Wszyscy mamy jakieś plany, jakieś marzenia, których realizacja napędza nam baterie niezbędne do życia, do aktywności, która nie pozwala naszemu mózgowi zwiędnąć jak niepodlewana roślina. Oprócz wspomnianych miewamy także zachcianki, niekoniecznie kulinarne i tzw. króliczki, za którymi gonimy do utraty tchu, jak koń za przysłowiową marchewką.
Bywają jednak takie marzenia czy raczej zachcianki, których realizacja okazuje się okupiona zbyt dużym wysiłkiem lub nakładem finansowym, bądź też nasze oczekiwania wobec wyczekiwanego są zbyt wygórowane i na finiszu przeżywamy rozczarowanie.
Czytałam kiedyś o nabywcach bardzo wiekowego wina za bajońskie sumy i wino to okazało się wcale nie takie smaczne, jak się spodziewali nabywcy.
Inny przykład to oszczędzanie na wakacje marzeń i okazało się, że miejsce nie było warte ceny i może lepiej było pojechać gdzieś w bardziej swojskie klimaty lub spędzić ten czas z rodziną.
Sama miałam taki oto przypadek: w czasach siermiężnych, gdy handel oferował bardzo ograniczony asortyment towarów, a sklepy prywatne i komisy towarów zagranicznych dopiero raczkowały, upatrzyłam sobie torbę marzeń, ze skóry, z pięknymi okuciami, niedostępną dla mnie od strony finansowej. Byłam jednak tak zdecydowana, że postanowiłam odkładać zaskórniaki, byle ją mieć. Oszczędzałam długo, odmawiając sobie wielu rzeczy.
Gdy wreszcie przyszedł moment zakupu, jechałam do dużego miasta po moją torbę , niesiona skrzydłami zachcianki. Ten amok trzymał mnie do powrotu do domu. Później zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że taka droga, że ciężka, niepraktyczna, że żal ją nosić, bo ta piękna skóra się zniszczy itd.
Po co więc kupiłam tę torbę, skoro okazała się jak drogocenny obraz, który trzeba trzymać w sejfie, bo takiego dzieła nie wiesza się po prostu nad kominkiem …wymarzona rzecz przestała mnie jakoś cieszyć od momentu, gdy stałam się jej właścicielką.
Czasami przeżywamy mniejsze lub większe rozczarowania z różnych przyczyn, ale czy to nie jest właśnie tak, że niektóre zachcianki powinny pozostać w sferze marzeń, bo ich realizacja już nas tak nie cieszy, jak samo oczekiwanie?
Znam takie osoby, które funkcjonują od marzenia do marzenia, od planu do planu, bo realizując jedno już myślą o następnym, jest to istota ich życia i jest to jakaś "pazerność" na wrażenia, uzależnienie od spełnienia, a że uczucie spełnienia szybko mija, więc szukają następnego króliczka, za którym będą gonić...