Jestem już w domu, wczoraj miałem wizytę u okulisty, dlatego nie mogłem napisać notki. Sama wizyta wypadła bardzo dobrze, bowiem już drugi rok nie muszę zmieniać okularów. Jutro mam ostatnią wizytę wakacyjną u lekarzy, tym razem idę do pani doktor pulmonolog.
Wyjazd udał się dość dobrze, chłonąłem przede wszystkim atmosferę lasu, raz nawet widziałem zająca na drodze. W tym aspekcie nie mogę narzekać. Jednak jak zwykle nieco nawalił pierwiastek międzyludzki, bo wujek przez palenie papierosów i swojego rodzaju cynizm na dłuższą metę jest ciężki w obejściu.
Byliśmy w Pułtusku, muszę powiedzieć, że rynek zrobił na mnie spore wrażenie, nie mówiąc już o zamku biskupim.
Z racji mundialu chcieliśmy śledzić choć część meczy, jednak telewizor odmówił współpracy. Technik przyjeżdżał chyba ze trzy razy, został wymieniony dekoder i nic to nie dało specjalnie. Dopiero ostatni raz dał efekt w postaci działającego telewizora i śliwy pod okiem Staruszka (nieuważnie rozkładał drabinę dla tego specjalisty, ta zrobiła w tył zwrot i składając uderzyła Staruszka pod oko). Muszę powiedzieć, że duże wrażenie zrobił na mnie mecz Polski z Kolumbią jaki miałem okazję słuchać w radio, pierwszy raz uczestniczyłem w czymś takim. Zupełnie inne wrażenia jak w telewizji.
Faza finałowa mundialu moim zdaniem robi wrażenie. Najciekawszy mecz był chyba wczoraj jak Japonia walczyła z Belgią. Byłem za Japonią, bo przypomniało mi się takie anime pt. ,,Kapitan Jastrząb". Belgowie jednak wygrali zasłużenie, nie ma co do tego wątpliwości.
Pozdrawiam!