Pokazywanie postów oznaczonych etykietą babcia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą babcia. Pokaż wszystkie posty

sobota, 26 listopada 2022

o dziadku ponurym i kocie, który ucieka do dziury

 Hania ma fazę na rymowanie i mówi wierszem. Przywitała się ze mną i pyta - a gdzie dziadeczek kochany?

- A ogląda jakieś bzdury w swoim pokoju! - odpowiadam. 

Czemu oglądasz bzdury dziadku ponury? - woła dziewczynka a ja wybucham śmiechem aż kot w popłochu skacze ze stołka prosto w miski z wodą i jedzeniem. (Siedział nad nimi i medytował).  Rozlał wodę, rozsypał granulki, zwiał do schowka za meblami i już do wieczora nie wyszedł.

*

Pieczemy ciasteczka, Hania wałkuje i wykrawa, jedna porcja już się piecze w piekarniku. 

Jak tu pięknie pachnie, sama nie wiem czy iść do pokoju gdzie również jest piękny zapach czy zostać w kuchni - mówi moja wnuczka. 

- Do łazienki idź, tam kuweta jest, jeszcze inny zapach - docina dziadek ponury. 

Rysujemy to, co chcielibyśmy dostać pod choinkę i Hania rysuje udekorowane drzewko, prezenty i Mikołaja, ale jest problem bo na stole nie ma czerwonej kredki. Niebieskiego narysuję - mówi dziewczynka.

 - Widziałaś niebieskiego Mikołaja? To jest raczej smerf! W Lidlu jest niebieski Mikołaj - śmieje się Hania. I ten zestaw do robienia eksperymentów też chyba jest - dodaje. 

Zdaje się, że będziemy się w święta bawić w małego piromana. 


niedziela, 17 października 2021

cztery lata

 

Hania, moja wnuczka, dobrze wie, w której szafce dziadek trzyma słodycze. Tak, dziadek to łasuch i zawsze jakieś cukierki, czekolady i ciasteczka ma. Ja ze słodyczy wolę wino półsłodkie ale i tego nie mogę bo mi ciśnienie skacze i robię się czerwona  jak pijak, co to w ogóle jest za życie, prawie już nic nie mogę oprócz orki, czas umierać albo coś.  Ale nie o tym miało być.

Hania dziadka bardzo kocha i zwraca się do niego „dziadeczku kochany”,  co mnie bardzo rozczula bo wiecie – drobna blondyneczka, niebieskie oczęta i ten słodki uśmiech – gdyby chciała gwiazdkę z nieba i szybkę z okna to by dostała. (Moja babcia tak mówiła, gdy prosiłyśmy o niemożliwe – i co jeszcze, może szybkę z okna i gwiazdkę z nieba?).

 

Pewnego dnia Hania spędzała u nas popołudnie. Mama Hani opowiadała, że dziewczynka już w samochodzie wyśpiewywała – jedziemy do babci, jedziemy do babci, dziadek da ciasteczka a babcia włączy bajeczkę.

Przyjechała z gotowym scenariuszem – idziemy na karuzelę a jak zrobimy kopytka to będziemy się bawić w ogrodzie a potem będę oglądać Psi Patrol a ty babciusiu sobie poczytasz!

Ale dziś na obiad nie będzie kopytek – zaprotestowałam, bo jemy te kopytka za każdym razem, kiedy dziecko jest u nas. Lubi i robić je i jeść.

 – Ale ziemniaki będziemy obierać? - Tak.

  Ziemniaki też obieramy razem odkąd pamiętam, mała jeszcze nie umiała chodzić kiedy stawiałam jej krzesełko koło zlewu.  Nie chodzi przecież o te ziemniaki tylko o wygłupianie się przy tym.

 

Rysujemy, śpiewamy i w pewnej chwili Hania pobiegła do dziadka, aby mu coś powiedzieć na ucho. Taki zwyczaj przyniosła z przedszkola, ważne rzeczy mówi na ucho.

- Dziadeczku kochany, wyszeptała.  Dziadeczku kochany,  czy masz  w swoim pokoju w szafce jakieś słodycze, to byśmy poczęstowali babcię!

No i nie daj dziecku ciasteczka.

piątek, 4 grudnia 2020

w pogoni za prezentami

 W tym roku postanowiłam kupić dla Hani spersonalizowany film z Mikołajem w roli głównej. Jest to ciepła bajka - Mikołaj zaprasza Hanię do swojego domu, opowiada o swoich pieskach, pokazuje elfy, zwraca się do dziecka po imieniu, w filmiku wplecionych jest kilka zdjęć Haneczki. Mieliśmy zrobić takie oszustwo - w niedzielę rano Hania obejrzy film z rodzicami a my za godzinkę przyjedziemy z radosną wieścią, że Mikołaj pomylił domy (na filmie jest zdjęcie naszego domu) i myśląc, że Hania mieszka u nas, zostawił prezenty. Nie dziwcie się, chcę w ten paskudny czas jakoś zrekompensować mojej wnuczce brak  Mikołaja w przedszkolu i w  świetlicy. Zawsze był a w tym roku nie będzie. 

Wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że Mikołaj na tym filmie na koniec mówi mniej więcej tak - "wiem, że marzysz o takim prezencie, wiem również, że jesteś bardzo grzeczna, dlatego moje elfy już pakują prezent, zaraz wsiadam do sań i pędzimy do ciebie." I tu jest zdjęcie tego co sobie dziecię wymarzyło. 

I ja głupia bez namysłu wstawiłam zdjęcie jednego psa z bajki Psi Patrol. 

Wszystko poszło doskonale, filmik został zaakceptowany przez rodziców i ma być włączony w niedzielny poranek. Ale syn znawca przedszkolnych bajek na wszelki wypadek zapytał - mamo, a czy ty masz na pewno tego samego psa co na zdjęciu? Bo Hania natychmiast pozna, że to nie jest ten sam, one się różnią!  

Nie martw się synu, podjadę byle gdzie i kupię - zapewniłam. 

W piątek mam dniówkę, w sobotę też pracuję, więc dobrym dniem na kupno psa będzie czwartek. 

Najpierw jednak sprawdziłam w necie. Ups, w bonito nie ma. W biedronce też nie ma. W pobliżu mamy dwie duże galerie handlowe. Pojechaliśmy do pierwszej. Pytamy. Nie ma. Nie ma. Nie ma. 

Wreszcie jest!  Udało się, ale przyznam się - dawno nie szukałam czegoś z taką determinacją. (O zdjęciu w telefonie i imieniu na kartce nie wspomnę). 



poniedziałek, 26 października 2020

Bajeczki Haneczki

 

Rysujemy. Rysujemy i jednocześnie opowiadamy cóż to się dzieje na naszym obrazku.

To ja narysuję dziewczynkę – mówię.

- Dziewczynka idzie na spacer po łące – mówi Hania i zamalowuje dół kartki na zielono.

- To ja narysuję drzewo.

- A za drzewem niedźwiedź – woła Hania i rysuje brązową kulę z uszami.

- To ja narysuję dziewczynce koszyczek a w koszyczku miód. Dziewczynka poczęstuje misia miodem.

- To ja narysuję Mikołaja z prezentem dla tej dziewczynki.

- Haniu, ale czy to jest na pewno Mikołaj? Bo to wygląda na pożar!

- Tak, to jest pożar, i zaraz przyjedzie straż pożarna i wszystko zaleje olbrzymia woda i ugasi pożar ale dziewczynka się utopi, niedźwiedź się utopi i Mikołaj też się utopi! Będzie straszliwa katastrofa!

- O Boże, dziecko, ocal ich – wołam. Uratuj Mikołaja, przecież on ma renifery i sanie to ucieknie i zabierze do sań dziewczynkę i niedźwiedzia. (Rysuję koślawe sanie i cztery renifery które wyglądają jak króliki).

- Babciu, nie martw się, przecież to wszystko jest na niby, to taka bajka tylko.

 

piątek, 20 września 2013

Pani Sąsiadka

Pani Sąsiadka jest nie tylko fantastyczną babcią, za którą wnuki skoczyłyby w ogień. Jest po prostu miłą, wesołą  kobietą i bardzo ją lubię. Od dwudziestu lat Pani Sąsiadka pomaga swoim dzieciom. Kiedyś mi to tłumaczyła
mnie nikt nie pomógł i wiem, jak jest ciężko samej przy dzieciach, dlatego dawno temu postanowiłam sobie, będę pomagać na ile mi starczy sił

Dyżurowała przy chorych przedszkolakach, odwoziła i przywoziła ze szkoły starsze dzieci, chodziła z nimi na nabożeństwa a w wakacje to już tam są po prostu kolonie.

Czasem dusiliśmy się ze śmiechu słysząc

dziecko kochane, o co ty wiecznie płaczesz, mam ochotę ci wlać po dupie, wreszcie bym wiedziała, że masz o co beczeć
Wiadomo było, że żadnego nie uderzy, choć nieraz podnosiła głos, wyznaczając wnukom jasne granice – jak mówię, że nie to nie i koniec!
Któreś przemądrzale pyskowało, że z opiekunką to tak by nie było, na co Pani Sąsiadka spokojnie odparła – ale ja jestem waszą babcią i nie pozwalam na chuligaństwo.

Raz tylko, dawno temu, Pani Sąsiadka opieprzyła mnie dość solidnie. Zauważyła, że Ukasz, jadący do szkoły, jest zasmarkany a ja jechałam do pracy, nie chcąc kolejny raz iść na zwolnienie.
Za dwa dni będzie miał zapalenie oskrzeli i wtedy będziecie siedzieć w domu nie trzy dni tylko dwa tygodnie. Jak jest dziecko chore to ma się wygrzewać a nie chodzić do szkoły i zarażać inne dzieci.

Dokładnie tak się stało, katar przeszedł. Na oskrzela.

Wiem, jakie są trudne czasy, jak ciężko o pracę ale i tak mam w pamięci te słowa i myślę, że nie straciły nic na wartości. Tylko jak to wygląda w praktyce? Nie każdy ma Panią Sąsiadkę.