Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bielecki Alan. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bielecki Alan. Pokaż wszystkie posty

sobota, 14 czerwca 2014

Konflikty, marzenia i PRL, czyli Alan Bielecki w ogniu pytań - wywiad # 4

Dawno nie było u mnie żadnego wywiadu... Skorzystałam więc z okazji, że służbowo w Krakowie pojawił się autor "Rówieśnika komputera", którą to książkę niedawno recenzowałam. Recenzję możecie przeczytać TUTAJ a ja postaram się Wam przybliżyć osobę Alana Bieleckiego, zresztą bardzo tajemniczego człowieka... Zapraszam na pierwszy blogowy wywiad z Alanem Bieleckim!



ejotek: Publikuje Pan pod pseudonimem, w Internecie nie ma zbyt wielu informacji o Alanie Bieleckim a czytając książkę – my czytelnicy – lubimy wiedzieć co nieco o autorze. Czy uchyli Pan rąbka tajemnicy?

Alan Bielecki: Nie jestem już młody :) Zdobyłem wykształcenie w kierunku technicznym, od dzieciństwa uwielbiałem czytać i interesowałem się techniką, odkryciami oraz podróżami. Jedyne czego nie przypuszczałem będąc dzieckiem to fakt, że kiedyś napiszę tekst literacki. Ale w chwili, gdy zacząłem czytać własnym dzieciom, postanowiłem tego spróbować.

e: I jak wyszło to próbowanie? Co powstawało?

AB: Jako pierwsze powstawały opowiadania, było to jakieś 20 lat temu... Potem pisałem jeszcze teksty piosenek.

e: A ja byłam przekonana, że „Rówieśnik komputera” jest Pana debiutem...

AB: Owszem jest, tyle że powieściowym. Ten tekst powstawał łącznie przez siedem lat.Trudno mi było napisać tak obszerne dzieło i zbudować konflikt, który by wciągał czytelnika.

e: A co było bodźcem do rozpoczęcia starań, by wydać „Rówieśnika...”?

AB: Właściwie to od początku pisania miałem zamiar, by wydać książkę i do tego w formie drukowanej. Oczywiście wolałbym, by wydawca był duży i znany, ale na początek nie można narzekać.

e: Połączył Pan czasy PRL-u z postrzeganiem problemu homoseksualizmu. Dlaczego akurat takie tematy przewodnie powieści Pan wybrał?

AB: Umieszczenie akcji w PRL-u wynikało ze wspomnień. Chciałem opisać coś, co dobrze znam, a przy okazji mogę starszym dać powspominać, a młodym uzmysłowić, jak żyło się w tamtych czasach. Natomiast homoseksualizm wyniknął trochę z przekory, bowiem poszukiwałem konfliktu ojca z synem. Ten temat wręcz idealnie nadawał się na powód niezgody nie do przezwyciężenia, zwłaszcza w tamtych czasach. Co nie znaczy, że nie uważam, że nie warto go poruszać nawet bez takich technicznych powodów.

e: Nasz kraj nie jest zbyt tolerancyjny w kwestii osób o innych upodobaniach seksualnych. Nie bał się Pan ataków krytyków literackich w stosunku do swojej publikacji?

AB: Literatura już niejedno widziała, a moja powieść tak naprawdę jest dosyć niewinna. Chciałem bowiem napisać coś nie tylko dla gejów, ale lekkostrawnego dla każdego czytelnika. Wydawca pewnie ubolewa, że publikacja nie okazała się skandalizująca (śmiech), ale spokój mi bardziej odpowiada.

e: A jak reagują na książkę czytelnicy? Jakie są opinie?

AB: Na ogół dobrze. Są na przykład osoby, które zachęcone opiniami na serwisach z recenzjami, kupiły książkę i wyrażają się o niej pozytywnie. Nie zawiodły się. Były oczywiście opinie krytykujące „Rówieśnika...”, ale niewiele ich i dosyć różnorodne. Chyba najostrzejszą opinią była taka, która oskarżała mnie o obrazę uczuć religijnych, ale pozostaje osamotniona.

e: Czy uważa Pan, że wydanie tej książki było potrzebne polskim czytelnikom, skłoniło ich do przemyśleń? Coś wniosło w życie Polaków? Do czegoś się przydało?

AB: Czy jest sposób na przekonanie nieprzekonanych? Sporo rzeczy się zmieniło w przeciągu ostatnich dziesięciu lat. Ale społeczeństwo paraliżuje lęk przed związkami partnerskimi, które przecież mają znaczenie nie tylko dla osób homoseksualnych ale i heteroseksualnych. Obawa przed tym, że homoseksualiści zaczną się domagać adopcji powoduje, że nie tylko u polityków, ale i w licznych wynikach badania opinii społecznych, nie dopuszcza się do wprowadzenia związków partnerskich. Myślę, że zadaniem mojej powieści jest oswojenie z tematem i pokazanie jak ludzie są bardzo podobni do siebie niezależnie od orientacji seksualnej.

e: Czy będzie kolejna książka Alana Bieleckiego?

AB: Tak, będzie, jednak zupełnie odrębna od „Rówieśnika...”. Początkowo było to opowiadanie pisane na potrzeby konkursu, ale było za długie i na konkurs nie dotarło. Na dodatek znajoma po przeczytaniu go zapytała: „Co by się musiało stać aby bohater się zmienił?”. W odpowiedzi powstał dalszy ciąg tej fabuły, a całość uzasadnia zamknięcie jej w powieści.

e: Alan Bielecki – skąd akurat taki pseudonim?

AB: To właściwie przypadek. Nie zależało mi na oryginalności. Ot, takie luźne skojarzenie i już zostało.

e: A teraz pytanie, które uwielbiam zadawać autorom: gdzie lubi Pan pisać?

AB: Przede wszystkim to lubię najpierw mieć zarys pomysłu i nie zasiadam wtedy od razu do pisania tylko … idę spać, by pomysł się ukształtował. Najczęściej piszę w domu, przy biurku, na którym stoi laptop. W przypadku krótkich form czasami zdarza mi się robić notatki na papierze. Raz nawet stworzyłem tekst piosenki w kawiarni w centrum handlowym, ale nie pamiętam czy było to na serwetce :)

e: Czy „Rówieśnik komputera” też powstał przy biurku?

AB: Tak. Pierwsze rozdziały napisałem tak szybko, jakbym od zawsze znał je na pamięć. Potem nastąpiła przerwa, bez pomysłu na dalszy ciąg. Dalej kilka niepowiązanych ze sobą wątków, które w koncu udało mi sie rozwinąć i połączyć w jedną całość. Książka ogólnie nie kopiuje życia, ale znalazło się w niej kilka sytuacji, które z codzienności zaczerpnąłem.

e: Od początku wiedział Pan jak zakończy się konflikt Mirka z Władkiem? Czy może w trakcie pisania dochodziło do nowych pomysłów na finał?

AB: Rozważałem różne zakończenia. Doradzano mi, by nie załatwiać sprawy połowicznie. Myślę, że znalazłem ciekawe i zmuszające do refleksji wyjście, ale właściwie ocenić je można tylko czytając całość.

e: I na koniec jeszcze proszę, by zdradził Pan czytelnikom mojego bloga jakie ma Pan marzenia.

AB: Jedno z moich marzeń przejąłem po moim ojcu. Za mojego dzieciństwa razem czytywaliśmy pismo „Ameryka” z lat sześćdziesiątych, ojciec bardzo chciał wyjechać do Stanów Zjednoczonych, jednak z czasem jego uwielbienie dla tego kraju zmalało. Ja nadal marzę by zobaczyć ten ciekawy kraj i poznać ludzi. Chociaż byłem już w wielu krajach to wciąż jeszcze jest to niespełnione marzenie. Drugim moim marzeniem jest napisanie powieści science-fiction. Najlepiej takiej choć troszkę wizjonerskiej (śmiech).

e: W takim razie życzę spełnienia tych marzeń dziękując za miłą rozmowę i poświęcony mi czas.

sobota, 24 maja 2014

Alan Bielecki "Rówieśnik komputera"



Autor: Alan Bielecki
Wydawnictwo: Labiryntus
Data wydania: grudzień 2013
Liczba stron: 192












Alan Bielecki to pseudonim literacki mężczyzny, który uwielbia pisać, sporo czyta, słucha muzyki, a do jego pasji należą również Formuła 1 i nowe technologie. Człowiek, który poświęca się pasjom stara się znaleźć złoty środek pomiędzy każdą z nich a zwykłymi problemami życia. Udało mu się zdobyć nie tylko patent sternika jachtowego, ale również uznanie Zygmunta Miłoszewskiego w kwestii swoich dzieł literackich. Podobno sporo szczegółów ze swojego życia autor przeniósł na karty "Rówieśnika komputera".

Władysław opuszcza swoją rodzinną wieś, by w mieście - Poznaniu - móc rozwijać swoje pasje. Uwielbia radiotechnikę i mimo trudnych czasów, jakimi były lata PRL-u zdobywa upragniony zawód i zakłada firmę. Jednak Służby Bezpieczeństwa wciąż próbują przekonać go do pracy po drugiej stronie, na co bohater się nie zgadza. Likwiduje zatem firmę a dzięki znajomościom podejmuje pracę na zwykłej posadzie. Mając smykałkę do naprawy odbiorników radiowych i telewizyjnych nie może narzekać na brak zajęć. Jest tak zapracowany, że zaniedbuje swoją rodzinę - żonę Małgosię i maleńkiego synka Mirka. Jednak jak to bywa z pieniędzmi, przydają się one, by móc pokazać się w rodzinnej wsi zakupionym samochodem.

Autor w bardzo przystępny sposób opisał jak żyło się w latach 60. i 70. XX wieku na przykładzie miejskiej rodziny Władysława i jego rodziny na wsi. Co mogła władza a co zwykły człowiek. Jak jawne panowały niesprawiedliwości, zauważone nawet przez małego Mirka podczas pierwszego dnia w przedszkolu. Jednak jeśli myślicie, że to już koniec wrażeń dostarczonych przez lekturę to jesteście w błędzie. Tak naprawdę dopiero od chwili, gdy pierworodny syn Władka, jako kilkulatek, zaczyna fascynację swoją własną - a nie przeciwną - płcią, rozpoczynają się emocje w książce. Ojciec nie jest przychylnie nastawiony do relacji męsko-męskich syna, matka stara się łagodzić spory a syn ryzykuje życie, by zrozumieć czego pragnie w głębi duszy i serca. Przez długi czas Mirek sam nie wie, co tak naprawdę czuje i czego domaga się jego ciało. Poznajemy jego rozterki szkolne i wakacyjne, ciekawą przygodę z porwaniem na obozie, a także opowieść o wizycie u wujka w Moskwie. Na każdym z tych etapów znajdziemy historie związane z poszukiwaniem przez Mirka swojej seksualności.

Książka pokazuje, że nawet wspólne zainteresowania ojca i syna nie zawsze mogą być elementem wiążącym ich i scalającym relacje. Mimo, że Mirka fascynowała fizyka, matematyka i urządzenia techniczne, nie potrafił porozmawiać z ojcem i wyjaśnić mu swojego stanowiska i kierunku w jakim chce podążać w życiu. Władek zaś, w moim odczuciu, zawiódł na całej linii jako rodzic, nie próbując z kolei wykorzystać bagażu doświadczeń życiowych, by pomóc odnaleźć się swojemu synowi. Może większe zainteresowanie z jego strony, a nie tylko wrogość, zapobiegłyby tragedii?

Muszę przyznać, że jak na początkującego autora to historia, którą stworzył Alan Bielecki jest niezła. Nie ma w niej zbędnych opisów a ciekawe i pełne treści dialogi, dopracowane szczegóły rozdziałów, które opowiadają o kolejnych losach bohaterów - najpierw Władka a potem Mirka. Same rozdziały są krótkie, dzięki czemu czytelnik nie odczuwa znudzenia opowieścią, nawet w momentach, gdzie znajdują się czysto techniczne opisy urządzeń. Autor może zbyt mało miejsca poświęcił na analizę emocji i przemyśleć rodziców Mirka, brakowało mi zdecydowanie odczuć Małgosi i Władka, jednak znakomicie rekompensują to dokładne stany umysłu Mirka. Liczę, że w kolejnych książkach autor dopracuje wielostronną analizę bohaterów.

Nie miałam nigdy wcześniej okazji do zapoznania się z książką, w której tak mocno byłby przedstawiony temat homoseksualizmu. A jeśli jeszcze dodać do tego czasy PRL-u to nie mogę stwierdzić, że lektura nie jest oryginalna. Nie jest może zbyt obszerna, ale przecież grubość książki nie zawsze przekłada się na ciekawą treść, prawda? Tutaj znalazłam sporo interesujących perypetii bohaterów a zakończenie powaliło mnie. Nie takiej akcji spodziewałam się po niekryminalnym typie literatury, oj nie takiej. Jak się zakończy? I dlaczego "Rówieśnik komputera"? Podpowiedzi mogę udzielić jedynie do drugiego pytania - ma to związek z wyborem drogi życiowej podczas znanego obyczaju losowania jednego z przedmiotów podczas pierwszych urodzin dziecka. Zachęcam do zapoznania się z tą nietypową jak na dzisiejsze czasy książką.





Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: Polacy nie gęsi II, 52 książki


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki 
dziękuję Autorowi
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...