Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kot. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kot. Pokaż wszystkie posty

sobota, 3 stycznia 2015

Śnię

Sen 2
Jestem w starym domu. Budzę się, jest 4 w nocy, ale decyduję się wstać i poczytać. Siadam w centrum pokoju, dokładnie nad sobą mam źródło światła (żyrandol papierowa kula, normalnie mam inny) i czytam. Kolejna scena, odkładam książkę, w szafce znajduję śpiącego, czarnego kota.

We śnie jestem nastolatką, marzę tylko o X. Kładę się, ale nie mogę zasnąć. Słyszę że tata już nie śpi, postanawiam się wymknąć z pokoju. Cichutko wychodzę na piętro, zaraz potem na balkon. Jest jeszcze noc, na balkonie obok widzę jakiś rzeczy. Postanawiam przedostać się na ten drugi balkon i już tam jestem. (Mój stary dom to bliźniak, balkony od strony południowej się stykają, zaś od północnej są oddalone o ponad 2 metry). Sen dzieje się na balkonie północnym.

Na balkonie jest zamagazynowane jedzenie: paczuszki, puszki, słoiki. Myślami wciąż jestem przy X. Nagle odwracam się, on tam stoi i się uśmiecha. Pytam go: przeteleportowałeś się tu dla mnie? On tylko szerzej się uśmiecha i tuli mnie. Myślę sobie: "to sen" i szczypię się w przedramię. Nic się nie dzieje, widzę wszystko jeszcze bardziej wyraźnie, bardziej świadomie. Zerkam na lampę uliczną, w jej świetle zaczynają wirować pierwsze płatki śniegu. Gdy z powrotem odwracam wzrok X. już nie ma. Za to zauważam, że do domu wraca brat z żoną. Nie chcę by mnie zauważyli, bo to ich balkon we śnie (normalnie sąsiada). Za nimi idzie tata, decyduje się pokazać. Tata zauważa mnie pierwszy, daje mi różne produkty np. pomidory.

Sen 1
Śniłam go trochę wcześniej. Mój stary dom, mój pokój, jestem tą samą nastolatką co we śnie nr2. Leżę bokiem na łóżku i czytam książkę. Mam na sobie swój ukochany szary sweter (z big stara, ten sweter towarzyszył mi w najpiękniejszych i najważniejszych doświadczeniach mojego życia, będąc "w nim" poznałam J. i X., mam do niego wielki sentyment). Czytam, nagle czuję za sobą jakąś obecność. Przewracam się na plecy a tam X.
Jestem tak zaskoczona że tylko pytam: dlaczego przyszedłeś? a On odpowiada: bo chciałaś. 
Jeszcze zdążyłam pomyśleć..  "ale ja chciałam tylko w myślach, nigdy osobiście Ci tego nie powiedziałam" a X. znika. Po chwili uświadamiam sobie, że X. miał na sobie taki sam sweter jak ja, tylko "męską" wersję.

Sen 3
Płynę łodzią z moją mamą. To duża, solidna lodź. Ma wiosła dla 2óch osób. Niebo jest skąpane w takim czerwono-karmazynowym kolorze, zaraz będzie świtać. Dobijmy do brzegu. Zarówno piach jak i skały które tam widać mają dziwny kolor - kolor kości. Wychodzimy z łodzi, widzę Sfinksa i wejście do świątyni. Jest bardzo wąskie i boję się że tam utknę lub to pułapka i mnie ściśnie. Przed wejściem widzę gepardziątko, to dziewczynka (mam taka myśl), właśnie myje łapki i pyszczek. Kiedy na nią patrzę słyszę szept Kybele. Wchodzimy z mamą, do świątyni, w środku wszystko jest w tym samym dziwnym kolorze. Widać korytarz, za nim kolejne jeszcze bardziej wąskie przejście - wycofuję się (to wąskie przejście, to może być jakiś uraz okołoporodowy, utknęłam w kanale rodnym na ponad 12h, miałam poród kleszczowy i dodatkowo węzeł z pępowiny zaciśnięty a szyi). Kiedy wychodzę ze świątyni, gepardziątko wciąż tam jest. Tym razem z zaciekawieniem patrzy mi głęboko w oczy.

 
Sen 4
Jestem nauczycielką na stażu. Mam swoje zadania/pracę, ale jestem tez od "przynieś, wynieś, pozamiataj". Nie przeszkadza mi to wcale, dzieci mnie kochają, jestem ich ulubioną nauczycielką. To już nie są maluchy, więc nie tak łatwo ich zadowolić, we śnie cieszy mnie to bardzo. Przeglądam teczkę z rysunkami, kiedy podchodzi do mnie nauczycielka. Dziś w szkole jest Apel i jakieś uroczystości. Bierze mnie pod ramię i schodzimy pod aulę. Nie przeciskamy się, tylko zaczynami gadać. Chwilę później, pogawędka przeradza się w temat damsko-męski, aż w końcu ona pyta: czy wiesz co to kabała?



Obudziłam się, pierwsze co mi się skojarzyło to że Kybele i Kabała podobnie brzmi ;)


Sen ostatni, bardzo krótki epizod z dosyć długiego snu. Tylko tyle pamiętam. Jestem studentką, właśnie są Juwenalia. Wszyscy wyszli na ulice i dobrze się bawią. Odłączam się od grupy bo czuję głód, chcę kupić frytki. Skręcam w uliczkę gdzie jest pełno przeróżnych budek z jedzeniem i barów. Kupuję złociste, gorące frytki. Już mam je zjeść, kiedy zauważam boczną uliczkę, wąską, ciemną i trochę straszną. Wszędzie jest pusto. Nad wejściem do uliczki wisi szyld "magiczne doświadczenia szamańskie", ach kusi mnie to. W powietrzu, w tej uliczce widzę wirujące płatki, jakby ktoś sypał z góry spalonymi kartkami papieru, to takie większe płatki. Wyciągam rękę by dotknąć, okazuje się że to tylko hologram. Decyduję się iść, skoro to tylko hologram i to nie dzieje się naprawdę. Gdy robię krok w przód, płatki zmieniaj kolor z popielatego na czerwień. W uliczce stoi 3 chłopaków, to 3 kapłanów voodoo. Kiedy robię krok, ich twarze zwracają się w moim kierunku.
Kolejna scena, te płatki zamieniaj się w krwawy deszcz, zaczynam się dziwnie czuć.
Kolejna scena, już wyszłam z uliczki. Trzęsę się ze strachu niczym galareta, drażą mi nogi, wymiotuję, straciłam swoje frytki, I w głowie kołacze mi myśl "Właśnie przeszłam test krwi".

piątek, 2 stycznia 2015

3 sny

Dzisiaj zaczynam od końca, tak jak mi się przypominały sny:

Sen 3 - Kreatywne pisanie

Jestem w bloku, na klatce schodowej, panuje wielki ruch i poruszenie.  To nietypowy blok, mieszkam tam ja z mężem i dziećmi, moi rodzice, rodzice męża, mój brat z żoną, brat męża z rodziną - czyli najbliższa rodzina.

Szykujemy się do "Wielkiej Przygody". Co roku, w bloku obok, odbywa się konkurs literacki. Zadaniem jest napisać książkę fantasy. Szykujemy się do wyjścia. Przechodzimy na inną klatkę i już trzymamy się razem. Ściany i schody w tym budynku wciąż się przemieszczają, my zaś nie chcemy stracić z oczu dzieci. Poza tym, to dodatkowe utrudnienie dla przyszłych pisarzy, kto wcześniej dotrze na miejsce, ten wcześniej zaczyna.

Jesteśmy na miejscu, każdy kto wchodzi do pomieszczenia dostaje laptop. Na ścianie wisi wielki ekran gdzie można przeczytać ogólne zasady, instrukcje itp. Dzieci się nudzą, więc pozwalam im na zwiedzanie sali, sama zabieram się do pisania. Zauważam że na ekranie są takie małe prostokąciki, w wielu kolorach. Doczytuje, że każdy kolor ma nieco inne znaczenie. Do każdego koloru jest przypisane konkretne "zdanie" np. niebieski-to narrator; żółty-dialog w którym trzeba zdradzić coś osobistego; czerwień-coś się dzieje-jest akcja; zieleń-opis, nie tylko przyrody, także wyglądu; pomarańcz-coś zabawnego; fiolet-zagadka itd. Teksty owej książki rozpoczyna się od dialogu. Zauważam że okienka-prostokąciki są tej samej szerokości, ale w miarę wpisywania tekstu - prostokąty rozciągają się. Każdy pisze o czym innym, tworzymy innych bohaterów, zaś "szkielet książki" jest ten sam, przyznam, że strasznie mi się to spodobało.

Rozglądam się po sali, chyba jest jakaś przerwa, bo cześć ludzi stoi przy szwedzkim stole, część stoi w grupkach i cicho rozmawia. My z mężem i rodziną jego brata siedzimy na podłodze, plecami opierając się o ścianę. Podchodzi na nas starszy mężczyzna, przykuca i mówi że w tamtym roku nagrodzony, dostało 70zł za wydrukowaną kartkę, zaś sporo innych ludzi podpisało kontrakty i najzwyczajniej sprzedało swoje książki. Wstałam by rozprostować nogi, zauważam Asię - swą przyjaciółkę z czasów szkolnych. Podchodzi do mnie i daje stos kolorowych kartek, papierów, mazaków - do wpisywania swoich imion lub informacji np. Teraz Nie  Przeszkadzać! Roznosi też kolorowe czapeczki, krawaty inne drobiazgi.

Sen 2 - Zagubione

Idę z mamą do kina na jakieś przedstawienie. Jest noc, wszystko wygląda nieco inaczej niż zazwyczaj, choć jest podobnie. Dzwoni telefon, to mój brat, pyta gdzie już jesteśmy. Mówię mu że już widzę kino i niebawem do nich dojdziemy. Budynek wygląda jak gigantyczny magazyn a nie kino, nigdzie nie ma drzwi, jedyne co widać to bardzo wąskie przejście, jakby odgięta blacha przez którą sączy się światło, stoi tam grupka osób, część z nich wchodzi do środka. Zauważam jakiegoś mężczyznę, zamiata tuz obok, zapewne jakiś sprzątacz-stróż bo miał uniform i przypięta plakietkę, ale nie decyduję się go spytać o drzwi. Mówię mamie, że idziemy dalej. Docieramy za kino, nie ma tam nic, pustka, tylko ulica i pojedyncze domki, gdy odwracam się za siebie - kina nie ma, dziwię się że aż tak daleko zaszłyśmy. Wracamy, po drodze mija nas dwóch pijanych mężczyzn, w zasadzie to dziadków z drewnianymi grabiami. Wyglądają podejrzanie i pośpieszam mamę by szła szybciej i nie zwracała na nich uwagi. Docieramy do jakiegoś budynku.


Sen 1 - Szykowanie się do drogi

Jesteśmy u Tymka (przyjaciel J, tata chrzestny naszej córeczki). To już ostatni dzień i pakujemy się do dalszej drogi. Mamy mnóstwo dodatkowych paczek, gdyż dostaliśmy od nich prezenty, sami zakupiliśmy pamiątki. Prezenty od nich, mam tu na myśli Tymka i jego dziewczynę Zuzię*. Zauważam że Tytusowi (nasz kot), wysunął się pazurek i jest to dla niego bolesne, ale gdy mówię to innym, to To bagatelizują.

Kolejna scena, już spakowani, J. krąży i przenosi rzeczy do samochodu, Tymek otwiera piwo i siada w fotelu. Częstuje nas, J. odmawia, bo jest kierowcą, ja częstuję się. Piwo jest w nietypowej butelce. Butelka ma metr wysokości i jest wąska jak kieliszek, szkło jest bardzo grube i zielone, ale to taka brudna, ciemnooliwkowa zieleń. Biorę łyk, dziwnie smakuje, w ogóle nie ma bąbelków, smakuje bardziej jak jakieś gorzkie zioło. Tymek mówi, że to piwo pochodzi z Belgii, zaś butelka kosztuje ponad 100zł. I właśnie wtedy wchodzi Zuzia, czekaliśmy tylko na nią. Ma jakieś dodatkowe prezenty "na pożegnanie" dla dzieci. Z. przyjechała rowerem, ma na sobie strój kolarski, kask, ochraniacze, przy rowerze fotelik. Pyta Asię czy przewieść ją na rowerze do pociągu (bo samochodem tylko przewoziliśmy pakunki, tak naprawdę podróż miała być pociągiem**). Asia nie dała się prosić 2x, chłopaki w tym czasie odjeżdżają, ja zaś dostaję rower Tymka i mam towarzyszyć dziewczynom.

Kolejna scena, Asi (córeczki) nie ma, jestem z Z., gotowa do wyjazdu. Nagle, do pokoju wchodzi mężczyzna, pyta czy mamy kasę. Zuzia ma do bioder przypiętą saszetkę i daje mu 70zł. mówiąc: "masz i już sobie idź" (zauważam że w saszetce jest dużo więcej pieniędzy). On wtedy podchodzi do mnie i pyta o to samo, ja zaś nie mam przy sobie nic, J. zabrał wszystko. Boję się to powiedzieć, ale w końcu wyznaję że nic nie mam. On na to odpowiada, że jest jak Robin Hood, wyciąga plik banknotów i daje mi 4tys. Potem patrzy na Z. i pyta czy z nim pójdzie. Orientuję się, że się znają, co więcej byli kiedyś parą. Ten chłopak staje się coraz bardziej nerwowy, w jego oczach widać szaleństwo, boję się o siebie i o Zuzię. Pytam więc o "ich historię". Napięcie opada, Z. opowiada.

Ogólnie, wynika z niej że bardzo kiedyś się kochali, ale poróżniły ich pieniądze. Widzę jak patrzą na siebie, kochają się wciąż do bólu. Pytam Z. czego w takim razie jest teraz z Tymkiem a ona mówi "bo mi tak wygodnie", chwilkę później podchodzi do chłopaka i wychodzą. Patrzę na swój telefon, J. dzwonił. Oddzwaniam, ale nikt nie odbiera.

Kolejna scena, jestem na stacji PKP, okazuje się że zdarzył się wypadek. Tuż przed stacją pociąg się wykoleił, jest dużo ofiar śmiertelnych, rannych. Widzę "z lotu ptaka", unoszę się nad torami niczym duch i obserwuję. Na ziemi/trawie leżą gigantyczne plakaty ludzi którzy zginęli, ale nie widzę nigdzie "swoich", nie kojarzę żadnej twarzy. W końcu ich znajduję, rozłożyli koc i zrobili piknik. Długo mnie nie było i J. pyta dlaczego, ale nie chcę mu mówić o Z. Niestety chwilę później Tymek pyta czego nie ma Z. i słowa same wyskakują mi z ust. Mówię mu co się stało. Tymek czerwienieje i z oburzeniem krzyczy "nigdy nie mów tak o Zuzi".

Jesteśmy znów w domu Tymka, tym razem już dosłownie "na wylocie", żegnamy się z nim. Jestem w sypialni, do pokoju wchodzi Z. Wygląda zupełnie inaczej, ma zupełnie inną twarz, ale wiem że to Zuzia. Jest spłakana, na czerwone oczy. Nic nie mówi, bo nie musi, wiem że wróciła do Tymka, zaś z tamtym rozstała się na zawsze.

Ostatnia scena, zwiedzamy dom w którym jest przedziwny ruchomy teatrzyk. Bohaterami są koty, ktoś je wyrzeźbił w drewnie, dał wielobarwne stroje, w łapkach mają rekwizyty. Teraz to najpopularniejszy dom w jakimś niewielkim-turystycznym miasteczku, wielka atrakcja. Oglądam to kocie przedstawienie, w tle słychać muzykę jak z opery. Cieszę się że zdecydowaliśmy się to zobaczyć, bo jest przepięknie.


* Tymek naprawdę ma dziewczynę Zuzię ;)
** ten motyw z podróżą pociągiem, to zapewne przebłysk naszej rozmowy ze znajomymi sprzed kilku dni, prawdopodobnie w przyszłym roku będziemy podróżować koleją europejską, można wykupić specjalny bilet 5, 7, 10dniowy i podróżować "gdzie się chce" w granicach Europy

To chyba tyle, choć nie, było o wiele więcej.. pamiętam pojedyncze scenki, jedna mnie nawet wybudziła ze snu.

Oto ona:
Mieszkałam z J. w dworku, w zasadzie wynajęliśmy go tylko na jedną noc, ot taka dodatkowa wakacyjna atrakcja. Przy nim stała drabina, ale taka sięgająca do 10 piętra co najmniej. Wchodzimy na nią z J., bo ponoć z niej rozciąga się genialny widok. Drabina nie jest podparta, ot stoi sobie jak struna w powietrzu. Kiedy jesteśmy na szczycie zaczyna się chwiać i nagle przewraca się na bok. Przestraszyłam się tak bardzo, że się obudziłam ;)