lado ABC, 2011)

The leader of Profesjonalizm is pianist Marcin Masecki whose talent may be compared only to the greatest in history of Polish jazz as Krzysztof Komeda (pianist himself), Zbigniew Seifert or Tomasz Stańko. I observe his artistic development for more than ten years! He started as child prodigy playing in jams in legendary (now gone) jazz club Akwarium; through his first steps as professional musician taken within Grzech Piotrowski's Alchemik Band ("Sfera Szeptów") when nothing heralded he may once be such a great individuality; then through later recordings with Grzech like "Dracula In Bucharest" when his style began to dominate over music of his senior partner; to astonishing piano solo recordings like "Bob" or "John" which may be seen as last stage in moulding of his unique style. I jump a lot and omit important stages but the point is that Masecki industriously and patiently was building his own language for the most time either misunderstood or even mocked by both other musicians and audience. What was only a promise however on all previously mentioned albums has been fulfilled on "Chopin Chopin Chopin"... 
Before I briefly analyse this fascintaing music let me stop for a moment on other members of this sextet. Drummer Jurek Rogiewicz is a leader on his own (check fantastic "Levity"), his personality, his ubounded energy and enthusiasm are simply beyond description. He is supported in rhythm section by Piotr Domagalski, Rogiewicz partner from above mentioned Levity. No less prominent is brass section which consists of creme-de-creme of young avant-garde players in Polish jazz: trumpeter Kamil Szuszkiewicz ("Kapacitron"), clarinetist and tenor saxophonist Michał Górczyński ("Lark Uprsisng" or "Istikeyt/Fargangenheit") plus Tomasz Duda ("ŚĘ" or "Alchemia" among many others) playing an baritone saxophone.
As far as music is concerned it is fully composed and certainly deserves thorough analysis that would take much more than it is possible for short note on internet blog. However even brief review of influences is truly breathtaking: Bach whose "The Art Of The Fugue" or "The Well Tempered Clavier" are clearly present here; Thelonius Monk with his dissonant yet infinitely precise harmonies; Archie Shepp obsession with marches; Albert Ayler attitude toward composed element in free jazz; but also names from modern classical music should be mentioned as John Cage or Conlon Nancarrow. This picture is complemented by obvious Polish music roots as evidendeced in album's title and last composition on album which is variation on Chopin's Polonaise (B-dur so-cold "Children's"?) and clear Komeda notes scattered all over this CD but not in style, attitude or sound but in ability to establish relationship with present generation, its tastes and preferences.This list is by far incomplete and too simplified, there is much more in here, from tunes from Soviet cartoons ("Wilk i zając") to pre-bop, dense and scurvy sound of big bands from the era before stereo recordings.
I therefore stop here leaving more careful analysis to jazz critics because what I want to say is as simple as this: it is a piece of great modern entertainment nonetheless it is ambitious and deep enough to satisfy even most demanding jazz connoisseurs. It's Polish jazz at its best!!!

Check this video for sample of music:



Author of text: Maciej Nowotny
http://kochamjazz.blox.pl/html

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...