Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Brazylia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Brazylia. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 1 października 2020

Rod Sigautt - Castle of Sand (2020) PL


Rodrigo Sigautt to młody artysta z Rio, zupełnie nieznany (20 lajków na FB) ale znakomicie uzdolniony, a jego debiutancka płyta Castle of Sand przykuła moją uwagę przyjemnym, domowej roboty dream popem.

Od razu słychać, że płyta musiało powstać głównie z pomocą komputera i zapewne w sypialni. Ale nie ma to żadnego znaczenia bo słucha się jej doskonale. Z jednej strony eleganckie melodie i swobodny wokal, z drugiej opływające w reverby klimatyczne tła. Czasem jest tutaj trochę grania na wyraźnych bitach więc brzmi to trochę jak dream r'n'b, czasem wręcz orkiestralnego rozmachu (jak w The Blue), dużo też klawiszy, które napędzają kompozycje i dodają klimatu (np. w fantastycznym, instrumentalnym Dancing as Flying Leaves Surround You).

Podoba mi się wokal Brazylijczyka - idealnie równoważący przebojowość popu i melancholię dream popu, zwłaszcza w ultra smutnym It's Silent on the Outside. Zawsze fajnie jest znaleźć taki nieznany diamencik, mam nadzieję, że coś osiągnie, potencjał ma duży.

Castle of Sand kosztuje tyle, ile chcesz zapłacić.

Sprawdź: The Blue
Kraj: Brazylia
Szufladka: lo-fi dream pop



poniedziałek, 1 czerwca 2020

WatchCamp Kwiecień-Maj (2020) with Leo Enmarañado, Feral Atom, Nabius, Polvö, Suffer Fools PL


Leo Enmarañado - Down Here

Artysta z Argentyny grający melodyjny i naprawdę wpadający w ucho synthwave z ciepłym wokalem i przejmującym, apologetycznym tekstem. Fajnie zrobiony, interesująco zakończony. Singiel kosztuje tyle, ile chcesz zapłacić.

Feral Atom - Love

Ola Beręsewicz z Białegostoku i jej projekt , duszny, mroczny rock tudzież folk, nie ma co kryć, to może być polska odpowiedź na Chelsea Wolfe. Bardzo ciekawi mnie kariera tej artystki. Singiel kosztuje 3 złote.

:bandcamp:

Nabius - 2020

Debiutancki materiał zespołu z Katalonii. Solidny, gitarowy post-rock. Jest potencjał. Dwa kawałki kosztują tyle, ile chcesz zapłacić.

:bandcamp:

Polvö - Estocolmo

Brazylijski zespół ze skandynawską nazwą. A grają psychodeliczny post-rock, bardzo zróżnicowany - są i sample i noise'owe gitary i w końcu efektowny finisz. Hałas i pomysł na ten hałas. Singiel kosztuje kosztuje tyle, ile chcesz zapłacić.

:bandcamp:

Suffer Fools - i'maclicheblues // when i was a monster

Kolejny w ostatnich miesiącach singiel artystki/-ty znanej/go również jako Debbie Debased z Kanady. Bardzo interesujący projekt - mocno melodyjnie popowy ale również bardzo noise'owo shoegaze'owy. Ma w sobie to coś, w tym roku ma wyjść cała płyta.  Dwa utwory kosztują 5 złotych (1,5 CAD).

:bandcamp:

czwartek, 30 stycznia 2020

Morto - Sentir (2020) PL


O sile brazylijskiej sceny około-post-metalowej przekonywać nikogo nie trzeba (*COUGH* Labirinto *COUGH*) i właśnie po raz kolejny się o tym przekonujemy. Tym razem dzięki kwartetowi z Natal z północy kraju. Zespół wydał w styczniu swój debiutancki album Sentir.

Przedstawiający się jako grający eksperymentalny metal z naleciałościami ze wszystkiego od crustu po post-rock muzycy zdecydowanie nie stronią od grania długich, kompleksowych kompozycji. Czuć w nich właśnie te post-rockowe inspiracje i, trochę na wyrost, ale tylko trochę, stwierdzić można, że jest to trochę post-rock z chrapliwym, bardzo metalowym wokalem. To jak monumentalne są kawałki Brazylijczyków najlepiej widać w Ausente, prawie 16-minutowym utworze wypełnionym niespiesznym gitarowym graniem przeplatanym z chwytającym za serce metalem. 

Sentir kosztuje 27 złotych (7 USD).

Sprawdź: Ausente
Kraj: Brazylia
Szufladka: metallic post-rock



czwartek, 16 maja 2019

RAKTA - FALHA COMUM (2019) PL


Kolejny w tym tygodniu zespół, którego Polacy poznali dzięki festiwalowi Soundrive, a który wydał ostatnio nową płytkę. Tym razem szalenie efektowni i szalenie szaleni Brazylijczycy z Rakty serwujący na FALHA COMUM eklektyczną mieszanką wszystkiego co interesujące.

Folkowo egzotyczna atmosfera muzyki zespołu połączona jest udanie z noise'ową estetyką, rytmicznymi, tribalowymi bębnami i rozproszonymi wokalami. Czasem wychodzi to mrocznie, czasem strasznie (wiedźmowata i płaczliwa końcówka 笑笑, co jak na ironię znaczy "uśmiech") , a czasem po prostu energetycznie (Fil do Mundo). Energii właśnie Brazylijczykom z pewnością nie brakuje, podobnie jak niebanalnych pomysłów na swoją muzykę, które trudno nawet opisać. Zwłaszcza, gdy do głosu dochodzą bębny, znak rozpoznawczy zespołu, tak jak w kończącej album Ruinie.

FALHA COMUM kosztuje 31 złotych (8 USD).

Sprawdź: 笑笑
Kraj: Brazylia
Szufladka: tribal noise rock



środa, 6 marca 2019

Labirinto - Divino Afflante Spiritu (2019) PL


Brazylijczycy z Labirinto szczycą się tym, że wydają swoją muzykę od 13 lat i nie mają większej konkurencji w Ameryce Południowej. Nie do końca się z tym zgadzam, ale faktem jest, że ich najnowsza płyta Divino Afflante Spiritu to kawał znakomitej i ciężkiej gitarowej jakości.

Dla zespołu skupionego wokół małżeństwa gitarzysty Ericka Cruksena i perkusistki Muriel Curi to dopiero trzecia długogrająca płyta, niemniej mają oni doświadczenie zaczerpnięte z EP-ek czy splitów (między innymi z THISQUIETARMY). To się przydaje bo na nowym albumie nie ma ani chwili niepotrzebnych dźwięków. Ciężkie, metalowe gitary sąsiadują ze sporadycznym growlem i wpisane są w całkiem post-rockowe kompozycje. Te głośniejsze jak Eleh Ha Devarim epatują dźwiękową agresją, która jednak w swoim hałasie przekazuje smutne, melancholijne nuty. 

Z drugiej strony, kawałki Labirinto często celują w epicki rozmach. Tak jest na przykład z Demiurge, który łączy bardzo metalowe gitary z atmosferą pysznego post-rocka. Tej ostatniej najwięcej jest w najlepszym na płycie, zamykającym ją i tytułowym Divino Afflante Spiritu. Zresztą cała płyta balansuje na trudnej do zdefiniowania i mega instrygującej granicy post-rocka i post-metalu.

Divino Afflante Spiritu kosztuje 35 złotych (7,99 EUR).

Sprawdź: Divino Afflante Spiritu 
Kraj: Brazylia
Szufladka: metal post-rock



poniedziałek, 24 września 2018

WatchCamp September'18 - Big Faith, Mais Valia, Nate Way, Starover Blue, Yann Novak (2018) PL



Big Faith - Whiskey from a Measuring Cup

Lo-fi'owy indie pop z dużą dawką oniryzmu i bardzo, bardzo dużą melodyjności, bardzo ciekawy debiut. Singiel kosztuje 4 złote (1 USD).



Mais Valia - Desterro

Brazyljski post-rockowo stonerowy kolektyw potwierdza, że jego siłą są ciężkie gitary i południowy klimat. Dwuutworowa EP-ka kosztuje ile się zapłaci.



Nate Way - Million Lights

Przepiękny dreampopowy kawałek z nadchodzącej powoli solowej płyty lidera Souvenir Driver zatytułowanej "AXOLOTL". Singiel można mieć za ile się chce.



Starover Blue - Anemone

Niezwykle oniryczny dream pop z Oregonu, już dwa krążki na koncie ale ten kawałek zmusza do wyczekiwania na następny. Singiel i remiks kolejnego utworu można mieć za ile się zapłaci.



Yann Novak - Performance of Masculinity

Trochę dronującej magii z Kaliforni. Dwa utwory kosztują 10 złotych (2 GBP).


piątek, 20 lipca 2018

Inner Silence - Luna (2018) PL


Lucas Vallim to brazylijski kompozytor i producent tworzący również jako Inner Silence. I cokolwiek ma faktycznie wewnątrz, na zewnątrz wydostaje się pod postacią neoklasycznego ambientu z bardzo wyraźnym kosmicznym posmakiem.

Muzyk fascynuje się "głębokimi melodiami, łagodnymi muzycznymi pejzażami i atmosferycznym brzmieniem". "Luna" właśnie je pokazuje. Napisana jako muzyczne przedstawienie statku kosmicznego opuszczającego ziemską atmosferę, płyta faktycznie co jakiś czas zaskakuje dźwiękami przypominającymi hałas silników ("Takeoff") albo pędu powietrza, jednak pomiędzy nimi wypełniona jest pięknymi klawiszami, strunami gitary i smyczkami przywodzącymi na myśl zachwyt po ujrzeniu Ziemi z perspektywy kosmosu. 

Przez cały czas towarzyszy nam w czasie tej orbitalnej podróży nastrój melancholijnego smutku, tak jakbyśmy byli pewni, że nie uda nam się wrócić do domu.

"Luna" kosztuje 14 złotych (3 USD).



wtorek, 8 maja 2018

Cora - El Rapto (2018) PL


Dwie natury każdej kobiety, ta reprezentowana przez mityczną Korę i ta symbolizowana przez Persefonę, skomplikowana kreacja poszukująca i dążąca do porzucenia niewinności na rzecz siły to motyw przewodni i siła napędowa brazylijskiego dream popowego zespołu Cora. Bogaty w przemyślenia fundament i zachwycająca muzyka, którą muzycy pokazują na "El Rapto".

Inspiracje grecką mitologią czuć na płycie wszędzie - od nazwy zespołu, przez tytuły utworów i teksty aż po klasyczną reprezentację kobiecości na cover arcie. A muzycznie jest bardziej w stronę kultury południowych Stanów - kalifornijskiego lub teksańskiego kobiecego shoegaze'u z nieułagodzoną warstwą gitarowo-elektroniczną i rozproszonym wokalem. Piosenki są wyważone by stać idealnie pomiędzy popową chwytliwością a eterycznym klimatem.

Wszystko to brzmi znakomicie, nawet, a może zwłaszcza, gdy tekst śpiewany jest po portugalsku. Nie trzeba znać języka by wyczuć treść tych utworów. Kilka momentów zaskakuje, tak jak recytowany tekst po grecku w "Kόρη" połączony z pierwszoligowym dream popowym refrenem, co tworzy najapetyczniejszą kombinację płyty.

"El Rapto" można mieć za płać ile chcesz.



piątek, 9 lutego 2018

Seyfert - Boa Noite/Boa Sorte (2018) PL


Seyfert to solowy projekt André Luiz, który rozrósł się do czteroosobowego zespołu z Yasmin Cruz na wokalu. Brazylijczycy wydali właśnie płytę "Boa Noite/Boa Sorte", na której epatują eklektyzmem, który nie przeszkadza im jednak w generowaniu unikalnej atmosfery.

Ten album jest przede wszystkim bardzo zróżnicowany. Zaczyna się delikatnym neoklasycznym wstępem i jeśli ktoś spuścił przez to gardę może zostać znokautowany niespodziewanie gitarowym początkiem "Nomes e Datas". Gitary nie są specjalnie głośne ale z pewnością nie brakuje im drapieżności. Ta jednak wypala się dość szybko i muzyka Seyfert staje się bardziej refleksyjna ("Pointeros"), a w końcu nawet... elektronicznie epicka ("Transcurso").

Kolejną niespodzianką jest pojawienie się w drugiej części płyty wokalu. Zarówno ten męski (w progresywno rockowym "Morfeu") i kobiecy (w pięknej balladzie "210117") nie odstają od ustalonego wcześniej klimatu. Prawdziwym game changerem okazuje się jednak trwający grubo ponad kwadrans "Boa Sorte", który eklektyzm grupy zamyka w obrębie jednego utworu.

Dwiema wisienkami na klimatycznym torcie są dostępne na Bandcampie covery Mogwai. Żeby mało było ochów i achów, Brazylijczycy wybrali chyba najpiękniejsze utwory Szkotów z "Take Me Somewhere Nice" na czele.

"Boa Noite/Boa Sorte" można mieć za ile się chce.



wtorek, 31 października 2017

Gray Souvenirs - The First Sight (2017) PL


Gray Souvenir, solowy projekt brazylijskiego artysty ukrywającego się pod pseudonimem Putrefactus. Jeśli ktoś ma ochotę na odrobinę pompatyczny ale też zdecydowanie mroczny, głośny i pełen atmosfery blackgaze slash black metal to jest to kolejny dobry południowoamerykański adres.

Pierwsze westchnienie, tytuł krążka, to trochę przeciwieństwo pierwszego wrzasku. Powstaje wtedy, gdy zorientujesz się jak rozczarowujący jest ten świat, na który z takim entuzjazmem wchodziłeś. Jednak album jest  o czymś więcej, jak pisze artysta, opowiada on o "energii, która łączy ze sobą atomy, o sile, która sprawia, że istniejemy, o tej cienkiej linii, która krzyczy wewnątrz nas w poszukiwaniu odpowiedzi". Ambitne cele.

Muzycznie jest równie podniośle. Wybijające się aż pod chmury gitary i elektroniczne podkłady ustępują rzadko i niechętnie spokojniejszym kompozycjom. W dwóch utworach pokazuje się też wokal, a gdy się to dzieje, jest on ukryty za łańcuchami górskimi głośnej muzyki. I tak ma być, tak jest klimatycznie.

"The First Sight" kosztuje 19 złotych (5 USD).



czwartek, 26 października 2017

The Sorry Shop - Softspoken (2017) PL


The Sorry Shop, Zespoły inspirujące Brazylijczyków to między innymi My Bloody Valentine, Slowdive czy Cocteau Twins więc nie można być zaskoczonym, że ich muzyka to senne marzenia do potęgi, zebrane w garść i przelane na nuty.

A nuty uruchamiają głównie przestrojone gitary, które miejscami są łagodniejsze, miejscami wwiercające się w głowę ("Pearls") i niespieszącą się nigdzie perkusję. Również wokale są niemal przeklejone z tradycyjnego, oryginalnego shoegaze'u. Dość niskiej jakości nagrania w niczym nie przeszkadzają, jeszcze bardziej spajają muzykę the Sorry Shop w jeden, gęsty muzyczny maz.

Nie tylko muzyka projektu jest rozmarzona, niezwykle oniryczne są też teksty utworów, jak w "Daydream Dancing" ("Senny taniec za dnia, rozmarzony uśmiech słońca"), "Lost In Between" ("Słoneczne dni, zdają się znikać, chyba nikt mnie nie słyszy") czy w "Queen of the North" ("Rozmazane porankiem, pociągnięte słońcem, złote zasłony bladej, odrzuconej skóry"). I tak, jak przystało na zespół z Brazylii, dużo piszą o słońcu. Które najwyraźniej nie przeszkadza śnić.

"Softspoken" kosztuje tyle, ile zdecydujesz się zapłacić.



czwartek, 6 lipca 2017

Ankt - Ankt (2017) PL


Mroczna, dołująca i bardzo głośna muzyka spod znaku egipskich piramid? Ankt - nie mylić z Ankh, pokazuje się na swojej pierwszej płycie w dalekiej Brazylii. I trzeba przyznać, że nie bierze jeńców.

Co tu kryć - wokale są zgodnie z oczekiwaniami wściekłe i naprawdę groźne, albo spokojne i melancholijne. A czasem i takie i takie naraz. Gitary są zgodnie z oczekiwaniami głośne i miażdżące uszy słuchaczy, chociaż zdarzają się również spokojniejsze, bardziej smutne niż tragiczne momenty. A wszystko to już w pierwszy dłuższym utworze, w "Leaves". Tymczasem album jest długi i wciągający. Nic dziwnego, zespół szykował go cztery lata.

Poruszył mnie "Au Revoir", z którego bije niemal namacalna melancholia, tęsknota za czymś odległym w czasie i przestrzeni. Również sakralno-gotyckie elementy w "Subversion" bez wątpienia przykuwają uwagę.

"Ankt" kosztuje 26 złotych (7 USD).


piątek, 10 marca 2017

Oxy - Oxy EP (2017) PL


"Wszyscy wciąż jesteśmy w latach 80." twierdzi Oxy i konsekwentnie uświadamia to wszystkim swoją muzyką. Zespół z Brazylii inspiruje się między innymi DIIV i Beach House ale dodaje do tego sporo, nie tylko graficznej, psychodelii. 

Zamiast stawiać na przygniatającą ścianę gitar, Oxy grają gęsty, psychodeliczny noise, w którym co jakiś czas na powierzchnię wypływają przedziwne riffy brzmiące jak przyspieszone aranżacje My Bloody Valentine. A na tym tle pojawia się wokal Sary Cândido przepięknie wyraźny, gdy trzeba i gubiący się w hałasie pod koniec kompozycji. Te są żywe i przebojowe, a mimo to emanują trudną do zidentyfikowania melancholią - jak na przykład w "Mad". 

Zespół pisze, że "próbuje grać shoegaze", moim zdaniem idzie im to dużo lepiej niż tylko "próbowanie". Mam nadzieję, że wnet pokażą więcej niż tylko trzy kawałki.

EPkę można mieć za 20 złotych (5 USD).



sobota, 4 marca 2017

:ŁŚ Magazine: Naturalny mrok - wywiad z Veenstra


Veenstra zespół z Ameryki Południowej, który brzmi jak najlepsze kolektywy ze wspaniałej Islandii z ich gęstą, wielowarstwową muzyką. Niezwykłe brzmienie. Miałem przyjemność porozmawiać z nimi i zapytać o to jak to jest być tak mrocznym w kraju karnawału, o Anę, bohaterkę ich najnowszej płyty i o turnee koncertowe po Amazonii. Obrigado, Lorenzo i spółka!


ŁŚ: Na początek o nazwie. Internet zna kilkoro ludzi o takim nazwisku - Johanna Veenstra, misjonarka, Johan Veenstra, poeta. Wasza nazwa wzięła się od któregoś z nich? Czy to coś głębszego?

V: Nigdy nie zbadaliśmy tej nazwy należycie, a może powinniśmy. W 2011 Lorenzo wraz z koleżanką zaczął pisać scenariusze filmowe i postanowili podpisywać się pod nimi jednym pseudonimem. Ona wymyśliła wtedy François Veenstra. Tego samego roku Lorenzo nagrał swoją pierwszą piosenkę i spytał jej czy mogę użyć ich wymyślonego nazwiska również do swojego projektu.

Opisujecie swoją muzykę jako “dźwięki lasu, miasta, morza i tego, co poza”. Czy stąd czerpiecie inspirację? Co to dla was oznacza? No i co leży “poza”?

Ta fraza opisuje nas od samego początku naszego projektu. Na początku było to bardzo dosłowne. Pierwsze trzy albumy były w dużym stopniu inspirowane i poświęcone tym trzem motywom, odpowiednio morzu, lasu i miastu. Nasze najnowsze dzieło nie odwołuje się już do nich dosłownie, ale nasze życia już w ogromnym stopniu tak. “Poza” mną i zespołem jest zawsze odbiorca, który jest zapalnikiem i mieszkańcem świata, ma go we władaniu i decyduje jak będzie go postrzegał.

Phil Elverum
A wasze muzyczne inspiracje? Jakie zespoły miały/mają wpływ na to, że Veenstra robi tak dobrą muzykę?

Przede wszystkim The Microphones/Mount Eerie (dzieła Phila Elverum). Nie mam pojęcia jak on to dokładnie zrobił, ale przez swoją muzykę przekazał mi, że nie potrzeba drogiego sprzętu, że wystarczy mi chęć do tworzenia - a to jest nie do przecenienia. Gdy do zespołu dołączali kolejni ludzie, inspiracje się wymieszały, a z tej mieszanki powstało bardziej złożone brzmienie. Niektóre gitarowe fragmenty wzorowane są na obcym klimacie grup takich jak The Antlers. Interesujemy się też eksperymentalnymi technikami miksowania i harmonią wokalną, na które wpływ ma Sufjan Stevens.

Wasza muzyka jest gęsta od mistycznej atmosfery, takiej, którą kojarzę raczej ze skandynawskimi wykonawcami. Tymczasem Brazylia to dla wielu kraj samby i karnawału. Jak to jest, że tworzycie tam tak “północną” muzykę? Czy w ogóle tak to postrzegacie czy to tylko mój europejski punkt widzenia?

Tu w Brazylii jesteśmy non-stop bombardowani północnoamerykańską/europejską muzyką i wielu z nas przez większość czasu nie szanuje przez to naszych krajowych projektów. Nawet jeśli zdajemy sobie sprawę z istnienia prawdziwej brazylijskiej muzyki to nasze uszy są i tak przyzwyczajone do muzyki zagranicznej - i to słychać w naszych kompozycjach. Z drugiej strony, podczas naszej ostatniej podróży wgłąb Brazylii zaczęliśmy mieć więcej kontaktu z naszą własną kulturą i wydaje nam się, ze od tej pory nasze brzmienie straci trochę tego europejskiego posmaku a będzie bardziej w zgodzie z naszym otoczeniem.

Map of the Limbo
“Map of the Limbo” to już wasz czwarty album jeśli dobrze liczę. Ale trzy wcześniejsze nagraliście ponad trzy lata temu i miały one tworzyć trylogię. Czy “Map of the Limbo” to bardziej ich kontynuacja czy nowy rozdział dla Veenstry?

I to i to. Wciąż jest na niej kilka tematów i scenariuszy podobnych do tych z poprzednich płyt ale jako projekt, to jest całkiem nowy początek. Nad “Map of the Limbo” pracowaliśmy przez prawie trzy lata, odbywając próby, nagrywając i produkując ją wspólnie w przeciwieństwie do tego gdy Lorenzo pracował sam w swojej sypialni przez kilka tygodni. Jedyną rzeczą, która jest teraz tylko jego dziełem są teksty i pierwszy, ogólny pomysł na album. Czujemy, jakby to była tak naprawdę pierwsza płyta Veenstry bo teraz to bardziej funkcjonuje jako zespół, a nie projekt solowy.

Album opowiada historię jednej osoby. A może jednak nie? Możecie powiedzieć kim jest Ana?

Ana to osoba, która nie potrafi zmierzyć się z faktem, że życie nie jest nigdy proste więc ciągle gdzieś pędzi z poczuciem, że najpierw musi znaleźć “prawdziwą siebie” i wszystkie odpowiedzi zanim otworzy się na świat. Tych odpowiedzi tu nie ma ale mówi się, że gdzieś tam istnieją więc Ana wyrusza, pędzi po raz kolejny. Potem odkrywa ten nowy świat - chaotyczny i bezkresny, czasem piękny, czasem wypełniony przemocą.



Jaki z tego wniosek? Naprawdę uważacie, że nie ma czegoś takiego jak mapa limbo? Ludzie naprawde muszą ufać własnym wyborom? Własnym ścieżkom?

Lorenzo: Jak we wszystkich historiach opowiadanych przez Veenstrę bohaterowie wzorowani są na prawdziwych wydarzeniach z mojego życia, a więc krytykuję sam siebie. Kiedyś byłem jak Ana - myślałem, że relacje międzyludzkie to jeden wielki ściek, że to jak zbudowany jest świat zwiastuje jego rychły koniec, że odpowiedzi są gdzieś daleko. Mogę pisać tylko o tym, bo to przeżyłem i z tego wyszedłem.

Atmosfera na waszym krążku jest niebywale gęsta - trochę mroczna, trochę smutna, trochę epicka. Jak udało się wam ją stworzyć? Czy to jest coś, co przyszło wam naturalnie?

Przyszło to naturalnie jako produkt uboczny okresu, w którym powstawała muzyka. Gdy tworzyliśmy album współpracowaliśmy całym zespołem budując powolną i mroczną atmosferę, choć indywidualnie nie wszyscy z nas tacy są na co dzień. Komponowaliśmy też nasze utwory uważnie, tak by narracja i muzyka się ze sobą zgadzały. Jako że narracja jest gęsta, epicka a czasem cokolwiek przerażająca musieliśmy to wziąć pod uwagę komponując do niej “soundtrack”.

Zespół w Plácido de Castro
Dowiedziałem się wcześniej, że odbyliście turnee po “odległych rejonach” Brazylii. Możecie powiedzieć o tym coś więcej? Moja wyobraźnia zrywa się z łańcucha, muszę przyznać, ale nie koncertowaliście w Amazonii, prawda? A może…?

Graliśmy w Rio Blanco i odbyliśmy rytuał ayahuasca z plemieniem Huni Kuî w Plácido de Castro, obie miejscowości znajdują się w stanie Acre. Graliśmy też w Porto Velho a Ariquemes w stanie Rondônia. Oba te stany są częścią Amazonii. Poza tym graliśmy tez w Cuiabie i Campo Grande w pobliżu Pantanal, największych terenach zalewowych na świecie. Doszliśmy do wniosku, że trasa koncertowa po tych mniej oczywistych miejscach była najlepszą decyzją w dziejach naszego zespołu. Bardzo dzięki niej urośliśmy (jako zespół i jako osoby)  i czujemy się zmotywowani by dalej wspierać naszą kulturę i społeczeństwo.

Więcej o "Map of the Limbo" przeczytacie tutaj. Sprawdźcie też Facebooka i Bandcamp zespołu.

wtorek, 10 stycznia 2017

Veenstra - Map of the Limbo (2016) PL


Nadchodzi prawdziwa perełka z Kraju Kawy. Veenstra to "dźwięki lasu, miasta, morza i jeszcze dalej", to również zespół z Kurytyby w Brazylii. A "Map of the Limbo" to jedna z najbardziej dojrzałych płyt końcówki 2016.

Opowiadać ma historię Any szukającej tytułowej mapy swojego życia, która mówiłaby jej jakimi drogami powinna podążać. Tymczasem wraz z poszukiwaniami nadchodzi refleksja, że, niespodzianka, taka mapa nie istnieje i Ana musi podążać sama od jednego momentu do drugiego. "Map of the Limbo" to niepowtarzalna muzyka, bardzo intymna i brzmiąca nieco folkowo, zwłaszcza w balladach, gdzie łagodny wokal tańczy w towarzystwie eterycznych chórków (jak w "Truth Be Told"). Jednak jest to często zmyłka bo ich muzyka lubi wyrywać się spod kontroli i szybować w stronę niebezpiecznie głośnego post-rocka ("Memory Lake", "Curtains"). W każdym momencie ma w sobie jednak mnóstwo magii i przypomina mi w tym pobrudzony gitarami folk Fuzzy Lights. Natomiast okazjonalny damski wokal wtrącający się w niektórych utworach wyjęty jest niemal z Piano Magic. Veenstra nie stroni od mniej lub bardziej oryginalnego instrumentarium - pojawia się na przykład akordeon, ukulele czy bongosy. Album jest bardzo równy, ciężko zdecydowanie wyróżnić jeden najlepszy utwór, na pewno zapadają w pamięć "Hard Heart" z przejmującym refrenem, "Mono no Aware" z monumentalnymi organami, wspomniane już "Memory Lake". Naprawdę ciężka sprawa.

Całość to doskonale skomponowana muzyczna opowieść, która wciąga od pierwszych nut i nie daje się zapomnieć po ostatnim crescendo. Mocny kandydat do płyty roku (tylko którego? Album wydany został 28 grudnia).

"Map of the Limbo" jest w dodatku dostępna za "płać ile chcesz". 


wtorek, 3 stycznia 2017

Alles Club - 1999 (2016) PL


Niektóre zespoły powstają spontanicznie i po chwili mają już na koncie dwie płyty i trzy platyny, inne długo *nie chcą* powstać. Tak było z Alles Club, który zawiązał się na dobre po tym jak Luiz Alberto Moura odsłuchał dema nagrane przez siebie i przyjaciół... 17 lat temu. "1999" to hołd dla tego wydarzenia i, miejmy nadzieję, początek prawdziwej kariery brazylijskich (choć nagrywających też w Portugalii i Szwajcarii) shoegazerowców.

Hołd ten czuć też w momencie, gdy pierwszy utwór zaczyna się od kawałka starego nagrania w bardzo słabej jakości, z pewnością pochodzącego ze starego dema. Mimo, że płyta zawiera tylko trzy utwory, każdy coś sobą reprezentuje. "Eclipse" to łagodna i wpadająca w ucho melodia i wokal pełen eterycznych reverbów. "Só Hoje" rozkręca się nieśpiesznie z nastrojowej ballady przez naszpikowany chórkami środek w stronę shoegaze'owego oceanu dźwięku. "Brilhar" oparta jest natomiast na głęboko brzmiących uderzeniach bębna i instrumentów dętych trąbiących gdzieś w tle. Szkoda tylko, że całość się na niej kończy.

Hasłem przewodnim muzyków jest "smutna muzyka i głośne gitary", co w połączeniu z muzyczną wrażliwością sprawia, że ostrzę pazurki na więcej materiału od Brazylijczyków.

"1999" dostępny jest już za damo.