Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wybaczenie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wybaczenie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 10 czerwca 2022

Agnieszka Krawczyk "Uzdrowicielka"

 
 
Autor: Agnieszka Krawczyk
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 13 kwietnia 2022
Liczba stron: 472
Seria: Leśne Ustronie  tom 2  
 
 
 
 
 
W Gorcach minęło lato i do małej wioski Nieznajomka wracamy akurat na piękną jesień. To musi być uroczy widok! Mieniące się kolorami liście na drzewach, rozpięte nitki pajęczyn i mgły osiadające nisko o poranku... Do tego pagórki z kołyszącymi się na wietrze wysokimi trawami...


Śmierć zielarki Zazuliny przyniosła kilku osobom konieczność podjęcia trudnych decyzji.
Stary przyrodnik, Antoni Szeptyna, rozpoczął konkretne działania, by napisać i wydać drugą książkę, tym razem dotyczącą drzew. W swojej chatce nad strumykiem powstają kolejne rysunki i teksty do pozycji "Misteria drzew" i niespodziewanie w tej pracy nie zostanie sam...

Mariusz Kalinowski, prowadzący azyl dla chorych zwierząt, prosi Szeptynę, by przekonał Zośkę do przyjęcia spadku po zielarce, bowiem dziewczyna nie jest pewna czy tego chce, czy ma do tego prawo. Mariusz dba o innych a w jego własnym domu czeka trudna do rozwikłania sytuacja. Bowiem w finale pierwszego tomu serii wróciła Regina, jego była dziewczyna, która niespodziewanie wyjechała, bez słowa. Czy ich uczucie przetrwało? Czy będą w stanie się porozumieć i stworzyć szczęśliwy związek na nowo?

Obserwujemy też zmagania Zośki z własnymi słabościami. Podjęcie leczenia, przygotowanie domku Soni na sprzedaż, decyzja o przyjęciu spadku a później życie w strachu, bowiem jest straszona i nachodzona przez interesownych ludzi. Dziewczyna nadal prowadzi swój blog, spotyka się z Aleksym (bo nie potrafi podjąć ostatecznej decyzji bacząc na swe uczucia), ale pomaga też przy książce Antoniego. 

Nie mogę pominąć też wydarzeń w życiu Elwiry, która ma dosyć szarpaniny z mężem, zamierza odciąć się i wraz z córką Laurą zamieszkać u brata w "Leśnym ustroniu". Tutaj życie płynie spokojniej a przecież dzięki odległości, nie będzie musiała oglądać niewiernego i jego kochanki, która jak się okazuje niebawem ogłosi niespodziewaną nowinę.
Wiele ciekawych i stresujących wydarzeń oraz zaskakujący finał!


Autorka nie obniżyła poziomu w drugim tomie. Wręcz przeciwnie, rozwinęła skrzydła czarując opisami przyrody zmieniającej się od września do grudnia; rysunkami przyrodnika, których wprawdzie czytelnik nie ma okazji zobaczyć, ale oczyma wyobraźni owszem.
Również wydarzenia między bohaterami dostarczają emocji. Rozstania, powroty, próba wyjaśnienia i wybaczenia przeszłości, rozwiązywanie konfliktów, poszukiwanie siebie i spełnianie marzeń. Codzienne życie w małej, wiejskiej społeczności również może być ciekawe. Zwłaszcza, gdy spojrzymy na kozę Skakankę :)

Agnieszka Krawczyk pokazuje, że uczucia pojawiają się czasem wbrew rozsądkowi oraz że każda prawda jest lepsza, niż kłamstwo. Każdego dnia człowiek zostawia coś za sobą, ale trzeba iść ku marzeniom, przełamując bariery i pokonując strach. Nie powinniśmy udawać, ale pamiętajmy, że z uczuciami i emocjami nie można iść na kompromis. Błędy zaś są bardzo ludzkie i trzeba po prostu chcieć je naprawić.


Podsumowując - "Uzdrowicielka" to przepiękna opowieść o przyjaźni, miłości i wsparciu. To dowód na to, że często obcy człowiek staje się nam bliższy niż rodzina. Że uczuć nie można oszukać a kłamstwa wyjdą na jaw. To historia o rozpadzie związków, poczuciu jedności, pretensjach, żalach i nieporozumieniach, ale również lojalności, odwadze i tchórzostwie. W książce nie brak problemów, poszukiwania dla siebie bezpiecznego azylu, życia nadzieją czy marzeniami, niepewnej przyszłości oraz dojrzewania do podjęcia samodzielnej decyzji. Piękna, poruszająca, ale i z humorem - polecam!




piątek, 26 marca 2021

Krystyna Mirek "Rodzinne sekrety"

wydanie 2 (z lewej), z prawej - wydanie 1
 

Autor: Krystyna Mirek
Wydawnictwo: Filia
Data wydania:  24 marca 2021
Liczba stron: 376
Seria: Jabłoniowy sad tom 2; wydanie 2



 

Powieści Krystyny Mirek przeczytałam już wiele (o poprzednich możecie poczytać TUTAJ), czyta się je ekspresowo, bo są bliskie życiu zwykłych obywateli, ciepłe i dające nadzieję na lepsze jutro. Choć jeśli spojrzeć na bieżące dane wirusowe to chyba żadna książka ich nie zmieni... Wracając do "Rodzinnych sekretów" - z uwagi na remont w mieszkaniu i liczne działania dentystyczne wytworzyły mi się zaległości w pisaniu recenzji, dlatego pozwólcie, że pozostawię Wam moją recenzję pierwszego wydania :)


Koniec tomu pierwszego pozostawił czytelnika niejako w zawieszeniu, kiedy grad strzaskał rodzinny sad, nie było pewne jak zapatrzona w niego rodzina się podniesie. Czy będą potrafili nadal stawiać czoło problemom, przeciwnościom losu, podjąć codzienne zmagania z sobą i rzeczywistością, mimo że stracili właśnie coś, co było dla nich wsparciem i opoką. Ale przecież wciąż mają siebie, wciąż mają dom, w którym zawsze jest ktoś, kto wysłucha, poklepie po ramieniu czy wytrze łzy... Cztery córki Heleny i Jana uwielbiają wracać do rodziców - Maryla, Julia, Gabrysia oraz Aniela - cztery siostry, cztery światy, cztery skrajnie różne charaktery.

W tym tomie autorka skupiła się szczególnie na życiu dwóch sióstr, dwóch samotnych matek - Anieli i Maryli (liczę, że w trzecim poświęci czas pozostałej dwójce). Jednak każda z nich inaczej odbiera samotne macierzyństwo. Aniela, najmłodsza z Zagórskich, świadomie zostawiła ojca Ani kiedy zaszła w ciążę, podjęła decyzję i teraz ze spokojem poświęca się córeczce pracując jednocześnie w księgarni z ojcem. Aniela miała zawsze najwięcej swobody, ale co za tym idzie - najwięcej tajemnic. Siedem lat temu podjęła trudne decyzje i dusiła w sobie, nikomu nic nie mówiąc. Czy dobrze zrobiła, że opuściła ojca Ani? Dlaczego to zrobiła? Nareszcie jest szansa się tego dowiedzieć, ponieważ Aniela na skutek słów ojca zaczęła rozważać podjęte wtedy decyzje. Zamierza zrobić poważny krok do przodu i wyrusza na spotkanie z ojcem dziewczynki. Czy go odnajdzie? Jak on zareaguje? Czy zrozumie? Co będzie czuła Zagórska na widok tego człowieka? Jakie podejmą kroki? Wszak w domu pod Krakowem czeka na matkę Ania... Aniela liczy się z cierpieniem, ale wie że musi spróbować coś zrobić w tej sprawie, by mieć pewność i nie gnębić się w przyszłości.

Z samotnym macierzyństwem nie radzi sobie zaś najstarsza z sióstr - niepoprawna romantyczka Maryla, która wypowiadając kiedyś nieopatrznie słowa, by mąż sobie poszedł, odprawiła go ze swojego życia. Teraz na jej głowie jest dom, praca, dwóch urwisów i nieustanna walka z debetem na koncie. Maryla nie może się pogodzić z sytuacją i wciąż szuka odpowiedniego partnera, który będzie nie tylko wparciem czy kochankiem dla niej, ale też kumplem jej dzieci. Tyle, że w głowie wciąż kołacze jej myśl, że przecież nie wszystko jeszcze stracone i że może Marcin się opamięta i do niej wróci... Ma przecież znacznie pozytywnych cech niż ta jego Paulinka... Czy Maryla  spełni swe marzenia o uczuciu? Jak zakończy się jej walka o stabilizację i partnera?

Poważne decyzje czekają również na seniora rodu - Jana, bowiem po wielu latach do kraju ma przyjechać jego brat - Alfred, któremu interesy za oceanem nie poszły tak jak by sobie życzył. Dlatego wisząca w powietrzu przez czterdzieści lat spłata spadku teraz ma dojść do skutku... Tylko z czego Jan zapłaci? Przecież nie posiada takich pieniędzy... Stary i przywiązany do rodzinnych wspomnień człowiek stanie teraz przed trudnym wyborem: dom, sad czy księgarnia... Na sprzedaż czego zdecyduje się Zagórski? Muszę przyznać, że łatwo nie będzie... ale Jan niejedną decyzją nas zaskoczy...

Księgarnia jest w rodzinie Zagórskich od pokoleń i dla nich to coś więcej niż półki z książkami, to miejsce z duszą, o które chcą walczyć do końca. Szczególne podejście Jana do klientów oraz przygotowywany przez Anielkę plan naprawczy mają podnieść dochody i obronić ich miejsce pracy. Tylko czy zdążą przed Alfredem? Jak bardzo jego przybycie zmieni życie rodziny?Jaki wpływ na zdrowie Jana będzie miała wizyta jego brata? A później jeszcze Ludwika?

Śmiech, łzy, wzloty i upadki - brzmi jak prawdziwe życie, prawda? Tak samo można w skrócie opisać "Rodzinne sekrety", w których zgodnie z tytułem nie brakuje również tajemnic i sekretów. Wychodząc na światło dzienne potrafią wielokrotnie powalić na kolana, zaszokować, wycisnąć skrywane emocje i wywołać nieoczekiwane reakcje. To kolejna ciepła powieść Krystyny Mirek, która działa jak kominek, pled czy kakao, które ogrzeją nie tylko dłonie czy stopy, ale i serce. To książka, która opowiada o miłości wzajemnej rodziców do siebie i do dzieci, o przyjaźni, która mimo konfliktów wciąż tkwi głęboko w nas. Jest też o marzeniach i nieustającej walce, by się spełniały. Co warto poświęcić, by osiągnąć szczęście? Z czego warto zrezygnować, by móc podjąć się czegoś innego? Na jakie kompromisy warto pójść?

Autorka ma wyjątkowy dar. Nawet jeśli opisuje jedną sytuację, jedno uczucie czy jeden problem to robi to tak wnikliwie, dokładnie i szczegółowo, że czytelnik wprost "wpada" w życie bohaterów, utożsamia się z nimi, czuje się z nimi związany. Piękny język, bogate dialogi, realizm, ciepło domowego ogniska to uczta nie tylko literacka, ale i dosłowna, bowiem w kuchni Zagórskich wciąż pysznią się smakołyki i pachnie ciasto... Ich spokojne do tej chwili życie (oczywiście tylko pozornie, bo w tak licznej rodzinie wciąż coś się dzieje, córki zawsze wpadną w jakieś tarapaty życiowe), nagle wkracza na ścieżkę wydarzeń, które nie tylko zmieniają ich przyszłość, ale dostarczają mocnych wrażeń.

Komu Krystyna Mirek przygotowała drogę usłaną różami (choć jednak z kolcami)? Dla kogo przygotowała łzy szczęścia a dla kogo smutku? Kto dostanie szansę na miłość, choćby po latach a kto będzie musiał poszukiwać swojego spełnienia na innym polu? Tego zapewne dowiemy się z trzeciego tomu sagi - "Spełnione marzenia"? Komu się spełnią....? Ja zamierzam sprawdzić a Wy?




Jabłoniowy sad:
"Szczęśliwy dom"
"Rodzinne sekrety"
"Spełnione marzenia"


Książka przeczytana w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło, 52 książki



Za książkę dziękuję



wtorek, 22 grudnia 2020

Natasza Socha "Godzina zagubionych słów"

 
 
 
 
 
Autor: Natasza Socha
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: 28 października 2020
Liczba stron: 304





Słowa Nataszy Sochy mają wyjątkową moc. Na swoje książki zawsze każe długo czekać, ale kiedy już dostanę kolejny tytuł w swoje ręce, to podczas lektury przebywam w zupełnie innym świecie. Wypełnionym słowami, emocjami, zaskoczeniami. Nie inaczej było również w przypadku "Godziny zagubionych słów".
 
 
"Człowiek powinien uśmiechać się we śnie. Powinien z tym uśmiechem wstawać i cieszyć się z drobiazgów. Docenić zapach kawy, promienie słońca wpadające przez okno i rozświetlające pokój, ciszę w kuchni, kiedy świat dopiero budzi się do życia i jeszcze zaspany przeciera oczy. Cieszyć się z każdego dnia." *
 
Powieść jest podzielona na pięć rozdziałów, pięć różnych magicznych Godzin. Naszą podróż do niezwykłej krainy rozpoczynamy od Godziny słów, później udajemy się do Godziny niebieskiego zeszytu, Godziny kwiatów, Godziny przyjaźni a na koniec znajdziemy się w Godzinie kradzionych chwil.  

Katarzyna przeżywa odejście swojej Mamy. Jeszcze wczoraj Marianna mówiła córce dziwne rzeczy, nie kończąc wątku... i już go nie skończy, ponieważ dziś już nie żyje... 
Wprawdzie kobiety nie należały do tych matek i córek, które świetnie się dogadują, ale i tak Katarzyna jest zrozpaczona. Nie potrafi cieszyć się nadchodzącymi świętami. Pośród wirujących płatków śniegu siada na ławce w parku i dostaje w prezencie od losu GODZINĘ - aż lub tylko godzinę na rozmowę z Mamą. O czym Katarzyna porozmawia z przybyłą z drugiej strony rodzicielką? Czy dowie się o czym chciała powiedzieć jej matka na dzień przed śmiercią? Na ile uda im się wyjaśnić dotychczasowe spory, nieporozumienia i dzielące ich zdania? Dlaczego nie słuchały drugiej strony na siłę forsując swoje zdanie? Czy Marianna wyjaśni dlaczego tak dużo mówiła podczas częstych wizyt u córki? 
Rozmowa okazała się, nie tylko dla mnie, ogromnie zaskakująca.
 
Katarzyna, Marcin, Anna, Aleks i Fabian oraz Borys to postacie, które z pozoru są dla siebie obce. Ot, umieszczone w tej powieści, stoją na czele poszczególnych rozdziałów. Będąc nawet po lekturze pierwszej Godziny, byłam przekonana, że fabuły kolejnych Godzin są zupełnie odrębne. Myliłam się.
 
 
Losy tych bohaterów przeplatają się ze sobą, jak w życiu. Spotykają się przypadkiem w kawiarni, kupują kwiaty czy kanapkę. Kochają, nienawidzą, zazdroszczą, zdradzają, podejmują trudne decyzje. Jednak łączy ich jedno - żałoba po bliskiej osobie i możliwość porozmawiania z nią na zwykłej, często odrapanej ławce. Czy godzina to dużo czy mało na analizę wielu lat życia? Ile można powiedzieć w ciągu godziny? Czy wzruszenie pozwala w ogóle mówić? Czy bohaterowie zdążą szczerze porozmawiać, zrozumieć swoje postępowanie lub wybaczyć? Co takiego usłyszą, że będą wstrząśnięci, zszokowani, zdziwieni? Na ile inaczej zaczęli patrzeć na sprawy, które już miały miejsce a raniły ich serca i zajmowały myśli?
 
"Czasem lepsza jest czyjaś nieobecność niż źle dobrane słowa."*


Ta powieść głęboko mnie poruszyła. Chyba żadna świąteczna historia nie pobudziła takich emocji, jak właśnie ta, która typowo bożonarodzeniową nie jest. Największą uwagę zwrócił na siebie fakt, że z odejściem bliskich każdy musi sobie jakoś poradzić. Każdy na swój sposób. Bohaterowie otrzymali cudowny prezent - godzinę, podczas której mogli zadać pytania czy poruszyć męczące ich kwestie tym, którzy odeszli. Pytania, które pozostawione bez odpowiedzi nie pozwalają im spokojnie żyć. 
 
Bardzo chciałabym otrzymać taki właśnie prezent w tym roku i móc porozmawiać z moją Mamą, która nie żyje już od prawie trzech lat. W głowię kłębią się pytania, rozterki... Doskonale wiem co chciałabym Jej powiedzieć...
 
Tej książki nie można potraktować ogólnikowo. O tej książce nie można zbyt wiele napisać w recenzji. Ją trzeba po prostu przeczytać i przeżywać osobiście.
 

"Słowa w tej brakującej godzinie nabrały nowego znaczenia. Każde z nich było dojrzałe, soczyste, jak najlepsze jabłko prosto z drzewa."**


Podsumowując - "Godzina zagubionych słów" to wyjątkowa historia, która sprawia że szybko nie da się o niej zapomnieć. Skłania do miliona różnych przemyśleń, wymusza analizy, przypomina jak ważne powinny być dla nas dni, gdy jesteśmy szczęśliwi. Jest to opowieść przedwigilijna o przebaczeniu, tęsknocie, wyrzutach sumienia, smutku, namiętności, ucieczce, bezsilności i rozpaczy. Wachlarz ludzkich emocji wyziera tutaj z każdej strony, dociera do najgłębszych zakamarków ciała i umysłu czytelnika i nie pozwala odetchnąć. Bo jak przejść obok tak poplątanych losów opisanych postaci... Ja nie potrafię i dlatego mocno polecam Wam tę powieść!




* N. Socha, "Godzina zagubionych słów", Wyd. Literackie, Kraków 2020, s. 147
** Tamże, s. 6
*** Tamże, s. 40




piątek, 27 listopada 2020

Katarzyna Enerlich "Czas w dom zaklęty"

 
 
 
 
Autor: Katarzyna Enerlich
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2010
Liczba stron: 208
 
 
 
 
 
"Czas w dom zaklęty" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny Enerlich. Prawdę powiedziawszy, to od lat bałam się, że nie poczuję tego, co autorka chce przekazać w swoich książkach. Joga, przyroda, zioła... Nie wróżyło to dla mnie nic dobrego, ale zaintrygowała mnie rodzinna tajemnica i toksyczne relacje z sąsiadką. Czy książka trafiła w mój gust?
 
Kiedy Krystyna, matka Ruty, kupiła część domu w mazurskim miasteczku u stóp krzyżackiego zamku, tuż przy lesie ich życie miało się zmienić. Dom miał stać się azylem, twierdzą, miejscem spokojnym i pełnym miłości a stał się przekleństwem - ten jeden raz Krystynę zawiodła intuicja. 
Sąsiadka z parteru - Serafina - pod każdym możliwym względem, że ich codzienność przemieniała w piekło. Z jej winy Ruta straciła matkę, dziecko i ukochanego. Po jednej z tych tragedii odkryła na strychu coś, co pozwoliło jej zrzucić winę na przeszłość i historię domu, ale nie zmniejszyła ona bólu i żalu ani nie pomniejszyła innych strat.
 
Teraz z Rutą kontaktuje się jeden z synów Serafiny prosząc, by pojawiła się w domu opieki, bowiem matka umiera i chce ją prosić o wybaczenie. Nie może bez niego odejść. Czy Ruta znajdzie w sobie siłę, by spotkać się ze staruszką a tym bardziej, by jej przebaczyć lata upokorzeń, nienawiści i złośliwości? Czy będzie do tego zdolna, gdy dowie się za ile śmierci Serafina jest współodpowiedzialna? A przede wszystkim co było powodem zachowania sąsiadki?


Katarzyna Enerlich opisała historie kilku bohaterów, nie tylko Ruty i jej matki, ale również Marka, Ziutka, Fridy czy Petry. Poznajemy naprzemiennie teraźniejszość i przeszłość Ruty, która opowiada o swoich losach, o życiu w mieście, przeprowadzce, marzeniach o malowaniu, miłości, wymarzonych studiach, przyjaźniach, klęskach i porażkach, wizytach policji oraz wezwaniach do sądu. 
 
Z przykrością czytałam o tym, jak sąsiadka zniszczyła Rucie życie. Liczne upokorzenia jakie serwowała Krystynie i jej córce, zupełnie nie pasowały do kobiety tak bardzo religijnej... Interesujące były również wątki pamiętnika Fridy oraz tajemnicy Marka. Wątki opisane w książce były bardzo ciekawe i oryginalne, ale zabrakło mi lekkości. Nie wiem dlaczego, ale tak cienką powieść (i to jeszcze z całostronicowymi ilustracjami) czytałam kilka dni, ponieważ zupełnie nie mogłam odnaleźć się w stylu autorki.


Podsumowując - "Czas w dom zaklęty" to smutna opowieść o nienawiści, niespełnionej miłości, utracie bliskich, walce o szczęście i marzenia, o dramatach za zamkniętymi drzwiami oraz żebraniu o wybaczenie. Książka jest przepełniona bólem, krzywdami, sprawami z przeszłości oraz niespodziankami. Polecam Waszej uwadze

 
 
 
 
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło, 52 książki

poniedziałek, 24 sierpnia 2020

Zofia Ossowska "Pensjonat Samotnych Serc"





Autor: Zofia Ossowska
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: lipiec 2020
Liczba stron: 384






Ludzie nieszczęśliwi często powracają myślami do przeszłości i próbują odnaleźć ten moment, to wydarzenie, tą decyzję, kiedy się pogubili, kiedy źle wybrali życiową drogę. Zastanawiają się wtedy czy gdyby dokonali innego wyboru, byliby szczęśliwsi... Tylko że takie "gdybanie" po fakcie niewiele zmienia. Zapraszam Was na Mazury, gdzie takich rozmyślań wiele unosi się w powietrzu.



"Nie warto męczyć się z kimś, przez kogo jesteśmy nieszczęśliwi." *

Wiesława Kasiuk nie dała się namówić rodzicom do opuszczenia ojcowizny, jej dom od zawsze był w pobliżu jeziora Mamry i tak miało pozostać. Gdy odszedł ukochany mąż postanowiła, że nie chce spędzić starości samotnie. To właśnie wtedy powstał Pensjonat Samotnych Serc, w którym Wiesia przyjmowała tylko i wyłącznie ludzi ze złamanymi sercami. Swoją dobrocią, cierpliwością i serdecznością gospodyni leczy zranione dusze; również popisową szarlotką!

Pewnego dnia w progu jej Pensjonatu zjawia się Matylda Jaśmin, analityczka finansowa z Warszawy. Kobieta wciąż ze strachem ogląda się za siebie, boi się nawet odbierać połączenia telefoniczne. Do ostatniej chwili nie wiedziała czy ucieczka od męża się powiedzie. Chciał ją stłamsić, uzależnić, poniżyć i odseparować od znajomych. Zależało mu na kontrolowaniu jej i udowodnieniu, że jest słaba i bezbronna. W najważniejszych, ale jednocześnie najtrudniejszych chwilach, nie było go przy niej. Matylda nie wie jak to się stało, że z ideału - za jakiego go uważała - stał się damskim bokserem.


"Nie zawsze da się jednak przewidzieć, że ktoś nam najbliższy nie jest tym, za kogo go uważamy, Że pewnego dnia zdejmie maskę i odsłoni swoją prawdziwą twarz. Obcą, budzącą w nas lęk..." **


Pani Wiesia o gołębim sercu oraz kojące otoczenie łąk i lasów sprawiły, że Jaśmin zaczęła się otwierać i po wielu łzach wypłakanych w poduszkę, opowiedziała gospodyni swoją historię. A nie jest ona łatwa i bezbolesna; wstrząsnęła nawet panią Kasiukową, która przecież podobnych opowieści wysłuchała już wiele. Matylda cofnęła się do czasów swojej pierwszej miłości, wyraziła też żal, że nie doceniła mężczyzn, którzy na nią zasługiwali i dlatego spotkała ją kara w postaci tyrana Wojtka. Opowiedziała też jak go poznała i kolejne etapy zmian człowieka, z którym żyła. Mati zdaje sobie sprawę, że teraz czeka ją najtrudniejszy moment - by się nie poddać, nie ugiąć, nie wrócić i ponownie nie dać sobą pomiatać. Czy pośród mazurskich łąk znajdzie wsparcie? Kto najbardziej pomoże jej w trudnych chwilach? Jak zakończy się ten wątek?

W powieści poznajemy nie tylko historię kobiet - Wiesi i Matyldy, ale również Artura Kasiuka - syna gospodyni. Mężczyzna od początku jest zamknięty w sobie, gburowaty i stroniący od ludzi. Jaka tragedia spotkała tego trzydziestopięcioletniego człowieka? Bardzo długo kazał czytelnikowi czekać na wyznanie prawdy. Przeczucia mnie nie myliły...


"Nie ma sensu być z kimś na siłę. Samotność wcale nie jest taka zła." ***


Zofia Ossowska już po raz drugi zabrała mnie w przepiękną podróż. Podróż w głąb człowieka, jego uczuć, pragnień, tragedii i bolesnej przeszłości. Znów udowodniła, że czas akcji nie jest najważniejszy, niezależnie od tego w jakim miejscu historii umieści swoich bohaterów to i tak czytelnik zatraci się w lekturze. "Pensjonatu Samotnych Serc" nie można czytać bez emocji. Nie wierzę bynajmniej, że ktoś tak potrafi. Podczas każdej z opowieści, wraz z narratorami przeżywałam ich smutki i radości; zaciskałam pięści ze strachu o ich los, życie, zdrowie. Zastanawiałam się, kim trzeba być, jakim "gatunkiem człowieka", by w taki sposób traktować innych i z premedytacją się nad nimi znęcać. Myślałam też o tych chwilach, gdy bohaterowie tracili bliskich i z różnym skutkiem próbowali uporać się z żałobą.

Autorka prowadzi narrację naprzemiennie - w teraźniejszości i przeszłości poszczególnych postaci, które doskonale nakreśliła. Myślę, że każdy z nas chciałby się znaleźć w tym magicznym miejscu, by pozbierać się po traumie, zapomnieć o smutku i zaleczyć rany pod okiem wróżki Wiesi. Podoba mi się pomysł na fabułę, na historie życiowe bohaterów, uwielbiam realizm w stylu Ossowskiej, która każdym zdaniem zabiera w inny świat - totalnie odcinałam się od rzeczywistości i przenosiłam do mazurskiej wsi. Dlatego bardzo cieszy mnie fakt, że to nie koniec. Zaskakujący finał powieści zwiastuje nie mniej emocji w dalszym jej ciągu, który obiecała autorka.

Moją uwagę przyciągnęły jedynie dwie rzeczy, jeśli chodzi o negatywy książki - zupełnie nie rozumiem jej podziału na części, nic to nie wnosi do odbioru lektury, nie oddziela mocno zróżnicowanych okresów czy wydarzeń. Autorka mocno nadużywała również określania bohaterów ich nazwiskami, wprawdzie nie rzutuje to na wysoką jakość powieści, ale uważam, że była lepsza alternatywa.


"Dwoje wojowników, którzy postanowili stawić czoła bolesnym przeżyciom i zawalczyć o szczęście. Cierpienie, które przez ostatnie lata niszczyło oboje od środka, połączyło ich ze sobą." ****


Podsumowując - "Pensjonat Samotnych Serc" to naprawdę wyróżniająca się pośród innych obyczajówek książka. Jest przepełniona przykrymi doświadczeniami, żalem, bólem, rozpaczą i wyrzutami sumienia; toksyczne relacje wiodą tutaj prym a żałoba, depresja i poronienia jeszcze bardziej uwierzytelniają przeżycia bohaterów z krwi i kości. Znajdziemy tutaj również motyw miłości do zwierząt, pielęgnowania pamięci ofiar II wojny światowej, pojednania i wybaczenia a także rozczarowania i wręcz śmiertelnego przerażenia. Czy wszystkie bolesne rany uleczy lekarz-czas? Koniecznie sprawdźcie sami - świetna lektura!



* Z. Ossowska, "Pensjonat Samotnych Serc", Wyd. Filia, Poznań 2020, s. 178
** Tamże, s. 66
*** Tamże, s. 179
**** Tamże, s. 382




Książka przeczytana w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło, 52 książki




Za książkę dziękuję




piątek, 6 marca 2020

Karolina Wilczyńska "Splecione letnie sny"






Autor: Karolina Wilczyńska
Wydawnictwo: IV Strona
Data wydania: 2019
Liczba stron: 320
Seria: Stacja Jagodno tom 10





Podczas swoich czytelniczych przygód sięgam zarówno po odrębne powieści, jak i serie - każde bowiem mają do zaoferowania coś, co cenię w przyjemnej lekturze. Jednak 'Stacja Jagodno' to bezapelacyjny rekord - tylko w tym przypadku sięgnęłam już po dziesiąty tom. Najpierw trudno mi było rozpocząć jej czytanie a teraz nie wiem, kiedy to minęło... Czym mnie urzekła?

W Jagodnie pojawia się Weronika Mroczek, mająca poprowadzić warsztaty z tkactwa i tworzenia makram. Weronika jest kobietą po pięćdziesiątce, za którą gonią demony przeszłości i nie pozwalają spokojnie spać. Swój sekret wyjawiła jedynie pannie Julii, oczekując wsparcia radą od tej ciepłej staruszki. Bardzo długo nikt inny nie wie, z jakim problemem boryka się Weronika, jednak nie ona jedna przekona się, czym może skończyć się podsłuchiwanie cudzych rozmów.

U znanych nam bohaterów sporo zmian, w większości na lepsze, choć skutki innych dopiero z czasem będzie można ocenić. Lubiane przez nas postacie, wciąż dążą do szczęścia i starają się podejmować decyzje, które ich do niego zaprowadzą. Oczywiście czasami błądzą, kluczą, muszą przełamywać strach i godzić się z obgadywaniem przez członków lokalnej społeczności. 


"Zwykle najbardziej uszczęśliwiają nas rzeczy, które z rozsądkiem niewiele mają wspólnego." *


Karolina Wilczyńska pozwoliła nam uczestniczyć w zaręczynach, przeprowadzkach, upojnych chwilach, rodzinnych uroczystościach oraz zwyczajnych, codziennych wydarzeniach. Będzie mowa o powrotach i wyjazdach, narodzinach i utracie, pomocnych dłoniach rodziny i przyjaciół. W dziesiątym tomie jest dokładnie tak, jak w poprzednich - sielsko, lekko, niezmiernie prawdziwie i nie obywa się bez problemów.

Autorka porywa mnie swoim stylem - takim zwyczajnym, prostym, czasem z humorem, czasem ze łzą w oku. I za to kocham tę serię, że można się podczas lektury naprawdę zrelaksować, można zapomnieć o swoich kłopotach, gdyż głowę zaprzątają zawirowania u całkiem przyjemnej, różnorodnej i wielobarwnej grupki bohaterów. Kto jeszcze ich nie poznał a lubi powieści obyczajowe (oraz kieruje się moimi opiniami), będzie zadowolony z czasu spędzonego niedaleko Kielc.


"...czasami spotykają się dwie poranione dusze i okazuje się, że chociaż żadna sama się wyleczyć nie potrafiła, to jedna dla drugiej jest plastrem na rany."**


Podsumowując - "Splecione letnie sny" to powieść o popełnianych błędach, uporze, który prowadzi do kłótni, prawie do szczęścia, zaufaniu, szczerości, wyborach oraz nabieraniu dystansu do życia i do siebie. Życiowa historia, w której przeplatają się smutek, tęsknota, żal, poczucie obowiązku, niepewność i wybaczenie, pogarda i niedowierzanie. O obowiązkach wobec najbliższych oraz o tym, że dobrze jest mieć na kogo liczyć a w drodze po marzenia zdarza nam się błądzić, ale nigdy nie można tracić nadziei. Gorąco polecam!



* K. Wilczyńska, "Splecione letnie sny", IV Strona, Poznań 2019, s. 217
** Tamże, s. 291




"Zaplątana miłość"
"Marzenia szyte na miarę"
"Po nitce do szczęścia"
"Serce z bibuły"
"Życie jak malowane"
"Dom pełen słońca"
"Uczucia zaklęte w kamieniu"
"W obiektywie wspomnień"
"Cisza między dźwiękami"
"Splecione letnie sny"






Książka przeczytana w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło, 52 książki




Za książkę dziękuję


sobota, 3 marca 2018

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak "Upalne lato Gabrieli"





Autor: Katarzyna Zyskowska-Ignaciak
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2015
Liczba stron: 272
Seria: Upalne lato tom 3










Trzy lata... Już się bałam, że sięganie po trzeci tom serii po tak długim czasie nie ma zupełnie sensu... Że nie będę pamiętała kto jest kim i o co w ogóle chodziło... Tak, dwie pierwsze części Upalnego lata czytałam w 2015 roku! I od tamtej pory bardzo chciałam serię dokończyć, ale wciąż inne powieści krzyczały do mnie głośniej :) Wreszcie się udało! Jak oceniam spotkanie z bohaterami po przerwie?

"Upalne lato Kaliny" zakończyło się w bardzo tragicznym momencie i pozostawiło mnie w ogromnym zawieszeniu - przepełniona wzburzeniem po przeczytaniu listu od Gabrysi Kalina spiesząc się na dworzec ulega wypadkowi... Czy przeżyje? Co zawierał list?

45 lat później
W szpitalnej separatce leży... Kalina. Dotychczas uwielbiała podróżować, zwiedzać, poznawać, ale obecnie jej stan zdrowia skłania męża - Macieja - jedynie do rozważań czy oddać ją do hospicjum czy też zabrać do domu. Przeżyli naprawdę wiele przez te wspólne lata, ale teraz na życzenie kobiety muszą wyciągnąć rękę ku przeszłości, bowiem Kalina marzy, by jeszcze raz móc zobaczyć córkę. Tylko zobaczyć... Ale czy Gabrysia zechce przyjechać?

Gabriela Kern jest pisarką słynącą z ciętego języka i lekkości pióra. Właśnie ukazała się jej najnowsza powieść "Profesor", która wywołuje niezłą burzę z uwagi na przedstawioną tematykę i postać głównego bohatera. Napisała ją, bo musiała się oczyścić, gdy odkryła prawdę o ojcu. Gaba jest rozwódką i ma dorosłego syna - Jaśka a trzy lata temu uciekła na mazurską wieś, gdzie szuka spokoju i ukojenia. Gdy w jej życie wdziera się dzwonek telefonu a rozmówca z Francji burzy poukładaną codzienność kobieta zaczyna poszukiwać odpowiedzi na pytania a wspomnienia same napływają i zmuszają do refleksji...

Trzyletnia Gabi mieszkająca na wsi z opiekunką Gabrielą... Zagubiona, odtrącona, pionek w grze dorosłych.
Nastoletnia Gabrysia zmuszona do przeprowadzki do Warszawy i zmagająca się z internowaniem taty... Odmieniec w szkole, samotna w domu, tęskniąca za latami spędzonymi z opiekunką na wsi.
Osiemnastolatka, której pozwolono wreszcie wyjechać do Francji i spotkać się utęsknioną od wielu lat mamą...

Ale lato 1987 roku we Francji okazało się jedynie powodem do kolejnych krzywd i bólu. Co się wtedy wydarzyło? Co złego zrobiła Gabrysia? I jakie słowa Kaliny popchnęły ją do takiego czynu? Czy pośród pozostawionych w piwnicy warszawskiego mieszkania dokumentów Gaba odnajdzie coś, co pomoże jej w wyjaśnieniu tajemnic sprzed lat i zrozumieniu dlaczego jej przodkowie podejmowali takie a nie inne decyzje? Czy odnajdzie prawdę o sobie i swoim pochodzeniu?

Teoretycznie Gabriela ma doskonałe relacje z synem, ale jak okazuje się w praktyce nie są one pozbawione sekretów, o których wie tylko ona i nie chce się nimi dzielić. Jednak to lato udowodniło, że jest między nimi wiele półprawd, niedomówień i ... gówno prawd. Czy bohaterka zdecyduje się na wyjazd do Francji? Czy na wybaczenie i miłość może być już za późno? Najtrudniej będzie podjąć decyzję...

"...z czasem każda rana przestaje krwawić." *

Powieść jest cudownym podsumowaniem całej trylogii Upalne lato. Zyskowska-Ignaciak rozplątała wreszcie wszystkie nitki, które do tej pory zawiązane w węzeł spowijały przeszłość we mgle tajemnic. Autorka prowadzi współczesną opowieść o niemal pięćdziesięcioletniej Gabrieli, jej problemach, rozterkach i próbie ofiarowania swojemu dziecku lepszego i pełnego miłości życia, jakiego nie miała ona sama. Jednocześnie poprzez wspomnienia wielu postaci powraca do przeszłości, która jest niezrozumiała, niewyjaśniona i pełna łez. Czy gdyby prawda o niektórych wydarzeniach wcześniej wyszła na jaw, relacje bohaterów ułożyłyby się lepiej?

Oczywiście w książce pojawiają się inni bohaterowie niż trio babka-matka-córka, czyli Marianna-Kalina-Gabriela, bowiem ta historia i tajemnice rodziny rozpoczęły się już od Marianny (tutaj pojawia się już tylko jej wspomnienie). Ale sporo zamieszania narobią również Błażej, Igor oraz Łukasz. Kim są i jakie odegrają role? To już musicie sprawdzić sami. Podobnie jak teorię o tym, że może lepiej demonów nie warto budzić? Może lepiej niech śpią w zakurzonej i zamkniętej walizce piwnicznego kąta?

"...w moim życiu nic nie jest jednoznaczne, nic nie jest ani białe, ani czarne. Chciałabym, żeby tak było, ale między tymi dwoma kolorami, między rzeczywistością a oczekiwaniami, jest jeszcze kilka odcieni szarości, kilka prawd." **

Podsumowując - powieść jest traktatem o porzuconym dziecku, które próbuje po swojemu radzić sobie z kolejnymi wyzwaniami w życiu, choć piętno przeszłości wciąż rzutuje na lepszym jutrze. To historia o straconym czasie, małżeństwie obok siebie, tęsknocie matki za dzieckiem i nadchodzącej śmierci, w obliczu której pojawia się pragnienie wybaczenia, pojednania, ostatniego przytulenia bliskiej osoby. Opowieść o myślach i uczuciach małej dziewczynki, której niezmiernie trudno było się odnaleźć w trudnej rzeczywistości dorosłych. A przecież to ich decyzje nieodwołanie zmieniały jej życie, nie licząc się zupełnie z pragnieniami. Lektura obowiązkowa do uzyskania pełnego obrazu historii toczącej się przez kolejne pokolenia.




* K. Zyskowska-Ignaciak, "Upalne lato Gabrieli", Wyd. MG, Warszawa 2015, s. 230
** Tamże, s. 166


"Upalne lato Marianny"
"Upalne lato Kaliny"
"Upalne lato Gabrieli"



Książka przeczytana w ramach lutowych wyzwań: Mini Czelendż, Pod hasłem, 52 książki

środa, 17 stycznia 2018

Gabriela Gargaś "Taka jak Ty"




Autor: Gabriela Gargaś
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: marzec 2017
Liczba stron: 448













Moja przygoda z twórczością Gabrieli Gargaś rozpoczęła się w 2015 roku, kiedy to sięgnęłam po "Pośród żółtych płatków róż". Może i książka mnie nie zauroczyła, nie rozkochała, ale podobała mi się na tyle, by sięgać po kolejne powieści. Jakże się cieszę, że posłuchałam wtedy intuicji :) Późniejsze historie były bowiem coraz lepsze - "Tylko Ty", "A między nami wspomnienia", "W plątaninie uczuć" oraz "Wieczór taki jak ten".
Chyba zatem nie dziwi Was fakt, że sięgnęłam również po powieść „Taka jak Ty”? :) A przecież nie czytałam jeszcze wszystkich książek pisarki.


Przyjaźń Karoliny i Mariony rozpoczęła się już na porodówce – choć jeszcze wtedy nie były tego świadome, bowiem to one wtedy przychodziły na świat. Ich mamy połączyła bliska więź a że mieszkały blisko siebie to właściwie całe dzieciństwo spędziły razem – bawiąc się na trzepaku, grając w klasy czy skacząc w gumę oraz szabrując śliwki z całą osiedlową paczką. Rodzice urządzali wspólne imprezy, na których mamy tańczyły na stole, co na długie lata pozostało w pamięci przyjaciółek.

„Miłość to wspólne teraz, to spoglądanie  razem ku przyszłości. Lepszej lub gorszej, ale wspólnej.” *

Życie Karoliny i Mariony mamy szansę obserwować przez kolejne lata… Woda z syfonu, gry na Atari, paczki ze Stanów, fascynacja Bravo Girl, pierwsze imprezy, szlabany, miłostki. Pierwsza w dorosłość wkracza Mariona – wychodzi za mąż, rodzi dwóch synów, jej codzienność to rodzina, praca w domu, ciągłe zmęczenie. Kobieta zapomniała już co to znaczy cisza i chwila dla siebie. Na czele jej listy znajdują się synowie a jako dobra matka chce zapewnić im szczęśliwe dzieciństwo – pełne śmiechu, zabawy, a i czasem piasku czy brudu. Generalnie cieszy się ze swojego życia, choć czasem zazdrości Karolinie… I to właśnie w takim kryzysowym momencie, gdy ma wrażenie że już zawsze będzie w dresie i bez makijażu szyła w domu firany poznaje Bartka – ojca koleżanki z klasy jej synka. Zaczyna się niewinnie – od rozmów, spojrzeń, wyjścia na kawę… Ale z daleka widać jak bardzo między nimi iskrzy… Czy to będzie romans? Czy Mariona porzuci rodzinę i wiele lat budowaną stabilizację?

„(…) życie jest za krótkie na chowanie uraz. A wybaczając, można wiele zyskać.” **

Na szczęście nad zawirowaniami w życiu Mariony czuwa Karolina, która wciąż jest singielką. Jakoś nie potrafi znaleźć swojego miejsca na ziemi – ma problemy z pracą, o mężczyznach życia nie wspominając. Daje sobą pomiatać, źle lokuje uczucia a kolejne związki tylko ją otumaniają i powodują, że traci zdrowy rozsądek. Widząc jednak codzienność przyjaciółki docenia swoje białe ściany, ciszę i szansę na długi sen. Ale i na jej drodze los w odpowiednim momencie postawi mężczyznę godnego najlepszych uczuć. ‘Piorun’, który uderzy w Michała, nie wybierze żadnych szczególnych okoliczności…

Uczucie znienacka spłynęło na Karolinę i Michała, a potem przyszedł ten dzień, który zmienił nieodwracalnie ich przyszłość… Nie takiej się spodziewali… Pragnęli radości, szczęścia, uśmiechu i pierwszych słów swojego dziecka… a otrzymali chorego synka i musieli stoczyć niejedną walkę o niego, siebie, swój związek i przeciwności losu. Dlaczego??

Jakże zwyczajne kobiety, zwykli mężczyźni, żadna tam landrynkowa codzienność, ot szaro i z problemami. Ale przecież tak wygląda prawdziwe życie… Moje, Twoje, Jej… Dlatego kiedy już nasze bohaterki miały dom, męża, dzieci wypowiedziały magiczne i prawdziwe zarazem słowa:



„To już? To tyle? Nic mnie więcej nie spotka?” ***

Powieść pokazuje dwie ogromnie ważne kwestie – miłość i przyjaźń, choć chyba większy nacisk został położony na bliskość bohaterek. Łącząca je relacja jest godna pozazdroszczenia – są dla siebie ważne, pojawiają się zawsze kiedy tylko są potrzebne – wspierają, pocieszają, ocierają łzy i stawiają do pionu.
 
Jeśli zaś chodzi o miłość to Gabriela Gargaś skupiła się przede wszystkim na macierzyństwie, chociaż nie zapomniała o relacjach damsko-męskich. Jednak nie wszystkie nazwałabym miłością, czasem była to fascynacja, zauroczenie oraz romans… Zresztą jeden z nich, którego bohaterami są Stefania i Krzysztof można określić mianem ‘niszczycielskiego’. Dlaczego? O tym musicie przekonać się sami. Gwarantuję mocne przeżycia, złość, wściekłość, żal, współczucie i rozczarowanie. Mocno ściskam kciuki za Karolinę i jej rodzinę w dalszym ciągu historii, którą autorka opowiedziała w powieści „Zanim wstanie dla nas słońce”, licząc że chociaż w ułamku milimetra zrozumiem postępek Stefanii i Krzyśka – to oni będą jej głównymi bohaterami, ale liczę że Gargaś pokaże też główne bohaterki "Takiej jak Ty", które bardzo mocno polubiłam. Nie wiem czy potrafię wybaczyć ‘czarnym charakterom’… [Kurczę, przecież to książka! To tylko bohaterowie! Sami widzicie… tak właśnie wciągnęły mnie perypetie bohaterów, że całą sobą przeżywam i kibicuję]

„Przyjaźń to nie targowanie, kto da więcej, a kto mniej.” ****

Podsumowując - „Taka jak Ty” to piękna i poruszająca (płakałam ze smutku, ale i ze śmiechu) historia zwyczajnych kobiet, które borykają się z problemami różnego kalibru, upadają, błądzą, ale podnoszą się dzięki pomocnej dłoni przyjaciółki i… walczą dalej. Jest to książka, która pokazuje jak trudne wybory są przed nami, jak ostre zakręty do pokonania, jakie błędy możemy popełnić. Alkoholizm, ucieczka, romans, niska samoocena, miłe chwile przykurzone obowiązkami, moc plotek i związki bez przyszłości. Ta książka będzie mi się kojarzyła z pralinkami i wkładaniem dresu do towarzystwa. Ale również z wybaczeniem, tragedią, niepełnosprawnością dziecka, bólem w sercu i rodzącą się miłością. Przeczytałam tę powieść w niecałe dwa dni, tak bardzo zżyłam się z bohaterami, że nie pozwoliłam ot, tak się wyrzucić z ich świata. Gorąco polecam!



* G. Gargaś, "Taka jak Ty", Wyd. Filia, Poznań 2017, s. 258
** Tamże, s. 156
*** Tamże, s. 248
**** Tamże, s. 349




"Taka jak Ty"
"Zanim wstanie dla nas słońce"




Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję


wtorek, 10 października 2017

Katarzyna Michalak "Błękitne Sny"




Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Znak literanova
Data wydania: 28 sierpnia 2017
Liczba stron: 320
Seria: Leśna Trylogia tom 3










Katarzyna Michalak to jedna z wielu polskich pisarek, których powieści pochłaniają mnie i przenoszą do wirtualnego świata. Autorka nie oszczędza bohaterom trudności i przeszkód które stawia na drodze do miłości, szczęścia i radości. W Leśnej Trylogii nie zabrakło najważniejszych dla człowieka uczuć i emocji, łez smutku czy wzruszenia, ale również wątków sensacyjnych. Jak zakończyła się najnowsza trylogia Michalak?


Trzech braci
Trzy przyjaciółki
Okrutny los, który w postaci pomysłów Autorki nie pozwala im na zwyczajne życie

To główni bohaterowie tej powieści. Długo myślałam jak napisać recenzję, by nie zdradzić Wam zbyt wiele, ale żeby z drugiej strony pokazać plusy i minusy powieści.

Poprzedni tom zakończył się dość tragicznie i krwawo, nie ukrywam że teraz przyjdzie Ci, Drogi czytelniku spędzić sporo czasu u boku swych bohaterów przy szpitalnych łóżkach... Trzymając ich za rękę w krytycznych chwilach, gdy słyszą przykre wiadomości, widzą demony zatruwające myśli o przyszłości czy próbują pogodzić się z rzeczywistością, zesłaną im przez... no właśnie... przez kogo?
 
Główni bohaterowie spędzili w szpitalnym otoczeniu wiele dni, jednocześnie zmagając się z nowymi trudnościami. Jakby mało mieli smutków i problemów. W ich życiu pojawiają się osoby znane lub zupełnie obce. Jedne napawają miłością, czułością, inne obrzydzeniem i pogardą. Niektóre spotkania są umówione, inne spontaniczne czy zaskakujące. Wyczekiwane, miło wspominane lub sprawiające, że pragną o nich zapomnieć. Każda z nowych postaci wywołała - również we mnie - odmienne emocje. Jest to dowodem na doskonałe zróżnicowanie i scharakteryzowanie ich.


"Na miłość nie trzeba zasługiwać. Nie trzeba o nią żebrać. Masz prawo do miłości za to tylko, że przyszłaś na świat. Za to, że biegasz, oddychasz, upadasz i wstajesz, a twoje serce bije dla tych, którzy cię kochają i których ty kochasz. Nikt nie ma prawa żądać więcej."  *
 

Wydarzenia, tradycyjnie już w tej serii biegną szybko i nie pozwalają na chwile nudy. Kiedy już mamy nadzieję na spokój, sielankę i obezwładniającą miłość, jeden telefon czy też jego brak potrafi rozwiać te nadzieje... Pojawiają się nowe domysły, czarne wizje, krwawe sceny... I tylko w głowie czytelnika pojawia się pytanie, czy Katarzyna Michalak nie za bardzo pogmatwała im życie? Owszem lubię, gdy się dzieje... Gdy nie męczą mnie opisy przyrody, ale postacie z krwi i kości dostarczają przemyśleń i podążają ścieżkami, na których końcu mają nadzieję dojrzeć swój wymarzony cel. Powieść mi się podobała, to nie tak, że kręcę nosem, tylko wydaje mi się, że śmiało tymi dramatami można by obdzielić bohaterów kilku innych książek. Ale niewątpliwie nie miałam okazji się nudzić.

Rozstania, powroty, wyjazdy, choroby, niespodziewane wieści o utracie lub pozyskaniu bliskich - tego dostarczyli Gabrysia i Wiktor, Majka i Marcin oraz Julia i Patryk - trzy pary, trzy historie, niby oddzielne, ale jednak jakże połączone... Jest też matczyna miłość w różnych odcieniach (macierzyństwo marzeń kontra jak z koszmaru!), maleńka i przestraszona Hania oraz demon z powichrowaną wrażliwością. 

Jak przystało na powieść z wątkiem sensacyjnym znajdziecie tutaj również szantaż, groźby, strach, bezsilność, policyjne gierki a wszystko to przełamane pięknymi wyznaniami miłości i okazywaniem dobrego serca. Michalak na przykładzie "Błękitnych Snów" pokazała, że błędy, których dopuściliśmy się w przeszłości powracają ze zdwojoną siłą, wychodzą w najmniej spodziewanych momentach i zatruwają nam życie... Tylko wtedy, już za późno na odwrócenie biegu historii.


"Jeśli się jednak kogoś prawdziwie kocha, trzeba umieć nie tylko dawać i brać, ale też rezygnować z własnego "chcę". W miłości liczy się "chcemy". **


Książka pokazuje jak bardzo każdy z nas pragnie domu, rodziny, bliskości i akceptacji. Może nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale każdego dnia potrzebujemy kogoś, kto przytuli, pocieszy, zapyta jak minął dzień i będzie życzył nam dobrze. Będzie martwił się o nas, gdy długo nie wracamy a sam będzie zdawał sobie sprawę, iż to działa również w przeciwną stronę. A jak wiadomo, tam gdzie jest rodzina, gdzie ze sobą rozmawia - lub nie - wiele osób pojawiają się niespodzianki, wzruszenia, smutek i śmiech, ale i zmęczenie - ot, normalne życie. Takie właśnie opisała Katarzyna Michalak, wzbogacając trochę tragediami i nasycając zbiegami okoliczności. Ale to tylko powieść, prawda? Wszystkie chwyty dozwolone, by czytelnik nie odłożył książki z myślą, iż było nudno. Ja to sobie cenię.


Podsumowując - "Błękitne Sny" to powieść o niezwykłym i zapadającym w pamięć zapachu róży i pomarańczy. O miłości i nienawiści. Bólu i radości. Rozpaczy, szczęściu i wzruszeniu. Książka, która dostarcza emocji jak pędzący po szynach wagonik uciekający przed demonami przeszłości. Katarzyna Michalak podarowała nam opowieść o utraconych i odzyskanych bliskich, wyciąganiu pomocnej dłoni, wybaczaniu, błądzeniu oraz tajemnicach, potrafiących nieźle namieszać, co z kolei pokazuje, jak ważna jest przyjaźń.



* K. Michalak, "Błękitne Sny", Wyd. Znak literanova, Kraków 2017, s. 136
** Tamże, s. 257



"Leśna Polana"
"Czerwień Jarzębin"
"Błękitne Sny"



Książka przeczytana w ramach wyzwań: Wspomnienia z wakacji, 52 książki



Za możliwość przeczytania książki
dziękuję

środa, 23 sierpnia 2017

Anna Dąbrowska "Jutro będziemy szczęśliwi" - przedpremierowo




Autor: Anna Dąbrowska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: planowana na 04.09.2017
Liczba stron: 304










Po debiucie napisanym pod pseudonimem (Laven Rose "Stalowe serce") Anna Dąbrowska - wydając już pod swoim nazwiskiem - szturmem wdziera się na polski rynek kolejną książką. Śmiem twierdzić - i jest to totalnie moja osobista, zapewne dość subiektywna ocena - że każda kolejna jest lepsza. Dlatego po świetnych "Nakarmię cię miłością" oraz "W rytmie passady" po prostu musiałam przeczytać "Jutro będziemy szczęśliwi". Czy moja miłość do książek autorki przetrwała tą próbę? Czy pragnę poznać kolejną? Zachęcam do zapoznania się z moją opinią.

Zapraszam Was do małego miasteczka, położonego w okolicy Szczecina, które mieszkańcy określają nieoficjalnie mianem - Urokliwe. Państwo Majewscy prowadzą dwa sklepy, Janiccy prowadzili kiedyś cukiernię, Gubilewicz - warsztat samochodowy a Patrycja Michalska każdego roku wyczekuje na odwiedziny córki.
Niby sielanka, nic się nie dzieje nadzwyczajnego i dość niewielkie lokalne społeczeństwo żyje w hermetycznym świecie, gdzie wszyscy wiedzą o sobie nawzajem wszystko... Tylko czy na pewno? Może każdy skrywa jakiś sekret, tajemnicę, ból czy tęsknotę i nie chce ujawniać jej innym?


Trzy lata temu Zuza wpadła w depresję - najpierw wyjechał Adam, uwielbiany chłopak, miłość jawiąca się wtedy na wieczną... Bez słów, bez wyjaśnień... Ot, po prostu zniknął z jej życia, z Urokliwego i przez te lata nie odezwał się choćby słowem. Zuzanna tęskniła, płakała, było jej naprawdę ciężko, gdy na dodatek zmarła ukochana babcia... By zająć czymś myśli poświęciła się pomaganiu bliskim, gdyż cieszy ją uśmiech i szczęście innych. Wolne chwile spędzała z Marcinem, którego traktowała jak przyjaciela. Czy ból po utracie Adama przysłonił jej prawdziwe intencje Marcina? A może to miłość lecząca rany po tym starym uczuciu?

Przez długi czas Zuza nie może podjąć zdecydowanych kroków, by opuścić Urokliwe - wciąż liczy, że to sen a nagłe przebudzenie sprawi, że przy jej boku stanie Adam. Kiedy chłopak naprawdę zjawia się w miasteczku, Zuza wyjeżdża do Szczecina. Czy Janicki będzie miał szansę, by wytłumaczyć jej dlaczego milczał przez trzy długie lata? Czy w ogóle będzie chciał i czy w jego sercu jest jeszcze miłość? Po co wrócił? Czy winien jest okrutny los, że tych dwoje żyło z dala od siebie, tęskniąc i bez szans na zrozumienie? Jaka jest prawda o wydarzeniach sprzed lat?


Sentymentalna Zuza i nieprzewidywalny Adam to dwójka młodych bohaterów, których przyszłości ogromnie kibicowałam. Bardzo długo stałam po stronie dziewczyny i wraz z nią starałam się żyć każdym kolejnym dniem - budzić się, ubierać, wykonywać mniej lub bardziej prozaiczne czynności... Jednak dzięki temu, iż autorka pokazała również perspektywę Adama, moje myślenie nieco się zmieniło. Już nie uważałam, że to zimny drań, który ratował się szczeniacką ucieczką, bo coś mu było nie w smak... Zaczęłam rozumieć jego powody, dla których się izolował a teraz postanowił zawalczyć o uczucie Zuzy. Tylko czy po trzech latach ona na niego czeka? Na to nie ma gwarancji... Oczywiście Janicki nie jest ideałem - nie pomyślał, że miłość potrafi pokonać wiele. Że miłość jest silniejsza niż prześladująca go litość...

Anna Dąbrowska doskonale scharakteryzowała bohaterów - nie tylko z planu pierwszego  (Zuza, Adam), ale również pozostałych, co pozwala się z nimi utożsamiać, współczuć czy odczuwać złość na ich zachowanie i złe decyzje. Udowodniła również, że wciąż pracuje nas rozwojem swojego warsztatu pisarskiego - z książki na książkę zdania są piękniejsze i bardziej trafiające do serca, gdyż każde jest dopracowane i dopieszczone.

Zazdrość, przyjaźń, miłość i tęsknota przeplatają się z bólem, żalem i chęcią pomocy innym. Bardzo ważnym elementem jest układanki tworzącej powieść są rodzice i ich bezinteresowne wsparcie dzieci w najtrudniejszych chwilach. Nie brakuje też sytuacji zabawnych czy trzymających w napięciu a prawda, która obnaża rzeczywiste motywy działania niektórych postaci - poraża i wbija w fotel. Mnie bynajmniej wbiła, jednocześnie dzieląc się ze mną istotnymi przesłaniami Ani Dąbrowskiej. Młoda pisarka zagłębiła się bardzo mocno w temat złamanych serc, próbując dociec czy można je ponownie posklejać. Pokazała też, że życie polega na wybraniu właściwej drogi postępowania i to od nas zależy czy będziemy nią kroczyć z dumą czy może zaczniemy potykać się na wybojach. 
Sporo miejsca w tej urokliwej opowieści poświęcone zostało najważniejszemu uczuciu - miłości...



"... i miłości, choć ta ma specyficzny zapach. Kiedy jest się niemowlakiem, to pachnie jak skóra mamy. Kiedy stajesz się nastolatkiem pachnie wanilią tak słodką jak słodko smakują pierwsze młodzieńcze pocałunki. (...) A kiedy człowiek staje się stary, miłość pachnie wspomnieniami" *

Uwielbiam ten cytat! Są to słowa Patrycji Michalskiej skierowane do Zuzy. A to przecież tylko jeden fragment, który niesie życiową mądrość. Dąbrowska uzmysławia nam również, że marzenia nie spełnią się same - musimy im w tym pomóc, zawalczyć o swoje szczęście, zrobić wszystko, by przynajmniej spróbować. I potem nie żałować... Nie możemy też oceniać ludzi po wyglądzie, bo skrzywdzić bezpodstawnie jest łatwo a słowo "przepraszam" trudno jest wymówić...

"Czasami lepiej zniknąć z życia drugiej osoby, niż budować z nią złudne szczęście." **



Powieść ma właściwie tylko jeden minus i określiłabym go jako faux pas wydawnictwa - chodzi mi o datę premiery! Akcja książki toczy się w okresie przed Bożym Narodzeniem - losy bohaterów śledzimy od trzydziestego listopada, przez miesiąc (z maleńkim wyjątkiem "pół roku później") obfitujący w śnieg i mróz. To idealna "wigilijna opowieść", gdyby została nieco później wydana :) Oczywiście można ją czytać o każdej porze roku z jednakową radością podczas lektury, ale czy taki zimowy klimat nie przypadłby nam bardziej do gustu w innych okolicznościach przyrody?

Bardzo mocno spodobał mi się ostatni akapit lektury, kiedy autorka zwraca się bezpośrednio do Czytelnika - ogromnie wzruszające!
Kiedy czytałam "Jutro będziemy szczęśliwi" , miałam nieodpartą chęć porównania książki do twórczości Mii Sheridan - z uwagi na konstrukcję, losy bohaterów, styl pisarski i płynność kolejnych scen, które obdarowują czytelnika ogromem emocji, odczuć i różnorodnych wrażeń. Brawo!


Podsumowując - jeśli macie ochotę na ciepłą i pełną płatków śniegu powieść, która pachnie herbatką z miodem, cytryną i gwiazdką anyżu, to koniecznie sięgnijcie po "Jutro będziemy szczęśliwi". Niezależnie od pory roku przeniesiecie się w świat utraconego zaufania, zawiedzionych nadziei i przykurzonej miłości, która wciąż przeplata się z nienawiścią. To historia o murze granicznym, który możemy - a wręcz musimy pokonać - zburzyć, przeskoczyć, podkopać czy obejść, by odnaleźć sens życia. Gorąco polecam!





* A. Dąbrowska, "Jutro będziemy szczęśliwi", Wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2017, s. 19% (czytnik)
** Tamże, 52%



Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Autorce

czwartek, 3 sierpnia 2017

Mia Sheridan "Bez uczuć"



Tytuł oryginalny: Ramsay
Tłumaczenie: Małgorzata Kafel
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2 sierpnia 2017
Liczba stron: 392










Mia Sheridan dała mi się poznać jako autorka powieści "Bez słów" oraz "Bez szans". Już pierwsza z nich wprowadziła mnie w specyficzny stan upojenia lekturą, który przez kilka tygodni nie mijał. Jeszcze na długo po zakończeniu czytania miałam w głowie historię i na nowo przeżywałam losy bohaterów. Druga książka też mi się podobała, ale nie zrobiła tak wielkiego wrażenia. Po "Bez winy" nie miałam okazji sięgnąć, ale "Bez uczuć" musiałam poznać. Jak odebrałam opowieść z irlandzkim slangiem w tle?

Lydia De Havilland ma szesnaście lat i jest córką multimilionera. Ich posiadłość w Greenwich była imponująca, ale przecież nie jedyna pośród nieruchomości bogatego ojca. Dziewczyna jest przywódczynią grupy bogatych i rozpieszczonych panienek, które obgadują innych i skupiają się wyłącznie na byciu pięknymi. Może to wina faktu, iż wychowuje się bez matki a na macochę nie do końca może liczyć? Jej uwagę zwraca pracujący w ogrodzie chłopak i każdego dnia wnikliwie go obserwuje...
...Brogan Ramsay jest siedemnastolatkiem, który trzy lata temu wraz z ojcem i młodszą siostrą przyjechał do Ameryki z Irlandii, po tym jak zmarła jego matka. Mieli tutaj wieść lepsze życie... ale wszystko się posypało, gdyż ojciec zacząć pić. Brogan przejął wtedy na siebie jego obowiązki ogrodnika Havillandów, by zapewnić rodzinie byt. Robił to głównie dla siostry, choć i tak krwawiło mu serce - Eileen nie mogła chodzić, wciąż miała na nogach szyny. Czy kiedykolwiek będzie mogła zatańczyć? Czy zdolności matematyczne chłopaka pomogą mu w ratowaniu bliskich?

Nastoletni pomysłodawca, z pozoru niewinna chęć pocałunku, tylne drzwi do stajni i poryw, który na zawsze odmieni ich życie. Niezwykły pierwszy raz, fascynacja, emocje, badanie własnych ciał i reakcji na polowym łóżku i nagle... do pokoju wtargnęło dwóch młodych zagniewanych ludzi. Jednym z nich był Stuart - brat Lydii. Wydarzenia spowodowały, że czytałam z zaciśniętą pięścią...
Po tym co się wydarzyło Brogan obiecał sobie, że już nigdy i nikogo nie będzie o nic błagał.

Minęło siedem lat w czasie których Lydia i Brogan nie widzieli się, ale w głębi dusz i serc nadal pamiętali tamte chwile. Ich życie uległo ogromnej zmianie. Firma dwudziestotrzyletniej panny De Havilland stoi na skraju bankructwa a ona nie wie, że wkładając każdy grosz z własnej pensji i tak walczy z wiatrakami. Dlaczego? Zapytajcie Stuarta... to z jego winy plan Brogana o zemście może wreszcie zostać wcielony w życie. Zwłaszcza że młody i przystojny mężczyzna stał się innym człowiekiem. Jest wyrachowany i nie cofnie się przed niczym, by ukarać winnych jego poniżenia sprzed lat ukrywając jednocześnie to, co robił przez minione lata.

Los bywa przewrotny, serca pamiętliwe a używki i kłamstwa niszczą to, co piękne. Doświadczają tego bohaterowie powieści - Lydia i Brogan. To oni są głównymi postaciami w tej "bajce", kolejne rozdziały są ich naprzemiennymi pierwszoosobowymi narracjami. Nie zabrakło tu ciekawych i nietuzinkowych bohaterów drugiego planu - Fionn, Daisy, Courtney, Eileen czy choćby Stuart.

Tak naprawdę zastanawiam czy na czoło powieści wysuwają się nasi "zakochani" czy może powinnam skupić się na tym, że głównym bohaterem jest ktoś inny - Emocje! Powieści Sheridan są zawsze nimi przepełnione, to aż namacalne. Nie sposób nie wyobrazić sobie tego co autorka opisuje - wrażenia, wygląd, zachowanie czy też uczucia. W każdej chwili doświadczałam cudu jej stylu i głębi, której trzeba się doszukać i zrozumieć. 

Mia Sheridan ustami bohaterów przekazuje nam wiele mądrych zdań, nad którymi nie sposób przejść obojętnie. Czy jest ktoś, kto choćby na chwilę się nie pochylił? Nie przemyślał? Nie odniósł do siebie? Nie wyciągnął dobrej rady? Po cichu liczę, że nie.
"Bez uczuć" dobitnie pokazuje, że każdy nasz wybór niesie za sobą konsekwencje i od nas samych zależy co zrobimy z życiem. Czasami przyznamy się przed sobą, że jesteśmy łotrami a czasem będziemy to skrzętnie ukrywać i działać na szkodę bliskich... jak jeden z bohaterów.

Powieść jest napisana według schematu typowego dla Sheridan, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało w delektowaniu się każdą stroną. Zwłaszcza, że po lekturze Prologu liczyłam, iż tym razem nie będzie walki: miłość kontra nienawiść... Myliłam się. Te dwa uczucia stoczyły w książce wiele bitew a płynną granicę między nimi dało się odczuć.
Jednak duży nacisk Sheridan położyła też przemianę człowieka oraz uczucia targające nim w różnych sytuacjach, czasem niemal bez wyjścia. Jest krew i łzy, miłość, namiętność, ale i trzaskanie drzwiami czy ucieczki. Jet użalanie się nad sobą, zemsta, poczucie winy a także przebaczenie. Tylko kto komu powinien przebaczyć? Nie bądźcie tego zbyt pewni, bo akcja niejednokrotnie jeszcze zawróci Wam w głowie a prawda wstrząśnie jak w shakerze. Nie wszystko w powieści jest czarne lub białe - pamiętajcie moje słowa :)

Podsumowując, "Bez uczuć" to kolejna powieść Mii Sheridan, która daje literacką rozkosz i czytelniczego kaca. Boski Brogan, naiwna Lydia i bezmyślny Stuart stanowią mieszankę wybuchową, dzięki której lekturę czyta się z radością. Uwypuklone uczucie miłości nie może istnieć bez zaufania ale zostaje stłamszone przez kłamstwa, niedopowiedzenia i brak szczerości. Bieda i bogactwo naprzemiennie plotą losy bohaterów a irlandzki slogan rozbawia w najtrudniejszych chwilach. Gorąco polecam!






Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję


poniedziałek, 9 marca 2015

K. A. Tucker "Dziesięć płytkich oddechów"



Tytuł oryginalny: Ten Tiny Breaths
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: czerwiec 2014
Liczba stron: 421
Seria: Ten Tiny Breaths tom 












Próbowaliście sobie kiedyś wyobrazić sytuację, że nagle los zrzuca na Was tragiczną wiadomość: był wypadek i utraciliście w nim bliskich? Lepiej o tym nie myśleć. Czasami w naszych snach pojawiają się czarne wizje, złe obrazy, wydarzenia, które wywołują w nas smutek, złość i lęk o przyszłość naszej rodziny. Czasami to sekundy decydują o tym, że udaje nam się wyjść cało z jakiegoś wypadku. Ileż razy w swoim życiu słyszałam czy czytałam o ludziach, którzy nie zdążyli na samolot, pociąg czy autobus i dzięki temu uniknęli spotkania ze śmiercią? Jak duże szczęście potem nas ogarnia? Jednak czy każdego? Przecież czasami zdarza się uratować pojedyncze osoby... Jak one sobie z tym radzą? Dowiedziałam się tego, na podstawie opowieści o Kacey, bohaterce książki "Dziesięć płytkich oddechów". Chociaż już chyba wszyscy poznali tę opowieść, ja dopiero teraz poczułam na nią ochotę i dzięki Filii, urzeczywistniłam ją.

Piętnastoletnia Livie i dwudziestoletnia Kacey są siostrami. Uciekły z domu wujostwa w Michigan, ponieważ wuj Raymond chciał zgwałcić Livie. Zabierając oszczędności, starsza z sióstr decyduje się na wyjazd do Miami i wynajęcie pokoiku. Musi pójść do pracy i zapewnić Livie godne życie oraz możliwość kontynuowania nauki w szkole. Dziewczyny mają tylko siebie, ponieważ kilka lat wcześniej straciły rodziców. Początkowo czytelnik ma możliwość poznania jedynie problemów, z jakimi zmaga się Kacey. Chodzi na siłownię, by wyładować swój gniew na worku z piaskiem. Nie radzi sobie psychicznie z siedzącymi w jej głowie traumatycznymi przeżyciami, nie pozwala nikomu dotknąć swojej dłoni, tylko siostrze. To Livie przytulą ją w nocy, kiedy miewa koszmary i traci oddech. To Livie stara się być łącznikiem ze światem i odskocznią od tragedii. Ale przecież to tylko piętnastolatka!

Dzięki Storm, mieszkance sąsiedniego pokoju, dziewczyny na nowo poznają co to uczucia, przyjaźń, sympatia do kobiety po przejściach i jej małej córeczki. Kacey dostaje pracę, potem zmienia ją na lepiej płatną, by móc odkładać na przyszłość dla siostry. Wciąż walczy ze swoją przeszłością, jednak nie jest łatwo przejść do porządku dziennego nad tym, że jakiś pijany kierowca spowodował wypadek, w którym zginęli jej rodzice, przyjaciółka i chłopak. Na szczęście Livie była wtedy chora i nie pojechała z nimi. Dzięki temu dziewczyna nie ma żadnych urazów fizycznych ani psychicznych.

A Kacey? Kacey wstydzi się swoich blizn, na jednej zrobiła nawet maskujący tatuaż. Gorzej jest z tym, co siedzi w jej głowie. Nie potrafi się otworzyć na innych ludzi, na uczucie. Wypiera to, co zaczyna czuć do chłopaka z pokoju 1D - Trenta Emersona. Jej ciało go pragnie, tylko ona blokuje tę chęć zbliżenia się kogoś. Nie chce nikomu zwierzyć się ze swojej tajemnicy, swojej trudnej przeszłości, swojej straty. Jednak nie tylko ona coś ukrywa. Storm również ma swoje sekrety, Trent także. Co ukrywa tak piękny i pociągający mężczyzna?

Autorka bardzo długo skrywa przed czytelnikiem prawdę i niektóre tajemnice. Razem z Kacey próbowałam wyprzeć ze świadomości wypadek i myśl, że słowa mamy o tytułowych dziesięciu płytkich oddechach, nie działają. Razem z Trentem próbowałam pomóc Kacey w leczeniu stresu pourazowego. Jednak pomiędzy tymi działaniami byłam przede wszystkim detektywem, próbowałam bowiem rozwikłać zagadkę niespodziewanych wyjazdów Trenta i odgadnąć jaką kryje tajemnicę. I wiecie co? Udało mi się! Zanim autorka wyjaśniła, kim jest tak naprawdę ten przystojniak i co skrywa, domyśliłam się tego wcześniej. Spodziewałam się tego całkiem szybko. Jednak jakości lektury to wcale nie umniejsza. Przecież bardzo długo nie wiedziałam czy mam rację. A nawet kiedy już wiele się wyjaśniło, płynęły mi łzy. Martwiłam się szansami związku Kacey i Trenta. Przecież tych dwoje tak do siebie ciągnęło, każdy dotyk jednej osoby wywoływał dreszcze w drugiej. I jeszcze ta mowa Trenta na pożegnanie...

Na rynku wydawniczym jest już druga część niniejszej książki ("Jedni małe kłamstwo") a za kilka dni zostanie wydana trzecia ("Cztery sekundy do stracenia").. Chętnie poznam dalsze losy bohaterów, ponieważ wzbudzili moją sympatię do nich. Ich charaktery i wygląd autorka przedstawiła bardzo wnikliwie, mogę się pokusić o stwierdzenie, że niemal ich znam. Powieść czyta się ogromną przyjemnością, ponieważ język jest prosty, przystępny a i wrażeń nie brakuje. Bohaterowie dbają, by czytelnik się nudził... Leje się krew, jest jazda na motorze, taniec na rurze a także wąż i zrujnowane drzwi. Brzmi ciekawie, prawda?

Oprócz tak różnorodnych sytuacji, czytelnik ma również okazję uczestniczyć w rodzących się więziach międzyludzkich: miłości, przyjaźni. Pojawia się też próba odkupienia win oraz problem z wybaczeniem. Jednak zwykle w każdej historii z tragedią w tle, występuje choćby cień szansy na lepsze życie, na wolność i godną, szczęśliwą przyszłość. Tak samo jest i tutaj. Gorąco polecam książkę wszystkim, którzy - podobnie jak ja do tej pory - nie mieli jej jeszcze okazji czytać. Warto!






Książka przeczytana w ramach wyzwań: 52 książki



Za możliwość przeczytania książki 
dziękuję Pani Oldze z Wydawnictwa Filia
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...