Pokazywanie postów oznaczonych etykietą X. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą X. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 3 sierpnia 2021

Sir Gawain and the Green Knight - sen

Pomóż mi zrozumieć, kim jest Zielony Rycerz z legendy?
Pytanie zadane przed snem.

Mieszkam w wielkim domu ze swoim mężem (J.). Niespodziewanie odwiedza nas przyjaciel (X.) niewidziany od lat. Zapraszamy go do siebie i gościmy czym mamy. Zapalam świece na jego prośbę (X. nie mówi jej na głos, czuję że tego chce). To zwykły tealight, a w zasadzie 2 obok siebie-jak bliźniaki, stawiam je na bardzo cienkim i wysokim świeczniku (wysokością sięga nieco powyżej mojego pępka). Lekko nadpalam zwisającą, zieloną roślinę, która wisi tuż nad świeczkami i szybko go przesuwam, a po chwili zastanowienia gaszę ogień, gdyż nie chcę wzniecać pożaru ani bardziej uszkodzić roślin. 


Kolejna scena, X. zbliża się do nie i mówi, że "chce ze mną spać" - bierze mnie przy tym za prawą dłoń. Mój mąż (J.) jest przy tym i wszystko słyszy, ale nic na to nie mówi, tylko się nam przygląda. Nie bardzo wiem czy "chcę z Tobą spać" chodzi o seks czy o spanie w łóżku obok siebie. Krążę po domu i chcę opóźnić moment "położenia się" jak najbardziej. Kiedy wszystko już gotowe, oni stoją obok mnie, po obu stronach i czekają. Mówię im, że coś jeszcze muszę zrobić i wymykam się z domu. 


Na zewnątrz jest wielki budynek, wchodzę tam, to dyskoteka. Prawie nikogo nie ma, tuż po chwili robi się wielka impreza. Wciąż rozważam czy do nich wrócić czy nie, ale zostaję. 


Zauważam, że na prawej ręce, tuż poniżej łokcia, po zewnętrznej stronie, wystaje  głową dziwny robak. Wychodzi z mojego ciała, pyszczkiem na zewnątrz, ma dwa czułki, które wciąż się ruszają w różnych kierunkach, niczym dwie antenki. Jest bladozielony, ma czerwone plamki w miejscu oczu i czarne kropeczki wzdłuż ciała. Nie chcę go zabijać, ale chcę się go pozbyć. 


Nagle czuję, że muszę siku. Tuż obok baru, stoi toaleta, niczym nie osłonięta. Wszyscy są zajęci sobą, więc siadam i robię co trzeba, gdy wstaję, wszyscy na mnie patrzą. Szybko się ubieram.


Zaczynam tańczyć, po chwili obok mnie tańczy sporo osób, co jakiś czas ktoś się "wykrusza".
Jest dwóch chłopców, którzy towarzyszą mi od początku. Jeden wielki i potężny, niczym drwal, drugi zaś jest niziutki, drobny i niepozorny. Wybieram tego pierwszego. On mnie unosi do góry niczym okruszek. Oplatam go ciasno nogami, jesteśmy spleceni w uścisku i wtedy przypomina mi się mój robak...


Wychodzę innym wyjściem niż weszłam, na zewnątrz jest zimno, niemal mroźnie-otrzeźwiająco.
Spotykam koleżankę z podstawówki, proszę ją o telefon, bo chcę zawiadomić J. że nic mi nie jest, ale nie mogę się dodzwonić. Wtedy ona pyta, czy coś zrobię z tym robakiem, odpowiadam, że wybieram się do nocnej przychodni. Rozstajemy się i w tym momencie, bardzo mocno ocieram łokciem o swoje ciało i niszczę robaka. Chwilę później, pod skórą zauważam kolejnego.... 


Karta wyciągnięta przed snem "Co mi się dziś przyśni"

Wypadła karta Król Monet - wybaczcie błysk lampy


 i klasyczna talia Złocisto-zielony Król



 

 



niedziela, 31 maja 2020

Sen 30/31 maja 2020

Od wielu lat, nie miałam żadnego snu z X, aż do dziś.

Śniłam, że znów jesteśmy młodzi, nierozłączni ja, J. i X.
Wszędzie jesteśmy razem. W tym śnie X. poznałam wcześniej niż J.

Sen zaczął się od tego, że siedzimy na drewnianej (dębowej) ławce, połączonej ze stołem,
w ogrodzie, w moim starym (rodzinnym) domu. J. nie ma, tzn. jest gdzieś w ogrodzie lub w domu, ja gadam z X. Wspominamy wycieczkę, z której przed chwilą wróciliśmy. Coś się na niej wydarzyło (tylko nie mogłam sobie przypomnieć co), co nas zbliżyło do siebie. Nagle X. kładzie się na stół, zwija w kłębek, bierze moją rękę i przytula mocno do serca - jak dziecko jakiegoś pluszaka przed snem. Zamyka oczy i zasypia.

Patrzę na niego uważnie, ma na sobie ciemnoniebieską bluzę z dwoma sznurkami koło kaptura i jest bardzo blady.
Czuję się dziwnie i zerkam na dól, pod nogi.

Jesteśmy na wysokości dachów, zawieszeni w powietrzu, a ziemia jest tak dalekoo
W ogóle nie czuję strachu, tylko zdziwienie... Chwilę później znów jesteśmy na ziemi.
Budzę się.

                                                                    To był taki stół, drewniany, 3 elementy połączone ;)

drewno -  naturalny produkt, kiedyś żywy (drzewo), rosło latami i przetrwa lata!
Stabilny produkt, buduje się z niego wiele przedmiotów, ławki, stoły, nawet domy. We śnie drewno było dosyć grube, bardzo wygodne i dawało poczucie bezpieczeństwa. Było wygładzone (żadnych drzazg czy dziur).

ogólnie stół - zrzesza ludzi przy sobie, zwykle przyjaciół lub ludzi sobie bliskich, ewentualnie ludzi, którzy chcą się bardziej poznać. Ułatwia kontakt, siedzi się albo blisko kogoś, albo naprzeciwko (oko w oko), we śnie X. siedział obok, patrzyliśmy razem w jednym kierunku, na
Pólnocny-wschód, północ kojarzy się z zimnem, nie widzieliśmy się coś koło 7 lat, wschód kojarzy ze wschodem słońca ;) Mam przeczucie, że do końca roku się zobaczymy, wróci do naszego życia lub czegoś się o nim dowiemy, ewentualnie rok od teraz.

jest dębowy - dąb to drzewo długowieczne, często duże.. można się schronić przed deszczem.. daje większe poczucie bezpieczeństwa niż brzoza np.

składa się z 3 elementów, to nasza trójka. 

on leży - w symbolice snu najczęściej to bierność, ale on leży w pozycji płodowej, mam wrażenie, że to oznaka zaufania i poczucia bliskości, może potrzeby ukojenia/odpoczynku od świata, symboliczny powrót do brzucha matki, ucieczka w objęcia nieświadomości-snu. Poczucie bezpieczeństwa i zaufanie, gdyż łatwiej zasnąć przy przyjacielu niż w schronisku, przy obcej osobie na łóżku.

ciemnoniebieski - znacie książkę "Dlaczego czerwień jest barwą miłości", moja ukochana książka o symbolice kolorów, polecam!  Ogólnie kolor niebieski ma związek z wodą (emocje), niebem (kraina bogów) i błędnymi ognikami. Autor pisze o ambiwalencji/dualności znaczeń kolorów, np czerwień to miłość, ale też nienawiść.. niebieski to radość i głęboki smutek. Niebieski oddala, jak niebo które jest daleko, zwykle gdy patrzymy na coś niebieskiego, mamy wrażenie że jest dalej, ucieka od nas, wymyka się (czy wodę da się złapać w dłonie?). Niebieski koi nerwy, podobnie jak zielony, obniża ciśnienie. To kolor stałości, wierności. Niebieski to blue, ze starofrancuskiego blo, bleu - blady, jasny

Znacie powiedzenie feeling blue? 

zamknięte oczy, sen, bladość - kojarzy się z opadnięciem sił i jednocześnie ich nabraniem, sen nas uspokaja i doładowuje.

sznur - to jakieś więzi/przywiązanie, we śnie są dwa niepołączone.. one są blisko siebie, ale nie są związane


wzniesienie się - dla mnie ta relacja ma sobie dużo dużo duchowości, J. (mąż) to moje słońce, przyćmił absolutnie każdego kogo poznałam. Kiedy go zobaczyłam pierwszy raz (męża), to miał jakby aureolę nad głową, świecił blaskiem (trwało to ułamek sekundy, J.do tej pory się ze mnie nabija, jak mu to opowiadam.. choć też kocha jak mu to przypominam) ... przy blasku słońca nie widać ani gwiazd, ani księżyca, ale nocą.. noc zmienia wszystko, jest tylko księżyc-dusza (w różnych fazach, to pasuje do X. bo on jest bardzo stały w swej zmienności) i gwiazda (to ja, zapewne Wenus gwiazda która jest planetą). Poznałam ich tego samego dnia, węzeł był wtedy w bliźniaku, w 27 stopieniu. Teraz węzeł znów wkroczy do znaku Bliźniąt, on ma Księżyc w 16 stopniu tym znaku.

Rano, w swojej własnej kuchni, znalazłam na podłodze gumkę recepturę,
która zawinęła się w symbol nieskończoności.

in - nie lub bez
finity od finish - zakończyć, stop, meta, umrzeć, ustawić granicę

infinity to "nie koniec" po prostu

poniedziałek, 9 lutego 2015

SMS

Szykujemy się do weekendowego wyjazdu. D. i A. nas zaprosili do Wrocławia. J. jeszcze jest w pracy, wróci lada moment. Ja jestem z dziećmi w moim pokoju , w starym domu. Mieszkamy tam sami, rodziców nie ma (ale nie wiem czy wyjechali, przeprowadzili się?). Cały dom mamy dla siebie. Tego dnia, odebrałam ze szkoły koleżankę Asi - Małgosię. Jestem "na świeżo" po spotkaniu z jej rodzicami (przyszli ją odebrać). Jestem nabuzowana endorfinami, mam dobry humor, energia aż mnie rozpiera od środka.
Włączam radio (moje stare radio, ma taki duży ekran, który rozświetla się na żółto), kręcę gałką i szukam odpowiedniej częstotliwości. W końcu łapię jakiś 'pozytywny kawałek'. Podśpiewuję do niego i pakuję ostatnie rzeczy. Na biurku, stawiam garnek. Po chwili woda wrze, dorzucam makaron i gotuję (oczywiście, nie mam kuchenki na biurku). W tym właśnie momencie, co wrzucam garść makaronu (dosłownie 'garść'), dostaję SMS od X. pisze: "Olu, kiedy mogę do Ciebie wpaść?". We śnie, strasznie za nim tęsknię i też chciałabym go zobaczyć, odpisuję "Wiesz, możesz przyjść nawet za minutkę ;P tylko już lada moment nas nie będzie, bo jedziemy do Wrocławia". Nie zdążyłam mu wysłać wiadomości, bo makaron zaczął kipieć, odłożyłam telefon. Potem zapomniałam odpisać, bo J. wrócił i trzeba było "się sprężyć" i wszystkiego dopilnować przed wyjazdem. Dopiero we Wrocławiu, przypomina mi się, że nie odpisałam, ale wtedy już nie chcę wysłać wiadomości zwrotnej, bo "jest za późno" i nie ma sensu.  
Suma sumarum - nie odpisuję wcale.

wtorek, 27 stycznia 2015

Dlaczego czuję takie silne połączenie z X?

Zadane przed snem ;)
Sen
Czasy współczesne, siedzę na czacie i gadam z jakąś dziewczyną, piszę o okolicznościach poznania X. (ten sam dzień co poznałam J.) i o pierwszych intensywnych tygodniach (nasza trójka na tych samych spotkaniach, wciąż krzyżowanie się naszych dróg, tyle że z J. to spotkania "umówione", zaś z X. "przez przypadek", ale równie częste jak z J., te same imprezy).

Dziewczyna odpisuje dosyć szybko, mówi że jesteśmy połączeni niezwykle starym zaklęciem, w poprzednich wcieleniach wykonaliśmy potężny Rytuał Wiążący, wykorzystaliśmy Magię Krwi i Węzłów.
(* co ciekawe, wszędzie i na wszystkim mam mnóstwo węzłów, począwszy od sznurówek, wszelkich kabli: odkurzacz, ładowarki, suszarka; kiedyś jako dziecko robiłam sobie 3 węzły na włosach? skąd? po co to robiłam? czasem wplatałam we włosy sznurki - zaprzestałam jak mama powiedziała że nikt tak nie robi).
Dziewczyna odpisała mi w innym języku coś a'la aramejski, sporo czasu zajmuje mi tłumaczenie. Dopytuję o szczegóły. Twierdzi, że czar jest tak potężny, dlatego że wykonaliśmy go razem, nasza wola splotła się w jedną - chcieliśmy w każdym wcieleniu być ze sobą.
Pytam więc o J., jaką ma rolę. Odpowiedź pojawia się niemal natychmiast, J. zawsze "przychodzi na świat" jako nasz najlepszy przyjaciel, jest Istotą Światła, pomaga nam przełamać rytuał i uwolnić się od siebie, "zerwać kajdany astralne".

(*rzeczywiście, w snach "z poprzednich wcieleń", niemal zawsze jestem z X., 
numerologicznie X. jest  9, zaś ja i J. jesteśmy 8)

Węzeł Cygański
W tym momencie słyszę jakiś dziwne dźwięki, biorę ze stolika grubą, czarną, kwadratową księgę i idę pozamykać drzwi. To takie duże, drewniane drzwi, które mają tylko dolną połowę, taka co nie pozwala na wejście psa np. ale kot by je przeskoczył. Zamykam drzwi na haczyk. Za nimi widzę niewielki ganek, ale drzwi są solidne i zamknięte na zasuwę. Dom jest zbudowany jak kiedyś dwory. Jest główne wejście i przechodzi się przez wszystkie izby z powrotem do wejścia, takie "pokoje przechodnie". Zaczynam od pokoju najbardziej starego, przechodząc do coraz bardziej nowoczesnych. Ostatni pokój, to nie pokój a księgarnia/cenna biblioteka, pośrodku jest wąski korytarz i wejścia do ciasnych przejść, gdzie stoją półki wypełnione książkami. Wzdłuż korytarza, jest 7 lub 8 bramek z alarmami. Decyduję się przebiec, książka którą trzymam, ma pasek magnetyczny, za każdym razem jak przekraczam "bramkę" rozświetla się czerwona lampka. Wchodzę do następnego pomieszczenia, to jakby poczekalnia.
Opadam bez sił na krzesło, tyle nowych informacji, sama nie wiem co myśleć. Jestem na jakimś bardzo wysokim piętrze, może setnym, może wyższym, zerkam przez okno. Wszystko jest zalane delikatnym światłem, cudownie przebija się przez chmury, widzę miasto poniżej. Miasto jest potężne, rozbudowane, ale z tej perspektywy, wygląda jak makieta.
Zastanawiam się czy każdy z nas ma "przypisaną rolę" na tym świecie..




 

niedziela, 25 stycznia 2015

Nas troje


Pochodziliśmy z jednego klanu. Ja , J. i X. To była jakaś osada nad rzeką. Co dzień musieliśmy się liczyć z tym, że woda nas zaleje. Życie tam nie oszczędzało, wymagało nakładu sił i ciężkiej pracy, ciągłej gotowości na zmaganie się z żywiołem. Rzeka była potężna. Nasze domy, specjalnie zbudowane, na takich długich, drewnianych palach, były z drewna, ale podstawa domu wyłożona była ciasno ułożonymi kamieniami. Niedaleko, na wysokim wzgórzu był cmentarz. Lubiłam tam chodzić, zawsze panowała tam cisza i było tak spokojnie, jakby to był zupełnie inny świat. Raz w miesiącu, wszyscy mieszańcy osady, odprawiali tam rytuał. Chodziliśmy wyznaczoną ścieżką między grobami. Podziwiałam przepiękne rzeźby.


Kolejny sen. Wychodzę ze swojego starego domu, a raczej uciekam przed czymś. Orientuję się że mam rolki i poruszam się znacznie szybciej. Na zakręcie ulicy spotykam robotników, wylewają nową nawierzchnię. Nie bardzo wiem jak ich obejść na tych rolkach. Po ulicy nie przejadę, chodnik zablokowany, zaś rolki po trawie nie jadą i boję się, że mnie to spowolni. Kiedy tak myślę, co dalej, pojawia się jakiś chłopak. Bierze mnie "pod pachy" i sadza na wóz. To wóz cygański. Czuję lekki  niepokój, bo oni wszyscy są połączeni więzami krwi, ja zaś "odstaję". Szybko się okazuje, że niepotrzebnie tak się czuję, przyjmują mnie jak "swoją". Szczególnie matka chłopaka.
W ogóle, wszyscy są bardzo mili, rozmowni, uśmiechnięci, życzliwi.


Jakiś czas później, chłopak proponuje mi ślub, zgadzam się, bo kocham go z całego serca. Jeszcze tego samego dnia, przybywa jego starszy brat. Widać że są ze sobą bardzo związani, niestety mam wrażenie że "stanęłam między nimi", bo ten drugi intensywnie mi się przygląda.

RoadHouse - Wykidajło - Przydrożny bar - refleksje

Kocham ten film, sama nie wiem dlaczego - ma kiczowate elementy.
Chyba mam do niego sentyment, dziś obejrzałam kolejny raz i tak mi się skojarzyło, że:
J. jest jak Patric

zaś X. to Sam Elliott

Mam słabość do takiej urody jak Sam w tym filmie (długo i srebrnowłosy, brodato-wąsaty, 
pewnie dlatego kocham film Magnolia i kreację Tom C.


niedziela, 11 stycznia 2015

Sny

Sen 1 Jestem studentką
Zapisałam się do nowej szkoły. Gigantyczny i jakże nowoczesny gmach budynku mnie zaskoczył (to była jakaś szkoła "z tradycjami"). Najpierw trochę pozwiedzałam, potem poszłam na pierwsze zajęcia. Najważniejsze na mojej liście do zaliczenia. Zarówno wykłady, jak i Ćwiczenia miały być z "legendą" uczelni. Pani profesor okazał się być wcale nie taka stara, na oko po 40, szczuplutka z gigantycznymi okularami na nosie. Słuchałam jej uważnie, ale tuz obok mnie siedziało 2óch chłopaków, straszliwe gaduły. Na szczęście ona też to zauważyła i to skomentowała. Zapadła cisza. Potem zajrzała nam wszystkim do naszych notatek, każdemu szepnęła jakieś słowa. Do mnie powiedziała: jest dobrze, ale postaraj się wyraźniej pisać, potem sama siebie nie zrozumiesz.
Kolejne zajęcia, cześć grupy rozeszła się. Ci chłopcy, co siedzieli obok mnie, poszli razem ze mną na kolejne ćwiczenia. Zajęcia równie ważne do zaliczenia: z Myślologii, tak je nazywali starsi studenci ;) Profesorem okazał się być mężczyzna, po 30, czyli niezwykle młody. Powiedział, że aby w ogóle chodzić na jego ćwiczenia, trzeba przebiec 100m i 1000m nie dłużej niż ileś tam..
Na początek kazał nam zrobić parę przewrotów i skoków i był ze mnie zadowolony. Śmiałam nawet pomyśleć, że byłam najlepsza w swojej grupie. Mimo to (a może właśnie dlatego), po zajęciach podszedł do mnie i poprosił bym uczęszczała na dodatkowe lekcje, które prowadzi i od dziś, nakazał biegać. Co dzień. Każdego dnia troszkę dalej.

Po tych dwóch zajęciach znów zaczęłam zwiedzać szkołę.
(no cóż, to pewnie sen w odpowiedzi na moje nowe zainteresowanie: tarot i kabała,
już co nieco czytam)

Sen 2 Siła przyjaźni
Czasy i krajobraz, klimat niczym z książek Marka Twaina. Ja, X. i J. i jeszcze kilkoro przyjaciół. Jesteśmy dziećmi, tzn. nie jesteśmy zupełnie mali. Na oko mamy po 14 lat, ale jeszcze łazimy po drzewach, zbieramy kamyki, tropimy własne ślady (bawimy się w podchody). Zamiast chodzić do szkoły, włóczymy się po okolicy. Pewnego dnia odkrywamy pieczarę, niemal cała zarośnięta jest trawą. Jesteśmy we trójkę, ale wchodzimy tylko ja i X.
Kolejna scena, ileś tam po tym wydarzeniu. Odkrywamy z X. że czujemy do siebie coś więcej. Przyjaźnimy się mocno i nie chcemy tego stracić, ale mija jakiś czas i jesteśmy parą. Co najważniejsze, nasza przyjaźń na tym nie cierpi, wręcz przeciwnie, zbliżamy się do siebie jeszcze bardziej. Nadal spotykamy się z resztą przyjaciół, akceptują nas i wciąż kochają równie mocno. Wszystko jest takie proste i takie naturalne. Jakby tak miało być.

To mi przypomniało, że zawsze chciałam przeczytać "Pamiętniki Adama i Ewy"
.. coś mi mówi, że może tam znajdę podpowiedź.

..  czyż ten cytat nie jest piękny ;P i jakże aktualny:
On: "Chciałbym, żeby przestało tyle mówić, bo gada bez przerwy"
Ona: "Musiałam więc mówić przez cały czas, gdyż on jest nieśmiały, lecz to mi nie przeszkadza"



sobota, 3 stycznia 2015

Śnię

Sen 2
Jestem w starym domu. Budzę się, jest 4 w nocy, ale decyduję się wstać i poczytać. Siadam w centrum pokoju, dokładnie nad sobą mam źródło światła (żyrandol papierowa kula, normalnie mam inny) i czytam. Kolejna scena, odkładam książkę, w szafce znajduję śpiącego, czarnego kota.

We śnie jestem nastolatką, marzę tylko o X. Kładę się, ale nie mogę zasnąć. Słyszę że tata już nie śpi, postanawiam się wymknąć z pokoju. Cichutko wychodzę na piętro, zaraz potem na balkon. Jest jeszcze noc, na balkonie obok widzę jakiś rzeczy. Postanawiam przedostać się na ten drugi balkon i już tam jestem. (Mój stary dom to bliźniak, balkony od strony południowej się stykają, zaś od północnej są oddalone o ponad 2 metry). Sen dzieje się na balkonie północnym.

Na balkonie jest zamagazynowane jedzenie: paczuszki, puszki, słoiki. Myślami wciąż jestem przy X. Nagle odwracam się, on tam stoi i się uśmiecha. Pytam go: przeteleportowałeś się tu dla mnie? On tylko szerzej się uśmiecha i tuli mnie. Myślę sobie: "to sen" i szczypię się w przedramię. Nic się nie dzieje, widzę wszystko jeszcze bardziej wyraźnie, bardziej świadomie. Zerkam na lampę uliczną, w jej świetle zaczynają wirować pierwsze płatki śniegu. Gdy z powrotem odwracam wzrok X. już nie ma. Za to zauważam, że do domu wraca brat z żoną. Nie chcę by mnie zauważyli, bo to ich balkon we śnie (normalnie sąsiada). Za nimi idzie tata, decyduje się pokazać. Tata zauważa mnie pierwszy, daje mi różne produkty np. pomidory.

Sen 1
Śniłam go trochę wcześniej. Mój stary dom, mój pokój, jestem tą samą nastolatką co we śnie nr2. Leżę bokiem na łóżku i czytam książkę. Mam na sobie swój ukochany szary sweter (z big stara, ten sweter towarzyszył mi w najpiękniejszych i najważniejszych doświadczeniach mojego życia, będąc "w nim" poznałam J. i X., mam do niego wielki sentyment). Czytam, nagle czuję za sobą jakąś obecność. Przewracam się na plecy a tam X.
Jestem tak zaskoczona że tylko pytam: dlaczego przyszedłeś? a On odpowiada: bo chciałaś. 
Jeszcze zdążyłam pomyśleć..  "ale ja chciałam tylko w myślach, nigdy osobiście Ci tego nie powiedziałam" a X. znika. Po chwili uświadamiam sobie, że X. miał na sobie taki sam sweter jak ja, tylko "męską" wersję.

Sen 3
Płynę łodzią z moją mamą. To duża, solidna lodź. Ma wiosła dla 2óch osób. Niebo jest skąpane w takim czerwono-karmazynowym kolorze, zaraz będzie świtać. Dobijmy do brzegu. Zarówno piach jak i skały które tam widać mają dziwny kolor - kolor kości. Wychodzimy z łodzi, widzę Sfinksa i wejście do świątyni. Jest bardzo wąskie i boję się że tam utknę lub to pułapka i mnie ściśnie. Przed wejściem widzę gepardziątko, to dziewczynka (mam taka myśl), właśnie myje łapki i pyszczek. Kiedy na nią patrzę słyszę szept Kybele. Wchodzimy z mamą, do świątyni, w środku wszystko jest w tym samym dziwnym kolorze. Widać korytarz, za nim kolejne jeszcze bardziej wąskie przejście - wycofuję się (to wąskie przejście, to może być jakiś uraz okołoporodowy, utknęłam w kanale rodnym na ponad 12h, miałam poród kleszczowy i dodatkowo węzeł z pępowiny zaciśnięty a szyi). Kiedy wychodzę ze świątyni, gepardziątko wciąż tam jest. Tym razem z zaciekawieniem patrzy mi głęboko w oczy.

 
Sen 4
Jestem nauczycielką na stażu. Mam swoje zadania/pracę, ale jestem tez od "przynieś, wynieś, pozamiataj". Nie przeszkadza mi to wcale, dzieci mnie kochają, jestem ich ulubioną nauczycielką. To już nie są maluchy, więc nie tak łatwo ich zadowolić, we śnie cieszy mnie to bardzo. Przeglądam teczkę z rysunkami, kiedy podchodzi do mnie nauczycielka. Dziś w szkole jest Apel i jakieś uroczystości. Bierze mnie pod ramię i schodzimy pod aulę. Nie przeciskamy się, tylko zaczynami gadać. Chwilę później, pogawędka przeradza się w temat damsko-męski, aż w końcu ona pyta: czy wiesz co to kabała?



Obudziłam się, pierwsze co mi się skojarzyło to że Kybele i Kabała podobnie brzmi ;)


Sen ostatni, bardzo krótki epizod z dosyć długiego snu. Tylko tyle pamiętam. Jestem studentką, właśnie są Juwenalia. Wszyscy wyszli na ulice i dobrze się bawią. Odłączam się od grupy bo czuję głód, chcę kupić frytki. Skręcam w uliczkę gdzie jest pełno przeróżnych budek z jedzeniem i barów. Kupuję złociste, gorące frytki. Już mam je zjeść, kiedy zauważam boczną uliczkę, wąską, ciemną i trochę straszną. Wszędzie jest pusto. Nad wejściem do uliczki wisi szyld "magiczne doświadczenia szamańskie", ach kusi mnie to. W powietrzu, w tej uliczce widzę wirujące płatki, jakby ktoś sypał z góry spalonymi kartkami papieru, to takie większe płatki. Wyciągam rękę by dotknąć, okazuje się że to tylko hologram. Decyduję się iść, skoro to tylko hologram i to nie dzieje się naprawdę. Gdy robię krok w przód, płatki zmieniaj kolor z popielatego na czerwień. W uliczce stoi 3 chłopaków, to 3 kapłanów voodoo. Kiedy robię krok, ich twarze zwracają się w moim kierunku.
Kolejna scena, te płatki zamieniaj się w krwawy deszcz, zaczynam się dziwnie czuć.
Kolejna scena, już wyszłam z uliczki. Trzęsę się ze strachu niczym galareta, drażą mi nogi, wymiotuję, straciłam swoje frytki, I w głowie kołacze mi myśl "Właśnie przeszłam test krwi".

środa, 31 grudnia 2014

Powroty do domu

Opiekowałam się mieszkaniem cioci (C. już nie żyje, swego czasu spędzaliśmy z rodzicami niemal każdy weekend u niej; gdy byłam mała, to się mną opiekowała np. gdy rodzice byli na jakiejś imprezie/weselu; byłam z nią bardzo zżyta).

Dwie dziewczyny wynajmowały pokój w jej mieszkaniu. Kiedy już mam wyjść, dostaję telefon od hydraulika, że zaraz tam będzie (już od dawna musi coś zrobić, ale nikogo nie może zastać w tym mieszkaniu). Kiedy hydraulik wchodzi, okazuje się, że to mój dawny znajomy i zaczynamy imprezować razem z tymi dziewczynami. Niedługo później wychodzimy (zabieram ze sobą worek ze śmieciami). W drzwiach, natykamy się na ludzi, którzy tam mieszkają (potem okazało się że to znajomi cioci). Oni z początku byli mocno oburzeni, że ktoś jeszcze ma klucze, ale szybko wszystko się wyjaśniło (telefon) i to spotkanie przeradza się w imprezę na korytarzu. Znalazł się tam suto zastawiony stół. Kiedy spojrzałam w prawo, zobaczyłam okno a za nim ławeczkę. Okazało się że jesteśmy w domku jednorodzinnym. Za oknem dostrzegłam X. który półsiedział, półleżał na ławce. Ktoś napomknął by go zaprosić, ale nikt się nie do tego nie kwapił, ja zaś nie chciałam się wyrywać niczym Filip z konopi. Chwilkę później X. był przy stole i zrobiło się wesoło, wszyscy z niego żartowali, bo on zawsze mówi życiu "tak" a w zasadzie, nigdy nie odmawia i nie mówi "nie"). Dostałam telefon, że mam wracać do domu. Chwilkę później, znów byłam pod blokiem cioci i skierowałam swe kroki w stronę domu.

Kolejna scena, jestem w domu. Listonosz miał dla mnie paczkę, ale nieco się spóźniłam i ta paczuszka czeka już na mnie na poczcie. Są dwie drogi które tam prowadzą, jedna standardowa - chodnikiem, druga ciągiem podziemnych przejść (wejście jest pod krzakiem niebieskich róż). Próbuję się przedostać tym drugim przejściem (jest znacznie szybciej), ale mama niedawno przesadzała tam kwiaty, coś jest "nie tak", bo nawet stopy nie mogę tam wcisnąć. Decyduję się pójść chodnikiem, ale na pocztę nie docieram. Po drodze spotykam znajomego, który mnie do siebie zaprasza i idziemy do niego.

Scena później, on już jest moim chłopakiem*, ja zaś nie mam jeszcze 18 lat i niczym Kopciuszek, muszę być w domu przed północą. Początkowo on mnie odprowadza, ale któregoś dnia  - nie może. Odkrywam, że do swojego domu mogę przebiec (mieszkamy na przeciwległych krańcach miasta), od tego czasu "odprowadzam się sama" i staję się Szybkobiegaczem. Kocham te momenty w których mknę przez uśpione miasto, dookoła mnie jest czarna noc, pod skórą czuję adrenalinę. Dopiero wtedy "odżywam". Bardzo szybko ten moment "powrotu," dużo bardziej mi się podoba niż "chodzenie z chłopakiem". Któregoś dnia "oświeca mnie", że chodzę z nim tylko dla tych "nocnych powrotów".

* ten znajomy z którym potem chodziłam (nazwijmy go MCM), niegdyś totalnie ześwirował na moim punkcie, rzeczywiście mieszka na drugim końcu miasta. Swego czasu był u mnie co dzień, ale zawsze traktowałam go po macoszemu, być może dlatego, że był na każde moje machnięcie ręki a jak wiadomo coś, co nam przychodzi łatwo i jest nam podane na tacy - nie zawsze jest przez nas doceniane.. ech, młodość, teraz zapewne doceniłabym tę znajomość ;)



poniedziałek, 29 grudnia 2014

Sen o odwyku

Jestem opiekunką dwóch przesłodkich kociaków. Dbam o nie i pielęgnuję, ale one coraz częściej chadzają własnymi drogami. Trudno mi się pogodzić z ich niezależnością, ale bywają momenty że kotki mnie potrzebują, wskakują mi wtedy na kolana i tulą się do mnie. Te momenty sprawiają, że moja "misja" wydaje mi się ważna, to do mnie należy: dać im swój czas, jedzenie, poczucie bezpieczeństwa, prawdziwy dom, ale również pozwolić na odrobinkę swobody/niezależności. W każdym razie, chadzam sobie ze swoimi dwoma kotami po mieście, gdyż- szuka mnie mąż i najbliżsi, bo dostałam "różowy list".

Ja z jakiegoś powodu nie chcę go otwierać i jestem w ciągłym ruchu, wciąż się przemieszczam z miejsca na miejsce. W końcu docieram do starej kryjówki "za ścianą", gdzie napotykam znajomych ze studiów (z resocjalizacji). Gdy tak gadamy, moje koty gdzieś się oddalają, zaś mnie odnajduje mąż i rodzina.

Kolejna scena, jestem w budynku. Widzę wejście na oddział, ale od razu kieruję się na dół (piwnica), jest tam kawiarenka, stołówka, świetlica, pokój filmowy.. znam te pomieszczenia. Wchodzę do kawiarni, można tam kupić coś słodkiego i ciepłego do picia. Pani za ladą od razu mnie rozpoznaje (zresztą ja ją też) i mówi że mam u niej dług (co mnie trochę zaniepokoiło) i wyciąga rachunek a tam dopisek i informacją o niezapłaconych 2zł ;) Idę zwiedzać stare kąty, znów mijam wejście na oddział (czyli sypialnie), ale przechodzę na najwyższe piętro (terapia grupowa i indywidualna), zaglądam do sali gdzie jest terapia poprzez sztukę: rysunek/malarstwo, ale nikogo nie rozpoznaję (nikogo z ludzi, nawet wykładowcy). Za to moją uwagę przykuwają obrazy, przyglądam się im długo, tym razem tematem było użycie tylko dwóch kolorów: czerwieni i niebieskiego (zaś narysować można było wszystko, widzę twarze, pejzaże, same kolory które się przenikają, drzewo itp). Prace są przeróżne, ale tylko w tych dwóch kolorach, co daje niesamowity efekt. Kiedy odwracam się by iść dalej, wpadam na X. Tez chce iść na odwyk. Okazuje się, że już tu razem byliśmy i to aż 2x (wynika to z kontekstu rozmowy, zaś mi się "przypomina" w trakcie rozmowy).

W tym momencie podchodzi mój mąż i wyciąga różowy list (zaproszenie na odwyk). Tłumaczę X. że jesteśmy tu dobrowolnie i nie musimy tego robić po raz 3, tym bardziej że 4 wizyta na oddziale nie jest już dobrowolna, dostajemy wtedy fioletowy list i "musimy iść" na odwyk. X. mówi że sam nie wie (nie jest pewien czy iść), ale "nie da rady wytrzymać" i jednak się zdecyduje. Schodzimy na dół, oddaję dług, okazuje się że miesięczne wyżywienie będzie kosztować "od teraz" ponad 3 tysiące (Pani do mnie mruga i mów, że jak dla mnie "za darmo, po starej znajomości"). Wracam do X. i mówię mu o "dużych kosztach" tego odwyku, ale on jest zdecydowany i mówi: Ola, któreś z nas musi, ja to zrobię."

W zasadzie tak się kończy sen, ja odchodzę z J. Jeszcze zostajemy na odsłonięciu jakiegoś gigantycznego obrazu (dosłownie, jesteśmy w galerii i jeden z obrazów jest zakryty czerwonym płótnem). Obraz przedstawia kłębiące się kolory, niczym wiry, tornada, spirale, w górze kolory wyglądają jak dym co pnie się ku niebu. Tonacja (od dołu) to czerwień, pomarańcz i złoto przechodzące w krem. Chwilę później odchodzimy.

Jak widać sporo kolorów w tym śnie. Mam wrażenie że najważniejszy to fiolet. (niebieski i czerwień tworzą fiolet)
Koty to zapewne moje dzieci ;)

piątek, 26 września 2014

Człowiek z nożem

Chciałam by przyśniło mi się co czeka mnie i X.

Sen
Jestem na działce (kiedyś mieszkałam w domu jednorodzinnym z dużą działką, spędziłam tam lwią cześć życia). Bawię się tam ze swoją kuzynką. Dziewczynka jest szczuplutka, ma gładko uczesaną fryzurkę z przedziałkiem, jest bardzo ładna, miła, grzeczna, nieco nieśmiała. Tylko czasem jak na nią patrzę, dostrzegam błysk w oku, jakby miała ochotę coś spsocić (normalnie nie mam żadnej kuzynki w tym wieku). W pewnej chwili decyduję się wyjść za ogrodzenie, małą zostawiam tam, by "była bezpieczna". Na ulicy, tuż za mną idzie jakiś mężczyzna, szybko zbliża się do mnie. Nie bardzo wiem jakie on ma zamiary, przyśpieszam, czuję lekkie zaniepokojenie. Jest już na tyle blisko by dotknąć mnie ręką, odwracam się, on wyciąga z rękawa niezwykle duży nóż i kieruje w moją stronę. Uciekam, on za mną. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa, biegnę jak po kleju, nie mogę oderwać nóg od podłoża.



Moja działka jest specyficzna, ma aż dwie bramki (po przeciwnych stronach, od północy i południa). Decyduję się wrócić tym drugim wejściem, chcę dobiec prosto do domu i zamknąć drzwi na klucz.

Kiedy już jestem na działce, on jest tuż za mną, niemalże czuję jego oddech. Przypomina mi się że na działce została kuzynka, jak ja się zamknę to wtedy ona będzie w niebezpieczeństwie. Decyduję że dam się złapać i zatrzymuję się, już nie uciekam.

Kolejna scena, ja, kamienna ławka pod czereśnią, ja i on siedzimy bardzo blisko siebie. On ma na rękach kajdanki (normalnie rośnie czereśnia, kamiennej ławki brak). Jest bardzo spokojny, dziękuje mi, mówi że teraz odzyskał "spokój ducha". Sen kończy się jak gadamy na tej ławce, wszystko sobie wyjaśniamy. Kiedy zerkam na niego zauważam że nie ma już kajdanek.

Moja interpretacja (niezwykle rzadko interpretuję swoje sny bo nie umiem...), to próba:
Działka -  to nie wnętrze domu, ale też nie miejsce publiczne (to nie ulica, nie park), jest otoczona ogrodzeniem, ma "granice", czuję się tam bezpiecznie, to może być przestrzeń indywidualna  "to przestrzeń poza obszarem możliwego łatwego dotyku"
Ja we śnie - to ja
Dziewczynka, to sygnifikator mojej znajomości z X. niedługo stuknie 13 lat, tyle co ma dziewczynka .. i nasza relacja podobna jest do tej małej
Ulica - cześć drogi mojego życia
Spowolniony bieg - nie wiem?
Ucieczka - w pewnej chwili będę chciała się wycofać z tej relacji
Mężczyzna z nożem - to X.
Nóż - to  symbol falliczny, ale to zbyt prosta interpretacja jak dla mnie, on mówi o moich obawach, mówi że wejście w "przestrzeń intymną" (0-45cm, dotyk lub prawie dotyk) może być niebezpieczny, szkodliwy, lub może spowodować "szkodę" (nóż wydaje się być ostry)
decyzja by nie wpuścić go i zamknąć drzwi na klucz - decyzja by uciec od tej przyjaźni, unikać go np.
Przekroczenie bramki wraz z mężczyzną - przekroczenie pewnej umownej granicy (warto zauważyć że sen kończy się na ławce pod domem, nie wpuszczam go Do domu)
Kajdanki - ograniczenia nałożone na niego - to on je nosi
ławka to podobno symbol "gotowości na romans", rozliczenia z przeszłością, jak dla mnie, to symbol stałości i stabilności (ławka z mojego snu miała solidne cztery nogi, wysokie oparcie), co więcej ławka jest kamienna
kamień/skała-kojarzy mi się z trwałością, pewnym "niewzruszaniem", nie tak łatwo zniszczyć kamień
siedząc na ławce dotykamy się udami, być może ta dziwna bliskość wciąż pozostanie..

Dla mnie przesłanie snu jest pozytywne, cokolwiek się nie wydarzy - będzie dobrze, oswoję się ze swoim lękiem/"zaprzyjaźnię", być może czeka nas ważna rozmowa? coś sobie wyjaśnimy...

Teraz Merkury jest w koniunkcji z moim Plutonem (w 7 domu w Wadze - zaś władca jest
jest na Ascendencie w 12 domu), zaś już niebawem Pluton wjedzie mi na Merkury w moim 11 domu .. zaś władca Kozy to Saturn który natalnie jest w 7 domu)


środa, 24 września 2014

Sen świadomy

Miałam dziś świadomy sen a zaczęło się od zwykłego snu.

Co pamiętam:
Pierwsza scena, zaczyna się jak jestem na bardzo dużym wybiegu dla dzikich kotów, poza żółtym piachem są tam drzewa dające cień i jakieś "kocie" zabawki, liany, skałki, jest bardzo fajnie. Tresuję zwierzaki, zauważam że dosyć wysoko są zawieszone koła przez które koty skaczą. Doskonale im to wychodzi. Jedyne co pomaga mi w tresurze to moja własna ręka, koty słuchają moich poleceń i skaczą jak chcę.. przyglądam im się, to pumy. Są piękne, takie silne a jednocześnie gibkie, niezwykle daleko i wysoko skaczą. Przypomina mi się że pod moją opieką są dwa samce i jedna samica, ona jest moją ulubienicą.



Kolejna scena, budzę się, J. robi śniadanie, moją uwagę przykuwa telewizor a w zasadzie film który leci. Widzę siebie jak tresuję koty ze snu ;) Wołam J. i mówię: jak to możliwe że mój sen jest nagrany.. a on: Ola, to nie sen, wyjrzyj przez okno.

Podchodzę do okna, wyglądam a tam gigantyczna arena dla kotów, jestem w takim szoku że orientuję się że to sen :)

Od razu wyfruwam przez okno, trochę się boję tych zwierząt i frunę niezwykle wysoko. Wciąż jestem podekscytowana myślą że śnię świadomie. Już sobie planuję co by tu "chcieć".

Wyfruwam za arenę i ląduję na ziemi. Nagle zaczynają pojawiać się przeróżne postacie, tworzą wokół mnie krąg i nie pozwalają przejść. Niektórzy z nich są animowani np. hrabia Dracula. Na początku się trochę wystraszyłam, ale jak zobaczyłam te postacie jak z kreskówki to mnie to rozśmieszyło. Kiedy zamknęłam na chwilę oczy już nikogo nie było.

Za to przeniosło mnie do Włoch. Byłam tam na wycieczce. To był wciąż sen świadomy. Oglądając to miejsce przypomniało mi się, że już tu kiedyś byłam, dokładnie w tym samym miejscu w innym śnie dawno temu. Idąc wiedziałam gdzie co będzie, co będzie w pomieszczeniu czy za zakrętem.

Pomyślałam że chcę zobaczyć poprzednie wcielenie z X. i maksymalnie się skupiłam. Zamykam oczy, gdy je otwieram jestem w innym miejscu, również znajomym. wąska ścieżka, niewielka osada, kilka domków, pola nieopodal. Mieszkałam tu kiedyś. Czuję wielki smutek, żal bo rodzie nie pozwolili nam być razem a my nic z tym nie zrobiliśmy, nie walczyliśmy o siebie.

Kolejna scena, rozdzieleni przez jakąś wojnę, zanim zdążyliśmy się dobrze poznać, ale poznaliśmy się na tyle, że ta rozłąka nas dotknęła dziwną tęsknotą za sobą.

Kolejna myśl, chcę wniknąć w jego sen. Szukam ściany, gdzieś na forum czytałam że trzeba wejść do czyjegoś snu przez ścianę lub lustro. Ale zanim docieram do ściany zamykam oczy.

Kolejna scena ja i X. Patrzę na niego, ale jest jakiś dziwnie gruby, wygląda jak jakaś "ofiara losu". Mówi do mnie "na pewno mnie nie zechcesz, nie jestem dla ciebie atrakcyjny". Ja myślę "to nie X., on jest zawsze taki pewny siebie". Zamykam oczy.

Kolejna scena, na ławce siedzi J., X. i jeszcze kilku wspólnych znajomych. W tym śnie J. jest moim najlepszym przyjacielem zaś X. moim chłopakiem. Kiedy zbliżam się do ławki X. sadza mnie sobie a kolanach i długo gadamy. Potem on mnie całujeee. Jesteśmy ze sobą już wiele lat i planujemy być razem, bez ślubu.

Zamykam oczy, kiedy otwieram jestem w wodzie, zanurzona aż po szyję, to ocean. Nigdzie nie widać nawet skrawka lądu, woda ma gładką powierzchnię i niezwykłą niebieską barwę. Nie umiem pływać, zaczynam się topić, ale natychmiast przypomina mi się że to sen. Woda ściąga mnie w dół, mówię sobie "to nic, przecież umiem oddychać pod wodą". Uspokajam się i budzę.



wtorek, 23 września 2014

Horoskop wektorowy ja i X.

Dobra dusza rzuci okiem? Każda myśl mile widziana
Przyjaźń od ponad 12 lat, poznałam go tego samego dnia co J. (mąż) ;)

W wodniku AC Wenus Słońce Lilith Ceres, wszystko w 1 domu, Dom 7 punkt szczęścia i vetrex, dom 8 Pluton w skorpionku, 11 neptun, Słońce w koniunkcji z Ceres i Lilith (dla odmiany z mężem mam Słońce w koniunkcji z Juno) wklejam wykres może ktoś wypatrzy coś ważnego


Ja i X.





































Mój mąż urodził się 1h wcześniej niż ja ;D
Poniżej dla porównania wrzucam horoskop wektorowy jego i x. Przyjaźń bardzo mocna i mam wrażenie że jak wino, z czasem nabiera mocy, znają się znacznie dłużej ;) Jak widać są różnice np. na ASC Merkury i pallas w kozie, u nas dla odmiany w wodniku..

Mąż i X.



A poniżej ja i J
U nas wenus w rybkach na AC postrzegają nas jak papużki nierozłączki  :)

Ja i mąż


mój email: tarotmojapasja@gmail.com

piątek, 12 września 2014

Bliźniaki

Relacja z X. (najlepszy przyjaciel męża, zaś od 12 lat nasz wspólny) tak mnie nurtuje, że czasem aż mnie skręca w środku. Pytanie zadane przed snem: co jest jeszcze możliwe w tym życiu między mną i X. i jak się poznaliśmy w poprzednim wcieleniu?

Sen1

Siedzę przy okrągłym stoliku w restauracji (poza naszą trójka nie ma nikogo), po mojej lewej stronie X, po prawej J. (mąż).
X. mówi patrząc mi prosto w oczy "Kiedyś ktoś mi powiedział, że moja Miłość zapuka do drzwi, po prostu wejdzie do mojego domu" (dzień wcześniej ja tak weszłam do niego)
Ja, głęboki oddech, wyglądam przez okno "... ale mamy dziwną pogodę, jest jesień (pełno złoto-pomarańczowo-czerwonych liści na chodniku) i jest zima bo pada śnieg (właśnie zaczęło sypać) a w dodatku jest wiosna (świeciło piękne słońce, było na tyle ciepło że ludzie chodzili w t-shirtach), brakuje tylko lata" i znów patrzą na X.

On wtedy zbliża się do mnie i całuje, ma mega zimne i bardzo wilgotne usta (jakby dopiero co wypił wodę z lodem), odpycham go bo mnie totalnie zaskoczył, J. siedzi obok, widzę jego zaskoczenie, mówię do X. "Nie rób tego nigdy więcej" a on do mnie "Zrobię, choćby nie wiem co"

Kolejny sen

Studiuję teologię, zaprzyjaźniam się z jedną z dziewczyn. Pewnego dnia postanawiamy "zerwać się" z wykładów. Siedzimy na ławce, patrząc na Wóz Cygański i gadamy czy da się przewidzieć przyszłość. Podchodzi do nas dwóch chłopaków, to bliźniaki. Jeden z nich siada koło mnie i od razu mnie obejmuje ramieniem, koło koleżanki siada ten drugi. Nigdy w życiu nie byłyśmy z nikim związane, ale w tych chłopcach jest coś takiego, że od razu "wiem, że to jest To"

Budzę się z przeświadczeniem że te bliźniaki to J i X.



poniedziałek, 12 sierpnia 2013

sny z J. w roli głównej



Ostatnio moje sny to ja i J. Różna sceneria, czasem nawet inne epoki, ale zawsze razem, dzieci czasem są a czasem nie. 

Dzisiaj mieszkaliśmy z J. i z dziećmi w wielkiej rezydencji i byliśmy bardzo bogaci, co weekend urządzaliśmy w tym wielkim domu "noce pełne przygód". Najśmieszniejsze jest to, że tylko My byliśmy w to wtajemniczeni, goście już nie. Było sporo zabawy i śmiechu, po zabawie i zakończeniu "przygody" wszystko się wyjaśniało.



Kilka dni temu miałam dziwny sen z J.


Śniło mi się, że chciałam się zapisać do jakiegoś klubu i nawet złożyłam odpowiedni wniosek i poszłam na umówioną godzinę. Jako że to pierwszy raz, to wzięłam ze sobą J, ot, żeby mi towarzyszył, czułam się wtedy raźniej. Poszliśmy razem do poczekalni, trzymając się mocno za ręce. Kiedy już było "za minutę" wejście, powiedziałam do J "nie chcę tam wchodzić, rozmyśliłam się" a on "Ola, przecież tu nie ma przymusu, nie musisz tam wchodzić" Ja na to, "ale byłam umówiona, nie mogę tak po prostu odejść, tam ktoś na mnie czeka" a J. na to "Ola, możesz wszystko, naprawdę" i pociągnął mnie mocno, zaczęliśmy uciekać.

Kiedy przechodziliśmy przez drzwi, kątem oka zauważyłam, że z pokoju ktoś po mnie wychodzi, dostrzega nas w drzwiach i zaczyna gonić.

Uciekamy, po jakimś czasie zauważyłam, że zaczepiłam nitką (wyglądała jak kolorowa wstążka) i ona się ciągnie za nami i jednocześnie wskazuje temu komus drogę, próbuje ją oderwać, ale jest taka szeroka i z materiału... w końcu zaczepiam ją o cos ostrego i rozrywam, od razu zaczęłam ją zwijac, ale to mnie opóźnia i biegnę wolniej. W końcu udaje mi się i w dłoniach trzymam zwiniętą kulę, niestety w tym momencie wchodzi ten ktoś. Okazuje się, że to młody chłopak, na oko jakieś 20-22 lata.

Nagle J. mówi do niego "Jak możesz tak gonić moją żonę?" Tamten nic.

"Nie masz prawa, ona nie musiała przychodzić" On nic.

"Widzę że nawet się uczesałeś i ogoliłeś. Jak długo planowałeś to spotkanie?"

Ja szok i patrzę na J. mówię "Jarek, no co ty.." (myślę, o co mu chodzi? co on za głupoty wygaduje")

Z ciekawości zerkam na tego chłopaka i oczy mi się rozszerzają ze zdziwienia, przede mną stoi J. (też mąż), tylko sprzed 12 lat, wygląda dokładnie jak w dniu, w którym go poznałam. Bierze mnie za rękę (ten młody J.) i mówi „Ola, musimy bardzo poważnie porozmawiać”. Niestety, w tym dokładnie momencie, zostałam wybudzona ze snu.



Wczoraj też dziwny sen, ja i J. mieszkamy razem. Mamy duży dom, basen i nianię dla Asi. 
Ta niania, to jeden z najlepszych przyjaciół J. - x. 
{X często się „przewija” przez nasze życie, w tych najważniejszy momentach - zawsze jest blisko}

Jarek mówi mi, że mam sprawdzić czy on mnie pocałuje i jednocześnie "przetestować ich przyjaźń".

{tu muszę napisać, że z X. to dziwna i skomplikowana relacja, poznałam go w tym samym dniu co J. dosłownie, tylko kilka godzin później, zauroczył mnie równie mocno co mąż, co więcej X. wciąż powtarza że „tylko ze mną mógłby się ożenić, bo nie ma drugiej takiej dziewczyny", od 12 lat z nikim się nie związał i wciąż go bardzo lubię, zainteresowanie jest obopólne, ale z wiadomych względów - trzymamy się na dystans}



W każdym razie, nadarza się okazja do pocałunku, zbliżamy się do siebie i on nic, tylko na mnie patrzy z taką czułością, intensywnie, aż mnie skręca od środka i to ja go pierwsza całuję, bo już nie mogę się doczekać co będzie dalej i co zrobi, zbliżam się do niego, ale równie szybko się odrywam (w głowie zapala mi się światełko: Olka, co ty robisz, to miał być test dla X.), odsuwam się od niego, zauważam że coś się zmieniło-jakbym przekroczyła jakąś cienką granicę, on wciąż patrzy na mnie, jest na wyciągnięcie ręki, nasze oczy niemal stapiają się w oko cyklopa i wtedy on mnie całuje, długooo .. 


Potem przeskok, siedzimy z J. pod kasztanami i zdaję mu relację, opisuje wszystko dokładnie, J. słucha i nie komentuje, siedzi spokojnie i o nic nie pyta, tylko słucha z uwagą i mocno mnie tuli. Nagle zaczynają na nas spadać te kasztany, ale okazuje się, że to nie kasztany tylko jajka na twardo.. potem chodziliśmy po pięknym parku, takimi wąskimi ścieżkami z kamyczków i przytulamy się mocno, całujemy .. kiedy jestem z J.w ogóle nie myślę o X. i jestem bezgranicznie szczęśliwa ;)


W trakcie spaceru mijamy moją dawną panią z biblioteki, niosła w dłoniach pojemnik  z gorącą zupą, jak się chwilkę później okazało – pomidorową ;)