Serdecznie dziękuję Wam
za pozdrowienia i życzenia zdrowia. Dobrze, bardzo dobrze słyszeć i czytać w
chorobie takie proste, zwyczajne słowa – trzymaj się, wracaj do zdrowia,
poczekamy. Opiszę co było dalej bo potrzebuję się wygadać a nie mam serca
zadręczać rodziny opowieściami o tym,
jak miałam poważny dylemat po zażyciu środka nasennego i czopka na czyszczenie.
Rozumiecie – strach spać. A ten czopek wieczorem przed operacją dają każdemu,
trudno.
No ale wszystko dobrze
się skończyło, spałam w czystym łóżku.
Wczoraj skończyłam na
tym, jak wieczorem po zabiegu wstałam i trochę chodziłam. Spałam dobrze, przez
sen czułam, jak pielęgniarki zmieniają mi kroplówki i dają jakieś leki do
wenflonu. Rano obudziłam się dość wcześnie i zauważyłam, że mam wolną rękę i
jestem tylko uwiązana do tego worka z drenem w brzuchu. Wstałam, włożyłam
wieszak od worka za gumkę od piżamy i poszłam się umyć. Miałam tłuste włosy,
czułam się nieświeża i brudna. W kabinie prysznicowej jest dzwonek więc gdyby
mi się coś działo to mogłam wezwać pomoc.
Wykąpałam się i
odświeżona wróciłam do łóżka po czym zasnęłam i spałam ze dwie godziny. Rano było
znów mierzenie temperatury i ciśnienia, znów kroplówka i uwaga – śniadanie. Po dwóch
dobach głodówki dostałam cztery kawałki sucharków i ciepłą herbatkę.
Potem przyszedł
doktorek, obejrzał mój brzuch i stwierdził, że mogę po południu wracać do domu.
W pokoju zabiegowym pielęgniarka zmieniła mi opatrunki, pościągała elektrody, wyjęła dren
i wenflon. Nie powiem, żeby to było miłe. Zrywanie plastrów i wyjmowanie
długiego kawałka rurki z brzucha da się wytrzymać bez wrzasku ale bez jęku nie
bardzo. Nie miałam już wenflonu, musiałam więc połknąć dwie pyralginy.
Potem jeszcze przyszedł
rehabilitant i nauczył mnie, jak trzymać brzuch żeby nie bolało, jak ćwiczyć i
jak oddychać. Zaraz po nim pielęgniarka nauczyła mnie, jak mam sobie robić w
brzuch zastrzyki przeciwzakrzepowe. W południe dostałam wielki talerz
czerwonego barszczu z ziemniakami, ach, jaki był pyszny. Pani obok miała
jeszcze drugie danie – makaron z serem i musem jabłkowym, mówiła, że bardzo
dobre. Natomiast na śniadanie ta sama pani miała dwie bułki z szynką i sałatą,
więc z jedzeniem w szpitalu jest całkiem dobrze.
Z wypisem i receptami w
garści podziękowałam wszystkim za opiekę i sio do domu.
Krzysiek przywiózł mi
sukienkę, spodnie, w których przyjechałam, nie nadawały się do włożenia ponieważ
miałam duży brzuch no i opatrunki, nie chciałam tego ugniatać na siłę.
Kraków po południu w
piątek jest zawsze zakorkowany i ta jazda do domu była dla mnie bardzo trudna. Mieszkamy
po drugiej stronie miasta i wiele trudu kosztowało mnie, aby nie płakać bo
czułam każde ruszenie z miejsca, w samochodzie człowiek nie może zmienić
pozycji, jest przypięty pasami, więc tylko trzymałam rękami rany tak, jak mnie
uczył rehabilitant i modliłam się, żeby już wyjechać za miasto.
W domu kot najpierw
podbiegł do mnie kilka kroków i nagle zafuczał, odwrócił się w wbił się pod
łóżko. Pewnie nie odpowiadał mu mój zapach.
Kiedy Krzysiek pojechał
po moje leki, wypakowałam torbę, wrzuciłam wszystko do pralki i włączyłam pranie.
Potem się umyłam i ubrałam w luźnie rzeczy ale i tak niewiele chodziłam, tyle
co do ogrodu bo o tej porze ogród jest najbardziej dynamiczny i musiałam
zobaczyć, co zakwitło. Naścinałam bzu, postawiłam koło łóżka i spałam aż do
wieczora.
Rano Krzysiek pojechał
do pracy a przyjechał syn, aby ze mną pobyć. To jest dość ważne, aby przy
chorym ktoś był. Ja nie potrzebowałam obsługi ale bałam się, że mogę zasłabnąć
i wtedy będzie kłopot. Wykąpałam się, zmieniłam opatrunki, zrobiłam zastrzyk i
chciałam się zabrać za sprzątanie ale dostałam opiernicz od syna więc poszłam
do laptopa a Łukasz sprzątał i gotował.
Teraz będzie tylko dla
kobiet. Bywa tak, że układ hormonalny zwariuje i kobieta zaraz po operacji
zaczyna plamić lub nawet dostanie trochę wcześniej miesiączkę. Mnie się to właśnie przydarzyło i
dlatego jestem taka słaba, obfity okres daje mi się we znaki.
Poza tym rany goją mi
się bardzo dobrze, plastry odklejam smarując ich brzegi spirytusem i delikatnie
odchylając, Zante, bardzo dziękuję, to mi pomogło, wszyscy mówią, że trzeba
energicznie ale dobrze jest tak, jak mi radziłaś. Energicznie to można zerwać
może jeden opatrunek ale ja mam ich cztery.
Mam dietę, dziś na obiad zrobiłam sobie pierś z kurczaka
z piekarnika bez tłuszczu w sosie koperkowym i ziemniaki i było bardzo dobre. Nie
mam mdłości ani żadnych dolegliwości ze strony układu pokarmowego. Pożegnałam
się na jakiś czas z kawą i alkoholem, myślałam, że będzie mi brakowało porannej
kawy a tu wcale nie, piję owocowe herbatki.
Mam nadzieję, że nikogo
nie wystraszyłam tym opisem, chciałam rzetelnie opowiedzieć jak było ale
pamiętajcie, każdy z nas jest inny więc leczenie i zdrowienie może wyglądać
inaczej.
 |
wszystko kwitnie
|