Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Liber chamorum. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Liber chamorum. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 grudnia 2019

Służba rajtarska na kilka koni



Kolejny ciekawy życiorys żołnierski znaleziony w przepastnym zbiorze Liber Chamorum. W dzisiejszym wpisie niejaki Łukasz Świechowski (Świejkowski), chłop który okradł swojego polskiego pana i uciekł na Śląsk, Tu w 1600 roku rozpoczął służbę rajtarską na kilka koni u Adama Wacława księcia cieszyńskiego (widzimy go powyżej). Książę Adam było podpułkownikiem w regimencie rajtarów wystawionym na Śląsku, dowodził przy tym trzema z sześciu chorągwi tworzących regiment. Świechowski spędził w tej służbie kilka lat, walcząc z Turkami pod Budą. Po zwinięciu wojsk został jednak w Cieszynie, pełniąc do 1618 roku (kiedy to zmarła książę Adam) rolę starszego masztalerza. Potem trafił na służbę u śląskiego szlachcica Byszyńskiego, a potem u Andrzeja Zborowskiego, kasztelana oświęcimskiego. Pojął za żonę służebną pannę, a w 1624 roku urodził im się syn – też zresztą Łukasz. Naszego bohatera ciągnęło jednak do wojaczki, trafił więc (zapewne znów jako rajtar) do wojsk  znanego kondotiera Ernesta Mansfelda. Oddział w którym służył został w czasie przemarszu przez księstwo cieszyńskie rozbity, a Świechowski  uciekł z pogromu do Czechowic. Tu jednak spotkał go los wielu wojskowych maruderów: napadli nań chłopi i zabili go.

poniedziałek, 2 grudnia 2019

Sposób na żonę



Wracam do pisania blogowego, postaram się zamieszczać dwa lub trzy wpisy tygodniowo. Zaczniemy z hukiem, bo będziemy prosić o rękę panny podkomorzanki. Zapisek z Liber Chamorum, czyli przepastnej skarbnicy pysznych anegdotek.

W roli główniej Osiński, chłopski syn od Brodnice. Początkowo miał służyć  u Jana Berzewicza, którego okradszy potężnie, uszedł na Ukrainę. Tu nasz Osiński udając szlachcica zaciągnął, się jako towarzysz, do kwarcianej chorągwi kozackiej Balcera Cetnera. Najwyraźniej zdobył zaufanie koła chorągwi, bo wysłano go jako deputata jednostki po zasłużonych pieniędzy za kilka czwierci. Wracają z pełną kiesą Osiński miał wstąpić  w dom p. Witowskiego, podsęka kijowskiego, i tamże prosieł o pasierbicę jego, z domu Charlińską, podkomorzankę kijowską. Obrotny ‘towarzysz’ pokazał gospodarzom te kilkanaście tysięcy żołnierskich, udawszy że jego. Dostał nie tylko rękę podkomorzanki, ale i majętność pod Kijowem, niedaleko od Byszewa, sirca 1637 [roku].

Niestety nie wiem jak dalej potoczyły się losy Osińskiego, bardzo ciekaw co się nim stało po ślubie i kiedy wyszedł na jaw jego brak szlachectwa.

środa, 17 kwietnia 2019

To musiało boleć...



Jeszcze jedna przepiękna anegdota z Liber chamorum, znalazłem ją przypadkiem a ubawiła mnie tak szczerze, że chciałbym się podzielić.
Rzecz dotyczy niejakiego Aleksandra Szejnboka (Szejnbeka), który handlował na Ślaku woskiem i stalą. Pewnego dnia, przebywając w Krakowie, zaprosił kilku znajomych na śniadanie na ozór wołowy warzony, a gdy go na półmisku przyniósł, wykroił środek, co lepsze, i wziął przed się na talerz, a koniec ozora i drugą część, co z gardzielem, pomknął przed owych, co ich zaprosił. Wtym jeden z owych za lekkie uważenie to mając od Szejnboka, wziąwszy one obadwa kawalce ozora w rękę, cisnął nań jednym, a drugim dał mu w pysk, rzekłszy mu: „zjedzże, skurwysynu, i tęn ostatek, kiedyś co lepszego odkroił”. Tak dawszy mu w gębę ozorem wstał i poszedł od onego bankietu.
Musiała to być niezapomniana balanga…

wtorek, 16 kwietnia 2019

Włoski husarz?



Znów sięgamy do Liber chamorum, tym razem będzie znak poważny, bo husarski. Przeglądałem wczoraj Liber… pod kątem informacji o wojnie o ujście Wisły i znalazłem taki ciekawy zapisek:
Balestra, Włoch z rodu. Ten służeł p. Myszkowskiemu, marszałkowi koronnemu, potym służeł i synowi nieboszczykowskiemu, panu margrabi w Pińczowie. Miał żonę z Pińczowa i tamże mieszkał z nią. Z panem margrabią jeździeł do Prus [circa 1627], osadzał parę koni. Ten w bławatach po usarsku chadzał, miał potomstwo.
Wspomniany marszałek koronny to oczywiście zmarły w 1615 roku Zygmunt Gonzaga Myszkowski, a jego syn walczący w Prusach to Władysław Myszkowski, który od czerwca 1627 roku do końca wojny miał w armii koronnej 100-konną chorągiew husarii. Oczywiście pytanie tylko czy nasz pan Balestra służył w owym oddziale (wszak w bławatach po usarsku chadzał) czy po prostu towarzyszył Myszkowskiemu w charakterze sługi.

czwartek, 29 listopada 2018

Liber chamorum, cz. III – lisowczycy (odsłona druga)



[Tydzień z lisowczykami, wpis 4/7]

Drugi (i ostatni) wpis dotyczący ciekawych losów lisowczyków opisanych w Liber Chamorum.

Mrozek, został w 1620 roku wzięty przez lisowczyka za ciurę do woza. Wyprawy do Siedmiogrodu i na Morawy przyniosły mu tyle łupów, że w 1624 roku, w chorągwi Jaroszoskiego na sześć koni służeł.
Muchowiecki, chłop który o muchach wiedział, oganiał u stołu u szlachcica. W 1619 roku ograbił swojego pana i uciekł do lisowczyków, zjechał do nich z pańskim koniem, okradszy jeszcze pod tysiąc złotych.
Jakub Ozimski, syn mieszczanina z Chęcin. Zaczynał służbę u lisowczyków jako ciura w 1620 roku, stopniowo jednak awansował bo potym na swe konie służeł. W 1626 roku trafił do Prus, walcząc w szeregach chorągwi Mikołaja Moczarskiego, gdzie w 1627 roku został nawet chorążym. Co ciekawe, jego rodzony brat służył u niego za pocztowego.
Paszkowski z kolei zaczął karierę za woźnicę u lisowczyka w 1619 roku. Powiadano o nim, że beł łupieżca haniebny chłopów i ślachtę znieważał przy braniu im gwałtem czego. Wyprawa do Siedmiogrodu musiała w jego przypadku przynieść niezłe profity, bo już na Morawach pisał się na 4 konie.
Kolejny Paszkowski dołączył do lisowczyków w 1620 roku, co ciekawe do nich pieszo przystał. Powtarza się tu dobrze znany scenariusz zebrania bogatych łupów, bo w 1624 roku pod chorągwi Jaroszoskiego na 6 koni służeł.
Popławski od 1619 roku w szeregach lisowczyków, okrutny łupieżca beł, że nafundował sobie pieniędzy. W 1624 roku stanął nawet na czele chorągwi jako rotmistrz, oddział ten miał się zresztą składać z samych chłopów.
Tworzyjański także zaczynał za ciurę przy wozie w 1619 roku. Już jednak w 1622 roku, jako że nieźle szarpał i kradł, stać go było na to by służyć na kilka koni. W 1624 roku powiódł kupę swawolną siepaczów lisowską na Morawy.
Zakrzowski, o którym pisałem przy okazji innego wpisu,  imał się wojaczki w swawolnych kupach, bywał między lisowczykami i na Śląsku za bębnistę circa 1629. W 1632 roku miał z kolei 3-konny poczet w chorągwi Zygmunta Dębińskiego na służbie cesarskiej. Został jednak wydalony ze służby, kiedy inny towarzyszy poskarżyli się na niego u rotmistrza (że oto nie-szlachcic służy między nimi jako towarzysz). Jego historia ma jednak tragiczny epilog – rozżalony z powodu zwolnienia, zabił własną żonę, która beła przy wojsku za szynkarkę, po czym popełnił samobójstwo.



wtorek, 27 listopada 2018

Liber chamorum, cz. II – lisowczycy (odsłona pierwsza)



[Tydzień z lisowczykami, wpis 2/7]

W Liber chamorum wręcz roi się od lisowczyków, formacja ta stała się swoistą przystanią dla wszelkiej maści awanturników udających szlachtę. A że akurat mam na blogu tydzień z lisowczykami, połączymy przyjemne z pożytecznym. Poniżej wypis opisujący przygody 10 (właściwie 11) takich ochotników.

Brodowski, który w 1624 roku miał służyć  w pięć koni w chorągwi Adama Skorulskiego. Poszczęściło mu się w czasie tej kampanii, bo wywiózł zdobycz niemałą i u Przeworska kędyś zapadł.

Broniowski, służył w 1620 roku, z czego zdobycz miał, abo raczej z rozbójstwa niemałą korzyść.

Ciężartowski, który wraz z lisowczykami ruszył w 1624 roku na Śląsk. Łupy musiały być obfite – na kampanie wyruszył bowiem na jeden koń a na Śląsku już na pięć koni pisał się pod chorągwią [Adama] Skorulskiego.

Czechowicz, służył w chorągwi lisowskiej w 1625 roku. Miał udawać szlachcica litewskiego, co nieprawda, bo ani listu stamtąd, ani on sam tam nigdy nie jeździeł ani słał.

Janowicki, chłopski syn, służył wśród lisowczyków atakujących w 1619 roku Siedmiogród. Tam brał udział w złupieniu kilkunastu kościołów. W 1620 roku podwinęła mu się jednak noga – został pojmany przez górników w Olkuszu, stracił cały łup i wylądował w celi. Wypuszczony, imał się zbójowania, a potem znów trafił do lisowczyków.

Jastrzębski  z lisowczykami w 1619 roku  w Węgrzech łupali kościoły, rok później rabowali na Śląsku. Temu zdecydowanie pasowała służba w chorągwi – zaczynał od jednego konia, a po tygodniu rabowania na Śląsku mógł się już na dwanaście koni pisać.

Mieszczanin Mikołaj Karaś miał służyć u Idziego Kalinowskiego w 1620 i 1623 roku. Po 1624 roku imał się zbójowania, ale ze słabym skutkiem: kilkanaście razy bywał w więzieniu i w wieży siadał, a wychodzieł, czasem uciekał.

Dwa synowie Kowalkowskiego, kowala z Pińczowa, zaciągnęli się po koniu do lisowczyków w 1619 roku, do nich pomóc im łupić i najeżdżać. I tu łupy były obfite – po tym chłopom nabrali, i przedać ich dostatek mieli.

Krajkowski ruszył z lisowczykami w 1620 roku, nawydzierał i nakradł chłopom koni, w kaletach też nazdobywał pieniędzy. Cztery lata później, służąc u rotmistrz Stanisława Jaroszowskiego, miał mieć 6-konny poczet.

Krajowski miał początkowo w 1620 roku służyć u lisowczyków za ciurę, jednak już w 1622 roku służeł na dwa konia między niemiż. Co ciekawe, miał swoisty przydomek, miał się nazywać Kradzioski, że kradł, aleć i krajał połcie od wieszadeł, choć ich nie on wędzieł.

Jak widać alfabetycznie wylądowałem dopiero przy K, więc w tym tygodniu pojawi się jeszcze kolejna (a może i dwie?) dziesiątką podobnych lisowczyków.

wtorek, 6 listopada 2018

Liber chamorum, cz. I - trębacz, łotr okrutny.



Wreszcie wpadło mi w ręce Liber generationis plebeanorum Waleriana Nekandy Trepki, czyli dzieło znane jako Liber chamorum. Oj jaka to wspaniała lektura, momentami można wręcz boki zrywać. Znajdujemy tam jednocześnie dużo ciekawych informacji dotyczących wojskowości, więc będę pełnymi garściami czerpał z tego na blog. Nowy cykl jak znalazł!

W odsłonie pierwszej zaprezentuje się nam Stanisław Ogrodzeński, od Ogrodzeńca, zamku pana Fierlejowego[1] w krakowskiej ziemi. W 1631 roku nasz Staszek miał służyć w armii cesarskiej, gdzie umiał trąbić na miedzianej trąbie w chorągwi lisowczyków rotmistrza Adama Skorulskiego.  Miał także pełnić funkcję markietana w oddziałach walczących na Morawach, skąd wywiózł beł sobie Morawką miasto żony.

Staś miał jednak, jako łotr okrutny, nader lepkie palce i okradł kilku towarzyszy którym służył. W niemieckim wojsku w Lemborku miasteczku[2] przydybał go jednak Staniszowski, jeden z okradzionych towarzyszy lisowskich. Tu doszło do nader ciekawej konfrontacji:

[Staniszowski] połapieł go wołając: a tuś zdrajco, coś mię okradł! A on też pana chwycieł się wołając: a tuś francie, coś mię okradł! Pan [Staniszowski] mówi rajcom [miejskim]: proszę, każcie go wsadzić. A ten też: każcie tego zdrajcę mego wsadzić. Oni nie wiedzieli, czego się jąć, wsadzieli obudwu pod straż, aż ów pan posłał do chorągwie, że przyjechali kilkanaście towarzestwa, dali świadectwo, że służeł panu temu Staniszowskiemu i okradł go ten Ogrodzeński.

Staszek został więc przekazany przez rajców Staniszowskiemu, ten zaś oddał go pod sąd wojskowy (zapewne chorągwiany). Ogrodzieński wędrował już na szubienicę, kiedy to wykupił go jego szwagier, nazwiskiem Zakrzoski – co ciekawe, służący jako dobosz, więc jakoś tak rodzinnie musieli muzykować. Cena była jednak nader słona, życie Ogrodzieńskiego kosztowało bowiem 2000 złotych. Uratowany Staszek trafił z powrotem do Polski, gdzie w 1633 roku służył jako trębacz u Stanisława Lubomirskiego.


[1] Mikołaja Firleja.
[2] Lemberg w Palatynacie? Bo chyba nie Lębork na Pomorzu?