Mamy wakacje. Dzieci biegają na zewnątrz. My zaś (ja i J.) jesteśmy w jakimś budynku, coś a'la schronisko: dużo pokoi, jedna łazienka na korytarzu. Już mamy się zbierać, kiedy do "wspólnego" pokoju, wchodzi para: mężczyzna i kobieta. Ona nas zagaduje, tymczasem On, bacznie mi się przygląda. Kolejna scena, ja w pokoju z tym mężczyzną, wyrosło mu trzecie wyłupiaste oko na środku czoła. To oko, to tak naprawdę wąż, który wychodzi z czoła i "mnie hipnotyzuje". Czuję dziwne wibracje/drżenie, oko-wąż rusza się i wije, robi się coraz dłuższe. Mężczyzna 'skupia się' ze wszystkich sił, ale na mnie "to" nie działa. Co więcej "słyszę jego myśli"; on chce mnie zahipnotyzować i zapłodnić. Swą żonę już zahipnotyzował, siedziała 'nieświadoma niczego' w pokoju obok. Docieram do drzwi (żółte, drewniane), wiem że są zamknięte na klucz, ale kiedy naciskam na klamkę, otwierają się. Szukam J. Znajduję go siedzącego na toalecie, masturbuje się, zaś nasienie trafia mu prosto do ust. Ma na głowie czapkę z daszkiem która całkiem zasłania mu oczy, kiedy mu ja zdejmuję, on odzyskuje świadomość i wymiotuje.
Spisałam sen. Niedługo później, natknęłam się na tekst (przez przypadek):
Mówi bóg Atum:
"Jestem ten, który współżył z własną dłonią,
który poruszył ręką swoją
Aż wpadło nasienie me do mych ust.
Nie wyplułem jeszcze Szu, (bóg powietrza)
Nie wyrzygałem jeszcze Tefnut, (bogini wilgoci)
Nie było nikogo, kto by mi pomógł."
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wąż. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wąż. Pokaż wszystkie posty
sobota, 7 lutego 2015
poniedziałek, 19 stycznia 2015
3 duchowe wcielenia
Właśnie kupiliśmy mieszkanie. Po wprowadzeniu się, zauważyliśmy, że jest dużo większe niż nam się na początku wydawało, a to dlatego, że kupiliśmy je "ze wszystkim" w środku, zaś teraz, część rzeczy wyrzucamy. Najbardziej podoba mi się taka długa-stojąca lampa i stolik obok. Od razu przesuwam je w inny kąt - taki, w którym lepiej widać "cały pokój
" i drzwi.
Tego wieczoru, zaprosiła nas do siebie moja najlepsza przyjaciółka.
Pracuje w teatrze, więc idę wraz z J. na wieczorne przedstawienie w którym gra.
Jesteśmy w teatrze, za oknem głęboko noc. Wszystkie ściany są złote, zaś podłogi obite czerwonym, aksamitnym, grubym dywanem. Ludzie się dopiero schodzą, J. poszedł zająć miejsca. Zerkam na ludzi i otoczenie, niemal każdy jest "przebrany", jakby to był bal maskowy. Podchodzę więc do kogoś pierwszego "z brzegu" i o to pytam. Ten ktoś, zaś pyta mnie: Czy widzisz to lustro? i wskazuje ręką. Na ścianie wisi gigantyczne lustro, od ziemi, po sufit, ma co najmniej 2 metry szerokości. Człowiek mówi, że to lustro, pokazuje "duchowe wcielenia" człowieka.
Podeszłam od razu. Obraz zmienił się natychmiast. W lustrze był starzec z kosturem, w płaszczu o barwie mocnej kawy z mlekiem. Zdążyłam jedynie rzucić okiem a już obraz się zmienił. Tym razem na dłużej, byłam szamanem-lub szamanką, nie za bardzo widziałam twarz, gdyż cała była pomalowana. Miałam przeolbrzymi pióropusz na głowie, sięgał aż do stóp. Nie byłam tak stara jak mężczyzna z pierwszej wizji, ale nie tak młoda jak teraz. Byłam lekko zgarbiona i nie bardzo mogłam się wyprostować, w dłoni trzymałam laskę-totem. Była z drewna, ale opleciona przeróżnymi sznurkami , rzemykami, na każdym ze sznurków były zawieszone pióra, kamienie, kości, zęby, i tak śmiesznie grzechotały przy każdym poruszeniu.
Kolejna zamiana. Tym razem byłam przepiękną, młodą kobietą (na oko mój wiek, po 30tce). Miałam brązowe, rozpuszczone włosy, sięgały mi do połowy pleców. Na ramiona zarzucony fioletowy płaszcz ze złotymi elementami. Kiedy zakładam kaptur na głowę, czuję napływ wielkiej mocy. Przeszywa mnie prąd, dosłownie czuje jak wspina się do koniuszków moich palców. W jednej z dłoni trzymam laskę. To długi kij (brązowy), znacznie wyższy niż ja. Kieruję tą energię właśnie tam i z laski "rodzi się" wąż (złocisto-pomarańczowy). A może on tam był wcześniej zawinięty... zaś teraz ta energia go obudziła, teraz syczy i porusza się.
Właśnie "w tym wcieleniu" decyduję się iść na przedstawienie.
Tego wieczoru, zaprosiła nas do siebie moja najlepsza przyjaciółka.
Pracuje w teatrze, więc idę wraz z J. na wieczorne przedstawienie w którym gra.
Jesteśmy w teatrze, za oknem głęboko noc. Wszystkie ściany są złote, zaś podłogi obite czerwonym, aksamitnym, grubym dywanem. Ludzie się dopiero schodzą, J. poszedł zająć miejsca. Zerkam na ludzi i otoczenie, niemal każdy jest "przebrany", jakby to był bal maskowy. Podchodzę więc do kogoś pierwszego "z brzegu" i o to pytam. Ten ktoś, zaś pyta mnie: Czy widzisz to lustro? i wskazuje ręką. Na ścianie wisi gigantyczne lustro, od ziemi, po sufit, ma co najmniej 2 metry szerokości. Człowiek mówi, że to lustro, pokazuje "duchowe wcielenia" człowieka.
Podeszłam od razu. Obraz zmienił się natychmiast. W lustrze był starzec z kosturem, w płaszczu o barwie mocnej kawy z mlekiem. Zdążyłam jedynie rzucić okiem a już obraz się zmienił. Tym razem na dłużej, byłam szamanem-lub szamanką, nie za bardzo widziałam twarz, gdyż cała była pomalowana. Miałam przeolbrzymi pióropusz na głowie, sięgał aż do stóp. Nie byłam tak stara jak mężczyzna z pierwszej wizji, ale nie tak młoda jak teraz. Byłam lekko zgarbiona i nie bardzo mogłam się wyprostować, w dłoni trzymałam laskę-totem. Była z drewna, ale opleciona przeróżnymi sznurkami , rzemykami, na każdym ze sznurków były zawieszone pióra, kamienie, kości, zęby, i tak śmiesznie grzechotały przy każdym poruszeniu.
Kolejna zamiana. Tym razem byłam przepiękną, młodą kobietą (na oko mój wiek, po 30tce). Miałam brązowe, rozpuszczone włosy, sięgały mi do połowy pleców. Na ramiona zarzucony fioletowy płaszcz ze złotymi elementami. Kiedy zakładam kaptur na głowę, czuję napływ wielkiej mocy. Przeszywa mnie prąd, dosłownie czuje jak wspina się do koniuszków moich palców. W jednej z dłoni trzymam laskę. To długi kij (brązowy), znacznie wyższy niż ja. Kieruję tą energię właśnie tam i z laski "rodzi się" wąż (złocisto-pomarańczowy). A może on tam był wcześniej zawinięty... zaś teraz ta energia go obudziła, teraz syczy i porusza się.
Właśnie "w tym wcieleniu" decyduję się iść na przedstawienie.
sobota, 17 stycznia 2015
Pustynny Wąż
Dziś pojechałam na misję. Akcja snu, działa się w dziwnym domu na środku pustyni. Przybyłam tam z inną dziewczyną. W środku czekali na nas dwaj żołnierze. Powitali nas chłodno i oprowadzili po niewielkim budynku. Wyglądali niemal identycznie, ale bardzo szybko okazało się, że mają zupełnie inne charaktery. Sam budynek był stary, widać było, że długo stał niezamieszkały. Od razu zabraliśmy się do pracy, odkurzanie, sprzątanie stert starych gazet i książek, segregowanie tego co na pólkach. W międzyczasie zauważyłam, że ta dziewczyna nic nie robi poza podrywaniem żołnierzy. Jeszcze tego samego dnia, zauważyłam jak rozmawia szeptem z jednym z nich. Tymczasem ten drugi żołnierz gadał ze mną coraz częściej, mówił że jest nieśmiały i prosił bym wypożyczyła mu książkę z biblioteki. Te książki nas zbliżyły, okazało się że obydwoje kochamy czytać i lubimy samotność - stąd ta misja pośrodku niczego.
Zapadł wieczór, po raz pierwszy miałam chwilę by odpocząć. Wyjrzałam przez okno, aż po horyzont leżał piasek, miał czerwono-pomarańczowo-żółtą barwę. Wiatr utworzył na nim przepiękne wydmy i wzory. Nagle zobaczyłam to Coś, co mieliśmy badać. Był do gigantyczny Wąż Pustynny. Na oko miał może ze 20 metrów długości, był gruby i potężny. Poruszał się falami, skręcał, zwijał się, jego ciało wyglądało jak sinusoida, cześć była ponad powierzchnią pustyni, zaś część głęboko pod. Był przepiękny. Ten drug żołnierz stał obok mnie i też podziwiał węża, mówił że to ostatni z mitycznych stworów na ziemi. Żołnierz zbliżył się do mnie, niemal czułam jego oddech na policzku. Nagle popatrzył mi w głęboko w oczy i niemal w tym samym momencie padł na kolana. Miałam krótką koszulkę i widać było mój brzuch. Przytulił się mocno do mojego ciała, zaś potem pocałował tuż poniżej pępka. Miałam wrażenie że od miejsca gdzie pocałował, rozchodzą się gorące promienie. Gorąco wypełniło mi ciało i popłynęła wzdłuż rak, nóg i do głowy.
Zapadł wieczór, po raz pierwszy miałam chwilę by odpocząć. Wyjrzałam przez okno, aż po horyzont leżał piasek, miał czerwono-pomarańczowo-żółtą barwę. Wiatr utworzył na nim przepiękne wydmy i wzory. Nagle zobaczyłam to Coś, co mieliśmy badać. Był do gigantyczny Wąż Pustynny. Na oko miał może ze 20 metrów długości, był gruby i potężny. Poruszał się falami, skręcał, zwijał się, jego ciało wyglądało jak sinusoida, cześć była ponad powierzchnią pustyni, zaś część głęboko pod. Był przepiękny. Ten drug żołnierz stał obok mnie i też podziwiał węża, mówił że to ostatni z mitycznych stworów na ziemi. Żołnierz zbliżył się do mnie, niemal czułam jego oddech na policzku. Nagle popatrzył mi w głęboko w oczy i niemal w tym samym momencie padł na kolana. Miałam krótką koszulkę i widać było mój brzuch. Przytulił się mocno do mojego ciała, zaś potem pocałował tuż poniżej pępka. Miałam wrażenie że od miejsca gdzie pocałował, rozchodzą się gorące promienie. Gorąco wypełniło mi ciało i popłynęła wzdłuż rak, nóg i do głowy.
piątek, 16 maja 2014
Sen z 15 na 16 maja 2014
Jesteśmy całą rodziną w centrum handlowym. Rozdzielamy się, ja idę wraz z Asią (córeczka), zaś mąż z Olkiem (synek). Wchodzę z A. do pierwszego sklepu po drodze, to tekstylia. Widzę pięknie poskładane grube ręczniki, kiedy gładzę jeden z nich zauważam coś błyszczącego. Sięgam dłonią, to malutki srebrny wąż. Uśmiecham się i mówię do Asi: zobacz co znalazłam, podaję jej.
Obok nas stoi kobieta która co chwila zerka na nas. Nagle podbiega do Asi i wyrywa jej węża z dłoni mówiąc: o, ja go właśnie zgubiłam. Jej zachowanie było co najmniej dziwne i nabrałam podejrzeń. Proszę ją o zwrot węża, mówiąc że ja go znalazłam, zaś ona powinna go dokładnie opisać - dopiero wtedy jej to oddam. Z niechęcią podaje mi przedmiot.
Wąż jest pięknie wykonany, jest ze srebra, ma gładki brzuszek, zaś grzbiet jest chropowaty. Przyglądam mu się bliżej, chropowatość na grzbiecie to kilkumilimetrowe szafiry i diamenty ułożone w zygzakowaty wzór, oczy zaś to dwa piękne rubiny. Czuję że wąż jest bardzo cenny. Nie jest to ani broszka, ani kolczyk czy pierścień. Zastanawiam się do czego służy. Dostrzegam wygrawerowany napis, ale jest tak niewielki że nie da się go odczytać bez lupy. Czuję że wąż jest bardzo ważny dla mnie, dla mojej rodziny i że chciał trafić właśnie w moje ręce.
Zerkam na kobietę i proszę by jak najdokładniej opisała zgubę, opisuje to, co ja również dostrzegłam "na pierwszy rzut oka". Kiedy nie wspomniała o napisie, mam pewność że widziała węża pierwszy raz na oczy i jest zwyczajnie pazerna i nieuczciwa. Dopytuję ją jednak o napis - jak przypuszczałam, ona nic o nim nie wie i powoli się wycofuje.
Patrzę na nią i nic nie mówię, ona odchodzi. Biorę Asię za rączkę i oddalamy się.
Jestem niemal pewna że napis miał 3 lub 4 słowa i zaczynał się od HOW ...
Obok nas stoi kobieta która co chwila zerka na nas. Nagle podbiega do Asi i wyrywa jej węża z dłoni mówiąc: o, ja go właśnie zgubiłam. Jej zachowanie było co najmniej dziwne i nabrałam podejrzeń. Proszę ją o zwrot węża, mówiąc że ja go znalazłam, zaś ona powinna go dokładnie opisać - dopiero wtedy jej to oddam. Z niechęcią podaje mi przedmiot.
Wąż jest pięknie wykonany, jest ze srebra, ma gładki brzuszek, zaś grzbiet jest chropowaty. Przyglądam mu się bliżej, chropowatość na grzbiecie to kilkumilimetrowe szafiry i diamenty ułożone w zygzakowaty wzór, oczy zaś to dwa piękne rubiny. Czuję że wąż jest bardzo cenny. Nie jest to ani broszka, ani kolczyk czy pierścień. Zastanawiam się do czego służy. Dostrzegam wygrawerowany napis, ale jest tak niewielki że nie da się go odczytać bez lupy. Czuję że wąż jest bardzo ważny dla mnie, dla mojej rodziny i że chciał trafić właśnie w moje ręce.
Zerkam na kobietę i proszę by jak najdokładniej opisała zgubę, opisuje to, co ja również dostrzegłam "na pierwszy rzut oka". Kiedy nie wspomniała o napisie, mam pewność że widziała węża pierwszy raz na oczy i jest zwyczajnie pazerna i nieuczciwa. Dopytuję ją jednak o napis - jak przypuszczałam, ona nic o nim nie wie i powoli się wycofuje.
Patrzę na nią i nic nie mówię, ona odchodzi. Biorę Asię za rączkę i oddalamy się.
Jestem niemal pewna że napis miał 3 lub 4 słowa i zaczynał się od HOW ...
środa, 14 maja 2014
Majowy sen 2014
Kiedy proszę w myślach o Wielkie Sny to albo:
- nic nie pamiętam, choć mam uczucie że coś mi się śniło
- śnią mi się głupoty, nie da się tego połączyć w logiczną całość
- śpię tak głęboko, że nic mi się nie śni, nie mam nawet uczucia, że coś mi się śniło
Pisząc wielkie sny, mam na myśli śnienie o jakimś archetypie (lub jego personifikacji), wydarzeniu opisanym w Biblii czy starożytnym tekście , wyśnieniu mojej własnej wersji baśni czy mitu itp.
Od ostatnio opisanego snu niemal co noc proszę o sen związany z ogrodem Eden, tak strasznie chciałabym zobaczyć jego wizję we śnie.
W końcu dziś coś mi się śniło.
Byłam w bardzo dużym domu, gdzie mieszkała Babcia i Dziadek.
Dziadek to był Bóg. W moim śnie poruszał się i mówił tylko Dziadek, Babcia po prostu była, ale nic nie robiła/nie mówiła, zero ekspresji. (jak dla mnie to znak, że w Bogu jest cząstka zarówno mężczyzny (bardziej aktywna) jak i kobiety.
Mieli oni dwoje wnuków: Adama i Ewę (no i właśnie dlaczego nie dzieci?), Dzidek ze snu mógł mieć nawet zw 100 lat, wnuki koło 13-16.
Wnuki były bardzo ciekawskie. Wszędobylskie, nierozłączne, zawsze trzymały się razem.
Dziadek nie zezwolił im na zjedzenie Owocu. We śnie nie wiem jaki to owoc, raczej nie znany mi z wyglądu, był nieco podobny do granatu ale nie miał tych pesteczek, miąższ miał krwisto-czerwony, miał opływowy kształt i wydawał się mięciutki niczym świeżo zerwana figa. Kiedy dzieci go nadgryzły sok ciekł im po ustach i skapywał na podłogę, bardzo ich "pobrudził".
We śnie nie było węża, była tylko wielka Ciekawość, chęć zobaczenia Co się stanie jak Dziadek się dowie.
Po skosztowaniu owocu, okazało się że nie da się zmyć tego soku, on zostawił po sobie ślad niczym niedająca się zmyć krew z baśni np. o Sinobrodym.
Dzieci zgadały się, że jeżeli zdecydują się zjeść owoc to tylko razem. I tak uczyniły, potem chciały ukryć się przed Dziadkiem, ale nie zdążyły, bo kiedy tylko spróbowały owocu, to on ich "naznaczył".
I nie wiedzieć czemu, po o przebudzeniu od razu pomyślałam, że konsumowanie owcu w ogrodzie Eden to był seks, soczysty owoc we śnie to krwawienie miesiączkowe (oznaczające koniec niewinności, dojrzewanie do pewnej roli), czy nawet krwawienie związanie z pierwszym razem. Wąż (którego nie było), byłby wtedy impulsem seksualnym fallusem gotowym do prokreacji, pokusą, nawet przebudzeniem kundalini. Zaś czas - nieodpowiedni, za wcześnie jak na nich (w końcu to były nastolatki).
Jeszcze tej nocy miałam drugi sen. Tym razem śniło mi się Piekło.
Było to ponure miasto niczym z post apokaliptycznej wizji. Całe skute lodem, panowało tam wieczne zimno i wszechogarniająca pustka. Niebo było zasnute ciemnoszarymi chmurami niczym kokon, padał marznący deszcz, zaś śnieg był tak ostry że ranił niczym tysiące igieł. Zewsząd słychać było zawodzenie wiatru i straszliwe ryki potępionych dusz (ale żadnej nie było widać).
Widziałam wielkie wieżowce pełne zionących pustką okien (bez szyb), wszędzie było szaro-niebiesko-sino. Przerażające było to, że nie było tam nikogo ani nawet niczego, tylko wielka pustka i zniszczenie. Nagle pojawiła się dusza jakiejś kobiety i zaczyna mnie ścigać, uciekam z panicznym lękiem wyobrażając sobie co ona zrobi jak mnie złapie.
Po przebudzeniu pierwsze co stwierdziłam, to że trzeba było dać się złapać.
- nic nie pamiętam, choć mam uczucie że coś mi się śniło
- śnią mi się głupoty, nie da się tego połączyć w logiczną całość
- śpię tak głęboko, że nic mi się nie śni, nie mam nawet uczucia, że coś mi się śniło
Pisząc wielkie sny, mam na myśli śnienie o jakimś archetypie (lub jego personifikacji), wydarzeniu opisanym w Biblii czy starożytnym tekście , wyśnieniu mojej własnej wersji baśni czy mitu itp.
Od ostatnio opisanego snu niemal co noc proszę o sen związany z ogrodem Eden, tak strasznie chciałabym zobaczyć jego wizję we śnie.
| W. Blake |
W końcu dziś coś mi się śniło.
Byłam w bardzo dużym domu, gdzie mieszkała Babcia i Dziadek.
Dziadek to był Bóg. W moim śnie poruszał się i mówił tylko Dziadek, Babcia po prostu była, ale nic nie robiła/nie mówiła, zero ekspresji. (jak dla mnie to znak, że w Bogu jest cząstka zarówno mężczyzny (bardziej aktywna) jak i kobiety.
Mieli oni dwoje wnuków: Adama i Ewę (no i właśnie dlaczego nie dzieci?), Dzidek ze snu mógł mieć nawet zw 100 lat, wnuki koło 13-16.
Wnuki były bardzo ciekawskie. Wszędobylskie, nierozłączne, zawsze trzymały się razem.
Dziadek nie zezwolił im na zjedzenie Owocu. We śnie nie wiem jaki to owoc, raczej nie znany mi z wyglądu, był nieco podobny do granatu ale nie miał tych pesteczek, miąższ miał krwisto-czerwony, miał opływowy kształt i wydawał się mięciutki niczym świeżo zerwana figa. Kiedy dzieci go nadgryzły sok ciekł im po ustach i skapywał na podłogę, bardzo ich "pobrudził".
We śnie nie było węża, była tylko wielka Ciekawość, chęć zobaczenia Co się stanie jak Dziadek się dowie.
Po skosztowaniu owocu, okazało się że nie da się zmyć tego soku, on zostawił po sobie ślad niczym niedająca się zmyć krew z baśni np. o Sinobrodym.
Dzieci zgadały się, że jeżeli zdecydują się zjeść owoc to tylko razem. I tak uczyniły, potem chciały ukryć się przed Dziadkiem, ale nie zdążyły, bo kiedy tylko spróbowały owocu, to on ich "naznaczył".
I nie wiedzieć czemu, po o przebudzeniu od razu pomyślałam, że konsumowanie owcu w ogrodzie Eden to był seks, soczysty owoc we śnie to krwawienie miesiączkowe (oznaczające koniec niewinności, dojrzewanie do pewnej roli), czy nawet krwawienie związanie z pierwszym razem. Wąż (którego nie było), byłby wtedy impulsem seksualnym fallusem gotowym do prokreacji, pokusą, nawet przebudzeniem kundalini. Zaś czas - nieodpowiedni, za wcześnie jak na nich (w końcu to były nastolatki).
Jeszcze tej nocy miałam drugi sen. Tym razem śniło mi się Piekło.
Było to ponure miasto niczym z post apokaliptycznej wizji. Całe skute lodem, panowało tam wieczne zimno i wszechogarniająca pustka. Niebo było zasnute ciemnoszarymi chmurami niczym kokon, padał marznący deszcz, zaś śnieg był tak ostry że ranił niczym tysiące igieł. Zewsząd słychać było zawodzenie wiatru i straszliwe ryki potępionych dusz (ale żadnej nie było widać).
Widziałam wielkie wieżowce pełne zionących pustką okien (bez szyb), wszędzie było szaro-niebiesko-sino. Przerażające było to, że nie było tam nikogo ani nawet niczego, tylko wielka pustka i zniszczenie. Nagle pojawiła się dusza jakiejś kobiety i zaczyna mnie ścigać, uciekam z panicznym lękiem wyobrażając sobie co ona zrobi jak mnie złapie.
Po przebudzeniu pierwsze co stwierdziłam, to że trzeba było dać się złapać.
czwartek, 9 grudnia 2010
Sny z 8/9 grudnia 2010
Znów 3 ;)
1. Jestem w domku na wsi, mniej więcej w takim jak na Andrzejkach byliśmy, z podobną ekipą znajomych.. Rozmawiam z Łukaszem. Poruszamy jakiś egzystencjalny temat, życie, cierpienie, miłość.. Reszta ludzi mówi nam, byśmy się pośpieszyli, bo dom powoli się zapada i dodatkowo spadają na niego olbrzymie bele drewna. Już wszyscy wyszli a my wciąż gadamy. Nagle, orientujemy się, że drzwi zablokowane są przez to drewno i niektóre okna też.. Łukasz mówi, że czas się zbierać. Wychodzimy. Kiedy jesteśmy już na zewnątrz, wciąż chcę go o coś zapytać, ale nie potrafię sobie przypomnieć.. czuję niedosyt rozmowy...
2. Jestem na Ziemi, ale wygląda zupełnie inaczej.. ludzie powymierali, mieszkam na stacji badawczej. Stacja ta, jest połączona z druga stacją, w alternatywnym świecie. Połączone są one sznurem, ja go nazywam "pępowina". Prowadzimy badania. Aby dostać się do drugiego świata, należy zachować odpowiednią procedurę, najpierw wejść do przedsionka i zamknąć za sobą drzwi, potem jest komora ciśnień, potem w ścianę należy wbić olbrzymi nóż, należy go "uziemić" i "zjonizować" a potem go przekręcić... Na koniec zakłada się specjalny ustnik. Do drugiego świata mają wstęp tylko nieliczni.
Na pierwszej stacji badawczej żyją normalni ludzie, na drugim - nasze alter ego i tajemnicze zwierzęta. Dokładnie - dzikie koty: lwy, pantery, lamparty, tygrysy..
Mój sobowtór umarł w tamtym świecie, dlatego ja, udaję się tam osobiście... uwielbiam sam moment przejścia, olbrzymia siła jakby nas popychała do drugich drzwi ;) i trzeba się mocno trzymać tej rury - pępowiny.
Moja pierwsza wizyta w drugim świecie: Wrażenia - Świat jest jak nasz, tylko odbity w lustrze. Sam budynek mnie nie interesuje, bo wygląda identycznie, wychodzę na zewnątrz.
Widzę pozabijane zwierzęta, dzikie koty.. każde przebite jest nożem (olbrzymim, prawie jak samo zwierzę).. cierpię na ten widok, wszędzie jest pełno krwi.. Wszystko co umiera w tym świecie, zostaje dokładnie w tej pozycji na zawsze. Scena jest niesamowita, bo zwierzątka są w trakcie walki lub agonii.. idę na tył budynku, widzę swoje ciało zawieszone w powietrzu, jest niebiesko-fioletowe i tez przebite tym gigantycznym nożem.
1. Jestem w domku na wsi, mniej więcej w takim jak na Andrzejkach byliśmy, z podobną ekipą znajomych.. Rozmawiam z Łukaszem. Poruszamy jakiś egzystencjalny temat, życie, cierpienie, miłość.. Reszta ludzi mówi nam, byśmy się pośpieszyli, bo dom powoli się zapada i dodatkowo spadają na niego olbrzymie bele drewna. Już wszyscy wyszli a my wciąż gadamy. Nagle, orientujemy się, że drzwi zablokowane są przez to drewno i niektóre okna też.. Łukasz mówi, że czas się zbierać. Wychodzimy. Kiedy jesteśmy już na zewnątrz, wciąż chcę go o coś zapytać, ale nie potrafię sobie przypomnieć.. czuję niedosyt rozmowy...
2. Jestem na Ziemi, ale wygląda zupełnie inaczej.. ludzie powymierali, mieszkam na stacji badawczej. Stacja ta, jest połączona z druga stacją, w alternatywnym świecie. Połączone są one sznurem, ja go nazywam "pępowina". Prowadzimy badania. Aby dostać się do drugiego świata, należy zachować odpowiednią procedurę, najpierw wejść do przedsionka i zamknąć za sobą drzwi, potem jest komora ciśnień, potem w ścianę należy wbić olbrzymi nóż, należy go "uziemić" i "zjonizować" a potem go przekręcić... Na koniec zakłada się specjalny ustnik. Do drugiego świata mają wstęp tylko nieliczni.
Na pierwszej stacji badawczej żyją normalni ludzie, na drugim - nasze alter ego i tajemnicze zwierzęta. Dokładnie - dzikie koty: lwy, pantery, lamparty, tygrysy..
Mój sobowtór umarł w tamtym świecie, dlatego ja, udaję się tam osobiście... uwielbiam sam moment przejścia, olbrzymia siła jakby nas popychała do drugich drzwi ;) i trzeba się mocno trzymać tej rury - pępowiny.
Moja pierwsza wizyta w drugim świecie: Wrażenia - Świat jest jak nasz, tylko odbity w lustrze. Sam budynek mnie nie interesuje, bo wygląda identycznie, wychodzę na zewnątrz.
Widzę pozabijane zwierzęta, dzikie koty.. każde przebite jest nożem (olbrzymim, prawie jak samo zwierzę).. cierpię na ten widok, wszędzie jest pełno krwi.. Wszystko co umiera w tym świecie, zostaje dokładnie w tej pozycji na zawsze. Scena jest niesamowita, bo zwierzątka są w trakcie walki lub agonii.. idę na tył budynku, widzę swoje ciało zawieszone w powietrzu, jest niebiesko-fioletowe i tez przebite tym gigantycznym nożem.
Patrzę dalej, na horyzont.. to pustynia i skały gdzieniegdzie.
Jestem przerażona tym co tu się dzieje. Moim zadaniem jest zapobiec temu..nie dopuścić do większych cierpień ludzi i zwierząt. Nie wiem jak się zabrać do tego.. Wracam do środka, część ludzi z drugiego świata mi pomaga a przed częścią z nich się ukrywam.
Jestem przerażona tym co tu się dzieje. Moim zadaniem jest zapobiec temu..nie dopuścić do większych cierpień ludzi i zwierząt. Nie wiem jak się zabrać do tego.. Wracam do środka, część ludzi z drugiego świata mi pomaga a przed częścią z nich się ukrywam.
Podróżuję więc między światami, ale każda podróż kończy się coraz gorzej dla mojego ciała.. zaczynam krwawić z nosa a potem z innych części ciała.. np raz moja lewa ręka wygląda tak, jakbym ją z wiadra krwi wyjęła.. czuję, że długo nie pociągnę, to ponad moje siły. Aż w końcu odkrywam kto za tym stoi.. jakiś nieznany nam mężczyzna i spycham go do piwnicy, zamykam drzwi by się nie wydostał. Reszta sobie z nim poradzi.
Czeka mnie ostatnia podróż na moją stację badawczą, robię wszystko po kolei (motyw z przedsionkiem), kiedy jestem już w swoim świecie to mdleję (chyba z utraty krwi).. i się budzę.
3. Idę skrajem lasu, jestem nim zachwycona. Piękne stare drzewa, na nich liście - wszystkie żółte, pod stopami też jest pełno liści, pięknie świeci słońce, jest spokojnie i cicho, zaraz obok lasu płynie sobie leniwie rzeczka.. obok siedzą ludzie. Im bardziej zbliżam się do bramy ( z mojej prawej), tym bardziej bacznie mi się przyglądają. Wchodzę do bramy, mam odebrać swoje dzieci, w tym celu wchodzę do bloku jakiegoś i wspinam się wysoko po schodach. Dzieci wychodzą mi naprzeciw, zaczynamy schodzić, najpierw dzieci, potem ja, po drodze dołącza się mój brat i mama.. Na schodach pojawiają się przeszkody, dzieci przechodzą bez problemu a ja je usuwam, tak by przeszedł brat i mama..
Wychodzimy z budynku, idziemy na targ. Widzę tam dużo jabłek i kwiaty.
Podchodzę do kwiatów. Widzę flakon a w nim mnóstwo różowych serduszek kwitnie i jest jedna zwiędła róża. Wybieram kilka tych kwiatuszków serduszek.. mój brat wyciąga rękę, nagle widzę, że to nie jest flakon, tylko wąż trzyma w pyszczku te kwiaty, syczy na brata i nie chce ich mu dać... budzę się
3. Idę skrajem lasu, jestem nim zachwycona. Piękne stare drzewa, na nich liście - wszystkie żółte, pod stopami też jest pełno liści, pięknie świeci słońce, jest spokojnie i cicho, zaraz obok lasu płynie sobie leniwie rzeczka.. obok siedzą ludzie. Im bardziej zbliżam się do bramy ( z mojej prawej), tym bardziej bacznie mi się przyglądają. Wchodzę do bramy, mam odebrać swoje dzieci, w tym celu wchodzę do bloku jakiegoś i wspinam się wysoko po schodach. Dzieci wychodzą mi naprzeciw, zaczynamy schodzić, najpierw dzieci, potem ja, po drodze dołącza się mój brat i mama.. Na schodach pojawiają się przeszkody, dzieci przechodzą bez problemu a ja je usuwam, tak by przeszedł brat i mama..
Wychodzimy z budynku, idziemy na targ. Widzę tam dużo jabłek i kwiaty.
Podchodzę do kwiatów. Widzę flakon a w nim mnóstwo różowych serduszek kwitnie i jest jedna zwiędła róża. Wybieram kilka tych kwiatuszków serduszek.. mój brat wyciąga rękę, nagle widzę, że to nie jest flakon, tylko wąż trzyma w pyszczku te kwiaty, syczy na brata i nie chce ich mu dać... budzę się
Etykiety:
alter ego,
dom,
dzieci,
dzikie koty,
grupa badawcza,
inny świat,
koty,
krew,
kundalini,
las,
nóż,
pępowina,
przejście,
rozmowa,
Równoległe wszechświaty,
sen,
sobowtór,
sznur,
targ,
wąż
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)