Pokazywanie postów oznaczonych etykietą J.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą J.. Pokaż wszystkie posty

środa, 4 listopada 2020

Prywatne życie, aktualizacja od 2010 roku

Wiele osób pyta: to tyko dla zaspokojenia czystej, ludzkiej ciekawości: ilość meżów: jeden Tylko! Jarek, data urodzenia jak moja, ślub w kwietniu 2005 roku, nasze poznanie 2002/2003 Sylwester ;D dzieci, czwórka (astrologiczny dom 4 i 5 bliźnięta, płodne domy u J. też ;) syn Alex, córka Asia, córka Pola lat i syn Krem-Jeremiasz. Kocham ich ponad życie! nie zamienię nigdy na nic innego, choćbym w myślach miała ponad 1000 opcji (12 dom ryby, ascendent, wenus, mars) i mam fantazji/snów od groma, mimo to twardo stoję na ziemi (inne czynniki horoskopu np. Merkury w kozie, księżyc w pannie, Chiron w byku) 

Moja rodzina :)

niedziela, 1 marca 2015

Pierwszy marcowy sen ;)

Idę z Agą wzdłuż drogi. Zepsuł nam się samochód. J., dzieci i bagaże zostały w domu A. (byliśmy w drodze na wakacje), zaś my idziemy pożyczyć samochód od "znajomego" Agnieszki. Dziwnie się idzie po tej ulicy, czuję  nierówności pod stopami.
W końcu zerkam pod nogi. Cała ulica jest usypana  z kamieni szlachetnych, cekinów, szklanych paciorków, mieni się wszelkimi kolorami. Pytam się A. "dlaczego". Okazuje się, że jest to związane z "legendą znad jeziora", które właśnie mijamy po prawej. Od razu zerkam na jezioro, jest przepiękne, właśnie jest zachód słońca i jezioro zalane jest falą światła. W tym jeziorze, mieszkają dwie złote ryby, które czasem wyskakują wysoko i wtedy spełniają życzenia, ale nikt ich nie widział od lat. Cała sytuacja dzieje się 'na zakręcie'. A. nie kończy opowieści, bo spotykamy tego znajomego i on nas prowadzi do swojego domu.

Kolejna scena, jesteśmy u niego. Mieszka w rezydencji i jest przeraźliwie bogaty. Mówi, że nam pomoże. Pokój jest tak duży, że mieści się tam traktor (wszystko dzieje się na wsi), on mówi "Ta, która jest piękniejsza, niech wsiądzie pierwsza". Tak mnie to zaskakuje, że zastygam w bezruchu, A. siada za kierownicę i jedzie po J., dzieci i bagaże. Ja zostaję z nim.

Jest jakoś drętwo, on jest strasznie zdystansowany, ale po jakimś czasie zaczyna nam się dobrze gadać. Okazuje się, że niedawno się zakochał, ale jego wybranka została uduszona linką wędkarską (we śnie widziałam zdjęcie, to była Katie Holmes).

Zbliża się burza, niebo ciemnieje i zbierają się chmury, trochę się boję o J. Dzwonię do niego i przypominam o bagażach ukrytych w kanapie. Właśnie wtedy, gdy kończę rozmawiać, rozlega się grzmot, zaś do pokoju wchodzi siostra "znajomego". Jest niezwykle piękna i bardzo wysoka, ma srebrne włosy ścięte na pazia i szare oczy (miały kolor rtęci). Aż mnie ciarki przeszły jak na mnie spojrzała. Odnoszę wrażanie, że mnie nie lubi, traktuje z dystansem, patrzy "z góry" (to akurat nie tylko wrażenie, a fakt ;)).

Gadamy, choć to ona bardziej drąży i wypytuje. Dowiaduję się kilku rzeczy. Dziewczyna jest czarownicą, taką 'z prawdziwego zdarzenia', to ona maczała palce w tajemniczej śmierci dziewczyny. To ona sprawiła że A. pokochała innego (nie jej brata, bo kiedyś 'mieli się ku sobie'). To ona ma złote ryby z jeziora. Widać, że bardzo kocha brata, ale miłością toksyczną i zaborczą. Stracili rodziców, jako starsza siostra, przejęła rolę matki. Próbuję jej powiedzieć jak to wygląda "z boku", ale nie muszę nic mówić, bo ona zna moje myśli.

Wchodzi jej brat, rozmawiamy we trójkę i napięcie opada. Burza przechodzi bokiem. Plan był taki, że tym ciągnikiem Chłopak zawiezie nas na dworzec, ale on mówi, że odwiezie nas samochodem na nasze wakacje. W tym momencie wchodzi J., oznajmiam mu "dobre wieści" i pytam czy zabrał bagaże z kanapy. Okazało się że nie i od razu zawraca.

Tymczasem ja, mówię że muszę wziąć prysznic, jeszcze zdążę przed powrotem J. Ta siostra do mnie mówi "Jasne, tylko nie zamocz sobie pieluchy" i mruga do mnie. Dziwię się, ale idę. Łazienka jest gigantyczna, ma wielkie lustra aż pod sufit, przeglądam się i już wiem "o co chodzi". Jestem ciemnoskórą staruszką, zmalałam, garbię się. Mam problemy z trzymaniem moczu i noszę pieluchę. Jeszcze przez chwilę czuję się jak 'młoda Ja', tylko wyglądam staro, ale w trakcie rozbierania zaczynam się "czuć" staro. Bolą mnie kości, czuję zmęczenie, nie mogę podnieść rąk do góry, czuję się "jak z krzyża zdjęta". Rozbieram się, została już tylko ta pielucha, patrzę na swój brzuch i piersi, stare, obwisłe, pomarszczone. Patrzę na twarz, oczy jakby 'za mgłą', mam krótkie, bardzo kręcone włosy (wciąż gęste i napawa mnie to dumą). Jestem już tak zmęczona, że rezygnuję z kąpieli. Ubieram się, w kurtce znajduje 200zł, przekładam je do portfela. Zerkam w lustro, już jestem sobą. Okazuje się, że to była tylko iluzja, taki psikus 'starszej siostry'.

Pędzę do nich ile sił, czuję że krew krąży w żyłach coraz szybciej, aż chcę krzyczeć z radości (doceniam to, że znów jestem młoda, silna, zdrowa). Na korytarzu wpadam na "znajomego", wprost w jego ramiona. Przytulam go z całych sił i dziękuję za wszystko, jestem wdzięczna (nawet za spotkanie siostry, która mi wiele uświadomiła). On mówi, że daje nam samochód na wakacje, jak będziemy wracać po nasze auto, to oddamy mu jego. 

środa, 11 lutego 2015

Przebudzanie czakry splotu słonecznego

Sen z dzisiejszej nocy:
Zrobiłam pizzę dla rodziny. Na kolacji byli moi rodzice, brat z żoną oraz J. i dzieci. Pizza była pokryta żółtym serem. Podałam ją na tarasie, przy okrągłym stole. Mieliśmy widok na "miasto nocą".
Symbole senne z ostatnich dni: koło oraz  żółć,
kojarzą się z czakrą słoneczną-manipurą
np.
- okrągła pizza, pokryta żółtym serem
- sen z  szukaniem częstotliwości i dostrajaniem: żółty ekran, okrągłe pokrętło
- gotowanie makaronu: okrągły garnek z wrzątkiem i żółty makaron
- nawet zrzucanie książek z parapetu, gdzie "pokój zalała fala światła"
- światło "cudownie przebija się przez chmury"
- patrzę z tarasu widokowego na "rozświetlone miasto", siedzę przy okrągłym stole
Nazwa czakry: manipura, gdzie mani oznacza klejnot zaś pura miasto lub centrum. Nazwa, kojarzy mi sie z MANIfestacją, wyrażaniem "ja", w zdrowy i mądry sposób. Czakra nad-aktywna kojarzy się MANIpulacją.

- czakra związana jest z ogniem, moje sny z ostatnich dni to: kuchnie, gotowanie, pieczenie, podgrzewanie, kuchenki, lampki, źródła światła, odgrzewanie
- ogólnie, uczucie w snach, że coś mnie "'rozpiera", fala ciepła się rozlewa, promieniuje, energia krąży po ciele itp.
- czakra ma związek z układam pokarmowym
- nawet karta Rydwan (cykl snów), kojarzy mi się z energią manipury
- zaś sam Rydwan mówi "sięgaj", walcz, bądź odważny, nie rezygnuj.


Czy się uda czy też nie - to jeszcze nie przesądzone, ale zbieraj doświadczenia, realizuj. Rydwan może dosłownie oznaczać "misję" w naszym życiu.

Wszystko się zazębia.

Liczba 64 z poprzedniego snu, to może być wskazówka,
by zerknąć do I-Cing.

Heksagram 64 w I-Cing jest ostatni a brzmi:
"WEI-CI. Przed Dokonaniem
(Początek Drogi, Wyruszenie, Dochodzenie do Celu)



Pierwszy krok, postawiony na drodze do celu wymaga jeszcze długotrwałego wysiłku, pracy, wielu zabiegań i pokonywania trudnych do przewidzenia trudności, ale ich efekt może być naprawdę satysfakcjonujący. Istnieje szansa na sukces, którą warto podjąć, aby zmienić swoje życie i osiągnąć coś wartościowego. Do pracy!
Bohaterem Heksagramu jest człowiek, który określił swój zamiar i pragnie go wprowadzić w czyn. Najpierw musi się nauczyć wyczekiwać stosownego momentu na rozpoczęcie działania, powstrzymywać przedwczesne zapały, przygotowywać grunt dla nowych zdarzeń. Następnie przystępuje gwałtownie do dzieła, co sprawia, że wszystko mu się udaje. Gdy już osiągnął to, czego pragnął cieszy się przy winie z przyjaciółmi, ale właśnie wtedy, gdy przestaje się  kontrolować, może nieopatrznie stracić to, co zdobył."

źródło

64 to 8x8, 8 osób było w moim śnie na kolacji, szachownica ma 64 pola.
6+4 daje 10 Koło Fortuny, przedstawiane często jako żółte i ze sfinksem w roli głównej
na Initiatory Golden Dawn jest ouroboros, te symbole pojawiły się w moich snach


Niedawno miałam 32 urodziny, mój mąż zresztą też, obchodzimy je tego samego dnia, 32x2 daje 64 ;)

Moje osobiste doświadczenia z ostatnich dni/tygodni:
(towarzyszące przebudzeniu czakry solarnej)
- głośno się śmieję, jestem pozytywnie nastawiona, przyjmuję postawę na "tak"
- podśpiewuję a nawet głośno śpiewam, na całe gardło (według niektórych czakra sakralna i gardła są ściśle ze sobą powiązane; według mnie, ta czakra jest podłączona pod wszystkie czakry, niczym Słońce naszym układzie Słonecznym)
- słucham bardzo pozytywnej/mocnej muzyki lub ze słowami do it, never give up, don't be afraid, don't give up itp.
- regularnie odwiedzam toaletę (wcześniej miałam zaparcia)
- mam nudności, wymioty, J. nawet pytał czy przypadkiem nie jestem w ciąży, bo poza wymiotami "promienieję" ;)
- nie jestem w ciąży, kolejny pozytyw to miesiączki "jak w zegarku", jakby krew krążyła szybciej, żwawiej
- bardzo szybko rosną mi włosy
- gimnastykuję się, czuję potrzebę ruchu
- jest mi ciepło, dosłownie siedzę w szortach i t-shircie (kiedyś non stop marzłam, szczególnie ręce i nogi)
- dbam o to co jem, nauczyłam się przyrządzać nowe potrawy (zawsze się bałam, że nie dam rady, okazało się że nie taki diabeł straszny...), a najważniejsze, nie robię tego "bo tak trzeba" bo tak mówi jakaś dieta, robię To, bo tak "chcę"
- nie wiem czy to ma jakiś wpływ, ale do niemal każdej potrawy dodaję pieprz i majeranek
- zmieniłam oświetlenie w domu na mocniejsze, tzn. J. kupił i pozmieniał, ja zarządziłam ;)
- nabrałam pewności siebie; poczucia sensu - nawet, jeżeli coś pozornie wydaje się być 'bez sensu'; jestem bardziej asertywna i stanowcza, wiem czego chcę i dążę do tego, nie izoluję się od ludzi i świata, wręcz przeciwnie, sama inicjuję, proponuję, zapraszam, wychodzę z inicjatywą.
Kolejny punt na mojej liście to wytrwałość i doprowadzanie 'rzeczy' do końca.

Praca nad tą czakrą sprawia mi trudność, gdyż mam bardzo obsadzony 12dom.
Mam tam Słońce, Wenus, Marsa, Ryby na ASC, na DSC siedzi Księżyc w Pannie.
Solarny znak, Wodnik - naprzeciwko trudna dla mnie "lwia" energia.

Podobno, objawy (przy przebudzaniu/otwieraniu tej czakry) są wyraźnie odczuwalne, a to dlatego, że czakra solarna produkuje potężną ilość energii (więcej niż wszystkie inne czakry razem wzięte, coś a'la nasze Słońce).

Testom internetowym "na czakry" za bardzo nie dowierzam, ale "liczby nie kłamią"
Manipura
rok 2011 -12% under-activ, czakra na minusie, bardzo źle
2013 0% under-activ, źle
teraz 2015 +19%, co według strony też jest under-active, ale ja czuję, że jest znacznie lepiej

Podobno nie rozwijając tej czakry, człowiek staje się "nierozpoznanym geniuszem", nie wierzy w siebie, nie wierzy w to co robi, nie wierzy że mu się uda. Boi się odnieść sukces i stanąć na piedestale.
Co przypomina mi rozkład, gdzie na pytanie: To rozwijaj, wypadła karta 6 Buław, a ja boję się "wyjść do ludzi", pokazać swój talent, boję się zaprezentować w całej krasie. Albo inaczej: nigdy nie jestem zadowolona z tego co osiągnęłam, mam poczucie że inni wiedzą więcej, robią lepiej, mają większe doświadczenie itp. Cokolwiek nie osiągnę - pomniejszam to.
Jak ktoś obdarza mnie komplementem, gratuluje mi - to zamiast się cieszyć, zapadam się ze wstydu pod ziemię, albo myślę "mówi tak, bo chce być miły" itp.

ale.. czuję pozytywne zmiany w swoim życiu, rozwijam się, dojrzewam, niczym łan złotej pszenicy ;)
Tym pozytywnym akcentem kończę i słonecznie pozdrawiam Zaglądających.

poniedziałek, 9 lutego 2015

SMS

Szykujemy się do weekendowego wyjazdu. D. i A. nas zaprosili do Wrocławia. J. jeszcze jest w pracy, wróci lada moment. Ja jestem z dziećmi w moim pokoju , w starym domu. Mieszkamy tam sami, rodziców nie ma (ale nie wiem czy wyjechali, przeprowadzili się?). Cały dom mamy dla siebie. Tego dnia, odebrałam ze szkoły koleżankę Asi - Małgosię. Jestem "na świeżo" po spotkaniu z jej rodzicami (przyszli ją odebrać). Jestem nabuzowana endorfinami, mam dobry humor, energia aż mnie rozpiera od środka.
Włączam radio (moje stare radio, ma taki duży ekran, który rozświetla się na żółto), kręcę gałką i szukam odpowiedniej częstotliwości. W końcu łapię jakiś 'pozytywny kawałek'. Podśpiewuję do niego i pakuję ostatnie rzeczy. Na biurku, stawiam garnek. Po chwili woda wrze, dorzucam makaron i gotuję (oczywiście, nie mam kuchenki na biurku). W tym właśnie momencie, co wrzucam garść makaronu (dosłownie 'garść'), dostaję SMS od X. pisze: "Olu, kiedy mogę do Ciebie wpaść?". We śnie, strasznie za nim tęsknię i też chciałabym go zobaczyć, odpisuję "Wiesz, możesz przyjść nawet za minutkę ;P tylko już lada moment nas nie będzie, bo jedziemy do Wrocławia". Nie zdążyłam mu wysłać wiadomości, bo makaron zaczął kipieć, odłożyłam telefon. Potem zapomniałam odpisać, bo J. wrócił i trzeba było "się sprężyć" i wszystkiego dopilnować przed wyjazdem. Dopiero we Wrocławiu, przypomina mi się, że nie odpisałam, ale wtedy już nie chcę wysłać wiadomości zwrotnej, bo "jest za późno" i nie ma sensu.  
Suma sumarum - nie odpisuję wcale.

sobota, 7 lutego 2015

Oko-Wąż

Mamy wakacje. Dzieci biegają na zewnątrz. My zaś (ja i J.) jesteśmy w jakimś budynku, coś a'la schronisko: dużo pokoi, jedna łazienka na korytarzu. Już mamy się zbierać, kiedy do "wspólnego" pokoju, wchodzi para: mężczyzna i kobieta. Ona nas zagaduje, tymczasem On, bacznie mi się przygląda. Kolejna scena, ja w pokoju z tym mężczyzną, wyrosło mu trzecie wyłupiaste oko na środku czoła. To oko, to tak naprawdę wąż, który wychodzi z czoła i "mnie hipnotyzuje". Czuję dziwne wibracje/drżenie, oko-wąż rusza się i wije, robi się coraz dłuższe. Mężczyzna 'skupia się' ze wszystkich sił, ale na mnie "to" nie działa. Co więcej "słyszę jego myśli"; on chce mnie zahipnotyzować i zapłodnić. Swą żonę już zahipnotyzował, siedziała 'nieświadoma niczego' w pokoju obok. Docieram do drzwi (żółte, drewniane), wiem że są zamknięte na klucz, ale kiedy naciskam na klamkę, otwierają się. Szukam J. Znajduję go siedzącego na toalecie, masturbuje się, zaś nasienie trafia mu prosto do ust. Ma na głowie czapkę z daszkiem która całkiem zasłania mu oczy, kiedy mu ja zdejmuję, on odzyskuje świadomość i wymiotuje.

Spisałam sen. Niedługo później, natknęłam się na tekst (przez przypadek):
Mówi bóg Atum:
"Jestem ten, który współżył z własną dłonią,
który poruszył ręką swoją
Aż wpadło nasienie me do mych ust.
Nie wyplułem jeszcze Szu, (bóg powietrza)
Nie wyrzygałem jeszcze Tefnut, (bogini wilgoci)
Nie było nikogo, kto by mi pomógł."





wtorek, 27 stycznia 2015

Dlaczego czuję takie silne połączenie z X?

Zadane przed snem ;)
Sen
Czasy współczesne, siedzę na czacie i gadam z jakąś dziewczyną, piszę o okolicznościach poznania X. (ten sam dzień co poznałam J.) i o pierwszych intensywnych tygodniach (nasza trójka na tych samych spotkaniach, wciąż krzyżowanie się naszych dróg, tyle że z J. to spotkania "umówione", zaś z X. "przez przypadek", ale równie częste jak z J., te same imprezy).

Dziewczyna odpisuje dosyć szybko, mówi że jesteśmy połączeni niezwykle starym zaklęciem, w poprzednich wcieleniach wykonaliśmy potężny Rytuał Wiążący, wykorzystaliśmy Magię Krwi i Węzłów.
(* co ciekawe, wszędzie i na wszystkim mam mnóstwo węzłów, począwszy od sznurówek, wszelkich kabli: odkurzacz, ładowarki, suszarka; kiedyś jako dziecko robiłam sobie 3 węzły na włosach? skąd? po co to robiłam? czasem wplatałam we włosy sznurki - zaprzestałam jak mama powiedziała że nikt tak nie robi).
Dziewczyna odpisała mi w innym języku coś a'la aramejski, sporo czasu zajmuje mi tłumaczenie. Dopytuję o szczegóły. Twierdzi, że czar jest tak potężny, dlatego że wykonaliśmy go razem, nasza wola splotła się w jedną - chcieliśmy w każdym wcieleniu być ze sobą.
Pytam więc o J., jaką ma rolę. Odpowiedź pojawia się niemal natychmiast, J. zawsze "przychodzi na świat" jako nasz najlepszy przyjaciel, jest Istotą Światła, pomaga nam przełamać rytuał i uwolnić się od siebie, "zerwać kajdany astralne".

(*rzeczywiście, w snach "z poprzednich wcieleń", niemal zawsze jestem z X., 
numerologicznie X. jest  9, zaś ja i J. jesteśmy 8)

Węzeł Cygański
W tym momencie słyszę jakiś dziwne dźwięki, biorę ze stolika grubą, czarną, kwadratową księgę i idę pozamykać drzwi. To takie duże, drewniane drzwi, które mają tylko dolną połowę, taka co nie pozwala na wejście psa np. ale kot by je przeskoczył. Zamykam drzwi na haczyk. Za nimi widzę niewielki ganek, ale drzwi są solidne i zamknięte na zasuwę. Dom jest zbudowany jak kiedyś dwory. Jest główne wejście i przechodzi się przez wszystkie izby z powrotem do wejścia, takie "pokoje przechodnie". Zaczynam od pokoju najbardziej starego, przechodząc do coraz bardziej nowoczesnych. Ostatni pokój, to nie pokój a księgarnia/cenna biblioteka, pośrodku jest wąski korytarz i wejścia do ciasnych przejść, gdzie stoją półki wypełnione książkami. Wzdłuż korytarza, jest 7 lub 8 bramek z alarmami. Decyduję się przebiec, książka którą trzymam, ma pasek magnetyczny, za każdym razem jak przekraczam "bramkę" rozświetla się czerwona lampka. Wchodzę do następnego pomieszczenia, to jakby poczekalnia.
Opadam bez sił na krzesło, tyle nowych informacji, sama nie wiem co myśleć. Jestem na jakimś bardzo wysokim piętrze, może setnym, może wyższym, zerkam przez okno. Wszystko jest zalane delikatnym światłem, cudownie przebija się przez chmury, widzę miasto poniżej. Miasto jest potężne, rozbudowane, ale z tej perspektywy, wygląda jak makieta.
Zastanawiam się czy każdy z nas ma "przypisaną rolę" na tym świecie..




 

niedziela, 25 stycznia 2015

Nas troje


Pochodziliśmy z jednego klanu. Ja , J. i X. To była jakaś osada nad rzeką. Co dzień musieliśmy się liczyć z tym, że woda nas zaleje. Życie tam nie oszczędzało, wymagało nakładu sił i ciężkiej pracy, ciągłej gotowości na zmaganie się z żywiołem. Rzeka była potężna. Nasze domy, specjalnie zbudowane, na takich długich, drewnianych palach, były z drewna, ale podstawa domu wyłożona była ciasno ułożonymi kamieniami. Niedaleko, na wysokim wzgórzu był cmentarz. Lubiłam tam chodzić, zawsze panowała tam cisza i było tak spokojnie, jakby to był zupełnie inny świat. Raz w miesiącu, wszyscy mieszańcy osady, odprawiali tam rytuał. Chodziliśmy wyznaczoną ścieżką między grobami. Podziwiałam przepiękne rzeźby.


Kolejny sen. Wychodzę ze swojego starego domu, a raczej uciekam przed czymś. Orientuję się że mam rolki i poruszam się znacznie szybciej. Na zakręcie ulicy spotykam robotników, wylewają nową nawierzchnię. Nie bardzo wiem jak ich obejść na tych rolkach. Po ulicy nie przejadę, chodnik zablokowany, zaś rolki po trawie nie jadą i boję się, że mnie to spowolni. Kiedy tak myślę, co dalej, pojawia się jakiś chłopak. Bierze mnie "pod pachy" i sadza na wóz. To wóz cygański. Czuję lekki  niepokój, bo oni wszyscy są połączeni więzami krwi, ja zaś "odstaję". Szybko się okazuje, że niepotrzebnie tak się czuję, przyjmują mnie jak "swoją". Szczególnie matka chłopaka.
W ogóle, wszyscy są bardzo mili, rozmowni, uśmiechnięci, życzliwi.


Jakiś czas później, chłopak proponuje mi ślub, zgadzam się, bo kocham go z całego serca. Jeszcze tego samego dnia, przybywa jego starszy brat. Widać że są ze sobą bardzo związani, niestety mam wrażenie że "stanęłam między nimi", bo ten drugi intensywnie mi się przygląda.

RoadHouse - Wykidajło - Przydrożny bar - refleksje

Kocham ten film, sama nie wiem dlaczego - ma kiczowate elementy.
Chyba mam do niego sentyment, dziś obejrzałam kolejny raz i tak mi się skojarzyło, że:
J. jest jak Patric

zaś X. to Sam Elliott

Mam słabość do takiej urody jak Sam w tym filmie (długo i srebrnowłosy, brodato-wąsaty, 
pewnie dlatego kocham film Magnolia i kreację Tom C.


poniedziałek, 19 stycznia 2015

3 duchowe wcielenia

Właśnie kupiliśmy mieszkanie. Po wprowadzeniu się, zauważyliśmy, że jest dużo większe niż nam się na początku wydawało,  a to dlatego, że kupiliśmy je "ze wszystkim" w środku, zaś teraz, część rzeczy wyrzucamy. Najbardziej podoba mi się taka długa-stojąca lampa i stolik obok. Od razu przesuwam je w inny kąt - taki, w którym lepiej widać "cały pokój" i drzwi.

Tego wieczoru, zaprosiła nas do siebie moja najlepsza przyjaciółka.
Pracuje w teatrze, więc idę wraz z J. na wieczorne przedstawienie w którym gra.

Jesteśmy w teatrze, za oknem głęboko noc. Wszystkie ściany są złote, zaś podłogi obite czerwonym, aksamitnym, grubym dywanem. Ludzie się dopiero schodzą, J. poszedł zająć miejsca. Zerkam na ludzi i otoczenie, niemal każdy jest "przebrany", jakby to był bal maskowy. Podchodzę więc do kogoś pierwszego "z brzegu" i o to pytam. Ten ktoś, zaś pyta mnie: Czy widzisz to lustro? i wskazuje ręką. Na ścianie wisi gigantyczne lustro, od ziemi, po sufit, ma co najmniej 2 metry szerokości. Człowiek mówi, że to lustro, pokazuje "duchowe wcielenia" człowieka.


Podeszłam od razu. Obraz zmienił się natychmiast. W lustrze był starzec z kosturem, w płaszczu o barwie mocnej kawy z mlekiem. Zdążyłam jedynie rzucić okiem a już obraz się zmienił. Tym razem na dłużej, byłam szamanem-lub szamanką, nie za bardzo widziałam twarz, gdyż cała była pomalowana. Miałam przeolbrzymi pióropusz na głowie, sięgał aż do stóp. Nie byłam tak stara jak mężczyzna z pierwszej wizji, ale nie tak młoda jak teraz. Byłam lekko zgarbiona i nie bardzo mogłam się wyprostować, w dłoni trzymałam laskę-totem. Była z drewna, ale opleciona przeróżnymi sznurkami , rzemykami, na każdym ze sznurków były zawieszone pióra, kamienie, kości, zęby, i tak śmiesznie grzechotały przy każdym poruszeniu.

Kolejna zamiana. Tym razem byłam przepiękną, młodą kobietą (na oko mój wiek, po 30tce). Miałam  brązowe, rozpuszczone włosy, sięgały mi do połowy pleców. Na ramiona zarzucony fioletowy płaszcz ze złotymi elementami. Kiedy zakładam kaptur na głowę, czuję napływ wielkiej mocy. Przeszywa mnie prąd, dosłownie czuje jak wspina się do koniuszków moich palców. W jednej z dłoni trzymam laskę. To długi kij (brązowy), znacznie wyższy niż ja. Kieruję tą energię właśnie tam i z laski "rodzi się" wąż (złocisto-pomarańczowy). A może on tam był wcześniej zawinięty... zaś teraz ta energia go obudziła, teraz syczy i porusza się.

Właśnie "w tym wcieleniu" decyduję się iść na przedstawienie.







niedziela, 11 stycznia 2015

Sny

Sen 1 Jestem studentką
Zapisałam się do nowej szkoły. Gigantyczny i jakże nowoczesny gmach budynku mnie zaskoczył (to była jakaś szkoła "z tradycjami"). Najpierw trochę pozwiedzałam, potem poszłam na pierwsze zajęcia. Najważniejsze na mojej liście do zaliczenia. Zarówno wykłady, jak i Ćwiczenia miały być z "legendą" uczelni. Pani profesor okazał się być wcale nie taka stara, na oko po 40, szczuplutka z gigantycznymi okularami na nosie. Słuchałam jej uważnie, ale tuz obok mnie siedziało 2óch chłopaków, straszliwe gaduły. Na szczęście ona też to zauważyła i to skomentowała. Zapadła cisza. Potem zajrzała nam wszystkim do naszych notatek, każdemu szepnęła jakieś słowa. Do mnie powiedziała: jest dobrze, ale postaraj się wyraźniej pisać, potem sama siebie nie zrozumiesz.
Kolejne zajęcia, cześć grupy rozeszła się. Ci chłopcy, co siedzieli obok mnie, poszli razem ze mną na kolejne ćwiczenia. Zajęcia równie ważne do zaliczenia: z Myślologii, tak je nazywali starsi studenci ;) Profesorem okazał się być mężczyzna, po 30, czyli niezwykle młody. Powiedział, że aby w ogóle chodzić na jego ćwiczenia, trzeba przebiec 100m i 1000m nie dłużej niż ileś tam..
Na początek kazał nam zrobić parę przewrotów i skoków i był ze mnie zadowolony. Śmiałam nawet pomyśleć, że byłam najlepsza w swojej grupie. Mimo to (a może właśnie dlatego), po zajęciach podszedł do mnie i poprosił bym uczęszczała na dodatkowe lekcje, które prowadzi i od dziś, nakazał biegać. Co dzień. Każdego dnia troszkę dalej.

Po tych dwóch zajęciach znów zaczęłam zwiedzać szkołę.
(no cóż, to pewnie sen w odpowiedzi na moje nowe zainteresowanie: tarot i kabała,
już co nieco czytam)

Sen 2 Siła przyjaźni
Czasy i krajobraz, klimat niczym z książek Marka Twaina. Ja, X. i J. i jeszcze kilkoro przyjaciół. Jesteśmy dziećmi, tzn. nie jesteśmy zupełnie mali. Na oko mamy po 14 lat, ale jeszcze łazimy po drzewach, zbieramy kamyki, tropimy własne ślady (bawimy się w podchody). Zamiast chodzić do szkoły, włóczymy się po okolicy. Pewnego dnia odkrywamy pieczarę, niemal cała zarośnięta jest trawą. Jesteśmy we trójkę, ale wchodzimy tylko ja i X.
Kolejna scena, ileś tam po tym wydarzeniu. Odkrywamy z X. że czujemy do siebie coś więcej. Przyjaźnimy się mocno i nie chcemy tego stracić, ale mija jakiś czas i jesteśmy parą. Co najważniejsze, nasza przyjaźń na tym nie cierpi, wręcz przeciwnie, zbliżamy się do siebie jeszcze bardziej. Nadal spotykamy się z resztą przyjaciół, akceptują nas i wciąż kochają równie mocno. Wszystko jest takie proste i takie naturalne. Jakby tak miało być.

To mi przypomniało, że zawsze chciałam przeczytać "Pamiętniki Adama i Ewy"
.. coś mi mówi, że może tam znajdę podpowiedź.

..  czyż ten cytat nie jest piękny ;P i jakże aktualny:
On: "Chciałbym, żeby przestało tyle mówić, bo gada bez przerwy"
Ona: "Musiałam więc mówić przez cały czas, gdyż on jest nieśmiały, lecz to mi nie przeszkadza"



piątek, 2 stycznia 2015

3 sny

Dzisiaj zaczynam od końca, tak jak mi się przypominały sny:

Sen 3 - Kreatywne pisanie

Jestem w bloku, na klatce schodowej, panuje wielki ruch i poruszenie.  To nietypowy blok, mieszkam tam ja z mężem i dziećmi, moi rodzice, rodzice męża, mój brat z żoną, brat męża z rodziną - czyli najbliższa rodzina.

Szykujemy się do "Wielkiej Przygody". Co roku, w bloku obok, odbywa się konkurs literacki. Zadaniem jest napisać książkę fantasy. Szykujemy się do wyjścia. Przechodzimy na inną klatkę i już trzymamy się razem. Ściany i schody w tym budynku wciąż się przemieszczają, my zaś nie chcemy stracić z oczu dzieci. Poza tym, to dodatkowe utrudnienie dla przyszłych pisarzy, kto wcześniej dotrze na miejsce, ten wcześniej zaczyna.

Jesteśmy na miejscu, każdy kto wchodzi do pomieszczenia dostaje laptop. Na ścianie wisi wielki ekran gdzie można przeczytać ogólne zasady, instrukcje itp. Dzieci się nudzą, więc pozwalam im na zwiedzanie sali, sama zabieram się do pisania. Zauważam że na ekranie są takie małe prostokąciki, w wielu kolorach. Doczytuje, że każdy kolor ma nieco inne znaczenie. Do każdego koloru jest przypisane konkretne "zdanie" np. niebieski-to narrator; żółty-dialog w którym trzeba zdradzić coś osobistego; czerwień-coś się dzieje-jest akcja; zieleń-opis, nie tylko przyrody, także wyglądu; pomarańcz-coś zabawnego; fiolet-zagadka itd. Teksty owej książki rozpoczyna się od dialogu. Zauważam że okienka-prostokąciki są tej samej szerokości, ale w miarę wpisywania tekstu - prostokąty rozciągają się. Każdy pisze o czym innym, tworzymy innych bohaterów, zaś "szkielet książki" jest ten sam, przyznam, że strasznie mi się to spodobało.

Rozglądam się po sali, chyba jest jakaś przerwa, bo cześć ludzi stoi przy szwedzkim stole, część stoi w grupkach i cicho rozmawia. My z mężem i rodziną jego brata siedzimy na podłodze, plecami opierając się o ścianę. Podchodzi na nas starszy mężczyzna, przykuca i mówi że w tamtym roku nagrodzony, dostało 70zł za wydrukowaną kartkę, zaś sporo innych ludzi podpisało kontrakty i najzwyczajniej sprzedało swoje książki. Wstałam by rozprostować nogi, zauważam Asię - swą przyjaciółkę z czasów szkolnych. Podchodzi do mnie i daje stos kolorowych kartek, papierów, mazaków - do wpisywania swoich imion lub informacji np. Teraz Nie  Przeszkadzać! Roznosi też kolorowe czapeczki, krawaty inne drobiazgi.

Sen 2 - Zagubione

Idę z mamą do kina na jakieś przedstawienie. Jest noc, wszystko wygląda nieco inaczej niż zazwyczaj, choć jest podobnie. Dzwoni telefon, to mój brat, pyta gdzie już jesteśmy. Mówię mu że już widzę kino i niebawem do nich dojdziemy. Budynek wygląda jak gigantyczny magazyn a nie kino, nigdzie nie ma drzwi, jedyne co widać to bardzo wąskie przejście, jakby odgięta blacha przez którą sączy się światło, stoi tam grupka osób, część z nich wchodzi do środka. Zauważam jakiegoś mężczyznę, zamiata tuz obok, zapewne jakiś sprzątacz-stróż bo miał uniform i przypięta plakietkę, ale nie decyduję się go spytać o drzwi. Mówię mamie, że idziemy dalej. Docieramy za kino, nie ma tam nic, pustka, tylko ulica i pojedyncze domki, gdy odwracam się za siebie - kina nie ma, dziwię się że aż tak daleko zaszłyśmy. Wracamy, po drodze mija nas dwóch pijanych mężczyzn, w zasadzie to dziadków z drewnianymi grabiami. Wyglądają podejrzanie i pośpieszam mamę by szła szybciej i nie zwracała na nich uwagi. Docieramy do jakiegoś budynku.


Sen 1 - Szykowanie się do drogi

Jesteśmy u Tymka (przyjaciel J, tata chrzestny naszej córeczki). To już ostatni dzień i pakujemy się do dalszej drogi. Mamy mnóstwo dodatkowych paczek, gdyż dostaliśmy od nich prezenty, sami zakupiliśmy pamiątki. Prezenty od nich, mam tu na myśli Tymka i jego dziewczynę Zuzię*. Zauważam że Tytusowi (nasz kot), wysunął się pazurek i jest to dla niego bolesne, ale gdy mówię to innym, to To bagatelizują.

Kolejna scena, już spakowani, J. krąży i przenosi rzeczy do samochodu, Tymek otwiera piwo i siada w fotelu. Częstuje nas, J. odmawia, bo jest kierowcą, ja częstuję się. Piwo jest w nietypowej butelce. Butelka ma metr wysokości i jest wąska jak kieliszek, szkło jest bardzo grube i zielone, ale to taka brudna, ciemnooliwkowa zieleń. Biorę łyk, dziwnie smakuje, w ogóle nie ma bąbelków, smakuje bardziej jak jakieś gorzkie zioło. Tymek mówi, że to piwo pochodzi z Belgii, zaś butelka kosztuje ponad 100zł. I właśnie wtedy wchodzi Zuzia, czekaliśmy tylko na nią. Ma jakieś dodatkowe prezenty "na pożegnanie" dla dzieci. Z. przyjechała rowerem, ma na sobie strój kolarski, kask, ochraniacze, przy rowerze fotelik. Pyta Asię czy przewieść ją na rowerze do pociągu (bo samochodem tylko przewoziliśmy pakunki, tak naprawdę podróż miała być pociągiem**). Asia nie dała się prosić 2x, chłopaki w tym czasie odjeżdżają, ja zaś dostaję rower Tymka i mam towarzyszyć dziewczynom.

Kolejna scena, Asi (córeczki) nie ma, jestem z Z., gotowa do wyjazdu. Nagle, do pokoju wchodzi mężczyzna, pyta czy mamy kasę. Zuzia ma do bioder przypiętą saszetkę i daje mu 70zł. mówiąc: "masz i już sobie idź" (zauważam że w saszetce jest dużo więcej pieniędzy). On wtedy podchodzi do mnie i pyta o to samo, ja zaś nie mam przy sobie nic, J. zabrał wszystko. Boję się to powiedzieć, ale w końcu wyznaję że nic nie mam. On na to odpowiada, że jest jak Robin Hood, wyciąga plik banknotów i daje mi 4tys. Potem patrzy na Z. i pyta czy z nim pójdzie. Orientuję się, że się znają, co więcej byli kiedyś parą. Ten chłopak staje się coraz bardziej nerwowy, w jego oczach widać szaleństwo, boję się o siebie i o Zuzię. Pytam więc o "ich historię". Napięcie opada, Z. opowiada.

Ogólnie, wynika z niej że bardzo kiedyś się kochali, ale poróżniły ich pieniądze. Widzę jak patrzą na siebie, kochają się wciąż do bólu. Pytam Z. czego w takim razie jest teraz z Tymkiem a ona mówi "bo mi tak wygodnie", chwilkę później podchodzi do chłopaka i wychodzą. Patrzę na swój telefon, J. dzwonił. Oddzwaniam, ale nikt nie odbiera.

Kolejna scena, jestem na stacji PKP, okazuje się że zdarzył się wypadek. Tuż przed stacją pociąg się wykoleił, jest dużo ofiar śmiertelnych, rannych. Widzę "z lotu ptaka", unoszę się nad torami niczym duch i obserwuję. Na ziemi/trawie leżą gigantyczne plakaty ludzi którzy zginęli, ale nie widzę nigdzie "swoich", nie kojarzę żadnej twarzy. W końcu ich znajduję, rozłożyli koc i zrobili piknik. Długo mnie nie było i J. pyta dlaczego, ale nie chcę mu mówić o Z. Niestety chwilę później Tymek pyta czego nie ma Z. i słowa same wyskakują mi z ust. Mówię mu co się stało. Tymek czerwienieje i z oburzeniem krzyczy "nigdy nie mów tak o Zuzi".

Jesteśmy znów w domu Tymka, tym razem już dosłownie "na wylocie", żegnamy się z nim. Jestem w sypialni, do pokoju wchodzi Z. Wygląda zupełnie inaczej, ma zupełnie inną twarz, ale wiem że to Zuzia. Jest spłakana, na czerwone oczy. Nic nie mówi, bo nie musi, wiem że wróciła do Tymka, zaś z tamtym rozstała się na zawsze.

Ostatnia scena, zwiedzamy dom w którym jest przedziwny ruchomy teatrzyk. Bohaterami są koty, ktoś je wyrzeźbił w drewnie, dał wielobarwne stroje, w łapkach mają rekwizyty. Teraz to najpopularniejszy dom w jakimś niewielkim-turystycznym miasteczku, wielka atrakcja. Oglądam to kocie przedstawienie, w tle słychać muzykę jak z opery. Cieszę się że zdecydowaliśmy się to zobaczyć, bo jest przepięknie.


* Tymek naprawdę ma dziewczynę Zuzię ;)
** ten motyw z podróżą pociągiem, to zapewne przebłysk naszej rozmowy ze znajomymi sprzed kilku dni, prawdopodobnie w przyszłym roku będziemy podróżować koleją europejską, można wykupić specjalny bilet 5, 7, 10dniowy i podróżować "gdzie się chce" w granicach Europy

To chyba tyle, choć nie, było o wiele więcej.. pamiętam pojedyncze scenki, jedna mnie nawet wybudziła ze snu.

Oto ona:
Mieszkałam z J. w dworku, w zasadzie wynajęliśmy go tylko na jedną noc, ot taka dodatkowa wakacyjna atrakcja. Przy nim stała drabina, ale taka sięgająca do 10 piętra co najmniej. Wchodzimy na nią z J., bo ponoć z niej rozciąga się genialny widok. Drabina nie jest podparta, ot stoi sobie jak struna w powietrzu. Kiedy jesteśmy na szczycie zaczyna się chwiać i nagle przewraca się na bok. Przestraszyłam się tak bardzo, że się obudziłam ;)

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Sen o odwyku

Jestem opiekunką dwóch przesłodkich kociaków. Dbam o nie i pielęgnuję, ale one coraz częściej chadzają własnymi drogami. Trudno mi się pogodzić z ich niezależnością, ale bywają momenty że kotki mnie potrzebują, wskakują mi wtedy na kolana i tulą się do mnie. Te momenty sprawiają, że moja "misja" wydaje mi się ważna, to do mnie należy: dać im swój czas, jedzenie, poczucie bezpieczeństwa, prawdziwy dom, ale również pozwolić na odrobinkę swobody/niezależności. W każdym razie, chadzam sobie ze swoimi dwoma kotami po mieście, gdyż- szuka mnie mąż i najbliżsi, bo dostałam "różowy list".

Ja z jakiegoś powodu nie chcę go otwierać i jestem w ciągłym ruchu, wciąż się przemieszczam z miejsca na miejsce. W końcu docieram do starej kryjówki "za ścianą", gdzie napotykam znajomych ze studiów (z resocjalizacji). Gdy tak gadamy, moje koty gdzieś się oddalają, zaś mnie odnajduje mąż i rodzina.

Kolejna scena, jestem w budynku. Widzę wejście na oddział, ale od razu kieruję się na dół (piwnica), jest tam kawiarenka, stołówka, świetlica, pokój filmowy.. znam te pomieszczenia. Wchodzę do kawiarni, można tam kupić coś słodkiego i ciepłego do picia. Pani za ladą od razu mnie rozpoznaje (zresztą ja ją też) i mówi że mam u niej dług (co mnie trochę zaniepokoiło) i wyciąga rachunek a tam dopisek i informacją o niezapłaconych 2zł ;) Idę zwiedzać stare kąty, znów mijam wejście na oddział (czyli sypialnie), ale przechodzę na najwyższe piętro (terapia grupowa i indywidualna), zaglądam do sali gdzie jest terapia poprzez sztukę: rysunek/malarstwo, ale nikogo nie rozpoznaję (nikogo z ludzi, nawet wykładowcy). Za to moją uwagę przykuwają obrazy, przyglądam się im długo, tym razem tematem było użycie tylko dwóch kolorów: czerwieni i niebieskiego (zaś narysować można było wszystko, widzę twarze, pejzaże, same kolory które się przenikają, drzewo itp). Prace są przeróżne, ale tylko w tych dwóch kolorach, co daje niesamowity efekt. Kiedy odwracam się by iść dalej, wpadam na X. Tez chce iść na odwyk. Okazuje się, że już tu razem byliśmy i to aż 2x (wynika to z kontekstu rozmowy, zaś mi się "przypomina" w trakcie rozmowy).

W tym momencie podchodzi mój mąż i wyciąga różowy list (zaproszenie na odwyk). Tłumaczę X. że jesteśmy tu dobrowolnie i nie musimy tego robić po raz 3, tym bardziej że 4 wizyta na oddziale nie jest już dobrowolna, dostajemy wtedy fioletowy list i "musimy iść" na odwyk. X. mówi że sam nie wie (nie jest pewien czy iść), ale "nie da rady wytrzymać" i jednak się zdecyduje. Schodzimy na dół, oddaję dług, okazuje się że miesięczne wyżywienie będzie kosztować "od teraz" ponad 3 tysiące (Pani do mnie mruga i mów, że jak dla mnie "za darmo, po starej znajomości"). Wracam do X. i mówię mu o "dużych kosztach" tego odwyku, ale on jest zdecydowany i mówi: Ola, któreś z nas musi, ja to zrobię."

W zasadzie tak się kończy sen, ja odchodzę z J. Jeszcze zostajemy na odsłonięciu jakiegoś gigantycznego obrazu (dosłownie, jesteśmy w galerii i jeden z obrazów jest zakryty czerwonym płótnem). Obraz przedstawia kłębiące się kolory, niczym wiry, tornada, spirale, w górze kolory wyglądają jak dym co pnie się ku niebu. Tonacja (od dołu) to czerwień, pomarańcz i złoto przechodzące w krem. Chwilę później odchodzimy.

Jak widać sporo kolorów w tym śnie. Mam wrażenie że najważniejszy to fiolet. (niebieski i czerwień tworzą fiolet)
Koty to zapewne moje dzieci ;)

czwartek, 18 grudnia 2014

Sny z ostatnich dni

Sny z ostatnich dni:

1.
Ja i mąż, w naszym obecnym domu, ale jest jakoś inaczej (np. nie mieszkamy na 3 piętrze, tylko na parterze). Jest poranek, śpieszymy się do pracy, dzieci do szkoły. Mąż czule mnie całuje na "do widzenia" (zwykle wychodzi ciut wcześniej), wygląda trochę jak mnich (dłuższe brąz włosy, broda, zaokrąglony brzuszek). Chwilkę później dzwoni alarm i już naprawdę wstajemy.

2.
Mój stary dom, mama wraca z sanatorium i mówi że od teraz "wprowadza zmiany". Nad zadaszeniem ganku mieszka pająk, mama nazywa go Pająkiem Śmierci i chce się go pozbyć. Mówi że przez niego "jest źle". Ja mam złe przeczucia co do pozbycia się tego pająka i proszę mamę by go nie wyrzucała. Ona nie słucha tylko sięga po pająka, jest duży, zrywa go razem z jego pajęczyną i próbuje wyrzucić, ale on trzyma się jak rzep jej ręki. W końcu zahacza nim o mój rękaw i pająk odczepia się od niej, dotyka mnie, ale spada na schody. Strasznie żal mi tego pająka. Jeszcze tego samego dnia ktoś nam bliski umiera, zaś dziewczynka która widzę w pokoju, dostaje ataku psychotycznego. Cały czas wraca do mnie myśl, że ten pająk nas chronił od tego typu zdarzeń.

3.
Budzę się w nocy, jest 1.50 a mąż jeszcze siedzi przed kompem i mówi do mnie "ale jestem głodny, zjadłbym frytki". Chwilę później obudziłam się naprawdę, mąż siedzi przed kompem, spoglądam na zegarek i jest 1.55, ;)

4.
Mój stary dom, jestem w kuchni, otwieram okno, czuję że wpada zimne powietrze.
(Ciekawe, bo mąż na chwilę przed moim przebudzeniem - otworzył okno - naprawdę wpadło chłodne powietrze ;P)

5.
Przeglądam Facebook. A tam K. bombarduje mnie zdjęciami ciast. To zawsze to samo ciasto, ale różne zdjęcia (jakby robione z innego ujęcia, w różnej scenerii, raz z bliska, raz z daleka, pod innym kątem itp). Ciasto składa się z 3 warstw: biszkopt, śmietana i czerwona galaretka z truskawkami. Obok ciacha są wysokie kieliszki z szampanem (dobrze widoczne bąbelki). Mam wrażenie że te zdjęcia do zaproszenie do czegoś.
* K. to jeden z niewielu chłopaków którzy mi się kiedyś podobali, czasem czytam jego wywody na fejsie, to trochę geek, jak go poznałam to był nieśmiałym chudzinką i wciąż chodził w tym samym swetrze, niezwykle inteligenty, pozytywnie zakręcony, spotykaliśmy się wielokrotnie ale... niedługo potem poznałam J. - i cały świat zniknął bo J. stał się światem, zaś K. odszedł w zapomnienie..


czwartek, 25 września 2014

3 rodzaje włosów na głowie

Sylwester. Jestem w swoim starym domu (rodzinnym). Szykujemy się z J. do imprezy. Ma do nas przyjść tylko jedna para D. i A. (niedawno byliśmy u nich na ślubie). Jestem w łazience i patrzę na swoje odbicie. Przyglądam się swoim włosom, zauważam że są zrobione z włóczki. To strasznie mnie dziwi, oglądam je pod każdym kątem, wyglądają trochę jak cieniutkie dredy. Z przodu są dwa jasne kosmyki, reszta jest kruczoczarna. Trochę dziwnie wyglądam, ale nic z tym nie mogę zrobić i decyduję się iść w tych włosach, cała reszta twarzy wygląda ok. 

Kiedy patrzę w lustro po raz ostatni włosy są już normalne. Piękne, kasztanowe z  odrobiną czerwieni w świetle, bardzo błyszczące i długie, bo sięgają za pupę. 

Idę do kuchni, okazało się że gdy byłam w łazience D. przygotował wszystko do jedzenia. Zaglądam do lodówki a ta jest cała wypchana półmiskami, salaterkami, wszystko owinięte w folię, bo okazuje się, że jednak wychodzimy na bal. Przebieram się za Alicję w Krainie Czarów, kiedy zakładam niebieską suknię, moje włosy zmieniają kolor na blond. Wyglądam oszałamiająco. Bal ma się odbyć w budynku obok. Kiedy docieram na miejsce zaczyna prószyć śnieg. Pani w szatni mówi że "to był ostatni dzwonek" bo zaraz rozpęta się burza śnieżna.





środa, 24 września 2014

Sen świadomy

Miałam dziś świadomy sen a zaczęło się od zwykłego snu.

Co pamiętam:
Pierwsza scena, zaczyna się jak jestem na bardzo dużym wybiegu dla dzikich kotów, poza żółtym piachem są tam drzewa dające cień i jakieś "kocie" zabawki, liany, skałki, jest bardzo fajnie. Tresuję zwierzaki, zauważam że dosyć wysoko są zawieszone koła przez które koty skaczą. Doskonale im to wychodzi. Jedyne co pomaga mi w tresurze to moja własna ręka, koty słuchają moich poleceń i skaczą jak chcę.. przyglądam im się, to pumy. Są piękne, takie silne a jednocześnie gibkie, niezwykle daleko i wysoko skaczą. Przypomina mi się że pod moją opieką są dwa samce i jedna samica, ona jest moją ulubienicą.



Kolejna scena, budzę się, J. robi śniadanie, moją uwagę przykuwa telewizor a w zasadzie film który leci. Widzę siebie jak tresuję koty ze snu ;) Wołam J. i mówię: jak to możliwe że mój sen jest nagrany.. a on: Ola, to nie sen, wyjrzyj przez okno.

Podchodzę do okna, wyglądam a tam gigantyczna arena dla kotów, jestem w takim szoku że orientuję się że to sen :)

Od razu wyfruwam przez okno, trochę się boję tych zwierząt i frunę niezwykle wysoko. Wciąż jestem podekscytowana myślą że śnię świadomie. Już sobie planuję co by tu "chcieć".

Wyfruwam za arenę i ląduję na ziemi. Nagle zaczynają pojawiać się przeróżne postacie, tworzą wokół mnie krąg i nie pozwalają przejść. Niektórzy z nich są animowani np. hrabia Dracula. Na początku się trochę wystraszyłam, ale jak zobaczyłam te postacie jak z kreskówki to mnie to rozśmieszyło. Kiedy zamknęłam na chwilę oczy już nikogo nie było.

Za to przeniosło mnie do Włoch. Byłam tam na wycieczce. To był wciąż sen świadomy. Oglądając to miejsce przypomniało mi się, że już tu kiedyś byłam, dokładnie w tym samym miejscu w innym śnie dawno temu. Idąc wiedziałam gdzie co będzie, co będzie w pomieszczeniu czy za zakrętem.

Pomyślałam że chcę zobaczyć poprzednie wcielenie z X. i maksymalnie się skupiłam. Zamykam oczy, gdy je otwieram jestem w innym miejscu, również znajomym. wąska ścieżka, niewielka osada, kilka domków, pola nieopodal. Mieszkałam tu kiedyś. Czuję wielki smutek, żal bo rodzie nie pozwolili nam być razem a my nic z tym nie zrobiliśmy, nie walczyliśmy o siebie.

Kolejna scena, rozdzieleni przez jakąś wojnę, zanim zdążyliśmy się dobrze poznać, ale poznaliśmy się na tyle, że ta rozłąka nas dotknęła dziwną tęsknotą za sobą.

Kolejna myśl, chcę wniknąć w jego sen. Szukam ściany, gdzieś na forum czytałam że trzeba wejść do czyjegoś snu przez ścianę lub lustro. Ale zanim docieram do ściany zamykam oczy.

Kolejna scena ja i X. Patrzę na niego, ale jest jakiś dziwnie gruby, wygląda jak jakaś "ofiara losu". Mówi do mnie "na pewno mnie nie zechcesz, nie jestem dla ciebie atrakcyjny". Ja myślę "to nie X., on jest zawsze taki pewny siebie". Zamykam oczy.

Kolejna scena, na ławce siedzi J., X. i jeszcze kilku wspólnych znajomych. W tym śnie J. jest moim najlepszym przyjacielem zaś X. moim chłopakiem. Kiedy zbliżam się do ławki X. sadza mnie sobie a kolanach i długo gadamy. Potem on mnie całujeee. Jesteśmy ze sobą już wiele lat i planujemy być razem, bez ślubu.

Zamykam oczy, kiedy otwieram jestem w wodzie, zanurzona aż po szyję, to ocean. Nigdzie nie widać nawet skrawka lądu, woda ma gładką powierzchnię i niezwykłą niebieską barwę. Nie umiem pływać, zaczynam się topić, ale natychmiast przypomina mi się że to sen. Woda ściąga mnie w dół, mówię sobie "to nic, przecież umiem oddychać pod wodą". Uspokajam się i budzę.



piątek, 12 września 2014

Bliźniaki

Relacja z X. (najlepszy przyjaciel męża, zaś od 12 lat nasz wspólny) tak mnie nurtuje, że czasem aż mnie skręca w środku. Pytanie zadane przed snem: co jest jeszcze możliwe w tym życiu między mną i X. i jak się poznaliśmy w poprzednim wcieleniu?

Sen1

Siedzę przy okrągłym stoliku w restauracji (poza naszą trójka nie ma nikogo), po mojej lewej stronie X, po prawej J. (mąż).
X. mówi patrząc mi prosto w oczy "Kiedyś ktoś mi powiedział, że moja Miłość zapuka do drzwi, po prostu wejdzie do mojego domu" (dzień wcześniej ja tak weszłam do niego)
Ja, głęboki oddech, wyglądam przez okno "... ale mamy dziwną pogodę, jest jesień (pełno złoto-pomarańczowo-czerwonych liści na chodniku) i jest zima bo pada śnieg (właśnie zaczęło sypać) a w dodatku jest wiosna (świeciło piękne słońce, było na tyle ciepło że ludzie chodzili w t-shirtach), brakuje tylko lata" i znów patrzą na X.

On wtedy zbliża się do mnie i całuje, ma mega zimne i bardzo wilgotne usta (jakby dopiero co wypił wodę z lodem), odpycham go bo mnie totalnie zaskoczył, J. siedzi obok, widzę jego zaskoczenie, mówię do X. "Nie rób tego nigdy więcej" a on do mnie "Zrobię, choćby nie wiem co"

Kolejny sen

Studiuję teologię, zaprzyjaźniam się z jedną z dziewczyn. Pewnego dnia postanawiamy "zerwać się" z wykładów. Siedzimy na ławce, patrząc na Wóz Cygański i gadamy czy da się przewidzieć przyszłość. Podchodzi do nas dwóch chłopaków, to bliźniaki. Jeden z nich siada koło mnie i od razu mnie obejmuje ramieniem, koło koleżanki siada ten drugi. Nigdy w życiu nie byłyśmy z nikim związane, ale w tych chłopcach jest coś takiego, że od razu "wiem, że to jest To"

Budzę się z przeświadczeniem że te bliźniaki to J i X.



poniedziałek, 7 lipca 2014

Równoległe wszechświaty i deja vu

Sen1
Jestem w bibliotece akademickiej. Jest późna pora więc jest niewiele osób, światła są przygaszone. Jestem na konferencji dotyczącej Mitycznych Krain, właśnie wpadła mi w ręce niezwykle rzadka księga. Jest bardzo gruba, oprawiona w czarną skórę. Ma śnieżnobiałe, cienkie kartki pokryte drobnym druczkiem. Pełna jest rycin i map.

Kształt krainy o której czytam nieco przypomina Włochy (jest dosyć długa i wąska), to wyspa i nazywa się JOLDEA. Mieszkańcy krainy wierzyli, że pod nią jest lustrzane odbicie wyspy, na której mieszka ich alter ego/sobowtór/bliźniak. Ta druga kraina nazywa się AEDLOJ.




To równoległy wszechświat, alternatywna rzeczywistość. Mieszkańcy uważali, że to, czego nie robimy w tym świecie, to co przerywamy, z czego rezygnujemy, jest kontynuowane w alternatywnej rzeczywistości i odwrotnie, czasem w tym świecie się na coś decydujemy a w tamtym-nie. W obu światach mamy wolną wolę, stąd przeróżne scenariusze.



Sen2
Jest noc, właśnie wysiadłam z pociągu i idę w kierunku bloków. Wracam z konferencji ze snu nr 1 snu ;) J. (mąż) miał po mnie przyjść, ale pisze że się spóźni. Jestem objuczona niczym wielbłąd, ciężki plecak, walizka i torba podróżna przez ramię - wszystko wypchane książkami. Nie chce marnować czasu na czekanie na niego i kieruję się w stronę domu. Spotykam 3 chłopaków, proponują pomoc. Wszyscy są bardzo sympatyczni, jeden z nich bardzo mi się podoba, propozycja jest niezwykle kusząca i w zasadzie nie mam powodu by odmówić, ale przeżywam tzw. deja vu, coś mi mówi, że to już sie wydarzyło i w głowie kołacze mi myśl "nie", odmów. Odpowiadam grzecznie, acz stanowczo: dziękuję, ale mieszkam tuż za rogiem, poradzę sobie. Oni ponawiają propozycję x2: czy aby na pewno?, ale jestem nieugięta, odchodzą.


Sen3
Początek taki sam jak sen2, aż do propozycji chłopaków, tym razem nie czuję deja vu, ani nie czuję jakiegoś dyskomfortu psychicznego. Jest mi ciężko, wiele godzin siedziałam w ciasnym przedziale, jestem zmęczona i z radością przyjmuję propozycję. Dwóch chłopców szybko się odłącza, mają być najpóźniej o 23.00 w domu. Pomaga mi ten, który podoba mi się najbardziej. Po odejściu kolegów, on od razu zaprasza mnie do siebie na herbatę z jaśminem. Uwielbiam herbatę :)

Kolejna scena, siedzimy u niego, popijam herbatę, ma genialny pokój wypełniony książkami, przytulną kanapę w takiej śmiesznej wnęce oraz duży telewizor z mega kolekcją filmów obok. Wypijam herbatę, on odprowadza mnie do domu. Bardzo dobrze nam sie gada, więc umawiamy się na następy dzień.

Te kilkanaście minut zmienia moje życie, choć jeszcze o tym nie wiem.

We śnie mam męża (J.), ale nie mamy dzieci, obydwoje mamy swoje kariery. Ja piszę doktorat i jakieś teksty, on pracuje w firmie, widzimy się o poranku a potem dopiero na później kolacji, koło 20.00. Jesteśmy po 30tce, chłopiec którego poznaję właśnie zdał maturę i dostał się na studia MISH (myśli o antropologii, literaturze, psychologii). Jest młodszy ode mnie o dekadę.

Potem zaczyna się ciąg spotkań, co dzień, gadanie, wspólne czytanie, oglądanie filmów, zawsze herbata i tak, krok po kroku zbliżamy się do siebie, coraz bardziej lubimy. Pewnego razu zwijamy się ze śmiechu na jego kanapie i uderzamy się mocno czołami, w tym momencie mam silne deja vu, to już było!, znów czuję impuls by uciec bo coś jest nie tak. Odskakują jak oparzona, mówię mu że to koniec naszej znajomości i tak nic z tego nie będzie i wybiegam. Po drodze biorę jego biało-niebieski gruby sweter, na pamiątkę.

Jeszcze tego samego dnia, gdy wracam z zakupów widzę J. jak stoi w progu i trzyma ten nieszczęsny sweter zmięty w kulkę. Patrzy na mnie takim dziwnym wzrokiem i pyta: od kiedy trwa ta znajomość? Próbuję mu tłumaczyć że jest już skończona, poza tym, nic się między nami nie wydarzyło. J. jest jak skała, niewzruszony. Cokolwiek mówię, nie chce nawet słuchać...


Czy mamy jeszcze szansę ocalić nasz związek? Coś mi mówi że tak, wszak miałam deja vu, jest jeszcze szansa, no bo co by było gdybym w innej rzeczywistości jednak tam została.. chyba po jabłkach.. a może przerodziło by się to w długoletni romans (J. nie odkrył by swetra) a może jeszcze coś innego np. w innej rzeczywistości J. dotarłby na dworzec lub ja bym na niego cierpliwie czekała... nieskończoność scenariuszy.




piątek, 6 czerwca 2014

Dom Uciech

Może powinnam nadawać tytuły swoim snom?

Dziś we śnie zwiedzałam wraz z mężem "Dom Uciech" ;)
Przed wejściem wisiał szyld, była to czarownica siedząca na miotle.






Weszliśmy z mężem do barokowo umeblowanego salonu, niedaleko po lewej był barek, ale siedziały tam zaledwie dwie osoby. Nie zatrzymywaliśmy się z J.tylko szliśmy dalej.

Jesteśmy w korytarzu: wąski, ma czerwone ściany obite pluszowym materiałem, nie ma tam drzwi tylko wizjery w ścianie, można przez nie podejrzeć inne pary. Zaglądam do jednego z nich. Bardzo dobrze zbudowany czarnoskóry mężczyzna "rzuca się" na malago mężczyznę w typie "wychudzonego naukowca", zaś temu drugiemu to się podoba ;P

Idziemy dalej, trafiamy do wielkich łaźni, od czasu do czasu widać jakieś pary, ale wszystko dzieje się "za zamkniętymi drzwiami" kabin. Wbijamy się do jednej z nich i namiętnie całujemy, nagle drzwi otwierają się, okazało się że to miejsce było zarezerwowane i idziemy dalej.

Docieramy do pokoju, gdzie jest wielki ekran, pokazują się kilkusekundowe filmy gdzie widać inne pary, ale tylko ciała, kamera filmuje ludzi "bez głów", tak że nie można rozpoznać kto to. Patrzę na kolejną parę która jest na ekranie i nagle rozpoznaję siebie z J. Bardzo fajnie razem wyglądamy.

J. mnie ciągnie dalej, biegniemy i docieramy do gigantycznej sali o bardzo niskim suficie. Ma dziwną podłogę jakby to był materac, jest bardzo miękka, ściany tak samo. Gubię się z J. Mam wrażenie że pokój się zmniejsza, okazuje się że to nie wrażenie, pokój naprawdę się zmniejsza, maleje, robi się ciasno. Brakuje mi powietrza i ciężko mi oddychać

 .. budzę się z kołdrą nałożoną na głowę..

A to widok "sprzed chwili". Znów pojawiło się w trakcie pisania posta ;)
Dwie piękne tęcze.




piątek, 30 maja 2014

Sen o Harvardzie

Właśnie dostałam się na Harvard. Przed budynkiem poznaję dwóch chłopaków, obydwaj szeroko uśmiechnięci, mają torby "przez ramię" wypchane książkami. Jeden z nich to J. (mąż), drugi zaś, to jego najlepszy przyjaciel - Bartosz (normalnie jest szefem J. i po prostu się lubią). Od razu sobie wpadamy w oko z J. Nagle pojawia się moja koleżanka z grupy, porywa mnie ze sobą, właśnie dostała plan zajęć. Idziemy do xero. Pani w okienku mówi do mnie: jak masz 19 lat to płacisz 19 groszy ;) Zwiedzam szkołę, wpadam na J. który szuka B, potem zaś na B. który szuka J. i tak ze 3x W końcu zmęczona zwiedzaniem siadam na murek i zerkam na plan zajęć, studiuję literaturę angielską i mam niewiele wolnego czasu. Poza zajęciami podstawowymi wybrałam sobie sporo zajęć monograficznych. Zajęcia wybrane przeze mnie wydają mi się znacznie ciekawsze niż "podstawa programowa".


piątek, 16 maja 2014

Sen z 15 na 16 maja 2014

Jesteśmy całą rodziną w centrum handlowym. Rozdzielamy się, ja idę wraz z Asią (córeczka),  zaś mąż z Olkiem (synek). Wchodzę z A. do pierwszego sklepu po drodze, to tekstylia. Widzę pięknie poskładane grube ręczniki, kiedy gładzę jeden z nich zauważam coś błyszczącego. Sięgam dłonią, to malutki srebrny wąż. Uśmiecham się i mówię do Asi: zobacz co znalazłam, podaję jej.



Obok nas stoi kobieta która co chwila zerka na nas. Nagle podbiega do Asi i wyrywa jej węża z dłoni mówiąc: o, ja go właśnie zgubiłam. Jej zachowanie było co najmniej dziwne i nabrałam podejrzeń. Proszę ją o zwrot węża, mówiąc że ja go znalazłam, zaś ona powinna go dokładnie opisać - dopiero wtedy jej to oddam. Z niechęcią podaje mi przedmiot.

Wąż jest pięknie wykonany, jest ze srebra, ma gładki brzuszek, zaś grzbiet jest chropowaty. Przyglądam mu się bliżej, chropowatość na grzbiecie to kilkumilimetrowe szafiry i diamenty ułożone w zygzakowaty wzór, oczy zaś to dwa piękne rubiny. Czuję że wąż jest bardzo cenny. Nie jest to ani broszka, ani kolczyk czy pierścień. Zastanawiam się do czego służy. Dostrzegam wygrawerowany napis, ale jest tak niewielki że nie da się go odczytać bez lupy. Czuję że wąż jest bardzo ważny dla mnie, dla mojej rodziny i że chciał trafić właśnie w moje ręce.

Zerkam na kobietę i proszę by jak najdokładniej opisała zgubę, opisuje to, co ja również dostrzegłam "na pierwszy rzut oka". Kiedy nie wspomniała o napisie, mam pewność że widziała węża pierwszy raz na oczy i jest zwyczajnie pazerna i nieuczciwa. Dopytuję ją jednak o napis - jak przypuszczałam, ona nic o nim nie wie i powoli się wycofuje.

Patrzę na nią i nic nie mówię, ona odchodzi. Biorę Asię za rączkę i oddalamy się.

Jestem niemal pewna że napis miał 3 lub 4 słowa i zaczynał się od HOW ...