Pokazywanie postów oznaczonych etykietą emerytura. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą emerytura. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 26 czerwca 2025

Gotówka czy karta?

Na wstępie dziękuję wszystkim , którzy próbowali odgadnąć zagadkę. Roślinka w doniczce, to deser tiramisu zwieńczony listkami melisy. Zdjęcie nadesłane i wiem tylko, że podano takowy w jakiejś kawiarni w Jeleniej Górze.

A teraz do sedna. Wybrałam się kiedyś na pocztę po znaczki, bo oczywiście monopol, a dawniej znaczek kupiło się tam, gdzie widokówki.

Już na schodach widziałam kolejkę jak po mięso w PRLu, myślę o co chodzi? Może pójdzie szybko?

Ale skąd, na poczcie sami emeryci, każdy pobierał emeruturę/rentę w gotówce. No rozumiem, że ma ktoś fobię by korzystać z bankomatu, sama nie lubię. Choć teraz odkryłam bankomaty bez konieczności wkładania karty do dziury, wystarczy przyłożyć kartę, jak w sklepie, no i kod pin wklepać oczywiście.

Po kiego czorta wypłacać całą gotówkę, gdy teraz wszędzie, nawet na ryneczku, jest możliwość płacenia kartą. Parę groszy zawsze warto mieć, bo technologie bywają złośliwe, terminale nieczynne, ale cała emerytura czy wypłata?

Żeby nie było, to nie tylko przypadłość staruszków. Miałam w pracy młodszą koleżankę, która pierwszego każdego miesiąca leciała do banku wypłacić pensję. Zapytana dlaczego tak robi, odpowiadała, że nie ufa bankom.

Podobnie z płatnościami za czynsz, media itp. Płatność online jest szybka, bez dodatkowych opłat itd. Można ustawić płatność z góry, gdy chcemy wyjechać. Tymczasem ciągle widuję kolejki do punków opłat, a stawki za te operacje są nieraz wysokie, w skali roku to niezła suma wyjdzie.

Czy przywiązanie do gotówki nie wynika z dawnych czasów, gdy pieniądze kładło się na stół i dzieliło na kupki lub wkładało do kopert? Niektórzy twierdzą także, że płacąc kartą,  tracą kontrolę nad wydatkami...

A jak jest u Was, gotówka czy karta?



środa, 2 sierpnia 2023

Nuda na emeryturze?

 Wiele osób martwi się, co będą robić z wolnym czasem na emeryturze. Jestem już niemal rok na emeryturze i nie miałam czasu, ani ochoty na nudę. Niedobrze, jeśli żyje ktoś tylko pracą lub życiem innych, zapominając o sobie i swoim rozwoju. Powie ktoś pewnie, że aby korzystać z życia na emeryturze trzeba mieć sporo kasy, jak przysłowiowi niemieccy emeryci. Trochę w tym prawdy jest, ale nie cała prawda. Są aktywności, które nie wymagają żadnych nakładów, a jedynie chęci i otwartości, pasji tworzenia i poszukiwania tego, co dla nas w danym momencie najlepsze i daje radość.

Nie chcę tu rozpisywać się  szeroko na temat oferty zajęciowej dla seniorów, bo w każdej miejscowości znajdzie się takowa, wystarczy zajrzeć do Internetu, a jeśli taka forma spędzania czasu nam nie odpowiada, zadajmy sobie pytanie - co chciałbym/chciałabym robić najchętniej lub jakie talenty warto kontynuować, a być może odkryć nowe?

Gdy odwiedzam zaprzyjaźnione blogi jestem pełna podziwu dla ich autorów, zwłaszcza emerytów za aktywność w  różnych dziedzinach, od pasji czytania i rozwiązywania zagadek, poprzez rękodzieło i kulinaria, aż po ogrodnictwo czy podróżowanie. 

Pamiętam koleżankę z pracy, która po przejściu na emeryturę zaczęła regularnie chodzić na basen, nauczyła się niemieckiego i zrobiła kurs oprowadzania wycieczek. W biurach podróży spotkacie wiele emerytowanych nauczycielek :-)

Jest także inna strona tego medalu. Bywa, że osoby samotne, schorowane nie mają dla siebie wielu możliwości, które dostępne są innym , wypada się zastanowić, jak można im pomóc, uaktywnić, by ich życie w tzw. stanie spoczynku nie oznaczało jedynie oczekiwania na śmierć lub kolejne wizyty u lekarzy. Oczywiście ważna jest także akceptacja takowej pomocy z ich strony, a z tym już różnie bywa.

Dlaczego o tym piszę w ogóle?

Przedstawiłam Wam kiedyś Grażynkę z Dukli -TUTAJ- która na emeryturze właśnie rozwinęła swoje pasje, a teraz przysłała mi zdjęcia swoich prac w zupełnie nowej dziedzinie, zobaczcie sami:



Ja, która tylko kwiatek i domek potrafię narysować kłaniam się nisko! Także za cierpliwość i chęć poszukiwania ciągle nowych możliwości.

A żeby nie było, że tylko po górach i skansenach latam, pochwalę się, że sweterek i chustę skończyłam, zastanawiam się tylko, czy tej chuście frędzle przyprawić?



Nawet jeśli nie macie umiejętności robótkowych, można popróbować działań fotograficznych - tak się kiedyś bawiłam w tworzenie martwych natur, z tego co pod ręką...
A jeszcze na dodatek dostępne sa aplikacje i programy komputerowe do obróbki zrobionych zdjęć.



Inna opcja to powolna wędrówka po swojej miejscowości i wyszukiwanie miejskich ciekawostek.
To także dla zdrowia, gdy licznik kroków nabija kolejne kilometry.


Ci z was, którzy maja już wnuki wiedzą zapewne, że część naszego czasu poświęcamy im właśnie, a gdy trzeba dzieciakom zorganizować czas, to główka pracuje, by różne zabawy i atrakcje wymyślać!
A ile razy nie chciało nam się zrobić czegoś dla własnych dzieci, to dla wnuka - bez dwóch zdań i natychmiast!

Jeśli macie jakieś pasje lub talenty, o których nie wiem, pochwalcie się, proszę w komentarzu, może Wasz przykład kogoś zainspiruje!


poniedziałek, 27 czerwca 2022

Stało się...

Ostatni szkolny dzwonek, ostatnie spotkanie w świetlicy szkolnej, kwiaty, laurki, serdeczność w każdym geście, ogrom miłych słów, podziękowania, pamiątkowe zdjęcia  i słodki poczęstunek.

Kwiatów przywiozłam do domu tyle, że podzieliłam się nimi z sąsiadkami.

Upominki, to bony podarunkowe, książki, zaproszenie na masaż relaksacyjny, słodycze i piękne karty z życzeniami.

Łez wzruszenia tego dnia było mnóstwo, nawet uczniowie klas 8 na pożegnaniu ze szkołą płakali, najwięksi twardziele ocierali skrycie łezki...

Teraz jeszcze ogarnąć ostatnie zawodowe sprawy, przekazać obowiązki, oddać dokumenty do ZUSu, wykorzystać urlop i od 26 sierpnia będę wolnym człowiekiem.

Niezwykłą radość sprawiło mi przyznanie certyfikatu podsumowującego całokształt wysiłku na rzecz propagowania czytelnictwa.


A najmilszą laurkę z okazji emerytury zamieściła na swoim blogu Gabrysia Kotas, co możecie przeczytać  TUTAJ

Życzę wszystkim udanych wakacji i niezapomnianych chwil w gronie przyjaciół.

sobota, 28 maja 2022

O emeryturze nie tylko żartem...

 Odliczam tygodnie i dni do mojej emerytury, której nie traktuję jako dopust boży, ale jako nowy rozdział w życiu z obietnicą na nowe możliwości. 

Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść, taka kolej rzeczy, bo nie chodzi o to, by pracować do śmierci. Słyszałam głosy, że istnieje konieczność podwyższania wieku emerytalnego, ale to pomysł urzędników, którzy nigdy ciężko fizycznie nie pracowali, więc rozważać im wolno. Media pokazywały nawet pracujących nadal 85-letniego lekarza, równie wiekowego profesora, pisarza itd.

Praca pracy nierówna, ale urzędnika to nie obchodzi, a poza tym ważna jest możliwość wyboru, a nie przymusowa harówka do śmierci. Niedawno, bo 1 kwietnia tego roku zmarła moja koleżanka z pracy, a tak bała się iść na emeryturę. Zasłabła na lekcji, w szpitalu niestety serce nie podjęło pracy.

Nie chcę pracować do śmierci, bo życie to nie tylko praca. Poza tym, w moim zawodzie nie zarobię na dom z ogrodem, wypada więc chociaż zachować resztkę zdrowia , by móc zobaczyć coś jeszcze, oprócz regałów z książkami.

Wyszukałam kilka memów na  okoliczność oczekiwanej  emerytury, może pośmiejecie się razem ze mną...







Obyście z pracy czerpali radość, a przyszła emerytura nie była jedynie zasiłkiem na leki...

czwartek, 27 lutego 2020

Kto da więcej?

Kto da więcej lub kto więcej obieca, nawet jeśli tak naprawdę nie jest osobą decyzyjną.
Dopiero co słyszę, jak pan prezydent podpisał trzynastą emeryturę , która , jak się okazuje nie jest zapisana w budżecie państwa, jedynie utworzono JAKIŚ fundusz, z którego obiecane będzie wypłacane.
Wielkość obiecanego świadczenia to najniższa emerytura w kraju czyli 1200 zł brutto.
Z jakiejkolwiek kwoty emeryt się ucieszy, ale czy nie rani uszu pana prezydenta tak mała kwota? A z takich emerytur nasi seniorzy muszą przeżyć cały miesiąc. I nie są to wyjątki - prowadzę w pracy sprawy socjalne i widuję oświadczenia emerytów i rencistów - co roku zadaje sobie dwa pytania:
1. jak za to można przeżyć?
2. co zrobię, jeśli podobną emeryturę dostanę?
Mało tego, pan prezydent na wiecu wyborczym obiecał kolejne dodatkowe emerytury, nawet piętnastą!
Tylko ja się pytam - czy nie lepiej pomyśleć o stałej podwyżce emerytur i rent, których większość w Polsce jest skandalicznie mała?
Zamierzałam także napisać o innych aspektach dotyczących przechodzenia na emeryturę, bo mnie i mojego męża będzie niebawem ten problem dotyczyć.
Jednak nie zrobię tego lepiej, niż Gordyjka, za której pozwoleniem wklejam Jej list otwarty do głowy naszego państwa.
Jeśli macie cierpliwość i ciekawi Was temat, to zapraszam.

List otwarty...

Szanowny Panie Prezydencie,

Nie zakładam, że kiedykolwiek Pan to przeczyta, ale być może, kiedyś, któryś z kandydatów na ten zaszczytny tytuł, zabłąka się w gordyjskie progi i zastanowi się przez moment...Oby...
Kilka lat temu rozpoczął Pan kampanię z pewnym hasłem..."Emerytury stażowe"...
W wielu wiekowych sercach obudziła się nadzieja...Maleńka, to prawda, ale jednak nadzieja...Promyczek sprawiedliwości...
Przez lata pańskiej kadencji temat ucichł...Ponoć był analizowany...
Analiza, rzecz święta...
Głupich, nieprzemyślanych pomysłów mamy na pęczki...
Ale temat został "odgrzany" i promyczek nadziei znowu błysnął...
Może jednak ??
Migotał delikatnym światełkiem przez pół roku...Nęcił...Kusił...Radował...
Aż do dnia, kiedy się okazało, że analizy wyszły Wam negatywnie...
Elektorat zyskalibyście maleńki...Emerytur nie udźwignąłby budżet..."Stażowi Emeryci" mieliby zbyt niskie emerytury...
A że Gordyjka to stworzenie bardzo logiczne, to jakoś mi ta analiza pokrętną się wydała...Przeanalizujmy...
1. Mały elektorat.
W wyborach różnego typu udział bierze połowa uprawnionych...Pan z tej połowy ma ponoć "zgarnąć" 40%...Jak się nie mylę, to "większą połową" jest pozostałe 60%...Chyba, że matematyka ostatnio się zmieniła ??
W II turze frekwencja będzie prawdopodobnie o 20% mniejsza...
To będzie pański Elektorat ?? Czy nie pański ??
- Jeśli pański, to pozostanie Panu 20%...Trochę mało...
- Jeśli nie pański, to pachnie remisem, albo walką o każdy głos...Nawet pojedyncza sztuka będzie miała znaczenie...
- Jeśli będzie "po 10%", to i tak powinien mieć Pan ból głowy...Goździkowa nie pomoże...
Wybory prezydenckie to loteria...Jedno zdanie może zmieć wszystko...Sam Pan tak wygrał poprzednie wybory...
2. Budżet nie udźwignie obciążenia.
Chwalebna troska o budżet, skoro ma się w dorobku rozdawnictwo w wielu wymiarach...Tylko, że skoro Elektorat jest tak marginalny, że starać się o niego szkoda, to jaki biedniutki musi być ten nasz budżet, że tego nie udźwignie ??
I truskaweczka na torcie...
3. Stażowe emerytury byłyby zbyt niskie...
Przy takim braku logiki, to już nie tylko ręce opadają...
Cóż za ekspertów ma Pan w swoim otoczeniu ??
Skoro Elektorat jest marginalny, emerytury byłyby zbyt niskie, to jakim cudem wynikiem tego mnożenia staje się wygórowane obciążenie budżetu ??
Jakim cudem "Stażowcy" po przepracowaniu czterdziestu lat będą klepać emerytalną biedę, a kiedy przepracują na przykład czterdzieści trzy lata, to będą opływać w emerytalnych luksusach ??
Właściwie, ogarniam...
I brutalność tego faktu jest zabójcza...W przenośni i dosłownie...
"Stażowcy" to w dużej mierze pracownicy przemysłu...To Oni szli do pracy w wieku 17-18 lat...Jeśli się dokształcali, to głównie wieczorowo lub zaocznie...Potencjalni Kandydaci, którzy przepracowali 40-42 lata i do ustawowej emerytury trochę im brakuje...
Ich pensje odbiegają od najniższej krajowej, chociaż do dobrobytu Im daleko...
Ale to Oni są płatnikami składek emerytalnych na więcej niż przyzwoitym poziomie...
To oni napełniają ten "kubełek"...
Gdyby odeszli, dziura budżetowa byłaby spora...
Niby marginalny Elektorat, ale jednak znaczący...
Brutalna prawda ??
Raczej przykra prawda...
Brutalną prawdą jest fakt, że Ci Ludzie nie dożywają emerytury systemowej, a jeśli dożywają, to cieszą się nią kilka miesięcy...
Czysty interes...
Złoty interes...
Argumentacja ekspertów do mnie nie przemawia, bo nie jest logiczna...Logicznym jest pazerność systemu...Wykorzystywanie ciężko pracujących Ludzi do zera...
W końcu o ten "Margines" nikt się nie upomni...
Na naszym Osiedlu mieszka wielu takich Ludzi...Mieszkają, pracują i umierają...Nad klepsydrami pięćdziesięciolatków przestaliśmy nawet kiwać głowami...Na widok klepsydry sześćdziesięciopięciolatka uśmiechamy się gorzko...Ciekawe czy zdążył ??
Moi Sąsiedzi mają staż pracy po czterdzieści, czterdzieści pięć lat...Pracowali ciężko i w trudnych warunkach...Ale dla systemu to zbyt mało...
Bo Oni nie pracowali i nie pracują dla Polski, Oni pracują dla systemu...Bezdusznego...Bezimiennego...
I Pan w tym uczestniczy...
Pan się w to wpisuje...
Prawdziwa praworządność i sprawiedliwość...
Słucha Pan ludzi, którzy nie mają pojęcia co analizują...To nie jest marginalny Elektorat...To Ludzie, którzy zasługują na nasz największy szacunek...I na kilka lat wytchnienia bez zawodowych obowiązków...Taki to jest "Margines"...
Życząca chwili refleksji...

Gordyjka


Dziękuję autorce listu za możliwość wykorzystania na blogu.

poniedziałek, 25 listopada 2019

Do śmierci?

Jeden rząd podnosi wiek emerytalny, drugi obniża.
Prezes ZUS straszy, że zabraknie pieniędzy na wypłatę emerytur i zapowiada obniżkę wypłacanych kwot emerytalnych.

Nasi polscy emeryci nie podróżują jak Niemcy czy Japończycy po świecie, bo wreszcie mieliby czas, podróżują raczej po przychodniach i szpitalach lub dorabiają jak mogą, jeśli jeszcze są w stanie.

Z pism, które ZUS przysyła mi co jakiś czas wynika, że aby starczyło mi na życie, rachunki i ewentualne leki, będę musiała pracować do śmierci pewnie, bo kto wie, ile lat komu pisane? A zachęcają by pracować zawodowo co najmniej do ukończenia 65-67 lat.

Obserwowałam swoich krewnych, przechodzących kolejno na emeryturę, te ciocie, wujków, dziadków...
Pracowali ciężko w różnych zawodach, mało kto cieszył się z dobrym zdrowiem po zakończeniu pracy zawodowej, a my wszyscy znamy historie o kruchości życia na emeryturze, wielu twierdzi, że emerytura to śmierć...

Kiedyś lekceważyłam opowieści o przywilejach przedemerytalnych - w niektórych zakładach pracy obowiązywał tzw. okres ochronny dla pracownika, którego przesuwano na lżejsze stanowisko pracy. Osoby młode czasem uważały to za niesprawiedliwe.
Z tego, co słyszę, i co widzę wokół, nie obowiązują już takowe przywileje, wręcz przeciwnie - tempo życia i pracy wymaga od najstarszych w firmach pracowników efektywności na równi z młodymi.

Nie oszukujmy się, osoba w pewnym wieku może mieć problemy z obsługą skomplikowanych urządzeń, z odszyfrowaniem instrukcji napisanych maczkiem, z dźwiganiem ciężarów, wspinaniem się na drabiny, z tolerancją na hałas, z refleksem itp.
Gdy podnoszono wiek emerytalny, krążyły na przykład dowcipy o starych nauczycielach WF, którzy usiłują zademonstrować skok przez kozła lub inne ewolucje.
Być może są profesje, w których można pracować do śmierci, znacie takie?
Pokazywano w mediach 85 - letniego lekarza, który jeździ z pogotowiem, ale oglądał pacjentów z daleka, a wszystkie czynności siłowe wykonywali sanitariusze.
A wyobrażacie sobie równie leciwego kierowcę autobusu, operatora dźwigu, górnika pracujących efektywnie przez 8 godzin dziennie?
Śmiem twierdzić, że to mało prawdopodobne.

Miałam na studiach zajęcia z profesorem, który ukończył 85 lat. Nikt nie potrafił odczytać jego pisma, a zajęcia polegały na tym, że opowiadał nam, zdartym już głosem o swojej młodości. Nie powiem, ciekawe opowieści, ale merytorycznie w ogóle nie związane z przedmiotem.

Nie mam wprawdzie 70, 80 lat, ale zaczynam odczuwać skutki zmęczenia po całym dniu pracy, do tego często popołudniami fundują nam warsztaty i szkolenia. Dokłada nam się dodatkowe obowiązki bez pytania o akceptację i bez dodatków finansowych za pracę ponad zakres przydzielonych czynności.
Oprócz tego, doświadczony pracownik jest odpowiedzialny za wprowadzenie w tajniki zawodu czy stanowiska pracy młodych pracowników.

Pracodawcy
zapominają często, że nie jesteśmy niewolnikami i mamy prawo do rodziny i czasu wolnego.
Spróbujcie zwolnić się na pogrzeb, badania, załatwienie jakiejś pilnej sprawy, a większość z tego odbywa się w godzinach pracy, bo w przychodniach i urzędach też nikt nie chce pracować do nocy.

Patrząc na niektórych posłów czy ministrów twierdzę, ze oni także nie powinni pracować do śmierci...


wtorek, 17 maja 2016

Żadna praca nie hańbi...

Z pracą związanych jest wiele przysłów i porzekadeł , nie będę ich tu przytaczać, bo nie taki mam cel. W moim domu rodzinnym mówiło się, że żadna praca nie hańbi, wstydem jest tylko kraść. Są także rożne style pracy, różne umowy o pracę i wreszcie różne pobudki podejmowania pracy.
Gdy zaczęłam spisywać okruchy pamięci, uświadomiłam sobie w ilu różnych miejscach miałam okazję pracować, oczywiście była to praca najczęściej dodatkowa, sezonowa lub wakacyjna,studencka, czasami społeczna, ale zawsze przynosząca ciekawe obserwacje i nowe doświadczenia.
Praca tak różna od mojego wyuczonego i wykonywanego zawodu.
Na temat zmiany miejsca i rodzaju pracy są różne teorie: niektórzy twierdzą, że aby uniknąć wypalenia zawodowego trzeba zmieniać pracę co 5 lat; inni rekomendują trwanie w jednej firmie do emerytury, bo to najlepsze dla pracownika i firmy (tak bywa w Japonii, gdzie stanowiska są nawet dziedziczone); jeszcze inni proponują spróbowania pracy na swoim, bo to pozwala sprawdzić swoją zaradność i kreatywność. Bywają osoby, które wręcz brzydzą się etatem, bo wolą być dla siebie sterem, żeglarzem i okrętem. Zawody tzw. artystyczne w ogóle z etatem się nie kojarzą, choć bywają wyjątki.
Myślę, że spróbowanie różnych stylów i rodzajów pracy jest przydatne dla pisarzy, autorów scenariuszy czy innych twórców, ale może być pożyteczne dla zwykłego śmiertelnika, aby pochopnie nie oceniać i nie lekceważyć pracy innych ludzi. Doświadczyłam tego na własnym przykładzie i najczęściej takie opinie o pracy, której charakteru się nie zna, są niesprawiedliwe.
Jakie mogą być jeszcze plusy z takiego doświadczenia?
Dla mnie takie, że :
• na przestrzeni życia miałam okazję przekonać się chociażby, jakiej pracy na pewno nie chciałabym wykonywać za żadne pieniądze,
• różny, najczęściej niewłaściwy bywa stosunek szefów do swoich podwładnych, jakby zapominali, że szefem sie tylko bywa
• praca nie hańbi, raczej wynagrodzenie za nią
• domaganie się poprawy warunków pracy uważane jest za brak szacunku dla firmy lub szefa
• w wielu firmach pracownicy kradną na potęgę, jakby nie rozumieli, że tak naprawdę podcinają gałąź, na której siedzą
• praca umysłowa lub w wolnych zawodach przez niektórych nie jest uważana za pracę na poważnie, jakby tylko ciężka fizyczna robota była pracą


Jeszcze kilka refleksji na temat pracy zawodowej i pracy w domu. Tutaj panowie zakrzykną, że tylko o paniach piszę, bo nie wypowiadam się za płeć przeciwną, oni mają trochę inaczej…
Nasze babcie z reguły nie pracowały zawodowo, ale inny był wzorzec przekazywany kobietom, rodziny bywały liczne i zajęcia domowe zajmowały kobietom wiele czasu.
Jak powiedział ktoś złośliwie o feministkach: walczyły o prawo do pracy, wywalczyły obowiązek pracy. Znam kobiety, które spełniają się bez pracy zawodowej, będąc tzw. gospodyniami domowymi, znam takie, które po odchowaniu dzieci wróciły do pracy zawodowej, znam takie, które nigdy nie pracowały lub krótko, a po rozwodzie żyją z alimentów od męża. Znam też takie kobiety, które deklarowały chęć pracy zarobkowej, kończyły kolejne kursy, ale żadnej pracy nie podjęły.
Trudno tutaj oceniać wybory, bo jakie mamy do tego prawo?
Z moich obserwacji wynika jednak, że kobiety, które nigdy nie pracowały zawodowo często bywają wycofane i odczuwają lęk przed podjęciem jakiejkolwiek pracy, uzależnione są od „opieki” męża i jego chorobę lub śmierć traktują jak katastrofę życiową.
Rzadko, nie pracując zawodowo, kobiety włączają się w jakąś działalność dodatkową i są, mam wrażenie gorzej zorganizowane, zapominają o swoich marzeniach i samorozwoju. Oczywiście krzyczę głośno, że bywają WYJĄTKI! Bo takie też znam!
Myślę, że dużo zależy od partnera, od sytuacji finansowej rodziny, od miejsca zamieszkania , no i od osobowości samej kobiety.
Innym jeszcze przypadkiem są kobiety, którym choroba lub wypadek przerywają studia lub pracę zawodową, a co za tym idzie wiele zamierzeń na przyszłość. Miałam koleżankę, która przeszła na wcześniejszą emeryturę, bo chciała zostać pilotem wycieczek, zaczęła dokształcanie w tej materii i niestety zachorowała, zmarła w wieku 52 lat.
Wiele z nas nie wyobraża sobie pracować i podrzucać komuś obcemu dzieci czy zatrudniać nianie. Ja cieszyłam się, że wracam po urlopie macierzyńskim do pracy, nawet mój mąż stwierdził wtedy, że najwyższy czas…. teraz wielokrotnie marzę o emeryturze, ale jak mawiamy z koleżankami w pracy: nie wiadomo, czy nie tęsknimy za tym akurat czego nie mamy, a gdy już staniemy się emerytkami, może zmienimy zdanie, po roku powiedzmy?
Jeszcze innym tematem jest wynagrodzenie za pracę i w wielu środowiskach ludzie pracujący z pasją, ale niekoniecznie za duże pieniądze uważani są za nieudaczników lub frajerów, a więc na koniec małe podsumowanie na temat tego, co dla kogo jest naprawdę ważne w temacie zarabiania pieniędzy:
Wyszło długo, ale chyba nie umiem krótko...