Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieci. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieci. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 15 listopada 2016

Wieści ze świata snu i z życia

Jestem gdzieś w jakimś mieście, z Polą, moją najmłodszą córeczką. Chwilę później jadę pociągiem, orientuję się że to sen. Podaję Polcię jakiejś kobiecie, która tuż wcześniej się nią zachwycała.  Gdy ona do niej "guga", ja wyfruwam przez okno. Wchodzę do sklepu (odzieżowy) i stamtąd jest wejście do domu.

To gigantyczny dom/rezydencja, prawie zamek. Zwiedzam komnaty, zauważam kilka osób, ale spoglądają na mnie nieufnie. W pewnym momencie wchodzę do jakiejś sali, jest tam ksiądz i dzieci. To sypialnia, ksiądz stoi na czele, a za nim dzieci w piżamach (takich białych, sukienkowych). Duchowny jest też ubrany "dziwnie", jak nie z tej epoki. Wszyscy przodem do mnie, dzieci w wieku 1-18. Trochę mnie to "wystrasza" i zaczynam od znaku krzyża (zawsze jak się boję we śnie , to się modlę). Mówię więc Ojcze Nasz ... a dzieci składają rączki i chórkiem "któryś jest w niebie...", i idą prosto na mnie. To ja w nogi.

Nawet się nie oglądam. Spotykam jakąś damę, która na srebrnej tacy niesie nóż, próbuje mnie nim dźgnąć, ale się uchylam. Dźga mnie drutem (takim do robienia na drutach, tyle że o połowę krótszy), wbija mi go w lewy policzek, tuz pod okiem (mam tam bliznę). Nic nie boli, po chwili już go nie mam w policzku, nie ma też krwi ani żadnego śladu.

Uciekam. Trafiam do pokoju, jest tam kilku mężczyzn. Trzech z nich coś ogląda, jakieś książki, figurki. Zaś jeden siedzi na kanapie. Po tych emocjach opadam na tę kanapę, dosyć blisko tego mężczyzny, to taka sofa 2/3 osobowa. On od razu odejmuje mnie ręką i śpiewa "Welcome to the other side" (melodia jak z The Doors ). Ja w szoku, zerkam w bok a to Jim Morrison!!!

Obudziłam się.

Kilka dni temu śniłam o jeziorze i pięknym, olbrzymim, białym łabędziu.

Pola ma już 7 miesięcy ;) Czas pędzi..
To skóra zdarta ze mnie, w końcu mam swoje dziecko


Siostrzyczki razem


Jesiennie


 

środa, 27 kwietnia 2016

Trzecie Szczęście ;D

Jest już nasz Skarb !!!!!!!
Polcia ma 10 dni



poniedziałek, 7 września 2015

Co u mnie za oknem + sen


U mnie takie widoki:)

Tęcz było aż 3, ta 3 szybko zniknęła

Do tego wszędzie ptaki - kocham ;)

Widok z kuchni

Pyza



Tytus

Julka

Kilka zdjęć z poprzednich wakacji, były zupełnie inne niż tegoroczne .. ;)
Ale równie piękne...







No i w końcu, mój sen.


Śnił mi się zmarły dziadek. Jego mocny uścisk dający ukojenie. Mówił by nic się nie martwić o ciążę i maleństwo. Powtarzał, że wszystko będzie dobrze. Powiedział też, że będzie dodatkowym "opiekunem" tego dziecka,
bo tego głęboko pragnie, jest mu szczególnie bliskie. 
Był bardzo szczęśliwy, mówił że już może przychodzić po dusze zmarłych. Dodał, że dlatego babcia (jego żona), żyje tak długo (ma już 90 lat), bo on "uprosił", ze chce przyjść po nią. Widziałam też datę na kartce 4.02
czwarty luty, drugi kwietnia?

piątek, 4 września 2015

Idą zmiany....


U nas dziś deszczowo ;)
Kocham deszcz, późne lato i jesień to moja ulubiona pora roku.
We wrześniu zaczyna się wszystko to, co kocham najbardziej: rutyna, obowiązki, powrót do szkoły.. ciekawe czy mój Księżyc w Pannie macza w tym palce?

Galeria

Poniżej kilka zdjęć z wakacji.. Dzieci, to mój największy skarb i duma 
a już niedługo przybędzie nam trzecie szczęście

Olek i Asia









Przed naszą rodziną wiele zmian!
Trzymajcie kciuki.
Kocham ten stan :)
Asia urodziła się późnym latem ;)

Termin na kwiecień :)

niedziela, 1 marca 2015

Pierwszy marcowy sen ;)

Idę z Agą wzdłuż drogi. Zepsuł nam się samochód. J., dzieci i bagaże zostały w domu A. (byliśmy w drodze na wakacje), zaś my idziemy pożyczyć samochód od "znajomego" Agnieszki. Dziwnie się idzie po tej ulicy, czuję  nierówności pod stopami.
W końcu zerkam pod nogi. Cała ulica jest usypana  z kamieni szlachetnych, cekinów, szklanych paciorków, mieni się wszelkimi kolorami. Pytam się A. "dlaczego". Okazuje się, że jest to związane z "legendą znad jeziora", które właśnie mijamy po prawej. Od razu zerkam na jezioro, jest przepiękne, właśnie jest zachód słońca i jezioro zalane jest falą światła. W tym jeziorze, mieszkają dwie złote ryby, które czasem wyskakują wysoko i wtedy spełniają życzenia, ale nikt ich nie widział od lat. Cała sytuacja dzieje się 'na zakręcie'. A. nie kończy opowieści, bo spotykamy tego znajomego i on nas prowadzi do swojego domu.

Kolejna scena, jesteśmy u niego. Mieszka w rezydencji i jest przeraźliwie bogaty. Mówi, że nam pomoże. Pokój jest tak duży, że mieści się tam traktor (wszystko dzieje się na wsi), on mówi "Ta, która jest piękniejsza, niech wsiądzie pierwsza". Tak mnie to zaskakuje, że zastygam w bezruchu, A. siada za kierownicę i jedzie po J., dzieci i bagaże. Ja zostaję z nim.

Jest jakoś drętwo, on jest strasznie zdystansowany, ale po jakimś czasie zaczyna nam się dobrze gadać. Okazuje się, że niedawno się zakochał, ale jego wybranka została uduszona linką wędkarską (we śnie widziałam zdjęcie, to była Katie Holmes).

Zbliża się burza, niebo ciemnieje i zbierają się chmury, trochę się boję o J. Dzwonię do niego i przypominam o bagażach ukrytych w kanapie. Właśnie wtedy, gdy kończę rozmawiać, rozlega się grzmot, zaś do pokoju wchodzi siostra "znajomego". Jest niezwykle piękna i bardzo wysoka, ma srebrne włosy ścięte na pazia i szare oczy (miały kolor rtęci). Aż mnie ciarki przeszły jak na mnie spojrzała. Odnoszę wrażanie, że mnie nie lubi, traktuje z dystansem, patrzy "z góry" (to akurat nie tylko wrażenie, a fakt ;)).

Gadamy, choć to ona bardziej drąży i wypytuje. Dowiaduję się kilku rzeczy. Dziewczyna jest czarownicą, taką 'z prawdziwego zdarzenia', to ona maczała palce w tajemniczej śmierci dziewczyny. To ona sprawiła że A. pokochała innego (nie jej brata, bo kiedyś 'mieli się ku sobie'). To ona ma złote ryby z jeziora. Widać, że bardzo kocha brata, ale miłością toksyczną i zaborczą. Stracili rodziców, jako starsza siostra, przejęła rolę matki. Próbuję jej powiedzieć jak to wygląda "z boku", ale nie muszę nic mówić, bo ona zna moje myśli.

Wchodzi jej brat, rozmawiamy we trójkę i napięcie opada. Burza przechodzi bokiem. Plan był taki, że tym ciągnikiem Chłopak zawiezie nas na dworzec, ale on mówi, że odwiezie nas samochodem na nasze wakacje. W tym momencie wchodzi J., oznajmiam mu "dobre wieści" i pytam czy zabrał bagaże z kanapy. Okazało się że nie i od razu zawraca.

Tymczasem ja, mówię że muszę wziąć prysznic, jeszcze zdążę przed powrotem J. Ta siostra do mnie mówi "Jasne, tylko nie zamocz sobie pieluchy" i mruga do mnie. Dziwię się, ale idę. Łazienka jest gigantyczna, ma wielkie lustra aż pod sufit, przeglądam się i już wiem "o co chodzi". Jestem ciemnoskórą staruszką, zmalałam, garbię się. Mam problemy z trzymaniem moczu i noszę pieluchę. Jeszcze przez chwilę czuję się jak 'młoda Ja', tylko wyglądam staro, ale w trakcie rozbierania zaczynam się "czuć" staro. Bolą mnie kości, czuję zmęczenie, nie mogę podnieść rąk do góry, czuję się "jak z krzyża zdjęta". Rozbieram się, została już tylko ta pielucha, patrzę na swój brzuch i piersi, stare, obwisłe, pomarszczone. Patrzę na twarz, oczy jakby 'za mgłą', mam krótkie, bardzo kręcone włosy (wciąż gęste i napawa mnie to dumą). Jestem już tak zmęczona, że rezygnuję z kąpieli. Ubieram się, w kurtce znajduje 200zł, przekładam je do portfela. Zerkam w lustro, już jestem sobą. Okazuje się, że to była tylko iluzja, taki psikus 'starszej siostry'.

Pędzę do nich ile sił, czuję że krew krąży w żyłach coraz szybciej, aż chcę krzyczeć z radości (doceniam to, że znów jestem młoda, silna, zdrowa). Na korytarzu wpadam na "znajomego", wprost w jego ramiona. Przytulam go z całych sił i dziękuję za wszystko, jestem wdzięczna (nawet za spotkanie siostry, która mi wiele uświadomiła). On mówi, że daje nam samochód na wakacje, jak będziemy wracać po nasze auto, to oddamy mu jego. 

wtorek, 3 lutego 2015

Carnivale

Jestem w pewnym mieście. Spotykam koleżankę z podstawówki, oglądamy album o ptakach, gdyż A. studiuje ornitologię. Do miasta przybywa trupa cyrkowa, wieczorem będzie niesamowite przedstawienie. Nie był to całkiem zwyczajny cyrk, ludzie mieli w sobie coś "dziwnego". Zauważyłam to, gdy szli po ulicach miasta zapraszając na show. Pochód prowadziły konie z pióropuszami, za nimi - muzycy, ale nietypowi. Byli niepełnosprawni, zamiast ręki/dłoni mieli doczepiony na stałe instrument, niektórzy byli na szczudłach, niektórzy jechali na jednokołowych rowerach. Wszyscy byli bardzo szczupli i wysocy, mieli granatowe fraki, granatowe spodnie, białe koszule i mega wysokie kapelusze. Za nimi podążała reszta, ale nie zdążyłam się przyjrzeć, bo wślizgnęłam się za kulisy. Trafiłam do pokoju małych dziewczynek, akrobatek-baletnic.


Zauważyłam że dziewczynki nie mają dolnych ząbków, na przedstawienie zakładają sztuczne szczęki. Te dziewczynki były nieme, próbowały mi coś powiedzieć, ale nie mogłam ich zrozumieć. Nawet przymierzyłam jedną szczękę (myślałam że może to o to chodzi), ale nie pasowała. Ktoś z tej trupy "miał na mnie oko", to była dziewczyna, moja równolatka. Udało mi się ją zmylić na rozstajach dróg, ale nie na długo. Znalazła mnie, szybko zaplątałam ją w jakiś sznurki i pobiegłam dalej. Dotarłam do pokoju, miał on tylko jedno okno pod sufitem Okno było niewielkie, kwadratowe, ale dało się przez nie przecisnąć. W pierwszej chwili okna nie zauważyłam, bo zasłaniały je książki leżące na parapecie. Zaczynam je zrzucać. Na początku nie zwracam uwagi co to za dzieła, potem zaczynam czytać tytuły. Był cały cykl ksiąg pt. "Wiedza Osobliwa" oraz cykl czasopism "Kuchnia wiedźmy i Czarostwo". Walczyłam ze sobą by nie zajrzeć do środka, bo wtedy Ona by mnie dorwała. Zrzuciłam więc książki na podłogę za jednym zamachem i wtedy pokój zalała fala światła. To była ostatnia chwila, dziewczyna właśnie weszła do środka i mnie ujrzała. Otworzyłam okno i uciekłam.


piątek, 2 stycznia 2015

3 sny

Dzisiaj zaczynam od końca, tak jak mi się przypominały sny:

Sen 3 - Kreatywne pisanie

Jestem w bloku, na klatce schodowej, panuje wielki ruch i poruszenie.  To nietypowy blok, mieszkam tam ja z mężem i dziećmi, moi rodzice, rodzice męża, mój brat z żoną, brat męża z rodziną - czyli najbliższa rodzina.

Szykujemy się do "Wielkiej Przygody". Co roku, w bloku obok, odbywa się konkurs literacki. Zadaniem jest napisać książkę fantasy. Szykujemy się do wyjścia. Przechodzimy na inną klatkę i już trzymamy się razem. Ściany i schody w tym budynku wciąż się przemieszczają, my zaś nie chcemy stracić z oczu dzieci. Poza tym, to dodatkowe utrudnienie dla przyszłych pisarzy, kto wcześniej dotrze na miejsce, ten wcześniej zaczyna.

Jesteśmy na miejscu, każdy kto wchodzi do pomieszczenia dostaje laptop. Na ścianie wisi wielki ekran gdzie można przeczytać ogólne zasady, instrukcje itp. Dzieci się nudzą, więc pozwalam im na zwiedzanie sali, sama zabieram się do pisania. Zauważam że na ekranie są takie małe prostokąciki, w wielu kolorach. Doczytuje, że każdy kolor ma nieco inne znaczenie. Do każdego koloru jest przypisane konkretne "zdanie" np. niebieski-to narrator; żółty-dialog w którym trzeba zdradzić coś osobistego; czerwień-coś się dzieje-jest akcja; zieleń-opis, nie tylko przyrody, także wyglądu; pomarańcz-coś zabawnego; fiolet-zagadka itd. Teksty owej książki rozpoczyna się od dialogu. Zauważam że okienka-prostokąciki są tej samej szerokości, ale w miarę wpisywania tekstu - prostokąty rozciągają się. Każdy pisze o czym innym, tworzymy innych bohaterów, zaś "szkielet książki" jest ten sam, przyznam, że strasznie mi się to spodobało.

Rozglądam się po sali, chyba jest jakaś przerwa, bo cześć ludzi stoi przy szwedzkim stole, część stoi w grupkach i cicho rozmawia. My z mężem i rodziną jego brata siedzimy na podłodze, plecami opierając się o ścianę. Podchodzi na nas starszy mężczyzna, przykuca i mówi że w tamtym roku nagrodzony, dostało 70zł za wydrukowaną kartkę, zaś sporo innych ludzi podpisało kontrakty i najzwyczajniej sprzedało swoje książki. Wstałam by rozprostować nogi, zauważam Asię - swą przyjaciółkę z czasów szkolnych. Podchodzi do mnie i daje stos kolorowych kartek, papierów, mazaków - do wpisywania swoich imion lub informacji np. Teraz Nie  Przeszkadzać! Roznosi też kolorowe czapeczki, krawaty inne drobiazgi.

Sen 2 - Zagubione

Idę z mamą do kina na jakieś przedstawienie. Jest noc, wszystko wygląda nieco inaczej niż zazwyczaj, choć jest podobnie. Dzwoni telefon, to mój brat, pyta gdzie już jesteśmy. Mówię mu że już widzę kino i niebawem do nich dojdziemy. Budynek wygląda jak gigantyczny magazyn a nie kino, nigdzie nie ma drzwi, jedyne co widać to bardzo wąskie przejście, jakby odgięta blacha przez którą sączy się światło, stoi tam grupka osób, część z nich wchodzi do środka. Zauważam jakiegoś mężczyznę, zamiata tuz obok, zapewne jakiś sprzątacz-stróż bo miał uniform i przypięta plakietkę, ale nie decyduję się go spytać o drzwi. Mówię mamie, że idziemy dalej. Docieramy za kino, nie ma tam nic, pustka, tylko ulica i pojedyncze domki, gdy odwracam się za siebie - kina nie ma, dziwię się że aż tak daleko zaszłyśmy. Wracamy, po drodze mija nas dwóch pijanych mężczyzn, w zasadzie to dziadków z drewnianymi grabiami. Wyglądają podejrzanie i pośpieszam mamę by szła szybciej i nie zwracała na nich uwagi. Docieramy do jakiegoś budynku.


Sen 1 - Szykowanie się do drogi

Jesteśmy u Tymka (przyjaciel J, tata chrzestny naszej córeczki). To już ostatni dzień i pakujemy się do dalszej drogi. Mamy mnóstwo dodatkowych paczek, gdyż dostaliśmy od nich prezenty, sami zakupiliśmy pamiątki. Prezenty od nich, mam tu na myśli Tymka i jego dziewczynę Zuzię*. Zauważam że Tytusowi (nasz kot), wysunął się pazurek i jest to dla niego bolesne, ale gdy mówię to innym, to To bagatelizują.

Kolejna scena, już spakowani, J. krąży i przenosi rzeczy do samochodu, Tymek otwiera piwo i siada w fotelu. Częstuje nas, J. odmawia, bo jest kierowcą, ja częstuję się. Piwo jest w nietypowej butelce. Butelka ma metr wysokości i jest wąska jak kieliszek, szkło jest bardzo grube i zielone, ale to taka brudna, ciemnooliwkowa zieleń. Biorę łyk, dziwnie smakuje, w ogóle nie ma bąbelków, smakuje bardziej jak jakieś gorzkie zioło. Tymek mówi, że to piwo pochodzi z Belgii, zaś butelka kosztuje ponad 100zł. I właśnie wtedy wchodzi Zuzia, czekaliśmy tylko na nią. Ma jakieś dodatkowe prezenty "na pożegnanie" dla dzieci. Z. przyjechała rowerem, ma na sobie strój kolarski, kask, ochraniacze, przy rowerze fotelik. Pyta Asię czy przewieść ją na rowerze do pociągu (bo samochodem tylko przewoziliśmy pakunki, tak naprawdę podróż miała być pociągiem**). Asia nie dała się prosić 2x, chłopaki w tym czasie odjeżdżają, ja zaś dostaję rower Tymka i mam towarzyszyć dziewczynom.

Kolejna scena, Asi (córeczki) nie ma, jestem z Z., gotowa do wyjazdu. Nagle, do pokoju wchodzi mężczyzna, pyta czy mamy kasę. Zuzia ma do bioder przypiętą saszetkę i daje mu 70zł. mówiąc: "masz i już sobie idź" (zauważam że w saszetce jest dużo więcej pieniędzy). On wtedy podchodzi do mnie i pyta o to samo, ja zaś nie mam przy sobie nic, J. zabrał wszystko. Boję się to powiedzieć, ale w końcu wyznaję że nic nie mam. On na to odpowiada, że jest jak Robin Hood, wyciąga plik banknotów i daje mi 4tys. Potem patrzy na Z. i pyta czy z nim pójdzie. Orientuję się, że się znają, co więcej byli kiedyś parą. Ten chłopak staje się coraz bardziej nerwowy, w jego oczach widać szaleństwo, boję się o siebie i o Zuzię. Pytam więc o "ich historię". Napięcie opada, Z. opowiada.

Ogólnie, wynika z niej że bardzo kiedyś się kochali, ale poróżniły ich pieniądze. Widzę jak patrzą na siebie, kochają się wciąż do bólu. Pytam Z. czego w takim razie jest teraz z Tymkiem a ona mówi "bo mi tak wygodnie", chwilkę później podchodzi do chłopaka i wychodzą. Patrzę na swój telefon, J. dzwonił. Oddzwaniam, ale nikt nie odbiera.

Kolejna scena, jestem na stacji PKP, okazuje się że zdarzył się wypadek. Tuż przed stacją pociąg się wykoleił, jest dużo ofiar śmiertelnych, rannych. Widzę "z lotu ptaka", unoszę się nad torami niczym duch i obserwuję. Na ziemi/trawie leżą gigantyczne plakaty ludzi którzy zginęli, ale nie widzę nigdzie "swoich", nie kojarzę żadnej twarzy. W końcu ich znajduję, rozłożyli koc i zrobili piknik. Długo mnie nie było i J. pyta dlaczego, ale nie chcę mu mówić o Z. Niestety chwilę później Tymek pyta czego nie ma Z. i słowa same wyskakują mi z ust. Mówię mu co się stało. Tymek czerwienieje i z oburzeniem krzyczy "nigdy nie mów tak o Zuzi".

Jesteśmy znów w domu Tymka, tym razem już dosłownie "na wylocie", żegnamy się z nim. Jestem w sypialni, do pokoju wchodzi Z. Wygląda zupełnie inaczej, ma zupełnie inną twarz, ale wiem że to Zuzia. Jest spłakana, na czerwone oczy. Nic nie mówi, bo nie musi, wiem że wróciła do Tymka, zaś z tamtym rozstała się na zawsze.

Ostatnia scena, zwiedzamy dom w którym jest przedziwny ruchomy teatrzyk. Bohaterami są koty, ktoś je wyrzeźbił w drewnie, dał wielobarwne stroje, w łapkach mają rekwizyty. Teraz to najpopularniejszy dom w jakimś niewielkim-turystycznym miasteczku, wielka atrakcja. Oglądam to kocie przedstawienie, w tle słychać muzykę jak z opery. Cieszę się że zdecydowaliśmy się to zobaczyć, bo jest przepięknie.


* Tymek naprawdę ma dziewczynę Zuzię ;)
** ten motyw z podróżą pociągiem, to zapewne przebłysk naszej rozmowy ze znajomymi sprzed kilku dni, prawdopodobnie w przyszłym roku będziemy podróżować koleją europejską, można wykupić specjalny bilet 5, 7, 10dniowy i podróżować "gdzie się chce" w granicach Europy

To chyba tyle, choć nie, było o wiele więcej.. pamiętam pojedyncze scenki, jedna mnie nawet wybudziła ze snu.

Oto ona:
Mieszkałam z J. w dworku, w zasadzie wynajęliśmy go tylko na jedną noc, ot taka dodatkowa wakacyjna atrakcja. Przy nim stała drabina, ale taka sięgająca do 10 piętra co najmniej. Wchodzimy na nią z J., bo ponoć z niej rozciąga się genialny widok. Drabina nie jest podparta, ot stoi sobie jak struna w powietrzu. Kiedy jesteśmy na szczycie zaczyna się chwiać i nagle przewraca się na bok. Przestraszyłam się tak bardzo, że się obudziłam ;)

wtorek, 16 grudnia 2014

Narysuj górnika

"Jak to sobie" moje dzieci wyobrażają...
Acha, rysunek  w ramach zajęć lekcyjnych :)

Syn, lat 9


Córeczka, lat 7:


sobota, 29 marca 2014

Kolejne marcowe sny


Mąż dostał awans, związany był on z przeprowadzką do dużego miasta. Sen zaczyna się gdy przybywamy do jego nowego biura. Podekscytowani oglądamy wnętrze. Jest widne, przestronne, ludzie którzy tam pracują są niezwykle przyjaźni. Mąż pracuje na 26 pietrze. Biuro połączone jest z hotelem, gdzie mieszkają pracownicy danego piętra.
Po zwiedzeniu każdego zakątka "części dla pracowników" docieramy do hotelu. Oprowadza nas dziewczyna z recepcji, jest samotną mamą.
J. musi wracać do pracy, dzieci zwiedzają zakamarki budynku, dostają ostrzeżenie żeby nie wchodzić wyżej niż na 88 piętro. (na windzie jest karta z krwawym napisem "Winda nie kursuje pomiędzy piętrami: 88-206). W korytarzu spotykam małego chłopca (3-4latka), bierze mnie za rękę i prowadzi do pokoju. Okazuje się, że w środku jest jego mama (dziewczyna z recepcji) i zaprasza mnie na posiłek. Podaje smakowicie wyglądające żółte kluski (jak leniwe, bardzo mocno parują) i zaprasza do stołu.


Po kuchni krząta się babcia chłopca i coś gniewnie mamrocze pod nosem. Kiedy przełykam pierwszy kęs słyszę jak chłopiec mówi "patrz uważnie". Dostrzegam swoje odbicie w lustrze, jestem jakimś dziwnym stworem z niewielkimi, ciemnymi skrzydłami. Patrzę na chłopca i jego mamę, ale wyglądają normalnie. Zerkam ma babcię chłopca, wciąż jest w kuchni i mówi do córki: ten chłopak żre jak świnia, podchodzi do stołu i zabiera mu talerz (mały zdążył zjeść jeden klusek). Przyglądam się jej i na moich oczach zamienia się ona w cień o czerwonych oczach i długich pazurach.


Sen z wczoraj, jakoś nie miałam czasu napisać:
Obudził mnie szloch męża, natychmiast stawia mnie to na nogi. Maż pracuje w wydziale kryminalnym i właśnie przesłali mu zarys sprawy. Ma zbadać śmierć 8letniego chłopca. Patrzę na przesłane zdjęcie i już wiem czego mąż płacze, ten chłopiec jest niezwykle podobny do naszego synka. Sprawa jest niejasna, rodzice wyszli wieczorem zastawiając synka razem z opiekunką. Kiedy wrócili grubo po północy, mały nie żył, zaś opiekunka była nietrzeźwa, leżała na kanapie ze swym kochankiem. Mąż wciąż powtarza żebym zasnęła. Powtarza mi że jestem Śniącą. Mówi: proszę, wyśnij mi kto jest mordercą i co się stało. Przypomina mi się, że jestem Sennym Medium i potrafię "wyśnić" odpowiedź na każde pytanie.

czwartek, 27 marca 2014

Sen z 26/27 marca 2014

Sen zaczyna się gdy siedzę w pokoju. Pokój jest dosyć duży, ale mimo wszystko bardzo przytulny i kolorowy. Siedzę po turecku, moje dzieci (synek i córeczka) również siedzą po turecku po moich bokach. Oglądamy czarno-biały, rosyjski dokument o zdolnościach paranormalnych dzieci. Rozglądam się po pokoju, zauważam, że jest dosyć ciemno, wszystkie okna są pozasłaniane, zaś jedynym źródłem światła jest ów telewizor (nota bene na pół ściany). Nagle słyszę pukanie do drzwi, dzieci zrywają się i chowają za mnie. Zaczynam czuć niepokój i coś mi świata, my się tam ukrywamy. Dociera do mnie prawda, moje dzieci mają jakieś zdolności, jednak nie potrafię sobie nic więcej przypomnieć i stoję jak skamieniała, nie wiem co zrobić. Dzieci się orientują i łapią mnie za rękę, zaczynamy uciekać ciągiem drzwi. Za każdym razem drzwi "do wyboru" jest sporo (6-7 drzwi w danym pomieszczeniu, zaś wszystkie pokoje są puste-mają tylko gołe ściany i to bez koloru). Dzieci doskonale znają drogę. Biegniemy tak szybko, że nie ma czasu pozamykać tych drzwi którymi przechodzimy. Oni depczą nam po piętach. W końcu docieramy do ostatnich drzwi, za którymi jest bogato umeblowane wnętrze. Nagle czuję jakieś wstrząsy, odrywamy się "tym pokojem". Szybko się rozglądam, to przyczepa kempingowa, ma małą kuchnię, rozkładane łóżka, łazienkę, jest nawet podręczna biblioteczka i system nawigacyjny. Przyczepa odrywa się i odlatuje wysoko.
Jesteśmy wolni.

Nie mogłam nigdzie znaleść latającego pokoju, więc pierwsze skojarzenie jakie sie pojawiło:
Ruchomy Zamek Hauru ;)



poniedziałek, 12 sierpnia 2013

sny z J. w roli głównej



Ostatnio moje sny to ja i J. Różna sceneria, czasem nawet inne epoki, ale zawsze razem, dzieci czasem są a czasem nie. 

Dzisiaj mieszkaliśmy z J. i z dziećmi w wielkiej rezydencji i byliśmy bardzo bogaci, co weekend urządzaliśmy w tym wielkim domu "noce pełne przygód". Najśmieszniejsze jest to, że tylko My byliśmy w to wtajemniczeni, goście już nie. Było sporo zabawy i śmiechu, po zabawie i zakończeniu "przygody" wszystko się wyjaśniało.



Kilka dni temu miałam dziwny sen z J.


Śniło mi się, że chciałam się zapisać do jakiegoś klubu i nawet złożyłam odpowiedni wniosek i poszłam na umówioną godzinę. Jako że to pierwszy raz, to wzięłam ze sobą J, ot, żeby mi towarzyszył, czułam się wtedy raźniej. Poszliśmy razem do poczekalni, trzymając się mocno za ręce. Kiedy już było "za minutę" wejście, powiedziałam do J "nie chcę tam wchodzić, rozmyśliłam się" a on "Ola, przecież tu nie ma przymusu, nie musisz tam wchodzić" Ja na to, "ale byłam umówiona, nie mogę tak po prostu odejść, tam ktoś na mnie czeka" a J. na to "Ola, możesz wszystko, naprawdę" i pociągnął mnie mocno, zaczęliśmy uciekać.

Kiedy przechodziliśmy przez drzwi, kątem oka zauważyłam, że z pokoju ktoś po mnie wychodzi, dostrzega nas w drzwiach i zaczyna gonić.

Uciekamy, po jakimś czasie zauważyłam, że zaczepiłam nitką (wyglądała jak kolorowa wstążka) i ona się ciągnie za nami i jednocześnie wskazuje temu komus drogę, próbuje ją oderwać, ale jest taka szeroka i z materiału... w końcu zaczepiam ją o cos ostrego i rozrywam, od razu zaczęłam ją zwijac, ale to mnie opóźnia i biegnę wolniej. W końcu udaje mi się i w dłoniach trzymam zwiniętą kulę, niestety w tym momencie wchodzi ten ktoś. Okazuje się, że to młody chłopak, na oko jakieś 20-22 lata.

Nagle J. mówi do niego "Jak możesz tak gonić moją żonę?" Tamten nic.

"Nie masz prawa, ona nie musiała przychodzić" On nic.

"Widzę że nawet się uczesałeś i ogoliłeś. Jak długo planowałeś to spotkanie?"

Ja szok i patrzę na J. mówię "Jarek, no co ty.." (myślę, o co mu chodzi? co on za głupoty wygaduje")

Z ciekawości zerkam na tego chłopaka i oczy mi się rozszerzają ze zdziwienia, przede mną stoi J. (też mąż), tylko sprzed 12 lat, wygląda dokładnie jak w dniu, w którym go poznałam. Bierze mnie za rękę (ten młody J.) i mówi „Ola, musimy bardzo poważnie porozmawiać”. Niestety, w tym dokładnie momencie, zostałam wybudzona ze snu.



Wczoraj też dziwny sen, ja i J. mieszkamy razem. Mamy duży dom, basen i nianię dla Asi. 
Ta niania, to jeden z najlepszych przyjaciół J. - x. 
{X często się „przewija” przez nasze życie, w tych najważniejszy momentach - zawsze jest blisko}

Jarek mówi mi, że mam sprawdzić czy on mnie pocałuje i jednocześnie "przetestować ich przyjaźń".

{tu muszę napisać, że z X. to dziwna i skomplikowana relacja, poznałam go w tym samym dniu co J. dosłownie, tylko kilka godzin później, zauroczył mnie równie mocno co mąż, co więcej X. wciąż powtarza że „tylko ze mną mógłby się ożenić, bo nie ma drugiej takiej dziewczyny", od 12 lat z nikim się nie związał i wciąż go bardzo lubię, zainteresowanie jest obopólne, ale z wiadomych względów - trzymamy się na dystans}



W każdym razie, nadarza się okazja do pocałunku, zbliżamy się do siebie i on nic, tylko na mnie patrzy z taką czułością, intensywnie, aż mnie skręca od środka i to ja go pierwsza całuję, bo już nie mogę się doczekać co będzie dalej i co zrobi, zbliżam się do niego, ale równie szybko się odrywam (w głowie zapala mi się światełko: Olka, co ty robisz, to miał być test dla X.), odsuwam się od niego, zauważam że coś się zmieniło-jakbym przekroczyła jakąś cienką granicę, on wciąż patrzy na mnie, jest na wyciągnięcie ręki, nasze oczy niemal stapiają się w oko cyklopa i wtedy on mnie całuje, długooo .. 


Potem przeskok, siedzimy z J. pod kasztanami i zdaję mu relację, opisuje wszystko dokładnie, J. słucha i nie komentuje, siedzi spokojnie i o nic nie pyta, tylko słucha z uwagą i mocno mnie tuli. Nagle zaczynają na nas spadać te kasztany, ale okazuje się, że to nie kasztany tylko jajka na twardo.. potem chodziliśmy po pięknym parku, takimi wąskimi ścieżkami z kamyczków i przytulamy się mocno, całujemy .. kiedy jestem z J.w ogóle nie myślę o X. i jestem bezgranicznie szczęśliwa ;)


W trakcie spaceru mijamy moją dawną panią z biblioteki, niosła w dłoniach pojemnik  z gorącą zupą, jak się chwilkę później okazało – pomidorową ;)

sobota, 20 lipca 2013

Sen z 19/20 lipca

Miałam go nie opisywać, ale we śnie, pojawił się motyw dodatkowych drzwi
(jak u Seji), choć u mnie miały zupełnie inne znaczenie..

Śniło mi się, że jestem w domu i przygotowujemy się do kolacji. Słyszę bardzo ciche pukanie do drzwi, potem ponowne - otwieram. Za drzwiami stoi trzech mężczyzn, czarne garnitury, czarne okulary. Wygadają bardzo poważnie i groźnie, pytają o J. Widzę że to jakieś śliskie i niebezpieczne typy, jeden mówi do J. "pan pójdzie z nami", z tego strachu o niego aż się "budzę we śnie" i od razu mi się przypomina wszystko.
Jesteśmy z mężem parą agentów, mamy w domu dwie dodatkowe pary drzwi, jedne do drugiej łazienki (która jest bardzo nowoczesna i jednocześnie jest naszym centrum dowodzenia), druga para prowadzi do mojego gabinetu (we śnie opiekuję się dziećmi i jednocześnie utrzymuję pozory, że jestem pisarką). Słyszę że mąż mówi, że przed wyjściem musi koniecznie skorzystać z toalety, od razu przypomina mi się że to nasz plan awaryjny, on zawsze idzie do toalety i szybem ucieka, ja wędruję do gabinetu (mamy przycisk pod biurkiem, który otwiera szczelinę koło okna i się przeciskam, dzieci zaś mają olbrzymi dom dla lalek, za nim jest malutkie wejście tunelem aż do ulicy.. Od razu kieruję się do pracowni.. i tak już straciłam na to "przypominanie sobie" wiele czasu. Jeden z tych mężczyzn stoi pod łazienką i czeka na J, drugi idzie za dziećmi, trzeci zaś za mną. Działam bardzo szybko, choć wiem że to sen, trochę się boję, on się szybko orientuje że ja coś kombinuje i strzela prosto w głowę, robię na sekundę przed wystrzałem unik ;) On jest tak zaskoczony, że aż na kilka sekund zastyga w bezruchu .. te cenne sekundy wahania ratują mi życie i uciekam.. a uciekam przez ciąg pokoi zwykłych ludzi, kuchni, łazienek, pracowni, biur, klatek schodowych (wszędzie jest pusto) .. jak dotarłam do wyjścia na zewnątrz, to się obudziłam...

środa, 3 lipca 2013

3 sny z 2/3 lipca

Sen 1
Dziwny sen o tajemniczym zwierzęciu, ukrywającym się w odmętach wody. 
Śniło mi się, że jestem w grupie badawczej, naszym zadaniem jest odkryć dziwne zwierze-legendę. Żeby to zrobić trzeba przejść do innego świata, wchodzi się przez piekarnik wbudowany dokładnie w środek ściany, ciąg korytarzy, by zanurkować i szukać go pod wodą. Cześć naukowców twierdzi, że to zwierzę istnieje, znaczna cześć mówi, że to strata czasu, bo już od lat prowadzimy badania i niczego nie wykryliśmy, takie dziwne zwierzę nie ma prawa istnieć a na pewno nie nieodkryte od tylu lat.
Dofinansowanie właśnie się skończyło i grupa nie dostaje "przepustki na badania" na kolejny rok. Jedna z pań profesor dowodzących przekonuje mnie, że nie ma czego się bać i mogę zejść tam ostatni raz, mam tam zejść bez żadnych zabezpieczeń. Pytam więc "czy gwarantuje mi Pani bezpieczeństwo?" ona mówi tak. Dziwię się, bo to nieetyczne mówić komuś, że wszystko będzie dobrze.. skąd ona ma pewność, nie może jej mieć, ale schodzę... Przez ten piekarnik, długimi korytarzami aż po brzeg podziemnego jeziora i nurkuję. Coś w tych ciemnościach jest, coś małego, czarnego i miało uśmiech jak kot z Alicji. W życiu nie zeszłabym tam drugi raz i to bez zabezpieczeń. Szybko wychodzę na brzeg, przez korytarzem i do piekarnika. Siedzę w tym pomieszczeniu co piekarnik i spisuję od razu notatki czarnym, żelowym długopisem który strasznie przerywa. Poprawiam te przerwane literki i zajmuje mi to 2x więcej czasu. 

Kiedy skończyłam pisać, to coś zahałasowało w piekarniku. 
Od razu pomyślałam, że to ten zwierz a ja mu wskazałam drogę ..

(mam wrażenie, że to sen w odpowiedzi na książkę którą czytam, Projekcja astralna da początkujących, wielokrotnie powtarza się tam zdanie "całkowicie bezpieczne")



Sen 3
Widziałam piękne, orzechowe oczy mojego męża, były jaśniejsze niż w rzeczywistości. Patrzył na mnie tak totalnie zakochanym wzrokiem, że aż się obudziłam :) Siedzieliśmy po turecku, naprzeciwko siebie w pokoju moich rodziców. Ja do niego mówię "J. gdzie są dzieci?" a on "Ola, jakie dzieci? poznaliśmy się kilka tygodni temu" i uśmiecha się od ucha do ucha :) I rzeczywiście, przyglądam mu się, wygląda dokładnie jak na początku naszej znajomości. Chucherko (ja też wtedy ważyłam 47kg), długie brąz włosy do ramion i te oczy aż "zeschizowane" na moim punkcie. We śnie zaraz mamy jechać rowerami na wycieczkę. Pod dom podjechali już jego rodzice i 2 inne pary. Kiedy wchodzę do sklepu po krem do opalania, gubię ich.. 

Poniżej aktualne zdjęcia dzieci:

Asia 



Olek

dzieci



Sen 2 (śnił mi się w środku nocy, ale nie zapisałam, więc to tyko strzępki zapamiętane rano) Sen o hotelu, rodem z Lśnienia czy 4 pokoi. Było nas 10 osób, dobrano nas w pary a naszym zadaniem było odkryć zagadkę kryminalną. Ten, kto zrobi to pierwszy dostaje nagrodę, dodatkowym elementem były ukryte pułapki oraz podpowiedzi ;)



sobota, 29 czerwca 2013

Sen z 28/29 czerwca

Miałam sen świadomy. Ocknęłam się w długim korytarzu. Był bardzo pięknie przyozdobiony, ściany oblane złotym światłem, pod stopami bardzo gruby, miękki, czerwono-bordowy dywan. Po bokach stoły pełne wyrobów cukierniczych. Byłam w komisji i miałam ocenić ich smak, ale też kształt czekoladki, jej kolor, opakowanie, projekt rysunku na pudełku itp. Zabrałam ze sobą męża i dzieci, by pomogli mi w ocenie smaku, ja dbałam we śnie o linię ;)

Kiedy się zorientowałam, że to sen od razu sięgnęłam po jedną czekoladkę, to była kwadratowa pralinka z wytłoczonym kwiatem róży, przepyszna, masa była jaśniejsza w kolorze od polewy, tak gładka że niemal od razu rozpłynęła się w ustach. Szybko dogoniłam męża i dzieci, przyglądam im się uważnie, ale wyglądają dokładnie jak w życiu.

Przypomina mi się, że chciałam zobaczyć swoją przyszłość, jestem bardzo ciekawa czy będziemy mieć trzecie dziecko. Co jakiś czas wracamy do tego tematu z mężem. Mówię więc: chcę zobaczyć ile będę mieć dzieci i przenosi nas do innego domu, zwiedzam pokoje. Tak naprawdę nasłuchuję czy nie płacze gdzieś dziecko, szukam łóżeczka ze szczebelkami. Widzę J. i dzieci, w końcu wchodzę do jednego z pokoi, jest tam łóżeczko. Zaglądam do środka, jest w nim maleństwo, na oko ma jakieś 4 tygodnie. Jest śliczne, zdrowe, uśmiechnięte, ma piękne błękitne oczka. To chłopczyk (tak mi się wydaje), jest ubrany w śnieżnobiałą bluzeczkę i pieluszkę, już chcę zajrzeć i podejrzeć czy się nie mylę, ale pytam: czy muszę wiedzieć coś jeszcze? Słyszę - chłopiec urodzi się w czerwcu i będziesz mieć cukrzycę (ciążową???). Próbuję dopytać, ale głos znika..

Oddalam od rodziny i zaczynam senne eksperymenty:)



Za każdym razem, jak chciałam zmienić otoczenie, to patrzyłam na ścianę a ona przekształcała się w korytarz i tym korytarzem, przechodziłam do zupełnie innego pomieszczenia.

 

Były tam przeróżne rzeczy, ludzie, nawet zwierzęta. W jednej z łazienek natknęłam się na potężnego lwa, wyglądał tak spokojnie, dostojnie, patrzył mi prosto w oczy, wydawał się być taki łagodny, ale i tak zamieniłam go w czarnego kota.

 


To chyba tyle co pamiętam, niestety.. bo było sporo więcej, tyko nie zapisałam snu od razu po przebudzeniu.. :(

czwartek, 20 czerwca 2013

Sen świadomy :)


 Shae Detar

Zaczęłam czytać książkę (którą niebawem będę recenzować):
Świadome śnienie dla początkujących. Zaczęłam robić test rzeczywistości. 

Z zastosowaną techniką już się wcześniej zetknęłam, 
ale wydawała mi się taka prosta.. 
No ale, mam zrecenzować konkretną pozycję książkową 
a to wymaga zastosowania technik podanych przez autora, 
musiałam "dać tej technice szansę".

Technika zapewne Wam znana, ma wiele odmian,
ja pytałam siebie: Czy teraz śnię? max 10x wczoraj.. pytałam "jak mi się przypomniało"..
Co wydawało mi się głupie ;P bo przecież wiem że nie śnię, 

pytając byłam w 100% świadoma  .. no ale ..

Nagle znów mi się "przypomniało" i pytam: Czy ja śnię?
Rozglądam się i Zonk ;)


Gdzie ja w ogóle jestem, od razu orientuję się że to sen :))
Jestem w jednopiętrowym, białym, murowanym domku. Na zewnątrz widzę ogród warzywny i kwiatowy. Piękna trawa aż po lasek nieopodal. Mamy 2 psy, widzę że córeczka się z nimi bawi. Synek na trawie obok czyta. Mamy 3 koty (tak jak w życiu), 

są wakacje, właśnie wróciliśmy z kotami od weterynarza (zachorowały). 
Kotki dostały do pokruszenia do karmy takie ciemnoróżowe tabletki. 
Mąż jest w pracy do 20.00. 

To wszystko "przypomina mi się" w ułamku sekundy. 

Od razu się rozglądam i szukam okien (zawsze w snach wydostaję się przez okno), 
ale nie widzę. Ściany zrobiły się jakieś inne, jakby złożone z kwadratowych, 
bielonych płyt. Widzę za to drzwi, ale myślę sobie.. kto zostanie z dziećmi, 
choć wiem że to sen :)  Nagle do domu wchodzi J. 
Ma bardzo krótko ścięte włosy i megaczarne okulary przeciwsłoneczne.
Tłumaczę mu że to sen i ja już idę. On do mnie "Ola, jaki sen? Co ty mówisz? Przecież to nie sen mogę Cię uszczypnąć ..  i budzę się..

:)