Znów robiłam w przychodni za wolną słuchaczkę, ale dzięki temu mogę Wam powtórzyć opowieść, której wysłuchałam, plotka pójdzie dalej.
Młodzi ludzie po dwóch latach narzeczeństwa urządzili dość huczne wesele. (Dość huczne u nas to jest na 100 osób a na Podlasiu 250). To było na setkę gości, planowane dużo wcześniej, finansowane i organizowane przez rodziców. Młodzi nie mieli za wiele do powiedzenia ale też nie mieli zbyt dużo obowiązków. Pan młody nie umiał tańczyć, dlatego para zapisała się na kurs w szkole tańca i tam ćwiczyli układ, którym zamierzali rozpocząć zabawę weselną.
Wszystko było zapięte na ostatni guzik i udało się doskonale. Goście byli zachwyceni, młodzi wyglądali przepięknie i tańczyli doskonale.
Pół roku po ślubie małżeństwo rozstało się. Pani żona została przyłapana na zdradzie z instruktorem tańca. Zakochała się w nim już przed ślubem i cały czas potajemnie się spotykali.
Serce nie sługa - skwitowałam cynicznie myśląc o moim, które tłucze się jak głupie przy byle wysiłku i sprawia, że czasem mam kłopoty z oddychaniem.