Awizo miałam w skrzynce, po każdą awizowaną przesyłkę jadę z
duszą na ramieniu. Może dlatego mnie te ramiona tak bolą. Dawniej ludzie bali się telegramu a ja się
boję awiza w skrzynce. Już się nie kłócę
bo na poczcie nie ma pindy tylko sołtys ale to całkiem inna historia. Po prostu
odpuściłam jak wiele innych rzeczy.
Wczoraj miałam do załatwienia kilka spraw, od lekarza do
lekarza. Na przykład dostałam skierowanie do ortopedy z adnotacją „pilne” i od
razu się zapisałam, mam termin na październik 2023.
Wracamy na pocztę Klareczko, do lekarza pójdziesz jeszcze
pod koniec notki.
Poczta jest maleńka, jedna osoba zajmuje się wszystkim. Kolejka
była kilkuosobowa. Przede mną pani ze stosem pism w notatniku. Wyglądało na to,
że będzie wysyłała służbową korespondencję bo z uwagą sprawdzała wszystkie
pozycje.
Zapytałam, czy pozwoli mi odebrać jeden polecony, co potrwa
minutę. Warknęła na mnie jak na wroga numer jeden, pewnie miała zły dzień albo
złe życie, ostatnio tak się wydarła na mnie koleżanka z pracy dwa lata temu,
już nie pracuje z nami bo nikt nie mógł znieść jej podłego charakteru rozdartego ryja.
Nadawała te swoje przesyłki, potem jeszcze odbierała paczki
no i zeszło dość długo. Ja załatwiłam swoją sprawę w minutę, pokazałam dowód, podpisałam
i gotowe. Długo jednak w głowie miałam myśl, że można na obcego człowieka się
tak drzeć w zasadzie bez powodu. Ani na obcego ani na swojego, co ja to piszę. Wystarczyło powiedzieć „nie”. To nie, i tyle.
Wieczorem miałam wizytę u ortopedy. Prywatną. Bo co mam
robić, czekać rok na leczenie jak mam w barku stan zapalny. Tabletki uśmierzyły
ból na tyle, że mogłam jako tako spać w nocy ale omal nie ogłuchłam. Płacę za
leczenie straszne pieniądze. Gdybym nie miała oszczędności to nie miałabym na
bieżące rachunki i zakupy. Jeden zastrzyk prawie trzysta złotych. Zadaję sobie
pytanie co robią w takim wypadku ludzie, którzy nie mają oszczędności, pracować
się nie da z takim bólem, bez leczenia samo nie przejdzie. Nie jest to pytanie
bezpodstawne bo może i mnie to wkrótce spotkać.
Już jestem w klinice tak jak obiecałam na początku notki.
Poprzednim razem zapisywałam się na wizytę i zapytałam, na
jaki koszt mam się przygotować. Pani coś wyszukała i powiedziała, że 360 zł. Ojapierdolę.
I na tym nie koniec bo jeszcze w
następny czwartek powtórka.
Zastrzyki kupiłam sobie sama w aptece. I wczoraj w recepcji chciałam zapłacić za
wizytę a pan mnie pyta cóż ja będę robić że tak dużo mam płacić. Więc
powiedziałam. Ale jak to możliwe, zdumiał się. Zadzwonił do pana doktora i
okazało się, że rejestratorka w zeszłym tygodniu poważnie się pomyliła na moją
niekorzyść. Bardzo poważnie.
I do brzegu!
Dzień zaznaczony spotkaniem dwóch różnych postaw. Noc z
lodem na barku. Ranek już lepszy.
Bądźmy dla siebie dobrzy, choć to bywa trudne.
Dziś też Cię kocham.