Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wojna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wojna. Pokaż wszystkie posty

środa, 13 kwietnia 2022

trudny czas

 

Od początku wojny piszę tu i na fb o Ukrainkach które znalazły schronienie w naszym hotelu. Tak się  zdarzyło, że trafiły na „moje” piętro. To są przeważnie młode kobiety z małymi dziećmi. Rotacja jest niewielka bo dzieci niewielkie, najmłodszy maluch jeszcze samodzielnie nie chodzi.

Część z tych pań już znalazła pracę. Starsze dzieciaki chodzą do szkoły. Nikt nie wie, jak długo potrwa ta wojna ani jak długo będziemy gościć uchodźców w hotelu. Staram się tym dziewczynom trochę matkować, rozmawiam, zagaduję dzieciaki, które koniecznie chcą mi pomagać - ciągną za mną odkurzacz, przybiegają z cukierkiem, mówią po polsku „dzień dobry jak się pani ma”. To jest słodkie bo widać, że odrobinę się zadomowiły i już nie mają w oczach tego strachu co na początku.

Inaczej z mamami. Dziś jedna z dziewczyn powiedziała mi, że Aleks, jej syn, ma tak samo na imię jak tata. I już łzy. Potem inna przyszła przepraszać, że dzieciak zatrzasnął klucz w pokoju i trzeba otworzyć. I już łzy. A przecież nic się nie stało, goście na innych piętrach ciągle zatrzaskują klucze.

Starsza pani przyszła opowiedzieć, że była u kardiologa bo dwa lata  temu miała operację a teraz ciągle boli ją serce.

A wczoraj to ja ryczałam bo w jednym z  pokojów długo słychać było protest i krzyk, i musiałam się wstrzymywać żeby nie zapukać z pytaniem czy trzeba pomóc, ale rozum i doświadczenie mówi mi, żeby się wstrzymywać bo na przykład nasza Hania tak protestowała przy ściąganiu kataru a ja byłam wtedy kłębkiem nerwów. I wytrzymałam a dziś okazało się, że dzieci muszą być smarowane specjalnym kremem,  nienawidzą tego i stąd te wrzaski.

Nie płaczemy jednym ciągiem, nie bójcie się. Częściej się śmiejemy albo też klniemy. Śmiejemy się, bo koleżanka nazywa mnie Caritas bo wszystko co mam na hotelowym wózku rozdaję (z całego serca dziękuję Aniu za słodycze, podzieliłam się) uważając, że nie zbiedniejemy a przecież te dziewczyny muszą czymś sprzątać skoro mieszkają u nas tak długo a proszenie o środki czystości za każdym razem jest krępujące.

Klnę bo przed świętami ludzie robią porządki w szafach i ktoś przywiózł na piętro stare zimowe kurtki, brudne ocieplane buty i skudlone swetry. Ja nie mam czasu pakować tego do worów i wozić do śmietnika! Wstydzę się przed naszymi gośćmi, że też musiały doświadczyć jeszcze i tego. Napiszę setny raz – uchodźcy u nas to przeważnie młode wykształcone kobiety, miały swoje rodziny, pracę, domy, samochody, modnie się ubierały, latały na wakacje. Mieszkają u nas z powodu wojny, uciekły z domów z małymi dziećmi, są tu same. Część z nich pojedzie dalej.  Część pragnie jak najszybciej wrócić do domu. Jedna z pań cały czas codziennie prowadzi wykłady online,  inne znalazły pracę na przetrwanie. 

Nie dokładajmy im darowując łaskawie pół butelki domestosa i skudłacony sweter po ciotce. 

 

 

czwartek, 24 marca 2022

wysłuchane, podsłuchane

 

Ta historia nie jest zmyślona, nie zdarzyła się też dawno, dawno temu.

 

Dwoje starszych ludzi, emerytów, wiodło spokojne życie na przedmieściach. Mieszkali w niewielkim domu, hodowali kwiaty i latem sprzedawali je na pobliskim ryneczku, bardziej dla rozrywki niż dla zarobku.

Pewnego dnia do ich domu przyszli Rosjanie i kazali im się natychmiast wynosić bo przejmują dom na potrzeby wojska.

Nie chcieli wyjeżdżać  bo gdzie.  Myśleli, że to wszystko potrwa kilka dni a potem będą mogli wrócić. Zamieszkali więc w piwnicy na posesji sąsiada, który uciekł z rodziną jak tylko zaczęła się wojna.

Ponad dwa tygodnie siedzieli w tej piwnicy. Sąsiad, uciekając, porzucił stado kur i te kury znosiły  jajka. Te jajka były ich jedynym pożywieniem przez tydzień. Wreszcie w dom sąsiada uderzył pocisk i dom rozpadł się na kawałki. Starsi Państwo wsiedli do swojego czterdziestoletniego samochodu i usiłowali wydostać się z oblężenia. Udało im się przekupić Rosjan. Wydali na łapówki wszystkie swoje pieniądze, zostało im zaledwie kilkadziesiąt dolarów. Przejechali 1500 km i trafili do naszego hotelu.  

Największą radością była dla nich kąpiel, a potem spali, spali i spali.

A jak się wyspali to nam opowiedzieli o swojej podróży.