Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Słowianie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Słowianie. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 14 września 2017

Tatarskie korzenie



Autor: Renata Kosin
Tytuł: Tatarka
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 468
Oprawa: miękka
Data wydania: 2017
ISBN: 978-83-8075-255-9




U nas w Kruszynianach mieszka sporo rodzin tatarskich i mieszanych. Od paruset lat zresztą, zdążyliśmy więc do siebie przywyknąć. (s. 52)
Rzadko się zdarza, że okładka książki woła mnie do siebie, bym ją koniecznie przeczytała. Dodatkowo wołał mnie tytuł. Tak było z najnowszą powieścią Renaty Kosin Tatarka.
Studentka Ksenia spędza lato w Bujanach na Podlasiu w otoczeniu bliskich i bujnej przyrody. Przeżywa, że w noc świętojańską jej wianek zatonął w Biebrzy, co nie wróży dobrze dla jej sfery uczuciowej. Niby nie jest ani z Patrykiem, ani z Xavierem, ale chciałaby być z kimś. Na juwenaliach wpadł jej w oko przystojny, ciemnooki mężczyzna. To Tatar Emir. Krótka znajomość zaprocentowała obietnicą, że Ksenia pojawi się latem w Kruszynianach na Sabantuj.
Sabantuj to takie nasze ludowe święto na zakończenie wiosennych prac polowych. (s. 60)
Dziewczyna często bywała z rodzicami w Kruszynianach, lubiła kuchnię tatarską (szkoda, że na końcu książki nie ma przepisów na potrawy tatarskie!). Tym razem pojechała na Sabantuj. Zauroczona strojami, straganami, przedmiotami, feerią barw (polecam zajrzeć na stronę autorki lub fanpage i obejrzeć zdjęcia z tegorocznego Sabantuj w Kruszynianach, wtedy o wiele lepiej chłonie się opisy) poznaje starszego pana, który przypadkiem raczy ją skróconą wersją historii polskich Tatarów. To Ibrahim, dziadek Emira.
Zapatrzył się znów na Ksenię i zmarszczył na chwilę brwi. – Wygląda całkiem jak nasza. Tatarka – dokończył nieco ciszej. (s. 88)
Dziewczyna z wielkim zainteresowaniem słucha o Złotej Ordzie, tamgach, herbie rodu Tarak, przygląda się uważnie dziadkowi. W pewnym momencie zdradza cel swojej wizyty w Kruszynianach – Ksenia przyjechała ze względu na swojego pradziadka, który miał podobno korzenie tatarskie.
W jej rodzinie od dawna krążyła legenda o tatarskim pochodzeniu pradziadka Ignacego Kudeli. (s. 56)

wtorek, 29 sierpnia 2017

Droga Gniewomira

Autor: Piotr Skupnik
Tytuł: Ścieżka Gniewomira
Wydawnictwo: Psychoskok
Liczba stron: 210
Oprawa: miękka
Data wydania: 2017
ISBN: 978-83-8119-007-7

Niedźwiedzie kły i pazury chronią wojownika przed niebezpieczeństwem. (s. 75)

Zgadnijcie, jakiego wojownika, z jakich stron i przed jakim niebezpieczeństwem? Dodam tylko, że był to biały niedźwiedź… I coś było na rzeczy! Szczegóły poznacie z powieści Ścieżki Gniewomira autorstwa Piotra Skupnika.
Majowy poranek anno domini 1050. Nieopodal Gniezna mieszka w swej posiadłości stary, doświadczony wojownik. To Oli Egilsson, znany jako Gniewomir. To on za namową księdza Anzelma zaczyna spowiedź. Jednak nie jest to zwykła spowiedź w konfesjonale – to historia jego życia spisywana na kartach pergaminu przez księdza...
Opowiem wam o młodości spędzonej w Norwegii. (s. 8)
W małej chatce na skalnym klifie, nieopodal miejscowości Egilsgard znajdującej się na jednym z fiordów norweskich, prawdopodobnie w połowie maja 980 roku przyszedł na świat chłopiec. Był to syn wojownika i kowala, wikinga modlącego się do Thora i Odyna Egila Ralfssona oraz fińskiej niewolnicy Ally, skrycie wyznającej Białego Chrystusa. Oil wychowywał się w towarzystwie przyrodniej siostry Gurdun, która nie chciała mieszkać z rodzicami. Z jednej strony poznawał opowieści o Jezusie, z drugiej chętnie słuchał Gorma opowiadającego skandynawskie sagi. W wyniku nieprzewidzianych zdarzeń zainteresował się nim ojciec i wziął go pod swoje wojownicze skrzydła. Oil uczył się tego wszystkiego, co powinien umieć wojownik. Już jako nastolatek musiał się wykazać, gdyż los szybko wystawił go na próbę, bo życie w tamtych czasach nie było łatwe.
Widziałem, jak walczyłeś, gniewnie i skutecznie. Winieneś nazywać się Gniewomir. 
(s. 89)
Oil wierzy w Thora, Odyna i Jezusa, nosi krzyżyk i pogański amulet. W sytuacjach kryzysowych potrafi się modlić do wszystkich znanych mu bogów. Jednak to jego cechy charakteru i umiejętności od początku kształtowały go na prawdziwego wojownika – mądrość i rozwaga, pomysłowość i spryt, odwaga i waleczność, otwarty umysł i dojrzałość, umiejętność dokonywania wyborów oraz szybkiej nauki języków obcych. Zapracował też na pewien przydomek…
W Norwegii Olaf Tryggvason krzewił chrześcijaństwo. Bywało, iż czynił to pokojowo. Gdy jednak napotkał zdecydowany opór, to nie wahał się użyć ognia i miecza. (s. 58)

czwartek, 24 sierpnia 2017

Bezcenny kwiat paproci



Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Noc Kupały
Wydawnictwo: WAB
Seria: Kwiat paproci
Tom: 2
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-280-3687-1


Pamiętaj, w każdej legendzie jest ziarno prawdy. Kwiat istnieje naprawdę, czyż nie? 
(s. 312)
Jak się dorwałam, to przepadłam! Do jakiej książki się dorwałam? Do drugiego tomu serii Kwiat paproci, czyli Nocy Kupały Katarzyny Bereniki Miszczuk. Gosława, Mieszko, Jarogniewa, Mszczuj i wszelkie istoty nadprzyrodzone na czele z bóstwami. Działo się, oj działo!
Jeszcze kilka miesięcy temu życie było zwyczajne. Największym moim problemem był krok w dorosłość, pierwsza praca, brak miłości… A teraz? (s. 373)
Coraz bliżej do obchodów Nocy Kupały. Gosława musi się do niej przygotować, gdyż będzie odgrywała w tych obrzędach ważną rolę. W nocy ma zakwitnąć kwiat paproci, a tylko widząca go widzi i może zerwać. Jednak ten magiczny kwiat chce mieć dla siebie na własność wiele osób i nieosób. Bogowie też chcą go mieć i „przekonują” do siebie młodą adeptkę szeptuchy na różne sposoby, łącznie z wykorzystaniem wszelkich swych demoniczno-upiornych sług. Gosia ma dylemat. Poważny dylemat, komu dać kwiat, o ile już go będzie miała. Do tego czasu musi przeżyć, a nie jest to łatwe. W dodatku ma żywe sny, wizje z Dobrawą i Ote, żonami Mieszka[1]. Bardziej niż istot nadprzyrodzonych i wizji Gosława obawia się kleszczy, zarazków, bakterii…
Za jakiś miesiąc dwa antagonistyczne bóstwa będą usiłowały cię zabić, a ty martwisz się, czy za ileś tam lat umrzesz na raka? (s. 51)
Gosława jest bowiem praktyczna do bólu, odzywa się w niej lekarz we wszystkich momentach, co czasem budzi gniew lub wesołość Baby Jagi i Mieszka. Chęć niesienia pomocy łączy się z naiwnością i niefrasobliwością, nawet własna głupota ją wciąż zaskakuje. Ponadto Gosia ciągle ładuje się w idiotyczne kłopoty, np. porywa ją banda napalonych ekowariatów. Wprawdzie znajomość z Mieszkiem rozwija się „ludzko i zwyczajnie”, choć nie brak zazdrości i rywalki, lecz ona uważa się za osobę najwyraźniej opóźnioną w rozwoju emocjonalnym. Wydaje się sobie przeterminowana w odniesieniu do średniowiecznych norm, gdyż w tym wieku powinna mieć męża i gromadkę dzieci. Bogini Mokosz ciągle ją przez to „nawiedza”.
Z szeptuchą trzeba uważać, lubi bawić się truciznami. (s. 161)

czwartek, 17 sierpnia 2017

Na praktykach u szeptuchy



Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Szeptucha
Wydawnictwo: WAB
Seria: Kwiat paproci
Tom: 1
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-280-2662-9 


Widząca rodzi się dokładnie na dwadzieścia cztery lata przed pojawieniem się kwiatu, by mogła odnaleźć go wtedy, gdy sama będzie w kwiecie wieku. Tak mówi legenda. (s. 193)
Jak się dorwałam, to przepadłam! Dosłownie! Nie mogłam się oderwać od Szeptuchy Katarzyny Bereniki Miszczuk. Co takiego jest w tej książce? Odpowiem Wam jednym słowem – magia!
Na wewnętrznych okładkach mało czytelnym pismem zostały zamieszczone dwa przepisy szeptuchy – na bolaki i na parchy oraz krosty wszelkie. Składniki i przepis wydają się prawdziwe i człek jest gotów je przygotować, na szczęście nieco ironiczny komentarz powstrzymuje go przed tym. Jeszcze na początku autorka zwraca się do czytelnika z pytaniem, czy zastanawiał się, co by było, gdyby Mieszko nie przyjął chrztu. Ano ja się zastanawiałam przy okazji lektury Janiny Lesiak Dobrawa pisze CV.
W co ja się wplątałam? Przecież to niemożliwe! Bogowie, demony, czary, wizje. Co to ma być?! Przecież ja nawet nie wierzę w te ziołowe specyfiki od szeptuchy, którymi z upodobaniem naciera się moja mama. A co dopiero mówić o bogach! (s. 183)
Wiara w słowiańskich bogów i obrzędy są wciąż żywe, bowiem Mieszko I nie przyjął chrztu. Polską w XXI wieku rządzą Piastowie, na tronie zasiada Mieszko XII. Jedną z jego poddanych jest Gosława Brzóska, która właśnie skończyła medycynę. Teraz musi jechać do wsi Bieliny w Góry Świętokrzyskie, aby odbyć obowiązkowe roczne praktyki u… szeptuchy, wiejskiej znachorki. Problem polega na tym, że Gosia to nowoczesna, młoda kobieta, singielka, typowy mieszczuch. Wprawdzie ma budzik z głosem piejącego koguta, ale to nie znaczy, że kocha wieś i przyrodę. W dodatku panicznie boi się wszelkich zarazków i kleszczy. Bogowie dla niej nie istnieją. W życiu kieruje się wiedzą i zdrowym rozsądkiem, nie wierzy w zabobony, mikstury szeptuchy i różne takie. 
Tutaj ludzie wierzą w takie rzeczy. Rozumiem, że w dużym, nowoczesnym mieście folklor i przesądy zanikają. Jednak tutaj są wciąż żywe. (s. 48)
Gosia dociera do Kielc, a następnego dnia do Bielan. Oj, ciekawa to była wyprawa, a wręcz przeprawa. Ale za to jakiego mężczyznę spotkała po drodze! A i jakie głupoty mu gadała! Niezły ubaw miał Mieszko, praktykant u miejscowego żercy (kapłan, wróż). W ogóle Gosia to sceptyczna realistka, pragmatyczna hipochondryczka, trochę niefrasobliwa wpada w sidła przygody. Przyrody też. Jest inwigilowana przez sługi bogów, bowiem dostała bonus od losu, ale o nim dowie się później.
Nie wystarczy być dobrą szeptuchą. W tych stronach trzeba jeszcze odpowiednio wyglądać. (s. 46)

czwartek, 8 czerwca 2017

Położyć się na trawie...



Autor: Michał Krupa
Tytuł: Miłość do trawy
Wydawnictwo: Psychoskok
Liczba stron: 180
Oprawa: miękka
Data wydania: 2017
ISBN: 978-83-7900-754-7




Poznaliśmy się leżąc na trawie. (s. 29)
Intrygujące, nieprawdaż? Zwykły relaks – leżenie na trawie i patrzenie w niebo – może stać się początkiem czegoś wielkiego, na przykład miłości dwojga młodych ludzi. Tak właśnie poznali się Krzysztof i Monika, bohaterowie powieści Michała Krupy Miłość do trawy.
Czasami zamknąłem oczy, odczuwając wtedy jeszcze większą więź z trawą. Zupełnie jakby źdźbła przenikały przez skórę, tłocząc pod nią swoje ożywcze soki. (s. 13)
Krzysiek i Monika to nietypowa para, uwielbiają przyrodę, a zwłaszcza leżenie na trawie. Oni ją kochają, czują przepływ życiodajnej energii. Matka Natura wyróżniła ich i dała im dar porozumiewania się z trawą, a oni wiedzą o swych paranormalnych umiejętnościach. Zakochani nie wiedzą jeszcze, że trawa potrafi wzywać do siebie i uzależniać jak narkotyk. Tacy ludzie zaczynają się jej bać i zamykają się w betonowych blokach, odcinając od kontaktu z przyrodą. Boją się, że znikną, że zostaną wchłonięci… Dla jednych wchodzenie w kontakt z trawą to dar, dla innych klątwa.
Krzysztof od pewnego czasu ma dziwne sny, wizje. Pod wpływem jednej sennej wizji zaczyna zdawać sobie sprawę, że ich paranormalna umiejętność może stać się dla nich zagrożeniem. A sąsiedzi zdążyli im już dać do zrozumienia, co o nich myślą. Sen staje się motywacją do odkrycia nieodkrytego i poszukiwania odpowiedzi na nurtujące go pytania. Szuka informacji w internecie i tak trafia na portal „Miłość do trawy”. Wkrótce zostawia Monię i wyjeżdża.
Wyruszyłem w podróż, by dowiedzieć się, czy jej i mi zagraża jakieś niebezpieczeństwo. (s. 114)
Trafia do Marka uzdrowiciela i innych. Zagadka po łacinie otrzymana od Bernarda jest jego drogowskazem, mapą i przewodnikiem duchowym w jednym. Krzysiek w poszukiwaniu odpowiedzi przemierza kolejne etapy drogi, podąża do kolejnych punktów tajemnicy, by rozwiązać zagadkę i poznać prawdę, pokonuje setki kilometrów na różne sposoby, poznaje dobrych i złych ludzi, przeżywa fizycznie i duchowo swoją „pielgrzymkę” do Matki. Bohater otwarty jest na ludzi, świat przyrody, na zjawiska paranormalne, obecność duchów, bo to wszystko pomaga mu obrać drogę do celu. Motyw drogi jest w tej powieści kluczowy. To poznawanie siebie i świata.
Prawda kryje się w samej istocie. (s. 131)