Jestem opiekunką dwóch przesłodkich kociaków. Dbam o nie i pielęgnuję, ale one coraz częściej chadzają własnymi drogami. Trudno mi się pogodzić z ich niezależnością, ale bywają momenty że kotki mnie potrzebują, wskakują mi wtedy na kolana i tulą się do mnie. Te momenty sprawiają, że moja "misja" wydaje mi się ważna, to do mnie należy: dać im swój czas, jedzenie, poczucie bezpieczeństwa, prawdziwy dom, ale również pozwolić na odrobinkę swobody/niezależności. W każdym razie, chadzam sobie ze swoimi dwoma kotami po mieście, gdyż- szuka mnie mąż i najbliżsi, bo dostałam "różowy list".
Ja z jakiegoś powodu nie chcę go otwierać i jestem w ciągłym ruchu, wciąż się przemieszczam z miejsca na miejsce. W końcu docieram do starej kryjówki "za ścianą", gdzie napotykam znajomych ze studiów (z resocjalizacji). Gdy tak gadamy, moje koty gdzieś się oddalają, zaś mnie odnajduje mąż i rodzina.
Kolejna scena, jestem w budynku. Widzę wejście na oddział, ale od razu kieruję się na dół (piwnica), jest tam kawiarenka, stołówka, świetlica, pokój filmowy.. znam te pomieszczenia. Wchodzę do kawiarni, można tam kupić coś słodkiego i ciepłego do picia. Pani za ladą od razu mnie rozpoznaje (zresztą ja ją też) i mówi że mam u niej dług (co mnie trochę zaniepokoiło) i wyciąga rachunek a tam dopisek i informacją o niezapłaconych 2zł ;) Idę zwiedzać stare kąty, znów mijam wejście na oddział (czyli sypialnie), ale przechodzę na najwyższe piętro (terapia grupowa i indywidualna), zaglądam do sali gdzie jest terapia poprzez sztukę: rysunek/malarstwo, ale nikogo nie rozpoznaję (nikogo z ludzi, nawet wykładowcy). Za to moją uwagę przykuwają obrazy, przyglądam się im długo, tym razem tematem było użycie tylko dwóch kolorów: czerwieni i niebieskiego (zaś narysować można było wszystko, widzę twarze, pejzaże, same kolory które się przenikają, drzewo itp). Prace są przeróżne, ale tylko w tych dwóch kolorach, co daje niesamowity efekt. Kiedy odwracam się by iść dalej, wpadam na X. Tez chce iść na odwyk. Okazuje się, że już tu razem byliśmy i to aż 2x (wynika to z kontekstu rozmowy, zaś mi się "przypomina" w trakcie rozmowy).
W tym momencie podchodzi mój mąż i wyciąga różowy list (zaproszenie na odwyk). Tłumaczę X. że jesteśmy tu dobrowolnie i nie musimy tego robić po raz 3, tym bardziej że 4 wizyta na oddziale nie jest już dobrowolna, dostajemy wtedy fioletowy list i "musimy iść" na odwyk. X. mówi że sam nie wie (nie jest pewien czy iść), ale "nie da rady wytrzymać" i jednak się zdecyduje. Schodzimy na dół, oddaję dług, okazuje się że miesięczne wyżywienie będzie kosztować "od teraz" ponad 3 tysiące (Pani do mnie mruga i mów, że jak dla mnie "za darmo, po starej znajomości"). Wracam do X. i mówię mu o "dużych kosztach" tego odwyku, ale on jest zdecydowany i mówi: Ola, któreś z nas musi, ja to zrobię."
W zasadzie tak się kończy sen, ja odchodzę z J. Jeszcze zostajemy na odsłonięciu jakiegoś gigantycznego obrazu (dosłownie, jesteśmy w galerii i jeden z obrazów jest zakryty czerwonym płótnem). Obraz przedstawia kłębiące się kolory, niczym wiry, tornada, spirale, w górze kolory wyglądają jak dym co pnie się ku niebu. Tonacja (od dołu) to czerwień, pomarańcz i złoto przechodzące w krem. Chwilę później odchodzimy.
Jak widać sporo kolorów w tym śnie. Mam wrażenie że najważniejszy to fiolet. (niebieski i czerwień tworzą fiolet)
Koty to zapewne moje dzieci ;)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą list. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą list. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 29 grudnia 2014
poniedziałek, 1 lipca 2013
Sen z 30czerwca/1lipca
| Arthur Hughes |
Napisałam list do bardzo poważnej gazety naukowej traktującej o snach, snach świadomych, najnowszych badaniach dotyczących snów. Opisałam bardzo dokładnie kilka moich zwykłych snów "świadomych".
Po kilku latach doczekałam się odpowiedzi ;)
Przyszły dwa listy, jeden wydrukowany dla mnie + ten sam list wydrukowany w gazecie z egzemplarzem gazety gratis. Ten list był krótki, suchy, lakoniczny, autor listu pisał, że to co mi się przytrafia, nie jest wyjątkiem, że tak śnią wszyscy.
Po kilku latach doczekałam się odpowiedzi ;)
Przyszły dwa listy, jeden wydrukowany dla mnie + ten sam list wydrukowany w gazecie z egzemplarzem gazety gratis. Ten list był krótki, suchy, lakoniczny, autor listu pisał, że to co mi się przytrafia, nie jest wyjątkiem, że tak śnią wszyscy.
To typowy przykład świadomego snu.
Drugi, był pisany ręcznie, był ze 3x dłuższy, ten sam autor rozpisywał się, że jestem "prawdziwie śniącym", nazywał mnie "świetlikiem". Prosił w tym liście o natychmiastową odpowiedź: jak to się zaczęło, o czym śnię teraz, czy po tylu latach wciąż mam świadome sny. Pisał, że od lat pracuje "w branży" i tak naprawdę talent do śnienia jest niezwykłe rzadki i bardzo cenny.
Pisał że koniecznie musimy się spotkać.
Po przeczytaniu obu listów byłam zmieszana, pomyślałam "co za hipokryzja", to przecież dwa zupełnie inne listy a przecież pisała je ta sama osoba..
Czytam teraz bardzo pozytywną książkę; "Obudź swoją kreatywność" jedno z ćwiczeń, to refleksja nad "darem naszego serca". Autorka pisze o powołaniu zwanym medicine, to osobisty dar, który sprawia nam radość i rozwija skrzydła - jednocześnie może sprawić radość czy nawet uzdrowić innych, każdy z nas go posiada, nie każdy go odkrywa,
Drugi, był pisany ręcznie, był ze 3x dłuższy, ten sam autor rozpisywał się, że jestem "prawdziwie śniącym", nazywał mnie "świetlikiem". Prosił w tym liście o natychmiastową odpowiedź: jak to się zaczęło, o czym śnię teraz, czy po tylu latach wciąż mam świadome sny. Pisał, że od lat pracuje "w branży" i tak naprawdę talent do śnienia jest niezwykłe rzadki i bardzo cenny.
Pisał że koniecznie musimy się spotkać.
Po przeczytaniu obu listów byłam zmieszana, pomyślałam "co za hipokryzja", to przecież dwa zupełnie inne listy a przecież pisała je ta sama osoba..
Czytam teraz bardzo pozytywną książkę; "Obudź swoją kreatywność" jedno z ćwiczeń, to refleksja nad "darem naszego serca". Autorka pisze o powołaniu zwanym medicine, to osobisty dar, który sprawia nam radość i rozwija skrzydła - jednocześnie może sprawić radość czy nawet uzdrowić innych, każdy z nas go posiada, nie każdy go odkrywa,
to droga naszego serca, nasza wyjątkowa zdolność.
W każdym razie, chciałam mieć sen dotyczący tego daru..
I teraz wnioski: pierwszy list to nasz wewnętrzny krytyk (opisany w książce),
drugi to prawdziwy głos naszego serca :) szczery, pisany odręcznie, wykaligrafowany
czy śnienie to mój dar?
Może ;)
z całego snu, najbardziej wyraziste było dla mnie słowo "świetlik", co skojarzyło mi się z wil-o the wisp, Meridą, podążaniem za głosem serca i światełkiem naszej duszy, rozświetlaniem.
czy śnienie to mój dar?
Może ;)
z całego snu, najbardziej wyraziste było dla mnie słowo "świetlik", co skojarzyło mi się z wil-o the wisp, Meridą, podążaniem za głosem serca i światełkiem naszej duszy, rozświetlaniem.
"Powiadają, że nasze przeznaczenie związane jest z ziemią,
jesteśmy jej częścią tak, jak ona jest częścią nas.
Inni twierdzą, że nasze przeznaczenie/losy innych ludzi krzyżują się ze sobą,
Inni twierdzą, że nasze przeznaczenie/losy innych ludzi krzyżują się ze sobą,
są ze sobą splecione, jak nici tworzące wielką tkaninę.
To, co pisane jednemu, splata się z przeznaczeniem innych.
Ludzie chcą wiedzieć jaki los ich czeka, lub usiłują go odmienić.
Niektórzy nigdy go nie poznają, ale niektórym zostaje on ukazany"
Ludzie chcą wiedzieć jaki los ich czeka, lub usiłują go odmienić.
Niektórzy nigdy go nie poznają, ale niektórym zostaje on ukazany"
Oczywiście od razu zaczęłam czytać o animal spirit i świetliku, kluczowe pojęcia to inspiracja, kreatywność, nowe/świeże pomysły, my jesteśmy inspiracją dla innych,
to symbol nadziei.
Świetlik wygląda zwyczajnie w ciągu dnia, zaś nocą nabiera specyficznych zdolności ;)
Może to noc i sny przyniosą odpowiedzi na moje pytanie,
może to mój prawdziwy i cenny dar.
.
Etykiety:
dar,
dwa. kaligrafia,
gazeta,
list,
merida waleczna,
sen,
sny świadome,
świetlik,
zwierzę mocy
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)