Dziś premiera - pozostawiam Was z moją recenzją pierwszego wydania tej książki - bowiem to właśnie moje pierwsze spotkanie z historią Joanny i Sejo wywołało największe emocje. Zmienię jedynie tytuł na aktualny.
"Chwila na miłość" to wyjątkowa książka. Bowiem nie jest to powieść
obyczajowa z fikcyjnymi bohaterami, której akcja dzieje się w realnym
miejscu z prawdziwym tłem historycznym. Nie! Tutaj właściwie mogę śmiało
napisać, że to literatura faktu, że to autobiografia, że tu wszystko
jest na serio. Prawdziwa krew, prawdziwi ludzie, prawdziwe ludzkie
dramaty i w czasie lektury nie można siedzieć z obojętnym stosunkiem w
fotelu z kubkiem herbaty...
Zanim zacznę swoją recenzję, chciałabym najpierw przybliżyć Wam nieco konflikt bałkański. Dlaczego?
Wiadomo, że żadna wojna nie jest mile widziana, że żadna nie niesie nic
dobrego. Każda niesie śmierć i cierpienie ludzi, jednak dla mnie ta na
Bałkanach jest "inna niż inne". Zapewne myślicie dlaczego tak uważam...
Ponieważ zupełnie nie rozumiem dlaczego (magiczne słowo "dlaczego" wciąż
się pojawia w mojej wypowiedzi) wybuchła.
Jaki był sens i cel... Możecie szukać odpowiedzi w Wikipedii, w
licznych opracowaniach historycznych z tego okresu, które prezentują
czasami różniące się między sobą wersje. Inny pogląd na przyczyny
wybuchu wojny mają bośniaccy Muzułmanie, inny bośniaccy Serbowie a
jeszcze inny bośniaccy Chorwaci. Choć przecież wszyscy byli stronami
tego konfliktu.
Autorka nie chce zajmować stanowiska w tej sprawie, nie zamierza oceniać
czy analizować, ale kiedy poprosiłam ją o kilka słów wstępu, zacytowała
słowa swojego sarajewskiego profesora:
"(...) wielu moich przyjaciół
również nie spodziewało się, ani nawet nie przeczuwało
zbliżającego się koszmaru. Nawet kiedy w 1991 r. wybuchła
10-dniowa wojna w Słowenii - na skutek odłączenia się tej
republiki od Jugosławii, nawet kiedy straszne dni nastały
również dla pragnącej niezależności Chorwacji i został zrównany z ziemią chorwacki Vukovar, zniszczony Dubrownik...,
w Sarajewie nikt nie przypuszczał, że wojna ogarnie również
Republikę Bośni i Hercegowiny.
Bośniacy, w przeważającej części -
z wyjątkiem bośniackich Serbów, chcieli dalej żyć w
wielokulturowej, wieloreligijnej, ale niezależnej i suwerennej
Bośni i Hercegowinie. Nie chcieli walczyć, wierzyli, że nic
podobnego jak w Chorwacji u nich się nie zdarzy. Twierdzili, że
aby prowadzić wojnę, potrzeba chętnego do walki, a oni nie
chcieli rozlewu krwi.
A jednak wojna, wcześniej
zaplanowana przez polityków-kryminalistów - jak nazywał ich mój
sarajewski wykładowca, który doskonale znał historię i
podkreślał, że marzeniem Serbów od dawien dawna było stworzenie
Wielkiej Serbii, a Chorwatów - Wielkiej Chorwacji - wybuchła.
Kiedy zabrakło Tity - dyktatora, który trzymał sztuczny twór,
jakim była Jugosławia w całości, propagandowe media
podporządkowane ówczesnym rządzących podsycały nacjonalizmy. I
tak nieszczęście stało się faktem - wojna nie ominęła Bośni i
Hercegowiny i jej mieszkańców, którzy tam od wieków żyli razem i
nadal chcieli tak żyć... Nie chcieli, by Bośnia i Hercegowina
zniknęła z mapy, chcieli, by była niepodległa i samodzielna,
więc nieprzygotowani do walki, byli zmuszeni jej bronić".
Joanna jest studentką - młodą, piękną dziewczyną z marzeniami, by
kiedyś w dorosłym życiu móc biegle posługiwać się językami bałkańskimi.
W ramach stypendium naukowego wyjeżdża do Sarajewa, by na tamtejszym
Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu zdobywać wiedzę. Jednak oprócz chwil
spędzanych na zajęciach Joanna chłonie klimat miasta po swojemu -
zwiedza, słucha muzyki, poznaje sarajewian i ich gościnność, szczerość
odkrywając, że to bardzo wylewni ludzie... Kraj, w którym się znalazła i
jego kultura, zaczął ją fascynować a nawet zaskakiwać, gdyż czymś
normalnym były tam koce i erotyka, niedostępne wtedy w PRL-owskiej
Polsce. Stała się wręcz entuzjastką Sarajewa, to miasto ją przenikało i
rodziła się miłość...
Najpierw do miejsca a potem do bośniackiego Muzułmanina - Seja.
To uczucie zrodziło się w ułamku sekundy, choć jeszcze wtedy oboje tak
do końca nie zdawali sobie z tego sprawy... Czuli, że jest między nimi
coś pięknego, wyjątkowego, pewne porozumienie dusz i serc. Młodzi
spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, jednak przyszedł czas, gdy Joanna
musiała wrócić do Polski. Jej studencki czas w Sarajewie dobiegł końca.
 |
| Joanna i Sejo - Sarajewo - przed wojną |
W wakacje 1992 roku Sejo miał przyjechać do Krakowa, by poznać rodzinę
ukochanej dziewczyny. Jednak nie mieściło się w to planach LOSU. Ten
miał inne, swoje własne i nie do końca radosne...
Na Bałkanach wybuchła wojna.
Sarajewo - a wraz z nim i Sejo oraz wielu innych znajomych młodej Polki
- zostało odcięte od świata... Przestała działać poczta, telefony, w
mieście brakowało prądu, wody i gazu, nie wspominając o żywności. Nikt
nie mógł być pewny swego losu, gdyż trwały ostrzały a budynki
rozsypywały się jak domki z kart... Nie wspomnę jak rozdzielano rodziny,
jak śmiałkowie próbowali wydostać się z oblężonego miasta... To po
prostu nieludzkie! Okropnie to przeżyłam... Piekło na ziemi rozdzieliło
rodzącą się miłość. Sądzę, że wielu ludzi po prostu by sobie darowało,
odpuściliby takie uczucie, jakże niepewne dnia jutrzejszego. Ale nie
ONA, nie Joanna...
 |
| akredytacja z 1995 r. |
Dziewczyna
poruszyła niebo i ziemię, wydeptała ścieżki do osób, które
mogły pomóc jej w jakimkolwiek kontakcie z Sejem. Dokonywała rzeczy
niemożliwych tracąc ogromne kwoty pieniędzy, byle tylko móc przekazać mu
list, paczkę czy usłyszeć jego głos... Jakże mało istotne były
wtedy dla niej pieniądze, bowiem sercem rządziła miłość. Podczas lektury
byłam pod ogromnym wrażeniem determinacji Joanny, niejedna tak młoda
kobieta dawno już by zmieniła obiekt zainteresowania... Jednak nasza
bohaterka i zarazem autorka tej książki czerpała siłę z listów, które
otrzymywała z Sarajewa. Martwiły ją opóźnienia w przekazywaniu poczty,
dlatego znalazła sposoby na inny kontakt z ukochanym.
To nie jest powieść obyczajowa, dlatego śmiało mogę napisać, że
obecnie Joanna i Sejo są małżeństwem. Jednak droga do chwil szczęścia,
radości i posiadania rodziny, była długa i wyboista.
Istotą tej
książki jest miłość, która "góry przenosi", która nie boi się niczego i
jest tak ogromną siłą napędową, że potrafi pokonać strach, ból,
odległość, lęk o bliską osobę, śmiercionośne żniwo wojny... Lektura jest
ogromnie poruszająca. Podczas czytania nie mogłam ukrywać
wzruszenia i emocji
towarzyszących podróży Joanny do ogarniętego wojną Sarajewa. To było
szalone! Nieprawdopodobne, niezwykłe a zarazem piękne. Jeśli ktoś
przeczyta "Chwilę na miłość" bez choćby jednej chwili wzruszenia, bez
podniesionego ciśnienia to z pełną stanowczością stwierdzę, że ma
kamienne serce. Bo
nie da się przejść wobec tej historii obojętnie!
Nie przeszedł zresztą sam - nieżyjący już -
Waldemar Milewicz -
dziennikarz telewizyjny i korespondent wojenny, który o miłości tej pary
na tle konfliktu w Sarajewie, nakręcił film "Zwykła historia". Na
kartach książki pojawia się wiele informacji o dziennikarzu i kulisach
kręcenia tego filmu. Mam ogromną ochotę, by go obejrzeć.
 |
| autorka w Mostarze (stolica Hercegowiny) |
Autorka w swej książce
nie skupiła się tylko i wyłącznie na sobie i swoich uczuciach do Seja. Poruszyła
wiele
ciekawych wątków - wielokulturowość mieszkańców Sarajewa, czasy
studenckie, różnice między życiem w Bośni i w Polsce w latach
dziewięćdziesiątych, niesamowitą postawę swojej mamy. Wspomniała też o
wielu ludziach o dobrych sercach, którzy bezinteresownie pomagali jej w
dążeniu do celu, jaki sobie postawiła. A przecież nie był banalny...
To był trudny czas pełen wyrzeczeń, walki, stresu i cierpienia... Przez
co przeszła? Kto najbardziej jej pomógł? Co udało jej się uzyskać dla
Seja? Jak wyglądała krok po kroku ich droga do szczęścia? O tym
wszystkim dowiecie się już szczegółowo z lektury.