Pogoda daje się we znaki. Rano były początki spiekoty, koło 12-13 rozszalała się burza z gradem, której skutkiem były m.in. połamane drzewa w mojej okolicy, w tym jedno spadło na kiosk z warzywami bodajże, a kierowca autobusu miejskiego w ostatnim momencie zatrzymał się przed taką właśnie przeszkodą. Ogólnie w pobliżu mnie nie było najgorzej, podobno w innych dzielnicach Warszawy niektórzy nie wiedzieli co mają ratować po tej nawałnicy. Koło 15-16 znów był upał, po czym zebrały się znów czarne chmury, pogrzmiało trochę i na razie znów jest spokój. Podobno ma tak być jeszcze dzień lub dwa.
Dziś potwierdziły się słowa Staruszka o śmierci naszego sąsiada z bloku. Z tego co wiem ostatnie pół roku albo więcej spędził w szpitalu, gdzie trafił po niewłaściwej diagnozie nowotworu (leczony był na zupełnie co innego, co właściwie nie zagrażałoby zdrowiu i życiu). Co gorsze miał ledwo 58 lat. Lepiej znał go Staruszek, bo mój świętej pamięci Dziadek znał się z ojcem tego sąsiada, razem pracowali w drukarni o ile dobrze pamiętam. Nie mniej kojarzyłem tego pana, a jak jakiś czas temu jechałem do szpitala z tachykardią podszedł do Staruszka i wypytywał się co się wydarzyło, potem wiele razy życzył mi zdrowia i w ogóle wspominam go miło.
Dziś mamy: Dzień Marynarki Wojennej, Dzień Ratownika WOPR i Święto Wojskowych Oddziałów Gospodarczych.
Pozdrawiam!