Niezbyt dobrze czułam się po szczepieniu w poniedziałek, więc dziś krótko i zwyczajnie.
Dwa sweterki gotowe, wypróbowane, idealne na mroźną zimę, bo ciepłe bardzo. Czas kupić coś na lato, jakąś bawełnianą lub bambusową włóczkę, najlepiej z dodatkiem jedwabiu.
Gdy jechaliśmy kiedyś do syna zabrałam młodym na obiady w tygodniu coś smacznego. Pracują zdalnie do późnych godzin popołudniowych, więc nie zawsze chce im się pitrasić.
Zrobiłam pierś indyka faszerowaną serem pleśniowym i papryką. Posmarowałam zaprawą z musztardy, miodu i octu balsamicznego i upiekłam w rękawie z folii w piekarniku.
Podobno wyszło pyszne i soczyste.
Oni poczęstowali nas smakołykami kuchni włoskiej, którą uwielbiam.
Jak wspomniałam, jestem już zaszczepiona pierwszą dawką AstraZeneca. Poszłam w poniedziałek do pracy, a tu telefon od dyrekcji, że szczepienie o 14.30 , czy reflektuję?
Oczywiście. Było nas 9, osiem zostało zaszczepionych, jedna odroczona przez lekarza.
W poniedziałek luzik, żadnej reakcji, może ogólne uczucie ciepła, jakby zbyt duszno było w mieszkaniu, za to we wtorek ostra jazda bez trzymanki.
Da się wytrzymać, nie miałam wysokiej gorączki, ale nie mogłam iść do pracy, podobnie moje koleżanki, jedna bohatersko poszła i dzwoniła zębami w swoim gabinecie.
Dostałam tę uroczą karteczkę z wpisaną datą drugiego szczepienia czyli 10 maja... mam nadzieję, że dojdzie do skutku, bo pan Horban doradza rządowi przerwanie szczepień nauczycieli.
Mój mąż idzie także i moja bratowa, więc będzie porównanie...