Rozmawiam z przesympatyczną panią. Nie wiem jak to się dzieje ale w każdym sanatorium spotykam starszą od siebie o kilkanaście lat osobę i okazuje się, że gadamy tym samym językiem.
O tym, że nasze pokolenie przeszło zmianę ustroju. O tym, że łamano nam charaktery od dziecka po dojrzałość. O tym, że wpojono nam przekonanie, że jedyną możliwą drogą poprawy losu jest praca.
Nie daj Boże twórcza.
O tym podzieleniu. Ja opowiadam, że moja niezwykła przyjaciółka musiała uciekać za granicę bo chcieli ją zaszczuć i zniszczyć. Pani opowiada, że za komuny też ją chcieli zaszczuć i zniszczyć bo nie chciała należeć do partii.
Ale i na wygłupy jest czas.
Tu jest bardzo dobra kuchnia ale ja i tak wydziwiam, i pewnego dnia mówię - o, muszę jeszcze o coś zapytać panią kelnerkę. - A o co? - A kiedy będzie łosoś?!