Na wstępie dziękuję za wszystkie miłe słowa!
Mieliście wszyscy rację - wyjazd na koncert to najlepszy pomysł ostatnich lat i najmilszy prezent, a emocje, które mi towarzyszą do teraz będą ze mną długo.
Koncert zaczynał się o 20.30, ale na stadion udaliśmy się dużo wcześniej, by znaleźć miejsca, co wcale nie było łatwe, bo na stadion waliły tłumy, nawet policja kierowała ruchem.
To był koncert dla 25.000 widzów!
Wyobrażacie sobie?
Tubylcy obeznani z imprezami stadionowymi wiedzieli, że lepiej przyjechać tramwajem, taksówką lub zostawić auto na ulicach odległych od najbliższego sąsiedztwa stadionu.
My od syna mieliśmy blisko, mały spacer.
Zabraliśmy tylko bilety, telefony i chusteczki. Zrobiliśmy dobrze, bo przy wejściach odbierano parasole, butelki z wodą itp.
Na miejscu można było kupić napoje w kubkach i ciepłe przekąski, ale to z koncertem tej rangi mi się nie komponowało.
Dotarliśmy do naszego wejścia nr 19. Kolejka najkrótsza z dotychczas mijanych, dobra nasza!
Podejrzałam, jak należy skanować bilety by wejść przez bramkę i zaczął się długi marsz po schodach.
Dla mnie to nie problem, całe życie chodzę po różnych schodach :-)
Z emocji nie zauważyłam, że weszliśmy niemal pod sam dach, widok na płytę stadionu zapierał dech, choć niektórzy mieli problem z wysokością.
Kilka osób pomyliło miejsca, przejścia wąskie, więc manewr między rzędami wymagał nieco odwagi...
Miejsca powoli zapełniały się, pod kopułą stadionu szybowały ptaki, jeszcze powietrze było ciepłe, grzały nas emocje.
Widownia w różnym wieku, zauważyłam nawet dzieci, słyszałam różne języki.
Osoby z trudnościami w chodzeniu miały nieco problemu z dotarciem na miejsca na trybunach, lepiej było na murawie, ale tam bilety dużo droższe...
Tak napisano o koncercie na portalu Głos Wielkopolski:
"25 tys. widzów oklaskiwało sobotniego wieczoru na Stadionie Miejskim w Poznaniu światowej sławy włoskiego tenora Andrea Bocelliego. Jego koncert uświetnił obchody setnej rocznicy powstanie Uniwersytetu Poznańskiego, ale zarazem był też finałowym akcentem trwającego w Poznaniu Międzynarodowego Festiwalu Universitas Cantat. Wybitny śpiewak z towarzyszącymi mu osobami przyleciał do Poznania prywatnym samolotem."
Przed występem Bocellego i jego gości poświęcono kilkanaście minut skromnej uroczystości.
Ponieważ koncert wpisywał się w obchody stulecia Uniwersytetu Poznańskiego, rozpoczęło go wykonanie pieśni „Gaudeamus Igitur” przez 120-osobową reprezentację chórzystów, biorących udział we wspomnianym festiwalu i poszerzoną orkiestrę Teatru Muzycznego w Poznaniu pod batutą Carlo Berniniego. Wersja, której dotychczas nie słyszałam, ciekawa aranżacja, śpiewy chóralne zawsze mnie zachwycają.
Na czas tego utworu wszyscy wstali, było bardzo uroczyście. Krótkie ( na szczęście) przemówienia wygłosili czterej rektorzy uczelni wyrosłych z Uniwersytetu Poznańskiego, a także prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.
Głównemu wykonawcy towarzyszyli:
soprany Maria Aleida Rodriguez, Illaria Della Bidia, solo na flecie Andrea Griminelli, wspomniani chórzyści oraz para taneczna Maria Pawelec i Federico Zeno Bassanese.
Koncert podzielono na dwie, a właściwie trzy części. W pierwszej wysłuchaliśmy arii i pieśni ze znanych dzieł operowych, w drugiej można było zachwycać się muzycznymi tematami skomponowanym do filmów amerykańskich przez Ennio Morricone, wreszcie wzruszył nas wielki przebój Louisa Armstronga „What a Wonderful World” .
Ale prawdziwy aplauz i wzruszenie nastąpiły, gdy okazało się, że wysłuchamy duetu Andrei Boccellego z jego synem Matteo.
Jak oni śpiewali, po prostu rozkosz. Uważam, że syn , jeśli będzie wytrwały, zrobi większą karierę, niż ojciec, niesamowicie hipnotyzujący głos.
Nigdy nie myślałam, że będę płakać ze wzruszenia na koncercie i to niejeden raz!
Koncert zakończył sie około 22.30, ale owacje na stojąco i długie zachęty publiczności spowodowały, że artyści odwzajemnili się bisami, wśród których były utwory „Time To Say Goodbye” oraz „Nessun Dorma” Pucciniego.
Wiele osób ocierało łzy wzruszenia.
Znałam i słyszałam wiele razy prezentowane utwory, ale mówię Wam, usłyszeć i przeżyć tę muzykę na koncercie , a słyszeć z płyty, to dwie różne sytuacje.
Zachwycały nie tylko głosy solistów, zachwycało wszystko:
śpiew chóru, wirtuozeria flecisty, tancerze, orkiestra...
Szczerze powiem, że brak słów, by opisać wszystkie emocje tego wieczoru.
Wracaliśmy do domu syna powoli, bo powrót dotyczył jednocześnie 25 tysięcy ludzi, ale logistycznie organizatorzy zdali test na piątkę.
Spać poszliśmy bardzo późno, bo muzyka w głowie nie dawała zasnąć.
Powrót do Inowrocławia zaplanowaliśmy następnego dnia, a w drodze powrotnej wstąpiliśmy do klimatycznej karczmy na swojskie jedzonko i herbatę z cytryną, bo ziąb był straszny.
W pewnym momencie do karczmy zaczęli wchodzić uczestnicy wycieczki, same starsze osoby, niektóre miały problem z chodzeniem.
Zamawiali obiad, kawę, rozmawiali, pomagali sobie w różnych czynnościach. Nie wiem czy zwiedzali czy byli tylko przejazdem, ale fajnie, że korzystają z takich form, nie zamykają się w domu, szukają towarzystwa.
Na drodze lało jak z cebra, jechaliśmy ostrożnie, czego nie można powiedzieć o innych kierowcach, którzy nie zważali na ulewę, kałuże wody, koleiny...im droższy i większy samochód, tym bardziej brawurowa jazda.
Jeśli dobrnęliście do końca tej opowieści, to dziękuję raz jeszcze i przepraszam za nie najlepsze fotki, ale aparatu nie miałam, a moja komórka starszawa...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bocelli. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bocelli. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 13 maja 2019
sobota, 11 maja 2019
Jadę...
Bilety dostaliśmy na gwiazdkę, pięknie zapakowane.
Koncert odbywa się w Poznaniu na stadionie Lecha.
Kto by pomyślał, że to już. Jak ten czas goni...
Emocje sięgają zenitu!
Pierwszy raz będę na tak dużym koncercie, do tej pory bywałam na średnich i całkiem kameralnych.
Mój mąż był kiedyś w poznańskiej Arenie na koncercie zespołu Marillion z Fishem jako solistą i wspomina do dziś.
Teraz wspólnie będziemy na koncercie Andrei Bocellego.
Koncert podzielony na dwie części, w pierwszej znane arie operowe i operetkowe, w drugiej lżejszy repertuar.
Zdjęć pewnie nie zrobimy, bo nie wolno wnosić nawet własnej wody, ale relacja będzie.
Wracam w niedzielę wieczorem.
Do poczytania:-)
(grafika - Flickr, na licencji CC BY-SA 2.0)
Koncert odbywa się w Poznaniu na stadionie Lecha.
Kto by pomyślał, że to już. Jak ten czas goni...
Emocje sięgają zenitu!
Pierwszy raz będę na tak dużym koncercie, do tej pory bywałam na średnich i całkiem kameralnych.
Mój mąż był kiedyś w poznańskiej Arenie na koncercie zespołu Marillion z Fishem jako solistą i wspomina do dziś.
Teraz wspólnie będziemy na koncercie Andrei Bocellego.
Koncert podzielony na dwie części, w pierwszej znane arie operowe i operetkowe, w drugiej lżejszy repertuar.
Zdjęć pewnie nie zrobimy, bo nie wolno wnosić nawet własnej wody, ale relacja będzie.
Wracam w niedzielę wieczorem.
Do poczytania:-)
(grafika - Flickr, na licencji CC BY-SA 2.0)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)