Pokazywanie postów oznaczonych etykietą autobiografia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą autobiografia. Pokaż wszystkie posty

środa, 19 lipca 2023

Żółte przedmioty, czyli kosmiczne życie na warunkach spektrum

 Autor: Marcelina Pyszny

Tytuł: Żółte przedmioty, czyli kosmiczne życie na warunkach spektrum

Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza Gajus

Liczba stron:92

Oprawa: miękka

Data wydania: 2022

ISBN: 978-83-67370-13-4

 

 

We współczesnym świecie naszpikowanym nowoczesnymi technologiami, gdzie wszyscy pędzą i nie mają zbyt dużo czasu dla siebie i swoich bliskich, pojawiają się dzieci, które wymagają skupienia uwagi tylko na sobie. Do takich dzieci należą te z autyzmem. Ze spektrum autyzmu. W styczniu 2022 r. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przyjęła nową Międzynarodową Klasyfikację Chorób i Problemów Zdrowotnych.

Autyzm. Sześć liter zbitych w jedno słowo, które nic mi nie mówią. (s. 28)

Autyzm dziecięcy, podobnie jak zespół Aspergera, należy do grupy zaburzeń neurorozwojowych – za objawy odpowiadają czynniki wrodzone, które wpływają na specyficznie kształtujący się profil rozwojowy dziecka. Dlatego też autycy mają odmienne potrzeby. Gdy dobrze je zrozumiemy, jesteśmy w stanie je zaspokoić i być dla dziecka wsparciem.

A ja walczę z sobą każdego dnia. Od ponad trzech lat. (s. 15)

I właśnie z tym mierzy się Marcelina Pyszny – autorka, a zarazem bohaterka publikacji Żółte przedmioty, czyli kosmiczne życie na warunkach spektrum. Germanistka z wykształcenia, miłośniczka zwierząt, zwłaszcza kotów, książek, teatru, poezji, morza, Włoch i jazdy samochodem „popełniła” książeczkę o swoim życiu rodzinnym. Głównym bohaterem jest jej synek, ukrywający się pod inicjałem: A. Z jednej strony matka chroni prywatności dziecka, a z drugiej podkreśla powszechność występowania spektrum autyzmu u współczesnych dzieci.

Przydałoby się umyć zęby, ale A. tego nie lubi. (s. 13)

poniedziałek, 17 stycznia 2022

Camgirl

Autor: Isa Mazzei

Tytuł: Camgirl. Jak zostałam dziewczyną z kamerki

Lektor: Urszula Morga

Wydawnictwo: EmpikGo

Typ książki: audiobook

Rozmiar: 1333,4 MB

Czas trwania: 11 h 13 m

Data wydania: 2021

 

W zeszłym roku przeczytałam dwie książki dotyczące branży porno. Nie zaspokoiłam jeszcze swej ciekawości, dlatego sięgnęłam po Camgirl. Jak zostałam dziewczyną z kamerki Isy Mazzei.

Co jest ze mną nie tak, do cholery?

„Camgirl” to prawdziwa historia Isy Mazzei, która w szkole uwodziła chłopaków i łamała im serca. Po skończeniu college'u nie miała pomysłu na siebie, a że od początku swego życia lubiła być w centrum uwagi i chciała odnieść sukces, to postanowiła zarobić w branży erotycznej i dawać pokazy w kamerce. Aby rozwiązać wszystkie swe problemy, stworzyła drugą siebie, tylko fajniejszą. Została Uną, kobietą, o której powinien marzyć każdy mężczyzna. Chce być najbardziej pożądaną dziewczyną na świecie.

To ja chciałam być gwiazdą.

sobota, 15 stycznia 2022

Ostatnie pięć minut

Autor: Michelle Lyons

Tytuł: Ostatnie pięć minut. Byłam świadkiem 300 egzekucji w więzieniu Huntsville

Lektor: Angelika Kurowska

Wydawnictwo: EmpikGo

Typ książki: audiobook

Rozmiar: 829,4 MB

Czas trwania: 8 h 56 m

Data wydania: 2021


Ze względu na tematykę zainteresował mnie audiobook Michelle Lyons Ostatnie pięć minut. Byłam świadkiem 300 egzekucji w więzieniu w Huntsville. Trochę się obawiałam kalibru tematyki, ale postanowiłam spróbować.

Zawsze interesowałam się przestępczością, a w Teksasie dochodzi do najprzedziwniejszych zbrodni.

Michelle Lyons była częstym gościem w Huntsville’s Walls Unit, jednym z najcięższych zakładów karnych USA. Najpierw jako dziennikarka, a zaczęła w wieku 24 lat, a potem jako rzeczniczka Departamenty Sprawiedliwości w Teksasie była świadkiem wykonywania kary śmierci. Przez ponad 10 lat obserwowała ostatnie chwile życia, egzekucje najbardziej znanych przestępców w Ameryce, których zbrodnie wstrząsnęły krajem, wysłuchiwała ich ostatnich słów. Jej zadanie polegało też na tym, by napisać artykuł o każdej egzekucji, żeby ludzie wiedzieli, jak się to odbyło. Praca niełatwa, wymagająca twardego charakteru i obiektywizmu.

„Ostatnie pięć minut” to książka otwierająca drzwi do świata dostępnego tylko dla nielicznych. Dla mnie niejednoznaczna. Mam z nią problem Z jednej strony bardzo mi się spodobała, dostarczając konkretnej wiedzy, a z drugiej mnie rozczarowała, gdyż autorka częściowo rozminęła się z tematem.

To nie źli ludzie, ale tacy, którzy popełnili błąd.

środa, 3 lipca 2019

Mieszkańcy Rzeczpospolitej Gruzów


Autor: Wacław Gluth-Nowowiejski
Tytuł: Nie umieraj do jutra
Ilustracje: Jacek
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 264
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2019
ISBN: 978-83-66140-77-6 




Wacław Gluth-Nowowiejski zapisał w pamięci współczesnych Polaków nazwiska warszawskich Robinsonów – ludzi, którzy od czasu klęski powstania warszawskiego do wyzwolenia Warszawy mieszkali w pustyni gruzów, w Rzeczpospolitej Gruzów. To ich pamięci poświęcona jest książka Nie umieraj do jutra, którą zdobyłam na portalu Czytam Pierwszy.
Autor. 
Kapitulacja zwalniała z wojskowej służby, stwarzała możliwości wyboru. Znaczyła: przestajemy walczyć. Nie znaczyła jednak: musimy oddać się w ręce Niemców. (s.69)
Niektórzy ludzie chcieli się ukrywać w gruzach warszawskich kamienic, inni musieli. Byli to zarówno powstańcy, jak i ludność cywilna. Więcej było mężczyzn niż kobiet, więcej młodych dorosłych. Byli niczym Robinson – rozbitkowie na bezludnej wyspie. Ukrywali się przed Niemcami w małych grupach, choć zdarzali się samotnicy. Z około tysiąca osób ukrywających się w ruinach lewobrzeżnej Warszawy uratowało się kilkuset. Wszyscy oni bez wyjątku są bohaterami, którzy wykazali się niezwykłą odwagą, sprytem, przezornością, hartem ducha, wiarą i nadzieją w przetrwanie, odpornością fizyczną i psychiczną.
Większość warszawskich Robinsonów wróciła po latach do równowagi psychicznej, u niektórych przeżycia te pozostawiły niezatarte piętno. (s. 179)
Z psychiką ludzi mieszkających w gruzach bywało różnie. Kilka lat wojny, klęska powstania, Niemcy rozstrzeliwujący każdego złapanego Polaka, trudne warunki, brak żywności i wody, sroga zima, nieustanne zagrożenie życia, tęsknota za bliskimi powodowały, że niektórzy się załamywali, umierali. Najgroźniejszą chorobą była samotność. Czasem filozofia, że tak być musi, przeżywała kryzys. Zdarzało się i tak, że rzeź ludności cywilnej, gwałty powodowały traumę do końca życia. Tak było w przypadku Jerzego Zdanowicza. Autorowi nie udało się poznać prawdy o tej… małej kobiecie uchodzącej za lekko niepełnosprawnego mężczyznę. Tajemnicza Panna X.
W domu-szkielecie, w którym nie ma życia. (s. 102)

poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Wspomnienia pielęgniarki


Autor: Christie Watson
Tytuł: Pielęgniarki. Sceny ze szpitalnego życia
Tłumaczenie: Ewa Borówka
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 320
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2019
ISBN: 978-83-66140-015-8




Życzliwość, empatia, współczucie i troska o godność pacjenta. Oto atrybuty dobrej pielęgniarki. (s. 195)
O tym zawodzie pisze Christie Watson w książce Pielęgniarki. Sceny ze szpitalnego życia, która zdobyłam na portalu Czytam Pierwszy.
Musisz popełniać błędy – mówi. – Jesteś perfekcjonistką, a w pierwszej pracy nie można być idealnym. W żadnej nie można. (s. 134)
Autorka wie, o czym pisze. Nie zapowiadała się na dobrą pielęgniarkę, ponieważ bała się widoku krwi. Zemdlała w laboratorium w czasie badań i wówczas laborantka ze śmiechem doradziła jej, by młoda Christie zastanowiła się jeszcze raz nad wyborem zawodu. Nastolatka była uparta. Została pielęgniarką psychiatryczną, a potem już poszło z górki… Przychodzi moment, że i autorka staje po drugiej stronie barykady, a inna pielęgniarka służy pomocą jej rodzinie. Wtedy jeszcze pełniej doświadcza, czym jest dobroć, którą codziennie w pracy okazywała innym. Czasami wspomina także o swej rodzinie, trochę zaniedbanej przez swoją pracę i długie dyżury.
Pielęgniarka psychiatryczna to łapaczka snów w oknie beznadziei. (s. 74)
Christie Watson jako pielęgniarka przepracowała dwadzieścia lat w szpitalu na różnych oddziałach: psychiatrycznym, chirurgii, ogólnym, na neonatologii i położnictwie. Jej najbardziej ulubiona odmiana pielęgniarstwa to mieszanina wszystkich specjalności: medycyny ogólnej, chirurgii, pediatrii, opieki nad dorosłymi i psychiatrii. Tą książką zaprasza ona czytelnika do szpitala. Pozwala mu włożyć fartuch pielęgniarski i oprowadza go po oddziałach szpitalnych, zdradzając jego tajemnice i snując swoją osobistą opowieść o tych niezapomnianych przypadkach. Dzieli się z czytelnikiem radościami i smutkami ze swojej pracy. Ze szczegółami opisuje pierwszy poród, w którym uczestniczyła, oraz pierwszą śmierć, z która się zetknęła. To bardzo osobiste relacje, emocjonalne, szokujące, wzruszające.
Pielęgniarka dziecięca musi być zaklinaczką. (s. 120)

niedziela, 23 grudnia 2018

Tata kroi trupy


Autor: dr Richard Shepherd
Tytuł: Niewyjaśnione okoliczności
Tłumaczenie: Urszula Gardner
Wydawnictwo: Insignis
Liczba stron: 456
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2018
ISBN: 978-83-66071-35-5 





Czy po tym trailerze macie ochotę zajrzeć do książki dr. Richarda Shepherda Niewyjaśnione okoliczności? Macie ochotę zajrzeć w ludzkie zwłoki poddawane autopsji i odkryć tajemnice śmierci wraz z tym znanym, czołowym brytyjskim lekarzem medycyny sądowej? Chcecie poznać przyczynę śmierci księżnej Diany? Macie ochotę odkryć tajemnice śmierci? Ostrzegam, wiele opisów widać i czuć!
Pojmowałem śmierć w całej rozciągłości i nie bałem się jej. (s. 32)
Zapewne zastanawiacie się, jak to się zaczęło, skąd ta pasja krojenia ludzkich zwłok? Gdy miał trzynaście lat, kolega pożyczył z biblioteki swego ojca podręcznik akademicki. Było to trzecie wydanie dzieła zatytułowanego Simpson’s Forensic Medicine (Medycyna sądowa Simpsona) autorstwa Keitha Simpsona. To ten profesor stał się jego inspiracją za nastoletnich czasów. Młody Richard chciał zostać nowym Keithem Simpsonem – specjalistą medycyny sądowej, rozwiązującym zagadki śmierci. Dopiero w wieku trzydziestu lat, po kilkunastu latach nauki i stażu przeprowadził swoją pierwszą, samodzielną sekcję zwłok.
Każde zwłoki mają do opowiedzenia swoją historię. (s. 113)
Śmierć to „brudny interes”, lecz doktor Shepherd jest zafascynowany ludzkim ciałem i tym, co może odkryć w trakcie autopsji. A w swej pracy lekarza medycyny sądowej ma do czynienia ze zwłokami osób zmarłych w różnych okolicznościach, także tych rozczłonkowanych i w stanie rozkładu. Ludzkie ciało to dla niego niemy świadek oraz nauczyciel. Zwłoki nie tylko zdradzały mu okoliczności śmierci denata, lecz także styl życia i osobowość. W prosektorium zapomina o uczuciach i odkrywa prawdę z zawodową beznamiętnością, zawieszając aspekt własnego człowieczeństwa. W swej pracy uwielbia różnorodność od samobójstwa poprzez zatrucie, utonięcie, przedawkowanie narkotyków itp., aż do morderstwa i katastrofy. Z czasem stał się specjalistą od noży. Przeprowadził ponad 23 tys. sekcji zwłok. W swej pracy zawsze wykorzystywał medycynę w służbie sprawiedliwości, ustalając przyczynę zgonu. Prawda była najważniejsza.
Mnie serce zaczynało nić szybciej, gdy zbliżałem się do kolejnej sprawy, kolejnej historii, kolejnej zagadki skrywanej przez zwłoki. (s. 152)

wtorek, 14 sierpnia 2018

Niepełnosprawny podróżnik


Autor: Zbigniew Graczyk
Tytuł: Wózkiem przez świat
Wydawnictwo: Ridero
Liczba stron: 296
Typ książki: e-book
Format: epub
Rozmiar: 5,9 MB
Data wydania: 2017
ISBN: 978-83- 8126-315-3


Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Konfucjusz
Kilka lat temu młoda lekarka w szpitalu poinformowała mnie o wynikach badań. Zapytałam, co to znaczy, a ona beznamiętnie odpowiedziała: „Wózek inwalidzki”. Świat mi się zawalił. Mnie bolały dłonie, a nie nogi! Dopiero po jakimś czasie otrząsnęłam się z szoku i dotarło do mnie, że przecież są operacje wymieniania stawów, a wózek to nie wyrok. Na co dzień borykam się z RZS-em, więc unikam czytania książek o ciężkich chorobach, z kolei kocha(ła)m podróże, dlatego długo trwało nim zdecydowałam się na zakup na portalu Czytam Pierwszy e-booka Zbigniewa Graczyka Wózkiem przez świat.
Pani syn ma zanik mięśni.
Zbigniew Graczyk zachorował na zanik mięśni jako kilkuletnie dziecko. Jego starsza siostra też na to chorowała. Rodzice nie mieli lekko. Ojciec pracował na całą rodzinę, a mama zajmowała się domem, w którym się nie przelewało. Rodzicom zależało na przyszłości syna, żeby umiał sobie ze wszystkim poradzić w życiu. Nie poddawali się, ale to głównie matka walczyła o samodzielność syna i wyleczenie go z fizycznej ułomności. Choroba postępowała i mały Zbigniew musiał siąść na czerwony wózek inwalidzki, przed czym długo się bronił. W końcu stali się nierozłączni. (Zdjęcia są z e-booka czytanego na smartfonie).
Dotarliśmy na koniec świata. Ja i mój wózek inwalidzki (wrzód na dupie, ale i wybawienie).
Pasja do podróży u autora narodziła się w dzieciństwie. Atlasy samochodowe ojca to pierwsze podróże palcem po mapie. Te pierwsze prawdziwe odbywały się po Koninie na czterokołowym rowerku, a potem już na manualnym wózku inwalidzkim. Już jako dorosły człowiek Zbigniew zamarzył o podróży na biegun. Tygodnie przygotowań, jazda przez Skandynawię maluchem i udało się. Niepełnosprawny Zbigniew z Polski na manualnym wózku inwalidzkim dotarł na najdalej wysunięty fragment lądu – Nordkapp! I wtedy narodziło się kolejne marzenie – przemierzyć świat wzdłuż i wszerz. Niemożliwe? Okazuje się, że wszystko jest możliwe, o ile się chce.
Spełnienie marzeń przecież nie ma ceny.

piątek, 11 sierpnia 2017

Za murami klasztoru



Autor: Veronika Peters
Tytuł: Co się mieści w dwóch walizkach?
Tłumaczenie: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 288
Oprawa: miękka
Data wydania: 2009
ISBN: 978-83-247-0953-3



Ile walizek potrzebujecie, by się spakować i wyjechać, przeprowadzić się? Starczą Wam dwie? Nie sądzę, lecz głównej bohaterce powieści Co się mieści w dwóch walizkach? Veroniki Peters musiały wystarczyć. Poznajcie powieść opartą na faktach, bo to kawałek życia autorki. Autobiografia i literatura faktu w jednym.
Akcja rozpoczyna się kilka lat przed obaleniem muru berlińskiego. Weronika ma pracę i przyjaciół, ustabilizowane życie, które udało jej się ułożyć po ucieczce z domu terroryzowanego przez ojca alkoholika. Jednak pewnego dnia dojrzała do decyzji, podjęła ją świadomie – postanowiła wstąpić do klasztoru benedyktynek. Kończy pracę z trudną młodzieżą, sprzedaje auto, żegna przyjaciół, którzy nie rozumieją jej postępowania, i przekracza mury klasztoru. Od tej pory Weronika jest postulantką, czyli tą ostatnią w szeregu.
Można odnieść wrażenie, że zakonnica jest godnym zaufania dobrem ogólnym. (s. 122)
Czytelnik razem z bohaterką spędza 11 lat za murami klasztoru. Przechodzi wraz z nią kilka etapów: postulat – obłóczyny – nowicjat – złożenie ślubów – opuszczenie klasztoru. Zaznajamia się z regułami zakonu św. Benedyktyna z Nursji, postępuje według jego  dewizy „Ora et labora” (Módl się i pracuj), poznaje życie benedyktynek od środka, cały klasztor (przydałaby się mapka), bierze udział w uroczystościach kościelnych i tych świeckich, modli się, uczy, pracuje (w ogrodzie, kuchni, pralni, księgarni), ale też weseli i smuci. Bo za murami klasztoru życie tylko w pewnym zakresie różni się od tego świeckiego. I te właśnie różnice najbardziej powinny zaciekawić zwykłego czytelnika, choć (niestety?) nie znajdzie tu afer i skandali czy pikantnych szczegółów. Ot, zwykłe zakonne życie. A może i niezwykłe?

wtorek, 14 kwietnia 2015

Brzydkie dziecko



Autor: Constance Briscoe
Tytuł: Brzydula. Historia niekochanej
Tłumaczenie: Krzysztof Dworak
Wydawnictwo: Bellona
Liczba stron: 480
Oprawa: miękka
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-11-12221-5




Od nędzy, przez szkołę, studia – sfinansowane przez pracę m. in. w charakterze opiekunki nad obłożnie chorymi – dzięki własnym ambicjom i uporze do prestiżowej elity prawników… Lecz jej kłopoty trwają… Matka mówiła jej, że jest brzydka. Powtarzała to nieskończenie. Nie dawała jej żadnych radości i szczęścia. Ale córka się nie poddawała…

Czarna okładka. Profil popiersia kobiety z czarnym workiem na głowie odsłaniającym tylko usta. U góry wielkie, czerwone litery krzyczące do wszystkich: BRZYDULA. Kto jest brzydki? Kim ona jest? To niekochana, autorka tejże historii. Poznajcie Constance Briscoe i jej opowieść o sobie samej – Brzydulę. Historię niekochanej.
Sam tytuł jest zatrważający, a treść wręcz przerażająca. Już od pierwszej strony powieści, od prologu czytelnik zostaje wciągnięty do koszmarnego dzieciństwa czarnoskórej dziewczynki. Co musi się dziać w rodzinnym domu, aby 11-letnia dziewczynka sama przyszła do Domu Dziecka i chciała się do niego dobrowolnie zapisać?! Jak bardzo musiało jej być źle? Jak bardzo musiała być zdesperowana i sponiewierana? Jaki koszmar przeżywała dzień po dniu, by po powrocie do domu po nieudanym przyjęciu do Domu Dziecka wypić rozcieńczony płyn dezynfekujący, aby pójść do nieba?
Wybrałam domestos, bo zabija on wszelkie zarazki, a matka od dawna mi mówiła, 
że jestem zarazkiem. (s. 8)

poniedziałek, 30 marca 2015

Ocalić od zapomnienia



Autor: Leon Leyson
Tytuł: Chłopiec z listy Schindlera
Tłumaczenie: Jarosław Skowroński
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 256
Oprawa: miękka
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7839-682-6




Nawet w najbardziej mrocznych czasach – a może zwłaszcza wtedy – jest miejsce dla siły woli i odwagi. Leon Leyson (właśc. Lejb Lejzon) miał tylko dziesięć lat, gdy naziści najechali na Polskę, i musiał wraz z rodziną przenieść się do krakowskiego getta. Dzięki nieprawdopodobnemu szczęściu, a także hartowi ducha i sprytowi, udało mu się przetrwać sadystyczne praktyki nazistów, w tym demonicznego Amona Goetha, komendanta obozu koncentracyjnego w podkrakowskim Płaszowie. Jednak w ostatecznym rachunku to wspaniałomyślność i przebiegłość jednego człowieka – Oskara Schindlera – uratowała życie Leona Leysona i jego rodziny. Schindler wpisał ich na listę pracowników swojej fabryki – lista ta stała się znana na świecie jako „lista Schindlera”. Książka wspaniale oddaje niewinność młodego chłopca, który musiał przejść przez piekło. Najbardziej uderza w niej brak słów pełnych nienawiści; wiele za to mówi o ludzkiej godności i woli przetrwania.

Temat Holocaustu jest wciąż żywy i aktualny. Dziś też będzie o nim, ale w nieco innym wydaniu. W moje ręce wpadła niezwykła książka oparta na faktach. To prawdziwa historia chłopca cudem ocalałego z Holocaustu, Żyda Lejba Lejzona, który już jako Leon Leyson we współpracy z Marilyn J. Harran i Elisabeth B. Leyson napisał książkę o swoim życiu. A tytuł jej – Chłopiec z listy Schindlera. Więcej słów nie trzeba…
W okresie XX-lecia międzywojennego w Narewce na Podlasiu Polacy i Żydzi żyli w zgodzie. Mieszkał tam Lejb, najmłodszy z pięciorga rodzeństwa, wraz z rodzicami i dziadkami. Jego dzieciństwo było wręcz sielskie. Wiosną 1938 roku wraz z matką przeprowadził się do Krakowa, bo tam od 5 lat w fabryce szkła pracował jego ojciec. Rodzina Leysonów zaczęła nowe życie, jednak jego jakość praktycznie z dnia na dzień się pogarszała. Widmo wojny wisiało nad Polską. W końcu i ona wybuchła. Lejb miał wówczas 10 lat. Z biegiem czasu sytuacja Żydów stale się pogarszała. Autor opisuje wprowadzane poszczególne reperkusje i odczucia rodziny. Kilka razy powtarza sformułowanie: Wciąż łudziliśmy się, że „gorzej już chyba nie będzie[1]. Chyba…
W czasie wojny myślenie o przyszłości sprowadzało się tak naprawdę do kombinowania, jak przeżyć, gdzie znaleźć choćby kęs jedzenia, jak przetrwać kolejną godzinę, jak przechytrzyć nazistów. Szczęściem w tym wojennym nieszczęściu okazała się fucha ojca Lejba. Któregoś dnia Mosze poszedł na fuchę do fabryki naczyń emaliowanych. Tam otworzył kasę pancerną, a nazista zaoferował mu pracę. Ten nazistowski przedsiębiorca, któremu tata otworzył sejf i który zaangażował go do pracy, nazywał się Oskar Schindler[2]. Od tej pory ten niemiecki przedsiębiorca stał się wybawicielem dla rodziny Leysonów i wielu innych żydowskich rodzin. Nie uchronił on ich przed poniżaniem, szykanami, cierpieniem, głodem, chłodem, obozami pracy, obozami koncentracyjnymi, ale wielokrotnie wybawił od śmierci. Tylko Calig, starszy brat Leona, nie chciał być uratowany. Miłość okazała się być ważniejsza od życia.
Autor dość szczegółowo opisuje Holocaust i pierwszy okres tuż po zakończeniu wojny. Bardziej pobieżnie przedstawia swoje życie w Ameryce. To niezwykła opowieść o życiu i uciekaniu śmierci spod kosy. Kilka razy w trakcie czytania dochodziłam do wniosku, że autor jest prawdziwym szczęściarzem, człowiekiem w czepku urodzonym. Jego odwaga, tupet, dziecięca niefrasobliwość, łatwość uczenia się języków obcych, a potem świadoma walka o siebie i rodzinę, ale przede wszystkim łut szczęścia zadecydowały o tym, że przeżył Holocaust.
Sama nie wiem, jak przedstawić Wam tę niezwykłą książkę, literaturę faktu, by oddać jej prawdę i głębię, aby przedstawić dobrego nazistę, bohatera autora. Oskara Schindlera zna większość ludzi z filmu w reżyserii Stevena Spielberga. Znali go też Żydzi w Krakowie, a mówiono o nim różnie: nazywano go draniem, kobieciarzem, pijakiem, wojennym kombinatorem[3]. Wśród nazistów miał etykietę kombinatora i to właśnie jego kombinowanie ratowało jego żydowskie dzieci, jego pracowników i ich rodziny. Kombinowanie i fenomenalna pamięć do twarzy.
Książka jest niejako laurką dla Oskara Schindlera, który do końca życia pozostał bohaterem autora. Ten nazista był człowiekiem w czasach dehumanizacji. Doceniał ciężką pracę, talent, smykałkę, potrafił rozmawiać z każdym człowiekiem w swej fabryce. Człowiekiem a nie Żydem. Walczył o każdego z nich, by jak najwięcej Żydów uratować, zatrudnić, po prostu ocalić. I to ci Żydzi, jego dzieci, jak o nich mawiał, pomogli mu w powojennej rzeczywistości. A najmłodszym z ocalałych był autor tej książki.
Ta książka to nie tylko historia ocalenia małego żydowskiego chłopca. To również obraz walki w obronie ludzkiej godności i dziedzictwa żydowskiego okazywanej sobie przez wyznawców judaizmu poprzez szacunek, życzliwość i przyzwoitość wbrew woli nazistów, którzy chcieli wydobyć najgorsze skłonności z ludzi przetrzymując ich w nieludzkich warunkach. Ale i obraz Polaków, którzy byli obojętni na cierpienia Żydów w czasie wysiedlania; czy też szykany w okresie powojennym i wiara, iż Żydzi dokonywali transfuzji krwi z małych dzieci. Przychodzi mi do głowy tylko jedna myśl – każdy chciał przeżyć… Nadzieja i wola przetrwania to chyba najsilniejsze w nas, ludziach.
W prostych słowach, bez zbędnych ozdobników, patosu czy rozpaczy Leon Leyson opisał swe życie. Opisał, bowiem nie ma tu typowej akcji. Nie ma dialogów, a mimo to książka nie nuży, tylko z każdą stroną wciąga w świat sprzed lat, najgłębsze kręgi piekieł. Autor nie rzuca przy tym oskarżeniami, nikogo nie obwinia, nawet losu. Jest to po prostu uporządkowany ciąg wspomnień od najwcześniejszego dzieciństwa po starość i opowiedzenie swej prawdziwej historii życia Amerykanom i całemu światu. Ponadto publikacja została wzbogacona: mapą „Szlak Leona Leysona”, zdjęciami przedstawiającymi autora w różnych momentach życia (przystojny był!), a także prologiem i epilogiem, zawierającym słowa jego najbliższych – żony i dwójki dzieci.
Książka wstrząsa czytelnikiem, wzrusza, porusza, skłania do refleksji, pogłębia jego świadomość o Holocauście i ukazuje go od innej strony. Pokazuje też, że są na świecie dobrzy ludzie, że istnieje coś takiego jak łut szczęścia. To lektura obowiązkowa. Świadek NASZEJ historii. Lekcja bolesnej prawdy.
                                                           
Książka przeczytana w ramach wyzwań:


[1] L. Leyson, Chłopiec z listy Schindlera, Warszawa 2014, s. 88.
[2] Ibidem, s. 75.
[3] Ibidem, s. 76.