poniedziałek, 9 marca 2009

Sielsko-anielsko...


No tak! Nie ma to jak założyć sobie bloga, a potem przestać w nim pisać. Cała ja… niestety...


Ponieważ u mnie na tamborku nic się nie zmienia, dalej tyle ile wysiedział kot ;) , postanowiłam Wam pokazać obrazek, do którego czuję największy sentyment. Z dwóch powodów ów sentyment odczuwam: po pierwsze jestem niesamowicie przywiązana do mojego Anioła Stróża, który ma biedny tyle ze mną zawsze kłopotów i tyle się musi nabiegać, „napomagać” i ogólnie cały czas musi być w pogotowiu ;) , a drugi powód to dziergałam Anioła Stróża dla mojego Chrześnika, którego pojawienie się na świecie było bardzo wyczekiwane i bardzo niepewne. Urodził się dokładnie w momencie, gdy skończyłam go dziergać. Gdy po Chrzcie dawałam Mu ten obrazek uważnie patrzył, a jak odwróciłam Anioła twarzą do Niego, roześmiał się! Niesamowicie metafizyczne uczucie!

Mówcie sobie co chcecie, ja tam w Anioły wierzę ;) Nie wiem tylko czemu chcą nieść pomoc komuś tak ułomnemu jak człowiek, skoro mają tak nieograniczona moc i każdego dnia obcują z Absolutem…