Pokazywanie postów oznaczonych etykietą emerytury. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą emerytury. Pokaż wszystkie posty

środa, 6 marca 2024

A miało być tak pięknie...

 

Znacie na pewno powiedzenie: opowiedz panu Bogu o swoich planach, a zobaczysz co się stanie!
Czasami nie da się nie planować w ogóle, zwłaszcza gdy w grę wchodzi jakiś większy budżet, wyjazd, pobyt w szpitalu itd.
Ale realizacja dłuższych planów życiowych zależy od tylu okoliczności obiektywnych, że  wszystko może się zdarzyć i zniweczyć owe plany.

Gdy zbliżał się czas mojej emerytury, obiecałam sobie niczego w związku z tym nie planować i przynajmniej przez rok odpoczywać, cieszyć się każdym dniem, podreperować zdrowie. Zobowiązania rodzinne też mają jakiś priorytet, więc za wiele planować nie warto.
Jak powiedział ktoś mądry - rozczarowania biorą się z wygórowanych oczekiwań, więc lepiej nie mieć zbyt wielu oczekiwań, to uniknie się zbędnych rozczarowań.
Wysłuchałam kiedyś opowieści o planach różnych osób na czas ich emerytury. Co z tego wynikło?
Przedstawiam poniżej trzy historie, samo życie. Imiona zmieniłam, wiadomo dlaczego...

Halina
Szykowała się do emerytury stopniowo, zaplanowała remont mieszkania przy pomocy niedawno poznanego partnera, razem planowali wiele innych rzeczy, choć jemu do bycia emerytem jeszcze trochę zostało. Halina cieszyła się odnowionym mieszkaniem, niebawem partner miał się do niej wprowadzić, zawsze to oszczędniej zamieszkać razem.
Traf chciał, że przyszło Halinie zostać rodziną zastępczą dla własnych wnuczek, bo ich matka przegrała walkę z uzależnieniem i sąd odebrał jej prawa rodzicielskie. By dziewczynki nie trafiły do obcych ludzi, ich babcia, czyli Halina postanowiła wziąć je do siebie, swoje plany przekładając, ale zważywszy na młody wiek wnuczek, to plany nie zostaną odroczone w czasie, a raczej porzucone...

Siergiej
Przyjechał do Polski na początku wojny na Ukrainie. Uciekali z żoną i córką z Charkowa, zostawiwszy dorobek całego życia. Po przejściu na emeryturę Siergiej wyremontował mieszkanie, by wygodnie żyć z żoną, która nie pracowała zawodowo, a córka była już dorosła i samodzielna.
Urządzili się jakoś w Polsce, dobrzy ludzie pomogli, nawet mieszkanie wynajęli. Sergiej podjął pracę na pół etatu, córka pracuje na cały i nieźle zarabia.
Gdy polscy znajomi spotkali Siergieja po dłuższym czasie, zmartwił ich widok mężczyzny, myśleli, że może jakieś problemy rodzinne lub praca ponad siły.
Okazało się, że Ukrainiec zachorował na nowotwór, a badania wykazały złośliwą odmianę choroby i rokowania nie dają niestety nadziei.

Ewa
Zawsze lubiła podróże, jej mąż nie bardzo, więc często wyjeżdżała z koleżankami.
Pracowała dużo, zrobiła dodatkowy fakultet, liczyła na dobrą emeryturę, by móc w przyszłości spełniać podróżnicze marzenia.
Tuz po przejściu na emeryturę koleżanki namówiły Ewę na sanatorium, bo trzeba zadbać o zdrowie, wszak podróże , zwłaszcza te dalekie wymagają kondycji.
Po powrocie z sanatorium kobieta dopingowała męża, by zainteresował się zdrowiem i też pojechał się rehabilitować, bo coś ostatnio marnie wygląda.
Wyjazd do sanatorium wymaga zrobienia badań, które wykazały u męża Ewy ciężką chorobę układu pokarmowego i od dwóch lat mężczyzna jest pacjentem leżącym, dokarmianym pozajelitowo. 
Ewa zrobiła uprawnienia do zajmowania się mężem w domu, ale choroba  uniemożliwiła realizację jej planów. Nie mają dzieci, rodzina daleko, a nie stać ich, by zatrudnić prywatną opiekę dla tego typu pacjenta. Nikt ze znajomych ani dalszej rodziny nie pali się do pomocy przy chorym.

Cieszmy się każdym dniem, bo nigdy nie wiadomo, kiedy staniemy wobec trudnych życiowych wyborów...

sobota, 26 sierpnia 2017

Muszę zabrać głos...

Nie znam się na polityce, na gospodarce także nie za bardzo, jeszcze mniej na prawie czy sądownictwie, ale mam jakieś tam poglądy na różne sprawy i słysząc o tym i owym gotuje sie we mnie wszystko i dochodzi do głosu poczucie niesprawiedliwości. Nie lubię i staram sie nie mówić, że coś jest głupie, bezsensowne, że ktoś kłamie, oszukuje lub nie myśli rozsądnie, bo mogę nie mieć racji.

Mogę natomiast podzielić się swoimi odczuciami, zwłaszcza na temat niesprawiedliwości, a co za tym idzie bezmyślności posłów. Ale co się dziwić, skoro głosują w nocy, na kolanie, w dodatku nie czytając treści ustaw.

Ten długi wstęp powstał do kilku uwag na temat tzw. ustawy dezubekizacyjnej. Zbulwersował mnie telefon do redakcji jednego z programów TV pewnej pani Ireny, której 95-letni ojciec miał łzy w oczach, gdy usłyszał, że obniżają mu emeryturę.
Za co? Jako młody człowiek przez 3,5 miesiąca bronił z kolegami posterunku granicznego przed bandami UPA, bez wynagrodzenia i z narażeniem życia.
Jeden z kolegów zginął, drugi stracił rękę czy nogę, on sam został ciężko ranny, długo leczył się w szpitalu, został kaleką.
Dzisiaj ten epizod w jego życiorysie spowodował odebranie mu części emerytury.
I nie chodzi nawet o pieniądze, ale o zwykłą uczciwość i godne traktowanie.

Takich przypadków jest wiele, ale posłowie o nich nie pomyśleli, nie zdążyli...wielu starych ludzi nie będzie odwoływać się do sądów, pisać odwołań, a nawet jeśli to zrobią, to wielu rozstrzygnięcia nie dożyje.
Łatwiej jest zabrać wszystkim jak leci, niż popracować nad bublem ustawodawczym, presja wszak była wielka.
Mój wujek jako młody żołnierz także walczył z bandami UPA w Bieszczadach. Żałuję, że nie spisywałam jego wspomnień, ale smarkata byłam, a on niechętnie opowiadał.
Pewnie dziś, gdyby żył też dostałby takie pismo, a pracował sumiennie przez 50 lat, nie należał do partii, a jedyne, czego się "dorobił" to rodzina i drewniana altanka na pracowniczej działce...
Jak go znałam, to pewnie nie skarżyłby się, ale zapadłby jeszcze bardziej w sobie, a smutne oczy pytałyby: ale o co chodzi?