Wchodzę do sklepu i po
kilkunastu sekundach podchodzi do mnie dziewczyna z pytaniem – w czym mogę
pomóc? Dziękuję mówiąc, że sama sobie poradzę a gdy będę potrzebować pomocy,
poproszę ją.
To samo pytanie zadaje
mi jeszcze kilka osób z obsługi kiedy krążę między regałami a gdy wreszcie
docieram do kasy, kasjerka oferuje mi promocyjne produkty i program lojalnościowy.
Prawie każdego to
spotkało i nie ma tu nic dziwnego. To po co o tym piszę? Czasem ludzie nie
wiedzą, że na tym dokładnie polega praca w sklepie i takie są obowiązki
pracownika. Tu celowo nie użyłam tych angielskojęzycznych nazw bo to żaden
awans pracowniczy, jest pomoc sklepowa czy asystent sprzedawcy i koniec pieśni.
Narzucanie się, patrzenie na ręce i śledzenie – my tak to czujemy, oni pracują,
takie mają obowiązki.
Z wytycznych -
sprzedawca
ma nawiązać kontakt wzrokowy z klientem zaraz po jego wejściu
Nie ma się co złościć,
że ktoś się na nas natarczywie gapi, trudno, taką ma pracę i za to mu
(przeważnie marnie) płacą.
Muszą również w ściśle
określonym czasie podejść i zaczepić klienta pytając, czego szuka. Klient
przeważnie bawi się w Indian i mówi a
pacze se tylko tak ale trafia się również taki, który potrzebuje rzetelnej
informacji i porównania produktów. Na koniec dziękuje za wybrany i omówiony
towar mówiąc, że kupi sobie to przez Internet, bo jest taniej.
Tyle w obronie obsługi
sieciówek. Mają dokładne wytyczne i świadomość, że każdy klient może być
nasłanym przez kierownictwo agentem testowym. Dlatego uważajcie w tych sklepach
z robieniem zdjęć, agenci mają obowiązek sfotografować kontrolowane miejsce więc
możecie być za nich wzięci.
A za to na Kleparzu
klienci się zezłościli na Krzyśka bo jak on tak mógł przez TYDZIEŃ nie przyjść
do pracy? Skandal po prostu, kawy brakło, i jedna pani z powodu wierności (dwadzieścia
lat tu u pana kupuję) nie piła dwa dni kawy nie chcąc robić zakupów u
konkurencji. Ale jakby go po niedzieli nie było to doszłoby do zdrady!