Znacie na pewno powiedzenie: opowiedz panu Bogu o swoich planach, a zobaczysz co się stanie!
Czasami nie da się nie planować w ogóle, zwłaszcza gdy w grę wchodzi jakiś większy budżet, wyjazd, pobyt w szpitalu itd.
Ale realizacja dłuższych planów życiowych zależy od tylu okoliczności obiektywnych, że wszystko może się zdarzyć i zniweczyć owe plany.
Gdy zbliżał się czas mojej emerytury, obiecałam sobie niczego w związku z tym nie planować i przynajmniej przez rok odpoczywać, cieszyć się każdym dniem, podreperować zdrowie. Zobowiązania rodzinne też mają jakiś priorytet, więc za wiele planować nie warto.
Jak powiedział ktoś mądry - rozczarowania biorą się z wygórowanych oczekiwań, więc lepiej nie mieć zbyt wielu oczekiwań, to uniknie się zbędnych rozczarowań.
Wysłuchałam kiedyś opowieści o planach różnych osób na czas ich emerytury. Co z tego wynikło?
Przedstawiam poniżej trzy historie, samo życie. Imiona zmieniłam, wiadomo dlaczego...
Halina
Szykowała się do emerytury stopniowo, zaplanowała remont mieszkania przy pomocy niedawno poznanego partnera, razem planowali wiele innych rzeczy, choć jemu do bycia emerytem jeszcze trochę zostało. Halina cieszyła się odnowionym mieszkaniem, niebawem partner miał się do niej wprowadzić, zawsze to oszczędniej zamieszkać razem.
Traf chciał, że przyszło Halinie zostać rodziną zastępczą dla własnych wnuczek, bo ich matka przegrała walkę z uzależnieniem i sąd odebrał jej prawa rodzicielskie. By dziewczynki nie trafiły do obcych ludzi, ich babcia, czyli Halina postanowiła wziąć je do siebie, swoje plany przekładając, ale zważywszy na młody wiek wnuczek, to plany nie zostaną odroczone w czasie, a raczej porzucone...
Siergiej
Przyjechał do Polski na początku wojny na Ukrainie. Uciekali z żoną i córką z Charkowa, zostawiwszy dorobek całego życia. Po przejściu na emeryturę Siergiej wyremontował mieszkanie, by wygodnie żyć z żoną, która nie pracowała zawodowo, a córka była już dorosła i samodzielna.
Urządzili się jakoś w Polsce, dobrzy ludzie pomogli, nawet mieszkanie wynajęli. Sergiej podjął pracę na pół etatu, córka pracuje na cały i nieźle zarabia.
Gdy polscy znajomi spotkali Siergieja po dłuższym czasie, zmartwił ich widok mężczyzny, myśleli, że może jakieś problemy rodzinne lub praca ponad siły.
Okazało się, że Ukrainiec zachorował na nowotwór, a badania wykazały złośliwą odmianę choroby i rokowania nie dają niestety nadziei.
Ewa
Zawsze lubiła podróże, jej mąż nie bardzo, więc często wyjeżdżała z koleżankami.
Pracowała dużo, zrobiła dodatkowy fakultet, liczyła na dobrą emeryturę, by móc w przyszłości spełniać podróżnicze marzenia.
Tuz po przejściu na emeryturę koleżanki namówiły Ewę na sanatorium, bo trzeba zadbać o zdrowie, wszak podróże , zwłaszcza te dalekie wymagają kondycji.
Po powrocie z sanatorium kobieta dopingowała męża, by zainteresował się zdrowiem i też pojechał się rehabilitować, bo coś ostatnio marnie wygląda.
Wyjazd do sanatorium wymaga zrobienia badań, które wykazały u męża Ewy ciężką chorobę układu pokarmowego i od dwóch lat mężczyzna jest pacjentem leżącym, dokarmianym pozajelitowo.
Ewa zrobiła uprawnienia do zajmowania się mężem w domu, ale choroba uniemożliwiła realizację jej planów. Nie mają dzieci, rodzina daleko, a nie stać ich, by zatrudnić prywatną opiekę dla tego typu pacjenta. Nikt ze znajomych ani dalszej rodziny nie pali się do pomocy przy chorym.
Cieszmy się każdym dniem, bo nigdy nie wiadomo, kiedy staniemy wobec trudnych życiowych wyborów...