Dzisiaj zaczynam od końca, tak jak mi się przypominały sny:
Sen 3 - Kreatywne pisanie
Jestem w bloku, na klatce schodowej, panuje wielki ruch i poruszenie. To nietypowy blok, mieszkam tam ja z mężem i dziećmi, moi rodzice, rodzice męża, mój brat z żoną, brat męża z rodziną - czyli najbliższa rodzina.
Szykujemy się do "Wielkiej Przygody". Co roku, w bloku obok, odbywa się konkurs literacki. Zadaniem jest napisać książkę fantasy. Szykujemy się do wyjścia. Przechodzimy na inną klatkę i już trzymamy się razem. Ściany i schody w tym budynku wciąż się przemieszczają, my zaś nie chcemy stracić z oczu dzieci. Poza tym, to dodatkowe utrudnienie dla przyszłych pisarzy, kto wcześniej dotrze na miejsce, ten wcześniej zaczyna.
Jesteśmy na miejscu, każdy kto wchodzi do pomieszczenia dostaje laptop. Na ścianie wisi wielki ekran gdzie można przeczytać ogólne zasady, instrukcje itp. Dzieci się nudzą, więc pozwalam im na zwiedzanie sali, sama zabieram się do pisania. Zauważam że na ekranie są takie małe prostokąciki, w wielu kolorach. Doczytuje, że każdy kolor ma nieco inne znaczenie. Do każdego koloru jest przypisane konkretne "zdanie" np. niebieski-to narrator; żółty-dialog w którym trzeba zdradzić coś osobistego; czerwień-coś się dzieje-jest akcja; zieleń-opis, nie tylko przyrody, także wyglądu; pomarańcz-coś zabawnego; fiolet-zagadka itd. Teksty owej książki rozpoczyna się od dialogu. Zauważam że okienka-prostokąciki są tej samej szerokości, ale w miarę wpisywania tekstu - prostokąty rozciągają się. Każdy pisze o czym innym, tworzymy innych bohaterów, zaś "szkielet książki" jest ten sam, przyznam, że strasznie mi się to spodobało.
Rozglądam się po sali, chyba jest jakaś przerwa, bo cześć ludzi stoi przy szwedzkim stole, część stoi w grupkach i cicho rozmawia. My z mężem i rodziną jego brata siedzimy na podłodze, plecami opierając się o ścianę. Podchodzi na nas starszy mężczyzna, przykuca i mówi że w tamtym roku nagrodzony, dostało 70zł za wydrukowaną kartkę, zaś sporo innych ludzi podpisało kontrakty i najzwyczajniej sprzedało swoje książki. Wstałam by rozprostować nogi, zauważam Asię - swą przyjaciółkę z czasów szkolnych. Podchodzi do mnie i daje stos kolorowych kartek, papierów, mazaków - do wpisywania swoich imion lub informacji np. Teraz Nie Przeszkadzać! Roznosi też kolorowe czapeczki, krawaty inne drobiazgi.
Sen 2 - Zagubione
Idę z mamą do kina na jakieś przedstawienie. Jest noc, wszystko wygląda nieco inaczej niż zazwyczaj, choć jest podobnie. Dzwoni telefon, to mój brat, pyta gdzie już jesteśmy. Mówię mu że już widzę kino i niebawem do nich dojdziemy. Budynek wygląda jak gigantyczny magazyn a nie kino, nigdzie nie ma drzwi, jedyne co widać to bardzo wąskie przejście, jakby odgięta blacha przez którą sączy się światło, stoi tam grupka osób, część z nich wchodzi do środka. Zauważam jakiegoś mężczyznę, zamiata tuz obok, zapewne jakiś sprzątacz-stróż bo miał uniform i przypięta plakietkę, ale nie decyduję się go spytać o drzwi. Mówię mamie, że idziemy dalej. Docieramy za kino, nie ma tam nic, pustka, tylko ulica i pojedyncze domki, gdy odwracam się za siebie - kina nie ma, dziwię się że aż tak daleko zaszłyśmy. Wracamy, po drodze mija nas dwóch pijanych mężczyzn, w zasadzie to dziadków z drewnianymi grabiami. Wyglądają podejrzanie i pośpieszam mamę by szła szybciej i nie zwracała na nich uwagi. Docieramy do jakiegoś budynku.
Sen 1 - Szykowanie się do drogi
Jesteśmy u Tymka (przyjaciel J, tata chrzestny naszej córeczki). To już ostatni dzień i pakujemy się do dalszej drogi. Mamy mnóstwo dodatkowych paczek, gdyż dostaliśmy od nich prezenty, sami zakupiliśmy pamiątki. Prezenty od nich, mam tu na myśli Tymka i jego dziewczynę Zuzię*. Zauważam że Tytusowi (nasz kot), wysunął się pazurek i jest to dla niego bolesne, ale gdy mówię to innym, to To bagatelizują.
Kolejna scena, już spakowani, J. krąży i przenosi rzeczy do samochodu, Tymek otwiera piwo i siada w fotelu. Częstuje nas, J. odmawia, bo jest kierowcą, ja częstuję się. Piwo jest w nietypowej butelce. Butelka ma metr wysokości i jest wąska jak kieliszek, szkło jest bardzo grube i zielone, ale to taka brudna, ciemnooliwkowa zieleń. Biorę łyk, dziwnie smakuje, w ogóle nie ma bąbelków, smakuje bardziej jak jakieś gorzkie zioło. Tymek mówi, że to piwo pochodzi z Belgii, zaś butelka kosztuje ponad 100zł. I właśnie wtedy wchodzi Zuzia, czekaliśmy tylko na nią. Ma jakieś dodatkowe prezenty "na pożegnanie" dla dzieci. Z. przyjechała rowerem, ma na sobie strój kolarski, kask, ochraniacze, przy rowerze fotelik. Pyta Asię czy przewieść ją na rowerze do pociągu (bo samochodem tylko przewoziliśmy pakunki, tak naprawdę podróż miała być pociągiem**). Asia nie dała się prosić 2x, chłopaki w tym czasie odjeżdżają, ja zaś dostaję rower Tymka i mam towarzyszyć dziewczynom.
Kolejna scena, Asi (córeczki) nie ma, jestem z Z., gotowa do wyjazdu. Nagle, do pokoju wchodzi mężczyzna, pyta czy mamy kasę. Zuzia ma do bioder przypiętą saszetkę i daje mu 70zł. mówiąc: "masz i już sobie idź" (zauważam że w saszetce jest dużo więcej pieniędzy). On wtedy podchodzi do mnie i pyta o to samo, ja zaś nie mam przy sobie nic, J. zabrał wszystko. Boję się to powiedzieć, ale w końcu wyznaję że nic nie mam. On na to odpowiada, że jest jak Robin Hood, wyciąga plik banknotów i daje mi 4tys. Potem patrzy na Z. i pyta czy z nim pójdzie. Orientuję się, że się znają, co więcej byli kiedyś parą. Ten chłopak staje się coraz bardziej nerwowy, w jego oczach widać szaleństwo, boję się o siebie i o Zuzię. Pytam więc o "ich historię". Napięcie opada, Z. opowiada.
Ogólnie, wynika z niej że bardzo kiedyś się kochali, ale poróżniły ich pieniądze. Widzę jak patrzą na siebie, kochają się wciąż do bólu. Pytam Z. czego w takim razie jest teraz z Tymkiem a ona mówi "bo mi tak wygodnie", chwilkę później podchodzi do chłopaka i wychodzą. Patrzę na swój telefon, J. dzwonił. Oddzwaniam, ale nikt nie odbiera.
Kolejna scena, jestem na stacji PKP, okazuje się że zdarzył się wypadek. Tuż przed stacją pociąg się wykoleił, jest dużo ofiar śmiertelnych, rannych. Widzę "z lotu ptaka", unoszę się nad torami niczym duch i obserwuję. Na ziemi/trawie leżą gigantyczne plakaty ludzi którzy zginęli, ale nie widzę nigdzie "swoich", nie kojarzę żadnej twarzy. W końcu ich znajduję, rozłożyli koc i zrobili piknik. Długo mnie nie było i J. pyta dlaczego, ale nie chcę mu mówić o Z. Niestety chwilę później Tymek pyta czego nie ma Z. i słowa same wyskakują mi z ust. Mówię mu co się stało. Tymek czerwienieje i z oburzeniem krzyczy "nigdy nie mów tak o Zuzi".
Jesteśmy znów w domu Tymka, tym razem już dosłownie "na wylocie", żegnamy się z nim. Jestem w sypialni, do pokoju wchodzi Z. Wygląda zupełnie inaczej, ma zupełnie inną twarz, ale wiem że to Zuzia. Jest spłakana, na czerwone oczy. Nic nie mówi, bo nie musi, wiem że wróciła do Tymka, zaś z tamtym rozstała się na zawsze.
Ostatnia scena, zwiedzamy dom w którym jest przedziwny ruchomy teatrzyk. Bohaterami są koty, ktoś je wyrzeźbił w drewnie, dał wielobarwne stroje, w łapkach mają rekwizyty. Teraz to najpopularniejszy dom w jakimś niewielkim-turystycznym miasteczku, wielka atrakcja. Oglądam to kocie przedstawienie, w tle słychać muzykę jak z opery. Cieszę się że zdecydowaliśmy się to zobaczyć, bo jest przepięknie.
* Tymek naprawdę ma dziewczynę Zuzię ;)
** ten motyw z podróżą pociągiem, to zapewne przebłysk naszej rozmowy ze znajomymi sprzed kilku dni, prawdopodobnie w przyszłym roku będziemy podróżować koleją europejską, można wykupić specjalny bilet 5, 7, 10dniowy i podróżować "gdzie się chce" w granicach Europy
To chyba tyle, choć nie, było o wiele więcej.. pamiętam pojedyncze scenki, jedna mnie nawet wybudziła ze snu.
Oto ona:
Mieszkałam z J. w dworku, w zasadzie wynajęliśmy go tylko na jedną noc, ot taka dodatkowa wakacyjna atrakcja. Przy nim stała drabina, ale taka sięgająca do 10 piętra co najmniej. Wchodzimy na nią z J., bo ponoć z niej rozciąga się genialny widok. Drabina nie jest podparta, ot stoi sobie jak struna w powietrzu. Kiedy jesteśmy na szczycie zaczyna się chwiać i nagle przewraca się na bok. Przestraszyłam się tak bardzo, że się obudziłam ;)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pisarka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pisarka. Pokaż wszystkie posty
piątek, 2 stycznia 2015
poniedziałek, 7 lipca 2014
Równoległe wszechświaty i deja vu
Sen1
Jestem w bibliotece akademickiej. Jest późna pora więc jest niewiele osób, światła są przygaszone. Jestem na konferencji dotyczącej Mitycznych Krain, właśnie wpadła mi w ręce niezwykle rzadka księga. Jest bardzo gruba, oprawiona w czarną skórę. Ma śnieżnobiałe, cienkie kartki pokryte drobnym druczkiem. Pełna jest rycin i map.
Kształt krainy o której czytam nieco przypomina Włochy (jest dosyć długa i wąska), to wyspa i nazywa się JOLDEA. Mieszkańcy krainy wierzyli, że pod nią jest lustrzane odbicie wyspy, na której mieszka ich alter ego/sobowtór/bliźniak. Ta druga kraina nazywa się AEDLOJ.
To równoległy wszechświat, alternatywna rzeczywistość. Mieszkańcy uważali, że to, czego nie robimy w tym świecie, to co przerywamy, z czego rezygnujemy, jest kontynuowane w alternatywnej rzeczywistości i odwrotnie, czasem w tym świecie się na coś decydujemy a w tamtym-nie. W obu światach mamy wolną wolę, stąd przeróżne scenariusze.
Sen2
Jest noc, właśnie wysiadłam z pociągu i idę w kierunku bloków. Wracam z konferencji ze snu nr 1 snu ;) J. (mąż) miał po mnie przyjść, ale pisze że się spóźni. Jestem objuczona niczym wielbłąd, ciężki plecak, walizka i torba podróżna przez ramię - wszystko wypchane książkami. Nie chce marnować czasu na czekanie na niego i kieruję się w stronę domu. Spotykam 3 chłopaków, proponują pomoc. Wszyscy są bardzo sympatyczni, jeden z nich bardzo mi się podoba, propozycja jest niezwykle kusząca i w zasadzie nie mam powodu by odmówić, ale przeżywam tzw. deja vu, coś mi mówi, że to już sie wydarzyło i w głowie kołacze mi myśl "nie", odmów. Odpowiadam grzecznie, acz stanowczo: dziękuję, ale mieszkam tuż za rogiem, poradzę sobie. Oni ponawiają propozycję x2: czy aby na pewno?, ale jestem nieugięta, odchodzą.
Sen3
Początek taki sam jak sen2, aż do propozycji chłopaków, tym razem nie czuję deja vu, ani nie czuję jakiegoś dyskomfortu psychicznego. Jest mi ciężko, wiele godzin siedziałam w ciasnym przedziale, jestem zmęczona i z radością przyjmuję propozycję. Dwóch chłopców szybko się odłącza, mają być najpóźniej o 23.00 w domu. Pomaga mi ten, który podoba mi się najbardziej. Po odejściu kolegów, on od razu zaprasza mnie do siebie na herbatę z jaśminem. Uwielbiam herbatę :)
Kolejna scena, siedzimy u niego, popijam herbatę, ma genialny pokój wypełniony książkami, przytulną kanapę w takiej śmiesznej wnęce oraz duży telewizor z mega kolekcją filmów obok. Wypijam herbatę, on odprowadza mnie do domu. Bardzo dobrze nam sie gada, więc umawiamy się na następy dzień.
Te kilkanaście minut zmienia moje życie, choć jeszcze o tym nie wiem.
We śnie mam męża (J.), ale nie mamy dzieci, obydwoje mamy swoje kariery. Ja piszę doktorat i jakieś teksty, on pracuje w firmie, widzimy się o poranku a potem dopiero na później kolacji, koło 20.00. Jesteśmy po 30tce, chłopiec którego poznaję właśnie zdał maturę i dostał się na studia MISH (myśli o antropologii, literaturze, psychologii). Jest młodszy ode mnie o dekadę.
Potem zaczyna się ciąg spotkań, co dzień, gadanie, wspólne czytanie, oglądanie filmów, zawsze herbata i tak, krok po kroku zbliżamy się do siebie, coraz bardziej lubimy. Pewnego razu zwijamy się ze śmiechu na jego kanapie i uderzamy się mocno czołami, w tym momencie mam silne deja vu, to już było!, znów czuję impuls by uciec bo coś jest nie tak. Odskakują jak oparzona, mówię mu że to koniec naszej znajomości i tak nic z tego nie będzie i wybiegam. Po drodze biorę jego biało-niebieski gruby sweter, na pamiątkę.
Jeszcze tego samego dnia, gdy wracam z zakupów widzę J. jak stoi w progu i trzyma ten nieszczęsny sweter zmięty w kulkę. Patrzy na mnie takim dziwnym wzrokiem i pyta: od kiedy trwa ta znajomość? Próbuję mu tłumaczyć że jest już skończona, poza tym, nic się między nami nie wydarzyło. J. jest jak skała, niewzruszony. Cokolwiek mówię, nie chce nawet słuchać...
Czy mamy jeszcze szansę ocalić nasz związek? Coś mi mówi że tak, wszak miałam deja vu, jest jeszcze szansa, no bo co by było gdybym w innej rzeczywistości jednak tam została.. chyba po jabłkach.. a może przerodziło by się to w długoletni romans (J. nie odkrył by swetra) a może jeszcze coś innego np. w innej rzeczywistości J. dotarłby na dworzec lub ja bym na niego cierpliwie czekała... nieskończoność scenariuszy.
Jestem w bibliotece akademickiej. Jest późna pora więc jest niewiele osób, światła są przygaszone. Jestem na konferencji dotyczącej Mitycznych Krain, właśnie wpadła mi w ręce niezwykle rzadka księga. Jest bardzo gruba, oprawiona w czarną skórę. Ma śnieżnobiałe, cienkie kartki pokryte drobnym druczkiem. Pełna jest rycin i map.
Kształt krainy o której czytam nieco przypomina Włochy (jest dosyć długa i wąska), to wyspa i nazywa się JOLDEA. Mieszkańcy krainy wierzyli, że pod nią jest lustrzane odbicie wyspy, na której mieszka ich alter ego/sobowtór/bliźniak. Ta druga kraina nazywa się AEDLOJ.
To równoległy wszechświat, alternatywna rzeczywistość. Mieszkańcy uważali, że to, czego nie robimy w tym świecie, to co przerywamy, z czego rezygnujemy, jest kontynuowane w alternatywnej rzeczywistości i odwrotnie, czasem w tym świecie się na coś decydujemy a w tamtym-nie. W obu światach mamy wolną wolę, stąd przeróżne scenariusze.
Sen2
Jest noc, właśnie wysiadłam z pociągu i idę w kierunku bloków. Wracam z konferencji ze snu nr 1 snu ;) J. (mąż) miał po mnie przyjść, ale pisze że się spóźni. Jestem objuczona niczym wielbłąd, ciężki plecak, walizka i torba podróżna przez ramię - wszystko wypchane książkami. Nie chce marnować czasu na czekanie na niego i kieruję się w stronę domu. Spotykam 3 chłopaków, proponują pomoc. Wszyscy są bardzo sympatyczni, jeden z nich bardzo mi się podoba, propozycja jest niezwykle kusząca i w zasadzie nie mam powodu by odmówić, ale przeżywam tzw. deja vu, coś mi mówi, że to już sie wydarzyło i w głowie kołacze mi myśl "nie", odmów. Odpowiadam grzecznie, acz stanowczo: dziękuję, ale mieszkam tuż za rogiem, poradzę sobie. Oni ponawiają propozycję x2: czy aby na pewno?, ale jestem nieugięta, odchodzą.
Sen3
Początek taki sam jak sen2, aż do propozycji chłopaków, tym razem nie czuję deja vu, ani nie czuję jakiegoś dyskomfortu psychicznego. Jest mi ciężko, wiele godzin siedziałam w ciasnym przedziale, jestem zmęczona i z radością przyjmuję propozycję. Dwóch chłopców szybko się odłącza, mają być najpóźniej o 23.00 w domu. Pomaga mi ten, który podoba mi się najbardziej. Po odejściu kolegów, on od razu zaprasza mnie do siebie na herbatę z jaśminem. Uwielbiam herbatę :)
Kolejna scena, siedzimy u niego, popijam herbatę, ma genialny pokój wypełniony książkami, przytulną kanapę w takiej śmiesznej wnęce oraz duży telewizor z mega kolekcją filmów obok. Wypijam herbatę, on odprowadza mnie do domu. Bardzo dobrze nam sie gada, więc umawiamy się na następy dzień.
Te kilkanaście minut zmienia moje życie, choć jeszcze o tym nie wiem.
We śnie mam męża (J.), ale nie mamy dzieci, obydwoje mamy swoje kariery. Ja piszę doktorat i jakieś teksty, on pracuje w firmie, widzimy się o poranku a potem dopiero na później kolacji, koło 20.00. Jesteśmy po 30tce, chłopiec którego poznaję właśnie zdał maturę i dostał się na studia MISH (myśli o antropologii, literaturze, psychologii). Jest młodszy ode mnie o dekadę.
Potem zaczyna się ciąg spotkań, co dzień, gadanie, wspólne czytanie, oglądanie filmów, zawsze herbata i tak, krok po kroku zbliżamy się do siebie, coraz bardziej lubimy. Pewnego razu zwijamy się ze śmiechu na jego kanapie i uderzamy się mocno czołami, w tym momencie mam silne deja vu, to już było!, znów czuję impuls by uciec bo coś jest nie tak. Odskakują jak oparzona, mówię mu że to koniec naszej znajomości i tak nic z tego nie będzie i wybiegam. Po drodze biorę jego biało-niebieski gruby sweter, na pamiątkę.
Jeszcze tego samego dnia, gdy wracam z zakupów widzę J. jak stoi w progu i trzyma ten nieszczęsny sweter zmięty w kulkę. Patrzy na mnie takim dziwnym wzrokiem i pyta: od kiedy trwa ta znajomość? Próbuję mu tłumaczyć że jest już skończona, poza tym, nic się między nami nie wydarzyło. J. jest jak skała, niewzruszony. Cokolwiek mówię, nie chce nawet słuchać...
Czy mamy jeszcze szansę ocalić nasz związek? Coś mi mówi że tak, wszak miałam deja vu, jest jeszcze szansa, no bo co by było gdybym w innej rzeczywistości jednak tam została.. chyba po jabłkach.. a może przerodziło by się to w długoletni romans (J. nie odkrył by swetra) a może jeszcze coś innego np. w innej rzeczywistości J. dotarłby na dworzec lub ja bym na niego cierpliwie czekała... nieskończoność scenariuszy.
Etykiety:
biblioteka,
bliźnięta,
deja vu,
herbata,
J.,
księga,
mityczna kraina,
pisarka,
Równoległe wszechświaty,
sen,
sobowtór
sobota, 17 maja 2014
Sen z 16 na 17 maja 2014
Bawiłyśmy się z Asią w wymyślanie śmiesznych historii, bajek, baśni , wierszyków.
Wpadłam na pomysł by te nasze historyjki spisać. Tak powstała trylogia o Literce L.
Tom I Pełen Przygód dzień z życia literki L
Tom II Leniwy i spokojny dzień z życia literki L
Tom III Pełen Lamentu dzień z życia literki L
W tomie pierwszym były rozdziały:
Gotowanie owsianki z Leokadią Kociołek
Po-śniadaniowe przemierzanie Labiryntu Osobliwości
Spotkanie z Tęczową Ćmą i Zaproszenie na lody
Oko w oko z Lampartem ... tyle pamiętam ;P
książeczka zawierała teksty, moje rysunki, rebusy, labirynty itp.
Kolejna scena, ten sam dom, napuszczam wodę do wanny i wychodzę.
Kiedy wracam woda sięga do połowy. Zauważam że coś jest w wannie, wygląda jak zwierzę. Mamy koty, więc nie zastanawiam się tylko wyciągam futrzaka. To nie kot, to duży szczur, ledwo co oddycha ale żyje. Cieszę się że przeżył, nagle on otwiera oczy, boję się że mnie ugryzie tymi swoimi malutkimi ząbkami, odrzucam go do przedpokoju, trafia na kanapę po czym od razu się pod nią chowa.
Wpadłam na pomysł by te nasze historyjki spisać. Tak powstała trylogia o Literce L.
Tom I Pełen Przygód dzień z życia literki L
Tom II Leniwy i spokojny dzień z życia literki L
Tom III Pełen Lamentu dzień z życia literki L
W tomie pierwszym były rozdziały:
Gotowanie owsianki z Leokadią Kociołek
Po-śniadaniowe przemierzanie Labiryntu Osobliwości
Spotkanie z Tęczową Ćmą i Zaproszenie na lody
Oko w oko z Lampartem ... tyle pamiętam ;P
książeczka zawierała teksty, moje rysunki, rebusy, labirynty itp.
Kolejna scena, ten sam dom, napuszczam wodę do wanny i wychodzę.
poniedziałek, 17 marca 2014
Sen
Byłam poczytną pisarką dla dzieci. Sen zaczął się w mojej pracowni, w zasadzie to była olbrzymia biblioteka z baśniami, wierszami, balladami, bajkami i innymi utworami dla dzieci. Siedzę przy olbrzymim, dębowym biurku, ma nogi w kształcie łap lwa, opływowe kształty np. płaskorzeźby z liści winorośli z boku i złocenia przy szufladach. Przed sobą mam gigantyczne okno przez które widać stare, powykręcane, "gołe" drzewo i taflę srebrzystego jeziora. Właśnie dostałam egzemplarz swojej najnowszej książki i wyjmuję go z koperty. Nie mam rodziny, męża, dzieci, w ogóle mi "tego" nie brakuje. Moje książki to moje "dzieci".
Pisanie idzie mi zawsze bardzo szybko (wymyślanie historii, czy ubranie jej w słowa - to nie problem). Osobiście ilustruję swoje książki, to zajęcie pochłania większość mojego czasu. Wszystkie dzieła jakie zgromadziłam w swej biblioteczce są bogato ilustrowane, są dla mnie wielką inspiracją przy tworzeniu moich rysunków.
Egzemplarz który wyciągam z koperty ma błękitną okładkę i srebrzysty tytuł z boku. Okładki są bardzo miękkie i jednocześnie sztywne. Książka jest piękna. To historia 12 braci Zodiaku. Na okładce umieściłam ich wszystkich, niestety zdołałam się przyjrzeć tylko najmłodszemu z nich - Baranowi (w mojej książce to Baran jest najmłodszy, Byk nieco straszy itd.). Brat-Baran jest piękny, widzę tylko jego głowę z profilu, ma twarz zwróconą w lewo, lekko skręcone włosy dotykają mu szyi (są za ucho), zaś zamiast uszu ma ciasno zwinięte potężne rogi barana. Obraz jest w kolorze sepii, bardzo delikatnie naszkicowany ołówkiem. Zdążyłam zauważyć, że Ryby i Bliźnięta to bliźniaki. Niestety telefon wyrywa mnie ze snu..
Pisanie idzie mi zawsze bardzo szybko (wymyślanie historii, czy ubranie jej w słowa - to nie problem). Osobiście ilustruję swoje książki, to zajęcie pochłania większość mojego czasu. Wszystkie dzieła jakie zgromadziłam w swej biblioteczce są bogato ilustrowane, są dla mnie wielką inspiracją przy tworzeniu moich rysunków.
Egzemplarz który wyciągam z koperty ma błękitną okładkę i srebrzysty tytuł z boku. Okładki są bardzo miękkie i jednocześnie sztywne. Książka jest piękna. To historia 12 braci Zodiaku. Na okładce umieściłam ich wszystkich, niestety zdołałam się przyjrzeć tylko najmłodszemu z nich - Baranowi (w mojej książce to Baran jest najmłodszy, Byk nieco straszy itd.). Brat-Baran jest piękny, widzę tylko jego głowę z profilu, ma twarz zwróconą w lewo, lekko skręcone włosy dotykają mu szyi (są za ucho), zaś zamiast uszu ma ciasno zwinięte potężne rogi barana. Obraz jest w kolorze sepii, bardzo delikatnie naszkicowany ołówkiem. Zdążyłam zauważyć, że Ryby i Bliźnięta to bliźniaki. Niestety telefon wyrywa mnie ze snu..
Etykiety:
baran,
biurko,
ilustracje,
książki,
pisarka,
sen,
widok,
znaki zodiaków
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)