Pokazywanie postów oznaczonych etykietą biblioteka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą biblioteka. Pokaż wszystkie posty

sobota, 26 grudnia 2020

Czym są kroniki Akaszy? sen

Śni mi się biblioteka, regały pełne książek, stoły między nimi. Widzę bibliotekarkę, o coś mnie pyta, ale nie mogę sobie przypomnieć o co. Nagle do biblioteki Ktoś wchodzi, nie widzę tej osoby, ale wiem, że ma mnie "złapać". Uciekam na zewnątrz, potem miastem, a potem skręcam w bardzo wąską uliczkę i zakręcam o 180 stopni. Wchodzę po bardzo wąskich i wysokich schodach do budynku (schody bez poręczy, takie przy ścianie, kolor piaskowy, beż). Na górze schodów jest wysoki budynek, widzę drzwi, pukam zdenerwowana, otwiera mi "uczeń", mówiąc że odbywają się tu spotkania "z mistrzem", pyta czy jestem kolejnym uczniem i nie czekając na odpowiedź - wpuszcza mnie, w innych pokojach są inni uczniowie, każdy ma indywidualne lekcje "z mistrzem". 

Systemem pokoi uciekam, bo Ktoś, kto mnie ściga jest bardzo blisko. Widzę balkon, biegnę w jego stronę, kiedy jestem w drzwiach balkonowych, ten ktoś rzuca we mnie fireballem. Wyskakuję przez balkon w ostatniej chwili, czuję podmuch gorąca i dzwoni mi w uszach, udało mi się uciec. Słyszę jeszcze 2 kolejne wybuchy tego fireballa (w sumie wybuchł x3), za każdym razem dzwoni mi bardziej w uszach. Potem scena powtarza się po x2gi, dokładnie tak samo (od biblioteki, poprzez ucieczkę, do fireballx3). 

Kolejny (trzeci) sen jest inny. Tym razem, w budynku, w którym są uczniowie, przebywam bardzo długo. Zwiedzam, oglądam, a na koniec przebieram się tam w bieliznę i oglądam się z lustrze naprawdę długo i wtedy wchodzi ten Ktoś. Pierwszy raz go widzę, widzę jak wygląda, jest wielki, potężny, wygląda jak gladiator, ma ciemne (czarne) włosy, widoczne mięśnie, ma na sobie strój gladiatora i kiedy mnie dostrzega, zastyga w bezruchu. Przez ułamek sekundy, myślę że to koniec, on już mnie nie będzie ścigał, ale on nagle do mnie "startuje" tzn. biegnie w moim kierunku. Robię w tył zwrot, ale czuję puszczony przez niego fireball, dzwonienie w uszach jest 10x mocniejsze, ogłusza mnie i nie mogę się ruszyć, nic nie słyszę. 


Kolejna scena, jesteśmy na świeżym powietrzu, świeci cudowne słońce, ja siedzę na ulicy, mam kolana pod brodą i dochodzę do siebie, słyszę normalnie, oddycham spokojnie. Ten Ktoś  (gladiator) klęczy tuż obok, jest tam ktoś jeszcze, ale nie wiem kto, ani jak wygląda, tylko czuję obecność, coś jak aniołowie, pomocnicy, ludzie z pogotowia, przybyli by ocenić mój stan i pomóc. 







niedziela, 15 marca 2015

Projekt "HEAVEN"

Wybrałam się na koncert. Było tam sporo studentów i profesorów z mojej uczelni. Stałam z grupką  4chlopaków i pokazywałam im jak się chodzi po suficie. Oni mnie podsadzili na paletę, ja zaś podniosłam ręce do góry a obok nich postawiłam nogi (trzymały się sufitu jak magnes) i puściłam ręce. Zaczęłam chodzić po suficie. Zwróciłam uwagę kilku pań z grona profesorskiego. Widziałam że szepczą pomiędzy sobą.

Kolejna scena, wychodzę z imprezy. Już jest po koncercie, teraz miała nastąpić jakaś oficjalna "impreza", ale nie bardzo mnie to interesowało, więc wyszłam. Jest noc, jestem w mieście, latarnie świecą mocno. Słyszę że zbliża się do mnie grupka mężczyzn, coś do mnie krzyczą i idą coraz szybciej. Zaczynam uciekać. Oni się rozdzielają, na mój trop wpadł tylko jeden z nich. Kiedy rzuca we mnie długim nożem, to zaczynam się bać o swoje życie. Wkraczam w mniej oświetloną uliczkę, jest wąska, pełna ciasno umieszczonych mieszkań. Zauważam w ścianie papierowe pudło/karton. Nie mam czasu do namysłu, wyciągam ten karton i przeciskam się, potem ponownie stawiam pudło na swoje miejsce.

Rozglądam się. Jestem w warsztacie krawieckim. Jest nietypowy, bo wypełniony książkami. Przy maszynie do szycia siedzi Pani z grona profesorskiego. Wita mnie przyjaźnie i nieco dziwi: jak do niej trafiłam? Twierdzi, że dobrze się stało, gdyż właśnie dostała wiadomość, że mój brat potrzebuje pomocy.

Chodzi o tę oficjalną cześć imprezy z której 'się zmylam', dotyczy ona projektu "Heaven".
Mówi, że nie ma czasu na wyjaśnienia i każe iść za sobą.

Jesteśmy w pokoju, jedna ze ścian jest falującą mgiełką. Moim zadaniem jest przekroczyć tę ścianę i "stwarzać świat" swoimi myślami. Kiedy ją przekroczę ścianę, mój brat "dostanie do ręki" coś, co pozwoli mu się wydostać, co mu pomoże. Za każdym razem jest to 'coś' innego, dana osoba ma "wykombinować" co robić, jak wykorzystać tę rzecz, gdzie się udać, jak się wydostać z tego świata...

Kiedy przekraczam tę dziwną materię, przez ułamek sekundy, 'oczyma umysłu'  widzę swojego brata. Ma kłopoty, pojawiłam się w ostatniej chwili. Brat dostaje dwa srebrne jajeczka, wielkości śliwki węgierki i wkłada je sobie do oczu. Jest bezpieczny.

Znajduję się na leśnej ścieżce. 'Przeradzam' ją w szeroką, piaszczystą drogę prowadzi ona do wioski. Zaczynam od czegoś "prostego". Dodatkowe drzewa, "przeniesienie słońca" dokładnie 'nad siebie'. Dom nieopodal. Zaprojektowałam go dokładnie, to niewielki domek z gankiem, tuz obok ogród pełen pachnących kwiatów. Dom widzę tylko z daleka, nie sprawdzam jak wygląda w środku. Decyduję się "stworzyć" coś trudniejszego.

Pragnę mieć pod stopami ocean. Patrzę w dół, mam pod stopami ocean, przez chwilę czuję niepokój (że moje stopy się zanurzą, ja zatonę). Myślę więc, że chcę chodzić po oceanie, jak Jezus chodził po wodzie. Idę, jest to tak fascynujące że idę dosyć długo. Woda jest bardzo czysta, ciemnoniebieska. Chcę bardziej 'spienionej wody' i tak się staje. Po chwili chcę chodzić po plaży, chcę czuć piasek i kamyczki pod stopami. Tak się dzieje. Widzę przed sobą latarnię morką, a w zasadzie 3 latarnie. Dwie mniejsze są poskręcane niczym stare drzewa. Zaś trzecia jest "gruba" i wysoka. Wchodzę do środka. Znam to wnętrze, już tu kiedyś byłam. Na dole jest niewielki przedpokój/salonik z piecem ogrzewającym budynek, są dwa wejścia: do kuchni i głównego salonu. Na górze jest łazienka i 3 sypianie. W piekarniku znajduję wiadomość. To szyfr, wkładam kartkę do kieszeni i wychodzę.

Kolejna scena, jestem z mamą i czekamy na autobus. Podjeżdża niemal natychmiast. Kolejna scena - wysiadamy, to ostatni przystanek. Zaczynam rozmawiać z kierowcą, we śnie mam 19 lat (niedawno zaczęłam studiować), kierowca jest po 40tce. Moja mama już tu kiedyś była i oddala się by "coś sprawdzić". Ja za wdaję się w pogawędkę z kierowcą. Jest bardzo sympatyczny. Przyglądam mu się, ma spore zakola, brązowo-siwe włosy, jest niewysoki i ma "brzuszek", choć jest szczupły. Dowiadują się, że jest sam, nie ma żony ani dziewczyny i całe życie był sam - ale nie czuje się samotny. To wyznanie sprawia że go przytulam. Jego łzy moczą mi koszulkę. Kiedy jesteśmy "na zakręcie" widzę przepiękne, dorodne truskawki. Jest ich tak dużo, że to 'fizycznie' niemożliwe jak na taki krzaczek. Niestety nie zdążyłam żadnej zjeść, wraca mama. Ona teraz gada z kierowcą, ja zaś zauważam biblioteczkę. Mebelek stoi niedaleko owych truskawek, ale kiedy dostrzegam książki - owoce mnie już nie interesują. Przeglądam je, większość jest bardzo stara, to podręczniki szkolne, zeszyty ćwiczeń. Kiedy przeglądam jeden z nich, wydaje się być dziwnie znajomy. Po chwili "odkrywam" że to mój zeszyt ćwiczeń z zerówki. Jestem "pod wrażeniem", już wtedy pięknie pisałam, kolorowałam, rysowałam, odpowiadałam pełnym zdaniem itp.

Mama mnie ponagla, musimy iść. Docieramy do miejsca gdzie gromadzi się bardzo dużo ludzi. Rozdzielam się z mamą. Nie lubię tłumów, więc idę w przeciwnym kierunku. Przed sobą widzę świątynię, prowadzi do niej chyba z milion schodków. W zasadzie nawet nie widać tej świątyni, tylko te schodki, które pną się wysoko do góry. Po bokach stoją rzeźby bogów i bogiń, sfinksy, gargulce i inne zwierzęta mityczne. Przypomina mi się, że jestem tu na misji i mam stwarzać świat. Nie zdążyłam nic zrobić, tuż za sobą usłyszałam 'motory', to moi przyjaciele przybyli mi na ratunek. Jest nawet mój brat. Nie chcę ich pomocy, podoba mi się w tym świecie. Każę im odjechać. Oni włączają się do ruchu, ja zaś spaceruję wzdłuż ulicy i myślę: co teraz? co stworzyć? Budzę się.


wtorek, 27 stycznia 2015

Dlaczego czuję takie silne połączenie z X?

Zadane przed snem ;)
Sen
Czasy współczesne, siedzę na czacie i gadam z jakąś dziewczyną, piszę o okolicznościach poznania X. (ten sam dzień co poznałam J.) i o pierwszych intensywnych tygodniach (nasza trójka na tych samych spotkaniach, wciąż krzyżowanie się naszych dróg, tyle że z J. to spotkania "umówione", zaś z X. "przez przypadek", ale równie częste jak z J., te same imprezy).

Dziewczyna odpisuje dosyć szybko, mówi że jesteśmy połączeni niezwykle starym zaklęciem, w poprzednich wcieleniach wykonaliśmy potężny Rytuał Wiążący, wykorzystaliśmy Magię Krwi i Węzłów.
(* co ciekawe, wszędzie i na wszystkim mam mnóstwo węzłów, począwszy od sznurówek, wszelkich kabli: odkurzacz, ładowarki, suszarka; kiedyś jako dziecko robiłam sobie 3 węzły na włosach? skąd? po co to robiłam? czasem wplatałam we włosy sznurki - zaprzestałam jak mama powiedziała że nikt tak nie robi).
Dziewczyna odpisała mi w innym języku coś a'la aramejski, sporo czasu zajmuje mi tłumaczenie. Dopytuję o szczegóły. Twierdzi, że czar jest tak potężny, dlatego że wykonaliśmy go razem, nasza wola splotła się w jedną - chcieliśmy w każdym wcieleniu być ze sobą.
Pytam więc o J., jaką ma rolę. Odpowiedź pojawia się niemal natychmiast, J. zawsze "przychodzi na świat" jako nasz najlepszy przyjaciel, jest Istotą Światła, pomaga nam przełamać rytuał i uwolnić się od siebie, "zerwać kajdany astralne".

(*rzeczywiście, w snach "z poprzednich wcieleń", niemal zawsze jestem z X., 
numerologicznie X. jest  9, zaś ja i J. jesteśmy 8)

Węzeł Cygański
W tym momencie słyszę jakiś dziwne dźwięki, biorę ze stolika grubą, czarną, kwadratową księgę i idę pozamykać drzwi. To takie duże, drewniane drzwi, które mają tylko dolną połowę, taka co nie pozwala na wejście psa np. ale kot by je przeskoczył. Zamykam drzwi na haczyk. Za nimi widzę niewielki ganek, ale drzwi są solidne i zamknięte na zasuwę. Dom jest zbudowany jak kiedyś dwory. Jest główne wejście i przechodzi się przez wszystkie izby z powrotem do wejścia, takie "pokoje przechodnie". Zaczynam od pokoju najbardziej starego, przechodząc do coraz bardziej nowoczesnych. Ostatni pokój, to nie pokój a księgarnia/cenna biblioteka, pośrodku jest wąski korytarz i wejścia do ciasnych przejść, gdzie stoją półki wypełnione książkami. Wzdłuż korytarza, jest 7 lub 8 bramek z alarmami. Decyduję się przebiec, książka którą trzymam, ma pasek magnetyczny, za każdym razem jak przekraczam "bramkę" rozświetla się czerwona lampka. Wchodzę do następnego pomieszczenia, to jakby poczekalnia.
Opadam bez sił na krzesło, tyle nowych informacji, sama nie wiem co myśleć. Jestem na jakimś bardzo wysokim piętrze, może setnym, może wyższym, zerkam przez okno. Wszystko jest zalane delikatnym światłem, cudownie przebija się przez chmury, widzę miasto poniżej. Miasto jest potężne, rozbudowane, ale z tej perspektywy, wygląda jak makieta.
Zastanawiam się czy każdy z nas ma "przypisaną rolę" na tym świecie..




 

poniedziałek, 7 lipca 2014

Równoległe wszechświaty i deja vu

Sen1
Jestem w bibliotece akademickiej. Jest późna pora więc jest niewiele osób, światła są przygaszone. Jestem na konferencji dotyczącej Mitycznych Krain, właśnie wpadła mi w ręce niezwykle rzadka księga. Jest bardzo gruba, oprawiona w czarną skórę. Ma śnieżnobiałe, cienkie kartki pokryte drobnym druczkiem. Pełna jest rycin i map.

Kształt krainy o której czytam nieco przypomina Włochy (jest dosyć długa i wąska), to wyspa i nazywa się JOLDEA. Mieszkańcy krainy wierzyli, że pod nią jest lustrzane odbicie wyspy, na której mieszka ich alter ego/sobowtór/bliźniak. Ta druga kraina nazywa się AEDLOJ.




To równoległy wszechświat, alternatywna rzeczywistość. Mieszkańcy uważali, że to, czego nie robimy w tym świecie, to co przerywamy, z czego rezygnujemy, jest kontynuowane w alternatywnej rzeczywistości i odwrotnie, czasem w tym świecie się na coś decydujemy a w tamtym-nie. W obu światach mamy wolną wolę, stąd przeróżne scenariusze.



Sen2
Jest noc, właśnie wysiadłam z pociągu i idę w kierunku bloków. Wracam z konferencji ze snu nr 1 snu ;) J. (mąż) miał po mnie przyjść, ale pisze że się spóźni. Jestem objuczona niczym wielbłąd, ciężki plecak, walizka i torba podróżna przez ramię - wszystko wypchane książkami. Nie chce marnować czasu na czekanie na niego i kieruję się w stronę domu. Spotykam 3 chłopaków, proponują pomoc. Wszyscy są bardzo sympatyczni, jeden z nich bardzo mi się podoba, propozycja jest niezwykle kusząca i w zasadzie nie mam powodu by odmówić, ale przeżywam tzw. deja vu, coś mi mówi, że to już sie wydarzyło i w głowie kołacze mi myśl "nie", odmów. Odpowiadam grzecznie, acz stanowczo: dziękuję, ale mieszkam tuż za rogiem, poradzę sobie. Oni ponawiają propozycję x2: czy aby na pewno?, ale jestem nieugięta, odchodzą.


Sen3
Początek taki sam jak sen2, aż do propozycji chłopaków, tym razem nie czuję deja vu, ani nie czuję jakiegoś dyskomfortu psychicznego. Jest mi ciężko, wiele godzin siedziałam w ciasnym przedziale, jestem zmęczona i z radością przyjmuję propozycję. Dwóch chłopców szybko się odłącza, mają być najpóźniej o 23.00 w domu. Pomaga mi ten, który podoba mi się najbardziej. Po odejściu kolegów, on od razu zaprasza mnie do siebie na herbatę z jaśminem. Uwielbiam herbatę :)

Kolejna scena, siedzimy u niego, popijam herbatę, ma genialny pokój wypełniony książkami, przytulną kanapę w takiej śmiesznej wnęce oraz duży telewizor z mega kolekcją filmów obok. Wypijam herbatę, on odprowadza mnie do domu. Bardzo dobrze nam sie gada, więc umawiamy się na następy dzień.

Te kilkanaście minut zmienia moje życie, choć jeszcze o tym nie wiem.

We śnie mam męża (J.), ale nie mamy dzieci, obydwoje mamy swoje kariery. Ja piszę doktorat i jakieś teksty, on pracuje w firmie, widzimy się o poranku a potem dopiero na później kolacji, koło 20.00. Jesteśmy po 30tce, chłopiec którego poznaję właśnie zdał maturę i dostał się na studia MISH (myśli o antropologii, literaturze, psychologii). Jest młodszy ode mnie o dekadę.

Potem zaczyna się ciąg spotkań, co dzień, gadanie, wspólne czytanie, oglądanie filmów, zawsze herbata i tak, krok po kroku zbliżamy się do siebie, coraz bardziej lubimy. Pewnego razu zwijamy się ze śmiechu na jego kanapie i uderzamy się mocno czołami, w tym momencie mam silne deja vu, to już było!, znów czuję impuls by uciec bo coś jest nie tak. Odskakują jak oparzona, mówię mu że to koniec naszej znajomości i tak nic z tego nie będzie i wybiegam. Po drodze biorę jego biało-niebieski gruby sweter, na pamiątkę.

Jeszcze tego samego dnia, gdy wracam z zakupów widzę J. jak stoi w progu i trzyma ten nieszczęsny sweter zmięty w kulkę. Patrzy na mnie takim dziwnym wzrokiem i pyta: od kiedy trwa ta znajomość? Próbuję mu tłumaczyć że jest już skończona, poza tym, nic się między nami nie wydarzyło. J. jest jak skała, niewzruszony. Cokolwiek mówię, nie chce nawet słuchać...


Czy mamy jeszcze szansę ocalić nasz związek? Coś mi mówi że tak, wszak miałam deja vu, jest jeszcze szansa, no bo co by było gdybym w innej rzeczywistości jednak tam została.. chyba po jabłkach.. a może przerodziło by się to w długoletni romans (J. nie odkrył by swetra) a może jeszcze coś innego np. w innej rzeczywistości J. dotarłby na dworzec lub ja bym na niego cierpliwie czekała... nieskończoność scenariuszy.




czwartek, 22 maja 2014

Sen z 21 na 22 maja

Właśnie przybyłam z daleka do jednej ze szkół. Mam ze sobą dwie duże walizki. Już od progu szkoły wita mnie dyrektor i sprowadza do piwnicy. To bardzo nowoczesna piwnica, świeżo wymalowana, czysta, widna i przestronna. Ma kremowo białe ściany i mnóstwo mebli w kolorze biało-błękitnym. Meble są puste, aż zapraszają by wypełnić je książkami (w tym miejscu ma być szkolna biblioteka). Widzę stanowisko z komputerem i siadam na krześle. Dyrektor podaje mi herbatę i mówi, że jest bardzo zajęty i wróci do mnie wieczorem, teraz zaś, mam nigdzie nie wychodzić, tylko czekać na niego cierpliwie.

Wychodzi, pierwsze co robię, to zwiedzam pomieszczenia. W każdym z pomieszczeń jest pełno mebli, wszystko jest nowe, jeszcze pachnące farbą, świeże, czyste. Dostrzegam drzwi na których widnieje kartka "jeszcze nie gotowe - nie wchodzić".
Drzwi nie są zamknie na klucz - wchodzę.

Pokój 1

Drzwi za mną znikają, ściana porasta bluszczem. jestem w pokoju który wygląda jak las.
Jest dosyć ciemno, rozglądam się, z mroku wylania się 3 mężczyzn. Są bardzo wysocy, mają  nogi jak tyczki, ale w miarę zbliżania się do mnie stają się normalnego wzrostu. Na oko są po 30tce, ale mają bardzo młode twarze, takie chłopięce. Podchodzą do mnie szybko, dosłownie w 3 krokach jakby mieli buty siedmiomilowe. Wyglądają nieco dziwnie, ale w ogóle się ich nie boję, uśmiecham się do nich a oni podprowadzają mnie do ukrytego wśród bluszczu wyjścia. Pożegnałam ich długim spojrzeniem, było w nich jednocześnie coś dziwnego i pięknego/fascynującego. Wchodzę do drugiego pokoju.

Pokój 2

Podbiega do mnie olbrzymi szary wilk, spokojnie mogłabym na nim podróżować.
Głaszczę go po grzbiecie, ma bardzo szorstką sierść i piękne bursztynowe oczy.
Prowadzi mnie do wyjścia. Pod samymi drzwiami robi się bardzo niespokojny i zaczyna szczerzyć kły, cieszę się że już jestem pod drzwiami, wchodzę do kolejnego pokoju.

Pokój 3
Bardzo normalny pokój, ale jakby sprzed lat. Pachnie starością. Pierwsze co dostrzegam to gigantyczny kominek, zajmuje niemal pół ściany. Widzę kanapę z ciemnozieloną narzutą, wielkie okno z widokiem na jakiś posępny szaro-bury pejzaż. Mój lekki niepokój spowodowany spotkaniem z wilkiem znika, pokój jest zupełnie pusty. Od razu dostrzegam drzwi, ale że pokój jest taki zwyczajny, zaczynam się po nim rozglądać - kto wie, być może na coś natrafię. Badam każdy zakamarek, nie śpieszę się, podchodzę do kominka. Wisi nad nim srebrna plakietka "W 1892r. wydarzyło się tu straszliwe morderstwo, córka zabiła swego ojca pogrzebaczem, następnie poćwiartowała zwłoki siekierą, wszystko zaś wydarzyło się gdy ojciec (jak co dzień) wypoczywał po ciężkim dniu na pracy na kanapie". Od razu zerkam na kanapę i przez chwilę mam wrażenie że widzę tam te zwłoki i kapiącą krew. Robi mi się zimo i szybko zmierzam do drzwi.

Pokój 4
Wszędzie leżą jakieś gruzy i odłamki, to zniszczone miasto. Lecą w moją stronę jakieś świetliste, pomarańczowe, błyszczące kule, orientuję się że to sen. Hamuję te kule i zamrażam a potem "rozpadam je" - nic mi nie robią.

Nagle wchodzi do pokoju dyrektor, mówi że pokoje to ich najnowszy project.
To świątynia 1000 śmierci, zaś w każdym pokoju jest symulator jakiejś śmierci. Projekt jest w trakcie realizacji, jeszcze nie ma wszystkich rekwizytów i efektów specjalnych.

Wyprowadza mnie i tłumaczy:
pokój pierwszy gwałt i podcięcie gardła,
pokój drugi rozszarpanie przez dzikie zwierzę,
pokój trzeci śmiertelne pobicie i rozczłonkowanie,
pokój czwarty, bomby które przyklejają się do ciała i wybuchają

Chełpi się swoim dziełem i mówi, że w każdym pokoju jest nieprzewidywalny efekt, za każdym razem scenariusz toczy się nieco inaczej, można nawet uniknąć śmierci sposobem. Poza tym, są różnice w zależności od tego, czy wchodzi tu mężczyzna czy kobieta.
Pokój 1 - przypadku mężczyzny będą to 3 zjawiskowe i piękne dziewczęta, drugi pokój zwierzę - za każdym razem inne: niedźwiedź, tygrys, węże itp.

Wszystko to dla mnie brzmi bardzo dziwnie... budzę się.






sobota, 8 marca 2014

Sen z 7/8 marca 2014

Śniła mi się biblioteka, kobieta za biurkiem, 
na stole przed nią kilka stosów książek (ledwo co było ją widać). 
Kobieta ma na sobie niebiesko-szary sweter w pasy, 
przy każdym ruchu sweter mieni się i migocze jak niebo pełne gwiazd.