Obudził mnie rano ból głowy i pierwszą myślą było – a jeśli znów złapałam covid? Jestem dwukrotnie zaszczepionym ozdrowieńcem ale całkiem możliwe, że moja odporność nie jest zbyt wysoka bo po wiosennym zachorowaniu ciągle na coś narzekam. Tak jakbym się rozsypała i zepsuła, nic nie jest takie jak było.
Tutaj jest mnóstwo ludzi. Jedni to kuracjusze przebywający
ze skierowaniem, oni musieli mieć paszport covidowy, czyli są zaszczepieni.
Testów nie musieli robić. Pozostałych gości nikt o nic nie pyta. Mamy nosić
maseczki ale nie nosi ich prawie nikt, jedynie w części zabiegowej można jeszcze
dojrzeć zasłonięte twarze. Panie dezynfekują maty do rehabilitacji ale
wszystkie pomieszczenia są ciasne, kuracjusze wpychają się przed swoją kolejką
i zupełnie tego nie rozumiem – są na wczasach, mają wyznaczony termin zabiegu,
nikt nikogo nie pogania a i tak siedzą przed zabiegowym z kartką w rękach i co
chwilę pytają – a może lampa będzie
wolna, a mogłabym wejść na kąpiel teraz bo tam nikogo nie ma..
Nie ma bo przyjdzie za 10 minut i będzie zajęte – odpowiada
dziewczyna. A to poczeka – próbuje wejść kuracjuszka.
Boi się że jej prądu czy wody braknie albo kozetkę ktoś
wyleży? Maseczki mają w kieszeniach, jedną przez trzy tygodnie. Są wszak
nieśmiertelni.
Wzięłam tabletkę na ból głowy, teraz odpoczywam, ha ha jak
to brzmi, chwilo trwaj – śniadanie (pyszne pieczywo, pasta z dorsza wędzonego,
ser żółty, rukola, pomidor, jajko) potem kąpiel w wannie z hydromasażem, potem
relaks na macie, i ten fotel masujący, trzeba odpocząć koniecznie.