Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filantropia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filantropia. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 26 listopada 2015

Cienie i blaski



Autor: Patsy Brooks
Tytuł: Więcej cieni niż blasków
Tłumaczenie: Anna Kieczkiełło
Wydawnictwo: Elf
Seria: Nie dla mamy…
Liczba stron: 128
Oprawa: miękka
Data wydania: 2010
ISBN: 978-83-89278-86-9 


Na portalu granice.pl biorę udział w różnych wyzwaniach. Z ostatnim dniem listopada kończy się wyzwanie „Literatura młodzieżowa”. A że niezbyt dużo przeczytałam takowych książek, więc przytaszczyłam z biblioteki kilka pozycji, nie ukrywam, że cienkich, by się szybko przeczytało. Wśród nich znalazłam perełkę. To jedna z książek z serii Nie dla mamy, nie dla taty, lecz dla każdej małolaty autorstwa Patsy Brooks – Więcej cieni niż blasków. Już sam tytuł mnie zaintrygował, a potem blurb.
Wiele nastolatek stosuje różne diety, by zgubić zbędne kilogramy i mieć idealną figurę. Główna bohaterka książki, niespełna 17-letnia Angie, ma nadwagę od dziecka. Przyzwyczaiła się do nadprogramowych kilogramów.
Znała swoje wady, przyzwyczaiła się do nich i potrafiła żyć i być szczęśliwa mimo niedostatków urody. (s.10)
Kilkuletni autotrening polegał na tym, że dziewczyna nie zwracała uwagi na złośliwe i bezmyślne uwagi koleżanek, prymitywne komentarze przypadkowo spotkanych chłopaków, widok wychudzonych modelek w prasie i telewizji. Ale czasami i autotrening okazywał się nieskuteczny:
Wystarczyła jedna „słonica” i wszystko na nic. (s. 23)
Jednak Angie miała swój sposób na życie. Wraz z sąsiadem i przyjacielem Dannym dwa razy w tygodniu jeździła do Domu Opieki Świętego Wincentego, by zajmować się niepełnosprawnymi dziećmi. Autorka Patsy Brooks poprzez postawę bohaterki i jej słowa pokazuje, jak ważny jest wolontariat, ile dobrego daje dla obu stron, jak bardzo dzieci niepełnosprawne potrzebują ciepła i miłości, dobroci i zainteresowania się nimi, obecności drugiego człowieka i urozmaicenia rzeczywistości. Mogli ludzie powinni wzorować się na Angie, Dannym. Powinni wziąć przykład z Violi i dołączyć do wolontariatu. Naprawdę niewiele trzeba, by chorym dzieciom żyło się lepiej, nawet zmiana przełożonej ośrodka wystarczy.
Życie osobiste Angie zaczyna się komplikować, gdy ludzie z otoczenia zaczynają komplementować jej ładny wygląd i schudnięcie, choć nastolatka tego faktu nie zauważyła, czy nie chciała się do tego sama przed sobą przyznać, bo tak była zakompleksiona. Dziewczyna nie chciała dopuścić do siebie myśli, że ona też może być szczupła i atrakcyjna. Jak schudła? Komplikacje po operacji wyrostka robaczkowego. Ale czy tylko to?
Autorka poprzez zewnętrzną przemianę dziewczyny uświadamia czytelniczkom, że bycie piękną, zgrabną i atrakcyjną nastolatką niesie za sobą pewne komplikacje, i to wcale nie takie małe jak się okazuje.
Bycie atrakcyjną niesie ze sobą blaski. Ale blask, jak każde pojęcie, musiał mieć swoje przeciwieństwo. Tak jak dobro ma zło, biel – czerń; piękno – brzydotę; tak blask musiał mieć swój cień. (s. 98)
I te cienie przyprawiają bohaterkę o mały ból głowy. Co może być  owym cieniem? To już w książce. A sama Angie musi zrozumieć, co dla niej jest w życiu ważne, kto dla niej jest ważny. Na przykładzie tej bohaterki młodzi czytelnicy wiele mogą się nauczyć i wielu błędów uniknąć i zrozumieć, jak ważna jest rodzina i przyjaźń, jak ważna jest bezinteresowna pomoc drugiemu człowiekowi, zwłaszcza choremu dziecku.
Zaskoczyła mnie ta książka takim podejściem do tematu nadwagi i chudnięcia, bycie postrzeganą jako atrakcyjną. Niby uroda to rzecz gustu, a o gustach się  nie dyskutuje, ale czy chcemy, czy nie – robimy to, oceniamy wygląd innych.
Człowiek nie zdaje sobie sprawy z wielu rzeczy, dopóki one go nie dotyczą osobiście albo gdy o nich nie przeczyta, a lektura nie zmusi do głębszego zastanowienia. Ta książeczka dała mi do myślenia. Bez problemu utożsamiałam się z główną bohaterką, choć nadwaga nie jest moim problemem, lecz doskonale rozumiałam kompleksy nastolatki i cienie, które odkrywała wraz ze zmianą swego wyglądu. 
Książkę przeczytałam błyskawicznie i do tej pory nie mogę o niej zapomnieć, dlatego postanowiłam recenzję książki Patsy Brooks zamieścić na swoim blogu, właśnie ze względu na owe cienie…

Książka przeczytana w ramach wyzwań:



wtorek, 24 listopada 2015

Pani prezes



Autor: Wioleta Strzelczyk
Tytuł: Charlotte
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 139
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-7942-574-7

Niepozorna książeczka Wiolety Strzelczyk Charlotte to jej debiut. Okładka kusi piękną kobietą z tajemniczą maską w ręku i francuskim kobiecym imieniem. Ale środek jest zupełnie inny.
Charlotte to 25-letnie główna bohaterka, już 3 lata po studiach osiągnęła wielki sukces – jest szefową dużej londyńskiej firmy na rynku nieruchomości. Ma wszystko – urodę, bogactwo, pozycję zawodową, uznanie i miłość Ryana. Lecz pewnego dnia okazuje się, że narzeczony ją zdradza. Młoda kobieta załamuje się, traci grunt pod nogami dosłownie i w przenośni. Alkohol, nocne spacery po niebezpiecznych dzielnicach Londynu, a nawet cięła nadgarstki. Niebezpieczne wydarzenie sprawia, że dziewczyna momentalnie trzeźwieje. Zwraca się z niemą prośbą do Boga. Wkrótce na jej drodze pojawiają się dobrzy mężczyźni. Tajemniczy wybawiciel, Nick, roznosiciel pizzy, elektryk, prosty chłopak pracujący na kilku etatach oraz ksiądz Daniel, który uświadamia bohaterce:
Nie pozwól, żeby ludzie mówili ci, kim jesteś. Sama o tym decyduj. W każdej chwili możesz zacząć żyć inaczej. (s. 85)
Życie Charlotte stopniowo zmienia się… I ona sama tez ulega wewnętrznej przemianie. Zaczyna pomagać innym ludziom, ale aby móc to robić właściwie, wpierw sama musi sobie pomóc. Bohaterka stopniowo odkrywa Boga, siebie, prawdziwą miłość i „dobry” system wartości.