Kraków z Bydgoszczą mają wiele wspólnego i nie ma śmiechu,
czasem żona z Bydgoszczy może niespodziewanie odwiedzić męża, który jest w
delegacji. Z Bydgoszczy do Krakowa latają samoloty, moi drodzy, i to jest ta
niespodzianka. Tak.
W hotelu jest czysto,
pachnąco i tanio, dlatego firmy chętnie wynajmują miejsca noclegowe dla swoich
pracowników. Nic nie przekreśliłam, nic!
Taki pan, którego obecność jest niezbędna, bo nikt inny nie
zrobi tego tak dobrze jak on, nocuje u nas zazwyczaj kilka dni. Jeśli wszystko
idzie pomyślnie to w piątek rano się wyprowadza nie zostawiając pokojowym ani
złotówki napiwku bo przecież za hotel płaci firma.
Ja się tak drę o te napiwki a ostatni napiwek dostałam kilka
miesięcy temu i były to dwa jabłka wręczone na korytarzu. Ale trzeba mieć
nadzieję że może kiedyś komuś się u nas spodoba i doczekam dyszki na poduszce!
Dlatego się tak staram, nie mówię nigdy na widok wybebeszonego pokoju „kul*a mać”, „spielda*lać” też nigdy nie
mówię, mówię za to „dzień dobry” i życzę miłej podróży i lekkiego rzygania w autobusie.
Kiedy pan dowiaduje się o tym, że ma jechać na delegację w
Krakowie, żona szykuje mu jedzenie na kilka dni. Bigos albo fasolkę po
kretyńsku w pojemniczkach albo w słoiku, gołąbki i gulasz. U nas są
mikrofalówki i można te obiady odgrzać, Kraków tani nie jest a żyć trzeba.
Często te zapasy zostają w lodówkach a koło kosza poniewierają się pudła z
pizzy, widać pan boi się powiedzieć żonie aby nie gotowała na zapas.
Tak właśnie było tego pamiętnego dnia. Stęskniona żona zrobiła
mężowi niespodziankę i przyleciała do niego, i to była prawdziwa żona. Bo kiedy
zobaczyła te nietknięte słoiki i rozbabrany bigos w lodówce a kartony po pizzy, puszki i butelki po różnych napojach koło kosza, to tak
się wściekła że pół piętra się bało! A mąż jeszcze dolał benzyny do ogniska
pytając – a czym ty przyjechałaś, przecież niedawno byłaś w Bydgoszczy? Na
miotle?
A jak tam było naprawdę to nie wiadomo.