Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Żydek Mateusz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Żydek Mateusz. Pokaż wszystkie posty

sobota, 22 czerwca 2024

Ziemia feat. Irek Wojtczak - "Warming / Melting"

Ziemia feat. Irek Wojtczak

Oskar Tomala – guitar
Alan Kapołka – drums
Mateusz Żydek – trumpet
Jakub Wosik – double bass

Gość specjalny:
Irek Wojtczak – soprano saxophone, bass clarinet

album's title: "Warming / Melting"

Audio Cave (2024)

Review author: Viačeslavas Gliožeris

„Ziemia“ is a young unorthodox quartet led by electric guitarist Oskar Tomala. „Warming/Melting“ is their second album, recorded live in Sopot's Teatr Boto participating renowned sax player Irek Wojtczak.

There are not many electric guitarists in jazz (fusion is a different story for sure). Quite often each jazz collective, containing such artists on board has its own face (Bill Frisell is probably the best example). „Ziemia's“ „Warning/Melting“ is more collective work though, there are no obvious leaders in their music. The quartet is completed with a traditional rhythm section (percussionist Alan Kapolka and double bassist Jakub Wosik) plus trumpeter Mateusz Żydek.

The guest artist, participating in the concert (and recording) is renowned Polish reeds player of mid-generation, living in Sopot, Irek Wojtczak. He played with Tymanski Yass Ensemble a decade and a half ago among many others and in some way is a part of yass culture as well.

The album opens with warm and almost chamber 8 minutes long mid-tempo “Warming/Melting”. There is a feel of fragility in the composition's music. “Soil/Concrete/Gliceryne”, the second-longest album's piece, starts from sax/trumpet extended interplay with an anchoring groovy rhythm section coming on support just somewhere in the middle of ten-minutes-long composition. “Teatslez” offers a quirky repetitive rhythmic constructions, coming from the rock scene, and framing elegant guitar soloing in the middle. Reeds' solos are flying over it. The album's shortest track, “Nahe”, is a guitar-led ballad of sort. “Coda”, a meditative slow-tempo composition has a chamber touch with something that sounds as a folk tune included as well. “Update” almost explodes at the very start, but unexpectedly develops into free form interplay/dueling among all band's members.

“Douppler”, the longest album's piece, sounds like a rock song where rhythm section is pushing the music ahead with repetitive pulsation and reeds duo are creating knotty tunes. Near the middle of the composition the tempo is slowing down, the rhythm becomes more twisted and it frees the space for longer and more complex guitar/sax soloing. Still, the sound stays well framed and well controlled. At the end, one can hear true electric guitar's rock soloing, almost shredding. The closer, “Earthmelon” offers true eruption of flying reeds, rock-heavy drumming, pulsating bass. It is fast and short.

“Ziemia” calls themselves “alt-jazz quartet” and there is lot of truth in it, whatever it means. Deeply rooted in jazz tradition (and formal jazz background), “Ziemia” somehow combines better components of two worlds – avant-garde jazz and (alt)rock, adding a noticeable touch of classic(chamber). They are free without being posers, creative and relaxed, very natural and positive. Electric guitar sounds tasteful, recalling such grands as Masayuki Takayanagi (on his early more conventional works). The drummer is a true hero here – in his very own way he plays jazz as if he's a rock musician. Acoustic bass is deep, groovy and is responsible for “jazzy” component in sound, together with trumpet soloing. The concert itself has been recorded in a legendary region where yass (unique Polish only mix of free jazz, punk-rock and folklore) grew up, what gives some special vibe as well.

Probably an important part of this album's attractiveness comes from positive, democratic atmosphere of all concert, strong internal communication between band members and in all warm and creative feeling. This music (being really modern) recalls a lot an atmosphere of jazz concerts of 50s and 60s, the era when music still wasn't industry as it became later (and is nowadays).


wtorek, 28 maja 2024

Paweł Krawiec Quartet – "Ofensywa"

Paweł Krawiec Quartet

Paweł Krawiec - gitara elektryczna
Mateusz Żydek - trąbka
Mateusz Lorenowicz - perkusja
Filip Hornik - kontrabas

Wydawca: SJRecords (2024)

"Ofensywa"

Autor tekstu: Mateusz Chorążewicz

Debiutancki album Pawła Krawca i jego kwartetu, zatytułowany "Ofensywa", to bezsprzecznie triumf tradycji jazzowej splecionej z nowoczesnymi aranżacjami. Krawiec, na czele z gitarą elektryczną, prowadzi zespół, demonstrując zarówno głębokie korzenie w jazzie bopowym, jak i zdolność do interesujących przemyśleń kompozycyjno-aranżacyjnych. Wspierany przez Mateusza Żydka na trąbce, Mateusza Lorenowicza na perkusji i Filipa Hornika na kontrabasie, kwartet wchodzi na scenę jazzową z wyjątkowo świeżym i energicznym brzmieniem.

Już od pierwszych dźwięków wyróżnia się brzmienie trąbki Żydka, które, mimo iż nie do końca rezonuje z moimi osobistymi upodobaniami, nie można mu odmówić technicznej perfekcji.

Z kolei brzmienie gitary Krawca jest jednym z najmocniejszych punktów "Ofensywy". Jego umiejętność łączenia brzmień jazzowych oraz rockowo-bluesowych z lat 60. i 70 nadaje płycie unikalnego charakteru. Te zróżnicowane muzyczne wpływy interpretowane są przez Krawca w sposób niezwykle oryginalny i spójny.

Co ważne, mimo że kompozycje Krawca nie zaskakują rewolucyjnymi innowacjami, to sposób, w jaki są zaaranżowane i wykonane, sprawia, że album trzyma w napięciu od pierwszego do ostatniego taktu. Zręczne przejścia, wymiana solówek i ogólna koherencja kompozycji świadczą o głębokim zrozumieniu i szacunku dla jazzowej formy.

Płyta nie rzuca słuchacza w wir eksperymentów muzycznych – raczej delikatnie prowadzi przez znane jazzowe terytoria, czyniąc każdy przystanek wartościowym i pełnym muzycznych odkryć. Krawiec pokazuje, że nawet w ramach tradycyjnego jazzu jest jeszcze dużo miejsca na innowacje, zwłaszcza jeśli chodzi o aranżację i wykonawstwo.

Słuchając współcześnie wydawanych płyt z mainstreamowym jazzem, często zastanawiam się nad sensem ich nagrywania – wiele z nich jest po prostu nużących, smakuje odgrzewanym kotletem. Jednak z jakiejś przyczyny tu jest inaczej. Według mnie powody są dwa:

1. Świetnie przygotowane kompozycje – pomimo braku ich odkrywczości, nie można się tu nudzić. Właściwie cały czas słucha się tego z zainteresowaniem. Osiągnięcie tego samo w sobie jest bardzo trudnym zadaniem.

2. Brzmienie gitary jest mało charakterystyczne dla tego typu muzyki – wyraźnie słyszalne inspiracje muzyką lat 60’ czy 70’ dodaje albumowi specyficznego uroku.

"Ofensywa" stanowi bez wątpienia wybitny debiut. Krawiec i jego zespół nie tylko udowadniają swoje rzemiosło, ale także świeżość i entuzjazm, z jakim mogą rewitalizować jazzowy kanon. Jest to album, który z pewnością przyciągnie zarówno jazzowych purystów, jak i tych, którzy szukają czegoś nowego w tej tradycyjnie bogatej dziedzinie muzyki. Po prostu nie można przejść obok tego albumu obojętnie.

Z niecierpliwością czekam na kolejną płytę Pawła Krawca. Odnoszę wrażenie, że jest to artysta, który ma jeszcze wiele do powiedzenia na jazzowej scenie.

poniedziałek, 16 stycznia 2023

Ziemia - Ziemia Dniem (2022)

Ziemia

Jakub Wosik - double bass/violin
Oskar Tomala - guitar/carnet
Mateusz Żydek - trumpet
Alan Kapołka - drums

Ziemia Dniem (2022)

Autor tekstu: Szymon Stępnik

Są takie sytuacje, iż spóźniając się na ten jeden autobus, zaklinamy rzeczywistość i nienawidzimy całego świata. Stojąc na zimnym, nieprzyjemnie pachnącym przystanku, myślimy, że dziś już nic dobrego nie może nas spotkać. Tymczasem dosiada się osoba, która pojawia się niemal znikąd. Z każdą kolejną chwilą intryguje, wzbudza zainteresowanie, aż w przypływie emocji w końcu mówimy: zakochałem się!

Podobnie miałem z płytą “Ziemia Dniem” zespołu Ziemia.

Zespół ten wziął się znikąd i jest niemal debiutantem na jazzowym rynku (nagrali wcześniej album “Catastropha”, jednakże był to bardziej home recording). Założyć można, iż liderami są Oskar Tomala i Jakub Wosik, którzy to razem odpowiadają za wszystkie kompozycje znajdujące się na nagraniu. O ile Oskar jest dla mnie zupełnym odkryciem, to Jakuba Wosika znamy już choćby z całkiem udanej płyty “New Animals” zespołu Trio_io, gdzie udowodnił już swoje niezwykłe wyczucie do awangardy muzycznej.

Można odnaleźć jedynie szczyptę informacji o grupie Ziemia. Ich strona na Bandcampie sugeruje, że zespół pochodzi z Katowic oraz rzuca niejako światło na to, jak rozumieją oni swoją nazwę: “Przez ziemię rozumieją się w szczególności te ciała suche w wodzie się rozchodzące, jak n.p. ta jest, na której siejemy. Ziemia, dawniej za żywioł poczytywana. "Ktokolwiek w niebo patrzy a po ziemi chodzi nie masz dziwu, że często łbem w kamień ugodzi”, “Dobra ziemia nasienia nie traci, ale z pożytkiem wraca”. Wydaje się, że niejako chcą dać słuchaczom wskazówki do obcowania z albumem - dopiero wsłuchanie się w niego spowoduje, że zacznie dawać owoce, a zatopienie w jego strukturze, że kompletnie zapomnimy o rzeczywistości. Ale czy rzeczywiście tak jest?

Krążek “Ziemia Dniem” chyba najłatwiej wpisać w nurt free jazzu. Dominuje typowy dla tego podgatunku pozorny chaos, którego sens wyłania się dopiero po poświęceniu mu sporej uwagi. To nie jest łatwa płyta. Tak jak sugerowało wspomniane wyżej przysłowie, dopiero po jakimś czasie skupienia wyłania się pełen obraz tego, co chcieli przekazać członkowie Ziemi. Kiedy już zaprzyjaźnimy się i wpuścimy ich twórczość do serca, otrzymamy płytę nieprzeciętną.

To co najmocniej wyróżnia ją wśród pozostałej awangardy jazzowej, jest jej paradoksalna przystępność. Wiele fragmentów jest zaskakująco melodycznych, gdzie przynajmniej jeden instrument gra proste, niewychodzące poza typową skalę fragmenty. O ile pozostali członkowie szaleją, oddając się w wir awangardy, ten jeden muzyk trzyma w ryzach całą strukturę piosenki. Swoją drogą, czy właśnie tak nie działa nasza planeta? Gdzie przede wszystkim widzimy jej zewnętrzne piękno, nie doceniając trochę tego, jakie to skomplikowane procesy dzieją się pod jej fasadą?

Najbardziej wyróżniają się dwa instrumenty. Pierwszym jest trąbka, która kiedy tylko może, przemyca sporą dawkę humoru. Wystarczy wspomnieć utwór “Smutne kroczki”, który zawiera w sobie motyw z nieudanego gagu. Takie smaczki zresztą słychać, mniej lub bardziej, w każdym z utworów. Przełamuje to poważną, monumentalną atmosferę całości. Perkusja również robi robotę - nie brzmi jak typowe jej użycie w jazzie. Alan Kapołka dużo używa tu werbla, często trzymając dość regularny rytm, co przypomina czasami bardziej ścieżkę utworu rockowego, niż jazzowego. Taka energiczność jednakże znakomicie współgra z całością.

Trochę mniej słyszalny jest kontrabas. Owszem, brzmi bardzo fajnie w momentach rozpoczynających i kończących utwory, ale trochę ginie w miksie, gdy grają inne instrumenty. Gitara Oskara Tomali zdaje się być z kolei niewykorzystanym potencjałem. Ma swoje momenty, szczególnie w utworze Faaf, gdzie gra nieziemskim, wpadającym w ucho riffem, ale innymi miejscami brzmi zbyt pospolicie i schematycznie.

Właśnie, schemat. Zastanawiałem się, co nie pasowało mi w tym albumie. Jak na free jazz, zbyt dużo jest przewidywalności i prostoty ścieżek, którymi wędrują poszczególne utwory. Po którymś przesłuchaniu z rzędu, dostrzec można, niestety, pewną archetypiczność wywodzącą się z teorii muzyki. Od free jazzu oczekuję jej przełamania, a nie podążania wydeptanymi wcześniej szlakami. Bądź co bądź, ta prostota stanowi też o wyjątkowości tego albumu. W związku z tym, że zawsze przynajmniej jeden instrument nie wychodzi poza schemat, longplayu słucha się przyjemnie już od pierwszych chwil. Przykład? Większość utworów kończy się klamrą, mając przydługi początek, który powraca na sam koniec. Po pewnym czasie, zaczyna to irytować, ale przyznaję, że przygotowując się do tej recenzji, przesłuchałem album co najmniej dziesięć razy.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...