Idę z Agą wzdłuż drogi. Zepsuł nam się samochód. J., dzieci i bagaże zostały w domu A. (byliśmy w drodze na wakacje), zaś my idziemy pożyczyć samochód od "znajomego" Agnieszki. Dziwnie się idzie po tej ulicy, czuję nierówności pod stopami.
W końcu zerkam pod nogi. Cała ulica jest usypana z kamieni szlachetnych, cekinów, szklanych paciorków, mieni się wszelkimi kolorami. Pytam się A. "dlaczego". Okazuje się, że jest to związane z "legendą znad jeziora", które właśnie mijamy po prawej. Od razu zerkam na jezioro, jest przepiękne, właśnie jest zachód słońca i jezioro zalane jest falą światła. W tym jeziorze, mieszkają dwie złote ryby, które czasem wyskakują wysoko i wtedy spełniają życzenia, ale nikt ich nie widział od lat. Cała sytuacja dzieje się 'na zakręcie'. A. nie kończy opowieści, bo spotykamy tego znajomego i on nas prowadzi do swojego domu.
Kolejna scena, jesteśmy u niego. Mieszka w rezydencji i jest przeraźliwie bogaty. Mówi, że nam pomoże. Pokój jest tak duży, że mieści się tam traktor (wszystko dzieje się na wsi), on mówi "Ta, która jest piękniejsza, niech wsiądzie pierwsza". Tak mnie to zaskakuje, że zastygam w bezruchu, A. siada za kierownicę i jedzie po J., dzieci i bagaże. Ja zostaję z nim.
Jest jakoś drętwo, on jest strasznie zdystansowany, ale po jakimś czasie zaczyna nam się dobrze gadać. Okazuje się, że niedawno się zakochał, ale jego wybranka została uduszona linką wędkarską (we śnie widziałam zdjęcie, to była Katie Holmes).
Zbliża się burza, niebo ciemnieje i zbierają się chmury, trochę się boję o J. Dzwonię do niego i przypominam o bagażach ukrytych w kanapie. Właśnie wtedy, gdy kończę rozmawiać, rozlega się grzmot, zaś do pokoju wchodzi siostra "znajomego". Jest niezwykle piękna i bardzo wysoka, ma srebrne włosy ścięte na pazia i szare oczy (miały kolor rtęci). Aż mnie ciarki przeszły jak na mnie spojrzała. Odnoszę wrażanie, że mnie nie lubi, traktuje z dystansem, patrzy "z góry" (to akurat nie tylko wrażenie, a fakt ;)).
Gadamy, choć to ona bardziej drąży i wypytuje. Dowiaduję się kilku rzeczy. Dziewczyna jest czarownicą, taką 'z prawdziwego zdarzenia', to ona maczała palce w tajemniczej śmierci dziewczyny. To ona sprawiła że A. pokochała innego (nie jej brata, bo kiedyś 'mieli się ku sobie'). To ona ma złote ryby z jeziora. Widać, że bardzo kocha brata, ale miłością toksyczną i zaborczą. Stracili rodziców, jako starsza siostra, przejęła rolę matki. Próbuję jej powiedzieć jak to wygląda "z boku", ale nie muszę nic mówić, bo ona zna moje myśli.
Wchodzi jej brat, rozmawiamy we trójkę i napięcie opada. Burza przechodzi bokiem. Plan był taki, że tym ciągnikiem Chłopak zawiezie nas na dworzec, ale on mówi, że odwiezie nas samochodem na nasze wakacje. W tym momencie wchodzi J., oznajmiam mu "dobre wieści" i pytam czy zabrał bagaże z kanapy. Okazało się że nie i od razu zawraca.
Tymczasem ja, mówię że muszę wziąć prysznic, jeszcze zdążę przed powrotem J. Ta siostra do mnie mówi "Jasne, tylko nie zamocz sobie pieluchy" i mruga do mnie. Dziwię się, ale idę. Łazienka jest gigantyczna, ma wielkie lustra aż pod sufit, przeglądam się i już wiem "o co chodzi". Jestem ciemnoskórą staruszką, zmalałam, garbię się. Mam problemy z trzymaniem moczu i noszę pieluchę. Jeszcze przez chwilę czuję się jak 'młoda Ja', tylko wyglądam staro, ale w trakcie rozbierania zaczynam się "czuć" staro. Bolą mnie kości, czuję zmęczenie, nie mogę podnieść rąk do góry, czuję się "jak z krzyża zdjęta". Rozbieram się, została już tylko ta pielucha, patrzę na swój brzuch i piersi, stare, obwisłe, pomarszczone. Patrzę na twarz, oczy jakby 'za mgłą', mam krótkie, bardzo kręcone włosy (wciąż gęste i napawa mnie to dumą). Jestem już tak zmęczona, że rezygnuję z kąpieli. Ubieram się, w kurtce znajduje 200zł, przekładam je do portfela. Zerkam w lustro, już jestem sobą. Okazuje się, że to była tylko iluzja, taki psikus 'starszej siostry'.
Pędzę do nich ile sił, czuję że krew krąży w żyłach coraz szybciej, aż chcę krzyczeć z radości (doceniam to, że znów jestem młoda, silna, zdrowa). Na korytarzu wpadam na "znajomego", wprost w jego ramiona. Przytulam go z całych sił i dziękuję za wszystko, jestem wdzięczna (nawet za spotkanie siostry, która mi wiele uświadomiła). On mówi, że daje nam samochód na wakacje, jak będziemy wracać po nasze auto, to oddamy mu jego.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ulica. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ulica. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 1 marca 2015
niedziela, 25 stycznia 2015
Nas troje
Pochodziliśmy z jednego klanu. Ja , J. i X. To była jakaś osada nad rzeką. Co dzień musieliśmy się liczyć z tym, że woda nas zaleje. Życie tam nie oszczędzało, wymagało nakładu sił i ciężkiej pracy, ciągłej gotowości na zmaganie się z żywiołem. Rzeka była potężna. Nasze domy, specjalnie zbudowane, na takich długich, drewnianych palach, były z drewna, ale podstawa domu wyłożona była ciasno ułożonymi kamieniami. Niedaleko, na wysokim wzgórzu był cmentarz. Lubiłam tam chodzić, zawsze panowała tam cisza i było tak spokojnie, jakby to był zupełnie inny świat. Raz w miesiącu, wszyscy mieszańcy osady, odprawiali tam rytuał. Chodziliśmy wyznaczoną ścieżką między grobami. Podziwiałam przepiękne rzeźby.
Kolejny sen. Wychodzę ze swojego starego domu, a raczej uciekam przed czymś. Orientuję się że mam rolki i poruszam się znacznie szybciej. Na zakręcie ulicy spotykam robotników, wylewają nową nawierzchnię. Nie bardzo wiem jak ich obejść na tych rolkach. Po ulicy nie przejadę, chodnik zablokowany, zaś rolki po trawie nie jadą i boję się, że mnie to spowolni. Kiedy tak myślę, co dalej, pojawia się jakiś chłopak. Bierze mnie "pod pachy" i sadza na wóz. To wóz cygański. Czuję lekki niepokój, bo oni wszyscy są połączeni więzami krwi, ja zaś "odstaję". Szybko się okazuje, że niepotrzebnie tak się czuję, przyjmują mnie jak "swoją". Szczególnie matka chłopaka.
W ogóle, wszyscy są bardzo mili, rozmowni, uśmiechnięci, życzliwi.
Jakiś czas później, chłopak proponuje mi ślub, zgadzam się, bo kocham go z całego serca. Jeszcze tego samego dnia, przybywa jego starszy brat. Widać że są ze sobą bardzo związani, niestety mam wrażenie że "stanęłam między nimi", bo ten drugi intensywnie mi się przygląda.
niedziela, 4 stycznia 2015
2 Sny
Weszłam do sklepu osiedlowego. Podłoga była świeżo umyta i nie chciałam jej zabrudzić ośnieżonymi butami. Z tego miejsca co stałam, poprosiłam 3 rogale z czekoladą. Dostałam jeszcze gorące.
Sen 2
Jesteśmy w innym mieście, ja i moje koty :) Pyzia i Julka idą ze mną chodnikiem, za to Tytus wędruje środkiem ulicy. Po jakimś czasie zaczynam się o niego bać, samochodów jest coraz więcej. Wchodzę na ulicę by go wziąć na ręce. Kiedy już jestem bardzo blisko, widzę 3 samochody policyjne jadące wprost na mnie. Migają światłami i zatrzymują się. Z samochodu wychodzi policjant i zmierza wprost do mnie. Tłumaczę mu że weszłam na środek ulicy, bo niepokoiłam się o swojego kota, ale on nie bardzo mi wierzy.
Scena później, dotarliśmy do domu, do którego miałam dojść. Jestem ja, Tytus, który zdążył się oddalić (zwiedza nowe kąty), oraz policjanci. Sadzają mnie przy okrągłym stole i przeprowadzają rozmowę. Z kim tu jestem, po co, czego szukam itp. Jest sporo tych policjantów, co najmniej kilkanaście osób, zarówno mężczyźni jak i kobiety, starzy i młodzi. Trochę mnie nastraszyli na początku, ale szybko się orientuję, że oni sobie robią ze mnie jaja. Rozluźniam się i zaczynam im się przyglądać, nawet zaczynam żartować razem z nimi. Zauważam że po mojej lewej stronie (ach, ta strona serca ;) siedzi chłopak. Jest najmłodszy z policjantów, ale wyróżnia się na ich tle. Ponadprzeciętnie inteligentny, zwinny niczym kot a do tego przystojny, ma włosy spięte w kitkę. Ludzie powoli odchodzą, w końcu zostaje tylko ja, ten chłopak po lewej i jeszcze jeden starszy rangą policjant. Oni mówię: żarty na bok, zaraz przyjdzie komendant by z tobą porozmawiać. Ja już i tak nic sobie z tego nie robię, a tu.. wchodzi komendant. Na chwilę zamieram z przerażenia. Przyglądam się mu, a to J. Depp z filmu Mors, myślałam że padnę ze śmiechu.
Kolejna scena, szykujemy się do kolacji wigilijnej, zdążyłam się zaprzyjaźnić z tym młodym policjantem.
Etykiety:
czekolada,
fryzura-kucyk,
koło,
koty,
księżyc,
lewa strona,
miasto,
okrągły stół,
policja,
posiłek,
rogale,
samochód osobowy,
sen,
stół,
trzy,
ulica
sobota, 4 października 2014
Włoskie miasteczko
Dziś znów śniłam o tym samym mieście. Obudziłam się we śnie gdy stałam na skrzyżowaniu. Miałam widok na 4 wąskie uliczki, każda "prowadziła" do czegoś.
Pierwsza do gigantycznej fontanny (szerokiej) z czterema jeźdźcami. Każdy koń był w ruchu, wszystkie odrywały przednie kopyta od podłoża "w kolejności" (pierwszy z lewej najmniej, drugi nieco bardziej.. ostatni koń niemalże stał na dwóch tylnych kończynach).
Druga uliczka wiodła do pomnika pięknej, nagiej kobiety o długich włosach. W prawej dłoni trzymała ona naczynie z olejkiem i polewała dekolt, drugą dłonią rozsmarowywała olejek, pod nią był podpis Rozkosz.
Trzecia uliczka wiodła do bardzo wysokiej i wąskiej fontanny z dosyć szerokim, ale płytkim dnem, to Fontanna Życzeń. Można tam było wrzucać monety, ale większość ludzi wrzucała tam drobiazgi symbolizujące ich pragnienia. Kiedy na nią popatrzyłam, przypomina mi się że byłam tu w innym śnie, znam to miejcie. Ludzie wrzucają tam wisiorki, pierścionki, malutkie złote serca, kolczyki itp. Fontanna jest prześliczna, woda pełna jest mieniących się monet i biżuterii.
Czwarta uliczka prowadzi do gigantycznej karuzeli. Decyduję się nią pójść, wsiadam najpierw na konika, potem do samochodu, potem do karocy z dyni, aż w końcu przesiadam się na motor. Karuzela rusza, podnosimy się wysoko, z góry obserwuję miasto, znam go z wielu snów.
Po zejściu kieruję się do sklepiku ze starociami, rośnie koło niego czereśnia (obrodziła w soczyste, czerwone owoce). Wiem że śnię, ale jestem tak ciekawa tego miasta, że zamiast coś robić, to chodzę i je "zwiedzam", próbuję jak najwięcej zapamiętać.
Pierwsza do gigantycznej fontanny (szerokiej) z czterema jeźdźcami. Każdy koń był w ruchu, wszystkie odrywały przednie kopyta od podłoża "w kolejności" (pierwszy z lewej najmniej, drugi nieco bardziej.. ostatni koń niemalże stał na dwóch tylnych kończynach).
Druga uliczka wiodła do pomnika pięknej, nagiej kobiety o długich włosach. W prawej dłoni trzymała ona naczynie z olejkiem i polewała dekolt, drugą dłonią rozsmarowywała olejek, pod nią był podpis Rozkosz.
Trzecia uliczka wiodła do bardzo wysokiej i wąskiej fontanny z dosyć szerokim, ale płytkim dnem, to Fontanna Życzeń. Można tam było wrzucać monety, ale większość ludzi wrzucała tam drobiazgi symbolizujące ich pragnienia. Kiedy na nią popatrzyłam, przypomina mi się że byłam tu w innym śnie, znam to miejcie. Ludzie wrzucają tam wisiorki, pierścionki, malutkie złote serca, kolczyki itp. Fontanna jest prześliczna, woda pełna jest mieniących się monet i biżuterii.
Czwarta uliczka prowadzi do gigantycznej karuzeli. Decyduję się nią pójść, wsiadam najpierw na konika, potem do samochodu, potem do karocy z dyni, aż w końcu przesiadam się na motor. Karuzela rusza, podnosimy się wysoko, z góry obserwuję miasto, znam go z wielu snów.
Po zejściu kieruję się do sklepiku ze starociami, rośnie koło niego czereśnia (obrodziła w soczyste, czerwone owoce). Wiem że śnię, ale jestem tak ciekawa tego miasta, że zamiast coś robić, to chodzę i je "zwiedzam", próbuję jak najwięcej zapamiętać.
sobota, 24 maja 2014
Sen z 23 na 24 maja 2014
Odwiedzam swą siostrę cioteczną (w realu też ją mam, jesteśmy w tym samym wieku, co więcej, ona jest teraz mamą chrzestną mojej córeczki). Jesteśmy bardzo przejęte bo niedługo matura (maturę zdałyśmy już 12 lat temu). Obydwie świetnie się uczymy, jesteśmy pracowite i bardzo ambitne. Wciąż wałkujemy tematy maturalne i robimy sobie powtórki, przepytujemy się i nie mamy dość. Tego dnia dołącza do nas koleżanka Agi, ale bardzo szybko nauka zamienia się w babskie pogaduchy.
Schodzę na dół, na mnie już czas, mam autobus do Lublina. Gdy jestem na dole i zakładam buty wraca brat Agi - G. mój brat cioteczny a jej rodzony. Jest 2 lata starszy od nas i właśnie wrócił na weekend do domu (studiuje w Lublinie). Od zawsze miałam wrażenie że się we mnie podkochuje. Nic nigdy słówkiem nie pisnął, wrażliwa dusza, bardzo spokojny chłopak, ale to przecież brat, w dodatku zupełnie nie w moim typie. Mam już buty na nogach , zauważam że mam śliczną, białą, koronkową sukienką wykończoną delikatnymi falbankami (sięga kolan). Żegnam się z nimi, już wychodzę, gdy nagle zaczyna padać deszcz, totalna ulewa. G. proponuje że mnie podrzuci na przystanek samochodem swojego taty. Cieszy mnie to, bo nie uśmiecha mi się maszerowanie 3km do przystanku.
Jesteśmy na malutkim dworcu (jedna kasa) i już mam zamiar kupić bilet, kiedy G. podchodzi do mnie i mówi że on mi kupi bilet, ja mówię że nie a on w kółko swoje, upiera się tak mocno że "daję mu" kupić ten bilet, ale zauważam że kupił i dla mnie i dla siebie. Dziwi mnie to bardzo, bo przecież właśnie przyjechał do domu rodzinnego, poza tym zostawi samochód taty daleko od domu.
Jesteśmy w Lublinie, czeka mnie ostania przesiadka, mamy trochę czasu do odjazdu autobusu a G. chce mi towarzyszyć. Jest noc, zwiedzamy miasto, trafiamy na jakąś wycieczkę z przewodnikiem. Wycieczka zmierza w stronę muzeum które zawsze chciałam zobaczyć, wchodzimy razem z nimi, doczepiamy się do tej wycieczki, choć wyraźnie "odstajemy" wyglądem (to Turcy).
Rozglądam się po muzeum zafascynowana i chłonę każde słowo przewodnika, chyba tym swoim zachowaniem zwracam uwagę jakiegoś Turka, to starszy mężczyzna (no oko ma z 50lat), uśmiecha się do mnie i podchodzi, daje mi takie ocieplacze na ręce - mufki w bardzo intensywnym różowym kolorze, są mięciutkie i puchate, prześliczne, od razu je "przymierzam".
W tym czasie G. się do mnie zbliża, jakby chciał mnie chronić czy coś, jest tak blisko że czuję jego ciepły oddech na swojej twarzy, podekscytowana podarunkiem gadam do niego jak nakręcona a on nagle mnie całuje. To chyba był jeden z najbardziej słodkich i zmysłowych sennych pocałunków jakie miałam: czuły a jednocześnie mocny i intensywny, mokry i słodki i jakiś taki pachnący poziomkami. Jednakże to mój brat, strasznie go lubię, ale jak przyjaciela, ten pocałunek niczego we mnie nie zmienia, odsuwam go delikatnie i tłumaczę że nigdy do niczego miedzy nami nie dojdzie. On odwraca się i ucieka, dosłownie jak mały chłopiec, biegnie ile sił w nogach a ja za nim. Pędzi prosto na ulicę, jest po deszczu, jest ślisko, widzę błyszczącą nawierzchnię, na szczęście jeździ niewiele samochodów. On kładzie się na środku ulicy, boję się o niego i przyśpieszam. Gdy już prawie do niego dobiegam, on się zrywa i ucieka dalej.
Docieramy do cmentarza, to mnie zatrzymuje. Już go nie szukam, uwielbiam cmentarze, szczególnie te stare (to takie dziwne moje skrzywienie i miłość do nekropolii). Nigdy nie widziałam tak pięknego, nietypowego cmentarza. Leżą na nim płyty nagrobne, zaś na nich siedzą gargulce (i znów, uwielbiam gargulce). Patrzę intensywnie, każdy z nich jest zupełnie inny, są fascynujące i takie piękne.
Na wyciągnięcie ręki stoi gigantyczny kościół ze strzelistymi wieżyczkami. Podchodzę bliżej, ma przytwierdzoną tabliczkę z napisem "Dom Duchów". Idę do głównego wejścia, przed nim jest malutki kranik, dopiero wtedy zauważam że jestem cała przepocona tym biegiem i emocjami. Odkręcam kran, ale woda nie leci z jednego miejsca, spływa po całej długości przedniej ściany budynku, jak strumyk, po chwili wysuwają się malutkie kraniki na całej długości ściany i tworzą gigantyczny prysznic. Szybko zakręcam wodę, bo widzę że do głównego wejścia zmierza jakiś mężczyzna, nie chcę by się przemoczył. Otwiera drzwi i widzę kotarę, która ciasno zasłania wejście, jedna część jest czarna, druga bordowa. Jest jednocześnie ciężka i mięciutka, bardzo przyjemna w dotyku niczym aksamit. Mężczyzna wchodzi do środka, ja również chce wejść, ale kiedy dotykam tej kotary, mam wrażenie że ona tylko "wpuszcza", nie pozwoli mi wyjść/wycofać się gdy się rozmyślę. Boję się trochę tego Domu Duchów i decyduję się wrócić na dworzec.
Mijam festyn uliczny, wszędzie pełno ludzi, młodych, starych, mężczyzn i kobiet. Robi się coraz ciaśniej, uliczki są coraz węższe, zauważam że im jestem bliżej celu, tym więcej par się całuje, tuli, potem widzę trójki osób a nawet niewielkie grupki. Czuję że powietrze jest naelektryzowane od tego erotyzmu. Coraz więcej osób mnie zaczepia, zazwyczaj mężczyźni, ale również kobiety. Idę szybciej. Zauważam że mam na sobie tą samą sukienkę tylko teraz ma inny kolor - to czerwień. Jest już tak ciasno, że aby się przecisnąć muszę dotknąć ciał innych, wciąż czuję jakieś głaski na ciele, dotyk. Nagle skręcam i widzę dwie całujące się dziewczyny, na ziemi "pod nimi" siedzi chłopak. Patrzy na mnie i łapie mnie za łydkę, dotyka zmysłowo, zaczyna całować moja nogę coraz wyżej i wyżej, jest mega przyjemnie, dociera do ud a ja stoję jak zahipnotyzowana, gdy sięga do majtek "przebudzam się", odtrącam go i pędzę ile sił na dworzec.
Jestem na dworcu, zamiast wrócić do domu, decyduję się na wycieczkę do Bombaju ;)
Kolejna scena: jestem w Bombaju, zwiedzam miasto, jest bardzo gorąco i kolorowo. Niemal wszędzie widzę zakochane pary które spacerują trzymając się za ręce.
Bardzo rzadko mam takie zmysłowo-erotyczne sny, praktycznie nigdy, to chyba pierwszy taki sen od czasu założenia bloga ;P
Schodzę na dół, na mnie już czas, mam autobus do Lublina. Gdy jestem na dole i zakładam buty wraca brat Agi - G. mój brat cioteczny a jej rodzony. Jest 2 lata starszy od nas i właśnie wrócił na weekend do domu (studiuje w Lublinie). Od zawsze miałam wrażenie że się we mnie podkochuje. Nic nigdy słówkiem nie pisnął, wrażliwa dusza, bardzo spokojny chłopak, ale to przecież brat, w dodatku zupełnie nie w moim typie. Mam już buty na nogach , zauważam że mam śliczną, białą, koronkową sukienką wykończoną delikatnymi falbankami (sięga kolan). Żegnam się z nimi, już wychodzę, gdy nagle zaczyna padać deszcz, totalna ulewa. G. proponuje że mnie podrzuci na przystanek samochodem swojego taty. Cieszy mnie to, bo nie uśmiecha mi się maszerowanie 3km do przystanku.
Jesteśmy na malutkim dworcu (jedna kasa) i już mam zamiar kupić bilet, kiedy G. podchodzi do mnie i mówi że on mi kupi bilet, ja mówię że nie a on w kółko swoje, upiera się tak mocno że "daję mu" kupić ten bilet, ale zauważam że kupił i dla mnie i dla siebie. Dziwi mnie to bardzo, bo przecież właśnie przyjechał do domu rodzinnego, poza tym zostawi samochód taty daleko od domu.
Jesteśmy w Lublinie, czeka mnie ostania przesiadka, mamy trochę czasu do odjazdu autobusu a G. chce mi towarzyszyć. Jest noc, zwiedzamy miasto, trafiamy na jakąś wycieczkę z przewodnikiem. Wycieczka zmierza w stronę muzeum które zawsze chciałam zobaczyć, wchodzimy razem z nimi, doczepiamy się do tej wycieczki, choć wyraźnie "odstajemy" wyglądem (to Turcy).
Rozglądam się po muzeum zafascynowana i chłonę każde słowo przewodnika, chyba tym swoim zachowaniem zwracam uwagę jakiegoś Turka, to starszy mężczyzna (no oko ma z 50lat), uśmiecha się do mnie i podchodzi, daje mi takie ocieplacze na ręce - mufki w bardzo intensywnym różowym kolorze, są mięciutkie i puchate, prześliczne, od razu je "przymierzam".
W tym czasie G. się do mnie zbliża, jakby chciał mnie chronić czy coś, jest tak blisko że czuję jego ciepły oddech na swojej twarzy, podekscytowana podarunkiem gadam do niego jak nakręcona a on nagle mnie całuje. To chyba był jeden z najbardziej słodkich i zmysłowych sennych pocałunków jakie miałam: czuły a jednocześnie mocny i intensywny, mokry i słodki i jakiś taki pachnący poziomkami. Jednakże to mój brat, strasznie go lubię, ale jak przyjaciela, ten pocałunek niczego we mnie nie zmienia, odsuwam go delikatnie i tłumaczę że nigdy do niczego miedzy nami nie dojdzie. On odwraca się i ucieka, dosłownie jak mały chłopiec, biegnie ile sił w nogach a ja za nim. Pędzi prosto na ulicę, jest po deszczu, jest ślisko, widzę błyszczącą nawierzchnię, na szczęście jeździ niewiele samochodów. On kładzie się na środku ulicy, boję się o niego i przyśpieszam. Gdy już prawie do niego dobiegam, on się zrywa i ucieka dalej.
Docieramy do cmentarza, to mnie zatrzymuje. Już go nie szukam, uwielbiam cmentarze, szczególnie te stare (to takie dziwne moje skrzywienie i miłość do nekropolii). Nigdy nie widziałam tak pięknego, nietypowego cmentarza. Leżą na nim płyty nagrobne, zaś na nich siedzą gargulce (i znów, uwielbiam gargulce). Patrzę intensywnie, każdy z nich jest zupełnie inny, są fascynujące i takie piękne.
Na wyciągnięcie ręki stoi gigantyczny kościół ze strzelistymi wieżyczkami. Podchodzę bliżej, ma przytwierdzoną tabliczkę z napisem "Dom Duchów". Idę do głównego wejścia, przed nim jest malutki kranik, dopiero wtedy zauważam że jestem cała przepocona tym biegiem i emocjami. Odkręcam kran, ale woda nie leci z jednego miejsca, spływa po całej długości przedniej ściany budynku, jak strumyk, po chwili wysuwają się malutkie kraniki na całej długości ściany i tworzą gigantyczny prysznic. Szybko zakręcam wodę, bo widzę że do głównego wejścia zmierza jakiś mężczyzna, nie chcę by się przemoczył. Otwiera drzwi i widzę kotarę, która ciasno zasłania wejście, jedna część jest czarna, druga bordowa. Jest jednocześnie ciężka i mięciutka, bardzo przyjemna w dotyku niczym aksamit. Mężczyzna wchodzi do środka, ja również chce wejść, ale kiedy dotykam tej kotary, mam wrażenie że ona tylko "wpuszcza", nie pozwoli mi wyjść/wycofać się gdy się rozmyślę. Boję się trochę tego Domu Duchów i decyduję się wrócić na dworzec.
Mijam festyn uliczny, wszędzie pełno ludzi, młodych, starych, mężczyzn i kobiet. Robi się coraz ciaśniej, uliczki są coraz węższe, zauważam że im jestem bliżej celu, tym więcej par się całuje, tuli, potem widzę trójki osób a nawet niewielkie grupki. Czuję że powietrze jest naelektryzowane od tego erotyzmu. Coraz więcej osób mnie zaczepia, zazwyczaj mężczyźni, ale również kobiety. Idę szybciej. Zauważam że mam na sobie tą samą sukienkę tylko teraz ma inny kolor - to czerwień. Jest już tak ciasno, że aby się przecisnąć muszę dotknąć ciał innych, wciąż czuję jakieś głaski na ciele, dotyk. Nagle skręcam i widzę dwie całujące się dziewczyny, na ziemi "pod nimi" siedzi chłopak. Patrzy na mnie i łapie mnie za łydkę, dotyka zmysłowo, zaczyna całować moja nogę coraz wyżej i wyżej, jest mega przyjemnie, dociera do ud a ja stoję jak zahipnotyzowana, gdy sięga do majtek "przebudzam się", odtrącam go i pędzę ile sił na dworzec.
Jestem na dworcu, zamiast wrócić do domu, decyduję się na wycieczkę do Bombaju ;)
Kolejna scena: jestem w Bombaju, zwiedzam miasto, jest bardzo gorąco i kolorowo. Niemal wszędzie widzę zakochane pary które spacerują trzymając się za ręce.
Bardzo rzadko mam takie zmysłowo-erotyczne sny, praktycznie nigdy, to chyba pierwszy taki sen od czasu założenia bloga ;P
środa, 10 listopada 2010
Koszmary senne z 9/10 listopada
Chciałam pamiętać sny.. no i pamiętam, tyle że dzisiaj miałam same koszmary.. :/
Wypowiadając życzenie, trzeba mieć na uwadze to, że kiedyś może się ono spełnić..
Sen, składał się z 3 części
1. Jestem w swoim pokoju, jest noc, mąż siedzi przed komputerem.. ja leżę na kanapie, posiadam dar przewidywania przyszłości, odczytywania myśli, robię to w specyficzny sposób. Mam przed sobą hologram (tablica 60/50cm) a na niej pojawiają się podświetlone informacje (tablica czarna, informacje złote, pięknie wykaligrafowane), palcem (coś na kształt touchpada) zmieniam i przesuwam by dowiedzieć się tego co chcę.. akurat we śnie sprawdzałam co kto na forum napisze następnego dnia ;) Wchodziłam też w umysły innych, wyświetlała się każda informacja jaką chciałam..
Nagle, coś się zaczęło zmieniać w otoczeniu, takie subtelne zmiany np. w ustawieniach przedmiotów na meblach, ściana się wybrzuszyła, ale na ułamek sekundy dosłownie, potem mąż przyszedł do łóżka ;) normalnie jak w życiu, bo kładzie się przeważnie koło 3.00 w nocy i zauważyłam w nim coś dziwnego np. oko mu nagle "poleciało" mocno do góry i widać była same białko, albo język się wydłużył i był ostro zakończony i czasem spojrzenie mu się zmieniało, jakby miał nie swoje oczy., nie sposób tego opisać.. wzrok szaleńca z Lśnienia np.
Zorientowałam się, że coś zamiast do mnie przyczepiło się do męża. Pamiętam strach, bardzo silny strach i niemoc, wiedziałam jak siebie ochronić a jego nie, nie wiedziałam co robić.. pierwsze co mi przyszło do głowy to modlitwa (swoją drogą zawsze pomaga), zrobiłam znak krzyża i zaczęłam odmawiać "Ojcze nasz", obudziłam się.
2. krótki, jest las, jestem z grupą młodych ludzi, bawimy się w podchody.. nagle oni wszyscy podchodzą do mnie i mówią że mam się złożyć w ofierze.. zapytałam Jak mam to zrobić? Kazali mi położyć się pod tirem który mnie przejedzie, to miała być moja inicjacja.. położyłam się pod tirem i nie wiem, bo w tym momencie się obudziłam..
3. też krótki, piłam mleko z piersi koleżanki, odebrałam to jako koszmar.. łaziła za mną tak długo aż się zgodziłam..
Wszystkie sny bardzo wyraźne, pamiętam mimikę twarzy, kolory, sytuacje.. swoje emocje..
Wypowiadając życzenie, trzeba mieć na uwadze to, że kiedyś może się ono spełnić..
Sen, składał się z 3 części
1. Jestem w swoim pokoju, jest noc, mąż siedzi przed komputerem.. ja leżę na kanapie, posiadam dar przewidywania przyszłości, odczytywania myśli, robię to w specyficzny sposób. Mam przed sobą hologram (tablica 60/50cm) a na niej pojawiają się podświetlone informacje (tablica czarna, informacje złote, pięknie wykaligrafowane), palcem (coś na kształt touchpada) zmieniam i przesuwam by dowiedzieć się tego co chcę.. akurat we śnie sprawdzałam co kto na forum napisze następnego dnia ;) Wchodziłam też w umysły innych, wyświetlała się każda informacja jaką chciałam..
Nagle, coś się zaczęło zmieniać w otoczeniu, takie subtelne zmiany np. w ustawieniach przedmiotów na meblach, ściana się wybrzuszyła, ale na ułamek sekundy dosłownie, potem mąż przyszedł do łóżka ;) normalnie jak w życiu, bo kładzie się przeważnie koło 3.00 w nocy i zauważyłam w nim coś dziwnego np. oko mu nagle "poleciało" mocno do góry i widać była same białko, albo język się wydłużył i był ostro zakończony i czasem spojrzenie mu się zmieniało, jakby miał nie swoje oczy., nie sposób tego opisać.. wzrok szaleńca z Lśnienia np.
Zorientowałam się, że coś zamiast do mnie przyczepiło się do męża. Pamiętam strach, bardzo silny strach i niemoc, wiedziałam jak siebie ochronić a jego nie, nie wiedziałam co robić.. pierwsze co mi przyszło do głowy to modlitwa (swoją drogą zawsze pomaga), zrobiłam znak krzyża i zaczęłam odmawiać "Ojcze nasz", obudziłam się.
2. krótki, jest las, jestem z grupą młodych ludzi, bawimy się w podchody.. nagle oni wszyscy podchodzą do mnie i mówią że mam się złożyć w ofierze.. zapytałam Jak mam to zrobić? Kazali mi położyć się pod tirem który mnie przejedzie, to miała być moja inicjacja.. położyłam się pod tirem i nie wiem, bo w tym momencie się obudziłam..
3. też krótki, piłam mleko z piersi koleżanki, odebrałam to jako koszmar.. łaziła za mną tak długo aż się zgodziłam..
Wszystkie sny bardzo wyraźne, pamiętam mimikę twarzy, kolory, sytuacje.. swoje emocje..
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)