Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Otwarte. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Otwarte. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 7 lipca 2022

Colleen Hoover "Reminders of him"

 
 
Tytuł oryginalny: Reminders of Him
Tłumaczenie: Zbigniew Kościuk
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 6 czerwca 2022
Liczba stron: 352
 
 
 
 
 
Twórczość Colleen Hoover nie jest mi obca, miałam bowiem przyjemność poznać kilka tytułów. Tak, przyjemność, gdyż żadna z jej książek mnie totalnie nie rozczarowała. Chociaż podczas lektury miewałam czasami wrażenie, że jestem na nie za stara, że to powieści skierowane do młodszej grupy czytelników... Ale zawsze są to emocje. Jak było w przypadku "Reminders of him. Cząstka ciebie, którą znam"?

 
 
 
Kenna Rowan ma dwadzieścia sześć lat, ale tak naprawdę pięć z nich umknęło jej bezpowrotnie. Spędziła je w więzieniu. Teraz przebyła około pięciuset kilometrów, do miejsca gdzie wszystko się zaczęło i... skończyło. Do miasteczka, w którym musi spełnić najważniejszą misję - odzyskać córkę. Jednak z uwagi na to, co się stało, nie będzie to łatwe. Kenna to wie. Ale wynajmuje mieszkanie, szuka pracy - walczy. Tylko czy Ci, którzy opiekują się dziewczynką będą chcieli, by spotkała się z matką?

Właściwie jest sama. Nie ma na kogo liczyć, nikt nie udzieli jej wsparcia. Ludzie raczej jej nie znają, nie kojarzą. A Ci, którym jej imię coś przypomni... cóż, zapewne będą jej wrogami. Wyjątkiem jest właściciel lokalnego baru - Ledger Ward, który początkowo jej nie rozpoznaje, później ma do niej żal. Przecież Scotty był jego najlepszym przyjacielem... Jednak z czasem, stara się zrozumieć Kennę - że to nie tylko kobieta, która popełniła błędy, ale przede wszystkim zrozpaczona matka, pragnąca wreszcie poznać swoje dziecko. Jest rozdarty... Jakie decyzje podejmie?

Między bohaterami zaczyna iskrzyć, fascynacja powiększa się, rozszerza na nowe obszary. Ale muszą brać pod uwagę, że uwikłanie się w romans będzie sprzeciwem wobec decyzji tych, którzy zajmują się córką Kenny i oddalą Ledgera od dziewczynki. Czy warto zepsuć tak cudowną relację i miłość małej do mężczyzny?


Naprzemienna narracja pozwala nam wniknąć w serca i umysły dwójki głównych postaci: Kenny i Ledgera. To oni wprowadzają nas w swój świat. 
Kenna żyje teraźniejszością i swoim największym pragnieniem - córką. Wspomina również czas spędzony w więzieniu, który podobnie jak i wizytę w sądzie oraz sam dzień wypadku opisuje w listach do Scotty'ego. Nie wysyła ich, ale są dla niej terapią oczyszczającą. Autorka wiele z nich umieściła w całości w książce, oznaczając kursywą.
 
Powieść niewątpliwie jest piękna. Pokazuje miłość matki do dziecka - i to nie tylko Kenny do córeczki. Opowiada o wydarzeniach, które dla wielu były wyrazem obojętności, ponieważ nie znali prawdy. To również historia miłości i przyjaźni. Pożądania. I konieczności dokonania wyboru.
Dla mnie osobiście nie było to wielkie "wow", choć oczywiście wzruszenia się pojawiły. Zresztą do ostatniej chwili nie byłam pewna, jaką decyzję podjęła Hoover w kwestii finału.


Podsumowując - "Reminders of him" to poruszająca pod wieloma względami powieść, w której dominują wybaczenie, cierpienie i tęsknota. W której matka walczy o swoje dziecko pragnąc, by zapomniano jej błąd z przeszłości. Jednak nikt nie zna prawdy o tamtych wydarzeniach i dlatego, nie może uzyskać przebaczenia.
To opowieść pełna gniewu, bólu, rozpaczy, lęku, poczucia straty oraz ulotnego szczęścia. Nie brakuje też scen zbliżeń czy radosnego szczebiotu czteroletniej dziewczynki, która wypowiadając swoje myśli rozbawia do łez. Polecam


 
 
 

poniedziałek, 16 sierpnia 2021

Colleen Hoover "Nagie serca"

 
 
 
Tytuł oryginalny: Heart Bones
Tłumaczenie: Matylda Biernacka
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 28 lipca 2021
Liczba stron: 336
 
 
 
 
 
 
Powieści Colleen Hoover przeczytałam już kilka i oprócz ciekawej i pełnej emocji fabuły, zawsze znajdywałam w nich tajemnice, które zaskakiwały w finale. Dlatego bez wahania sięgnęłam po najnowszą książkę - "Nagie serca" - czy spełniła moje oczekiwania?
 
 
Dziewiętnastoletnia Beyah wie co to bieda i samotność. W mobilnym domu wychowywała ją matka uzależniona od narkotyków, nie przejmując się tym, że dziecko nie ma co jeść. Już jako kilkuletnia dziewczynka musiała radzić sobie sama, nikt jej nie przytulał, nie interesował się jej życiem czy marzeniami. Jako nastolatka porzuciła honor i zarabiała na to, by jeść. Choć nie jest z tego dumna. Musiała być silna oraz lojalna wobec siebie, by zapracować na swoją przyszłość.

Ojca widziała tylko kilka razy w życiu, długo nie wiedział że ma córkę. Jednak teraz dzwoni do niego, aby przyjął ją pod swój bowiem matka zmarła. Ale tę informację Beyah zostawia dla siebie. W Teksasie musi przetrwać tylko do początku sierpnia, bo wtedy wyjeżdża na studia - zdobyła stypendium, które też jest tajemnicą. 

W Teksasie okazuje się, że wcale nie tak łatwo będzie z przetrwaniem do sierpnia, bowiem po sąsiedzku mieszka Samson, przystojny i bogaty chłopak. Niespodziewanie między młodymi zaczyna iskrzyć, świetnie im się rozmawia, spędzają ze sobą tyle czasu ile tylko mogą. Jednak każde z nich ma swoje tajemnice. Jedne większe, inne mniejsze, ale czy pozwolą im one na uczucie, zwłaszcza że niebawem każde uda się w innym kierunku?


Beyah próbuje dowiedzieć się czegoś o Samsonie i obiera go jak cebulę zadając pytania - jednak on nie jest chętny, by na nie odpowiadać. To jemu łatwiej kruszyć mur zbudowany wokół siebie przez dziewczynę. 
 
Czy zdążą poznać prawdę o sobie nawzajem zanim wyjdzie ona na jaw w inny sposób? Czy paczka młodych ludzi domyśli się prawdy po okruszkach rzucanych przez los?
Ja bardzo szybko poczułam, że Samson coś ukrywa, że jego życie wcale nie wygląda tak, jak widać to na zewnątrz. Niektóre elementy odgadłam, na wyjaśnienie innych musiałam poczekać i były dla mnie niespodzianką, choć nie tak ogromną jakiej się spodziewałam.


Autorka przez większą część powieści nakreśla życie bogatych i biednych. Różnice, podobieństwa, wady i zalety. Traumy, kłamstwa, wstyd i walkę o przetrwanie. Do czego posunie się człowiek, by nie być głodnym. Jak poradzić sobie po stracie rodzica czy rodziców.
 
Hoover pięknie potrafi pisać o uczuciach, o pierwszych pocałunkach, buzującym pożądaniu, wspomniała też o antykoncepcji. Czytelnik czuje wręcz napięcie narastające między bohaterami.
 
Jednak mimo to, książka w moim odczuciu nie wskoczy na podium. Uważam, że kilka wątków zostało potraktowanych zbyt płytko, jak choć chwila, gdy bohaterowie zdają sobie sprawę, że to coś więcej niż przelotne pocałunki. W przypadku tej powieści mam mieszane uczucia, bo niby były zwroty akcji, zaskoczenia i tytuł podobał mi się, to jednak odczułam mniejszy efekt 'wow' niż w przypadku innych książek autorki.

 
 
Podsumowując - "Nagie serca" to opowieść o zranionych niby-dorosłych, marzących o lepszym życiu. O tym, jak wszystkimi  sposobami chcą być samodzielni, mieć bratnią duszę i móc nie ukrywać najstraszniejszych chwil ze swojej przeszłości. Historia o ludziach ze zranionymi sercami, duszami o ogromnym bagażem doświadczeń; o narkotykach, presji, biedzie i bogactwie, poszukiwaniu siebie; pełna bólu, cierpienia, ale i nadziei. Polecam!
 
 
 
 
 

piątek, 30 kwietnia 2021

Colleen Hoover "Layla" // Richard Paul Evans "List"

 
 
 
 
 
Tytuł oryginalny: Layla
Tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: luty 2021
Liczba stron: 336
 
 
 
 
Poznałam dotychczas cztery powieści Colleen Hoover, które podobały mi się mniej lub bardziej, ale nigdy nie żałowałam ich lektury, do tej pory pamiętam emocje podczas czytania. Dlatego słysząc wieści, że warto poznać najnowszą książkę autorki "Layla" kupiłam ją sobie na urodziny i właśnie jestem świeżo po lekturze. Czy zgadzam się z zachwytami innych czytelników?
 
Na wstępie muszę przyznać, że sięgając po książkę nie znałam nawet zarysu fabuły. Wiedziałam jedynie, że jest to historia troszkę paranormalna, ale nawet dla mnie - osoby nie fascynującej się takimi wątkami czy fantastyką - nie będzie to minus podczas lektury [dzięki Joanko:)]. 

Głównym bohaterem jest muzyk, basista - Leeds, który wraz z zespołem grał na weselu Aspen i Chada w pensjonacie na terenie stanu Kansas. To właśnie wtedy poznał młodszą siostrę panny młodej - dwudziestodwuletnią Laylę i... zakochał się, z wzajemnością. Wbrew zdaniu najbliższych szybko zaczęli spędzać ze sobą czas a nawet mieszkać. Nie wiedzieli, że jest ktoś, kto patrzy na to z zazdrością i będzie próbował zabić dziewczynę. By pomóc rozbitej psychicznie, fizycznie i emocjonalnie ukochanej, Leeds zabiera ją do pensjonatu, w którym się poznali. Wynajmując go liczy, że to szczególne miejsce pomoże jej w powrocie do zdrowia.

Niestety, szybko okazuje się, że jego nadzieje szybko się rozwiały... Layla nie tylko czuje się tam gorzej, ale w domu zaczynają dziać się dziwne rzeczy! Według Leedsa to fascynujące, ale niewytłumaczalne jednocześnie i zaczyna szukać pomocy w internecie. Jego uczucia zostają wystawione na próbę, zaś Layla nic nie rozumie z tego co ją otacza. Jest ktoś, kto twierdzi że może pomóc w uzyskaniu odpowiedzi na trudne pytania... Kim jest? Czy uda mu się rozwiązać zagadkę?


Początkowo książka mnie denerwowała. Nie działo się nic ciekawego, było nawet nudnawo, ot dwoje ludzi zakochujących się w sobie, zazdrosna była dziewczyna i wyjazd mający służyć zdrowiu. Wszystko to z dodatkiem zbliżeń, mediów społecznościowych i muzyki. Dopiero z chwilą, gdy pensjonat zaskakuje ich wydarzeniami fabuła zaczyna się rozwijać, akcja przyspieszać i robi się z powieści niezły thriller! Emocje rosną, decyzje bohaterów zaskakują a ich pomysł na uratowanie związku powala!

 
Podsumowując - nie sądziłam, że "Layla" potoczy się w takim kierunku i że jeszcze na długo pozostanie w moich myślach. Jestem pozytywnie zaskoczona, choć nie ukrywam, że to zupełnie inna historia od tych tytułów autorki, które miałam okazję czytać.W pamięci pozostanie mi na pewno ogromna miłość, walka o nią oraz stwierdzenie, że lepiej być spełnionym biednym niż pustym bogatym. Książka pełna przekraczania barier, tęsknoty, marzeń, niepokoju; pokazująca silne więzi bratnich dusz oraz moc wspomnień. Jestem na tak.



 
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło, 52 książki 



* * *








Tytuł oryginalny: The Letter
Tłumaczenie: Hanna de Broekere
Wydawnictwo: Znak literanova
Data wydania: 2014
Liczba stron: 318
Seria: Christmas Box Thrilogy  tom 3




W drugim tomie trylogii wraz z głównymi bohaterami MaryAnne oraz Davidem przeżyliśmy śmierć ich trzyletniej córeczki Andrei. Od tamtych wydarzeń minęło dwadzieścia lat a małżeństwo nadal nie pogodziło się ze stratą. Oddalili się od siebie, odgrodzili niewidzialnym murem, bowiem David nie pokazuje swojej żałoby na zewnątrz, ukrywa uczucia do żony przez co ona czuje się odrzucona. Dlatego udając się na ślub brata do Anglii, nie planuje wracać.

W obliczu odejścia MaryAnne jej mąż wspomina o tym jak został porzucony przez matkę, uważa że to właśnie tamte wydarzenia zablokowały w nim podejmowanie pewnych decyzji dotyczących żony i córki. By się o tym przekonać wyrusza do Chicago, by spróbować odnaleźć matkę. Czego dowie się mężczyzna? Czy odkryje prawdę?


Na tle relacji małżonków obserwujemy również losy czarnoskórego Lawrence'a, problemy w fabryce Davida dotyczące rasizmu, a także kuszącą Dierdre, która wodzi Davida na pokuszenie i widać, że nie jest mu obojętna...

Najbardziej intrygował mnie jednak wątek poszukiwań matki Davida - Rose. Z niecierpliwością śledziłam każdy krok mężczyzny napędzanego listem - który MaryAnne znalazła na grobie ich córeczki (przypuszczają, że być może zostawiła go właśnie Rose) - by poznać prawdę o życiu i losach kobiety, która odeszła, gdy miał sześć lat. Niezłych zawirowań czytelnik doświadcza w tym temacie...

To trzeci tom trylogii, więc łatwo się domyślić, że autor opisał śmierć bohaterów. Oczywiście nic Wam na temat nie zdradzę, ale muszę przywołać jedno moje skojarzenie dotyczące Davida - od początku jest dla mnie postacią, która pomaga innym - żywym i umarłym - narażając zdrowie i życie swoje i swojej rodziny. 
 
Powieść określiłabym mianem królowej listów, jest ich tutaj bowiem sporo.


Podsumowując - "List" jest wybornym zwieńczeniem serii, to bowiem hołd dla miłości, dobrego serca i prawdziwych uczuć. Jest to historia o odpowiedzialności, poszukiwaniu odpowiedzi, pięknych duszach, bólu rozstania czy straty. Autor stworzył opowieść, która wielokrotnie porusza serce, pokazuje wartości jakimi powinien kierować się człowiek, ale również zwraca uwagę na cierpienie, samotność, zagubienie i żal. Polecam!





"Najcenniejszy dar"
"List"




Książka przeczytana w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło, Pod hasłem, 52 książki

niedziela, 29 listopada 2020

Colleen Hoover "Confess"

 
 
 
 
Tytuł oryginalny: Confess
Tłumaczenie: Matylda Biernacka
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2017
Liczba stron: 304
 
 
 
 
 
 
"Confess" jest czwartą powieścią Colleen Hoover, po którą sięgnęłam. Co w tej książce "wyzna" nam autorka? Czy warto wierzyć w przeznaczenie?
 
 
ONA - Auburn - lat... prawie 21
Żałuje swoich wyborów, nie znosi swojej kariery i potrzebuje kolejnej pracy, by wynająć prawnika. Gdy wraca z pracy do domu, mija budynek, którego okna wystawowe pokryte są skrawkami papieru. Są na nich zapisane anonimowe wyznania, ale dopiero dziś zwróciły uwagę Auburn. Dziewczyna bardzo wzbrania się przed jakimkolwiek uczuciem do płci przeciwnej, dlaczego?

ON - Owen - lat 21
Po tragicznych wydarzeniach został na świecie tylko z ojcem, jednak ich kontakt jest trudny. Zwłaszcza z uwagi na łączące czy może dzielące ich sekrety. Owen jest malarzem a inspiracją dla jego prac są wyznania pozostawiane przez obcych ludzi. Co stało się iskrą, dzięki której zaczął malować wyznania?

LOS...
...sprawia, że Auburn zatrzymała się przed drzwiami studia w chwili, gdy Owen pilnie potrzebuje asystentki. Dziewczyna postanawia w krótkim czasie zarobić dwieście dolarów, więc zgadza się. Między nimi rodzi się silna więź. Niestety LOS jest brutalny i jak tylko może stara się, by nie mogli bliżej się poznać. 

TAJEMNICE...
... które oboje skrywają powoli zaczynają wychodzić na jaw, jednak w żaden sposób nie ułatwia im to podejmowania kolejnych decyzji. Wręcz przeciwnie - jest coraz trudniej. Oboje czują wzajemne przyciąganie, ale życie wymaga od nich poświęceń.

ON pozwala się szantażować, dlaczego?
ONA rezygnuje z NIEGO, godzi się na wiele rzeczy wbrew sobie - jaki ma w tym cel?

Co musi się wydarzyć, by DOBRO pokonało ZŁO?


Niniejsza powieść Colleen Hoover nie jest zwyczajną poczytajką. Niesie sobą całą masę emocji - zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Autorka zaskoczyła mnie niektórymi wątkami, z każdym kolejnym rozdziałem na jaw wychodziły tajemnice, o których ukrywanie nie podejrzewałam bohaterów. A najbardziej intrygującym pytaniem, jakie często pojawiało się w mojej głowie, było to, skąd Owen zna Auburn, bowiem często o tym wspomina... Na odpowiedź trzeba bardzo długo poczekać.
 
"Confess" to powieść realistyczna, chwilami nawet do bólu. Poruszająca, do głębi. Pokazująca postacie dobre i złe. Niektóre bez szans na zmianę. Bo czy taki Trey istnieje naprawdę? Myślę, że nawet jest więcej niż jeden pierwowzór. Czy ktoś taki jak Lydia, na pewno na pierwszym miejscu stawia dobro dziecka? Czy ojciec Owena będzie potrafił otrząsnąć się i ratować to, co mu jeszcze na świecie pozostało?

Bardzo mocno odczułam tę powieść. Historia głównych bohaterów wraz z ich traumami z przeszłości spowodowały u mnie smutek, żal i ból. Byłam zła, że los tak często ich doświadcza, nie pozwalając na szczęście. Im byłam bliżej końca, tym bardziej nikła moja nadzieja na happy end... A jaki był finał? Musicie sprawdzić sami!


Podsumowując - "Confess" to czwarta powieść Colleen Hoover, którą czytałam i mam nadzieję na sięgnięcie po kolejne książki autorki. Czuję buzujące w nich emocje i wiem, że spotkania z wykreowanymi bohaterami będą dobrze spędzonym czasem pełnym łez i uśmiechów. Jest to powieść o miłości, uzależnieniu, błędnych decyzjach, poświęceniu, macierzyństwie, złości oraz utracie bliskich osób. Poznamy też smak depresji, rozczarowania, współczucia i gniewu. A to przecież nie wszystko... Polecam!
 
 
 
 
 
 
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło, 52 książki

piątek, 17 lipca 2020

Colleen Hoover "Ugly love"







Tytuł oryginalny: Ugly Love
Tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2016
Liczba stron: 344




Twórczość Colleen Hoover jest mi już znana - czytałam powieści "It end with us" oraz "November 9" - obie bardzo mi się podobały. Dlatego też ze spokojem sięgnęłam po "Ugly love" a przy okazji - dzięki wyzwaniu Abecadło z pieca spadło - zmniejszyłam stosik wstydu. Czy ta powieść rzeczywiście jest tak niezwykła jak o niej piszą?


Dwudziestotrzyletnia Tate Collins przeniosła się do San Francisco, gdzie dokończy studia pielęgniarskie, mieszkając ze starszym bratem - Corbinem. Do mieszkania przybywa pod jego nieobecność i na progu czeka a nią niemiła niespodzianka - śpiący pijaczyna. Zszokowana Tate dowiaduje się telefonicznie od brata, że to sąsiad - Miles i że ma go przenocować. Dziewczyna z zainteresowaniem przygląda się płaczącemu i cierpiącemu mężczyźnie, jednocześnie poddając się urokowi jego błękitnych oczu.

To właśnie wtedy Tate nabyła życiową wiedzę - nie należy nikogo oceniać po pierwszym wrażeniu. Gdy już poznała Milesa w normalnych warunkach jej serce zaczęło łopotać a w brzuchu zatrzepotały motyle. Zwłaszcza że Corbin, Miles i kumpel z dzieciństwa Miles'a - Ian to piloci i często spotykają się na meczach w mieszkaniu Corbina.

Bardzo szybko Tate i Miles stają się niewolnikami własnych pocałunków, zawierają jednak układ, że nie połączy ich nic więcej, że to będzie tylko seks, choć z czasem dla dziewczyny będzie to coraz trudniejsze, bowiem zakochała się w tym niedostępnym przystojniaku z tajemnicami. Miles od sześciu lat nie spotykał się z nikim, żył w całkowitym celibacie i nie znosi zadawania pytań. Choć uczuć ukryć nie potrafi, jest nimi przepełniony co widać w jego oczach.

"Nie pytaj mnie o przeszłość (...) I nie licz na przyszłość." *

Na swój dotyk reagują dreszczami, ich seks jest niezwykle namiętny i ekscytujący a do tego nie zawsze w standardowych miejscach. Dlaczego coś powstrzymuje Milesa przed zaangażowaniem? Dlaczego ukrył się w pancerzu, za grubym murem a serce zamienił w bryłę lodu?

Dowiadujemy się tego stopniowo, dzięki rozdziałom z narracją Milesa sprzed sześciu lat. Jego wypowiedzi są czasami jak "masło maślane", powtarzają się te same kwestie, co dowodzi jego uczuciowej euforii - wszak ma dopiero osiemnaście lat! Każde kolejne spotkanie z jego przeszłością podsuwa w trakcie lektury nowe wizje, co mogło się wydarzyć, że jego życie stało się tak puste i jałowe. Chyba nikt nie jest w stanie się tego domyślić! Dopiero wtedy zrozumiałam jego postępowanie w relacjach z Tate, wcześniej byłam dość krytyczna i nie chciałam pojąć jego uporu.


O ile dwie wcześniej czytane powieści Hoover mi się podobały, to ta stała się absolutnie ulubioną! Nie sposób czytać bez przeżywania! Jest w niej wszystko to, co cenię w książkach - emocje, ciekawe postacie kryjące traumatyczne przeżycia i tajemnice, namiętność opisana w sposób delikatny i zmysłowy oraz naprzemienne radości i dramaty. Autorka pisze lekko, ale jednocześnie pięknie, jej język wręcz uwodzi, hipnotyzuje i sprawia, że ciężko się oderwać od lektury.

Z każdą stroną byłam coraz bardziej ciekawa jak skończy się znajomość wrażliwej Tate i poharatanego przez los Milesa. Czy nastanie moment, gdy reguły przestaną mieć znaczenie? Autorka poprowadziła mnie jak ociemniałego w świat, który - mimo dojrzałego wieku - nie jest mi znany. Nie doświadczyłam tak wielu strat, co nastoletni Miles.


"Tak właśnie się dzieje, gdy ktoś ci się zaczyna podobać. Na początku jest nikim, a potem nagle staje się wszystkim, czy tego chcesz, czy nie." **


Podsumowując - "Ugly love" to powieść, która niesie z emocjonalnym prądem ku finałowi, nie bacząc na łzawe ofiary po drodze. Przepełniona ludzkimi dramatami, tajemnicami, frustracją i rozczarowaniem historia, w której trudno jest odnaleźć winnych. Żal, rozpacz, poczucie winy i przebaczenie mieszają się ze sobą i rozdzielają między bohaterów. Jest to książka o potrzebie zamknięcia przeszłości, o wątpliwościach, wstydzie, bólu, strachu, trudnych wyborach, pożądaniu, które obezwładnia, oraz czystej i brudnej miłości - która zwycięży? Polecam Wam ten poruszający tytuł!



* C. Hoover, "Ugly love", Wyd. Otwarte, Kraków 2016, s. 96
** Tamże, s. 67



Książka przeczytana w ramach wyzwań: Abecadło z pieca spadło, 52 książki

poniedziałek, 11 czerwca 2018

Mia Sheridan "Bez lęku"




Tytuł oryginalny: Midnight Lily
Tłumaczenie: Aleksandra Żak
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 6 czerwca 2018
Liczba stron: 328










Niezwykle trudno jest pogodzić się ze stratą bliskiej osoby. Akurat ja wiem o tym doskonale... Pomimo, że nie wiedziałam iż w książce znajdę taki wątek to widać intuicja mi to podpowiedziała. Różne są sposoby przeżywania żałoby i wcale nie trzeba być dzielnym ani kryć łez. Jak ujęła to Mia Sheridan, amerykańska pisarka, która rozkochała mnie powieścią "Bez słów"?

W spowitym we mgle lesie stanu Kolorado stoi dom letniskowy Brandona, w którym ma dokonać się cud... Brandon przywozi tam kumpla, Holdena Scotta, byłego gwiazdora futbolu, by z dala od cywilizacji, w ciszy i samotności doszedł do siebie. Udręczony sportowiec ma zamiar zastanowić się nad sobą, swoim życiem, traumatycznym wydarzeniem mającym związek z najlepszym przyjacielem Ryanem a przede wszystkim przejść detoks i przygotować się do powrotu do normalnego życia. To jednak nie będzie łatwe, bo uzależnienie jest silne...

Przepełniony bólem mięśni i tęsknotą Holden dostrzega w lesie... ducha w bieli. Za wszelką cenę pragnie go odnaleźć... Czy to dziewczyna? A może tylko zwidy? Okazuje się, że los postawił na jego krętej, wyboistej i jakże trudnej do pokonania ścieżce życia Lily. Tylko czy to będzie zwyczajna znajomość? Czy Lily będzie potrafiła mu pomóc? A może to ona potrzebuje pomocy?

Początkowo wszystko wskazywało na to, że to kolejna powieść Sheridan napisana typowo w jej stylu. Na bazie wielkiego uczucia, połączonego z radosnymi chwilami uniesień powstała historia o problemach, które zadziwią czytelnika nie mniej, niż bohaterów. Ale w "Bez lęku" nie wszystko jest takim, jakie się wydaje...
Tajemnicza i magiczna pierwsza część powieści, której akcja usytuowana jest w lasach i letniskowej willi zaskakuje... Ale tylko wnikliwego czytelnika, który zwrócił uwagę na detale... Ten mniej drobiazgowy musi poczekać na odkrycie prawdy przez autorkę. Gwarantuję zaskoczenie!

A to jeszcze nie koniec...
Poczujecie bezradność, żal i przerażenie, gdy poznacie okrutne praktyki pracowników ośrodka Whittington.
Przeżyjecie męki i fizyczny ból podczas prób detoksu...
Zapragniecie poczuć się jak bohaterowie w pełnych namiętności i zmysłowości chwilach zbliżeń, które tylko Sheridan potrafi opisać w TAKI sposób!
Będziecie dręczyć się pytaniami, które przez długi czas będą pozostawały bez odpowiedzi...

Przewrotna w swej nieprzewidywalności i przewidywalna z zaskoczenia. Gdy nie wiadomo komu ufać, kto może pomóc, do kogo się zwrócić a kto jest tylko i wyłącznie wytworem wyobraźni... Tej chorej... Tylko czy każdy ma prawo oceniać? Decydować za innych?

To najbardziej ekstremalna powieść Sheridan jaką miałam okazję czytać, gdyż nie wszystko jest tutaj białe lub czarne. Wiele jest odcieni szarości, które należy odkryć samemu Drogi Czytelniku. Przestrzegam, by czytać wnikliwie a finał będzie dla Was podwójnie zaskakujący.

Czy to dla mnie powieść autorki numer jeden? Chyba jednak nie przebija "Bez słów", ale i tak plasuje się wysoko.

Podsumowując - "Bez lęku" to opowieść o niezwykłej więzi, która połączyła skauta z dziewczyną o fiołkowych oczach. O dwójce ludzi, którzy zagubieni w mroku swojego umysłu, musieli walczyć o zwyczajną codzienność, uczucie, samodzielność i szczęście. Przepiękna historia o walce z demonami, radzeniu sobie z żałobą oraz o miłości w mroku i świetle, która ma szanse pokonać chorobę... Tylko jaka będzie cena?



Inne książki autorki na moim blogu:




Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję

niedziela, 29 października 2017

Colleen Hoover "November 9"



Tytuł oryginalny: November 9
Tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2016
Liczba stron: 331











Amerykański sen o miłości i problemach zupełnie innych niż nasze polskie to niewątpliwie definicja powieści Colleen Hoover. Pisarka doskonale odnajduje się w historiach o trudnej miłości, która musi pokonać wiele przeszkód rzucanych przez los. To wprawdzie dopiero moje drugie spotkanie z twórczością Hoover, ale myślę, że nie ostatnie.


9 listopada
Fallon O'Neil ma osiemnaście lat i... brak wiary w siebie. Dwa lata temu jej karierę telewizyjną - a przede wszystkim normalne życie - zniszczył pożar a jak wiadomo, w tej branży trzeba mieć ładną buzię... Przez cały ten czas dziewczyna obwinia o tragedię ojca, który podczas wspólnego posiłku w restauracji obwieszcza jej, że zamierza po raz trzeci się ożenić, bowiem... znów zostanie ojcem. Fallon zaś wyznaje, miało to być spotkanie pożegnalne, wyjeżdża bowiem na drugi koniec kraju, by tam próbować stanąć na nogi. Jednak ojciec nie wspiera jej, tak jak powinien a wręcz dołuje. Rozmowa przeradza się w kłótnię, podczas której do boksu znanego aktora i jego córki dosiada się osiemnastoletni Ben i przedstawia się jako... chłopak Fallon. Jego mocne wejście i świetna dyskusja z Donovanem mają być nauczką, tylko czy O'Neil zrozumie przekaz?

Niestety wtrącenie się Bentona pogarsza tylko sprawę i chłopak czuje się winny że chciał pomóc a wyszło jeszcze gorzej... Dlatego w ramach rekompensaty postanawia spędzić z Fallon jej ostatnie godziny w mieście a potem odwozi dziewczynę na lotnisko. Wymieniają się kartkami z zadaniem domowym i zawierają układ - brak kontaktu przez cały rok aż do kolejnego dziewiątego listopada, kiedy znów się spotkają... Czy randki raz w roku mają sens? Czy wspólne chwile wymażą z ich pamięci traumatyczne przeżycia związane z tym właśnie listopadowym dniem? Jakie sekrety skrywają ich serca i umysły?


"Kochała mnie" w cudzysłowie 
Całowała mnie pogrubioną czcionką
PRÓBOWAŁEM JĄ ZATRZYMAĆ wielkimi literami
Zostawiła mnie z wielokropkiem... *


Kolejne lata mijają ogromnie szybko a czytelnik otrzymuje jedynie rozdziały o tytule '9 listopad'. To właśnie wtedy dzięki naprzemiennej narracji Bena i Fallon poznajemy co działo się w ich życiu przez ostatni rok oraz jak wygląda ten konkretny dzień - dzień spotkania. Czy to drugie nie zapomni? Czy przyjdzie? Co jeśli okoliczności nie pozwolą na spełnienie obietnicy? Jak długo wytrzymają będąc cztery tysiące kilometrów od siebie? Czy mają szansę na prawdziwy związek czy tylko fikcyjny?

Na te pytania już nie odpowiem, bowiem radość z czytania tej książki to możliwość samodzielnego odkrycia co kryje kolejny listopadowy dzień. Czy nastąpi i jak potoczą się losy bohaterów... Muszę Was jednak uprzedzić! To nie są zwykli młodzi ludzie, którzy mają kaprysy... Oni dążą do wytyczonego wcześniej celu, tylko traumatyczne przeżycia obojga sprawiają, że wszystko się zmienia jak w pogodzie... Słońce, deszcz, wiatr, grad czy tornado - dokładnie tak można określić to, co ich łączy. Tak naprawdę niewiele o sobie wiedzą, sporo ukrywają i nie są to sprawy błahe. Choć przyznaję, że aż dwie kwestie dość szybko 'rozgryzłam' i w kolejnych rozdziałach wyczekiwałam tylko na potwierdzenie bądź zaprzeczenie czy mam rację.


"Cztery lata  zajęło mi zakochanie się w nim.
Wystarczyły cztery strony, bym się odkochała" **


Jedno jest pewne, historia opisana przez Hoover jest warta poznania, bowiem to świadectwo nietypowego związku, rodzącego się uczucia oraz przeszłości, która jak czarne chmury wisi nad szczęściem dwojga ludzi u progu życia. Autorka nie stworzyła im idealnych warunków dla rozwijającej się miłości a wręcz robiła wszystko, by nie była im dana świetlana przyszłość. Wielokrotnie miałam mord w oczach, często bowiem w moim mniemaniu pokazywali, że są niedojrzali i dziecinni a przecież stawali się coraz bardziej dorośli! Obrażanie, rzucanie kartkami, wybieganie boso z domu... Czy na pewno nie lepiej było porozmawiać i zamiast tracić rok dowiedzieć się prawdy?? Może i tak, ale wtedy opowieść nie byłaby tak ciekawa, zaskakująca i burzliwa...
A dzięki zabiegom autorki jest piękna, przepełniona romantyzmem, ale i tragedią. Ma w sobie nutkę radości i smutku. Niesie odrobinę humoru, jednocześnie łamiąc czytelnicze serce...
Teoretycznie to przedstawicielka gatunku New Adult, ale moim zdaniem śmiało może się podobać również starszym czytelnikom.

Powieść Colleen Hoover jest dowodem na to, jak bardzo chęć poznania koloru czyichś majtek może mieć wpływ na życie ludzi a przykra prawda często jest zastępowana tym, co rozmówcy chcą usłyszeć od siebie nawzajem. Nie zawsze robimy i mówimy to, co powinniśmy, co niejednokrotnie niszczy nasze marzenia i bezinteresowną miłość, którą można przecież okazywać na różne sposoby. Jak potoczy się opowieść o młodym pisarzu i dziewczynie, dzięki której napisał książkę?


Podsumowując - "November 9" to bardzo emocjonująca, wzruszająca, ale i szokująca historia, w której - na przestrzeni lat - możemy uczestniczyć tylko przez kilka dni. Jedynym określeniem, które odda idealnie stworzoną przez Hoover lekturę to - 'rollercoaster' - nawet jeśli akcja zwalnia, możecie mi wierzyć, że to tylko moment na rozpędzenie wagonika a największe przeżycia dopiero przed Wami! Jestem pewna, że nie powstrzymacie się przed otarciem łez czy szepnięciem 'nie wierzę'... albo 'tak myślałam/-łem'.




* C. Hoover, "November 9", Wyd. Otwarte, Kraków 2016, 44%
** Tamże, 77%


Książka przeczytana w ramach wyzwań: 12 u Wiedźmy, Pod hasłem, Wspomnienia z wakacji, 52 książki

niedziela, 8 października 2017

Colleen Hoover "It Ends with Us" - przedpremierowo




Tytuł oryginalny: It Ends with Us
Tłumaczenie: Anna Gralak
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: planowana na 11 października 2017
Liczba stron: 360











Colleen Hoover pisze podobno świetne romanse... Dlaczego napisałam "podobno"? Ponieważ, mimo ogromnej ochoty nie miałam dotychczas okazji poznać twórczości tej autorki. A szkoda...
Jednak nigdy nie należy tracić nadziei, iż we właściwym życiowym momencie los podeśle jakiś tytuł, który sprawi, że będziemy mieli ochotę na więcej. Czy tak właśnie jest w moim przypadku po lekturze "It ends with Us"?

Lily Bloom szukała w Bostonie niezależności. Wyjechała - a właściwie uciekła - z rodzinnej miejscowości celowo, nie mogła patrzeć na krzywdę matki. Teraz siedzi na balustradzie tarasu jednego z bostońskich dachów i rozmyśla o pogrzebie ojca. 
Nie zdając sobie sprawy, iż nie jest sam - na tym samym dachu - tuż obok swoją złość wyładowuje młody i muskularny mężczyzna, na oko nieco starszy od Lily. Zamieniają kilka zdań, jednak rozstają się bez nadziei na spotkanie w przyszłości, nie wymieniając nawet numerami telefonów.

Ale los miewa zaskakujące pomysły... 
Lily uwielbia kwiaty, pasjonuje ją ogrodnictwo a jej ogromnym marzeniem jest otworzenie kwiaciarni. Ale by wybić się na rynku postanawia trzymać się dwóch filarów - ma być odważnie i bezkompromisowo, co w praktyce przeradza się w pomysł, by sprzedawać kwiaty tym, którzy ich nie lubią! Czy ten pomysł zachęci bostończyków i Lily odniesie sukces?

... i uderza w najmniej spodziewanych chwilach...
Na samym początku swej biznesowej drogi Lily doznaje urazu nogi. Na szczęście dość szybko zjawia się pomoc - Ryle Kincaid, przyszły neurochirurg. Między młodymi ludźmi rodzi się uczucie, które zostanie wystawione na wiele prób. Czy przetrwa? Czy Ryle dotrzyma obietnic? Czy poradzi sobie z atakami? Aż wreszcie czy przeprosiny w takich sytuacjach mogą trwać wiecznie? Jakie trudności przygotowała dla nich Colleen Hoover?

Lily Bloom otrzymała niezwykle trudną do odegrania rolę - musiała podejmować decyzje, które wcale nie były łatwe. Musiała rozważać co powinna wybrać, by jej przyszłość była taka, jaką sobie wymarzyła. Musiała uciekać, bać się i pomimo rozumiejącej problem matki czy najbliższej przyjaciółki Allysy, nie miała wyboru - musiała poprosić o pomoc Atlasa Corrigana, chłopaka któremu uratowała życie, kiedy byli nastolatkami.
A w najważniejszym dniu swojego życia musiała wybierać między miłością a... miłością.

O przeszłości bohaterki i jej znajomości z Atlasem dowiadujemy się z listów, które zostały zamieszczone w powieści. Bohaterka pisała je do Ellen DeGeneres - prezenterki telewizyjnej, ale nigdy nie wysłała. Trzyma je w szafie jak relikwie i czyta w chwilach smutku. Tylko czy nie okaże się to błędem...?


"To nie czyny sprawiają najwięcej bólu, lecz miłość." *


Tak jak napisałam na wstępie, nie znam innych powieści autorki, jednak jeśli wszystkie wyglądają przynajmniej podobnie do tej, to w ciemno zamierzam po nie sięgnąć. To nie jest zwykły romans! To fenomenalna książka, dlatego też zdradziłam jedynie maleńkie ziarenko z fabuły - tak naprawdę to nic fundamentalnego. Sami musicie zagłębić się z pasją w kolejne strony i podobnie jak ja przeżywać losy bohaterów, ze śmiechem lub łzami. Choć przypuszczam, że tych drugich będzie zdecydowanie więcej.

Hoover napisała powieść pod wpływem własnego życia i chylę czoła, że miała odwagę, by napisać o tym tak wprost. To trudny temat, choć niestety bardzo często spotykany w społeczeństwach różnych krajów. Niejednokrotnie ludzie milczą, zamykają problem w czterech ścianach i nie pozwalają sobie pomóc.


"Czasami rodzice muszą przezwyciężyć dzielące ich różnice i wykazać się odrobiną dojrzałości, żeby zrobić to, co najlepsze dla dziecka." **


Niezwykła i ogromnie trudna do opisania przeze mnie teraz w recenzji historia o błędnych kołach, cierpieniu, bólu i stłamszonej przez gniew miłości oraz radości. Bohaterowie często muszą zmagać się ze strachem, wyrzutami sumienia i obietnicami, które niestety nie zawsze są dotrzymywane. Całym sercem byłam z Lily - do końca nie wiedziałam jaką decyzję podejmie, choć podświadomie czułam, jaki może być finał...
 

Podsumowując - "It Ends with Us" to cudownie przejmująca powieść, która kipi od emocji, wrażeń i nie pozwala zasnąć. Traktuje o samotności, trudnej miłości, bezdomności, piżamowym szaleństwie, niełatwych wyborach i sercach nie domkniętych od góry. Książka jest świadectwem tego, jak może wyglądać życie kiedy uwolnimy się od przemocy domowej a jak, gdy bezwolnie w niej trwamy. O istocie przyjaźni, ambicjach i pragnieniu sukcesu oraz demonach przeszłości - też przeczytacie w IEWU.
Jeśli chcecie dowiedzieć się jak można rzucić kogoś na kolana poprzez opisaną historię sięgnijcie koniecznie po tę powieść, gwarantuję bezsenną noc!



* C. Hoover, "It Ends with Us", Wyd. Otwarte, Kraków 2017, s. 309
** Tamże, s. 335




Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, Wspomnienia z wakacji, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję



czwartek, 3 sierpnia 2017

Mia Sheridan "Bez uczuć"



Tytuł oryginalny: Ramsay
Tłumaczenie: Małgorzata Kafel
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2 sierpnia 2017
Liczba stron: 392










Mia Sheridan dała mi się poznać jako autorka powieści "Bez słów" oraz "Bez szans". Już pierwsza z nich wprowadziła mnie w specyficzny stan upojenia lekturą, który przez kilka tygodni nie mijał. Jeszcze na długo po zakończeniu czytania miałam w głowie historię i na nowo przeżywałam losy bohaterów. Druga książka też mi się podobała, ale nie zrobiła tak wielkiego wrażenia. Po "Bez winy" nie miałam okazji sięgnąć, ale "Bez uczuć" musiałam poznać. Jak odebrałam opowieść z irlandzkim slangiem w tle?

Lydia De Havilland ma szesnaście lat i jest córką multimilionera. Ich posiadłość w Greenwich była imponująca, ale przecież nie jedyna pośród nieruchomości bogatego ojca. Dziewczyna jest przywódczynią grupy bogatych i rozpieszczonych panienek, które obgadują innych i skupiają się wyłącznie na byciu pięknymi. Może to wina faktu, iż wychowuje się bez matki a na macochę nie do końca może liczyć? Jej uwagę zwraca pracujący w ogrodzie chłopak i każdego dnia wnikliwie go obserwuje...
...Brogan Ramsay jest siedemnastolatkiem, który trzy lata temu wraz z ojcem i młodszą siostrą przyjechał do Ameryki z Irlandii, po tym jak zmarła jego matka. Mieli tutaj wieść lepsze życie... ale wszystko się posypało, gdyż ojciec zacząć pić. Brogan przejął wtedy na siebie jego obowiązki ogrodnika Havillandów, by zapewnić rodzinie byt. Robił to głównie dla siostry, choć i tak krwawiło mu serce - Eileen nie mogła chodzić, wciąż miała na nogach szyny. Czy kiedykolwiek będzie mogła zatańczyć? Czy zdolności matematyczne chłopaka pomogą mu w ratowaniu bliskich?

Nastoletni pomysłodawca, z pozoru niewinna chęć pocałunku, tylne drzwi do stajni i poryw, który na zawsze odmieni ich życie. Niezwykły pierwszy raz, fascynacja, emocje, badanie własnych ciał i reakcji na polowym łóżku i nagle... do pokoju wtargnęło dwóch młodych zagniewanych ludzi. Jednym z nich był Stuart - brat Lydii. Wydarzenia spowodowały, że czytałam z zaciśniętą pięścią...
Po tym co się wydarzyło Brogan obiecał sobie, że już nigdy i nikogo nie będzie o nic błagał.

Minęło siedem lat w czasie których Lydia i Brogan nie widzieli się, ale w głębi dusz i serc nadal pamiętali tamte chwile. Ich życie uległo ogromnej zmianie. Firma dwudziestotrzyletniej panny De Havilland stoi na skraju bankructwa a ona nie wie, że wkładając każdy grosz z własnej pensji i tak walczy z wiatrakami. Dlaczego? Zapytajcie Stuarta... to z jego winy plan Brogana o zemście może wreszcie zostać wcielony w życie. Zwłaszcza że młody i przystojny mężczyzna stał się innym człowiekiem. Jest wyrachowany i nie cofnie się przed niczym, by ukarać winnych jego poniżenia sprzed lat ukrywając jednocześnie to, co robił przez minione lata.

Los bywa przewrotny, serca pamiętliwe a używki i kłamstwa niszczą to, co piękne. Doświadczają tego bohaterowie powieści - Lydia i Brogan. To oni są głównymi postaciami w tej "bajce", kolejne rozdziały są ich naprzemiennymi pierwszoosobowymi narracjami. Nie zabrakło tu ciekawych i nietuzinkowych bohaterów drugiego planu - Fionn, Daisy, Courtney, Eileen czy choćby Stuart.

Tak naprawdę zastanawiam czy na czoło powieści wysuwają się nasi "zakochani" czy może powinnam skupić się na tym, że głównym bohaterem jest ktoś inny - Emocje! Powieści Sheridan są zawsze nimi przepełnione, to aż namacalne. Nie sposób nie wyobrazić sobie tego co autorka opisuje - wrażenia, wygląd, zachowanie czy też uczucia. W każdej chwili doświadczałam cudu jej stylu i głębi, której trzeba się doszukać i zrozumieć. 

Mia Sheridan ustami bohaterów przekazuje nam wiele mądrych zdań, nad którymi nie sposób przejść obojętnie. Czy jest ktoś, kto choćby na chwilę się nie pochylił? Nie przemyślał? Nie odniósł do siebie? Nie wyciągnął dobrej rady? Po cichu liczę, że nie.
"Bez uczuć" dobitnie pokazuje, że każdy nasz wybór niesie za sobą konsekwencje i od nas samych zależy co zrobimy z życiem. Czasami przyznamy się przed sobą, że jesteśmy łotrami a czasem będziemy to skrzętnie ukrywać i działać na szkodę bliskich... jak jeden z bohaterów.

Powieść jest napisana według schematu typowego dla Sheridan, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało w delektowaniu się każdą stroną. Zwłaszcza, że po lekturze Prologu liczyłam, iż tym razem nie będzie walki: miłość kontra nienawiść... Myliłam się. Te dwa uczucia stoczyły w książce wiele bitew a płynną granicę między nimi dało się odczuć.
Jednak duży nacisk Sheridan położyła też przemianę człowieka oraz uczucia targające nim w różnych sytuacjach, czasem niemal bez wyjścia. Jest krew i łzy, miłość, namiętność, ale i trzaskanie drzwiami czy ucieczki. Jet użalanie się nad sobą, zemsta, poczucie winy a także przebaczenie. Tylko kto komu powinien przebaczyć? Nie bądźcie tego zbyt pewni, bo akcja niejednokrotnie jeszcze zawróci Wam w głowie a prawda wstrząśnie jak w shakerze. Nie wszystko w powieści jest czarne lub białe - pamiętajcie moje słowa :)

Podsumowując, "Bez uczuć" to kolejna powieść Mii Sheridan, która daje literacką rozkosz i czytelniczego kaca. Boski Brogan, naiwna Lydia i bezmyślny Stuart stanowią mieszankę wybuchową, dzięki której lekturę czyta się z radością. Uwypuklone uczucie miłości nie może istnieć bez zaufania ale zostaje stłamszone przez kłamstwa, niedopowiedzenia i brak szczerości. Bieda i bogactwo naprzemiennie plotą losy bohaterów a irlandzki slogan rozbawia w najtrudniejszych chwilach. Gorąco polecam!






Książka przeczytana w ramach wyzwań: Pod hasłem, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję


poniedziałek, 23 stycznia 2017

Mia Sheridan "Bez szans" - przedpremierowo




Tytuł oryginalny: Kyland
Tłumaczenie: Matylda Biernacka
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: planowana na 1 lutego 2017
Liczba stron: 320








Swoją przygodę z książkami Mii Sheridan rozpoczęłam pół roku temu lekturą powieści "Bez słów", która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Drugim krokiem poznawania twórczości autorki jest dla mnie "Bez szans", bowiem nie miałam okazji przeczytania innych tytułów. Jak oceniam najnowszą powieść?

Zajrzyjmy do małej amerykańskiej wioski, położonej u stóp Appalachów, w stanie Kentucky. Dennville jest obecnie skupiskiem biedoty, ludzie ze wzgórza mieszkają w zrujnowanych domkach albo przyczepach. Głównym źródłem zarobkowania była kiedyś kopalnia, w której pracowali mężowie, ojcowie, synowie, bracia... Ale doszło do wybuchu, w którym zginęło sześćdziesięciu dwóch mężczyzn... Wiele rodzin straciło wtedy jedyny dochód.

To właśnie w takich warunkach żyje Tenleigh Falyn. Wokół roztaczają się urokliwe widoki, przyroda przyzywa, by spędzić chwile na świeżym, górskim powietrzu a na ziemię sprowadza dziewczynę przyczepa, w której mieszka z mamą i siostrą. Siedemnastolatka nie ma łatwego życia, gdyż obie z Marlo muszą zadbać nie tylko o porządek, pożywienie i ubranie, ale przede wszystkim o lekarstwa dla mamy. Dlatego Tenleigh dorabia po szkole, choć jej priorytetem jest zdobycie stypendium pozwalającego na wyjazd do dowolnego miasta, by ukończyć college. Uwielbia czytać książki i tak naprawdę nie narzeka na swoje życie, ale ma też marzenia. Dotyczą przede wszystkim lepszej przyszłości dla siebie i najbliższych.

Pewnego popołudnia, podczas pracy w sklepie, Tenleigh bierze udział w zaskakującym wydarzeniu. W tamtej chwili nie zdaje sobie sprawy, że ten moment i ta decyzja zaważą na jej życiu. Czy zdajecie sobie sprawę, że ten ułamek sekundy odmienił całkowicie jej przyszłość? Choć wielokrotnie wylewała łzy, kiedy los nie chciał spełnić jej pragnień...

Kyland Barrett chodzi do tego samego liceum co Tenleigh, mieszkają dość blisko siebie i egzystują w podobnych, biednych warunkach. Chłopak mieszka tylko z niepełnosprawną mamą, gdyż podczas tragedii w kopalni stracił ojca i brata. Z czego zatem żyją? Co jedzą, zwłaszcza w ostatnim tygodniu każdego miesiąca? Również jego marzeniem jest wyrwanie się z Dennville za sprawą stypendium. Ale dostanie je tylko jedna osoba...
Będzie ona miała wybór, co zrobić ze swoim życiem, jak nim pokierować, gdzie pojechać. Stypendium da tej osobie wolność, głównie od biedy. Kto będzie tym szczęśliwcem? Ciekawa jestem czy zgadniecie.... :)

W biedzie, głodzie i chłodzie rodzi się miłość... Bo ona nie patrzy na takie "trudności". Po prostu uderza z ogromną siłą w dwoje ludzi i sprawia, że mimo rywalizacji o stypendium i kategorycznych planów o wyjeździe jednego z nich - zbliżają się do siebie. To niezwykłe uczucie, pierwsze i prawdziwe, które rozwija się powoli, badając na ile może sobie pozwolić. Bohaterowie wyczuwają wzajemnie swoje potrzeby, dając sobie ciepło, zrozumienie, dotyk. Dzielą się tym, co mają... choć mają niewiele. Łączy ich miłość, data urodzenia oraz to, że oboje kiedyś zostali porzuceni. Jak zakończy się historia tej miłości, skoro jedno z nich wyjedzie? I jakie znaczenie odegra tu kłamstwo?


Postawa Tenleigh była dla mnie godna podziwu - utrzymywała porządek wokół zrujnowanej przyczepy, by choć "obejście" wyglądało na zadbane a z tyłu urządziła wraz z Marlo mały warzywniak. By zarobić parę groszy, chodziła pieszo dziesięć kilometrów do sklepu Rusty'ego, żeby zamiatać i układać towar. Uczucie, które w nią uderzyło sprawiło, że czuła się podekscytowana, ale i zdezorientowana. Nie do końca była pewna czy to jest to, na co tak długo czekała, po różnych przygodach w przeszłości. Bała się bólu, cierpienia, odrzucenia. Ale obietnica, którą niosła miłość, działała na nią jak magnes. Zwłaszcza, że chwile we dwoje niosą im radość, spokój, nadzieję i ukojenie.


"Należało w życiu doceniać małe rzeczy, jeśli te duże powodowały, że miało się ochotę zwinąć w kącie w pozycji embrionalnej i dać sobie ze wszystkim spokój" *


Kyland to męski bohater tej powieści. Tenleigh go olśniła, sprawiła że w szarym i trudnym życiu zaświeciło dla niego światełko, pojawił się promień słońca. Uwielbiał ją rozśmieszać i pragnął dla niej szczęścia, tuż obok przetrwania ciężkich czasów. Bliskość, czułość i dotyk Tenleigh sprawiały, że wszystkie problemy blakły, nic nie było ważniejsze od chwil spędzanych razem. Kim dla siebie są? Czy uzgodniony przyjacielski status relacji ich zadowoli? Dlaczego podjęli taką właśnie decyzję?


Autorka stworzyła fabułę na bazie biedy, co nie jest częstym zjawiskiem. Pokazała miejscowość, w której ludzie ledwie wiążą koniec z końcem i potrafią otwarcie przyznać, że są głodni. Chodzą w dziurawych butach a w zimie ogrzanie domu jest równie ważne, jak zdobycie jedzenia, żeby nie zamarznąć... W Dennville nie ma perspektyw dla młodych. Do wyboru mają tylko pracę w kopalni, sklepie czy barze. Niewielu wychodzi ponad ten poziom i jest w stanie stworzyć lepsze życie czy własną firmę. Niejednokrotnie brakuje im pieniędzy na potencjalny start. Bieda trzyma ich w łapach czasami nawet przez całe pokolenia.

Sheridan doskonale opisała siłę miłości - i to nie tylko w przypadku głównych bohaterów. Ci z drugiego planu też zostali wyśmienicie scharakteryzowani (nie brakuje też "czarnych charakterów" powieści), niejedna chwila z nimi wywoływała skrajne emocje (choćby sytuacja z mamą Tenleigh, która wkroczyła do szkoły podczas przedstawienia). Urzekły mnie również liściki wymieniane przez Tenleigh oraz Kylanda, z szybko bijącym sercem oczekiwałam kolejnych, zwłaszcza że wymieniali je w dość  nietypowym miejscu.

Obok miłości, ważne miejsce w powieści zajmują też przyjaźń, motyw rodziny oraz porzucenia. Wszystkie razem i każde z osobna miały ogromne znaczenie w życiu bohaterów. Autorka pokazała również problem homoseksualizmu, depresji, utraty bliskich. W ciekawą "sukienkę" Sheridan ubrała zagadnienie marzeń - bo czasami ich spełnienie może przypominać koszmar... Dlaczego? Na to i inne moje pytania musicie znaleźć odpowiedź już sami - w książce.


"Bez szans" to powieść niosąca ogromną dawkę emocji. Uczucia wręcz zalewają czytelnika podczas lektury - współczujemy, kibicujemy, śmiejemy się i płaczemy wraz z nimi. Decyzje bohaterów uzmysławiają, że nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, ale należy walczyć. Tajemnice Tenleigh i Kylanda z przeszłości oraz ich aktualne wybory tworzą niezwykłą historię, której finał nie jest do końca przewidywalny. Gwarantuję Wam niejedno zaskoczenie!





* M. Sheridan, "Bez szans", Otwarte, Kraków 2017, s. 44


Książka przeczytana w ramach wyzwań: Grunt to okładka, 52 książki


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję


wtorek, 10 stycznia 2017

Tarryn Fisher "Mimo naszych kłamstw" - przedpremierowo - finał serii!!!




Tytuł oryginalny: Thief
Tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: planowana na 11 stycznia 2017
Liczba stron: 326
Seria: Mimo moich win tom 3









Dobiegła końca przygoda z trylogią Tarryn Fisher, którą zapoczątkowało "Mimo moich win" a podsyciło "Mimo twoich łez". Po lekturze ostatniego tomu "Mimo naszych kłamstw" wszystko jest już jasne. Wszystko zostało wyjaśnione. Wszystko wiem. Co zdradził mi Caleb? Tak bardzo czekałam na uwieńczenie historii o ważnych dla niego kobietach...

To chyba pierwsza książka, w przypadku której tak naprawdę trudno jest napisać akapit czy dwa o fabule. Dlaczego? Pierwszym powodem jest fakt, iż autorka przenosi nas podczas lektury w czasie - jesteśmy albo tu i "Teraz" albo "Kiedyś" w przeszłości. I tak naprawdę ta dwutorowość jest ważna, nie można napisać o tym co teraz pomijając to, co było...
Zaś drugim usprawiedliwieniem niech będzie to, że pisząc o zawartości tej powieści musiałabym zdradzić zbyt wiele i popsuć Wam czytanie. Dlatego będzie nietypowo.

W "Mimo naszych kłamstw" głównym bohaterem i narratorem większości książki (wyjątek stanowią dwa rozdziały) jest Caleb. Do tej pory znaliśmy jedynie punkt widzenia dwóch, jakże wyjątkowych i nietypowych kobiet - Olivii i Leah. Jakie szczegóły zdradzi nam mężczyzna? Jak wyjaśni nam swoje wpadki i decyzje? W jaki sposób wytłumaczy dlaczego ożenił się z rudą, mimo że od zawsze kochał Olivię? Dlaczego to do niej zwrócił się, kiedy żona potrzebowała adwokata? Jak zakończy się sprawa z Estellą (a gwarantuję Wam, że prawdomówność Leah w tej kwestii jest niewiarygodnie zaskakująca)? Czy po tak wielu latach prawdziwa miłość zdoła się jeszcze odnaleźć? Czy mają jeszcze szansę na bycie razem? Jak czuli się Olivia i Caleb w dniu swojego ślubu - ale przecież nie wspólnego?!

Autorka skupiła się tym razem na męskim ujęciu całej historii, co pozwala na realne i obiektywne wyrobienie własnej opinii o zdarzeniach, które znamy z poprzednich tomów. Caleb opowiada nam o swoim życiu od czasu, gdy poznał Olivię pod drzewem a potem tracił trzy razy... Choć tylko ją kochał - kiedyś, teraz i zawsze tak będzie.
To on dostrzegł jej dobre cechy pod skorupą jaką stworzyła, by chronić się przed trudną rzeczywistością.
To on wiedział, że kłamstwo jest jej sposobem na przetrwanie, na wyrażenie miłości.
Wiedział, że jest arogancka, poważna, skomplikowana i miewa dziwne pomysły... Określił ją mianem skrzyżowania Królewny Śnieżki i Złej Królowej.
Dlaczego więc to Leah otrzymała od niego pierścionek a potem obrączkę?
Dlaczego...
Dlaczego...

Cóż... Caleb sam przyznał się do tego, że wiąże się z najdziwniejszymi kobietami jakie tylko są aktualnie dostępne w zasięgu jego wzroku - Olivia, Leah, Jessica... Czego nauczył się będąc w związku z każdą z nich? Dlaczego posunął się do kłamstwa po swoim wypadku samochodowym?

Tak, wiem. Zostawiłam Was z masą pytań bez odpowiedzi... Ale dzięki temu Wasza lektura tej trylogii będzie pełniejsza i bardziej satysfakcjonująca. Będziecie odkrywać kolejno warstwy tego wieloskładnikowego tortu smakując i delektując się do woli i po swojemu. Mogę zdradzić Wam za to, że wreszcie poznacie prawdę o Rzymie, szantażu i ciążach Leah, poczęciu Estelli a na deser przeczytacie jakich rad udzieliła Calebowi jego matka, w dniu ślubu Olivii. Ale to tylko wierzchołek góry z niespodziankami! Bowiem sypią się one z książki bardzo często... Pewne zachowania czy wydarzenia były dla mnie szokiem i niedowierzaniem. Choć chwilami niezwykłe zbiegi okoliczności doprowadzały mnie do złości.

Tarryn Fisher tą trylogią udowodniła, że czasami odejście od schematu popłaca. Stworzyła nietypową historię, która dzięki temu, że nie jest cukrową opowieścią zapada na długo w pamięci. Podczas czytania swoje odczucia określiłabym jako sinusoidę, bo książka rozczula, by za chwilę doprowadzić do wściekłości. Uśmiecham się, by za moment wykręcać palce z nerwów. Tu nie ma pewniaków. W przypadku tej trylogii nie wiadomo jaki będzie finał....(choć przyznaję - jest dość nieoczekiwany, choć w części). A gdzież tam finał.... niespodzianki rozsiane po drodze już będą niezwykłą ucztą, bo to intrygująca i zaskakująca seria.

Na przykładzie dość oryginalnych i kąśliwych bohaterów autorka pokazała, że nikt nie jest w stanie tak do końca przewidzieć konsekwencji podejmowanych przez siebie decyzji. Ponosimy całkowitą winę tego, co się dzieje w wyniku tych działań. Czasami wychodzimy na tym dobrze, czasem nie... Każdy stawiany krok, każde "tak" czy "nie" będzie miało odzwierciedlenie w przyszłości. Każdy uczynek będzie rzutował na to czy będziemy szczęśliwi czy też to szczęście będziemy tylko oglądali w ckliwych komediach romantycznych.

A jakie szczęście przygotowała Tarryn Fisher dla Olivii, Leah i Caleba? To już musicie sprawdzić sami. "Mimo naszych kłamstw" doskonale rozjaśni Wam w głowach wyjaśniając wszystkie wątki, które dotychczas budziły wątpliwości oraz stanowiły zagadkę. Ten tom wyśmienicie spina całą serię, ale i tak za najbardziej udany uważam tom drugi.  Miłej lektury!








"Mimo moich win"
"Mimo Twoich łez"
"Mimo naszych kłamstw"



Książka przeczytana w ramach grudniowych wyzwań: 52 książki



Za możliwość przeczytania książki
dziękuję


poniedziałek, 19 grudnia 2016

Tarryn Fisher "Mimo naszych kłamstw" - zapowiedź


Już 11 stycznia 2017 roku nakładem wydawnictwa Otwarte ukaże się trzeci tom trylogii Tarryn Fisher - w powieści "Mimo naszych kłamstw" poznamy perspektywę Caleba.


Ja już mogę spać spokojnie... Jestem szczęściarą i miałam już okazję przeczytać książkę. Ale nic nie powiem :P


Zapraszam na moją recenzję, która ukaże się w drugim tygodniu stycznia :)


Kto czeka na wyjaśnienie tych pogmatwanych relacji między trójką ludzi? Jak myślicie - jaki będzie finał?

Czy ten przystojniak zwiąże się ostatecznie z Olivią lub Leah?



niedziela, 23 października 2016

Weekend z Harrym - odsłona trzecia i ostatnia


Zapraszam Was na trzecią odsłonę Weekendu z Kolekcją :)


Dla przypomnienia - tutaj znajdziecie rabat dla siebie na zakup Potterowych produktów:




Dziś sprawdzimy naszą wiedzę. Wprawdzie jak otrzymałam zestaw 100 pytań, ale są tak szczegółowe, że postanowiłam pokazać Wam tylko kilka - podejmiecie się próby odpowiedzi?




1. Jakiego loda Dursleyowie kupili Harry’emu przy wejściu do zoo?

2. Kim był Hagrid?

3. Ile pieniędzy Hagrid kazał Harry’emu dać sowie za dostarczenie „Proroka Codziennego”?

4. Ile razy Doris Crokford podeszła do Harry’ego w Dziurawym Kotle?

5. U kogo Harry kupił szaty ucznia? 

6. Kim jest z zawodu dalszy kuzyn pani Weasley, o którym nigdy się nie rozmawia?
 
7. Jak brzmi pełne nazwisko Prawie Bezgłowego Nicka?

8. Jaki napis widniał na transparencie przygotowanym przez przyjaciół Harry’ego?

9. Co jest według Malfoya kluczem wyboru zawodników Gryffindoru do drużyny quidditcha?



Jeśli ktoś odpowie to umieszczę poprawne odpowiedzi :)
 

sobota, 22 października 2016

Weekendu z Harrym Potterem ciąg dalszy - mam dla Was rabat!












Na początek ważna informacja - prezent!
Pod tym linkiem specjalnie dla Was rabat 30-60% 

Rabat obowiązuje również na zakup najnowszej części - "Przeklęte Dziecko"!  

Rabat działa do 10 grudnia! 



A teraz informacji kilka o innych elementach Kolekcji.

Bowiem dostępne są jeszcze Plakaty, Pocztówki czy Notesy. Zobaczcie :)



Obowiązkowy zestaw plakatów każdego fana Harry’ego Pottera!
Uwolnij swoją kreatywność i otwórz drzwi do kolorowego świata kultowej serii, którą pokochały miliony. Czy pamiętasz detale herbów wszystkich domów Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie? Albo to uczucie, kiedy po raz pierwszy zobaczyłeś wnętrze sklepu Magiczne Dowcipy Weasleyów? Plakaty z ilustracjami z filmów o Harrym Potterze, które masz przed sobą, to powiększone wzory z książek do kolorowania – idealne do wypełnienia magicznymi kolorami. Każdy plakat możesz odłączyć od całości i powiesić w takim miejscu, aby świat czarodziejów zawsze był w zasięgu Twojego wzroku!








Specjalna edycja pocztówek do kolorowania z ilustracjami z filmów o Harrym Potterze!

Użyj magicznych barw i zaparz Eliksir Wielosokowy, złap znicz, by przejść do historii Szukających w Quidditchu, dodaj koloru Zgredkowi… Każdą pocztówkę możesz oddzielić od pozostałych, wykorzystać jako zakładkę do książki albo wysłać sową do zaprzyjaźnionego Ślizgona lub zwykłą pocztą do przyjaciela mugola.









Harry Potter. Dziennik. Gryfindor
Złoto i szkarłat to barwy Gryffindoru, którego patronem jest Godryk Gryffindor. Wychowankowie tego domu wyróżniają się odwagą, determinacją i rycerskością, a przynależność do nich to powód do dumy. Jeśli jesteś prawdziwym Gryfonem, w Twojej kolekcji nie może zabraknąć dziennika przeznaczonego specjalnie dla Ciebie! Wszyscy Ślizgoni zzielenieją z zazdrości.


Harry Potter. Dziennik. Hogwart.
Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie została założona przez Godryka Gryffindora, Helgę Hufflepuff, Rowenę Ravenclaw i Salazara Slytherina. Jej siedzibą jest wielki, malowniczy i pełen tajemnic zamek. Co tu dużo mówić – to miejsce, w którym każdy chciałby się uczyć. Nawet jeśli nie doczekałeś się sowy z Hogwartu, możesz mieć swój dziennik z godłem tej niezwykłej szkoły.








Premiera – 9.11.:
Harry Potter. Dziennik Hogwart http://bit.ly/Dziennik_Hogwart


Premiera 30.11.:
Harry Potter. Dziennik Gryfindor http://bit.ly/Dziennik_Gryffindor



Piękne, prawda? Same cudeńka - zdecydujecie się na zakup którejś nowości?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...